Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2022, 23:10   #213
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
21 maja 3000 roku.

Od razu po wylądowaniu Trevor zarządziła zbiórkę przy McKennie. Następnie wraz z Pandurem na pokładzie, udali się na oględziny wraków.

- Wow... Z bliska wydają się... Olbrzymie - komentarz Leona wydał się najlepiej oddawać ogrom ich odkrycia.
- Zdecydowanie. Ciekawe co jest w środku - pokiwała głową Ursula, która była za sterami mecha.

Highlander był olbrzymim klocem. Tak zwykła określać go Ursula od czasu jak musiała się niemało natrudzić, żeby znaleźć transport lotniczy, który byłby w stanie go unieść. Zdecydowanie kobieta wolałaby mieć teraz poprzedniego mecha, Shadow Hawka.
Niemniej teraz ten kloc Highlander, stojąc przy statku klasy McKenna, wydawał się malutki.

Oba statki były olbrzymie. Stojąc przy rufie od dziobu dzieliło ponad kilometr kadłuba. Przy Aramisie nawet więcej. Rozmiar był przytłaczający, szczególnie dla kogoś takiego jak Ursula, która nigdy nie podróżowała statkami w przestrzeni kosmicznej. Przy takim kolosie cała okolica zdawała się kurczyć.

Pierwsze oględziny ujawniły w jakim stanie znajdowały się oba statki. Nosiły ślady stoczenia poważnej batalii, ale każdy z nich był wciąż w jednym kawałku choć w obu były wyraźne naruszenia poszycia i możliwe że i strukturalne po uderzeniu o powierzchnię Amerigo. McKenna nosi barwy floty Star League, a ten drugi Amaris Empire, z czasów Wojny Domowej w Gwiezdnej Lidze. Piloci wykonali nagrania oraz szkice poglądowe, które później miały pomóc zaplanować dalsze badanie i wrócili do punktu zbornego.

Resztę dnia poświęcono na rozstawienie obozowiska i rozplanowanie działań na kolejne dni.

Mieli sześć dni na zbadanie i ocenienie co można z tym znaleziskiem zrobić.

***

Na początek skupili się na McKennie.

Członkowie wyprawy wyekwipowani w dozymetry zrobili obchód w celu znalezienia miejsca wejścia do wnętrza statku, lub chociaż, gdzie mogliby podpiąć elektronikę i spróbować dowiedzieć się jak najwięcej o jego wnętrzu zanim go spróbują otworzyć. Ursula wyraźnie zabroniła wkraczania do środka statku bez jej wyraźnej zgody.

-Musiały z jakiegoś powodu razem skoczyć w nadprzestrzeń i coś poszło nie tak. Incydent jeden na trylion - ekscytował się Leon.
Kentin go nie słuchał, bo podpinał się pod nadpalony terminal, jaki koło południa udało się namierzyć.
-Nawet nie wyobrażam sobie co musiała czuć załoga gdy się tu rozbili - odpowiedziała mu dopiero przez nasłuch radiowy Ursula, która właśnie pełniła swoją wartę w mechu. Głównie chodziło o obserwowanie radaru, aby nikt niepożądany nie zaskoczył ich swoją obecnością.
-Wciąż jest zasilanie.... - odezwał się nagle programista, bardziej do siebie niż towarzyszy, po podłączeniu pierwszego złącza.

Wszyscy najbardziej wyczekiwali tego co może udać się Keninowi wydrzeć z czeluści baz danych. A to było dla programisty mozolna praca, a dla pozostałych monotonny czas oczekiwania.
Pewnie gdyby nie doświadczenie jakie mężczyzna zdobył dłubiąc w systemach terraformatora, to teraz miałby znaczne problemy. Można było powiedzieć, że zrobił się biegły w łamaniu zabezpieczeń i pobieraniu oraz deszyfrowaniu danych.

Po nocy, wczesnym rankiem kolejnego dnia mieli już na co patrzeć.

Zespół badawczy zebrał się w ich polowym sztabie, jak nazywano sarkastycznie namiot, gdzie mieli rozstawiony duży stół. Mieli tu rozłożone plany statku, z teraz nałożonymi oznaczeniami uszkodzeń kadłuba czy innymi spostrzeżeniami. Była tu też elektronika z akumulatorami zasilanymi przez fotowoltaikę rozłożoną na zadaszeniu.
Kentin odsypiał noc, a Ursula na porannej odprawie zapoznała wszystkich z tym co udało się dowiedzieć.

Dzięki temu, że na statkach zasilanie działało na zupełnym minimum, ale działało to, mogli odsłonić rąbka tajemnic. Mieli więc teraz zaktualizowane plany obu statków. Systemy wewnętrzne dały również informacje o stanie poszczególnych sekcji. Ale najciekawsze było to co znaleziono na listach ładunkowych.
Były tam niewyobrażalne liczby pojazdów i broni. Oraz mechów. Wiele z nich oznaczone jako uszkodzone, ale wciąż sporo wyświetlało się jako "avalible" więc można było założyć, że są pewnie sprawne. Ale to nie było wszystko. Były też trupy, ususzone i rozpadające się. Ale nie to było szokujące, a to, że wewnątrz były całe magazyny wyładowane bronią masowego rażenia. I to pełne spektrum, do wyboru do koloru, od wielomegatonowych głowic nuklearnych, przez chemikalia, na zjadliwych wirusach kończąc. Wszystko było w takich ilościach, że mogłoby zakończyć życie na całych planetarnych ekosystemach.

- Moi drodzy. Znaleźliśmy Puszki Pandory - podsumowała na koniec Ursula.

***

Kolejne dni spędzono na dalszych oględzinach wraku i bardziej szczegółowemu analizowaniu danych z komputerów reliktów. Pewne już więc było, że wnętrza wraków nie były bezpieczne. W zniszczonych magazynach lepiej było nie wchodzić bez skafandrów ochronnych. Newgralniczne punkty statków były chronione takimi zabezpieczeniami, że przy obecnych zasobach nie mieli co nawet zbliżać się do nich. Roiło się tam od pułapek: elektrycznych podłóg i ścian, ale też ukryta broń i drony bojowe. Zdecydowanie ktoś kto to projektował był psychofanem starych filmów przygodowych o poszukiwaczach skarbów.
Co prawda wszystko ledwo działało, ale jednak wciąż działało. Jeśli zdecydowaliby się to spenetrować, potrzebowaliby sztabu ludzi dobrze uzbrojonych i przygotowanych do tego zadania.

***

- Zawsze można spróbować wprowadzić systemy w pętlę, przeciążyć silnik i wysadzić to wszystko - zaproponował ostateczne rozwiązanie Kentin.
- Brzmi dobrze, ale jak te chemikalia i wirusy przy okazji wydostaną się na zewnątrz to nawet nie zdążymy pomyśleć o ucieczce z planety - stwierdziła sceptycznie Ursula.
- Może gdybyśmy mieli więcej ludzi, mechów, wiesz, resztę Minutemen, to udałoby się wydobyć sprzęt ze środka bez naruszania śluz magazynów z tymi badziewiami - zasugerował Leon.
Ich polowy lekarz i Sarah potwierdzili przypuszczenia Trevor, że wybuch nie koniecznie musi wypalić ten cały syf jaki siedział w McKennie i Stefku.
- No i jeszcze pozostaje kwestia opadu radioaktywnego. Nie wiadomo gdzie wiatr go zawieje. Jeszcze tego nam trzeba, żeby ktoś się za jakiś czas mścił za to - Rooikat już głowa bolała od ciągłego wałkowania tego tematu.

W tym momencie tylko Elise cieszyła się, bo, w sumie za namową Marah, Ursula pozwalała małej zasiadać w kokpicie Highlandera. Co prawda jedynie po to by patrzeć na radar kiedy dorośli się namawiali, ale dla Elise to było już jak spełnienie marzeń.

- Wysadzenie wątpię, że cokolwiek zmieni - ciągnęła dalej Ursula. - Comstar będzie wściekły i cholera wie co wymyślą, żeby się zemścić. Pamiętajmy, że wtopili już mnóstwo środków w znalezienie tego.
- Fakt, jakbyśmy choćby kilka maszyn wydobyli to byłby to duże wsparcie dla naszych sił - Leon oczywiście wspierał opcję w której przytulają do siebie sporą część maszyn.
- Mógłbym powiedzieć, że powinniśmy patrzeć realistycznie… - Kentin skrzywił się. - Ale przecież znaleźliśmy statki widma, w co nikt nie wierzył, także… - rozłożył bezradnie ręce. - Równie dobrze możemy spróbować wydłubać maszyny ze środka.
- Gdyby udało nam się je zdobyć to mielibyśmy siły, żeby bronić się przed inwazjami nawet z kosmosu - rozmarzył się Clark.
- Fakt, z tego względu musimy przynajmniej spróbować wydobyć sprzęt - pokiwała mu głową Ursula. - Z resztą wątpię, żeby wysadzenie czegoś co jest opisane "niszczycielem planet" miało obyć się bez echa dla całego Amerigo. Musimy uniknąć tego

***

Trzeba było podjąć decyzję. I to szybko, bo na radarach Highlandera oraz podczas obserwacji za pomocą lornetek, można było zauważyć, że w oddali ktoś się kręcił. Nie było jednak wiadomo, czy były to tylko przypadkowi podróżnicy zmierzający w sobie znane kierunki, czy może Benefaktorowcy węszyli co też tu robią. Dla własnego bezpieczeństwa, trzeba było założyć najgorszą opcję, a więc musieli się

***

27 maja 3000 roku.

Szóstego dnia wyprawy, tak jak było to umówione, na horyzoncie pojawiła się sylwetka samolotu. Członkowie ekspedycji czekali w napięciu na identyfikację jednostki latającej, w obawie przed wrogim atakiem. Highlander był postawiony w stan gotowości.
Wszyscy odetchnęli gdy samolot został zidentyfikowany jako należący do NV.


Wzbijając tumany piachu wylądował pionowo, niczym śmigłowiec dzięki dwóm obracanym gondolom z wirnikami nośnymi. W ładowni tej długiej na 17 metrów maszyny znajdowały się skrzynie z zapasami dla ekspedycji.
W drogę powrotną do Nowego Vermontu ruszyła sama Ursula. Pozostali, w tym Leon i Kentin mieli za zadanie czekać.

W drodze pilot przekazał Trevor dokumenty z informacjami o tym co też wydarzyło się podczas jej nieobecności w Ziarnach.

Pewnym było, że musiała przekazać bratu pomysł co do generała Jacksona. By korzystając ze sprzyjających im mediów nagłośnić jego nie gentelmeńskie zachowanie względem Rycerzy i nie oddania im tego co do nich należało, których to zgodnie z prawdą należało społeczeństwu przedstawić jako bezinteresownych wojowników o wolność, bez których zwycięstwo Nowego Vermontu nie byłoby możliwe. Należało postawić pytanie czy skoro tak potraktował sojuszników to czy równie niehonorowo potraktuje obywateli Nowego Vermontu.

Ale najważniejszym zadaniem Ursuli było zebranie wsparcia. Jak najszybsze skontaktowanie się z Minutemen oraz Rycerzami i przerzucenie ich czym prędzej w strefę reliktów. Oczywiście ich poinformowała dokładnie o tym co na nich czeka na miejscu. Załatwiła im transport by jak najszybciej mogli znaleźć się na miejscu, ochraniając znalezisko, a może nawet uda im się wspólnie wymyślić sposób na dostanie się do tego co było interesujące.

Mając już twarde dowody, znalezienia tego co wydawało się, że się nie uda, miała łatwy dostęp do wykorzystanie swoich kontaktów cywilnych by załatwili wsparcie wojskowych. Ale nie byle jakich, a przede wszystkim tych, którzy zostali odsunięci przez generała Jacksona w celu obsadzenia ich pozycji przez jego ludzi. To było prawie, że miłe ze strony Jacksona, że dał im na tacy właściwych ludzi.

A potrzebowali specjalistów od biohazardu, saperów, pilotów i techników. Oraz cały sprzęt.
Kentin dodatkowo dał Ursuli namiary do osób, z którymi pracował przy wojskowych projektach w tematach informatycznych. Też trzeba było z tego skorzystać, bo każda para rąk mogła się przydać, a jak pokazał mąż Ursuli, jego praca była nieoceniona w tym wszystkim.

Oczywiście lokalizacja terraformatora-bazy Minutemen, niezmiennie miała pozostać ściśle tajną.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 01-04-2022 o 23:16.
Mag jest offline