Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2021, 11:42   #248
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Tak tak, to bardzo smutne - zaśmiała się Irya. - Ale nadal mnie zbywasz. Powinieneś zgłosić napaść, nie mówię że już teraz, natychmiast, ale jutro chyba już ci przejdzie ta... wzmożona aura chłodu - nie potrafiła inaczej tego ubrać w słowa.
- Ty mi to powiedz. Ja zawsze uznawałem, że jeden dzień wystarczy. Teraz możesz to sprawdzić.
- Jesteś dla mnie jak króliczek doświadczalny - powiedziała do niego tonem jakby był uroczym stworzonkiem i pogłaskała go delikatnie po nieobitym policzku, drocząc się z nim.
- A powiesz mi w końcu na czym polega twój eksperyment? - udał, że chce ugryźć ją w dłoń.
Popatrzyła na niego z powagą.
- Na sprawdzeniu jak długo przeżyję będąc w związku z Heretykiem - roześmiała się. - A teraz w końcu opowiedz mi jak to się stało - palcem pokazała na jego buźkę i ranny bok.
- Zaczynam się zastanawiać czy to tylko troska czy twój fetysz seksualny - parsknął. - W drodze do samochodu zaczepiło mnie trzech obdartusów. Wydaje mi się, że po prostu szukali pretekstu.
- Najpewniej jedno i drugie - odparła po chwili namysłu. - Gdzie to się stało i czy cię okradli? - dodała już z powagą w głosie.
- No wiesz co? Nie dałem się okraść - powiedział urażonym głosem. - A co do miejsca to nie mogę ci powiedzieć. Znając ciebie na pewno nie oprzesz się pokusie, żeby tam węszyć.
- Staram się ustalić czy to przypadkowa napaść na tle rabunkowym czy może zaplanowana próba zabójstwa - zgromiła go spojrzeniem.

- Jaka by nie była, to nie powinnaś się się w to mieszać. Bo albo nie najdziesz śladów, albo wdepniesz w coś spoza swojej ligi. Zostaw to mnie - powiedział z powagą.
- Wiesz, że nie zostawię. Na co dzień zajmuję się takimi rzeczami - nie ustępowała. - I wiesz, że z moją pomocą ogarniesz to szybciej niż zdążą zaplanować kolejny atak - blondynka zdawała się mieć swoją teorię. - Tak czy inaczej jestem zamieszana, bo jeśli ciebie nie będą mogli dopaść to przyjdą po mnie - wyliczyła powody, dla których nie powinien sam się tym zajmować.
- Przecież ich nie znajdziesz. Gdybyś pokazała mi ich twarze to bym ich nie był w stanie rozpoznać. Nawet gdybyś miała nagranie z całego zdarzenia, w co szczerze wątpię, to jak chciałabyś znaleźć ich w ośmiuset milionowym mieście? Nie sądzę, żeby mieli przyjść po ciebie, bo po co? Jeśli to nie była zwykła napaść, to jedyne co mogę zrobić, to uważać na przyszłość.
- Na tym polega moja praca. Mam ci przytoczyć moje rozwiązane sprawy, które były skazane na niepowodzenie? - Odparła na to z rozbawieniem. - Ale dobrze, jutro wrócimy do tematu - tymczasowo mu odpuściła.
- Dobrze - Charles zgodził z wyraźną ulgą. - Ale nie sądzę, żeby jutrzejsza rozmowa wniosła coś nowego.

- Musisz przede wszystkim wypocząć - stwierdziła z troską. Sięgnęła po szklankę z wodą i tabletki, które podała mu. - Weź, nie ma sensu zgrywać twardziela.
- Jak zgrywać? Przecież nim jestem! - powiedział urażonym tonem próbując zachować poważny wyraz twarzy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Uwielbiam cię - pocałowała go lekko w skroń. - Trzeba się tobą teraz dobrze zaopiekować, więc zostanę póki nie wydobrzejesz.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Dwa, trzy dni oszczędzania się i będę jak nowonarodzony. Nie będziesz przecież siedzieć tu ze mną przez cały czas - popatrzył na nią jakby chciał wyczytać jakiegoś rodzaju obsesję z jej twarzy.
Roześmiała się.
- Spokojnie, nie mam zamiaru zagłaskać na śmierć - stwierdziła rozbawiona, gdy udało jej się opanować śmiech. - Nie wezmę wolnego w pracy, tylko będę wpadać po robocie na noc.
- Już się bałem, że chcesz być szaloną sanitariuszką. W tym stanie nie byłbym w stanie się w to bawić - humor go nie opuszczał.
- Zanotuję sobie tą twoją fantazję i wykorzystam później. Masz to jak w banku - śmiała się dalej. - A teraz bądź grzecznym pacjentem - podsunęła mu pod usta dłoń w której trzymała tabletki.
- Przeciwbólowe? Nie chcę - pokręcił głową. - Tak będę bardziej uważał na szwy.
- Spokojnie mieszankę gwałtu Yamady zostawiłam w laboratorium, a to aż tak mocne nie jest, nadal będziesz czuł, że cię ciągną, ale przynajmniej przepisz noc bez jęczenia - wyjaśniła mu. - A teraz otwórz buzię.
- Nie - zaprzeczył stanowczo, ale po chwili zreflektował się i westchnął. - Nie stosuję takich rzeczy jeśli nie ma takiej konieczności. Nic co przytępia umysł, a w obecnej sytuacji wpływa na sen.

Zabrała rękę.
- Ok... - nie nalegała dalej, rozumiejąc teraz, dlaczego tak bardzo się wzbrania. - To może szklaneczka whisky i spać?
- Kusisz, ale też nie. Zupa, woda i koc. Mam wszystko czego mi trzeba.
- To ja lepiej też nie będę pić. Na wypadek, gdyby jednak trzeba było cię wieźć do kliniki - westchnęła decydując się na to poświęcenie. - To chociaż daj się namówić, żeby pójść spać do łóżka.
- Raczej jakby ktoś chciał dokończyć to co się nie powiodło - stwierdził przyznając, że jednak gdzieś w tyle głowy kołatała mu myśl, że napaść mogła nie być przypadkowa.
- Możemy pojechać do mnie - zaproponowała. Kamienica Cybertroniku była świetnie chroniona i ktokolwiek by chciał zabić Charlesa, pewnie omijał by to miejsce z daleka.
- Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale nie chciałbym żeby ktoś mi tutaj myszkował pod moją nieobecność. No i weźmy też pod uwagę ryzyko tego jak prowadzisz - strzelił złośliwy uśmiech.
- A masz siłę zająć się tym kto przyjdzie tu myszkować? - uniosła brew, puszczając w niepamięć jego komentarz co do jej umiejętności prowadzenia auta.
- Mam, ale skończę w stanie gorszym niż teraz. Ale i tak będzie to miało mniejsze konsekwencje niż pozwolenie komuś na swobodny dostęp tutaj.
- Uuuu przyznajesz mi się do tego, że masz trupy pochowane po szafach - uśmiechnęła się szeroko.
- To jeszcze ich nie znalazłaś? - udał zaskoczenie.
- Niewiarygodne, ale prawdziwe - mrugnęła do niego. - Ani ci nie przeczesałam domu, ani nie dorobiłam kluczy, więc jakbyś tu stracił przytomność i się wykrwawiał to musiałabym przez okno wchodzić.
- Ah. Czyli radzisz sobie i w tym temacie nie musimy nic robić - zerknął na Iryę ciekaw jej reakcji.
- Na pewno nie ja będę płacić za wstawianie nowej szyby - odparła z rozbawieniem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline