Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2022, 21:38   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

- O co chodzi? - Chrisa i Shanię zatrzymał przy wejściu do namiotu adiutant Pułkownika Bella.

- W zastępstwie rannego sierżanta Morrisa przychodzimy złożyć raport. - odparła September.

- Poczekajcie - pokiwał głową na znak że rozumie sytuację i odgarniając płachtę drugiego pomieszczenia zniknął z oczu na kilkanaście sekund po czym wrócił. - Możecie wejść - powiedział przytrzymując materiał i robiąc wejście.
- Spocznijcie - pułkownik dał znać, że oddaje im inicjatywę.

- Misja wykonana panie pułkowniku - powiedziała September salutując. - Wszyscy zostali ranni z czego 2 poważnie. Obóz Bauhauzu przejęła grupa heretyków. Część obsady wybiła, a część wcieliła za pomocą jakiś rytuałów w swoje szeregi. Podczas ataku wybiliśmy wszystkich, włącznie z razydą. Wróg próbował odbić obóz, nieskutecznie wszyscy atakujący zginęli, włącznie z dowodzącym nimi magiem. Obóz zaminowaliśmy i wysadziliśmy. - Zdjęła plecak i położywszy na biurku otworzyła - tu mam wszystkie znalezione nośniki danych. W obozie spotkaliśmy też paru jeńców Mishimy, ale nie ustaliliśmy czy złapał ich Bauhaus czy heretycy.
- Prawdopodobnie to nie jedyne siły heretyków na tamtej wyspie.

- Wszyscy wrogowie: Mishimce, Bauhausowcy i Heretycy zostali zlikwidowani - uzupełnił raport Christopher i sięgnął do plecaka po mapę. - Podczas rekonesansu w lesie, pół godziny drogi pieszo, natrafiłem na coś co się kojarzy z ołtarzem heretyckim. W tym miejscu - wskazał na mapie.

Bell przeskakiwał spojrzeniem pomiędzy twarzami Marines i mapą. Starał się zachować kamienną twarz, ale informacje jakie właśnie usłyszał wywarły na nim widoczne wrażenie. Odchrząknął.
- Jaka była liczebność i typ wroga? Skąd pewność, że to heretycy? - zapytał w końcu.

- Byliśmy świadkami ich heretyckich działań, o których wspomniała już September - odpowiedział na to McBride. - Kontrola umysłu, kontrola nad nieumarłymi, stworzenia magicznego przejścia przez litą ścianę - wymienił rzeczowo. - Był ponad tuzin heretyków przebranych za Bauhauzowców w bazie i jej okolicy, wspomniana wcześniej jedna razyda oraz garstka jeńców w klatce w mundurach Mishimy i Bauhausu. Sama baza Bauhausu była w pełni przejęta przez Heretyków jeszcze zanim do niej dotarliśmy, główna brama nosiła ślady wyważenia od zewnątrz.

Wyraz twarzy pułkownika sugerował, że nie zamierza dyskutować z argumentami Marines.
- Być może Morris będzie w stanie dodać coś do waszych rewelacji. Chociaż nie spodziewam, się, że usłyszę coś bardziej abstrakcyjnego niż to. Czy w szeregach wroga był ktoś starszy stopniem? Komuś udało się ujść z życiem? - zapytał po chwili.
- Staraliśmy się by nikogo takiego nie było - powiedziała September - ale gwarancji nie ma. Mogli zostawić obserwatora z tyłu, który wycofał się widząc pogrom własnych sił.
- Wszyscy w bazie pożegnali się z życiem, ale nie wykluczone, że na polanie z ołtarzem ktoś został - pokiwał głową Chris, zgadzając się z Shanią. - Ale raczej ktoś niższy w szeregach, bo tych którzy wyglądali na wyżej postawionych mają odstrzelone głowy.

- Dane przekażcie O’Reyillyemu - wskazał na plecak. - Powiedzcie mu żeby zajął się nimi priorytetowo. Jeśli to wszystko to możecie odmaszerować.
- Tak jest - zasalutował niedbale blondyn. Wziął do ręki plecach, by odciążyć Shanię, która była bardziej ranna niż on i razem wyszli.

***

- Priorytetowo mówicie? - powtórzył O’reilly i zabrał wręczony mu plecak. - No dobra - ton głosu mówił, że pogodził się z dodatkowym zadaniem i nie ma żadnych wątpliwości, że pochodzi od samego Bell’a.
Christopher położył mu plecak z dyskami a po tym sięgnął za pazuchę i wyciągnął to co znalazł na zwłokach jednego z zabitych przez siebie Huzarów, dokładając na stertę.
- Tyle mamy z misji - oznajmił.
Podporucznik zerknął na dokumenty, podniósł je do oczu i kilkukrotnie obejrzał z obu stron.
- Aide de camp? Wyglądają na autentyk. Otto Werner - powiedział wolno sylabizując jakby mu coś świtało. - Sprawdzę to.
- Ciekawe czy typ, z którego to zdjąłem to przywłaszczył czyjeś papiery czy po prostu są fałszywe - skomentował Chris.
- Tego akurat się nie dowiemy, ale może dowiemy się kim był ten Werner - O'reilly pokiwał głową.
- No to życzę dobrej zabawy - powiedział blondyn, skinął głową i wyszedł.

***

Młodszy z braci McBride po zostawieniu rzeczy u O’reilly, postanowił wziąć prysznic. Zostawił w namiocie broń i plecak z akcji, wziął świeże ubrania i ręcznik. Polowy prysznic zapewniał minimum prywatności, ale przynajmniej woda była zimna. Bo podgrzewania nie było. Kiedy obmył się z brudu poczuł pieczenie w nodze, przypominając sobie o zranieniu. Wyszorował się dokładnie i po wyjściu pachnący lodową bryzą (bo męskie kosmetyki miały tylko epickie nazwy zapachów, żadnych kwiecistych nazw) ubrał się w luźną koszulę hawajkę i szorty do kolan. Na nos założył przyciemniane okulary. Stan ich drużyny zapowiadał, że nieprędko wrócą do akcji, więc nie śpieszył się z niczym.

Wrócił na chwilę do namiotu zostawić brudy i ruszył pokręcić się po obozie. Najpierw zajrzał do lazaretu. Gabe był wciąż opatrywany i nie mógł się z nim zobaczyć. Ale przynajmniej jeden sanitariusz zdezynfekował mu ranę na łydce i założył opatrunek. Następnie udał się do typa, któremu opchnął zegarek brata. Ten oczywiście wymienił go na coś innego i tak Chris poznał pół obozu szukając końcowego właściciela zegarka. Udało się po dłuższym czasie. Chwila targowania, która w wykonaniu blondyna wyglądała bardziej jak próba zastraszenia obecnego właściciela zegarka, zakończona została sukcesem. Ewidentnie sława Chrisa w tym jak mocny jest w pięściach nieco mu pomogła.

Z zegarkiem Gabe'a na nadgarstku, z dłońmi schowanymi w kieszeniach szortów, snajper snuł się po bazie. Na chwilę zatrzymał się na lądowisku, przyglądając się jak mechanicy kręcą się wokół uszkodzonego śmigłowca, złorzecząc na wszystko: wroga, że śmiał użyć broni na ich maszynie, pilota że dał się ostrzelać, i załogę śmigłowca z pasażerami, że nie osłonili go przed pociskami własną piersią. Każdy czasem lubił sobie ponarzekać na pracę.

Wrócił i zajrzał do lazaretu, ale wciąż nie mógł zobaczyć się ze starszym bratem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline