-Może to dość dziwne, ale wygrałem tygodniowy pobyt w tym hotelu...- pochylam się trochę do Jonathana -...pomio tego, iż nie brałem udzialu w żadnym konkursie, loteri i tym podobnych. Nie wnikam dlaczego, tylko cieszę sie chwilą - uśmiecham się i prostuję. Zaczynam jeść deser. -A Pan? Co PAna tu sprowadza?. |
hmm... na pewno nie robi sobie pan ze mnie żartów? tak się składa, że ja także otrzymałem darmowy pobyt tutaj jako nagrodę w loterii w której nie brałem udziału!-moja twarz wyraża bezgraniczne zaskoczenie... aż podskoczyłem na siedzeniu. To doprawy bardzo niezykły zbieg okoliczności...-spoglądam na Bishopa ale odbiegając od tematu... co pan powiedziałby na mała partyjkę bilarda ze mną i jeszcze jednym dżentelmenem zaraz jak tylko skończymy posiłek? tak dla zabicia czasu, który ,nawiazem mówiąc, strasznie sie dłuży...-uśmiecham się przyjacielsko |
-Ależ z kąd? Dlaczego miałbym sobie z Pana Żartować? A co do bilarda to - rozglądam się dookoła- nie lubię zbytnio tłumu i z chęcią zgadzam się na partyjkę. Kiedyś grywałem nieco i muszę Pana ostrzec - byłem dobry. - Śmieję się. [ Dodano: 2005-02-13, 10:17 ] Koncze deser i czekam az Jonathan skonczy jesc. Wstaje. -A zatem... gdzie jest stół bilardowy? co do cholery dzieje sie z sesją? czemu nie gracie? |
wstaję od stołu zastanawiając się, czy służba sama posprząta po nas...spoglądam także na dziwne drzwi. Sala bilardowa? Tak właściwie , to musimy udać się po naszego trzeciego gracza... jest chyba swym pokoju, jak mniemam... a bile do gry są u recepcjonisty. Idziemy zatem?-spoglądam na Bishopa, po chwili znów na drzwi -Dziwne drzwi...nie sądzi pan?-mówię troche zamyślony- |
-Dziwne? Moze i tak... a moze po prostu mieli malo miejsca, zeby ustawic wszystkie stoliki i musieli je zastawic - pewnir jest tam jakis magazyn.... - wzdycham lekko -To moze pojdziemy juz po panskiego znajomego? Pan prowadzi. - usmiecham sie i ustrpuje drogi. |
kłaniam się lekko przechodząc obok Bishopa, idę po schodach do pokoi gościnnych i szukam numeru pokoju pana Franka. Gdy przechodzimy obok recepji mówię do recepcjonisty : Proszę przygotować dla nas bile! Zaraz zejdziemy na dół by je odebrać. |
idę za Jonathanem :) |
Przepraszam za długi zastój, ale byłem zawalony natłokiem zajęć. Mam nadzieję, że więcej takich przerw nie będzie. Templarius, Wasiu => Recepcjonista, gdy usłyszał stosowne polecenie, skinął tylko głową i odparł, swoim zimnym głosem: -Ależ oczywiście. Będą gotowe już za chwilę. Proszę przyjść do pokoju "zabaw". Po chwili recepcjonista zniknął pod ladą, a gdfy się spod niej wyłonił, niósł już w rękach kilka kolorowych bil. Skierował swe kroki do prawego skrzydła budynku. Pokój Frank'a znaleźliście bez problemu.Już przed chwili staliście przed jego drzwiami, stukając donośnie. Abbudin => Przebywałeś właśne w swoim pokoju, delektując się ciszą, gdy nagle z rozmyślań wyrwało Cię nerwowe stukanie do drzwi. Do zapewne szanowny pan Jonathan, z którym umówiłeś się na partyjkę billard'a. |
Frank Spokojnie otwieram drzwi. Wychodze z pomieszczenia. -O witam. Już po obiedzie? Widzę, że znalazł pan jescze jednego gentelmana do gry. Pan Newman? Dobrze zapamiętałem nazwisko?- Zamykam drzwi na klucz. |
Jonathan Witam pana, panie Frank! Gotów na rundeczke?-uśmiecham się Ciesze się, że panowie się znacie. Chodźmy czym prędzej!-schodzę schodami i kieruje się do sali "zabaw". Swoją drogą nie uważają panowie to za dziwne? Oboje z panem Newmanem trafiliśmy tu dzięki tajemniczej loterii... całkiem niespodziewane wakacje w ekskluzywnym hoteliku.-zwracam się do towarzyszy. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:08. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0