Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2021, 12:33   #228
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Bertrand nie odpowiedział. Starając się utrzymać hardy wyraz twarzy, w milczeniu zabrał wizytówkę ze stołu.
- Prędzej czy później dorwę chuja. Dla ciebie lepiej, żebyś dał mi powód do wykluczenia cię z odpowiedzialności za współudział w porwaniach. A znajomości mam wystarczające, żeby posłać cię bez wyroku sądowego, za sam mój kaprys, na pierwszy rządek w kopalni kolonii karnej. To że jesteś Freelancerem tylko mi to ułatwia - wycedziła patrząc na niego z góry. - Zrozumiałeś?
Mężczyzna po raz kolejny nie odpowiedział. Widać było, że zacisnął szczęki. Patrzył z uwagą w oczy inspektor. Corday widziała w jego spojrzeniu obawę. Miała jednak wrażenie, że to nie jej się boi. Raczej konsekwencji tego co właśnie na nim wymusiła.
- Możemy się zbierać - powiedziała blondynka do przełożonego. Nie miała już nic więcej do dodania.
Sinclair podniósł się z loży i ruszył w kierunku wyjścia. Robił to na tyle wolno, aby umożliwić Corday, zrównanie się z nim.
- Za bardzo zagadujesz coś co można załatwić o wiele prościej - skomentował jej przesłuchanie. - Ja bym mu jednak na twoim miejscu znowu przywalił - uzupełnił kilka sekund później.
Corday uśmiechnęła się lekko.
- Możemy się jeszcze wrócić - zaproponowała.
- Nieeee. Myślę, że osiągnęłaś swój cel - zaprzeczył. - Tylko jak to chcesz teraz wykorzystać?
Z odpowiedzią Corday poczekała aż wyjdą z klubu.
- Rozproszenie uwagi - wyjaśniła kiedy zatrzymali się przed samochodem Komendanta. - Niech Yamada skupi się na tym, że uwzięła się na niego zwykła policja, niech przyjdzie do mnie, to może nie będzie się spodziewał jak go dojadą z innej strony.
- Mam złe przeczucia.- Komendant, opierając się plecami o samochód, rzucił w kierunku budynku. - Yamada to parszywiec, a Bertrand właśnie miał zrobione pranie mózgu.

Corday stojąca naprzeciw niego, spojrzała przez ramię w tym samym kierunku co i on.
- Teraz możemy tylko liczyć, że Specjalni nie pokpią tematu, bo dla nas to jest zdecydowanie za ciężki temat - skrzywiła się, kalkulując jak niskie są jej szanse powodzenia w starciu z Heretykiem. - Bo na pewno nie można tego odpuścić. Od roku chuje załatwiają mu panienki i gdyby nie sprawa Fox to nikt by się o tym nie dowiedział.
- Chuj. Teraz już tylko chuj - poprawił Sinclair i zapalił papierosa. - Tyle, że dalej nie wiemy co się z nimi stało.
- Akurat tu wierzę Wolfowi, że nie wiedział co z nimi robił Yamada. Ja stawiam, że raczej wszystkie są martwe... Jeśli jest Heretykiem to lepiej dla nich, żeby były martwe - powiedziała ponurym tonem, ale odnosząc się do tego, że skośnooki jest wyznawcą mrocznej harmonii, miała w głosie pewność.
- Zbieram się - nagle zakomunikował komendant i wsiadł do swojego samochodu. - Nie zamarudźcie tutaj zbyt długo - rzucił jeszcze przez opuszczoną szybę zaraz po odpaleniu silnika.
- Jakąś godzinkę tu posterczymy. Bertrand wyglądał jakby na coś czekał - wyjaśniła i odsunęła się od auta, które zaraz potem odjechało.

Corday powiodła spojrzeniem za samochodem i kiedy zniknęło jej z oczu ruszyła do swojego. Tam czekał na nią Cooper, który pewnie by się oparł o jej wóz gdyby nie obawa, że podrapie jej lakier. Gdy wsiedli do środka Inspektor wyjaśniła podwładnemu jakie mają plany. I czekali.

***

Nie minęło pół godziny gdy pod klub zajechał samochód, z którego wysiadł Yamada. Zerkanie Bertranda na zegarek mogło być związane z jego planowaną wizytą.
Corday wyciągnęła telefon i wysłała krótką wiadomość do Sinclaira.
Cytat:
Napisał do Szefu
Przyjechał Yamada
Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Cytat:
Napisał od Szefu
Nie rób nic głupiego
Przemknęło jej przez myśl pytanie co Sinclair kwalifikował jako głupią rzecz.

- Albo albo oni przewidywalni albo kurewsko bezczelni - zezłościła się Irya i odłożyła telefon. Mieli dość dobry widok na wejście do klubu i nie musieli się obawiać, że Yamada rozpozna auto, które dodatkowo swoim ciemnym kolorem nie rzucało się w oczy aż tak bardzo. - Zastrzelę chuja jeśli tylko wyjdzie stamtąd z jakąś dziewczyną - mówiąc to sięgnęła do kabury pod bluzką i zwolniła zatrzask trzymający broń by w razie czego mieć szybszy dostęp.

Azjata zniknął we wnętrzu budynku na kilkadziesiąt minut.
Corday oparła głowę na kierownicy i nie spuszczała wzroku z wejścia do klubu. Czekali z Cooperem w milczeniu na rozwój wydarzeń. Gdy Yamada pojawił się ponownie w ich polu widzenia, poprawił marynarkę, rozglądnął się na boki i skierował do swojego samochodu. Przez szybę widać było jak przyłożył do ucha przedmiot kształtem i wielkością przypominający telefon. Po kilkunastu sekundach go odłożył, zapalił silnik i ruszył z miejsca.
Widząc go samego, Irya przestała być spięta, teraz dopiero poczuła że z tego zdenerwowania napięła mięśnie karku tak, że aż ją zaczęło boleć. Opadła plecami na oparcie fotela.
- Idziemy sprawdzić czy Bertrand jeszcze oddycha? - zapytała podwładnego o zdanie i zastukała palcami o kierownicę, zastanawiając się co zrobić. Spojrzała na telefon.
- Jasne - pokiwał głową.
Irya już miała sięgnąć do klamki ale się zatrzymała. Powietrze jakby z niej uszło i straciła zapał. Rozsądek wyszedł na wierzch.
- W sumie to jeśli zatłukł Bertranda… To nic nam to nie da jak się już teraz o tym dowiemy... - straciła zapał. - A jeśli nie zabił… To jak go teraz najdziemy to jeszcze z okna wyskoczy od nadmiaru uprzejmości naszej i Yamady - gdy to powiedziała sięgnęła po pas bezpieczeństwa i go zapięła. Włączyła silnik i ruszyła z miejsca.
Cooper, delikatnie rzecz ujmując, wyglądał na skonsternowanego nagłą zmianą planów i nawet jeśli miał na ten temat swoją opinię to nie uznał za słuszne się nią dzielić.

***
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline