lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

corax 21-10-2015 15:18

Cassey pokiwała ze zrozumieniem głową:
- Nie szkodzi, każdy miewa gorsze chwile. Jak Ci wogóle na imię? Ja jestem Cassey. Wiesz co jest w zielonym pokoju?

Kruczyca odczekała chwilkę na odpowiedź dziewczynki po czym zdecydowała się na szybkie spojrzenie przez Zasłonę. Skoncentrowała się i zajrzała do ... podobnego pokoju z nowymi, współczesnymi meblami. Całe wyposażenie stało w dokładnie tych samym miejscach co w pomieszczeniu w Umbrze. Cassey zamrugała, gdy zamiast siedzącej na łóżku dziewczynki dostrzegła dojrzałą kobietę w szpitalnej koszuli... też głaszczącą lalkę. Na stoliku pali się mała lampka nocna – z wyłącznikiem oklejonym taśmą, tak by nie dało się go wyłączyć.
- Hmm kroplówka? – mruknęła do siebie dziewczyna. – A to co? – skoncentrowała się na ścianie po prawej stronie, pełnej starych rys. – Ktoś się starał – pomyślała widząc ślady tynkowania i malowania – ale nie dość dobrze. – Odcień nowej farby nie do końca pasował do reszty ścian. Farba nie pokryła również lekko ciemniejszych plam w różnych miejscach.
Cassey skończyła podglądanie i popatrzyła na dziecko:

- Lubisz rysować? Co się stało z obrazkami ze ścian? Kto je zabrał?


"Chyba czas się stąd zbierać" - pomyślała do siebie, przestępując z nogi na nogę.

pppp 21-10-2015 21:36

Tym razem właściwa instytucja. Firma transportowa. To do nich należała furgonetka, która tak szybko odjeżdżała z miejsca porwania. To oni współpracowali z Electronic Inc. To oni byli najbardziej obiecującymi podejrzanymi w tej chwili.

Stevie raz jeszcze sprawdził papiery, aby tym razem nie doszło do kolejnej kompromitującej pomyłki. Tak, to była ta firma.

Wypłosz energicznie wszedł do biura. Siedziała tam tylko dwójka pracowników, kobieta i mężczyzna. Kobieta niemal natychmiast odebrała dzwoniący telefon, to KITT starał się zająć uwagę części personelu. Do Wypłosza zachęcająco uśmiechnął się facet:
- Dzień dobry, czym mogę służyć?
- Planuję przeprowadzkę biura - Stevie usiadł przy biurku - Mam kilka pytań...
- Służę! - gość się szeroko uśmiechnął Idealne zęby, atletyczna postura i nienagannie ułożone włosy zdradzały człowieka sukcesu, któremu powodzi się dobrze w życiu.

Pierwszy problem, zagadanie typa. Gość był irytująco efektywny, stale skupiony na Wypłoszu, uniemożliwiający dziadkowi realizację ciężkiego zadania. Dopiero wybieranie właściwych ubezpieczeń sprawiło, że sprzedawca w końcu uwolnił się od swojego klienta. Wypłosz sięgnął po swój tablet i przesunął dłonią ponad matowym ekranem, który zaraz wypełnił się ruchomymi obrazami. Przedstawiona sytuacja musiała się odbyć kilka dni temu, sprzedawca wyglądał niemal tak samo, był tylko nagi. I to nie sam, na wielkim, czerwonym łóżku w kształcie serce siedziały obok niego dwie kobiety. Każda była solidnie po siedemdziesiątce, naga i pokryta tatuażami. Ze wzorów szczególnie w oczy rzucały się węże, które zdawały się oplatać obwisłe biusty i pokryte plamami wątrobowymi ramiona. Uśmiechnięty sprzedawca chwilę gładził kobiety po pomarszczonych udach, po czym...

Zafrasowany Stevie dłuższą chwilę oglądał zaskakującą scenę, po czym ekran tableta znowu zasnuł się czernią.
- Wyceny są już gotowe, sądzę, że w tym przypadku możemy zaoferować znaczącą promocję... - sprzedawca wyszczerzył się w szerokim, zawodowym uśmiechu mającym budować zaufanie i więź z klientem.
- W zasadzie chciałem jeszcze porozmawiać o przewozie antyków. Myślę, że pan na tym zna się doskonale.
- Ja? - zdziwił się sprzedawca.
- Widziałem pana na targu staroci. Pamięta pan? Te antyki, bogato zdobione wężami.
- Wydaje mi się, że mnie pan z kimś pomylił - pracownik firmy przeprowadzkowej był wyraźnie stropiony.
Wypłosz się rozejrzał ukradkiem. Pracownica cały czas była zajęta telefonem i klepaniem po klawiaturze:
- Te stare baby. Mam zdjęcia, filmy. Za pięć minut spotkamy się w Starbucksie obok i pogadamy za ile ci je odsprzedam. Pośpiesz się, nie będę czekał - wysyczał cicho Stevie, wstał, wziął z biurka wyceny i potrząsnął ręką skonfundowanego sprzedawcy. Szeroko uśmiechnięty, skierował się w stronę wspomnianej już kawiarni.

Mike 23-10-2015 00:00

Cassey
- Nie umiem rysować. Nie pozwalają mi. Mówią, ze kredki są zbyt szpiczaste i mogłabym sobie zrobić krzywdę. - odpowiedziała dziewczynka. - Nowa pielęgniarka przyniosła kotka i przyszedł pan wilk. I popsuły się obrazki. Pielęgniarka i jej kotek chyba się przestraszyli, bo już nigdy nie przyszli.

Wypłosz
Pięć minut minęło momentalnie. Potem drugie, a i trzecie właśnie postanowiło się rozpocząć. A koleś nie pojawił się. Najwyraźniej miał już tyle zdjęć i filmów, że nie potrzebował nic odkupować od wypłosza.

corax 25-10-2015 15:12

- Jak się nazywasz? – powtórzyła Cassey – Pamiętasz? – postąpiła dwa kroki w kierunku dziewczynki. – Pamiętasz jak wygląda ten pan wilk? Co on robił, że pielęgniarka i kotek się wystraszyli? – sondowała skołowana kruczyca, próbując znaleźć sens w opowieściach o zwierzyńcu. Pochyliła się też nieco w kierunku dziecka, próbując zobaczyć jak wygląda tulona przez nie lalka.
- A jak ma na imię Twoja lalka? Mogę ją zobaczyć?

Raist2 25-10-2015 18:32

Bar Jacob’a

Wrócić przed 22? Co to? Godzina policyjna?” Marcus nigdy nie musiał wracać o określonej porze, zawsze szlajał się po ulicach do późna, i tak nie miał po co i do kogo wracać. Do pustych butelek po wódce? Do zachlanego w trupa ojca który się nim nie interesował? Wolał siedzieć na schodach kamienic, na ławce w parku czy w innym miejscu, przez co nie jednokrotnie wpadał w kłopoty. A potem, nie długo po pierwszej przemianie, został zabrany do caeru na nauki gdzie mieszkał do rytuału przejścia, więc i tam nie było czegoś takiego.

Skoro wszyscy już się obdzielili zadaniami (o nim jakoś zapomniano), to i on postanowił coś zrobić. Co jak co, ale jeśli chodzi o sprawy umbry i duchów, ufał tyko jednej osobie. “Ehh. Chyba trzeba będzie ją odwiedzić jednak…..”.

Indian Creek, jedna z posiadłości.

Nie pewny co ma powiedzieć, jak się zachować, i po co on tu właściwie jest, zadzwonił do drzwi.

- Jesteś Indianinem? - zapytała Eileen, gdy otworzyła drzwi i zobaczyła Marcusa.
- Co? Nie… - wymamrotał zaskoczony. Stała tam rozczochrana, bosa w kwiecistym szlafroku, który kupił je z jakieś okazji. Zdrowo go trafiło, myślał że już ma to za sobą. Że zapomniał…
- To cholerę atakujesz tuż przed świtem - zostawiła go w drzwiach i poszła do kuchni.
Nie tego się spodziewał. Wszedł i zamknął drzwi.
- Chcesz kawy? Wiesz gdzie są kubki… - oparła się o blat kuchenny i założywszy ręce na piersi popatrzyła na Marcusa.


Nie wiedząc od czego miał zacząć, powiedział nie pewnie - Cześć. - “Kurwa. Jakie to banalne”.
- Cześć. - odpowiedziała po chwili ciszy - Co tak stoisz? Gości zapraszasz, czy jak?
- Ja chciałem….
- Aaa, Ty coś chciałeś. Ciekawe co to takiego. - w jej głosie było słychać sarkazm.
- Chciałem prosić cię o radę i pomoc.
- No oczywiście, bo po co innego miałbyś tutaj przyjść. Przecież nie przeprosić, bo niby za co.
- Chciałem, naprawdę. Nawet nie wiesz ile razy.
- Ale tego nie zrobiłeś. Wychodzisz pewnego ranka z domu nic mi nie mówiąc, nie zostawiając nawet głupiego, pieprzonego liściku. Po czym po pół roku przychodzisz jakby nigdy nic, dzwonisz do drzwi, i oczekujesz pomocy?!
- To nie tak. - “O Gajo, jaka ona piękna kiedy się złości.”
- To jak? Wyjaśnisz mi?
- Musiałem to zrobić, dobrze wiesz co by się stało gdyby się o nas dowiedzieli.
- Haha, wcześniej ci to jakoś nie przeszkadzało. Powinnam cię wyrzucić za drzwi.
- Słuchaj. Naprawdę przepraszam Cię za to co zrobiłem, nie powinienem tego robić w ten sposób - zaczął zbliżać się do niej powoli - powinienem był z tobą porozmawiać.
- Teraz już za późno na przeprosiny. - odwróciła się do niego plecami opierając się dłońmi o blat.
- Eileen. Wiem o tym, wybacz mi.
Podszedł do niej i objął jej ramiona. Ta odwróciła się wyrywając się z jego rak. Wymierzyła mu siarczystego policzka, zostawiając przy okazji trzy krwawe zadrapania od trochę dłuższych paznokci. Chwycił ją z powrotem za ramiona, spojrzał prosto w jej oczy. “Jakie one piękne. Tak bardzo mi jej brakowało.” Nie wytrzymał, to byłą chwila w której nawet nie myślał. Zbliżył swoje usta do jej ust. Przez chwilę się opierała, lecz ostatnie poddała się.
- Jak możesz to robić? Nie rób tego, nie zaczynaj tego na nowo.
- Spokojnie, tym razem tego nie spieprzę.
Zsunął z niej szlafrok zasypując jej ciało pocałunkami. Oddali się wspólnym uniesieniom miłości.

Leżeli razem na podłodze, jej głowa na jego torsie, jego dłoń na jej głowię głaszcząc jej włosy palcami.
- Nie powinieneś tego robić, my nie powinniśmy byli tego robić.
- Żałujesz? Bo ja nie.
- Słyszałam że dostałeś odpowiedzialne zadanie od Adriana. Rozjemcy, tak? Chyba nie wiedział że się do tego nie nadajesz, ty i odpowiedzialny. - mówiąc to usiadła - Co ci się stało w głowę?
- Część “odpowiedzialnego zadania” od Adriana - odpowiedział lekko obrażony.
- Pokaż to, zaraz coś z tym zrobimy. Ale policzek ci zostawię, kara jakaś musi być, niech sam się zagoi.
- Ale paskudna rana. Co ty pod kosiarkę wpadłeś? - skomentowała gdy zobaczyła co skrywał pod bandażem. Nałożyła mu ręce na głowę, a po chwili rana zaczęła się goić.
- Można powiedzieć że wybrałem złego fryzjera.
Gdy rana już się zasklepiła Eileen wstała do kuchni zrobić coś do picia.
- Powinieneś się trochę uspokoić, nie lecieć z pięściami na wszytko. Szkoła już się skończyła, a Adrian to nie dyrektor, powinieneś zacząć się interesować sprawami innymi niż Ty czy muzyka. To po co przyszedłeś? Bo głowa to za mało żebyś się odważył.
- Mamy problem. Szukamy dwójki dzieciaków, chłopak to Odmieniec, Szczeniak od Kingston, a dziewczyna to Laura od Furii. Zaginęli my mamy ich odnaleźć, problemów jest kilka, np. wiesz jakie są Furiie, feministki do szpiku kości, nie bardzo ma kto z nimi pogadać, ale chuj z tym, to mały pikuś. Większym problemem jest to, że wiemy że nie ma ich na tym świecie, a jeśli są, to cholernie dobrze zamaskowani, albo są gdzieś w Umbrze, znasz jakieś dobre sposoby na spróbowanie wytropienia ich w Umbrze? Kolejnym problemem jest jeden z duchów, Sieciarz czy jakoś tak, taki pająkowaty, ponoć chciał się doczepić do naszych pod szpitalem, wiesz coś o nich? Może kto mógłby go nasłać? A może jak to sprawdzić?
Po uzyskaniu odpowiedzi zadał jeszcze jedno pytanie - Mogłabyś nam pomóc? Wiesz że jeśli chodzi o Umbrę to ufam tylko tobie, może mogłabyś nas tam zabrać i pomóc w szukaniu tej dwójki? Albo chociaż pójść do Furii podpytać się, wiesz czemu podejrzewają Kingstone, cz nie mają innych ewentualnych typów i inne takie pierdoły.

Leoncoeur 26-10-2015 14:17

- Nie znam, nie wiem, nie współpracowałem. - odpowiedział Chris patrząc na Wypłosza dziwnym wzrokiem. Jakby zadumanym nad czymś niekoniecznie ze sprawą. - Skąd pomysł, że mógłbym? - dodał przekrzywiając lekko głowę i mrużąc oczy.
Mimo zadanego pytania nie sprawiał wrażenia jakby zależało mu na odpowiedzi.

Jakby dowodząc tego zmienił temat.
- Gdzie reszta?
- Były pewne wahania personalne, Molly...
- Mhm, randka z Marvem, wiem, jestem na bieżąco. - kotołak przerwał Wypłoszowi. - Na wampiry też raczej nie możemy już liczyć.
- Adrian dał nam wsparcie.
- O, rano nie chwalił się tym, że zamierza.
- Ciekawa parka, wilk i kruczyca. - Mag nie zdradzał się mimiką co sądzi o 'nowych'.
- Z multi-nadnaturalnej bandy robi nam się tu ZooSquad. Tylko Angie i Ty nie pasujecie - kotołak wyszczerzył się w uśmiechu mrugając okiem.
- Angie zniknęła w wirze jakichś prywatnych spraw. - wtrącił Godzilla
- No to tym bardziej. - Chris zaciągnął się dymem. - Gdzie aktualnie działa reszta naszej uroczej grupy? Skoczę do nich to może się przydam.
- Są po drugiej stronie zasłony.
- A to nie skoczę.
- Jedziemy do tej firmy przeprowadzkowej, spróbuje dowiedzieć się czegoś. - Stevie wskazał szyld firmy z której właśnie wyszedł. - Ta to pomyłka.
- Pojadę z wami, jakby ci się nie udało może będę mógł pomóc. Poczekam z Jaysonem, będziesz miał większe wsparcie.

* * *

Gdy przyjechał na miejsce postawił motocykl obok KITTa i rozejrzał się po okolicy.
- Zapalicie? - spytał Godzillę... ale ruch ręką zrobił też ku masce samochodu dowodząc, że pytanie kierował również do niego.
Odpalił obserwując Wypłosza znikającego w firmie przeprowadzkowej.
- Mysz w łapach Marva, Meksyk z wampirami, nowi w grupie, umbra, sprawa furgonetek. Sporo się wydarzyło. - rzucił po dłuższej chwili ciszy w kierunku Jaysona.
- Coś jeszcze mnie ominęło?

Kotołak oparty o motocykl i pogrążony w pogawędce nie zareagował niczym na widok Steviego wychodzącego z firmy i kierującego się do Starbucksa, choć coraz bardziej zdradzał się irytacją z bezczynnego oczekiwania.
Ruchy rak, głowy, wyglądało na to jakby bezczynne czekanie wręcz fizycznie go męczyło.

Mike 27-10-2015 00:11

Cassey
- Nazywają mnie Jane, ale tak naprawdę nie wiem jak mam na imię. Nie pamiętam. - odpowiedziała dziewczynka. - Ja znikam gdy przychodzi pan wilk. On jest bardzo zły. I chyba strasznie brudzi, bo zawsze potem ktoś myje podłogę. I ma taką śmieszną różową wodę.

- Nie mogę nadawać imion, tak powiedziała pani. Imiona mają moc. Możesz popatrzeć na lalkę, ale nie wolno ci jej dotykać. Mogła być ją zabrać.
- zwykła szmaciana lalka prezentowała się dosyć dobrze biorąc pod uwagę ślady długotrwałego użytkowania. Teraz już takich nie ma w sklepach, no chyba że gdzieś wykopie się taką na wyprzedaży garażowej. Pasowała o wystroju z dawnych lat.

KITT, Godzilla i Chris
Siedzieli dłuższą chwilę obserwując wejście do Starbucksa, dopóki ktoś złośliwie nie zaparkował tam żółtej furgonetki. Wysiadł jakiś koleś w roboczym kombinezonie i wszedł do środka.

Wypłosz

Musiał się zamyślić, bo nie spostrzegł gościa z firmy gdy wchodził. Zobaczył go dopiero teraz gdy rozglądał się szukając kogoś. W ręku miał papierową torebkę.

Marcus

- Nie ma jedynego dobrego sposobu na tropienie w umbrze. Możesz próbować szukać samemu, ale na to potrzeba talentu i czasu. Możesz też przywołać duchy, albo je zniewolić i kazać szukać, albo czymś przekupić. Jeśli je zmusisz do pomocy to one będą pamiętać. I kiedyś się odwdzięczą.
- Jeśli coś jest ukryte w penumbrze to nie jest tak źle. Gorzej jeśli zabrali ich do głębokiej umbry. Wtedy to już czysta loteria, no chyba że przekabacisz któregoś z Mówców Marzeń. Ale żadnego z tych magów niema w Miami.


- Pająki sieciarze to coś co można porównać do komputerowych wirusów. Niektóre są proste, a niektóre to kombajny do hakowania. Gorzej, że inteligentne. Na swój dziwny sposób. Tubylcy betonu czasem ich używają.

- Czyżbyś zapomniał lekcje na temat wchodzenia do umbry? - obdarzyła go złośliwym uśmiechem - Nie będę za ciebie odwalać roboty. Musisz radzić sobie z tym sam. Tylko nie daj się zabić. A do Furii nie pójdę, nie będą chciały o tym rozmawiać. Wy macie autorytet Adriana za sobą.

pppp 27-10-2015 21:30

Wypłosz

~ Mam gościa, wyciągnę go ~ Wypłosz napisała do Chrisa i Godzilli, po czym podniósł rękę do góry - Joe! - jowialnie zaczepiła wchodzącego pracownika z firmy przeprowadzkowej - Kumpel mówił mi, że wpadniesz, zapalimy - Stevie wyciągnęła zapraszająco paczkę papierosów i wskazała na wyjście - Pogadamy o tych fotkach.

Pipboy79 27-10-2015 23:40

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



- Zarąbista impreza na złomowisku. Żałuj, że cię nie było. A zapraszałem... - mokol nie darował sobie nie wspomnieć o jednym z najważniejszych w jego hierarchii zdarzeń ostatniej doby. No w końcu jednak jadąc tam pobili rekord prędkości z KITT'em co już było godne pozytywnej wzmianki w jego pamięci a i impreza i polowanie na ryby i Angie w kostiumie kąpielowym i mięcho z borwarami no żyć nie umierać. A jeszcze i brykę zdołali uszykować przecież. No więc na pewno była godna wzmianki taka impreza.

