Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2021, 13:46   #230
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=pWv8td1i8R4[/media]

Leżeli na kanapie w salonie, przykryci jedynie kocem, przytuleni do siebie. Intensywny seks na powitanie rozleniwił ich na tyle, że nie chciało się żadnemu fatygować do kuchni, gdzie czekało na nich jedzenie. Bo przecież tyle zachodu było, żeby je podgrzać.
Charles włączył tylko telewizor, gdzie na capitolskim kanale informacyjnym leciała jakaś debata.
- Moi rodzice myśleli, że wpadliśmy - odezwała się nagle rozbawiona Irya, wspominając swoje spotkanie z matką.
- Z jakiego innego powodu córka przedstawia rodzicom swojego, dopiero co poznanego, faceta, a nie robiła tego w przypadku poprzednich? - rzucił retoryczną hipotezę.
- To fakt - pokiwała głową. - Ale motyw finansowy też został sprawdzony. I teraz wiem, że nie masz długów - roześmiała się.
- Długów nie, ale zobowiązania tak - poprawił odnosząc się do swoich relacji z Pandoriną.
- I się cieszymy, że nawet do głowy nie przychodzi im sprawdzanie takich zobowiązań - odparła ze stoickim spokojem. - A tak ogólnie to cię polubili.

- Nie wiem czy się z tego cieszyć czy nie. Generalnie unikam zainteresowania moją osobą na stopie prywatnej.
- Ty to nie potrafisz przyjąć komplementu, co? - mruknęła rozbawiona. - Teraz się cieszymy - powiedziała tonem jakby wyjaśniała mu coś oczywistego. - Bo mamy z ich strony spokój i nikt nie pośle za tobą tajniaków.
- Zgadzam się odnośnie braku zagrożenia, ale obawiam się, że nie będę miał spokoju z ich strony - jęknął w przerysowany sposób.
- Haha! Sam się wkopałeś propozycją comiesięcznych obiadków u teściów - bezlitośnie podchwyciła temat.
- Jak to wkopałem?! - uniósł się na łokciu i popatrzył Iryi prosto w oczy. Na jego twarzy malowała się pretensja zmieszana z sarkazmem.
- No jak wracaliśmy to przecież powiedziałeś, że możesz się z nimi spotykać co miesiąc - specjalnie przeinaczyła jego słowa, żeby się z nim podroczyć.
- Nie mów, że im to przekazałaś?! - przewrócił oczami. - Donosicielstwo chyba ci się spodobało. Muszę przywrócić cię do porządku.
- Pozwij mnie - ubawiona rzuciła w odpowiedzi, nie mówiąc w prost, że dokładnie to zrobiła.
- Zrobię coś gorszego - zagroził przewracając się na nią i układając między jej udami. Złapał ręce Iryi za nadgarstki i unieruchomił po obu stronach jej głowy. - I co teraz zrobisz?
- Czy za stawianie oporu mogę liczyć na zwiększenie kary? - zapytała, uśmiechając się lubieżnie.
- Zdecydowanie - potwierdził. Mężczyzna opierając się na kolanach użył swoich ud aby rozchylić bardziej jej nogi. Po chwili wszedł w nią mimo jej prób udawanego, nieudolnego oporu. Charles się nie poruszał, trzymał swojego członka głęboko w niej, a ona swoimi ruchami sprawiała sobie przyjemność.
Chwilę tak trwali, aż Irya znieruchomiała.
- Och, więc zamierzasz mnie ukarać będąc biernym? - zapytała.
- Przeszło mi to przez myśl - zachichotał, po czym powoli wysunął się z niej i ponownie wbił się w nią. Te ruchy zaczął powtarzać w tym czasie obserwując jej reakcje.

