- Wybacz, błędnie założyłam, że sobie poradzisz sam - wytłumaczyła się ze swojego zachowania młoda slasherka. Skrzywiła się, po raz kolejny w niedługim przecież czasie, widząc co się dzieje z jej bronią.
- Magia musi tu wariować skoro takie rzeczy się dzieją - skomentowała bezradnie. Tym razem już nie obawiała się zniszczenia orężu.
Po znalezieniu się przed wrotami do budynku postawionemu ku czci komuś tam, bo rozglądając się nie zapamiętała tego co powiedział kransolud, postanowiła nie być bierna. Schowała miecze i stanęła u boku Hargara, by pomóc mu pchać drzwi.
- Ale jesteś pewien, że te wrota nie otwierają się do zewnątrz? - zapytała go.