Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2022, 12:23   #171
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie podobało jej się pojawienie wojska pod ich górą. Przez cały okres audytu dążyła do tego by zachowano niejawność ich miejscówki, ale powrót Ishidy prawie że zza grobu wywołał takie zamieszanie organizacyjne (wszyscy chyba uznali że skoro jest i wrócił do kierowania działaniami to już nie ma się co mu wtrącać). Ale Ursula zaczynała mieć myśli, że jego skrytość i brak dzielenia się planami oraz kontaktami zaczyna działać jej na nerwy. No i mimowolnie łączyła pojawienie się wojsk z jego pomysłami. Chociaż z drugiej strony byłby komfort tego, że ktoś inny decyduje i zarazem odpowiada jak się coś spierdzieli. Oczywiście nie mieliby takiej autonomii, ale czy to było akurat dobre?

Tak, Ursula była zmęczona i sfrustrowana tą wojną. Tym bardziej jej to zaczęło doskwierać po odkryciu Nowej Rodezji. Ta wyprawa była dla niej namiastka dawnego stylu życia, o którym starała się zapomnieć po przystąpieniu do Minutemen, biorąc na siebie te wszystkie nowe obowiązki. Teraz więc tęsknota za normalnością i zamartwianie się o przyszłość dzieci, bolały ją na tyle, że ciężko było ją wypierać jak do tej pory.

Oczywiście na zewnątrz pozostawała opanowana i zaangażowana do działania, by dbać o morale.

Natomiast odkrycie Nowej Rodezji, ogólnie rzecz ujmując, Trevor uznawała jako dobrze wykonane zadanie uwzględniając ogólnopolityczne i logistyczne warunki. Nie przejmowała się utyskiwaniem co niektórych jakie to błędy popełniono podczas tego pierwszego spotkania. Zabranie ze sobą rodezyjskiego pilota było gwarantem, że temat nawiązania stosunków dyplomatycznych nie zostanie zbyty. Mieli więc człowieka, obcego, który praktycznie prosił się o wzięcie w niewolę. No i wszyscy dobrze wiedzieli kto pierwszy strzelał. A najważniejsze, że nikt nie odniósł obrażeń i po przesłuchanie mężczyzny przyśpieszyło proces poznawania nowej społeczności. A bez tego nie mieliby szans dowiedzieć się o istnieniu ichniejszych Minutemenów, zwanych w Nowej Rodezji Patriotami.
Teraz Ursula nawet uważała, że prędzej Minutemen dogadają się z Patriotami co do współpracy niż ich rządy między sobą.
Ursula zgłosiła jako zainteresowana do wzięcia udziału, gdy zostanie podjęta decyzja o zwróceniu rodezyjskiego pilota do Salisbury.

Wybuch ostatniej głowicy został skomentowany przez Ursulę, gdy była tylko z mężem, w ironicznym tonie, że już nie muszą jej szukać. Zadziwiającym było do czego człowiek potrafił przywyknąć po czasie. Jednak niekontrolowany ruch na orbicie sprawiał, że Trevor już na forum uznała, że teraz nie ma pewności czy ktoś nie dostarczył na planetę nowego arsenału głowic.

Ale wracając do wydarzeń tuż po powrocie z Nowej Rodezji. Chłopcy z lancy Bravo wykrakali i faktycznie przywitali nowych pilotów. Nie była to niestety pełna nowa lanca, za co trzymali kciuki, a jedynie dwóch operatorów maszyn. To nawet nie uzupełniało ich braków kadrowych. Odejście McKinleya z Kane, śmierć Wallroth Gabor i Heisenberga na dle dołączenia Burke i Akker nadal dawała wartość na sporym minusie.
A te braki kadrowe jeszcze bardziej dla niej urosły po rozmowie z Manulem, która miała miejsce zaraz po imprezie integracyjnej.

Otóż gdy samemu miało się wątpliwości, czuło się w kościach, że szykuje się duży problem to nazywało się to paranoją. Ale gdy te samo w kościach czuł ktoś inny, z kim na co dzień się nie rozmawia to znaczyło, że problem jest realny.
Projekt bazy w pozostałościach maszyny terraformującej był ściśle tajny, prowadzony w kooperacji Ursuli z Jacksonem (nie mylić z generałem). Sprzętowo mieli tam już całkiem ładnie rozbudowane zaplecze. Jednak wyglądało na to, że, wiedzeni rozbudowaną paranoją Manula, muszą skrupulatnie dobrać personel dla tamtego miejsca. Plus był taki, że po audycie Rooikat była na świeżo z "listami płac", rozmowami z personelem - wtedy w celu przygotowania ich do rozmów z audytorami. Przygotowała więc w najbliższych dniach po tej rozmowie propozycję nazwisk osób które mogłyby odpowiadać im do przeprowadzki. Roboczo nazwała ten spis listą premiową, gdyby ta dostała się w niepowołane ręce. Zadbała też, ze względu na specyfikę miejsca, które znała bardzo dobrze, by dobrać do obsady osoby znające się na tym jak przetrwać w dziczy. Tu pomocne miały być jej kontakty z farmerami i osobami, z którymi pracowała podczas wypraw badawczych.

Przyznała przy okazji rację Julianowi, że należy sprawnie i po cichu zrobić relokację bliskich pilotów. Po kolei więc wynajdywali wymówki, przez które znikały osoby: a to wizyta u rodziny, a to wizyta na badaniach lekarskich, wakacje (bo przecież każdemu się należy).

A poza niejawnym obsadzaniem ludzi w nowej bazie, spędzała czas na intensywnych treningach na symulatorze, głównie po to by zgrać się z nowym członkiem Bravo.
Starała się być przyjazna dla Małego, bo wyobrażała sobie, że musi mu być ciężko dograć się z nią, Mandarynem i Pandurem, bo po byli już zgraną paczką, mającą swoje przyzwyczajenia, które dla Brandona były obce. Na pewno cieszyło to, że miał już jakieś przeszkolenie w pilotowaniu, a nie tak jak to było z nią samą na początku, że była totalnie zielona i co więcej niezajarana technologią.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline