lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Raist2 26-04-2016 13:21

Marcus pożegnał się z chłopakami wysiadając z auta Michaela i umawiając się z nimi koło 8am przed klubem golfowym. Załatwił szybko sprawę w klubie (jak myślał, “Pan” Powers, alias dupek, chciał go orżnąć na kasę tłumacząc się spóźnieniem). Zapakował sprzęt na pakę i podjechał do swojego domu. Gdy wniósł swoje rzeczy rzucił się na łóżko nawet się nie rozbierając, spróbował usnąć. Niestety natłok myśli mu na to nie pozwolił. Po kilkunastu minutach wstał z łóżka. Co prawda po koncercie się uspokoił, ale wiadomość Cass przypomniała mu problemy. Nie był jakoś wielce zdenerwowany ale wystarczyło żeby nie pozwolić mu łatwo zasnąć. Podłączył gitarę do wzmacniacza, usiadł na nim i zaczął cicho grać. To mu zawsze pomagało.

Wstał rano po 6am (co było dla niego niewyobrażalnie wczesnym rankiem). Przepłukał się, zjadł na szybko płatki z mlekiem, nawet się nie przebierał i wyszedł.

corax 26-04-2016 17:25

post by corax & Mike
 
Wciśnięta w fotel pociągu Cass wyglądała markotnie przez okno, beznamiętnie obserwując mrok na zewnątrz.
W zasadzie nie opuszczała terenu jurysdykcji Adriana.
W zasadzie nigdzie nie uciekała.
W zasadzie jedynie wyjechała na małą wycieczkę.
Z dala od Chrisa…
Z dala od wujka.
Z dala od Guerrero i Rozjemców.
Chciała po prostu trochę dystansu między niezaplanowanymi wydarzeniami …noo… z dzisiejszego wieczora…
Nie miała siły się martwić o Chrisa.
Nawet nie wiedziała, czemu sobie to wmawiała usilnie.
Nie będzie się martwić i już. Nie ma na to wpływu. Tak, jak nie miała wpływu na wypadek samochodowy półtora roku temu…

Dwie godziny później wysiadła z pociągu w Palm Beach.
Przez chwilę stała niezdecydowana co robić dalej.
Zaczęła podsumowywać co ma:
Trochę gotówki
Plecak ze zmianą ciuchów i najważniejszymi rzeczami
Sygnety Chrisa…
Łyżeczkę od Chrisa…

Cholera jasna!!!! Przestań o nim myśleć!!!!” – nawrzeszczała na samą siebie. – „Zastanów się za to co dalej, niemoto…

Co dalej…
Motel – najtańszy....
Coś do jedzenia – ostatni raz jadła chińskie żarcie, co przyniósł im ……

Znalazła motel Super 8 Riviera Beach West Palm Beach za grosze. Weszła do bezosobowego pokoju jedynie na chwilę by zostawić plecak.
Ruszyła po żarcie, trafiając na 24/7 budkę z burgerami. Ciężkostrawne jedzenie na wynos szybko zmogło kruczycę. Zostawiła niedojedzone resztki na śniadanie. Wzięła szybki prysznic i padła jak stała na łóżko.
Ostatkiem sił nastawiła budzik na 7 rano. Zanim otuliła ją ciemność, ostatnia świadoma myśl krążyła wokół łąki…

Rano pożarła resztki sprawdzając telefon i dumając co zrobić dalej. Wiedziała, że w razie potrzeby może ruszyć do caernu. Nie chciała jednak od razu ładować się Gnatożujom na łby. Poza tym… chciała trochę pobyć sama. A wilki raczej nie stawiały specjalnie na samotne włóczenie się po mieście czy gdziekolwiek.
W głowie słyszała głos Marcusa powtarzający jak katarynka słówko „wataha, kurwa, wataha, wataha”. Wzdrygnęła się na samą myśl, że jakiś lokals miałby drzeć japę w podobnym stylu.

Zebrała się: krótkie spodenki, zdarte tenisówki, góra od bikini, ukochana bejsbolówka i podzwaniające przy każdym ruchu bransoletki.



Przelotnie dotknęła Hello Kitty dyndające na szyi i ponownie usłyszała głos Chrisa: „Niech Ci przyniesie szczęście”. W oczach stanęły jej świeczki. Zamiast jednak paść na łóżko i ryczeć przez następny tydzień otworzyła gwałtownie drzwi do pokoju. W drodze do wyjścia zgarnęła kasę i komórkę oraz kartę do pokoju.

Poszwendała się jakiś czas po mieście i w końcu rozejrzała się szukając ustronnego miejsca do morfowania. Upchnęła rzeczy, wyłączoną komórkę, i resztę detali w zakamarek i szpurnęła wysoko. Wykorzystując prądy powietrza, uniosła się wysoko, daleko, by zostawić za sobą wszystkie smutki.
Gdyby tylko umiała latać od razu po śmierci rodziny, kto wie, gdzie by teraz była.

Lot koił nerwy, uspokajał…
Smutek rozmywał się i wyciszał…
W górze było dobrze, cicho i spokojnie…
Z góry można wiele rzeczy usłyszeć… nawet ogłoszenia o konkursie gitarowym organizowanym przed koncertem kapeli … Ch… bikersów.
Z góry widać było spokojną turystyczną mieścinę z jej spokojnymi turystycznymi atrakcjami jak na dłoni.
Z góry można było też zobaczyć rzeczy i ludzi z zupełnie innego kąta…
Zaraz…
Wróć…
A ten to co?
Cass już miała przelecieć dalej i zaklasyfikować plażę jako „kolejny, nudny punkt” gdy zahaczyła wzrokiem o przystojnego mężczyznę …ratownika. Wyglądało na to, że akurat schodził ze zmiany. Krucza zatoczyła spore koło by bliżej oglądnąć miłego, składającego się z samych ostrych kantów.
- Hmmm, przystojny. – kruczy zmysł estetyki zabipczał alarmująco, gdy Cass obserwowała mężczyznę roztaczającego aurę nadmiernej pewności siebie i konfliktowości. Widziała też jak reagują kobiety - pod spojrzeniem zabójcy większość topiła się jak wosk.


Zabrzmiało w głowie kruczycy, gdy robiła kolejna kółko śledząc mężczyznę.
Pan Agresja zaś po krótkim marszu załadował się do auta i ruszył gdzieś na północ. Cass z trudem nadążała machając skrzydłami. Na szczęście nie musiała się choć wysilać specjalnie z kryciem bo Pan Agresja prowadził jak wyglądał: agresywnie, nieuważnie, wymuszając pierwszeństwo. Prawdziwy pirat drogowy. Po kilku kilometrach karkołomnej jazdy skręcił w dzikie plaże. Zmachana Cass w końcu mogła przycupnąć i złapać oddech.
„Co dalej, muchacho?” – zapytała retorycznie filując na Pana A. to jednym do drugim kruczym oczkiem.
Wyglądało na to, że Pan A. wybiera się na spacer plażą.
Nie wyglądasz mi na fana romantycznych spacerów na plaży… No!” – zachęciła w myślach – „Zrób coś ciekawego…
Posłuchał… wyciągnął telefon i zaczął krótką rozmowę.
Lecąca za nim Cass wytężała zmysły by usłyszeć o czym mówi. Bała się jednak podlecieć zbyt blisko, poza tym coraz mocniejszy wiatr, który nagle ni z tego ni z owego zaczął wiać od morza nie ułatwiał podsłuchu.
Cassey wzbiła się w górę odlatując nieco w tył od mężczyzny, zdumiała się na widok nagle pojawiających się ciemnych chmur na niebie. Kłębiły się w przyspieszonym tempie niczym mroczne, wielkie potwory. Niebo nad oceanem pociemniało, fale nabrały na sile i biły ze złością o brzeg. Zaskoczona nagłą zmianą aury krucza zdziwiła się nieco widząc, że Pan Agresor ma to w głębokim poważaniu. Szedł dalej plażą, brodząc w wodzie po kolana.
Wzrastający wiatr, dziki szum fal, coś dziwnego się tu działo. Cass przestraszyła się nie na żarty i straciła równowagę. Zakrakała z paniką gdy nagle odległość do ziemi zaczęła się zmniejszać. O dziwo, uczucie strachu minęło nagle, ponownie zaskakując kruczycę.
Wyrównała lot ciężko dysząc i wysilając się by oprzeć się narastającej sile podmuchów wiatru, spychających ją w bok.
Pociemniało, lecz ratownik nadal szedł przed siebie. Cassey nie chciała dać za wygraną, nie teraz, gdy COŚ się działo. W końcu ukazał się cel wędrówki mężczyzny: zanurzona po pas w wodzie z rozłożonymi ramionami stała jakaś kobieta. Jasne, krótkie włosy oblepiały jej twarz, woda obmywała… nagie ciało…?

Zaraz… tutaj jest jeszcze jeden? Huhummm też fajny” – oceniła Cass, zauważając drugiego mężczyznę, siedzącego na plaży jak książę udzielny. – „Pan Agresja nr 2…” zaczęła myśl, którą dosłownie zdmuchnął powiew silnego wiatru. Kruczyca ratowała się szybkim skrętem w linię drzew, oddalonych zaledwie o 50m od plaży. Czuła, że za chwilę wiatr ją zmiecie. Wparowała pomiędzy zarośla i zmofrowała z powrotem w dwunoga. Schowała się wciśnięta między drzewa i stamtąd obserwowała całą scenę z szeroko otwartymi ślepkami.

W końcu kobieta opuściła ramiona i skinęła na obu kolesi. Jeden i drugi zrzucili koszulki, szorty i kąpielówki. Obaj byli pokryci bliznami, szerokimi i poszarpanymi. Weszli do wody. Parli przez fale jak dwa lodołamacze. Nagle przed dziewczyną zamigotało powietrze, zamajaczył jakiś cień. Cass zdołała rozpoznać motorówkę zalewaną strumieniami deszczu... tyle, że tu deszcz jeszcze nie padał. Na dokładkę za motorówką majaczyły drzewa. Jakby stała na kotwicy w jakiejś zatoczce. Jakby patrzyła przez okno zawieszone tuż nad powierzchnią wody.

Dwaj kolesie skoczyli w fale, zanim zakryła ich woda dziewczyna zobaczyła, że rosną. Chwile potem dwie trójkątne płatwy przecinały wodę i mknęły w kierunku motorówki. Deszcz i fale szybko ukryły ich przed wzrokiem Cass. Ale motorówkę widziała cały czas. Zobaczyła także jak jakaś siła wyrzuca ją z pięć metrów ponad wodę. Potężny szary kształt przemknął tuż pod powierzchnią wody. I zaczął płynąć w kierunku „okna”. Kobieta wykonała jakiś gest i zaczęło się ono zmniejszać. Cass zobaczyła płetwę rekina zbliżająca się do okna, za nim woda eksplodowała. Potężne kilkumetrowe szczęki otwarły się na całą szerokość. Okno coraz bardziej zmniejszało się, płetwa rekina zniknęła pod wodą. Okno rozpłynęło się, gdy wielkie szczeki zaczęły się zamykać.
- Co to kurwa było? - Cass usłyszała głos kobiety.
Tuż obok niej wynurzył się barczysty i pokryty bliznami osobnik.
- Ken nie wróci - powiedział i skierował się na brzeg. Kobieta postała chwilę w wodzie i podążyła za nim.
- Co to kurwa było? - krzyknęła za nim.
- Nigdy nie widziałem takiego gówna, większe od jebanego płetwala. Interes chuj strzelił. Poszukam nowego partnera, daj znać jak będziesz miła następny cynk.
Ubrał się szybko i poszedł plażą w kierunku gdzie zostawił samochód. Kobieta stałą zamyślona i naga na tle zbliżającej się burzy.
Nagle zadzwoniła jej komórka; wygrzebała ją ze stosu ubrań.
- Co jest? - powiedziała. - Nie… mówiłam już Szrama, nie otworze wam okna… ani twoim nowym znajomkom… pierdol się szczurze. Zastanów się zanim coś powiesz… nara.
Rozłączyła się, podniosła ciuchy i… zniknęła.
Odgłos gromu przetoczył się po niebie. A chwilę potem lunęło.
Zezłoszczona, naga i nieco zmarznięta, Cassey siedziała skulona pomiędzy drzewami klnąc pod nosem na czym świat stoi.

Hakon 27-04-2016 13:14

Post by Brilchan&Hakon
 
Kiedy skończyli już pisać raport Michael wyprostował się i z uśmiechem na twarzy powiedział.
- No i skończyliśmy. Teraz czas na wyżerkę. Mam nadzieję, że nie spalił się. - Wstał i podszedł do grilla. Mięsa już dochodziły więc wrzucił jeszcze chleb na ruszt. Poszedł do domu i wrócił z nowymi drinkami.
- A propos Twojego motocykla. Jak chcesz podjedziemy po części i przywieziemy do mnie. Jak chcesz możesz kimać tu a jak się krępujesz czy coś, zawsze możesz w biurze nad warsztatem. Mam tam warunki bo nie raz pracownik lub kumpel kimali. - W między czasie zaczął nakładać na talerze przyniesione wcześniej z kuchni.
- Spoko mi wystarczy podłoga i jakieś koc ale twoja chata pójdę gdzie ci pasuje… Słuchaj mógłbyś mi wytłumaczyć jak to wygląda z wami magami ? Przodkowie tłumaczyli mi coś o tym, że z naszego punktu widzenia jesteście obdarzeni mocą przez Gaje albo jakieś inne duchy ale w inny sposób niż my. Nie bardzo kapuje o co w tym biega a chciałbym poznać to ze strony twoich ludzi - Zapytał - A motorem się zajmiemy jak się ważniejsze sprawy trochę uspokoją-dodał.
-W sumie to nigdy się nie zastanawiałem skąd mam taką moc. Samorodkiem jestem jeśli o to chodzi. Ci nade mną mnie odkryli, ale tylko by przestrzec przed konsekwencjami i pokazać mi miejsce w szeregu. Czy moc mam dzięki krewnym? Nie wiem. Nie zastanawiało nie to. Jak poczułem, że coś mogę to skupiłem się na wykorzystaniem tego.- Michael usiadł i myślał co odpowiedzieć kumplowi. Jedzenie stygło, ale nie chciał zawieść Billa.
-Jak chcesz na dłużej się zatrzymać to mam pokoik gościnny. Możesz tam zamieszkać. Zawsze będzie weselej pogadać z kimś i przedyskutować jakieś sprawy Rozjemców.- Dodał i zaczął jeść.
-Dawaj bo wystygnie.- Rzucił między kęsami.
Ahrunowi nie trzeba było dwa razy powtarzać ugryzł spory kawał przysmażonego steku z iście wilczym apetytem. Po chwili przeżuwania popij piwem z butelki, przełknął i uśmiechnął się szeroko - Dobre! Kurdę bele jeszcze parę miesięcy temu byłem żulem a teraz wszyscy mi proponują mieszkanie aż mi głupio! - Powiedział zawstydzony - Miło mi niesamowicie ale chyba bardziej pasuje do rudery Marcusa to jest taki luksus jak jakiś cholerny pałac… Po za tym, zasmrodziłbym ci pokój gościnny potu bestii nie da się wyprać próbowałem więc musiałbyś spalić meble, do tego odstraszałbym ci innych znajomych i klientów oraz jakieś gości których byś sobie sprowadził, no i raczej debil ze mnie więc nie da się za mą mądrze pogadać... - Wymieniał - Może skorzystałbym od czasu do czasu jak bym się od ciebie uczył ? A właśnie nie ustaliliśmy jak ja miałbym ci zapłacić za te lekcje i używanie twojego warsztatu. Nie mam kasy ani nic cennego, jakbyś był wampirem zaoferowałbym krew mam dobry kontakt z duchami mógłbym cię zaprowadzić do Umbry i z jakimś poznać obiecałem to zrobić dla jednego wilka co mnie uczył używania darów ale to nie wiem czy ci się na coś przyda bo bez urazy ale małpy się nie mogą uczyć Darów Gaj... - Przez chwilę się zastanawiał. - Mogę dźwigać ciężary, kogoś dla ciebie pobić albo nastraszyć, mogę też kogoś wywąchać to chyba wszystko w czym jestem dobry- Powiedział.
Młody mag tylko jadł i słuchał wyliczanki.
-Jeśli Tobie głupio to może za motocykl i nocleg oraz naukę byś po prostu robił za stróża mojego warsztatu? A z czasem i jednego z mechaników jak się szybko czegoś nauczysz?- Michael polubił za szczerość i prostoduszność młodego wilka. Nie zamierzał go wykorzystywać w jakikolwiek sposób. Miał już dość krętactw życia a on był prosty. Można o pierdołach gadać. Z resztą może dzięki niemu poszerzy swoje horyzonty o wiedzę o Gaję i ogólnie o wilkołaki.
Bill wyciągnął przed siebie wielką jak bochen chleba łapę - To lepsza oferta niż cokolwiek co mógłbym sobie wymarzyć! Jak dla mnie umowa stoi- Powiedział czekając czy mag poda mu rękę na znak zawarcia umowy.
- Czyli co ty możesz tak naprawdę wyczarować ? Jak na razie to pokazałeś że umiesz leczyć co jest super i bardzo nam pomoże bo często w ostatnich dniach dostajemy wpierdol i to się raczej nie zmieni a z wyleczeniem ran od duchów, ognia, srebra czy innych zmieniaków to nawet mocny wilk ma problem. To raz że jesteś chodzącą apteczką- Bill odgiął jeden palec - Dwa, że umiesz patrzeć przez ściany, i chyba widzisz jak coś jest magiczne czy jakoś tak co nie ? No i robisz operacje plastyczne - odgiął kolejne dwa palce po czym, spytał - Umiesz coś jeszcze magicznego ? Bo po za tym to wiem że umiesz w komputerach i prowadzisz jak rajdowiec no i grzebiesz w silnikach dogadałbyś się dobrze z Jayem taki zajebisty jaszczur ale niestety rozdzielili watahę i kazali jego ekipie zająć się lokalnym Pentexem... - Arnul wyglądał przez chwilę na zasmuconego ale szybko zajął się jedzeniem co poprawiło mu humor jadł i pił patrząc się na Michela, uważnie słuchając jego odpowiedzi.
Swordich podczas wyliczanki zdążył zjeść więc zaczął odpowiadać.
- Powiem tak. Moją granicą jest tylko wiedza i fantazja. A w dziedzinie zdrowia, życia, biologii itd. Mogę co chcę robić. Także z materią. Przedmioty mogę zamieniać na inne lub ich skład zmieniać. Jedyny problem to żebym nie przesadzał.- Zamyślił się Michael nie wiedząc jak prosto wytłumaczyć.
- Mogę robić co chcę ok?. Ale czym bardziej to jest niewiarygodne dla postronnych obserwatorów tym bardziej jest niebezpieczne dla mnie. Coś co ma racjonalne wytłumaczenie jest bezpieczne to co nie ma może zagrozić moim zdrowiem a nawet życiem.- Próbował tłumaczyć prosto. Widząc, że Bill kiwa głową na znak, że rozumie uspokoiło go chociaż mógł udawać.
- A masz jakieś kontakt z tutejszymi magami ? Słyszałeś jakieś fajne historie o tym kto co komu ?-
-Wiem kto jest kto i kto rządzi. Jak coś muszę się meldować. Coś spierniczę to tłumaczyć się będę. Ale jakoś z nikim nie mam bliższych relacji. Nie będę ściemniał. Watahy nie tworzymy.- Ostatnie słowa wypowiedział z lekkim śmiechem.
Pogadali jeszcze trochę o motocyklu Billa, pracy w warsztacie Michaela i mag postanowił, że trzeba się przespać. Wybrali, że w salonie będzie Bill spał na kanapie i Michael przyniósł koc i poduszkę dla gościa. Wskazał łazienkę, kuchnie i inny pomieszczenia, które mogą się przydać w nocy. Poszli spać.

Rano Michael wstał i wziął gorący prysznic i zszedł na dół. Wilkołak już na nogach był gotowy na wyjazd, na złożenie raportu.
Bill starał się być miły i rozmowny ale wyraźnie gdzieś odpływał myślami po wyrazie twarzy Micheal mógł skojarzyć że tą samą minę miał gdy mówił że rozmawia z Przodkami cokolwiek to miało znaczyć.Pomógł przygotować składniki na śniadanie a przynajmniej, próbował bo widać było na pierwszy rzut oka, że mało wie o gotowaniu i nie jest obyty z pracą w kuchni zjedli w milczeniu. Michael nie chciał przeszkadzać w myślach a sam miał trochę do poukładania.
-Pora jechać by się nie spóźnić. Dziś nie szaleję za kółkiem.- Oznajmił z uśmiechem.
Ruszyli do warsztatu gdzie weszli do jednej z części gdzie stał Mustang, którym przyjechali. Michael podłączył laptopa pod komputer pokładowy i ruszyli do siedziby wilkołaków. Młody mag jechał spokojnie, nie łamiąc przepisów. No poza dwoma razami jak się zdenerwował na wieśniaka, który z prowincji przyjechał i parkując zajął dwa pasy, czy banana w ferrari, który chciał się ścigać na światłach.
Dojechali pod bramę trochę przed czasem. Marcusa jeszcze nie było.

