Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2022, 17:04   #147
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przejęte informacje pozwoliły im odkryć część prawdy. Na Columbusie i ten szybki rajd po nim pozwoliły znaleźć im coś co potwierdziło początkowe przypuszczenia. Były na ich terenie frakcje, działające zakulisowo, konkurujące ze sobą. Trevor nie chciała się zgodzić z twierdzeniem, że ich atak na księżyc był ciosem w niejako ich sojusznika. Sojusznikiem by byli, gdyby po ich wezwaniu do kapitulacji zrobili to, a nie ruszyli na nich z maszynami które miały zabić Minutemenów, a nie ich przywitać. To co Ursulę najbardziej niepokoiło w tym wszystkim to fanatyzm tych ludzi, gotowych do oddania swoich żyć w imię... Czego? W jej odczuci była to bezsensowna śmierć. Z fanatykami było najgorzej, bo nie można było liczyć na pokojowe negocjacje.

Po zinfiltrowaniu przez Minutemen bazy na Columbus, Ursula nie czuła się ani źle ani dobrze. Owszem daleko było jej od żołnierza, ale jej pragmatyzm pozwalał jej nie miecz wyrzutów sumienia. Albo oni albo my, niczym stadne drapieżniki walczące o swoje terytorium.

To że gen. Jackson (nie mylić z Manulem) wiedział co wydarzyło się na księżycu, kazało założyć im dwie rzeczy: że miał genialny wywiad lub był pośród ludzi jednej z tajnych frakcji. Trzeba było teraz kontakty z nim traktować ostrożnie i dobrze dobierać słowa w jego otoczeniu. Trevor korciło, żeby przy następnej okazji uczestniczyć w spotkaniu z nim, by wybadać go jako osobę, którą był. Stawiał też im, jako Minutemenom, wiele warunków potencjalnej współpracy. Oczywiście było to zrozumiałe, na jego miejscu Ursula, jako wojskowy, też wolałaby mieć Minutemenów jako podległych, na zasadzie relacji przełożony-podwładny, a nie kooperacji i współpracy jak równy z równym.

Były to jednak mało istotne myśli, gdzieś na samym końcu kolejki priorytetowej, gdy Trevor całą sobą skupiona była na przygotowaniach do audytu. Czuła się osobiście odpowiedzialna za powodzenie i nie jedną noc zarwała z tego powodu. Już nawet jej mąż nie robił jej za to wyrzutów, bo sam zarobiony po łokcie był w próbach deszyfrowania zdobytego kodu.
I wtedy przyszedł ten dzień. Audytorzy zawitali u progu ich bazy i zaczęło się przedstawienie, w którym każdy chciał udowodnić, że wie lepiej. Tyle dobrego, że Minutemen mieli faktyczną wiedzę, a audytorzy jedynie mglistą teorię.
Wyszło wszystko wyśmienicie. Wszystkie wabiki jakie zastawiła na nich Ursula w biurokracyjnym bełkocie zadziałały. Zostawione drobne niedociągnięcia skupiały na sobie zainteresowanie idealnie odwracając uwagę od tego przez co trzeba było się prześlizgnąć, przedstawiając te drugie w barwach nieistotnych.
Noc po odebraniu raportu z audytu, spała po raz pierwszy od początku wojny tak dobrze. Po oficjalnym ogłoszeniu wyniku audytu, Trevor zainicjowała zorganizowanie przyjęcia dla wszystkich w bazie, by podnieść na duchu ich wewnętrzne morale.

Wielkim zaskoczeniem był dla Trevor powrót McKinleya i Kane. Ale nie chodziło o to że ich oskarżono, bo było ewidentną zemstą za to, że nie udało się uwalić Minutemen jako całości, więc dźgali tam gdzie tylko mogli, na oślep i z całej siły. Ale chodziło o to jak oni odebrali to. Może Ursula miała zaburzone postrzeganie tego, bo do tej pory to Beton była uważana przez ogół za czarną owcę i ją to nie obchodziło, dalej robiła swoje. Chyba Trevor zakładała, że wszyscy Minutemeni mieli grubą skórę. I w sumie nie zastanawiała się też jak sama by zareagowała na ich miejscu, gdy stracili wszystko co ich wiązało z ziemią Amerigo.

Szczęściem w tym ich morzu problemów było wybudzenie się ze śpiączki Ishidy. Tylko do swojego męża Ursula wspomniała, że zrobił to w bardzo wygodnym momencie, gdy już przeszli młyn audytu i mieli względny spokój. Choć tak po prawdzie Rooikat zaczynała myśleć, że jego nieobecność była mimo wszystko bardziej na plus, dając jej samej pełnię swobody organizacyjnej. Nie mniej jego powrót był zawsze wyczekiwany, głównie z tego względu, że tylko on miał wiedzę o tym jak organizowani byli Minutemeni. No i działał zupełnie jakby cały ten czas spędzony w śpiączce poświęcił na tworzeniu nowych strategii działania.
Gorzej, że podczas jednego ze spotkań z nim pojawiła się sugestia by lance nie stały w bezczynności tylko ruszyły do działań darkops, rozwijając to co robiła Beton. Trevor przeszedł wtedy zimny dreszcz. Nie uważała by ktokolwiek z obecnych lanc był zdolny do tego. To raz. Dwa, że po tym jak udało im się z audytem, robienie zamieszania udając kogokolwiek by robić zamieszanie, mogło się łatwo zemścić gdyby ktoś poniósł śmierć bez możliwości zabrania ciała lub trafiłby do niewoli. A takie zdemaskowanie byłoby nie tylko klęską dla nich, ale zniszczeniem całego kultu bohaterstwa Minutemen. Bo przecież nie jeden dzieciak na Amerigo miał plakat z mitycznymi wręcz bohaterami Minutemenami w swoim pokoju. Nawet jej brat taki miał. Zniszczenie tego symbolu Nowego Vermontu byłoby niczym nóź w plecy dla patriotyzmu jego obywateli. Szybko, więc udało się ten temat przełożyć w zasugerowanie Ishidzie znalezienia personelu dla stworzenia nieoficjalnej lancy, którą dowodziłaby Beton, która przecież cały czas miała nieoficjalne wsparcie Minutemen. A musieli to być ludzie gotowi na poświęcenie, lojalni i żywiący osobistą urazę do najeźdźców.

Oznaczało to, że oficjalne Lance Alfa i Bravo czekały na wojnę. Było to ciężkie, bo z każdym dniem przeciwnik rósł w siłę, czuło się to w kościach i każdy logicznie myślący człowiek wolał zapobiegać niż leczyć. Niestety opinia publiczna to był twór bezdennie głupi i póki nie stanie się wojna, to każde działanie zbrojne Minutemen mogło być użyte przeciw nim, niczym to co zrobiono Auberowi i Walkirii. Musieli siedzieć na dupie, bo jak pokazała to dotychczasowa walka, ich koniec byłby ostatnim gwoździem do trumny Nowego Vermontu.

Wraz z nadejściem nowego roku, Ursula z mężem i córką wybrała się spędzić ten czas z rodziną. Dołączył też do niej Clarke, bo podobnie jak ona pochodził z Burlington i miał tam najbliższych. Była to też okazja dla Trevor by spotkać się ze swoim bratem Danielem i dowiedzieć się jak wyglądają kulisy sceny politycznej. Rodzeństwo od zawsze miało do siebie pełne zaufanie i mogli rozmawiać otwarcie. Bo by wygrać wojnę to musieli zwyciężyć na wielu płaszczyznach, na polu walki i w salonach.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline