Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2020, 12:01   #188
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pogadam z nim. Co tym razem nabroiłaś? - zainteresował się Sinclair.
- Przyjedzie Yamada, freelancer, którego podejrzewałam o przetrzymywanie dziewczyny. Prowadził ją z VIPowskiego pokoju. Można by teraz wyciągnąć papiery na oficjalne zgłoszenie w sprawie zaginięcia tej całej Jones, skoro i tak tamten mnie chce zaskarżyć - zasugerowała Corday. - Ja na niego tylko wpadłam, to on zaczął mnie szarpać, nie dając miejsca na wyjęcie odznaki. O, mogę go pozwać o napaść na funkcjonariusza - zaśmiała się.
- Coś ci zrobił? - zapytał jakby z nadzieją.
- Ta, przywalił mi pięścią w splot słoneczny. Siniec będzie wyraźnie widoczny na zdjęciach z obdukcji. Plus na ręce siniak, w miejscu gdzie mnie złapał jak zaczął mnie szarpać - Corday nie zamierzała unosić się dumą, że nic jej nie jest, bo w tych okolicznościach warto było dokumentować obrażenia odniesione na akcji.
- Zrób sobie obdukcję - zaproponował.
- Taki mam plan, Szefie - zgodziła się z nim Irya. - Dziewczynę też każę dokładnie obejrzeć i zrobić pełne badania toksykologiczne. Byłoby dobrze, żeby wysłał pan kogoś do kliniki, żeby stał na straży dziewczyny, bo ja po wszystkim będę musiała wrócić do tej drugiej.
- Zapomnij - żachnął się. - To twoja sprawa. Chciałaś być w łańcuchu dowodzenia to kombinuj - powiedział złośliwie i się zaśmiał.
- Jasne, nie ma problemu mogę zająć się wszystkim sama - powiedziała oschle. Trochę się przy tym nagimnastykuje, ale nie było to szczególnie trudne. - Tylko, żeby się pan nie zdziwił, jak w niedługim czasie ktoś na górze uzna, że pana pozycja na liście płac za zbędną - w jej słowach nie było ani grama złośliwości, a jedynie stwierdzenie oczywistego jak to działało w korporacji.
- Od dawna już tak uważają, ale nie ma chętnych do ogarniania tego gówna - odparł ze stoickim spokojem. - Jak chcesz się zgłosić na ochotnika to śmiało, ale pewnie z automatu uznają, że podanie złożyła osoba niepoczytalna.

- Zdążył mnie pan poznać już wystarczająco dobrze - odpowiedziała mu na to, dając do zrozumienia, że jego dotychczasowa linia obrony stanowiska, wraz z jej pojawieniem się na posterunku, została mocno naruszona. - Naprawdę w naszej dzielnicy jest tak nudno, że musimy się między sobą gryźć?
- Chcesz teraz poważnej rozmowy? - zapytał, a jego wesołość znikła. - Codziennie mamy dealerów sprzedających nieoczyszczone narkotyki dzieciakom, świrów którzy postanowili się wysadzić w lokalnym sklepie, weteranów wojennych strzelających do przechodniów. W skrócie kolesi jakich lepiej jest prewencyjnie zastrzelić niż czekać na efekt ich działań. Gangi, które walczą między sobą uważam za sojuszników, bo nas same wyręczają - zrobił pauzę. - Członek zarządu umierający w ramionach dziwki czy jakaś naćpana bogata lalunia to nie są problemy zwykłych obywateli. Ja się z tobą nie gryzę. Ja mam po prostu inne priorytety i nie, w naszej dzielnicy nie jest nudno.

Corday uznała, że skoro naszło go na szczerości to niech mu będzie, miała teraz czas, a po tych paru drinkach nie brakowało jej nawet weny do zwierzeń. A gadać potrafiła.
- Zapewne przez pryzmat mojego pochodzenia, nie zauważył pan, że ja naprawdę pana szanuję i staram się grać fair - zaczęła Inspektor, przymykając oczy, by łatwiej było jej się skupić w obecnym stanie. - Przyświecają nam te same cele i nawet metody działań mamy dość zbieżne. Też uważam, że fajnie się patrzy jak gangi wycinają się między sobą, ale niestety nie jest to idealne rozwiązanie, bo przy okazji najbardziej obrywają osoby postronne, te które nie mogą liczyć na opłacenie ochrony czy drogich prawników. Zapewniam, że zależy mi na zwykłych obywatelach Capitolu nie mniej jak panu - próbowała znaleźć wygodną pozycję do siedzenia, ale przez ból w klatce piersiowej, jedynie oparcie się czołem o kratę przedziału części pasażerskiej od kierowcy, było znośne. - Ale ja nauczyłam się, że z systemem nie warto walczyć tylko wykorzystywać go do swoich celów. Może dla pana dyrektor i naćpana bogata lalunia to nie są priorytety, ale dla Góry są. To są statystyki które mają dla nich znaczenie i dają nam kredyt zaufania którym można spłacać działania które mają znaczenie dla zwykłych obywateli. Ja to rozumiem, a pan powinien przestać udawać, że tego nie widzi - w tym co mówiła nie było pretensji. - Więc miło by było gdybyśmy w końcu zaczęli grać w jednej drużynie, bo będzie to tylko z korzyścią dla tych dla których tak naprawdę podjęliśmy się tej pracy.
- Mniejsza o to, że ta sprawa nadal jest nieoficjalna - komendant był spokojny i rzeczowy. - Jeden glina patrzący na śpiącą ćpunkę to jeden człowiek mniej na ulicy. Chcesz to dzwoń do Coopera. Nawet Ramseya czy Lewis jak wolisz. Oni akurat wiele nie zmienią dla bezpieczeństwa obywateli - zawahał się. - A co z Jacksonem? On chyba byłby najbardziej zainteresowany.

- Tak się składa, że w świetle ostatnich wydarzeń, chce by to wszystko działo się oficjalne - poprawiła go Irya. - Yamada już zgłosił na mnie skargę, a my nie dobierzemy mu się do dupy, jeśli nie będzie podstawy oficjalnego śledztwa. A chuj wie ile dziewczyn tak uprowadzili w tym klubie i ile podzieli ten los w przyszłości... Ale pogadam zaraz z Jacksonem. Nie mniej poproszę pana o wysłanie Ramseya do szpitala, Coopera wykorzystam, żeby mi przypilnował tej drugiej w hotelu.
- Ja naginam przepisy po swojemu i biorę za to pełną odpowiedzialność. Ze swojej strony mogę ci nieoficjalnie obiecać, że nie będę ci się mieszał to twoich metod działania, ale na przysłowiowy koniec dnia w systemie ma być porządek. Jak nie to nie omieszkam cię z tego rozliczyć. Na razie nie mam nic na podstawie czego miałbym Ramseya gdziekolwiek wysyłać. Szczególnie o tej porze. Możesz sama zadzwonić do niego tak samo jak do Coopera. Tylko pamiętaj, że jak ten Yamada pojawi się w sądzie to wszystko co odbiega od procedur jest na jego korzyść.
- Z Yamadą poradzę sobie w ten czy inny sposób. Zapewniam też, że dokumentacja będzie w najlepszym porządku - odparła Corday. - Ale proszę nie udawać, że nie wie pan, że Ramsey nie czuje się w powinności do przyjmowania ode mnie poleceń służbowych.
- A to skurczybyk - Sinclair zaśmiał się do słuchawki. - To mu powiedz, że wiem o wszystkim i rano ma podejść do mnie do biura.
- Fajnie, ale nie mam do niego numeru - sarknęła Inspektor.
- To ci wyślę - odparł ze stoickim spokojem.
- To czekam - odparła i rozłączyła się. Podsunęła sobie telefon przed oczy i wybrała numer do Coopera.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline