lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

corax 28-10-2015 14:17

Cassey potupała lekko trampkiem w podłogę, zakładając ręce na piersiach.
- Fajna lalka... – skomentowała jakoś bez entuzjazmu - A czemu pan wilk jest zły, co? Może mu się tutaj nudzi? Nie chciałby się przejść na spacerek? – dopytywała kombinując jak się wydostać z tego wariatkowa. Zaczynała mieć dość tego miejsca. Problemem było to coś siedzące na recepcji. – Akurat by mi się przydał. No chyba, że Ty mi pomożesz znaleźć wyjście, hmmm?

Mike 28-10-2015 14:49

- Jeśli przyjdzie pan wilk to już cie więcej nie zobaczę. - odpowiedziała dziewczynka. - Nigdy stąd nie wyjdziesz. Nikt nie wychodzi. Jeśli będziesz próbować, zabiorą cię do zielnego pokoju. I będzie migać światło, a wtedy przyjdzie pan wilk.

corax 28-10-2015 14:59

- A wiesz kogo zabrali niedawno do zielonego pokoju? - skoro dziewczynka znowu o nim wspomniała, kruczyca postanowiła jeszcze raz spróbować się dowiedzieć czegoś więcej. - To ten zamurowany pokoj? Muszę spróbować się wydostać, bo trochę osób będzie się martwić, wiesz? Nie chcesz iść ze mną?

Wyglądnęła ostrożnie na korytarz, rozejrzała się w lewo i w prawo. Powoli ruszyła do drzwi wejściowych, zamykanych na cholerne gałki.

- Może Bill i Jacob zaczają, że mnie długo nie ma... - pomyślała bez przekonania.

Leoncoeur 28-10-2015 18:34

Chrisa wciąż nosiło, wstał gdy tylko furgonetka zablokowała widok na Starbucksa. Kilkoma ruchami przy stacyjce zablokował motocykl i już miał iść na drugą stronę ulicy, gdy telefon powiadomił o nadejściu sms.
Gdy chował telefon, a Jayson komunikował o potrzebie pójścia pod kafejkę, skrzywił się nieco.
- Mam nadzieję, że koleś zacznie syfić 'BigGuy', wielką nadzieję.
Kotołak wypluł niedopałek i szybko przeszedł szybkim krokiem na drugą stronę wyprzedzając 'Godzillę'.

Oparł się o żółtą furgonetkę i wyciągnął kolejnego papierosa.
- Niedawno w czasie meczu Miami Dolphins spadł deszcz, kilka dziewczyn dwa rzędy niżej rozebrało się z mokrych ciuchów do bikini - rzucił bez entuzjazmu do Jaysona gdy ten się zbliżył, w kpiący sposób spełniając listę ustalonych przez jaszczurołaka tematów rozmowy.
Spod ciemnych okularów zerknął przez taflę szyby robiącej za ścianę.

W środku panował niewielki ścisk, jak co rano. Rzesze korpozombie traktowały kafejki o tej porze jako swe świątynie, odprawiając w nich modły i swoiste komunie czynione z czarnego świństwa lanego przez kapłanów i kapłanki w firmowych zielonych czapeczkach. Spora część decydowała się na komunię 'sub utraque specie' do kawy dołączając rogaliki. Część popadała w autystyczne transy nad swymi smartfonami, część czyniła spowiedź marudząc sobie nawzajem na szefów, współpracowników, deadliny, czy co tam jeszcze.
Kotołakowi zawsze chciało się rzygać na widok porannych starbucksów. Co innego popołudniami - gdy kafejki zapełniały się bardziej radosnymi ludźmi traktującymi je zupełnie inaczej. Choćby jako jedno z miejsc gdzie po zajęciach na uczelni można zaprosić tą uroczą dzidę z architektury mając tylko kilka dolców w kieszeni i nadzieję, że to starczy by zgodziła się przyjść na stancję obejrzeć kolekcję butelek po piwie. Najlepiej z łóżka, w pozycji horyzontalnej. Tak, popołudniami bywało tu wesoło i pozytywnie.
Dodatkowa niechęć do mobilnych zwłok żłopiących kawę i żrących rogaliki spowodowana była tym, że robili tłok. Wypatrzeć w tej sytuacji Wypłosza przy jego talencie do nie rzucania się w oczy było tu tak łatwo jak białego nocą na ulicach Liberty City przy Bronsville lub w okolicach 12 alei.