- No a teraz czekamy na Steve'a. Wszystko wskazuje, że tu jest ta furgonetka co nią młodych garnięto. Więc i może są kolesie co ich zgarnęli. Więc trzeba być ridi jakby się spyło bo wiesz, jak mogli zniknąć wilkołaka i changelinga, że nawet nie zdążyli jęknąć to i ze Stevem mogą próbować jak się zorientują kim na serio jest i czego szuka. - rzekł przyjmując wysuniętą fajkę i wciąż patrząc oparty o czarną maskę wpatrzony w szyby firmy przewozowej gdzie co jakiś czas widział krzątającego się z tym obcym kolesiem kumpla a i tą laskę która nie była uświadomiona, że ma przyjemność gadać z jedynym na świecie supersamochodem. Był ciekaw jak mu idzie swoją drogą. KITT miał taką bajerę do lasek, że równie dobrze już mu mogła się zwierzać z koloru bielizny pod spodem. Jay mu tego zazdrościł choć oficjalnie nigdy by się oczywiście do tego nie przyznał.

- No jak sprawa się sypnie i trzeba będzie Steve'a wyciągać to wiesz Chris... Ja się nie będę patyczkował jak chodzi o jednego z naszej brygady i KITT też nie... - spojrzał w dół na drobniejszego łaka z poważnym wyrazem twarzy. Było to coś pośredniego między ostrzeżeniem a deklaracją. Gdyby poszło na zardzewiałe noże i topory trudno, był gotów ratować kumpla za każdą cenę. Potem się by martwił konsekwencjami.

- Aa... Gadałem z Angie trochę. Ponicuhała przy tuch brykach ale tak na szybkiego tylko na ile zdołała. Coś mają powiązania z jakimiś nadnaturalami i nawet wilkołakiem zajeżdża ale na razie bez konkretów czy to właśnie o naszych młodych chodzi i o porwanie dokładnie czy coś jeszcze gdzieś jakoś. Ta bryka często była wynajmowania w ciągu paru dni to się trochę tych emanacji nałożyło. Trzeba by ja dokładniej wziąć na warsztat. Na moje właściwie możnaby ją wynająć jak zwykli mortale, pojechać na złomowisko i ją przeskanować na wszystkie sposoby... Kurde, wcześniej mogłem na to wpaść... - pacnął się w czoło ale jak to miał w zwyczaju mówił na bieżąco co mu przychodziło na myśl. Akurat część rozkimn właśnie dlatego spadała na barki pozostałych członków ich zespołu bo Jay z abstrakcyjnymi i przyszłościowymi rozkminami nie był za pan brat. Co innego jak coś konkretnego i to jeszcze z samochodami.

~ Dobra Steve, wyprowadź kolesia chociaż do drzwi. Jestem z Chris'em to staniemy tam i w razie czego to se tak stoimy. A jakby próbował zwiać to mu odetniemy odwrót do firmy a na ulicy KITT go dopadnie jak trzeba. ~ odpowiedział tak samo kumplowi gdy uzyskał sygnał od niego. Machnął ręką w stronę kotołaka odbijając się od maski supersamochodu. - Choć pod drzwi. Steve wyprowadzi klienta na gadkę. Nie wtrącamy się chyba, że zacznie się syfić. Tak se pogadamy o pogodzie i meczach ilaskach w bikini. - ruszył leniwym krokiem w pobliże drzwi do firmy przez którą miał nadzieję wyjdzie Wypłosz z obcym pacanem. Jay mógł sobie w pobliżu postać i ponawijać z kotołakiem jak na dwóch, prawilnych amerykańskich leserów przystało.

Mike 28-10-2015 11:43

- Jasne - odparł koleś z firmy przewozowej z szerokim uśmiechem. - Pogadajmy, ale wyjdziemy tyłem.
Wypłosz zauważył, że coś twardego dźga go w bok. Zerknął i ujrzał papierową torebkę w której koleś trzymał dłoń. Trzydziestka ósemka, albo dwudziestka dwójka. Nic większego by się tam nie zmieściło. No chyba, że jakiś większy rewolwer z obciętą lufą.
- Nie fikaj bo zasłabniesz - doradził Wypłoszowi. - Idziemy.
Zaczął go kierować w stronę zaplecza.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:39.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172