lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

pppp 16-09-2015 21:30

- Czekaj, Lance, pogadajmy jeszcze chwilę - powiedział pojednawczo KITT - Jak królowa wypowiadała się o związku Szczeniaka?
- Nie mówiła nic - rycerz wzruszył ramionami - Ale Laura nigdy nie odwiedzała szpitala.
- Myślisz, że Szczeniak miał wrogów?
- Jeśli ktoś wiedział, że Szczeniak szpiegował dla Kingston, to na pewno był jego wrogiem
- posępnie odrzekł troll.
- Jak to? - zdziwił się KITT - Sądziłem, że królowa mi silną pozycję.
- Zawsze są jacyś pretendenci do władzy. Ktoś może uważać, że jemu bardziej pasuje tron.
- Nie pierdol, Lance
- czarny dodge zamachał nerwowo wycieraczkami - Jak wiesz coś konkretnego, to mów, spekulacje mnie nie interesują.
- Racja
- powiedział Lancelot i zaczął zbierać się do odejścia - To co z tą przysięgą?
- Moje słowo masz
- powiedział KITT.

Pipboy79 18-09-2015 01:52

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



- No moje też. - przytaknął z poważną miną mokol zgadzając się z supersamochodem. Na razie się nie odzywał bo nie bardzo miał pomysł co powiedzieć. To, że ktoś ewentualnie próbowałby wygryźć superelficę z jej tronu aż tak go nie dziwiło. Z tymi stołkami tak własnie było. Jak z rewirami. Trzeba było pilnowąc bo zawsze kogos świeżbiło by wleźć w szkodę. A to, że jak ktoś wiedział o podówjnej grze Szczeniaka i się wówczas na niego wkurzył też nie było takie dziwne. Sam by się wkurzył i omijał takiego łukiem. Troll chyba wiedział cos jeszcze ale bez dania słowa nie chciał gadać. Jay uznał, że bez tego nie popchnął sprawy do przodu a facet zdawał się dotąd nieźle poinformowany. Miał nadzieję, że nie będzie żałował tego dawania słowa. Jay traktował takie umowy serio nawet jeśli nie podchodził do tego tak drastycznie jak Lance.

Raist2 22-09-2015 11:13

Marcus nic nie robił sobie ze spojrzeń grupy, mało tego, stanął jeszcze pewniej przed nimi, bardziej butny, pokazujący że nie ma zamiaru z czyjejś woli się stąd ruszyć.
- Jeśli ta sprawa dotyczy “Jaśnie nam panującej elfiej panny” i jej stołka, to możesz być pewien że ktoś się może wtrącić, nie zdziwił bym się nawet gdyby nie jeden a kilku ktosiów. To samo się tyczy innych stron, jeśli poczują że ta sprawa im za bardzo wadzi, to na pewno nie zostaną sami.

pppp 22-09-2015 13:17

Po wymianie obietnic, Lance wsiadł na swój motor. Kiedy troll kładł dłoń na sprzęgle, KITT zacharczał silnikiem:
- Pamiętaj, co nam obiecałeś, Lance. Jeśli ojciec Szczeniaka jest w cokolwiek wplątany, złamiesz dane słowo. Zajmij się tym, póki czas.
- Znam moje obowiązki - Lancelot odparł zimno.
- Wiesz, gdzie mnie znaleźć - KITT dodał, ale odjeżdżający rycerz raczej już tego nie słyszał.
- Co teraz? - zapytał się Stevie podchodząc do swoich towarzyszy.
- Czekajcie, mam kontakt... - czarny dodge uciszył Wypłosza lekkim ruchem drzwi - Okay, dzwonił do mnie osobiście Adrian. Mamy jechać do pubu Jakoba, podobno nasza grupa ma zostać powiększona. Chyba uznał, że potrzebujemy wsparcia. Wsiadajcie, jedziemy.

Mike 22-09-2015 14:27

Karaoke Hits
Odpowiedzią na słowa Marcusa był chóralny ryk śmiechu. Pierwszy opanował się szef. Poklepał Marcusa po policzku i rzekł:
- Uspokój szefów, że wszystko będzie dobrze. Nawet nie zauważą, kiedy skończymy i znikniemy.

Pub Jacoba
Akurat kończył wystawiać do składzika puste skrzynki gdy wyczuł, że atmosfera w pubie zmieniła się. Wyszedł na salę wycierając ręce szmatą. Przez środek szedł Adrian, po prawej miał Guerrero, po lewej Adę. Z tyłu za nimi wlokła się jakaś dziewczyna.
- Chodźmy do biura - powiedział Adrian mijając go. - Koniec opierdalania.

Gdy wszyscy znaleźli się w biurze zrobiło się trochę ciasno. Adrian zajął fotel Jacoba, Ada blokowała drzwi. Guerrero przysiadł na biurku, a dziewczyna przycupnęła na jakiejś skrzynce w rogu.
- Coś do picia? - zaproponował Jacob by rozproszyć ciężką atmosferę.
- Nie mamy czasu - powiedział wilkołak - słyszałeś o Rozjemcach? Od dziś jesteś jednym z nich. Wiem o twoich poglądach i o tym co robisz. Potrzebuje kogoś takiego. Mamy już dwa wilki w grupie, ale ich poglądy i temperament stawiają znak zapytania nad ich przydatnością. Na razie nie podejmę żadnych kroków w tym kierunku, ale możesz im nie oficjalnie powiedzieć słowo czy dwa…
- To jest Cassey, ona tez dołączy do grupy.
- Do rzeczy, przekażcie to reszcie, nie mam czasu czekać na nich. A i oni mają robotę. Z grupy wypadła szczurzyca, dopadł ją Marv Kovalsky. Sprawa jest czysta i zamknięta. Gillian może być umoczona, zawieszam jej członkostwo, dopóki Slade nie wyjaśni sprawy. Sinclair to już przeszłość, był wtyką pijaw spoza miasta. A Nieduży nie prędko wróci do Miami. Nikodemus obiecał przysłać zmiennika. Niestety ma swoje problemy, może załatwi to dziś może nie.

- Chris, chwilowo ma kryzys, ktoś uderzył bezpośrednio w jego ludzi, bada to. To może być powiązane z zamieszaniem w Mieście.
- Dobra to tyle
- Adrian wstał.
Guererro także, spojrzał na Cassey i powiedział:
- Kontakty do wszystkich masz, podziel się z Jacobem. Ktoś ze starej ekipy niedługo tu wpadnie. Powiedzą wam co już ustalili i wprowadzą w sprawy. Zapoznajcie się tymczasem.


Kilkanaście minut po odjeździe Adriana ze świtą, na parking wjechał KITT.

Raist2 22-09-2015 15:53

No tego już było za wiele, najpierw ten ich wzrok, potem otwarcie śmianie się mu w twarz a teraz klepanie po policzku jak małe dziecko? Kurwa, tego już za wiele. Musiał się powstrzymywać że by nie rozpętać burdy, zacisnął tylko zęby, odepchnął ręką rękę odmieńca, po czym się odwrócił.
Wyszedł z baru zwijając po drodze Billa i Gilian. Na zewnątrz wyjął komórkę którą dostał Wypłosza wykręcając nr do KITTA.
- Siema szybki. Przekaż wszystkim czy komu tam uznasz za stosowne, że intruzi twierdzą że znikną szybciej niż się pojawili. Ale jak dla mnie zbyt hojraczą, przydało by się ich obserwować, albo jeszcze lepiej dorwać jednego na osobności. Jakbyście mogli poczarować z pilnowaniem ich to zajebiście.

corax 23-09-2015 14:34

Cassey odczekała aż Adrian i jego świta wyjdą. Przez chwilę siedziała nieruchomo na skrzynce w kącie, przyglądając się nowopoznanemu wilkowi spod daszka zniszczonej bejsbolówki. Nie była pewna co dalej robić, ale skoro już tu jest to trzeba robić dobrą minę do złej gry. Była ciekawa i zadania i przyszłych współtowarzyszy. W końcu, machnęła nieśmiało dłonią, aby zaznaczyć jakoś swoją obecność i zeskoczyła ze skrzynki. Zrobiła parę niepewnych kroków w kierunku Jacoba, przestąpiła z jednej chudej nogi na drugą i nabrała powietrza:
- Cześć. Ja się chętnie napiję. Masz colę? – rzuciła z nieśmiałym uśmiechem, przekrzywiając śmiesznie głowę.
Nie czekając na odpowiedź wilka, ciągnęła:
- Słyszałeś wcześniej o Rozjemcach? Fajna nazwa, trochę jak drużyna RR, wiesz ta z kreskówki. Znasz Rozjemców osobiście? Fajny pub... – powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. – Długo go masz? Z jakiego plemienia jesteś? Długo znasz Adriana? – zamrugała szybko, koncentrując spojrzenie na Jacobie.
- A tak – przypomniała sobie, wygrzebując komórkę z odmętów o cztery rozmary za dużej bluzy z kapturem – mam Ci dać namiary na resztę.

grzesiek 23-09-2015 18:57

Pub „Pod skulonym ogonem”

Jacob machinalnie wycierał blat baru. Wszystko było już posprzątane, światła przygaszone, po przedstawieniu Adriana i tak nie miał co liczyć na jakichkolwiek klientów. Wieści roznosiły się szybko w Miami, żaden wilk nie zajrzy tutaj przez co najmniej kilka następnych dni. Nie ze strachu, bardziej z ostrożności. Powtarzał w głowie informacje przekazane mu przez szefa wilkołaków, nie zamierzał zawalić już pierwszego dnia, chociaż i tak wątpił by dla reszty grupy były to specjalne nowości. Z rozmyślania wyrwała go dziewczyna.

- Jasne. - podsunął Cassie szklankę z colą. Rzadko kiedy ktokolwiek zamawiał cole w jego barze, no chyba, że z whisky. Zanim Jacob zdążył się odezwać został zalany falą pytań przez drobną dziewczynę. Wilk uśmiechnął się, zrozumiał dlaczego Adrian wybrał właśnie ją, otwartość i serdeczność to cechy wielce cenione przez ich plemię, szczególnie w ostatnich czasach.

- Odetchnij na chwilę to może dam radę odpowiedzieć na chociaż kilka z twoich pytań – żartobliwie odpowiedział Jacob opierając się łokciami o bar. Liczył na to, że dziewczyna zajmie się piciem wystarczająco długo by mógł zebrać myśli.

- Nazywam się Jacob Coulter, ale to już pewnie wiesz. Ten bar jest moim domem już przez blisko piętnaście lat. Jestem Dzieckiem Gai, podobnie jak Adrian. - Przerwał na chwilę podciągając rękawy bawełnianej, błękitnej koszuli – Nie mogę powiedzieć żebym znał go dobrze, łączą nas raczej nasze poglądy niż przyjaźń.

Jacob schylił się pod blat po notes i długopis by zapisać podsunięte mu przez Cassie numery. Nie był nigdy wielkim fanem elektroniki, papierowa kopia jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła - Co do Rozjemców, znam kilku. Dokładniej jednego, reszta obiła mi się o uszy. Uwierz mi, jeśli reszta z nich jest choć w ułamku tak ciekawa jak mój znajomy to nie będziesz się nudziła. Ale o tym musisz się sama przekonać, nie zamierzam odbierać ci niespodzianki. - Wilk uśmiechnął się, jednocześnie wracając do czyszczenia blatu. Po tylu latach pracy w barze niektóre rzeczy wchodzą w nawyk i przestaje się je zauważać.

- I nie, nie mam zielonego pojęcia o jakiej kreskówce mówisz, ale zarobiłaś u mnie plus. Większość ludzi w twoim wieku patrzy na mnie jak na kościotrupa – Jacob trochę dramatyzował, ale nieraz już spotkał się z młodzieńcami którzy myśleli, że życie kończy się po trzydziestce. - Ale tyle o mnie. Co sprowadza ciebie do Miami? - Jacob ruchem dłoni zaoferował uzupełnienie szklanki Cassie. Mieli jeszcze parę minut zanim pojawi się reszta, nic nie stało na przeszkodzie by się trochę poznali. Kto wie kiedy taka okazja znowu się pojawi.

corax 23-09-2015 20:32

Cassey odetchnęła z lekką ulgą widząc spokojną reakcję wilka na jej słowotok i wdrapała się na stołek barowy. Nie wyszło to tak jak planowała czyli z gracją i wdziękiem, bo jej za duża bluza zahaczyła o siedzisko i sprawiła, że śmiesznie zamachała rękoma, łapiąc równowagę. Na szczęście Jacob nalewał akurat colę więc po cichu liczyła, że nie zauważył jej nieporadnego gramolenia.
Sięgnęła po szklankę i pokiwała głową obserwując wilka. Wyglądał na całkowicie zrelaksowanego - w zasadzie czemu nie? Był u siebie.
Cassey popijała słodki napój słuchając odpowiedzi Jacoba. Zastanowiła się przez chwilkę i głośno przełknąwszy większy łyk, zamachała nogami:
- Poglądy? Wasze plemienne poglądy? Czy jakieś inne?
- Tutaj są dwie siódemki – wskazała palcem miejsce, gdzie Jacob pominął jedną cyfrę podczas przepisywania numerów. Uśmiechnęła się i pociągnęła kolejny głębszy łyk, prawie opróżniając szklankę.
- A którego Rozjemcę znasz? Bo może znamy tego samego? – widząc, że Jacob zaczyna znowu polerować blat, potarła palcem po najbliższej mikroskopijnej plamce, próbując usunąć ją z powierzchni. Skoncentrowana na plamce aż się pochyliła nad barem:
- Kreskówka to ta z Chipem i Dalem z Rescue Ranges – powiedziała jakby to miało wszystko wyjaśnić. Widząc nadal zdezorientowaną minę wilka, wyprostowała się na stołku i zanuciła imitując męski głos: - „Gdy Cię skrycie z gagatkiem zetknie los, brygada RR, raz, dwa usadzi go. Gdy potrzebna Ci pomocna dłoń, słuchawkę chwyć i dzwoń!”
- Hm... dalej nic? No to może kiedyś pooglądamy razem... znaczy, jeśli byś chciał i tego... – uśmiechnęła się i pokiwała głową zachęcająco, jednocześnie przyjmujac dolewkę coli. – Ja pochodzę z Miami, chodzę tu do liceum, do Miami Beach Senior. – wzruszyła ramionami i zaplotła nogi o nogi krzesła – Już niedługo kończę. A na razie mam pomóc Rozjemcom. – dodała. - To dobrze, bo nie lubie się nudzić... – wyznała odruchowo, nagle nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi Jacoba. – Pozwolisz mi wejść za bar? Nigdy nie byłam. – znowu przyglądnęła się wilkowi bokiem; to chyba było od niej silniejsze.

pppp 23-09-2015 21:46

Przed dotarciem do pubu Jacoba

- O, siema - KITT się szczerze ucieszył z telefonu wilkołaka. Włochacze robiły zdecydowanie postępy w używaniu nowoczesnej technologii - To świetnie, że zdobyłeś tyle informacji o tych obcych. Nie damy rady nic poczarować z pilnowaniem, jesteśmy zbyt zajęci szukaniem Szczeniaka i Laury, ale przesyłam ci numer do szpitala. Możesz zawsze osobiście poinformować królową, Marcus. Skoro mówimy o ludziach władzy, Adrian dzwonił, prosił żebyśmy spotkali się wszyscy w pubie Jacoba, dodał nam nowe osoby do zespołu. Macie jak tam dojechać, czy was zabrać po drodze?

Pod pubem

Czarny dodge, prowadzony przez Jasona, po kawalersku zaparkował pod barem. Wypłosz zręcznie wyskoczył z wozu i wszedł do środka:
- Cześć - Stevie zamachał do siedzącej w barze dziewczyny i Jacoba - Jestem Wypłosz - wygląd człowieka był idealnie przeciętny i tak łatwy do zapomnienia, że trudno go było opisać. Raczej był wyższy niż niższy, ale może było na odwrót. Chyba też nie był łysy, ale tego nie można było być pewnym - Czy Adrian was wprowadził w sprawę? - Wypłosz zapytał sadowiąc się przy barze.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:28.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172