Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2020, 14:58   #136
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Mordownia była pustawa. W rogu sali siedziało paru jej znajomych od kart. Chyba zaczynali grę. Xavier stał za kontuarem polerując kufel. Z niezwykłą delikatnością jego stalowe kończyny ujmowały delika potne szkło gdy przyglądał się pod rozproszone światło sufitowe czy nie widać smug. Przetarł jeszcze krawędź i z zadowoleniem odłożył kufel pod blat.

Eyre szła przez salę z zamiarem pogadania z szefem tego przybytku, gdy jej uwagę zwróciło coś co nie pasowało jej. Obróciła się i podeszła do stołu zajętego przez Marines.

- Gdzie zgubiliście Toma i Marka? - zapytała zatrzymując się przy piątce rosłych facetów siedzących wokół blatu, na którym stały kufle po piwie i walały się karty do gry.
Wszyscy spojrzeli na nią, ale nikt nie kwapił się odpowiadać.

- Byli w pierwszej linii... - smętnie odezwał się Aaron Grimmet, rudy gość o skórze tak jasnej, że prawie białej, drapiąc się po zabandażowanym ramieniu.
- Chujowo - Fierce skrzywiła się i bez pytania dosiadła się do nich. W pierwszej chwili wywołała tym pomruki i spojrzenia niezadowolenia.
- Co, boicie się, że was znowu ogram? - zaśmiała się Fierce, na co Gregg Dykes, gość wyglądający jak skrzyżowanie drwala z zapaśnikiem zebrał karty i zaczął je tasować.

- Wiecznie nie będziesz miała farta - stwierdził ze złośliwym uśmiechem Dario Cadei. Wyglądający mieszaniec koreańczyka z rasą kaukaską, który zgubił wszystkie włosy i był teraz łysy jak kolano.
- Ty akurat przegrywasz nawet jak jesteś sam przy stole - zaśmiał się z niego Chris Pauwels, czarnoskóry facet, który miał charakterystyczną szramę na szyi. Podobno w walce z kotami prawie stracił głowę.
- Pierdol się - odgryzł się Cadei.

- No to partyjka na cześć Toma i Marka - Eyre poklepała dłońmi o blat stołu, by pogonić Gregga. Brodacz charknął w kąt i zaczął rozdawać karty.
- No to wiecie co tam się wydarzyło? - drążyła zaciekawiona Fierce. Mężczyźni spojrzeli po sobie, a na koniec ich wzrok padł na Aarona.
- Bardziej chujowo mieli tylko na Waszyngtonie - odezwał się piąty przy stole, był to Steve Fashingbauer, mulat zaciągający niemieckim akcentem.
- Lepiej tak niż żeby trafili w ręce robali - wyraziła swoje zdanie Eyre, czym nie zaskarbiła sobie przychylnych spojrzeń kompanów. - No ale ej, o co się burzycie? Jesteście jeńcami obcej rasy inteligentnej. Czego się spodziewacie po nich? Że dostaniecie browca i burgera z frytkami? - przekrzywiła głowę. - Nasi naukowcy kroją i zadręczają wszystko co nowe, to myślicie, że tamci będą lepsi?

Mężczyźni odwrócili spojrzenia, nagle bardzo zainteresowani kartami, które dostali. Zaczęli grę.
- Byłem z tyłu - pierwszy odezwał się Aaron, przerywając długą ciszę. Dalej całą pierwszą partię gadali już tylko o tym jak wyglądało wnętrze statku Robali i sami obcy.

- Znowu, kurwa?! - Steve nie mógł uwierzyć, że Eyre zgarnęła wszystko. - Jak?!
- Kiedy nauczysz się oszukiwać śmierć, to gra w karty staje się dziecinną zabawą - sarknęła Fierce i wstała. - Później zbiorę fanty. A właśnie... - przypomniała sobie o zadaniu od Simona, przez które przecież znalazła się w Mordowni. Wyciągnęła z kieszeni zdjęcia. - Znacie ich? - zapytała kładąc fotografie między kartami.

