Miała talent do dwóch rzeczy i podążyła za tym, który dawał jej najmniejsze szanse na śmierć w walce. Bo już wymigać się od wojska nie miała jak. Po cichu sobie marzyła, że to kiedyś pomoże jej wkręcić się w jakąś wygodniejszą posadę niż przydziały do oddziałów na zapomnianych planetach, gdzie piło się wodę z kałuży i miało zatrucie pokarmowa albo pasożyty.
Za to zupełnie jawnie i chętnie opowiadała o tym jak dobra jest w tym co robi. Od lądowania na planecie jej oddział nie poniósł strat i sobie przypisywała duży udział w tym dokonaniu. W końcu całymi dniami przesiadywała w sporym namiocie szumnie nazywanym lazaretem i zajmowała się "pacjentami". Złamania, stłuczenia, zatrucia pokarmowe, wysypki, oparzenia, zadrapania, ukąszenia, użądlenia... Dżungla zapewniała pełne spektrum rozrywki dla kogoś kto się musiał tym zająć.
Sanitariuszka w głowie prowadziła ranking najgłupszych - jej zdaniem - sposobów w jaki członkowie oddziału robili sobie krzywdę. Niektórym można było tłumaczyć milion razy, że nie żre się jagód znalezionych w lesie, bo później rzyga się przez nie krwią, ale później znów przychodzili z tym samym.
Wszechobecna duchota przestała Elli przeszkadzać jakiś tydzień temu. Pogodziła się wtedy, że człowiek poci się tu od samego oddychania i należy do mniejszości, która dbała jeszcze o własną higienę.
- I wiesz, on się zaczął dławić, zrobił cały siny - była w połowie opowiadania historii jak uratowała życie dowódcy, pod którym wcześniej służyła. Razem ze swoim pomocnikiem byli już pod koniec wachty w lazarecie i zupełnie po kryjomu, na zapleczu, popijali z kubków rozcieńczony spirytus używany do dezynfekcji.
- Co zrobiłaś? Zdusiłaś go? - szeregowy Dorian Janeway, młodszy od niej chłopak, który chyba chciał zejść z pierwszej linii walki, dlatego starał się jak mógł, być przydatnym sanitariuszce słuchał jej z nieudawanym przejęciem. Albo był tak dobrym kłamcą.
- Nie! - żywo gestykulowała mówiąc o tym. - Wzięłam nóż, który miał przy pasie i jednym sprawnym wbiłam mu go w szyję! Zrobiłam nacięcie do tchawicy i znów mógł oddychać!
- Nie bałaś się, że się na ciebie rzucą? Uznają za zamachowca? - cicho zapytał chłopak.
- Ratując życie nie myśli się o takich pierdołach! - stwierdziła dumnie. - Później sama go szyłam, jak mu wyciągnęliśmy chrząstkę z gardła.