Chris zaciągnął się papierosem rezygnując z patrzenia na wnętrze, zamiast tego zerknął do furgonetki przez przednią szybę. Czuł się źle, trucizna przypalała jego ciało, a gruczoły dokrewne nie produkowały na zawołanie odtrutki kojącej prawie narkotyczny głód.
Przez chwile rozważał nawet danie w mordę jakiemuś yapiszonowi co wychodził z kafejki i trzymając kubek w zębach nakładał marynarkę od garnituru.
- O czym jeszcze pogadamy? - zwrócił się do Jaysona dzieląc swą uwagę między jaszczurołaka a wnętrze samochodu..

Mike 29-10-2015 22:53

Cassey
- Wszystkich tam w końcu zabierają, nawet już ich nie rozróżniam - odpowiedziała - wszyscy są tak samo ubrani. Tylko ty jesteś inna… szkoda, że ciebie tez zabiorą.
- Nie wiem co tam jest zamurowane, ale mówili że lepiej tam nie zaglądać, bo coś mogło by wyjść.
- Nie, ja tu zostanę
- wstała z łóżka i przestała zwracać uwagę na wychodzącą Cassey. - Chodź, schowam cię, bo niedługo światło zacznie migać i przyjdzie pan wilk. Nie chcę by coś ci się stało - powiedziała do lalki wkładając ja do szafki.

Chris i Godzilla
Wnętrze samochodu okazało się dosyć zajęte… przez kolesia roboczym kombinezonie, w momencie gdy Chris spojrzał on opuścił czytaną gazetę i spojrzał mu w oczy. Przez chwilę biker poczuł że nie chciał by go spotkać w ciemnej uliczce… ale przypomniał sobie że to on tu jest drapieżnikiem. Ale koleś z furgonu najwyraźniej o tym nie wiedział, bo nie spuścił wzroku.

Cassey
Była już przy drzwiach gdy te się otworzyły i stanęła w nich barczysta pielęgniarka, ze starannie zgolonym wąsem.
- A co tu robisz młoda damo, o tej porze powinnaś być w swoim pokoju. I do tego ten niestosowny strój. Będę musiała zameldować o tym pani doktor - powiedziała ze złowieszczym uśmiechem. Coś mówiło Cassey, że pielęgniarka lubiła swoją pracę.

corax 30-10-2015 11:24

Cassey nie czekała aż pielęgniara skończy mówić. Juź przy pierwszych jej słowach, przemieniła się błyskawicznie w kruka i wzbiła w powietrze, aby przelecieć nad głową cerbera w „ludzkiej” formie. Narobiła przy tym wiele szumu kracząc niemiłosiernie i łopocząc skrzydłami licząc, że to zdezorientuje nieco babsztyla.
- O Wielki Kruku, ratunku!!!!! – myślała pikując ku otworowi drzwi.

Mike 30-10-2015 22:32

Tylko szczęśliwemu trafowi zawdzięczała, że trafiła w drzwi tracąc tylko kilka piór z ogona. Piór, które zostały w garści pielęgniarce. Skręciła w kierunku wyjścia i serce mało nie zamarło jej w piersi. Drzwi były otwarte. Przemknęła przez nie słysząc za sobą skrzypienie trampek na podłodze. Wypadła na zewnątrz i ledwie wyleciała poza daszek przemokła w kilka sekund. Plasnęła na rozmiękła ścieżkę i poturlała się kawałek. Nie mogła latać podczas takiej ulewy.
Spojrzała przez ramię i zobaczyła zbliżającą się pielęgniarkę. Może to gra cieni, a może naprawdę jej ręce stały się dłuższe, a paznokcie bardziej szpiczaste...

pppp 31-10-2015 16:29

W Starbucksie

- Wow - powiedział Stevie, kiedy poczuł, że coś twardego i schowanego w papierowej torebce wbija się w jego bok - Gdybym wiedział, że planujesz strzelaninę wybrałbym jakiś bardziej interesujący lokal. Starbucks wydaje mi się trochę nieciekawy.
Gość, który prowadził Wypłosza w stronę tylnego wyjścia na chwilę się zatrzymał:
- W zasadzie nie robi mi różnicy - napastnik cały czas, niczym zawodowiec obserwował okolicę. Zupełnie nie jak zwykły pracownik biurowy za którego brał go Wypłosz.