Mike 28-04-2016 00:22

Cass
Po jakiejś pół godzinie ulewa zaczęła zmniejszać się, a w końcu zza chmur wyjrzało słońce. Ożywcza bryza szybko zaczęła suszyć pozostałości po burzy.

Arthur
Stał przy oknie obserwując kotłujące się chmury na północnym wschodzie. Szła burza… ale nie zwykła. Czuł wzburzenie duchów. Pierwsze krople padły na szybę, chwile potem ściana wody ograniczyła widok do kilku metrów.

Marcus, Bill i Michael
Ledwo zdążyli przed ulewą, Ada już czekała by zabrać ich do Adriana. Przyjął Rozjemców w gabinecie. Przedstawienie raportu udało się lepiej niż ostatnio. chyba nabierali wprawy.
- Mam dobrą i złą wiadomość. - powiedział Alfa - Dobra jest taka, że dostaniecie wsparcie, szaman Uktena. Młody i zdolny. Czeka obok.
Chwilę pomilczał.
- Zła wiadomość to taka, że Chrisowi odpierdoliło. Wziął zakładnika na komendzie, szczęśliwie nikogo nie zabił. Leciało w wiadomościach niedawno. Jak to wpłynie na wasze działania?

Raist2 28-04-2016 01:08

Marcus był w szoku, co było po nim widać.
- Yyyy, my właśnie między innymi w tej sprawie. Jak to zakładnika na komendzie? Wczoraj gadał z Cass że odchodzi, potem uciekł. Od początku nas zlewał. Ale mimo wszystko miał największe środki z nas wszystkich i coś tam robił….. Adrian, nie będę owijał w bawełnę. Zjebiemy wszystko za co się weźmiemy, od samego początku tak było, to z domniemanym Pentexem to zasługa tylko i wyłącznie Jaya i jego ekipy, a teraz bez środków Chrisa i ich zdolności będzie jeszcze gorzej, bo nie mamy jak się nawet za cokolwiek wziąć. Ten cały pomysł z rozjemcami to o dupę potłuc z takimi ludźmi jak My, ani nie….. - zamilkł w połowię zdania - Zresztą, nie ważne.

Brilchan 28-04-2016 05:30

- Słuszne, podejście Mike Szef by się wnerwił jakbyśmy się nie stawili, bo nas gliny zatrzymały za łamanie przepisów - Skomentował z uśmiechem, gdy usłyszał, że dzisiaj mag zamierza jeździć grzecznie.

Bill był z siebie bardzo dumny, gdy przedstawili raport, ale wiadomość o szaleństwie Chrisa zupełnie go zaskoczyła - Może opętał go jakieś Żmij albo ktoś mu wstrzyknął tą brudną kokę... - Powiedział starając się bronić kota jego postępowanie zupełnie mu się w głowie nie mieściło i nie pasowało mu do Chrisa.

Ahrun skrzywił się słysząc jęczenie Marcusa, ale chwilowo wstrzymał się z komentarzem. Ważniejsze było żeby odpowiedzieć na pytanie Alfy przez chwilę starał się ułożyć to ładnie w głowie, w czym bardzo mu pomógł Wuj Aleksander, który za życia był bardzo dobrym mówcą. Billa nie raz kusiło, aby poprosić go żeby przejął jego ciało, kiedy musiał mówić coś ważnego, ale wiedział, że proszenie o coś podobnego z błahych powodów byłoby niesamowitą obrazą dla Przodków, więc ograniczał się do proszenia, aby "Kroczący kamienistą ścieżką" pomagał mu od czasu do czasu układać krągłe zdania:

- Po rozmowie z informatorem, który przekazał Chrisowi, że w domu przebywają agenci federalni i że w związku z tym szef policji nie podejmie żadnych działań, Chris wpadł w szał i uciekł. Cassey poleciała za nim, niestety nie wiemy, co się tam wydarzyło, ale Chris oznajmił, że odchodzi od nas, nie udało się go powstrzymać. Stawia nas to w trudnej sytuacji, bo to on zajmował się zastawieniem pułapki na obce elfy. Postaramy się przekonać Cheshirers żeby nam pomogli
- Powiedział jego ton był lekko niepewny jakby czytał cudze przemówienie z kartki, którą właśnie mu podano.

- Nie zgadzam się z tobą Marcus, tak jak ci mówiłem wczoraj minęło dopiero trzy dni i sądzę, że się szybko uczymy. Gdybyśmy mieli ze sobą Jaya albo tego szamana to nie pozwolilibyśmy tamtemu pająkowi uciec! Wiem Szefie, że nie poszło nam idealnie, ale od teraz na pewno będzie lepiej. Jeżeli sobie tego życzysz wspólnie z nowo przydzielonym szamanem możemy ponownie zabrać się za pająka, oczywiście zgodnie z twoim rozkazem wpierw zdobędziemy informacje o elfich muzykach nawet, jeżeli gang Chrisa odmówi nam pomocy - Oznajmił już w swoim bardziej swojskim stylu.

Hakon 28-04-2016 09:15

Michael słuchał cały czas uważnie stojąc z boku.
Kiedy wilczki z jego watahy zaczęły się przekomarzać Michael się włączył.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale uważam jak Bill. Wszyscy się czegoś uczymy. Przeciwnikami nie są leszcze jakieś więc umieją myśleć i się zabezpieczać. Uważam, że gorzej już być nie może.- Mówił spokojnie obserwując reakcję zebranych.
- Co do Chrisa. Nie znałem go na tyle by się wypowiadać, ale cos z tą sprawą trzeba zrobić. Od Pana, Panie Adrianie zależy kto i co.- Zwrócił się w końcu do szefa szefów.
-Co do nowego towarzysza to miło będzie mieć wsparcie nowe.- Uśmiechnął się i ukłonił Alfie.

Brilchan 28-04-2016 10:41

Bill pokiwał głową - Mike ma racje, co będzie, jeżeli Chrisa pobiją i za szybko wyzdrowieje? Albo wpadnie w szał i wybije pół paki? Marv i tak już węszy najłatwiej byłoby go kropnąć Szefie, ale nie bardzo chciałbym to robić w końcu członek mojego Stada nawet, jeżeli nas olewał... - Ahrun zamyślił się na chwilę z nieszczęśliwą miną naglę wpadł na genialny pomysł.

- Alfo, a może tak wydostać Chrisa z paki poprzez Umbrę? Mike umie magicznie przefasonować facjatę.... Znaczy się robić operacje plastyczne! Pogadalibyśmy z gangiem Chrisa na pewno by kogoś znaleźli na jego miejsce! I wtedy tej osobie moglibyśmy dać mordę Chrisa wstrzyknęlibyśmy podmienionemu tą kokę, więc dostałby lżejszy wyrok a Wolf miałby nową twarz a ty mógłbyś go wygonić z miasta i wszyscy byliby szczęśliwi! - Zawołał zadowolony, że wpadł na coś tak genialnego.

Po czym, przypomniał sobie gdzie jest i dodał - Oczywiście, jeżeli sobie tego życzysz Alfo twa wola jest dla mnie rozkazem. - Powiedział, po czym padł na jedno kolano i skłonił głowę naśladując gest, który widział w jednym ze swoich snów o wikingach.

Raist2 28-04-2016 12:35

Marcus na początku chciał się odezwać po swojemu….. albo już po byłemu, swojemu. Ale zrezygnował z tego.
- ….. - wypuścił tylko powietrze z płuc.
Po sekundowej chwili namysłu jednak się odezwał.
- Zostawmy ocenianie naszych kompetencji Adrianowi. Ja SWOJE zdanie powiedziałem, nie ma sensu dalej tego ciągnąć. A gadkę o Chrisie i jego stopniu przynależności proponuję kontynuować po wyjściu stąd. Nie ma to teraz sensu.

Mike 28-04-2016 16:48

Adrian popatrzył w milczeniu na Rozjemców.
- Kot jest już wykluczony z waszego grona. Nie pracuje już z wami. Rozważę co z nim zrobić. Na razie działajcie dalej. Chwilowo jego sprawa pozostaje poza waszym zasięgiem. Jeśli to wszytko to wprowadźcie nowego w prawy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172