Bardzo Iryi podobał się ten związek. Niecałe dwa kwadranse temu skończyli się kochać, a jej partner znów wykazywał pełną gotowość.
Uwielbiała gdy był tak gwałtowny w ruchach jak teraz, choć równie łatwo osiągała szczyt gdy był czuły i delikatny. Miała się z nim bardzo dobrze.
Uniosła biodra, by odczuwać jeszcze mocniej każdy jego ruch i przestała się wzbraniać jak jeszcze przed chwilą udawała, że nie będzie współpracować. Przymknęła oczy, a na jej twarzy pojawił się pełen rozkoszy grymas. Jęczała przy tym, nie przejmując się jak głośno to robiła.
Charles jakby właśnie na to czekał. Dostosowywał swoje ruchy do reakcji Iryi. Kochał się z nią tak jak reagowała najintensywniej. Zmieniał jednak tempo by uniknąć monotonii. Musiał uwielbiać gdy dostawała wielokrotne orgazmy gdyż zawsze do nich dążył.
Pochłonięci w pełni sobą nawzajem zupełnie nie rejestrowali upływu czasu. Dopiero gdy nawet Irya zaczynała łapać zadyszkę od ich wspólnych igraszek, zdali sobie sprawę, że minęła północ.

12 dzień piątego miesiąca

Leżąc na dywanie, oparci plecami o bok kanapy przypomnieli sobie o jedzeniu, gdy Charlesowi głośno zaburczało w brzuchu. Żadne nie kwapiło wstawać i iść do kuchni więc zagrali w klasyczne papier-kamień-nożyce. Irya przegrała.
- Oszukiwałeś - podsumowała go gdy podniosła się.
- Przepraszam - powiedział bez cienia żalu w głosie. - To kwestia reakcji. Jesteś niezła, ale nie tak dobra jak ja - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Naga przespacerowała się do kuchni. Wróciła z talerzami odgrzanej potrawki. Dołączyła do niego na podłodze i podała mu naczynie ze sztućcami, owijając się kawałkiem koca, którym Charles z jednej strony rozkrył się, by zrobić dla niej miejsce.
- Odpowiadasz mi jako kucharka - wycelował w nią widelcem.
- Sekretem mojego doskonałego kunsztu kulinarnego jest to, że znam świetne restauracje, które wydają jedzenie na wynos - odparła na to tonem znawcy i zaraz roześmiała się. Zabrała się za jedzenie, bo kiedy tylko poczuła aromat potrawy to przypomniała sobie, że jest bardzo głodna. Charles poszedł w jej ślady i nie widać było po nim, żeby miał jakieś powody do narzekania.
Po skończonym jedzeniu jedyne co im pozostało to udać się do sypialni. Zasnęli od razu jak tylko ułożyli się na łóżku.

***

Sinclair na widok Corday, która przybyła do biura odrobinę spóźniona, sam pofatygował się do niej wychodząc ze swojego biura. Albo nie mógł się doczekać aby o czymś ją poinformować albo wolał to zrobić przy świadkach.
- Bertrand. Zgadnij - rzucił w formie wyzwania.
- Jest trupem? - skrzywiła się Corday.
- Bingo! Czystym zbiegiem okoliczności jego klub odwiedziła mała uzbrojona grupka należąca do nieznanego gangu. Świadkowie twierdzą, że to mogła być triada. Zginął Bertrand i każdy kto próbował stawiać opór.
- Niewiarygodne - sarknęła Inspektor.
- Jeszcze tylko jakiś wypadek zdarzy się Yamadzie i sprawa umorzy się sama.
- Akurat Yamady nic nie ruszy bo jest pomysłodawcą tych wypadków - mruknęła z niezadowoleniem Irya. Jeszcze nadzieją była w Bractwie, że coś z nim zrobią, ale zaczynała się obawiać, że tylko straciła z tym czas.
Sinclair najwyraźniej uznał, że rozmowa dobiegła końca gdyż odwrócił się na pięcie i po drodze do swojego biur zatrzymał się przy biurku Ramseya. Inspektor po upiciu łyka kawy, bez zaangażowania, wróciła do swojej sterty papierów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline