|
05-03-2016, 18:11 | #1 | |
Reputacja: 1 | Carolina Gerard, kiedy tylko Isobel znikła im z oczu, przekazał Carolinie przesyłkę od księżnej. Pieczęć na teczce ciągle była nienaruszona, a sama przesyłka opasła. Co niepokojące, był na niej ustalony między primogenem symbol lecącego faetona - "uwaga, materiały wybuchowe" Wśród raportów żołnierzy kartelu pojawiły się dodatkowe informacje - ostatni wóz eskorty wycofujący się z zasadzki słyszał strzały z karabinów, a ochrona domu miała utarczkę z napastliwą policją szukającą jakiegoś zbiega, ledwie pół godziny po ich wyjeździe. Isobel - Ludzie Caroliny nie byli źli - przetrzepali dokładnie oficjalny rozkład częstotliwości. Kłopotliwe kanały były w zakresach rządowych - ale nie resortu siłowego, ale straży przybrzeżnej i epidemiologów. Tyle w ciągu tego tygodnia miały duże obłożenie, a od mniej więcej godziny dwudziestej kilkunastokrotnie większe niż przeciętne. Dawid Cela w której wylądował definitywnie nie była typowym miejscem przetrzymywania więźniów - jak widział za zakratowanym oknem, był wysoko w górach, na jakiejś zalesionej grani, kilka kilometrów od stolicy...na zachód. Pancerne drzwi wyglądały raczej na część bankowego skarbca, a wyposażenie ograniczało się do analogowego telefonu wiszącego pod oknem i zegara z wyświetlaczem LED nad oknem.
Po kwadransie głuchej ciszy rozdzwonił się apart pod oknem.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 05-03-2016 o 22:20. | |
06-03-2016, 15:03 | #2 |
Reputacja: 1 |
|
08-03-2016, 18:04 | #3 |
INNA Reputacja: 1 | Gerard w między czasie podał Lisie nowy telefon:
__________________ Discord podany w profilu |
12-03-2016, 10:14 | #4 |
Reputacja: 1 |
|
12-03-2016, 11:55 | #5 |
Reputacja: 1 | -Ok trzeba będzie zakończyć sprawę szybciej niż myślałem, wchodzimy do głównego budynu i szukamy następnych celów - Powiedział Stephen - Wiadomo. Tylko trzeba będzie odciągnąć od nas uwagę. Strawienie tego apartamentu ogniem to dobry pomysł. Przy okazji pozbędziemy się naszych małomównych przyjaciół. Według tego co było w teczce, pozostał nam jeszcze jeden jegomość. Także rozgrzewamy tutaj atmosferę, zasuwamy do hotelu, kasujemy gnoja i czas spierdalać. - Odpowiedział David Stephen rozejrzał się po mieszkaniu szukając dobrego miejsca do podłożenia ognia, szybkim ruchem otworzył komodę wepchnął do niej zwiniętą zasłonę i zapalił. -przydało by się trochę to podlać benzyną dla pewności… mruknął wkładając laptopa do torby* David przeszedł do garażu (o ile taki był). Jeśli nie znalazł benzyny, wylał detergenty z łazienki. Tak zwany kret czy środki do czyszczenia muszli powinny chajcować się aż miło. Dwójkę pojmanych związał razem i usadził na odwróconych do siebie krzesłach. Zbliżył twarz do Keiry. - Wiecie, że zanim spłoniecie, udusicie się od dymu co będzie oznaczać okropne męki. Na waszym miejscu wybrałbym szybką i bezbolesną kulkę w łeb. Nie wiem co za sztuki odpierdalacie, ale teraz jest ostatnia szansa, żeby zacząć gadać. Co macie do stracenia? Nie spodziewał się przełomu w negocjacjach. Odwrócił się do Matthew i Stephena. Kiwnął głową, że jest gotowy na małe fire-show. - Czyń honory - spojrzał na Hermana. -Nie jestem do końca pewny czy ich tu zostawić, żywi mogą mieć jakieś informacje… a jak na razie to jedyni żywi jakich mamy… David nie bez rozczarowania spojrzał na rozlane plamy. - Weźmy jedną osobę, dwójka zbytnio będzie nas spowalniać. Stephen przez chwilę patrzył się w okno zbierając mysli -hmm wygląda na to że nasz przystojniaczek miał za zadanie posprzątać tutaj, był sterowany przez kogoś a jeszcze przed wejściem tutaj zużył przynajmniej jedną pestkę…Możliwe że w głównym budynku nie będziemy mieli nic do roboty poza podłożeniem ognia, co oczywiście nie oznacza że tego nie sprawdzimy - Dajmy im gadać. Niech nas przekonają. Wąskie usta Davida rozciągnęły się w uśmiechu. To był dobry pomysł. Postawiona przed perspektywą bolesnego zgonu dwójka stała się bardziej skłonna do kooperacji. - MMurmmmmsynn, m mu chommm - Francis miał drobne problemy w mówieniu - Weźcie mnie - jęknęła dziewczyna. Najwyraźniej odzyskała przytomność którą straciła kiedy ją krępowano, nie dbając o roztrzaskane kości. Miała tą skromną przewagę że nie była zakneblowana - Nie wiem dużo, nie widziałam go, ale...wiem...podsłuchałam...zadania - zacisnęła zęby z bólu i zbierała siły na kolejne zdanie - Co podsłuchałaś? - Alicja miała zamordować męża, Hossein ją, Francis jego...miałam wyjść jedyna żywa Kiedy kobieta skończyła mówić, Akerman odwrócił się. - A ty? Lepiej żebyś miał dobry argument - zerwał Francisowi knebel. Stephen założył ręce na piersi nic nie mówiąc, optował za zabraniem dwójki, jeśli będzie to możliwe, jeśli czas na to pozwoli to po sprawdzeniu głównego budynku wróciłby tu żeby zlikwidować albo zabrać “nadwyżkę”
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
13-03-2016, 15:09 | #6 |
Reputacja: 1 | Dawid, Stephen - Hossein nie żyje. Ja...zastrzeliłem go, musiałem, gdy tyllko zgasły oba czujniki. Jeżeli mnie zabijecie, za zabójstwo policjanta... cała policja Trynidad będzie was ścigać - zagroził, ale głos złamał mu się w połowie zdania Mieszanka chemii wszelakiej zaczęła rozchodzić się po domu. Matthew, idący za przykładem Dawida, pracowicie rozlewał benzynę którą znaleźli w piwnicy, rozkładał drewno z kominka, układał stosy z książek...a do tego okazał się domorosłym chemikiem-piromantą i zaczął kombinować coś w kuchni. Taki zestaw musiał się zapalić Stephen, biorący w przesłuchaniu jedynie bierny udział, myślał o samym hotelu. Myślał i zerkał przez okno. Policyjne światła zaczęły znikać. Niemal jednocześnie cała trójka dostała SMSy Gdzie indziej - CZY CIEBIE BEZ RESZTY POPIERDOLIŁO, VEGA? - prokurator wojskowy wydarł się na nieobecnego oficera tak, że aż wartownicy zadrżeli przed drzwiami. Przed nim leżała teczka z raportem z przesłuchania. Praktycznie pusta, przez kwadrans rozmowy wyciągnęli z niego tylko jedno nazwisko. Dobrze że chociaż prawdziwe. Dostał wytyczne, cholera, osobiście spisał mu na kartce pytania które ten miał zadać, a ten dostarcza mu ckliwą opinię o braku uzasadnionych podstaw do przetrzymywania. Kogo obchodzi opinia tego idioty? Ale wampir w celi okazał się być odrobinę za cwany na zrobienie tego w białych rękawiczkach. Musi zadzwonić do jefe. Albo nawet pojechać, bo urwą mu dupę za "naruszenie bezpieczeństwa komunikacji", kurwa ich mać. Charlie, charlie foxtrot Przerżnąć mu wszystkie bruzdy w mózgu, wyciągnąć co wie, a potem wystawić na słońce. Minimalne ryzyko, a zawsze czegoś się dowiedzą. Wszystko dalej to tylko szansa żeby uciekł.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
14-03-2016, 07:52 | #7 |
Reputacja: 1 | Wiadomość na komórce było aż nadto wymowna. Nie mogli oczekiwać, że będą tu zabawiać i męczyć tych gnojków cholera wie ile, a zegar się zatrzyma. - Ja biorę Francisa. Jak chcesz, zgarnij tę kobitkę - zwrócił się do Stephena. Niemniej najchętniej wydrapałby Keirze oczy - cały czas tępy ból w klatce piersiowej nie dawał mu spokoju. Rozpalone szmaty w komodach zaczęły roztaczać ogień coraz szerzej. Dym stał się już duszący a i sama temperatura w powietrzu podniosła się. Davidowi przypominało to uczucie, gdy po raz pierwszy niemal odsłonił ciało na światło dzienne, już po przemianie. - Niedaleko stąd jest garaż. Możemy, a nawet musimy stąd spieprzać - powiedział przyciągając do siebie Francisa i cały czas trzymając go na muszce - Jeśli choć pomyślisz o czymś głupim, masz ołów w pustym łbie - powiedział do niego. Rozumiem że w domu/przy denatach jakieś kluczyki znaleźliśmy. Ostatnio edytowane przez Caleb : 14-03-2016 o 08:31. |
15-03-2016, 01:46 | #8 |
Reputacja: 1 | Ogień rozprzestrzeniał się szybko. Bardzo szybko. Nikt z intruzów nie miał doświadczenia w podpalaniu jako wampir - bo przecież kto byłby tak szalony? - i ktoś w któymś momencie wykazał się nadmiernym entuzjazmem. Dwa ładunki zapalające plus cztery kanistry benzyny dają cholernie duży wybuch. Za życia najedliby się strachu i, lekko osmaleni, bez pośpiechu wyszliby drzwiami. A teraz... W jednej chwili wszyscy są już przy drzwiach, gotowi aby wybiec w stronę garażu, a w drugiej oboje jeńców leży na ziemi, Dawid kończy pokonywać ogród dzikim sprintem i wskakuje przez okno do hotelu a Matthew skacze na główkę do basenu. Stephen został sam na placu boju - stojąc z pistoletem nad dwójką obezwładnionych ludzi, z płomieniami coraz mocniej szalejącymi za plecami. - Kurwa, a gaz... - wśród tego trzasku cudem dobiegł go słaby szept Francisa Bestia wypuściła Dawida ze swoich szponów. Dziki, nienaturalny strach wciąż czaił się z tyłu głowy, ale osłabł na tyle żeby wampir w ogóle zaczął rejestrować otoczenie. Był w sporym, elegancko przystrojonym pokoju. Wrażenie niszczył burdel który zrobili uciekający w popłochu ludzie. Powywracane krzesła, potłuczone talerze, wylane drinki - z unikalnej perspektywy podłogi pod oknem było to widać aż nazbyt dobrze. Czerwone płomienie które zatańczyły na przeciwległej ścianie wsadziły na miejsce ostatni kawałek układanki. Uciekł z ognia, z palącego się po drugiej stronie ogrodu domu.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 15-03-2016 o 01:48. |
18-03-2016, 08:13 | #9 |
Reputacja: 1 | Nie docenili żywiołu, jaki sami rozniecili. Ogień pożerał domostwo niczym rozszalały, głodny potwór. David mgliście pamiętał co się stało. Jak przez mgłę widział samego siebie biegnącego w stronę hotelu. Na plecach czuł ciepłą łunę, w uszach okropny pisk. Ten ostatni był pokłosem donośnych wybuchów. Dopiero kiedy skoczył przez okno, odzyskał jako taki rezon. Pokój w którym się znajdował przypominał elegancką jadalnię. Dziwnie to korespondowało z tłumem ludzi, którzy w panice biegali tu i tam. Ogólny burdel był jednak ich sprzymierzeńcem. Zanim siły porządkowe miały znaleźć winnych, istniała szansa się ulotnić. Spojrzał przez okno. Matthew chyba wskoczył do wody o czym świadczyły roztaczające się po jego powierzchni, duże kręgi. Gdzieś przemknął mu Stephen. Jednak w ogólnym w harmiderze trudno było stwierdzić co się dokładnie dzieje. Wyłowił z pamięci dane Hosseina. To był ostatni z zamachowców, jedyny jakiego nie dorwali. Francis twierdził, że facet nie żył, ale równie dobrze mógł go kryć. Gdyby pominęli choć jeden z celów, za sprawą Trevisa i Dwerryhouse'a poleciałyby głowy. Czy zdekapitowany wampir mógł nadal żyć? - zastanowił się. Brak twarzy z pewnością ułatwiał grę w pokera. Chciał zapytać o to potem swojego sire. Nie czas na głupoty. Przepchnął się między tłumem. Po raz kolejny mógł tylko żywić nadzieję, że dwójka jego towarzyszy ogarnie sytuację podczas jego nieobecności. W hotelu był jeszcze jeden cel. Żywy lub martwy, musiał go sprawdzić. Odnalazł schody prowadzące na piętro i zaczął je pokonywać co trzy stopnie. Jego celem był pokój 205, w którym mieszkał Hossein. |
21-03-2016, 16:29 | #10 |
Reputacja: 1 | Dawid Akerman Zamknięte drzwi 205 nie stanowiły problemu dla wampira - nie teraz, kiedy już nie było potrzeby zachowania ciszy. Bezwładne ciało Hosseina leżało przewieszone przez podróżną walizię, pośrodku zakrzepłej na dywanie plamy krwi. Pokój był w nieładzie - pootwierane szafki, powyrzucane rzeczy, plama czegoś brunatnego na krawędzi malutkiej kuchni i głównego pokoju. Dziwne, nietypowe dźwięki silników za przysłonionym oknem przykuły uwagę Dawida. A chwilę później rozległy się krzyki wydawanych komend. Dawid Wheatstone - Dziękuję - głos który odezwał się w słuchawce w punkt trzecia był nowy - to nie był ani kapitan Vega, ani doktor Norton - Gdybyś nie skłamał, moglibyśmy mieć problem uzasadnić zatrzymanie wobec prawników Ferrostali. A tak... - mężczyzna cedził słowa z sadystyczną przyjemnością w głosie - Mam nadzieję że kanapa z widokiem na wschód słońca nad Port-of-Spain się podoba? Bo spędzisz na niej kilka tygodni, minimum. Z jedynym wcześniejszym wyjściem wprost na swoją egzekucję. - zrobił krótką pauzę - Zabawna rzecz, twoje mieszkanie. Dawno cię tam nie było. Zgadnij, co tam znaleźliśmy? -
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 21-03-2016 o 16:50. |