Może oswoiła się z obecnością odmieńców, a może nawet przestała mieć co do nich uprzedzenia. Wciąż zachowywała zdroworozsądkową dawkę czujności, którą zawsze trzeba mieć, gdy znajdowało się w obcym terenie.
Ostrożnie zebrała znalezione fanty, czyli 65 sztuk złota i miksturę leczenia lekkich ran. Już miała odejść, ale po szybkim przemyśleniu zabrała również mistrzowską koszulkę kolczą, która wydawała się nie krępować za bardzo ruchu, co dla slasherki było kluczowe.
***
Riva była zaskoczona wyglądem miasta kundli. Owszem wyglądało jak sklecone z tego co znaleziono w rynsztoku, ale ten półmrok rozświetlany przez iliminescyjne grzyby, nadawały temu miejscu specyficzny urok. Dlatego w czasie gdy Lann prowadził ich do tutejszego włodarza, Roshen rozglądała się w koło, nie tylko by zapamiętać układ uliczek, ale też by z czystej ciekawości przyjrzeć się jak istoty tu mieszkające wiodą swoje żywota.
Dotarli na miejsce i zaczęła się gadanina, jedni dziękują drugim i na odwrót. Riva musiała się powstrzymywać, żeby nie przewrócić oczami. Oczywiście wiedziała, że to konieczne, ale jakże nudne i bez tego można by przejść szybciej do konkretów... Dziewczę było w gorącej wodzie kąpane i jeśli ją coś nie ciekawiło to trudno jej było się na tym skupić.
Ale jakież było jej zaskoczenie, gdy u Sulla pojawiło się dwoje powierzchniowców. Widać nie tylko ich grupie udało się przetrwać na tyle długo by jeszcze szukać drogi powrotnej. Riva z zaciekawieniem przyglądała się Archibaldowi. Słyszała z opowieści jak piękni i charyzmatyczni byli potomkowie niebian, z jednego czy dwóch widziała przelotnie, ale pierwszy raz miała okazję stać koło jednego i to takiego, który odzywał się do jej grupy. Miało się wrażenie jakby od niego biła poświata ciepła i blasku.
- Oh, cześć... Jestem Riva... - odezwała się Roshen do aasimara. Zwykle wygadana dziewczyna teraz poczuła się w jego obecności stremowana.