Informacja, że uciekli policji nie oddając w ich kierunku żadnego strzału, była chyba najlepszą tego dnia. Plusem było też to, że zdrapali z Marvela konkretną sumę pieniędzy a i Kurator był w mało obitym stanie, nawet jednej smugi po laserach. Więc jeśli to wszystko spieniężą i podzielą na czwórkę to wyjdzie więcej jak za Vintori...
Lyn zastanawiając się nad propozycję Lydy, rozsiadła się na skale i wbiła spojrzenie w morze. Przyjemnie było odetchnąć nadmorskim corelliańskim powietrzem. J5 zbierał drobne kamienie i rzucał nimi w taflę wody.
Byłoby całkiem uroczo, gdyby nie widok Emreia namaczającego Horusa w słonej wodzie. Nie, oni sprawiali, że to wszystko wyglądało komicznie i nierealnie. Hakerka czuła się jakby miała ostrego kaca. Dała upust swoim emocjom i teraz czuła się wyzuta z nich, cholernie mentalnie zmęczona.
Propozycja kapitan co do tego co zrobić z tym ostatnim jak najbardziej była do przyjęcia.
Ale było jedno "ale".
- Nie wiem jak wy, ale ja doprowadzam swoje roboty do końca - rzuciła do Lydy i Edge'a. - Oczywiście nie będę was zmuszać. Jak demokratycznie wybierzecie, że walimy ten kontrakt to na siłę nie będę was ciągać. Może i jestem zachłanna, ale też nie były za nią małe kredyty - zauważyła.