Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2021, 18:08   #36
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zbliżała się ostatnia bitwa pomiędzy siłami działającymi na Khymeris. Ch’Lor wiedział że ten ostatni wysiłek by zakończyć podbój tej planety będzie wymagał nadzwyczajnej siły. Nadzwyczajnych środków.

Będzie wymagało tajemnej wiedzy. Wiedzy, której nawet człowieczki od Tzeentcha nie posiadają. Nie będą posiadać. Ch’Lor postanowił sięgnąć tam gdzie Pan Zmian nie sięgał. Do tajemnic z samego dna kielicha.

Poszedł do slaneeshytów. Wymusił na nich uzyskanie paru prostych używek. Od jednego z tubylców zgarnął garnek. A potem zaczął… zaczął warzyć. Warzyć według starożytnego przepisu, który ważyli alkowojownicy i alkomanci we wszystkich czasach ([Shadowrun] Ojczyzna) i wszystkich rzeczywistościach ([Żul Zaciemnienie] Wyścig Wyborczy). Zaciekawieni heretycy ściągali do arkemika zatraconego w sporządzaniu eliksiru, który miał wynieść jego świadomość na całkiem inny poziom, do całkiem innej rzeczywistości.

Z gara buchały kolorowe opary i dymy. Płyn bulgotał przyjemnie.

Zapierający dech zapach spirytusu niósł się w powietrzu obiecując wiele i zwodząc umęczonych wojaków. Czarnoksiężnik tylko rechotał cicho swoim basowym głosem ciesząc się z czynionej przez siebie abominacji wobec mrocznych realiów tejże galaktyki.

***

Ani Nurglici ani Tzeentchanie nie wykazali woli dołączenia do Chanatu. Musieli więc zostać wyeliminowani. Ich żałosne dywersyjne ataki na kosmoport miały zająć wybrańców Ku’Tana na tyle długo by Świątynia Kłamstw mogła zmienić swojego właściciela. Nie doczekanie! Ale wszystko po kolei.

Ch'Lor dosiadł swojego stalowego rumaka i ruszył na czele szalonych motojeźdźców których napoił wywarem z kotła przenosząc ich umysły w stan innej rzeczywistości. Sam raczył się tym napojem ze swego kielicha smakując mocy przekraczającej ludzkie i nieludzkie pojęcie, napełniającą umysły nieodpartą pewnością siebie. Pewnością siebie która czyniła ich umysły tak zabałaganionymi lub tak pustymi że ciężko było z nimi cokolwiek uczynić.

A może to wszystko było zwykłą iluzją? Pijackim widziadłem i rauszem który miał sprawić że kilku zatraceńców postrada swoje życia bez cienia strachu?

Poszczuł więc czarnoksiężnik swoich ochlapusów najpierw na tzeenthian od Sekhtotha. Dwie bandy starły się z bitewnym zgiełku, przy czym ludzie Ch’Lora nie raz wbijając się w samobójczej szarży w pojazdy wroga. Sam Czarnoksiężnik starł się w motocyklowym pojedynku z czarnoksiężnikiem dowodzącym tym podjazdem. Wraził mu przeto jedną ze swoich kopii, by przy nawrocie smagnąć go czarnoksięskimi pociskami. Tamtej jednak pomimo ciężkiej rany odparł psioniczny atak i sam przeprowadził podobny, który Ch’Lora zrzucił z motocykla. Zuchwały Arkemik nie przetoczył się po piachach Khymeris i dobył swojego zaklętego ostrza przywołując w lewą dłoń kielich. Dowódca sekhtothian natarł na niego lecz wtedy chytrze Ch’Lor chlusnął w jego twarz płynem z kielicha, zrobił przebiegły unik i ciął motocykl. Do demonicznych uszu Pana Zmian doszedł dźwięk straszliwego i karkołomnego przewrotu przez twarz w wykonaniu jego oddanego sługi. Ch’Lor nie zaszczycił go ciosem łaski przy użyciu miecza. Gdy ledwie żyw podniósł się, Arkemik doskoczył do niego i waląc go bezlitośnie kielichem po gębie wybił z niej wszystkie zęby, oczy oraz życie, a na koniec duszę, której smaku zakosztował zaraz potem z przeklętego naczynia.
Nie bez zdziwienia stwierdził Ch’Lor że ten bukiet smakowy mu w ogóle nie podchodzi więc splunął duszą w piachy Khymeris my sobie tam zgniła a potem odeszła do Osnowy. W koło dalej gorzała walka więc dołączył do boju. Choć siły śmiertelnych którzy mu podlegali topniały w zastraszającym tempie, ginęli bez strachu kupując reszcie ordy Khana czas na zebranie się.


W tymczasie natomiast od innej strony zaatakowali nurglici spod sztandaru Vorxeca Calvariusa. A wśród jego poruczników był dawny kapłan ministorum, który teraz własną parafię u tegoż czempiona założył i wiarę w Pana Much szerzył. Zgłosił się na straczeńczą misję by powieść swoich parafian ku kosmoportowi i dary Papy Nurgla rozsiać szeroko. Ruszyły więc wielkie wypakowane pobrzegi ciężarówki wojakami którym bliżej do trupów gnijących było niż do żywych ludzi. A gdy zbliżyli się do kosmoportu wyładowali się z owych ciężarówek i ruszyli zwartą masą. A proboszcz ich na jednej z ciężarówek za pulpitem siedział, nad kotłem wielkim w którym mieszał kazania głośne sprawując. Z kotła tegoż niezdrowy opar się rozsiewał nieświętego wigoru dodając na wpół zgniłej hordzie, a który padł w pobliżu Proboszcza ten cholę tegoż wywaru dostawał i jako żywy trup do boju dalszego ruszał.
I ni dało się kapłana tego ustrzelić ni w chwalebnej walce wręcz związać, bo kto ku niemu zmiwerzał to w hordzie nurglistów grzązł. Broń zaś dalekosiężna zbyt słaba była by go mocniej poranić, a co z większą siłą weń trafić mogło - na ministrantów, kościelnych i kleryków trafiało którzy życie gotowi swe byli dla pasterza swego poświęcić.

I taka oto horda ciągnęła na kosmoport scierając się już z przednimi posterunkami, a i zagrażając planowi uderzenia sił Ku’Tan Chana na Świątynię Kłamstw.

Lecz oto samotny jeździec na stalowym rumaku nadjechał na tyły hordy. To Ch’Lor na swoim motocyklu - jedyny ocalały z jatki między jego oszalałymi jeźdźcami, a siłami od Sekhtotha. Dwie sakwy na bagażniku wyładowane miał granatami swoimi i zgarniętymi z trupów wojaków. Wśród nie upchane mydła i butelki środków czystości, którymi obrazić chciał Calvariusa w twarz mu je rozlewając. Popędził prosto na ciężarówkę Proboszcza, a gdy zbliżył się dostatecznie zeskoczył puszczając pojazd prosto w hordę nurglistów.

Chwilę potem eksplozja rozdarła całą grupę, a krew, ropa i kawałki mydła obryzgały kapłana. Odbierając to jako wielką potwarz zszedł zza pulpitu sięgając po nieświęty pastorał i ziejącą smrodem kadzielnicę ruszając na Ch’Lora by ubić śmiałego rycerza.
Wieloma darami Papa Nurgle obdarzył Proboszcza, lecz nie zmysłem zaglądania w Osnowę, nie wiedział więc że do czynienia ma z jednym z Astartes Chaosu. Błąd swój zrozumiał dopiero gdy parując kosturem ostrze poczuł siłę z jaką Ch’Lor uderzył - nieludzką i straszliwą, a ostrze prawdziwym niepłomieniem się rozjarzyło. Kapłan widząc że wpadł się w ciężkie starcie zawezwał swych wiernych i zamachnął się kadzielnicą, lecz bezczelnie chlusnął mu po oczach czarownik ostrym związkiem zasadowym do ustępów szorowania przeznaczonym. Korzystając z momentu nieuwagi Ch’Lor mieczem ciął na odlew, a gdy ostrze w ciało się zagłębiło moce tajemne przywołał samą duszę i umysł nurglisty porażając do żywego.
Wierni zawyli nieszczęśni widząc śmierć swego pasterza.
Czarownik prędko wskoczył na ciężarówkę i naprężając mięśnie przewrócił kocioł z którego wylała się nieczysta maź. Wściekli wierni rzucili się ku Ch’Lorowi który wspiąwszy się na szoferkę opędzał się od nurglistów. Wojownicy Chanatu korzystając z tego natarli na nich i wyrżnęli w pień, dopóki nie dotarli do ociekającego posoką i nieczystościami Arkemika. Ten choć poraniony i ledwo żyw wzniósł kielich i miecz nad głowę w geście zwycięstwa, swą bitnością i przebiegłością przerywając dywersyjne natarcia wrogów Ku’Tana pozwalając pozostałym Wybrańcom powieść jego hordę na Świątynię Kłamstw.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 11-04-2021 o 19:50.
Stalowy jest offline