Stevie westchnął i spowolnił swoją percepcję czasu przygotowując się do działania. Zasłuchana dziewczyna w wielkich słuchawkach potknęła się wychodząc ze Starbucksa i wylała kawę na wchodzącego do kawiarni czarnoskórego japiszona. Drobne nieporozumienie rozkojarzyło na chwilę przeciwnika Wypłosza, który powoli odwracał głowę w kierunku wyjścia. Dekoncentracja trwała dosłownie ułamek sekundy, ale Stevie wyczuł, że stalowy uścisk łapy na jego ramieniu (gdzie ten biurokrata tak przypakował?) na moment zelżał.

Nie będzie lepszej okazji. Przeciwnik robił wrażenie profesjonalisty, dlatego Stevie zachował się cokolwiek nieprofesjonalnie i przytulił się do swojej ofiary wykręcając jej dłoń z torebką. Szamotanina trwała raptem sekundę, ale przy zwolnionej percepcji czasu zdawała się ciągnąć godzinami.

Wypłosz starannie manipulował skurczami swoich mięśni, aby wydrzeć torebkę z ręki przeciwnika. Wszystkie ruchy ciała były perfekcyjnie przemyślane i skoordynowane, tak aby cały manewr wymagał jak najmniejszej ilości czasu.

Ale przeciwnik zareagował pierwszy. Kawa jeszcze nie zdążyła w całości znaleźć się na garniaku Afroamerykanina, kiedy oponent Wypłosza nacisnął spust zabawki trzymanej w papierowej torebce. Olbrzymie napięcie elektryczne uderzyło w ciało Steviego. Wypłosz z zaskoczeniem analizował prąd płynący z urządzenia. Nie spodziewał się paralizatora o tak wysokim natężeniu. To cacko było zbyt groźne jak na urządzenie policyjne, taka broń bardzo łatwo mogło spowodować śmierć ofiary.

Ból był obezwładniający, a Stevie zdawał sobie sprawę, że traci władzę nad coraz większym obszarem ciała. Był boleśnie świadom każdego przeładowanego włókna nerwowego. Jednak wciąż miał czas, wciąż mógł zareagować. Wypłosz zebrał siły i zacisnął dłoń wokół nadgarstka przeciwnika szukając tam bezpiecznika dla paralizatora.

Tutaj dopiero Stevie zorientował się, że coś jest naprawdę nie tak. Mógł uwierzyć, że pracownik biura tej firmy przeprowadzkowej jest tak dobrze wyszkolony. Ale nie w to, że nie bał się, że jego paralizator zostanie użyty przeciw niemu. Musiał być po prostu odporny na działanie tej broni. Paralizatora na tyle silnego, że już kompletnie przepalił papierową torebkę w której był schowany.

Ciało pracownika najwyraźniej pochodziło z całkiem niezłej fabryki. Należało się przekonać, czy lepszej niż fabryka z której Wypłosz wziął swoje. Mięśnie karku były wciąż dostatecznie sprawne. Stevie otworzył usta i momentalnie przyssał się do swojego oponenta w namiętnym pocałunku. Spojrzenia obu mężczyzn na chwilę się spotkały, a czas wrócił do swojego normalnego biegu. W wejściu do Starbucksa dziewczyna właśnie zaczęła przepraszać czarnoskórego japiszona za swoje gapiostwo.

Na zewnątrz

- Ej, chłopaki, to pewnie nic ważnego, ale telefon Steviego właśnie przestał działać. Jakby się zepsuł, czy coś - KITT odezwał się cicho do Jaysona i Chrisa - Właśnie próbowałem mu wysłać materiały na temat Electronic Inc i widzę, że nic nie dochodzi.

corax 01-11-2015 13:01

Kufa, kufa, kufa, kufaaaaaa…..!!! - myślała nastolatka twardo lądując na przemokniętej ziemi. Przez chwilę nie mogła złapać równowagi wykręcając fikołki i łopocząc przemoknietymi i posklejanymi skrzydłami. Krakała przeraźliwie próbując złapać równowagę. Spostrzegła zbliżającą się pielęgniarkę i krakanie zamarło jej w dziobie. Strach pompował adrenalinę, gdy dziewczyna wróciła do swojej ludzkiej formy. Z szeroko otwartymi oczami, przyglądała się wydłużającym się szponiastym łapskom zmory (?).
- Co to do kuwy nędzy jest? -przemknęło jej przez myśl a potem usłyszała swój wrzask:
- Biiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiilllllllllllllll l! Jacoooooooooooooooooooooooob!!! Biillllll!!!!
Nie przestawała się drzeć, próbując się odczołgiwać, odkopując się piętami i wbijając palce głeboko w rozmiękłą ścieżkę... trampki ślizgały się w błocie...
Cassey słyszała tylko bicie swojego serca i własny wrzask. W geście obronnym rzuciła garść błocka w nadciągającą pielęgniarę i znowu próbowała się podciągnąć ...byle dalej od zagrożenia.
- Biiillll!!! Jacoooob!!!

Pipboy79 01-11-2015 16:37

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Godzilla zastanawiał się ile czasu zajmie najcwańszemu mechanikowi jakiego znał i którego obaj z KITT'em lubili najbardziej wyprowadzenie tego kolesia. Czekali i czekali. Widział jak Chris się złapał na spiny i spojrzenia z jakimś pacanem z tej furgonetki co tak zaparkowała jakby innego miejsca nie było tylko takie co im zablokowało najlepszy punkt widokowy. Co prawda gdy podeszli pod same drzwi i ścianę i okna to niejako ominęli ta przeszkodę no ale i tak trochę irytujące to było. No a póki co czekali. To też było irytujące.

W końcu jednak po niespodziewanym komunikacie jaki Kierowcaa dotał od supersamochodu uznał, że czas czekania się skończył. - Coś jest nie tak, coś ich długo nie ma. Wchodzę tam. - powiedział zarówno do kotołaka jak i żywego samochodu. O ile znał uzależnienie kumpla od elektronicznych zabawek i gadżetów a zwłaszcza jak wielokorotnie widział i wiedział jakie cuda i wianki potrafi na nich wyczniać jakie wielki mokol mógł się czasem jedynie z grubsza orientować co on właśnie robi czy zrobił a czasem jakby go Steve nie wtajemniczył może i by w ogóle się nie połapał. I teraz ten techmag miałby mieć wyłączony telefon? Rozładowaną baterię? Zepsuł mu się? Akurat! Przecież to było jego narzedzie pracy tak jak dla Kierowcy jakikolwiek pojazd a najlepiej KITT.

- KITT daj znać jeśli namierzysz go w jakikolwiek sposób! Nie mów, że zdjęli go jak młodych... - rzucił głośniej w stronę ich czarnometalicznego środka supertransportu i pchnął drzwi do pączkodajni. Na szczęście był wyższy od przeciętniaków no i wiedział kogo szuka. Takiego niepozornego kolesia który chyba powinien być z jakimś innym typem którego miał do cholery wyprowadzić. Wszedł z impetem tak, że dzrwi trzasnęły o ścianę a potem pewnym siebie wzrokiem przemierzał salę wewnątrz. Mógł tak przeskanować szybciej ten tłum wewnątrz. No i zgodnie z instynktem myśliwego liczył, że nagły trzask drzwi o ścianę mógł ruszyć większość czy całkiem sporo osób wewnątrz, zwłaszcza jak do środka wpadał prawie dwumetrowy, umięśniony olbrzym z czujnym i podejrzliwym spojrzeniem na twarzy. Godzilla wierzył, że wiele osób mogo na taki widok struchleć serca choć na moment.

Ale chciał właśnie być zauważony. Chiał by ten gnojek co to Steve miał go wyprowadzić na zewnątrz też go widział. Liczył, że go to spłoszy czy chociaż przerwie akcję. Przede wszystkim chciał uratować czy odbić Steve'a a w dalszej kolejności zajać się tamtym drugim pacanem. Dlatego gdyby obcy nagle zaczął uciekać sam czy ze Steve'm od razu wyróżniałby się z tłumu. A jakby zostawił maga w spokoju to Godzilla też by osiągnął swój główny cel. Miał baczenie na wszelkie drzwi do kibli, wyjść na zaplecze czy ewakuacyjnych. W końcu sala główna stanowiła dość ograniczoną rpzestrzeń i gdyby tu obaj byli to szybko by ich raczej odnalazł. Sprawdzał też mijanych ludzi czy przypadkiem ich aura i zapach nie zdradzają nadnaturalnego pochodzenia. Chociaż Steve powinien odnzaczać się jakoś w znajomy sposób.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172