Popatrzyli na zdjęcia.
- To Suarez - wskazał na jedno ze zdjęć. - Widziałem go dzisiaj rano. To świr nawet jak na marines..Ale dobry żołnierz.
- A ten drugi? - Zapytała Fierce. Marines patrzyli na zdjęcie i na siebie.
- Czekaj a to nie Igor? - zaczął Pauwels.
- Ten Igor? - dopytał Dykes.
Pauwels skinął głową. - No może trochę podobny, ale jakiś wyższy się wydaje na tym ujęciu.
- Jaki Igor? - powtórzyła Eyre
- To sierżant z 7 oddziału. Mruk. Nikt nie kojarzy jak się nazywa. Od początku miał na wszystkich wyjebane. Na naszywce miał napisane IGOR więc wołają na niego Igor.
- Co macie na myśli "od początku"? Typa nie ma w systemie, musiał dostać się tu, na Viki, na krzywy ryj - wyjaśniła kolegom. - Wiecie gdzie go znajdę?
- Fierce, ty coś piłaś? - zapytał Pauwels - nie ma bata każdy jest w systemie. Po prostu ten kto sprawdzał dał ciała.
- Igor to dziwak - wtrącił Fashingbauer - jak można być takim odludkiem. Jedynie chyba skumał się z tą całą oficer śledczą bo często brali go na interwencje. Jak go niema to pewno jest gdzieś z nią.
- A to sucz... - skomentowała Eyre tą soczystą nowinkę. - A Ivan się z nimi prowadzał? - dopytała o trzeciego gościa.
- Ivan to najlepszy kumpel Suareza. - odpowiedział Cadei. - Chłopaki mówią, że jak po apelu ten nowy oficerek sprowadził tutaj pilotów to Ivan zobaczył swoją laskę jak obłapia ją jakiś pozer przebrany za cowboya. To tak się wkurwił że mało naszych nie pobił. Ponoć do Suareza mówił że przerobi go na jajecznicę i każe mu się zjeść! - Hasło ewidentnie wywołało wesołość na twarzach marines. - Ale Suarez właśnie coś mu powiedział na ucho i odciągnął go z lokalu. Chyba go nie uspokoił, bo chyba do siebie strzelali?

- Mówią że ten Cowboy mu niemal łeb odstrzelił. - dodał Fashingbauer - Ivan był twardy podobnie jak Suarez nasi się od nich trzymali daleko bo to maszynki do mordowania. Ale że taki pozer go załatwił to albo świadczy o nim dobrze albo kiepsko o Ivanie.
- A skąd masz w ogóle te zdjęcia? - zapytał Grimmet.

- Fakt, mózg miał rozsmarowany na ścianie - Eyre pokiwała głową na słowa Steava. - Ale tutejsi piloci poza swoimi maszynami zachowują się jak cipy, które stroszą się tylko jak mają widownię - wyraziła własne zdanie na temat grupy, do której przecież i ona należała. Wyraźnie więc odcinała się od nich. - Zdjęcia są z monitoringu - dodała spoglądając na rudego marines. - Nie wiecie tego ode mnie, ale ktoś przy nim majstrował i niestety nie da się zobaczyć co dokładnie zaszło kiedy trzech mięśniaków spotkało się z Warringtonem i resztą - dopowiedziała ściszonym głosem.

- Słuchaj… nie mieszaj się w to. - Powiedział jej Pauwels - Ja rozumiem braterstwo i te sprawy. W powietrzu wy jesteście górą. Ale tutaj mamy pokład. Stalowa ziemia jest domeną Marines. Ja osobiście cię lubię i tylko dlatego mówię ci to teraz. Marines uważają, że tym dwóm cwaniakom się należało i wielu jest mocno wściekłych za Ivana. To, że sprawa się ciągnie źle wszystkim robi. Dobrze że te wróbelki leżą w szpitalu bo wielu szczególnie ludzi z oddziału Ivana jasno mówi, że kompana trzeba pomścić. Morale jest żadne. Kapitan ani Major niewiele robią a sprawa jest przecież poważna…
- Zamknij się Chris zanim powiesz coś głupiego - upomniał kolegę Fashingbauer. - Mimo że pierdoli ma trochę racji. Eyre schowaj te fotki i nie rozpytuj o nich bo więcej sobie wrogów zrobisz niż będziesz w stanie ogarnąć.

Fierce parsknęła śmiechem. Chyba nie zdawali sobie sprawy, że jako skazaniec z góry zakładała, że każdy na pokładzie z automatu najpierw jest dla niej wrogiem, dopóki nie udowodni, że jest inaczej.
- Lubię was chłopaki. Daruję wam za to info dzisiajszy dług - mrugnęła do nich i zgarnęła fotki ze stołu. - Ja też płakać po tych dwóch przygłupach nie będę, ale przetłumaczcie kolegom, że jak chcą się mścić za Ivana, to niech poczekają, aż wydostaniemy się z tego kurwidołka jakim jest środek układu kotów. Bo jeśli futrzaki przejdą przed ochronę jaką dają myśliwce, to na stalowej ziemi już nic nie wskóracie - rozłożyła ręce. - Na razie - niedbale im zasalutowała i ruszyła do wyjścia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline