Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-03-2016, 18:11   #1
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Carolina
Gerard, kiedy tylko Isobel znikła im z oczu, przekazał Carolinie przesyłkę od księżnej. Pieczęć na teczce ciągle była nienaruszona, a sama przesyłka opasła. Co niepokojące, był na niej ustalony między primogenem symbol lecącego faetona - "uwaga, materiały wybuchowe"

Wśród raportów żołnierzy kartelu pojawiły się dodatkowe informacje - ostatni wóz eskorty wycofujący się z zasadzki słyszał strzały z karabinów, a ochrona domu miała utarczkę z napastliwą policją szukającą jakiegoś zbiega, ledwie pół godziny po ich wyjeździe.


Isobel - Ludzie Caroliny nie byli źli - przetrzepali dokładnie oficjalny rozkład częstotliwości. Kłopotliwe kanały były w zakresach rządowych - ale nie resortu siłowego, ale straży przybrzeżnej i epidemiologów. Tyle w ciągu tego tygodnia miały duże obłożenie, a od mniej więcej godziny dwudziestej kilkunastokrotnie większe niż przeciętne.


Inteligencja+ Komputery, ST7, 8 kości, 88665532, 2 sukcesy

Pasmo straży przybrzeżnej miało porządne szyfrowanie - niemniej, oparte na tych samych umiejętnościach które olimpiady kryptologiczne szkoliły. Na tym paśmie szóstka ludzi (trzy pary) co kwadrans zdają raporty z obserwacji trzech obiektów - " patelni " ( tutaj czasem podaje przepływające statki i stan morza ), " klatki " ( jedynie potwierdza że wszystko jest w porządku ) i " schronu " (tutaj na lini jest ktoś nerwowy- co chwila podnosi stan gotowości i go opuszcza - zalewa linię raportami o sprzeczkach z ludźmi których zatrzymano podczas kontroli). Odbiorca potwierdza odbiór kliknięciami.


Inteligencja+ Komputery, ST9, 8 kości (czekam z rzucaniem - napisz mi na PW czy chcesz wydać punkt siły woli i mieć pewność że zdasz.)





Dawid
Cela w której wylądował definitywnie nie była typowym miejscem przetrzymywania więźniów - jak widział za zakratowanym oknem, był wysoko w górach, na jakiejś zalesionej grani, kilka kilometrów od stolicy...na zachód. Pancerne drzwi wyglądały raczej na część bankowego skarbca, a wyposażenie ograniczało się do analogowego telefonu wiszącego pod oknem i zegara z wyświetlaczem LED nad oknem.

-01.34-

Po kwadransie głuchej ciszy rozdzwonił się apart pod oknem.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 05-03-2016 o 22:20.
TomBurgle jest offline  
Stary 06-03-2016, 15:03   #2
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
01:34


Miał jakieś pięć godzin do wschodu słońca. Całkiem sporo czasu. Rozpiął i zdjął marynarkę. Zdjął też buty. Z przyjemnością rozruszał palce u stóp. Iluzja życia jaką nosił miała w sobie wszystkie negatywne cechy. Eleganckie buty były męczące po kilku godzinach. Usiadł po turecku pod ścianą na przeciw zegara.

Nie chcieli z nim rozmawiać na temat broni. Zastanawiające. Teraz już go mieli. On od nich nie oczekiwał niczego. Oni czegoś chcieli od niego, więc to oni prędzej czy później przyjdą.

Oby przed wschodem słońca. Jednak spotkanie ze słońcem pozostawiło w umyśle Davida trwałą rysę. Zamknął oczy Starał się sobie przypomnieć kiedy i co Carolina mówiła mu o innych klanach.





Carolina w końcu odsunęła się od Davida, wymierzając mu lekkiego klapsa.

-Amado, czas wstać i zrobić coś konstruktywnego. - uśmiechnęła się i kwinęła głową - No, wstawaj leniu.
Otworzyła szafę i po chwili wynurzyła się z niej, z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Pokiwała na mężczyznę palcem.
-Popluskamy się.
Wiedziała, że musi zmusić Davida do wyjścia na basen i patio. Trauma poprzedniego dnia musiały zostać przełamane jak najszybciej. Inaczej strach przejmie kontrolę a oszalały ze strachu wampir, to nie jest los jaki miał się stać udziałem jej potomka.
David ociągając się założył spodnie.
- Wiesz, że w swoim CV w zaletach mam wpisane “Leniwy”. To zawsze intryguje pracodawców.
Rozejrzał się do okoła, po czym przypomniało mu się, że wczoraj pozbył się koszuli w ciekawych okolicznościach.
- Skoro wspólna kąpiel sprawi ci przyjemność. - Ruszył za kobietą.
Carolina ruszyła łapiąc go za rękę. Pociągnęła Davida prawie, że biegiem, aby nie miał czasu na typowe dla siebie analizowanie zagadnienia. Krótki odcinek hallu i wyjścia na patio przebyli w kilkanaście sekund, gdy Carolina z radosnym śmiechem nagle znalazła się za Davidem i po prostu go wypchnęła do basenu. Chwilę potem sama wskoczyła tuż obok niego.
Gdy minęli próg willi ciało Davida napięło się mimowolnie. Był gotów uciekać. Jednak moment zawahania trwał sekundę. Gdy wepchnęła go do wody szybko wypłynął i otrząsnął się niczym zmoczony pies. Gdy znalazła się obok niego uśmiechnął się.
Cały czas miał w sobie to uczucie każące mu sprawiać jej radość. Zadziornie pochlapał ją, po czym rzucił:
- Tak wampiry spędzają wolny czas?
- Tylko te, które umieją cieszyć się życiem, mi amado - odpowiedziała ochlapując go solidną porcją wody. Wykorzystując jego chwilowe oślepienie, zanurkowała. Poczuł jej dłonie przesuwające się po nogach i wędrujące w górę ud. Wypłynęła za nim. Unosząc się na wodzie, przytuliła do jego pleców, otaczając go w pasie ramionami. Cmoknęła leciutko kilka razy linię kręgosłupa.
- Nie każdy klan tak chce i potrafi. - wymruczała pocierając nosem po skórze jego pleców, ocierała się buzią jak kociak. - Pokusiłabym się o stwierdzenie, że wiele klanów, ze szczególnym uwzględnieniem Nosferatu, traci tę możliwość przy przemianie.
- W takim razie cieszę się bardzo, że spokrewniła mnie tak znamienita persona, z tak wspaniałęgo klanu.
Odbił się tak, żeby na chwiłę oboje znaleźli się pod wodą. David wykorzystał to i objął kobietę. Wynurzyli się, on płynął na plecach i przyciskał ją do klatki piersiowej. Dotyk jej mokrych włosów zaczynał go pobudzać i odziwo chłodna woda nie była problemem.


- Eh, dobrze, że nie jestem Nosferatu - dodał.
- No w końcu odrobina wdzięczności - zachichotała Carolina całując jego szyję.- Ja też się cieszę, że nie jesteś Nosferatu. To najbrzydszy, najpaskudniejszy klan ze wszystkich. Może dlatego, że jak to sami mówią noszą swoją bestię na zewnątrz. - palce Caroliny błądziły po twarzy Davida. - Są użyteczni, nie zrozum mnie źle. To cwane, bardzo dobrze poinformowane stworzenia. Ale daleko im do człowieczeństwa.
- A inni? Popwiesz mi o innych klanach? Czy wszyscy są wrogami? - swoim zwyczajem zanużył dłoń we włosach dziewczyny. Delikatnie ją pociągnął, a gdy pod wpływem tego ruchu się odsunęła, skubnął ustami jej dolną wargę.
- A może raczej mamy wśród nich kochanków?
Carolina mruknęła cichutko i mocniej opasała mężczyznę ramionami, splotła swoje nogi z jego.
Spojrzała na Davida z uśmiechem:
- Jak tak dalej będziesz robił, to rozmowa będzie musiała poczekać. - dłoń ścisnęła jego pośladek. - Mmmm, zobaczmy. - ta sama dłoń teraz delikatnie gładziła pośladek zamiast namiętnie go drażnić. - Ventrue to klan, który uważa się za władców i przywódców Camarilli. Często są to nadęte business monkies ale czasem zdarzają się też wśród nich prawdziwi liderzy. Warto ich obserwować i kiedy znajdziesz takiego, wejść z nim w układy. Ale to zazwyczaj sztywni i pozbawieni humoru nudziarze - przynajmniej z prywatnego punktu widzenia.
Podpłynął do brzegu cały czas przyciskając do siebie kobietę.
- Czyli biznesmeni, ale czasem też kochankowie. Może powinienem być Ventrue? - Przekomarzał się ze swoją stwórczynią. - W sumie jestem chyba sztywniakiem, co?
- Muszę sprawdzić, chwileczkę - sięgnęła dłonią do jego krocza i ujęła męskość w dłoń - nie - zrobiła poważną i profesjonalną minkę - to są niepotwierdzone pomówienia. - odsunęła dłoń jak gdyby nigdy nic.
Zaśmiał się głośno.
- W takim razie wymieniaj dalej. Może jednak gdzieś pasuję bardziej niż tutaj? - David obrócił ich, tak, że tym razem to ona miała ograniczone ruchy. Z jednej strony przyciskał ją David. Z drugiej strony brzeg basenu.
Carolina lekko ocierała się biodrami o Davida i marszcząc lekko brwi odpowiedziała:
- Hmm, dalej w tej kategorii mamy Tremere. Klan wampirzych magów krwi. Z nimi prowadzi się interesy najlepiej na odległość i nigdy, nigdy nie podaje się im dłoni albo umożliwia pobrania krwi. Zapraszasz ich do swojej domeny i posiadłości na własne ryzyko. Zdecydowanie nie bierzesz sobie z tego klanu kochanki czy kochanka.
- Taa, mógłbym być takim magiem. Czary mary i mogę buchać płomieniami z dłoni - dla podkreślenia swoich słów chlupnął wodą w górę. - Nadawałbym się na prestidigitatora? Wszak niektóre iluzje mi wychodzą. Hokus pokus. - Pociągnął delikatnie jej stanik, tak, żeby go rozpiąć.
Lekki ruch wystarczył by sznureczki bikini rozluźniły się, zdecydowanie nie potrzebował zwiększonej siły do tego triku.
Carolina leciutko zagryzła dolną wargę i popatrzyła na Davida:
-Amado, masz ręce prawdziwego magika - powiedziała tuszując śmiech lekkim sarkazmem i mrugnęła - ale sam talent nie wystarczy. Trzeba ćwiczyć i ćwiczyć i ćwiczyć, by osiągnąć … - przesunęła stopą po jego nodze - mistrzostwo.
Rozłożył dłonie w geście bezradności.
- Eh, ustaliliśmy, że jestem leniwy. - rozłożył ręce w geście bezradności. - To gdzie jeszcze szukasz kochanków?
- Czyżbyś pytał o moje życie miłosne czy to tylko taka forma pytania, gdzie młody, pełen animuszu wampir może poszukać sobie partnerów? - zaśmiała się gryząc Davida w pierś.
Pocałował ją w szyję i delikatnie szepnął do ucha:
- Pytam o moją konkurencję.
Carolina odwróciła twarz i pocałowała Davida w kącik ust:
- Rzadko szukam kochanków wśród wampirów - odsunęła się nieco, by popatrzeć mężczyźnie w oczy. Odwróciła wzrok i kontynuowała:
- Dalej mamy klan Giovanni, wywodzący się z Włoch i zajmujący się śmiercią i duchami. Nie miałam z nimi bezpośrednich kontaktów, więc nie powiem Ci nic konkretnego oprócz zwyczajowego ostrzeżenia, abyś nie ufał im. - poruszyła się i zarzuciła ramiona na szyję Davida i podniosła twarz do góry by przyglądać się mu z dołu. - Klan Malkavian, to klan szaleńców. Każdy z nich ma jakieś schorzenie umysłowe. Może nie aż tak drastyczne jak nasz Devon, ale ma. To ciekawy klan, frapujący, ale na dłuższą metę chyba trudny do zniesienia. - wzruszyła ramionami - kto byłby w stanie wytrzymać z obłąkanym, nieobliczalnym kochankiem? Zdarzają się wśród nich sprawni politycy i biznesmeni, i z takimi warto omówić możliwość współpracy.
- Eh - westchnął - czyli te ciągłe kłótnie między Devonem a Leonem są z powodu choroby psychicznej. A głowę bym dał, że chodzi o ciebie. I znowu okazuje się, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. - Pocałował ją namiętnie. - To już wszystkie klany?
- Bo chodzi - powiedziała stwierdzającym fakty tonem, gdy oderwała się od ust Davida - ale nie dlatego, że powoduje nimi fizyczne pragnienie. Devon potrzebuje ciągłego zapewnienia, że jestem obok, że nie zniknę jak jego stwórca. Chce mnie dla siebie ale z powodu choroby, swojej paranoi. Leon, cóż - zżera go ambicja i duma, bo jest pierwszym przemienionym. Nie pozwoli sobie łatwo odebrać tego tytułu i przywileju.
Pokręciła głową:
- Nie, amado, jest jeszcze sporo innych. Klan Brujah, to klan wojowników, buntowników z wyboru ale najczęściej bez celu. Może zdarzyć się, że ktoś z tego klanu Cię zafascynuje. Pamiętaj, aby strzec się ich gniewu, to ich wada. Łatwo się złoszczą i tracą nad sobą kontrolę. Co można też wykorzystać przeciwko nim, trzeba tylko znaleźć punkt zapalny i odciągnąc zawleczkę. Najlepiej z dala.
David wpatrywał się z zaciekawieniem w swoją wykładowczynię.
- A jak to jest z ghulami? Jak zostaje się ghulem? Czy ja też mogę mieć swoich ghuli? I jak rozumiem, to że są to młodzi, umięśnieni i przystojni mężczyźni jest tylko zbiegiem okoliczności.
Carolina roześmiała się i podciągnęła się, aby usiąść na brzegu basenu. Rozłożyła lekko uda, robiąc między nimi miejsce dla swojego podopiecznego. Ujęła jego twarz w obie dłonie i pocałowała namiętnie, aż obydwoje musieli nabrać oddechu. Upodobnianie się do ludzi dla obydwojga stanowiło już odruch.
- Cóż mogę poradzić na to, że lubię otaczać się ładnymi rzeczami… - spytała z niewinną minką lecz ton miała zadziorny - …. i osobami?
Z ghulami jest … -
zamyśliła się - trochę jak z dziećmi. Oni dbają i troszczą się o Ciebie, ale Ty też musisz o nich dbać. Aby zostać ghulem, wampir musi podać trzykrotnie krew, lecz nie tej samej nocy. Nie musisz spijać człowieka, wystarczy, że podasz mu swą krew. Ghul nabiera nieco cech swojego pana: jest silniejszy, sprawniejszy, wolniej się starzeje. Słyszałam nawet o ghulach, którzy otrzymywali moce swojego pana. Ale to kwestia wieku wampira i ghula. Możesz mieć ghuli, ale na razie ich nie twórz. Nie do momentu zaakceptowania Cię przez księżną i nadania Ci domeny. Jeżeli Tobie się coś stanie, Twój ghul będzie to odczuwał i może nawet oszaleć lub popełnić samobójstwo. Tworząc ghula jesteś odpowiedzialny za niego i za jego czyny.
David spoglądał w górę. Woda z włosów latynoski skapywały na jego twarz. Również kropelki z jej nagich piersi spływały na jego czoło.
- Tak, jak ty odpowiadasz za mnie - uśmiechnął się.
- A jak to jest z tą domeną? Mogę sobie wybrać coś? Czy dostaję z przydziału? - Dociekał młody wampir, a coś w jego oczach mówiło, że ma już dość konkretny pomysł. Nie ruszał się i czekał na odpowiedź. Najwyraźniej pasowało mu miejsce tak blisko jej łona.
- Tak, tak jak jak ja odpowiadam za Ciebie. Z domeną jest tak, że albo dostaje się przydział albo samemu wybiera. Tutaj terytorium jest małe więc to księżna nadaje dzielnice. W wiekszych miejscach wybierasz albo wywalczasz je sam. Im większa, im liczniejsza pod względem populacji domena tym lepiej. Łatwiej o zachowanie maskarady i o jedzenie. Ale domena to też obowiązki. Ty jesteś za nią odpowiedzialny. A co? Masz coś na oku - bardziej stwierdziła niż spytała.
David nagle odbił się i przepłynął na drugą stronę basenu. Wyszedł i zdjął kompletnie przemoczone spodnie.
- Masz ochotę na nocną przejażdżkę? Pokaże ci za co odpowiadałem za życia. To strefa przemysłowa jakieś sto trzydzieści kilometrów od Port Spain. Przy samej autostradzie, więc dojedziemy tam w mniej niż godzinę. Bo chyba masz jakieś szybkie auto, prawda?
Obszedł basen i stanął przy kobiecie.
- Daj mi się tylko przebrać.
- W porządku. Coś tam się znajdzie - uśmiechnęła się obserwując potomka i podniosła się. Otrząsnęła się, rozpryskując wodę wokół.
- Szkoda… - westchnęła ze smutną minką i przesmyknęła się koło niego w ostatniej chwili wymierzając mu żartobliwego klapsa:
- Berek! - i pędem zwiała do domu.
Ruszył za nią biegiem próbując klepnąć ją w pośladek. Już tylko kilka milimetrów dzieliło jego dłoń od pupy uciekającej wampirzycy, gdy Carolina odwróciła się z niezbyt głośnym piskiem radości i ...nagle przyspieszyła. David został sporo w tyle.
Zagryzł zęby. Pamiętał jak żałowała, że nie odziedziczył jej mocy szybkości. Tym razem nie wyglądała, jakby nadal żałowała. Odpuścił i ruszył do pokoju się przebrać.



Otworzył oczy. Składał fakty. Na Trinidadzie Ventrue byli powiązani z wojskiem. Żołnierz miał archaiczną broń. Stare wampiry przywiązują się do przedmiotów z czasów życia. Miał jednak tylko jedną przewagę. Oni nie wiedzieli, że jest wampirem.

Z rozmyślań wyrwał go telefon. Wampir powoli wstał i odebrał.
- Słucham?


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 08-03-2016, 18:04   #3
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gerard w między czasie podał Lisie nowy telefon:
- W spisie znajdzie pani telefony do nas. Gdyby sytuacja ulegała zmianie, proszę rozłożyć komórkę na części i zniszczyć.
Odbierając telefon uśmiechnęła się uwodzicielsko
- Och, i Twój numer też tutaj jest? Uroczo, kiedyś zadzwonię. - odparła, a w jej głosie dało się słyszeć nutkę ironii, kiedy to jej wzrok przestał go zaszczycać.
- Będę czekał z niecierpliwością - odmruknął ghul z uśmiechem.

Carolina zastanawiając się nad czymś spytała:
- Liso, jak wyglądają twoje kontakty w rządzie? Masz wśród swych fanów jakichś wysoko postawionych polityków? Jesteś w stanie uzyskać informacje co się dzieje z poziomu polityki ludzi? Chodzi o ewentualne kontakty kandydata na prezydenta z podejrzanymi “elementami”. Dowiedzieć się więcej na temat ochrony prezydenta i ich ewentualnych kontaktów z konkurencją? - Toreadorka spojrzała na wampirzycę.
- Emm, w sumie dawno nie interesowałam się politycznymi sprawami, miałam tyle ról na głowie
- Lisa westchnęła jakby zmęczona natłokiem spraw - Mam nieco wpływów w Ministerstwie Kultury i Sztuki oraz nieco mniej w sprawach zagranicznych i turystyce, ale to dlatego, że dzięki mnie trochę się dorobiły te prosiaczki pazerne - uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową
- No, ale tak poza tym, to nie wiem nic więcej. Mogłabym się umówić z jednym z szefów ministerstwa na kawkę, albo jakiś bankiet może będzie organizowany? Zawsze miałam zaproszenia, wcisnęłabym i Ciebie jeśli byś chciała. Och, poimprezowałybyśmy sobie! - dorzuciła z entuzjazmem podchodząc bliżej Caroliny i chwytając ją za dłonie - Przyjemne z pożytecznym, byłoby bosko!
Carolina uśmiechnęła się na zapał młodej wampirzycy:
- Z samą przyjemnością, Liso! Chętnie poszaleję z tobą, querida. - czule musnęła wierzchem dłoni, policzek Malkavianki - Ale w tej chwili, trzeba by wybrać taką świnkę różowiutką, co nie tylko może udzielić nam informacji a tobie może nieco więcej zabawy? Hm…? Drugim krokiem byłoby upewnienie się, że role są odwrócone i te prosiaczki wszystkie chrumkają dla ciebie zarabiając pieniążki na nowe stroje, biżuterię i wygodny potrzebne kobiecie luksusowej jak ty?
Spróbujesz się skontaktować zatem, z którąś słodziutką świnką? - poprosiła czule Carola, uśmiechając się do przyjaciółki.
Lisa mlasnęła jak nastolatka, której odmówiono
- Ale Carola, zastanów się jeszcze nad tą imprezą. Zawsze to nie byłabym sama, a stanąć z Tobą w progu sali? Booożee, ale by im szczęki opadły, no wszystko by wyśpiewali widząc takie laski! - próbowała przekonywać ją dalej, no ale też nie miała zamiaru naciskać, dlatego w ostateczności uśmiechnęła się jedynie i westchnęła
- No dobra, to zadzwonię do Kiliana by się ogarnął i wypytał kiedy jakąś imprezkę mają, może już niedługo w nocy, bo wiesz… Tak na kawę po ciemku to mało kto, nie? Powiedzmy, że jestem ograniczona, a te prosiaczki z ministerstwa urodą nie grzeszą, to już Twój Gerard lepszy - mruknęła rozglądając się po pomieszczeniu ze znudzeniem.
- Zadzwoń, querida, zadwoń. Tylko nie mów temu Kilianowi, gdzie jesteś. Z resztą nikomu nie mów, tak? To nasz sekret. - Carola mrugnęła porozumiewawczo. - A jeśli...hmm.. Gerard Ci się podoba to - Toreadorka pochyliła się konfidencjonalnie - poczekaj aż poznasz Davida. A co do imprezy, to może… jak się już uspokoi. To dzwoń, querida. Czas nas goni.
- Davida? No z imienia nie brzmi obiecująco - skomentowała wyniośle po czym wyjęła telefon i odeszła kilka kroków dalej. Mimo płonnych nadziei, nikt z zebranych nie usłyszał, jak Lisa przeprowadza rozmowę, zamiast tego wróciła załamana
- Kurde, wiecie co? Chyba musimy jechać do pierdla - stwierdziła krzywiąc się - No taki cyrk ta Henrrietta urządziła, że go zgarnęli. Musimy go wyciągnąć, bo normalnie bez niego jak bez ręki, a nawet głowy. To jest moja skarbnica wiedzy. - westchnęła ciężko chowając telefon, a gdy jej wzrok spoczął na Gerardzie, uśmiech w powolnym tempie zaczął formować się na jej słodkiej buźce.
- To co, może przejażdżka? - zaproponowała zebranym z lekką radością w głosie. Ten dom był dla niej ostoją spokoju, nic jej nie denerwowało na tyle, by musiała wybuchać. Raj.
- Gerard, weź ze sobą dwóch ludzi Hektora i jedźcie.
- Lisa, masz kasę, by wyciągnąć tego…. Kiliana? Czy wyjdzie tylko na PTA? Lepiej na to nie liczyć. Jak już go wydostaniesz, nie zabieraj go tutaj. Nie mów, gdzie jesteśmy, tak? - Carolina nachyliła się do ucha Lisy z uśmiechem - I nie zniszcz mi Gerarda.
- Cośtam mam na koncie, ale wciąż nie wiem ile, bo Kilian wszystko wie - westchnęła ze zmęczenia. - No nic. To do zobaczenia, najwyżej zadzwonię - odparła starannie po czym ucałowała policzek Caroliny i ruszyła na ratunek menedżerowi!
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 12-03-2016, 10:14   #4
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

- Słucham?
- Dobry wieczór - głos w słuchawce należał do starszego mężczyzny - Jeżeli nikt nie zdążył pana poinformować, został pan aresztowany przez rząd Trinidad i Tobago jako współoskarżony o zamach na urzędującego prezydenta. Jestem Pierre Norton, pański adwokat z urzędu.
- Na urzędującego prezydenta był zamach? Kiedy? I dlaczego ja jestem podejrzany? Dlaczego nie jestem w więzieniu, tylko w przerobionym skarbcu?
spryt + przebiegłość, ST5, 4 kości,4322
0 sukcesów


- Jest pan podejrzany ze względu na … nadzwyczajną ofiarność wobec współpracownika zamachowcy - zrobił krótką pauzę. Niestety, przeliczył się myśląc że Dawid zrozumie jego sugestię - A to miejsce jest krótkoterminowym aresztem żandarmerii wojskowej, nie udowodniono panu winy, więc nie ma mowy o więzieniu. Najwyraźniej zrobiono to żeby opóźnić tutaj moje przybycie...ale już tu jestem.
Norton… Norton… cholernie dużo tych Nortonów na T&T ostatnio. David zastanawiał się, czy jego adwokat jest związany z Andrew Nortonem, któremu zdążył się narazić kilka godzin temu.
- W takim razie z niecierpliwością czekam na osobiste spotkanie.
- Formalnie prawo do adwokata przysługuje panu dopiero w momencie oskarżenia - a przy stanie wyjątkowym mogą z tym czekać do 48 godzin. Tak samo jak z prawem do poinformowania bliskich
- Tym bardziej cieszę się, że już pan tu jest panie Norton.
- Przynajmniej tyle mogę zrobić. Przejdźmy do rzeczy: jaki stosunek łączy pana z podejrzanym, tj Hoseinem? Towarzyski, biznesowy, rodzinny? -
- Nie przywykłem do rozmawiania o moich stosunkach przez telefon. Kiedy pan tutaj będzie?
- Dopiero kiedy zdecydują się pana formalnie oskarżyć
- Rozumiem. Może zatem poczekajmy? Nie mam sobie nic do zarzucenia, a bez oskarżenia będą musieli mnie zwolnić za dwa dni. Wtedy pozwiemy ich o nadużycie władzy.
- A składając stosowne wyjaśnienie może pan wyjść już dziś. Ale, oczywiście, to pana decyzja
- Jak rozumiem takie oświadczenie mogę złożyć komuś tutaj, tak? Dlaczego przyznano mi adwokata z urzędu, skoro nie postawiono mi oskarżenia panie Norton?
- To sprawa najwyższej wagi i przyjęto jako pryncypium że nikt się nie uniknie kary ze względu na uchybienia proceduralne. Stąd ta nadmierna troska i wcześniejsza opieka adwokacka.
- W takim razie może po prostu skontaktuję się z adwokatami naszego koncernu. Oni mogą poprowadzić moja sprawę. Zdaje się nie jestem w grupie, która otrzymuje pomoc prawną ze względu na kiepską sytuację materialną.
- Ma pan prawo do zmiany adwokata, oczywiście. Odradzam to, ale jeżeli tak, przekażę pana prośbę do właściwej kancelarii. Kto miałby być nowym adwokatem?
- Panie Norton, proszę mi najpierw powiedzieć przed kim mogę złożyć to oświadczenie i wyjść. Jeżeli to nie podziała, to później będę się zajmował moją ochroną prawną. Dobrze?
- Nie chce pan obecności adwokata podczas składania wyjaśnienia?
- Przecież może pan tu być dopiero za dwa dni. Nie do końca rozumiem tę zawiłość prawną. Skoro składając oświadczenie mogę wyjść wcześniej. - David zaczynał nabierać pewnych podejrzeń.
- Dopiero od momentu oskarżenia pański adwokat ma prawo do spotkań z panem sam na sam. Ale jestem przydzielony do tej sprawy, i, o ile z jakiegoś powodu nie zażąda pan usunięcia mnie z sali, domyślnie będę podczas składania oświadczenia przed kapitanem Vegą.
- W takim razie tak zróbmy. Choć dziwne wydaje mi się to, że teraz rozmawiamy, ale dopiero za dwa dni moglibyśmy… hmm… rozmawiać w cztery oczy. Telefon jest na podsłuchu?
- Nie mogę wypowiadać się na temat technik operacyjnych bieżącej sprawy, ale nie mamy gwarancji prawnej prywatności bieżącej rozmowy
- Rozumiem. Jestem gotowy złożyć oświadczenie przed żandarmerią. Proszę dać znać kiedy możemy to zrobić. Chciałbym spędzić choć część tej nocy we własnym łóżku.
- Za chwilę udam się do kapitana, proszę spodziewać się wezwania w ciągu najbliższej godziny.
- Do zobaczenia. - David odłożył słuchawkę i wrócił na miejsce pod oknem. Rozmowa którą odbył była dziwna. Analizował szczegóły. Myślał co mogli mu zarzucić. Wspólne wyjścia z Hoseinem? Drinki i dziwki opłacane służbową kartą? Na koncie Davida nie było śladów nietypowej ofiarności. Wszystko szło przez konta w europejskich bankach. Stamtąd chłopaki pobierali gotówkę. To trochę za mało, aby wkręcić go w zamach. Adwokat wydawał się dziwny. Z jednej strony chciał go wypytać. Z drugiej miał uzasadnione podejrzenie o podsłuchu. Oficjalnie go nie przydzielili, bo nie był oskarżonym. A jednak w kilka godzin po zatrzymaniu już do niego zadzwonił. O wpół do drugiej w nocy. Jaki adwokat z urzędu daje się wybudzić, żeby reprezentować jeszcze nie oskarżonego zatrzymanego? Nie ulegało wątpliwości, że facet jest podstawiony. Wszystko to utwierdzało Davida w przekonaniu, że ma do czynienia z wyrachowanymi gierkami Ventrue. Tyle, że oni do rana nie dowiedzą się, że on jest wampirem. Za to rano padnie trupem. Bez tętna i oddechu. A gdy już wyniosą jego zwłoki na zewnątrz to spłonie w ogniu słońca. Była to jak na razie jedyna wada jego planu. Choć nie da się ukryć dość istotna.

Później….

Wezwanie w postaci czwórki żandarmów dotarło nawet później niż zapowiadano. Po półtora godziny Dawid w końcu wylądował w małym, pustym biurze. Przy biurku siedziało dwóch umundurowanych mężczyzn, czterech kolejnych weszło razem z Dawidem. I cholera wie ilu siedziało za lustrem weneckim wiszącym na ścianie czy po drugiej stronie kamer.
- Doktor Norton przekazał mi że chce pan zeznawać już teraz - odezwał się młodszy - Dawid nie znał się na oznaczeniach wojskowych, ale cokolwiek by nie znaczyły, miał ich więcej.
Zimna kalkulacja przeszyła umysł Davida niczym błyskawica. Doktor prawa nie byłby adwokatem z urzędu. Może to inny doktor? Postanowił zagrać w tej farsie, najwyraźniej przygotowanej specjalnie dla niego.
- Tak, to prawda. Pan Norton miał być tutaj obecny. Powiedział, że dzięki temu będzie możliwe moje szybsze zwolnienie z tymczasowego aresztu. - W tym momencie David przeczytał na mundurze jednego z żołnierzy siedzących na przeciwko P.Norton. - A, to pan. Miło poznać - skłonił się lekko - Nie mam sobie nic do zarzucenia dlatego chciałbym zeznawać jak najszybciej - postawa biznesmena, jego głos, przenikliwe spojrzenia emanujące pewnością siebie. Wszystko to było tak odmienne od wizji zaszczutego więźnia jakiego chcieli z niego zrobić. Do tego elegancka marynarka wyróżniająca się na tle zielonobrązowych mundurów.
- Przez telefon słyszałem o jakimś zamachu. Dołożę wszelkich starań, żeby pomóc w pomyślnym rozwiązaniu tej sprawy, choć obawiam się, że mogę nie posiadać oczekiwanej wiedzy.



Charisma + Performance ST7, 7 kości, 0775542,
3 sukcesy, 6 zachwyconych osób



- Cieszy nas pana współpraca, mamy nadzieję że w ten sposób sprawiedliwości stanie się zadość -
kapitan wyjął z kieszeni munduru kartkę. Przez chwilę czytał ją z zmarszczonym czołem, po czym gwałtownym ruchem wcisnął ją z powrotem - Czy mógłby pan opisać, według swojej najlepszej wiedzy, pańską relację z doradcą ministra, Hoseinem?
Bez zbędnego ociągania biznesmen pochylił się delikatnie, jakby do konspiracyjnego szeptu. Dłonie złożył w piramidkę, wyuczonym gestem, budując zaufanie i autorytet.
- Pana Hoseina poznałem trzy i pól roku temu. W drugiej połowie czerwca. Nasze spotkanie miało miejsce w Ministerstwie Bezpieczeństwa Narodowego. Jako p.o. dyrektora generalnego reprezentowałem firmę Ferrostaal na spotkaniu z przedstawicielami Ministerstwa. Na spotkaniu była również moja asystentka, oraz przedstawiciele firm z Kuby, Kolumbii i Wenezueli. Później wielokrotnie spotykaliśmy się na płaszczyźnie służbowej zarówno z panem Hoseinem, jak i panami Hartem, Davisem oraz Francisem, sekretarzem ministerstwa. Później spotykaliśmy się kilkukrotnie w związku z przetargiem na dostarczenie materiałów wybuchowych dla wojska. W tym okresie spotykałem się również z wiceministrem Dilonem. Jak zapewne panowie wiedzą nasza firma wygrała przetarg. Zgodnie z umową offsetową stworzyliśmy linię produkcyjną. Zatrudniamy blisko 400 lokalnych pracowników przy linii produkcyjnej w Point Lisas. Ja w tym czasie zostałem Dyrektorem Generalnym Ferrostaal T&T. Z ramienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego kontrolę nad fabryką sprawuje generał Dilon. To on oddelegował panów Hoseina, Davisa i Harta do utrzymywania kontaktów na linii ministerstwo-firma. Od dwóch lat spotykamy się regularnie. Nasza firma składa raporty, wymienieni panowie prowadzą audyty. Po zapoznaniu się z raportem zazwyczaj zabieram panów na poczęstunek. Często zakrapiany alkoholem. Połączony z zabawami tanecznymi. W różnych lokalach. Między innymi Hilton, Terranova, Black Rose oraz Konfesjonał. - David celowo wymienił jednym tchem dwie luksusowe restauracje, luksusowy dom publiczny i klub dla fetyszystów. Kontynuował bez mrugnięcia okiem.
- Ponieważ jako dyrektorowi nie wypada mi nawiązywać prywatnych stosunków z pracownikami naszej firmy, spotkania z tymi panami stanowiły dla mnie również rozrywkę. Na przestrzeni ostatniego roku nasze stosunki stały się nieco bardziej zażyłe. Kilka dni temu rozstałem się z żoną i w związku z tym poprosiłem ich o spotkanie. Miała to być jakaś forma zalania smutków. Wtedy skontaktował się ze mną pan Hosein i zamiast przybyć na umówione spotkanie poprosił o pomoc w opuszczeniu wyspy. Podejrzewam, że resztę panowie już wiedzą. Ja chciałem pomóc znajomemu, a trafiłem tutaj.
Rozłożył ręce w geście mającym sugerować bezradność.
- Jeżeli pan Hosein był zamieszany w jakąś działalność terrorystyczną chciałbym natychmiast skontaktować się z moją firmą. Ten człowiek miał dostęp do transportów wojskowych materiałów wybuchowych, które dla was produkujemy. Chciałbym jak najszybciej wyeliminować wszelkie podejrzenia ciążące na naszej firmie i zapewnić bezpieczeństwo dalszej produkcji.
Żołnierze stali nieruchomo jak posągi. Najwyraźniej żaden nie chciał zostać zapamiętany kiedy między rządem a korporacjami zaczną latać pozwy.
Kapitan znów wyciągnał kartkę, i nerwowo zaczął czegoś tam szukać, jakby zapomniał pytań, lub większość z nich przestała być aktualna. Adwokat Dawida miał dość kiepską minę, jakby bolał go ząb. Rozejrzał się po sali, ale usiadł spokojnie kiedy spojrzał w wiszącą w rogu kamerę.
- Oczywiście, tak, musimy sprawdzić te informacje. Ale jeżeli nie będzie dalszych wątpliwości, jeszcze dziś wieczorem odwieziemy pana do domu - otrząsnął się - Doposażymy pańską kwaterę w potrzebne akcesoria - zaczął zbierać papiery.
- Czy występują jakiekolwiek przeszkody, żebym mógł odpowiadać z wolnej stopy w dalszym postępowaniu? Nie widzę naprawdę żadnego powodu abym miał spędzić w areszcie choćby minutę więcej. Od wielu lat współpracujemy z ministerstwem. Kontrakty jakimi jesteśmy związani nie są warte tego, żebym zaryzykował opuszczanie Trinidadu. Zależy mi przede wszystkim na dobrym imieniu firmy.
Po tych słowach spojrzał w oczy Nortona. Wiedział, że rozmowa nie idzie po jego myśli. Był podstawiony i to na pewno nie po to, żeby pomóc Davidowi.
- Tym bardziej, że nie zostały postawione oficjalne oskarżenia. Chciałbym się też skontaktować z generałem Dilonem. Myślę, że w naszej firmie powinien się natychmiast pojawić dodatkowy oddział wojska. Jeżeli podejrzenia, które padły wobec Hoseina są prawdziwe to musimy pamiętać, że miał dostęp nie tylko do samych materiałów, ale również do planów fabryki. Produkujemy tam aktualnie najsilniejszy syntetyczny materiał wybuchowy nie posiadający pierwiastków promieniotwórczych - dla podkreślenia słów dotknął blatu palcem wskazującym prawej ręki, tak jakby wskazywał jakiś konkretny punkt w umowie.
- Chyba nie muszę opisywać jak katastrofalne mogą być skutki nie zabezpieczenia naszej fabryki w Point Lisas. Dlatego uważam, że każdy powinien zająć się natychmiast tym co do niego należy. Ja wrócę do zarządzania firmą zamiast siedzieć w prowizorycznej celi, a wy wyłapiecie terrorystów.
- Zaproponuję to sędziemu kierującemu sprawą - wstał - Jeżeli nie będzie żadnych niejasności w pańskich wyjaśnieniach, raczej nie będzie oponował. Mogę coś dla pana zrobić?
David uśmiechął się. Tyle ile mógł osiągnąć na tym etapie osiągnął.
- Tak, są dwie rzeczy. Chciałbym spowrotem mój telefon komórkowy. A druga sprawa, to noeformalna prośba. Pan Norton już mi wyjaśniał, że do czasu postawienia zarzutów nie mogę się z nim spotykać bez nadzoru, jednak nie ukrywam, że zawiłości prawne nie są czymś, z czym sobie dobrze radzę. Czy mogliby panowie w drodze wyjątku pozwolić nam porozmawiać? Oczywiście, jeżeli telefon lub druga prośba mają utrudniać panom pracę, to natychmiast je wycofuję. Najważniejsze jest bezpieczeństwo państwa. - Uniósł obie dłonie, jakby w geście poddania.
- Obowiązują nas ścisłe procedury, a przy sprawie tego kalibru…- zawahał się - Zapytam prawników drugiej strony, może zgodzą się na wyjątek. Ale jeżeli trzeba przekazać wiadomość kluczową dla bezpieczeństwa kraju, może pan być pewny że natychmiast ją przekażę.
David kiwnął głową ze zrozumieniem.
- W takim razie proszę poinformować generała Dilona, że podejrzewacie Hoseina. On wie co robić.
Wstał.
- Jak rozumiem zostanę odprowadzony do celi. - Ostatnie słowo zostało przez Davida wypowiedziane tak, że kojarzyło się raczej z okropnym przekleństwem niż określeniem miejsca pobytu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 12-03-2016, 11:55   #5
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację

-Ok trzeba będzie zakończyć sprawę szybciej niż myślałem, wchodzimy do głównego budynu i szukamy następnych celów
- Powiedział Stephen
- Wiadomo. Tylko trzeba będzie odciągnąć od nas uwagę. Strawienie tego apartamentu ogniem to dobry pomysł. Przy okazji pozbędziemy się naszych małomównych przyjaciół. Według tego co było w teczce, pozostał nam jeszcze jeden jegomość. Także rozgrzewamy tutaj atmosferę, zasuwamy do hotelu, kasujemy gnoja i czas spierdalać. - Odpowiedział David
Stephen rozejrzał się po mieszkaniu szukając dobrego miejsca do podłożenia ognia, szybkim ruchem otworzył komodę wepchnął do niej zwiniętą zasłonę i zapalił.
-przydało by się trochę to podlać benzyną dla pewności…
mruknął wkładając laptopa do torby*
David przeszedł do garażu (o ile taki był). Jeśli nie znalazł benzyny, wylał detergenty z łazienki. Tak zwany kret czy środki do czyszczenia muszli powinny chajcować się aż miło. Dwójkę pojmanych związał razem i usadził na odwróconych do siebie krzesłach. Zbliżył twarz do Keiry.
- Wiecie, że zanim spłoniecie, udusicie się od dymu co będzie oznaczać okropne męki. Na waszym miejscu wybrałbym szybką i bezbolesną kulkę w łeb. Nie wiem co za sztuki odpierdalacie, ale teraz jest ostatnia szansa, żeby zacząć gadać. Co macie do stracenia?
Nie spodziewał się przełomu w negocjacjach. Odwrócił się do Matthew i Stephena. Kiwnął głową, że jest gotowy na małe fire-show.
- Czyń honory - spojrzał na Hermana.
-Nie jestem do końca pewny czy ich tu zostawić, żywi mogą mieć jakieś informacje… a jak na razie to jedyni żywi jakich mamy…
David nie bez rozczarowania spojrzał na rozlane plamy.
- Weźmy jedną osobę, dwójka zbytnio będzie nas spowalniać.
Stephen przez chwilę patrzył się w okno zbierając mysli
-hmm wygląda na to że nasz przystojniaczek miał za zadanie posprzątać tutaj, był sterowany przez kogoś a jeszcze przed wejściem tutaj zużył przynajmniej jedną pestkę…Możliwe że w głównym budynku nie będziemy mieli nic do roboty poza podłożeniem ognia, co oczywiście nie oznacza że tego nie sprawdzimy
- Dajmy im gadać. Niech nas przekonają.
Wąskie usta Davida rozciągnęły się w uśmiechu. To był dobry pomysł. Postawiona przed perspektywą bolesnego zgonu dwójka stała się bardziej skłonna do kooperacji.
- MMurmmmmsynn, m mu chommm - Francis miał drobne problemy w mówieniu
- Weźcie mnie - jęknęła dziewczyna. Najwyraźniej odzyskała przytomność którą straciła kiedy ją krępowano, nie dbając o roztrzaskane kości. Miała tą skromną przewagę że nie była zakneblowana - Nie wiem dużo, nie widziałam go, ale...wiem...podsłuchałam...zadania - zacisnęła zęby z bólu i zbierała siły na kolejne zdanie
- Co podsłuchałaś?
- Alicja miała zamordować męża, Hossein ją, Francis jego...miałam wyjść jedyna żywa

Kiedy kobieta skończyła mówić, Akerman odwrócił się.
- A ty? Lepiej żebyś miał dobry argument - zerwał Francisowi knebel.

Stephen założył ręce na piersi nic nie mówiąc, optował za zabraniem dwójki, jeśli będzie to możliwe, jeśli czas na to pozwoli to po sprawdzeniu głównego budynku wróciłby tu żeby zlikwidować albo zabrać “nadwyżkę”
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 13-03-2016, 15:09   #6
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Dawid, Stephen
- Hossein nie żyje. Ja...zastrzeliłem go, musiałem, gdy tyllko zgasły oba czujniki. Jeżeli mnie zabijecie, za zabójstwo policjanta... cała policja Trynidad będzie was ścigać - zagroził, ale głos złamał mu się w połowie zdania

Mieszanka chemii wszelakiej zaczęła rozchodzić się po domu. Matthew, idący za przykładem Dawida, pracowicie rozlewał benzynę którą znaleźli w piwnicy, rozkładał drewno z kominka, układał stosy z książek...a do tego okazał się domorosłym chemikiem-piromantą i zaczął kombinować coś w kuchni. Taki zestaw musiał się zapalić

Stephen, biorący w przesłuchaniu jedynie bierny udział, myślał o samym hotelu. Myślał i zerkał przez okno. Policyjne światła zaczęły znikać.

Niemal jednocześnie cała trójka dostała SMSy

Evac. Alarm przyśpieszył szturm.



Gdzie indziej

- CZY CIEBIE BEZ RESZTY POPIERDOLIŁO, VEGA? - prokurator wojskowy wydarł się na nieobecnego oficera tak, że aż wartownicy zadrżeli przed drzwiami. Przed nim leżała teczka z raportem z przesłuchania. Praktycznie pusta, przez kwadrans rozmowy wyciągnęli z niego tylko jedno nazwisko. Dobrze że chociaż prawdziwe. Dostał wytyczne, cholera, osobiście spisał mu na kartce pytania które ten miał zadać, a ten dostarcza mu ckliwą opinię o braku uzasadnionych podstaw do przetrzymywania. Kogo obchodzi opinia tego idioty? Ale wampir w celi okazał się być odrobinę za cwany na zrobienie tego w białych rękawiczkach. Musi zadzwonić do jefe. Albo nawet pojechać, bo urwą mu dupę za "naruszenie bezpieczeństwa komunikacji", kurwa ich mać. Charlie, charlie foxtrot
Przerżnąć mu wszystkie bruzdy w mózgu, wyciągnąć co wie, a potem wystawić na słońce. Minimalne ryzyko, a zawsze czegoś się dowiedzą. Wszystko dalej to tylko szansa żeby uciekł.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 14-03-2016, 07:52   #7
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wiadomość na komórce było aż nadto wymowna. Nie mogli oczekiwać, że będą tu zabawiać i męczyć tych gnojków cholera wie ile, a zegar się zatrzyma.
- Ja biorę Francisa. Jak chcesz, zgarnij tę kobitkę - zwrócił się do Stephena. Niemniej najchętniej wydrapałby Keirze oczy - cały czas tępy ból w klatce piersiowej nie dawał mu spokoju.
Rozpalone szmaty w komodach zaczęły roztaczać ogień coraz szerzej. Dym stał się już duszący a i sama temperatura w powietrzu podniosła się. Davidowi przypominało to uczucie, gdy po raz pierwszy niemal odsłonił ciało na światło dzienne, już po przemianie.
- Niedaleko stąd jest garaż. Możemy, a nawet musimy stąd spieprzać - powiedział przyciągając do siebie Francisa i cały czas trzymając go na muszce - Jeśli choć pomyślisz o czymś głupim, masz ołów w pustym łbie - powiedział do niego.

Rozumiem że w domu/przy denatach jakieś kluczyki znaleźliśmy.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 14-03-2016 o 08:31.
Caleb jest offline  
Stary 15-03-2016, 01:46   #8
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację



Punkt startu: każdy dostaje jeden poziom poważnych obrażeń od ognia.
Stephen ma dyscyplinę odporności na ** więc może parować te obrażenia. ST5, dwie kości, 84, sukces - nie dostaje obrażeń ani nie liczę go jako poparzonego do testu odwagi.
Poważne obrażenia leczy się całodobowym odpoczynkiem i wydaniem 5 pkt krwi. Wtedy leczycie 1 poziom. Gdyby chcieć więcej w tym samym czasie, dopłaca się po punkcie SW i 5 pkt krwi za każdy kolejny.

Przy Rötschrecku sytuacja jest podobna jak przy szale - potrzebujecie 1 sukces żeby utrzymać kontrolę w danej turze i sumę 5 sukcesów żeby całkowicie się opanować.
ST 7 jest lekko zaniżone - w podręczniku 9 to bycie uwięzionym w płonącym budynku ( budynek tak, ale nie jesteście uwięzieni) 7 to bycie poparzonym, oszacowałem na 7 wg własnego uznania. Inny MG może kiedyś ocenić inaczej.

Dawid Odwaga ST7, 3 kości , 951, porażka
Dawida ogarnia Czerwony Strach - ucieka na oślep, byle daleko od zagrożenia, atakując każdego kto spróbuje go zatrzymać.
Stephen Odwaga ST6, 3 kości, 643, później 988, i 686
Stephen najpierw miał 1 sukces - ledwo się opanował i ciągle walczył o kontrolę, dalej już w pełni ogarnął sytuację


Rany / krew
Nie docisnąłem tej mechanicznej sprawy: mieliście czas, deklarowaliście leczenie - nie dopytałem o ile.

Ostatni stan -
Stephen 2 poziomy obrażeń 6 punktów krwi
Dawid 1 poziom obrażeń 6 punktów krwi

Obecny stan - przyjmując że leczyliście się do maksimum ( jeżeli jest inaczej, proszę PW czy coś)
Stephen brak obrażeń 4 pkt krwi ( od tego momentu z każdym wydanym punktem krwi będzie słabła samokontrola wampira! A do tego będzie wtedy głodny, więc nawet taka drobnostka jak zapach krwi może wywołać szał)
Dawid1 poziom poważnych obrażeń 5 punktów krwi




Ogień rozprzestrzeniał się szybko. Bardzo szybko.
Nikt z intruzów nie miał doświadczenia w podpalaniu jako wampir - bo przecież kto byłby tak szalony? - i ktoś w któymś momencie wykazał się nadmiernym entuzjazmem.
Dwa ładunki zapalające plus cztery kanistry benzyny dają cholernie duży wybuch. Za życia najedliby się strachu i, lekko osmaleni, bez pośpiechu wyszliby drzwiami. A teraz...

W jednej chwili wszyscy są już przy drzwiach, gotowi aby wybiec w stronę garażu, a w drugiej oboje jeńców leży na ziemi, Dawid kończy pokonywać ogród dzikim sprintem i wskakuje przez okno do hotelu a Matthew skacze na główkę do basenu. Stephen został sam na placu boju - stojąc z pistoletem nad dwójką obezwładnionych ludzi, z płomieniami coraz mocniej szalejącymi za plecami.
- Kurwa, a gaz... - wśród tego trzasku cudem dobiegł go słaby szept Francisa




Bestia wypuściła Dawida ze swoich szponów.
Dziki, nienaturalny strach wciąż czaił się z tyłu głowy, ale osłabł na tyle żeby wampir w ogóle zaczął rejestrować otoczenie. Był w sporym, elegancko przystrojonym pokoju. Wrażenie niszczył burdel który zrobili uciekający w popłochu ludzie. Powywracane krzesła, potłuczone talerze, wylane drinki - z unikalnej perspektywy podłogi pod oknem było to widać aż nazbyt dobrze.
Czerwone płomienie które zatańczyły na przeciwległej ścianie wsadziły na miejsce ostatni kawałek układanki. Uciekł z ognia, z palącego się po drugiej stronie ogrodu domu.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 15-03-2016 o 01:48.
TomBurgle jest offline  
Stary 18-03-2016, 08:13   #9
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Nie docenili żywiołu, jaki sami rozniecili. Ogień pożerał domostwo niczym rozszalały, głodny potwór. David mgliście pamiętał co się stało. Jak przez mgłę widział samego siebie biegnącego w stronę hotelu. Na plecach czuł ciepłą łunę, w uszach okropny pisk. Ten ostatni był pokłosem donośnych wybuchów. Dopiero kiedy skoczył przez okno, odzyskał jako taki rezon.
Pokój w którym się znajdował przypominał elegancką jadalnię. Dziwnie to korespondowało z tłumem ludzi, którzy w panice biegali tu i tam. Ogólny burdel był jednak ich sprzymierzeńcem. Zanim siły porządkowe miały znaleźć winnych, istniała szansa się ulotnić.
Spojrzał przez okno. Matthew chyba wskoczył do wody o czym świadczyły roztaczające się po jego powierzchni, duże kręgi. Gdzieś przemknął mu Stephen. Jednak w ogólnym w harmiderze trudno było stwierdzić co się dokładnie dzieje.
Wyłowił z pamięci dane Hosseina. To był ostatni z zamachowców, jedyny jakiego nie dorwali. Francis twierdził, że facet nie żył, ale równie dobrze mógł go kryć. Gdyby pominęli choć jeden z celów, za sprawą Trevisa i Dwerryhouse'a poleciałyby głowy. Czy zdekapitowany wampir mógł nadal żyć? - zastanowił się. Brak twarzy z pewnością ułatwiał grę w pokera. Chciał zapytać o to potem swojego sire.
Nie czas na głupoty. Przepchnął się między tłumem. Po raz kolejny mógł tylko żywić nadzieję, że dwójka jego towarzyszy ogarnie sytuację podczas jego nieobecności. W hotelu był jeszcze jeden cel. Żywy lub martwy, musiał go sprawdzić. Odnalazł schody prowadzące na piętro i zaczął je pokonywać co trzy stopnie. Jego celem był pokój 205, w którym mieszkał Hossein.
 
Caleb jest offline  
Stary 21-03-2016, 16:29   #10
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Dawid Akerman
Zamknięte drzwi 205 nie stanowiły problemu dla wampira - nie teraz, kiedy już nie było potrzeby zachowania ciszy. Bezwładne ciało Hosseina leżało przewieszone przez podróżną walizię, pośrodku zakrzepłej na dywanie plamy krwi. Pokój był w nieładzie - pootwierane szafki, powyrzucane rzeczy, plama czegoś brunatnego na krawędzi malutkiej kuchni i głównego pokoju.

Dziwne, nietypowe dźwięki silników za przysłonionym oknem przykuły uwagę Dawida. A chwilę później rozległy się krzyki wydawanych komend.

Dawid Wheatstone


- Dziękuję - głos który odezwał się w słuchawce w punkt trzecia był nowy - to nie był ani kapitan Vega, ani doktor Norton - Gdybyś nie skłamał, moglibyśmy mieć problem uzasadnić zatrzymanie wobec prawników Ferrostali. A tak... - mężczyzna cedził słowa z sadystyczną przyjemnością w głosie - Mam nadzieję że kanapa z widokiem na wschód słońca nad Port-of-Spain się podoba? Bo spędzisz na niej kilka tygodni, minimum. Z jedynym wcześniejszym wyjściem wprost na swoją egzekucję. - zrobił krótką pauzę
- Zabawna rzecz, twoje mieszkanie. Dawno cię tam nie było. Zgadnij, co tam znaleźliśmy? -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 21-03-2016 o 16:50.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172