Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2008, 21:57   #1
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozmowę z proboszczem przerwał dzwonek telefonu. Richard był akurat w pobliżu, więc odebrał. Po drugiej stronie jakaś kobieta mówiła podniesionym głosem.
-Tak, tak, słyszę panią. Warren? No, jeśli to naprawdę ważne. Ale żeby tym razem przyszedł, trzeci raz nie mam zamiaru na niego czekać. Bronx, powiada pani. Faktycznie, niebezpieczna okolica, nie to co mój... a, zaraz, przecież ja też mieszkam na Bronxie- zaśmiał się wesoło w słuchawkę- Niech będzie, przyjdę, daleko nie mam. Powinienem być koło dwudziestej.
Robi się coraz ciekawiej. To już nie brzmi jak zagubiony dwudziestolatek. Mam nadzieję, że to faktycznie coś ważnego, o tym lokalu nie słyszałem nic dobrego. I jeszcze to "pan". Czyżby ateistka, czy inna zbuntowana duszyczka? I dlaczego mam przeczucie, że to ma związek z Maximem?- po krótkim namyśle zwrócił się znowu do proboszcza.
-Oj, Charles, zaczynam być rozrywanym człowiekiem. Ktoś ma do mnie jakąś ważną sprawę w Midnight Express. Pójdę tam dziś po mszy. No, to na czym skończyliśmy w sprawie Maxima?
Porozmawiali trochę, zjedli, po czym Richard znowu wyruszył na ulicę, dowiedzieć się, co działo się z Maximem ostatnio. Najpierw rodzina, sąsiedzi, potem znajomi. Miał pewne pomysły, od kogo zacząć. Do kościoła musiał wrócić przed 17, żeby na spokojnie przygotować się do odprawienia mszy.
 
Wojnar jest offline  
Stary 12-02-2008, 18:52   #2
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
- Ech, cholera, co ta baba chce robić w pracy tuż po południu? Zawsze myślałem, że takie puby się otwiera bardziej pod wieczór. A szlag cię, Warren, akurat się na tym znasz... W pubie dobrych parę miesięcy nie byłeś.

Poszedł do kuchni i zaczął grzebać w lodówce. Znalazł pizzę, którą szybko wrzucił do mikrofalówki. Spojrzał na zegarek:
- Eeee, mam jeszcze sporo czasu... Zwłaszcza że mam do niej blisko.

Wyjął gotową pizzę i ruszył do komputera. Z powodu zabezpieczeń, jakie wczoraj wprowadził, włączenie go zabrało mu chwilkę. Dla pewności (aby znowu nie przegapić spotkania) nastawił budzik.
- No i co my tu mamy... Gość nie umie GRUBa skonfigurować... A przeczytajże podręcznik, leniwa świnio! O, ten już akurat przeczytał... Cóż, chyba można mu pomóc.

Zdawał sobie sprawę, że siedzenie na różnych forach to jego nałóg. Komputerowe, pomocy technicznej, filmowe, muzyczne... Odczuwał wewnętrzną potrzebę obcowania z innymi ludźmi... za pośrednictwem komputera. Oszukiwał się wciąż, że to i tak lepsze od jego poprzednich zajęć, które o mało co nie wpędziły go za kratki.
- Przynajmniej teraz pomagam ludziom, zamiast im szkodzić. Wyzwanie podobne, a przynajmniej ciut bardziej zgodne z prawem. - wmawiał sobie.

Zadzwonił budzik. Warren dokończył posta i szykował się do wyłączenia komputera. Rozmyślił się jednak - postanowił zgrać sobie na odtwarzacz MP3 parę "programików":
- Mam przeczucie, że mogę mi się przydać. Zwłaszcza, jakby tym razem włamywacz, nie mogąc obejść zabezpieczeń, postanowił mi coś zepsuć.

Wyłączył maszynę, zarzucił na siebie płaszcz, włożył słuchawki do uszu ("Vivaldi to jest to, czego akurat potrzebuję.") i wyszedł z domu, pamiętając, aby zamknąć wcześniej porządnie drzwi. Kilka razy pociągnął za klamkę, aby się upewnić, że zrobił to właściwie.
- Cholera, popadam w paranoję...
 
Althorion jest offline  
Stary 14-02-2008, 21:46   #3
 
Dogen's Avatar
 
Reputacja: 1 Dogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputację
ks. Richard Rakus i Warren Gralowe
Eskapada Richarda nie przyniosła takiego skutku jak przypuszczał. Sprawa wydawała się coraz bardziej tajemnicza niż do tej pory przypuszczał. Do wieczornej mszy odwiedził rodzinę i starał się przepytać sąsiadów. Niestety, jak przysłowiowy kamień w wodę. Był zszokowany, nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Ani sąsiedzi, a tym bardziej rodzina, nie słyszała o żadnym Maksimie. Nie istniał w ich otoczeniu taki chłopak, rodzice zgodnie i bez żadnych zahamowań twierdzili, że nigdy nie mieli syna. Niewiarygodne, przecież jeszcze niedawno spotykał się z nimi i słodko gaworzyli o przyszłości chłopaka. Próbował wpłynąć na ich domniemaną amnezję, ale tylko pogorszył sprawę, musiał odpuścić. Gdziekolwiek się udawał, tam mur obojętności i negatywnych odpowiedzi. Maksim nie istniał i wydawało się, że tylko Richard nie stracił w jakiś cudowny sposób pamięci.
Wracając, do kościoła musiał przystanąć. Znalazł ławkę i przysiadł na chwilę. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
Jak to możliwe? Działo się coś, albo z nim, albo ze światem. Bóg wystawia mnie na jakąś próbę, to musi być jakieś zadanie, przez które stanę się jeszcze lepszy i uzyskam lepszy status – tłumaczył sobie.
Wreszcie wpadł na jeszcze jeden pomysł, że pójdzie do szpitala, odwiedzić „człowieka, którego nie ma”. Jeszcze zdąży, jak się pospieszy. Poderwał się szybko z ławki i w tymże momencie zadzwonił telefon. Odebrał. Dzwonił do niego oficer, który prowadził sprawę napadu Maksima. Nie miał dobrych wieści. Richard wysłuchał z uwagą i schował komórkę. Rozejrzał się wkoło, już nie na żarty podenerwowany. Według relacji policjanta, podejrzany, w dziwnych okolicznościach, jak się wyraził, zbiegł ze szpitala i aktualnie miejsce jego pobytu jest nieznane. Prosi w związku z tym o ostrożność i, że wysyła funkcjonariuszy.
Najszybciej jak mógł, poszedł z powrotem do kościoła. Powiadomił proboszcza o sprawie i poprosił o zastąpienie go w mszy.
Postanowił iść nieco wcześniej do baru „Midnight Express”. Czuł, że być może tam jednak dowie się czegoś. W zasadzie nie wiedział co zrobić, nie miał nic do stracenia.
Po drodze cały czas myślał o chłopaku, czy się jeszcze pojawi, czy będzie próbował się zemścić, a może on faktycznie nie istnieje? Co się porobiło, różne rzeczy przychodziły mu do głowy. I tak doszedł do lokalu. Faktycznie, nie wyglądało to najlepiej. W środku uderzyła go głośna muzyka i wzrok klientów, wątpliwej szlachetności. Wszyscy byli o dziwo strasznie zdziwieni, widząc wchodzącego księdza. Stanął i rozejrzał się i wtedy podszedł do niego jakiś chłopak.
- Witam, ty musisz być ksiądz Richard. Jestem Warren, dzwoniłem do księdza, miło mi poznać - wyciągnął rękę w geście przywitania. – Też niedawno przyszedłem do tego przybytku, chodźmy do baru i pogadajmy wszyscy razem, bo myślę, że mamy o czym.
Richard ogarnął wzrokiem salę, która wręcz kipiała od alkoholu i dymu papierosowego. Istna jama i schronienie dla zmęczonych życiem i wiarą w siebie. Budujące, naprawdę budujące.
Wtedy zobaczył dziewczynę za barem, która wymuszenie uśmiechnęła się do niego i pomachała ręką. Spojrzał ponownie na Warrena i szybko pomyślał:
Cóż za dobrane towarzystwo, każdy z innej parafii, ksiądz, chłopak wyglądający na inteligencika i dziewczyna o wątpliwej reputacji i wyzywającej postawie, potrafił to wyczuć. Bóg naprawdę musi mieć jakiś plan, ale on go nie rozumiał, na razie.
 
__________________
Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję
Dogen jest offline  
Stary 15-02-2008, 16:35   #4
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Wreszcie przyszli. Zapraszającym gestem wskazała dwa wysokie krzesła przy barze. Zmierzyła wzrokiem Richarda, z którym nie miała wcześniej sposobności się widzieć. Nie wpasował się bynajmniej w jej wyobrażenia o duchownych. Dobrze zbudowany przystojniak. Szkoda było takiego apetycznego ciała skazywać na celibat. Ale cóź, jego wybór.
Zapaliła papierosa i od razu przeszła do rzeczy.
- Witam Warrenie. Witam Richardzie. Mogę ci mówić po imieniu? Mam nadzieję, że nie urażę tym twojej wiary ale osobiście niespecjalnie podoba mi się ten kościelny cyrk i nie mam zamiaru żyć pod jego dyktando. Te bezmyślnie klepane formułki, otoczka mistycyzmu i świętość habitów. Jakby księża nie byli ludźmi z krwi i kości. - zrobiła pauzę i zagryzając lekko wargę wymownie przebiegła wzrokiem po całej jego sylwetce.
- Nie miej mi za złe ale wolę sobie te kwestie wyjaśnić na początku żebyś wiedział czego się możesz po mnie spodziewać. Tak w ogóle - jestem Eva. Z Warrenem już wcześniej rozmawialiśmy ale w zasadzie nie doszliśmy wspólnie do rzadnych konkretów. Myślę, że powinniśmy przedstawić sobie teraz co istotniejsze fakty i może poskładamy te kawałki w jakąś rozsądną całość.
-Skoro już się rozgadałam to równie dobrze mogę zacząć. Dwa dni temu odwiedził mnie podejrzany typ i wymachiwał bronią przed nosem. Może to zabrzmi niedorzecznie, ale nie wydaje mi się żeby to on był naszym największym zmartwieniem. Opowiadał o skoczku – samobójcy, który rzucił się z okna gdzieś tutaj w okolicy. Był przekonany, że ktoś pomógł mu się zabić. Twierdził też, że cała sprawa poprowadziła go do ujawnienia trzech nazwisk. Uwaga, teraz będzie interesująca częśc – to nasze nazwiska. Nie mam pojęcia co potencjalnie może nas łączyć. Niespecjalnie mnie to też interesowało, ale później odnalazł mnie Warren i wiedziałam już że ta sprawa nie da mi spokoju. A wczoraj... - zająknęła się na moment jakby zastanawiała się czy kontynuować – mój znajomy poszedł do mieszkania tego samobójcy i wpadł tam na tajemniczego miłośnika katan, który przedstawił się jako Książe. A zaraz po nim zjawił się tam...-ukryła twarz w dłoniach jakby się zawstydziła- zjawił się jakiś demoniczny stwór z piekła rodem. Wiem, że to brzmi kompletnie irracjonalnie ale wierze temu człowiekowi. Skoro mówił, że coś tam było...Coś, co nie było ani człowiekiem ani zwierzęciem...to ja mu wierzę. Możecie mnie wziąść za wariatkę. A może wręcz przeciwnie? Może i wam przydarzyło się ostatnio coś nielogicznego i nierealnego? - omiotła ich pytającym spojrzeniam.
- A tak w ogóle to wybaczcie mi, że nie zapytałam. Czego się napijecie? - Znów spojrzała wyzywająco na księdza. - Obawiam się, że niewiele mam do zaoferowania bezalkoholowych trunków...
 
liliel jest offline  
Stary 15-02-2008, 17:08   #5
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
- ...zjawił się jakiś demoniczny stwór z piekła rodem. - powiedziała Eva.
Warren parsknął krótkim śmiechem.
- Przepraszam, kontynuuj.

Gdy skończyła swój wywód, głos zabrał Warren:
- Cóż, mimo wszystko poprosiłbym o wodę. Jestem skuterem i chciałbym w miarę bezpiecznie wrócić do domu. Najpierw jednak chciałem podziękować Ojcu za zainteresowanie naszymi problemami. Tak więc pozwolę zacząć swoją historię - zaczęła się ona, gdy byłem raz w Central Parku. Zaczepił mnie tam jakiś włóczęga, który zdawał się mnie znać. Powiedział coś o niejakim Marcelu i chciał, żeby im pomóc. Ba, powiedział nawet, że musimy im pomóc, bo nie mamy innego wyjścia. Normalnie bym gościa olał, ale... Dał mi namiary na Evę. Najpierw myślałem, że to jakiś żart, ale gdy wysłuchałem jej opowieści to zacząłem w to wierzyć. Na domiar złego, gdy wróciłem do domu, okazało się, że ktoś się do niego włamał. Ergo, ci ludzie, czegokolwiek od nas chcą, wiedzą kim jesteśmy i gdzie mieszkamy. Nie wiem, jak Wam, ale mnie się to nie podoba.
Warren zawahał się na chwilę, zastanawiając, czy powinien powiedzieć o swych przywidzeniach i dziewczynie ze snu. Nie, to bez znaczenia...
- Tak więc, proponowałbym się dowiedzieć, kim są ci ludzie i jak najszybciej załatwić całą sprawę. Nie ukrywam, że szczególnie liczę tu na pomoc Ojca.
 
Althorion jest offline  
Stary 16-02-2008, 18:12   #6
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ksiądz czuł się trochę nieswojo w tym lokalu. Oczywiście, w ciągu lat posługi na Bronxie miał kontakt z różnymi typami, ale bez przesady. Wszystkim tym ludziom przydałoby się solidne kazanie. Potem pojawił się Warren, który wyglądał mniej więcej tak, jak go sobie wyobrażał słuchając, go przez telefon, i pokazał mu Evę, barmankę.
No ładnie, zbuntowana duszyczka jak w mordę strzelił- pomyślał Richard.
Z jednej strony miał nadzieję, że nie wezwali go tu bez ważnej przyczyny, z drugiej strony i tak miał o czym myśleć i czym się martwić, więc dobrze by było, gdyby dało się to załatwić szybko.

Gdy podeszli, Eva zaczęła swoją przemowę. Richard słuchał cierpliwie, próbując robić dobrą minę do nieznanej gry. Nie spodobało mu się podejście Evy do niego i Kościoła, ale teraz trzeba to odłożyć na drugi plan. Jej historia nie spodobała mu się jeszcze bardziej. Nie dawała wielkich nadziei na szybkie rozwiązanie.
Oj, Boże, ciężką próbę zsyłasz na Swego sługę. Ale może ja mam być tylko przewodnikiem dla tej dwójki? Tak czy siak, trzeba zacisnąć zęby i jej podołać.

Gdy Warren skończył mówić, Richard wziął głęboki wdech i, tonem pełnym wątpliwości, zaczął mówić:
- Powiem wam szczerze, że jeszcze wczoraj rano wziąłbym was za wariatów albo żartownisiów. Ale dzisiaj... Najpierw poproszę wino. Grzane, zimno dzisiaj. Żeby nie pozostawać dłużnym, opowiem wam swoją historię. Mam wrażenie, że łączy się ona z waszymi. Jest równie chora. Ale
jeśli liczycie na konkrety, nic z tego. Mam tylko więcej pytań. Ale po kolei. Wczoraj dowiedziałem się, że chciał się ze mną widzieć pewien chłopak, którego znam od pewnego czasu. Poszedłem do niego do mieszkania, a tam
- zrobił przerwę na łyk wina, jakby na trzeźwo nie szło tego powiedzieć- Gdyby nie ja, Maxim zabiłby się, skacząc z okna- znowu zrobił pauzę, patrząc, jakie wrażenie jego słowa wywrą na słuchaczach- Skoczył, udało mi się złagodzić upadek. Gdy się ocknąłem, jego już nie było. Wróciłem na plebanię, a tam znalazłem go, trzymającego nóż na szyi mojego proboszcza. Jakoś udało nam się go rozbroić, wezwać policję itd. Trafił do szpitala. Dziś próbowałem dowiedzieć się czegoś. I ściana. Nikt chłopaka nie pamięta, nawet rodzice twierdzą, że nie mieli nigdy syna. Pojmujecie? Masowa halucynacja?!- ksiądz wyraźnie się wzburzył na to wspomnienie. Łyknął jeszcze wina i kontynuował, trochę spokojniej-A sam Maxim uciekł ze szpitala i nie wiadomo, gdzie jest. Ot, zapadł się pod ziemię! Tyle faktów. Co do przypuszczeń, wziąłem małego za opętanego. Zachowywał się dziwnie, biegał nagi, gadał coś od rzeczy. Próbowałem egzorcyzmu, ale nie jestem specem od tego. Gdyby nie wasze historie, miałbym się za wariata. Ale teraz widzę, że to może być jakaś szersza, diabelska intryga. Warren, nie śmiej się- zwrócił się do studenta, zanim ten choćby się uśmiechnął- W seminarium słyszałem o wielu różnych przypadkach. Największym sukcesem Szatana jest wmówienie ludziom, że nie istnieje. Ale zajmijmy się tym, co możemy ogarnąć naszymi ludzkimi umysłami. Czy Ci "ludzie" powiedzieli, jak mamy im pomóc?- znowu spojrzenie na Warrena- Czy mamy się zebrać i do nich przyjść? Ja osobiście mógłbym spróbować znaleźć jakieś wytłumaczenie tego wszystkiego u bardziej doświadczonych egzorcystów. Bo nie wmówicie mi, że to wszystko nie pachnie złymi duchami. Siarka niemal wisi w powietrzu. No i mógłbym spytać, co lokalna policja wie o Twoim skoczku, Evo. Tylko powiedz, czy ten Twój znajomy, który widział bestię i Księcia, jest wiarygodny? Bo jego część historii jest dziwniejsza nawet od mojej.
 
Wojnar jest offline  
Stary 24-02-2008, 19:11   #7
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Idąc przez park, Richard próbował napawać się pięknem otaczającej ich zieleni, jednak nie wydawało się to możliwe. Kręcący się tu i ówdzie, szczęśliwi ludzie kontrastowali z jego wewnętrznym stanem. Tutaj ojciec rzuca synkowi piłkę, tam dziewczyna kładzie głowę na ramieniu chłopaka, a oni idą na spotkanie z nieznanym. Nie do końca pocieszało go dobre wrażenie, jakie ów Marcel zrobił na Evie. Zresztą to doprawdy nie było najgorsze. Jakoś nie mógł uwierzyć, żeby to spotkanie mogło skończyć się rzeźnią. Taką, do jakiej nieomal doszło na plebanii. Wzdrygnął się na samo wspomnienie. Myśli o Maximie regularnie przebijały się do jego świadomości. Czemu chłopak tak się zachowywał? Czy ja zawiniłem? Co teraz z nim się dzieje? Czy jeszcze żyje? Czy moje problemy dopiero się zaczynają? Zwłaszcza to ostatnie nie dawało mu spokoju. Pytania mógł mnożyć w nieskończoność, ale czy otrzymają tu jakieś odpowiedzi? Niespokojne myśli starał się zagłuszyć cichą modlitwą. Boże, choć Cię nie pojmuję....
Gdy wreszcie usiedli na wskazanej przez Warrena ławce, dookoła zaczęło się dziać coś dziwnego. Jakieś nieokreślone wrażenie. Wyglądało na to, że reszta też to czuje. Nie zdążył jednak zareagować. Pierwsza pękła barmanka.
-Więc jestem, słyszysz Marcel?! Jestem! I proszę, rusz swój tyłek i udziel nam paru odpowiedzi bo... - urwała i skryła twarz w dłoniach.
Ksiądz spojrzał przestraszony na Warrena, po czym podniósł się i szybko znalazł się przy klęczącej dziewczynie. Po chwili namysłu położył rękę na jej ramieniu i lekko ścisnął.
-Spokojnie. Weszliśmy w to razem i razem z tego wyjdziemy. Trzymaj się- po chwili podniósł głowę i gniewnie krzyknął- Słyszysz Marcel? Przyszyliśmy do Ciebie! I to nie dla tego, żebyśmy znajdywali w tym przyjemność! Jeśli mnie słyszysz, pokaż się, na litość boską!- nieświadomie mocniej zacisnął rękę na ramieniu Evy.
 
Wojnar jest offline  
Stary 16-02-2008, 19:22   #8
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
Warren zastanowił się chwilę:
- Nie, nic mi konkretnego nie mówili. Ale po tej wypowiedzi Ojca mam wrażenie, że chodziło im o tego właśnie człowieka. Chyba najlepiej będzie, jeśli się tym zajmiemy. Ja mogę ze swojej strony zaoferować pomoc w wyszukaniu materiałów policyjnych na jego temat, jeśli Ojcu by się nie powiodło. Evo, czy mogłabyś się popytać po swoich klientach na ten temat? Może któryś z nich coś słyszał. Swoją drogą, strasznie mnie ciekawi, co za tym wszystkim stoi. Nie podejrzewam raczej - tu Warren pozwolił sobie na drwiący uśmiech - o to sług piekielnych. Myślę że to jednak intryga ludzi - czyli coś znacznie gorszego.
 
Althorion jest offline  
Stary 19-02-2008, 16:25   #9
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Bo nie wmówicie mi, że to wszystko nie pachnie złymi duchami. Siarka niemal wisi w powietrzu. No i mógłbym spytać, co lokalna policja wie o Twoim skoczku, Evo. Tylko powiedz, czy ten Twój znajomy, który widział bestię i Księcia, jest wiarygodny? Bo jego część historii jest dziwniejsza nawet od mojej. - Eva przyglądała mu się bacznie. Egzorcyzmy? Czy to już nie aby przesada? Wolałaby nie mieszać w to wszystko boga i diabła. To nie brzmiało zbyt rozsądnie. Z drugiej strony cała historia wyglądała na wyrwaną żywcem raczej z artykułu sience fiction niż tekstu z prasy codziennej.
- Tak Richardzie, mój znajomy jest wiarygodny. Zaręczam za niego. Jeśli chodzi o skoczka to nie wydaje wam się, że sprawa Maxima jest zaskakująco podobna do tej sprzed paru dni? Facet, który nie ma powodów aby targnąć sie na własne życie wyskakuje z okna w pobliżu mojego baru a póżniej Maxim, chce zrobić to samo. Przy tym chłopak dziwnie się zachowuje, chce zrobić rzeź w kościele, zupełnie jakby nie był sobą. Wygląda to prawie jakby byli bezmyślnymi marionetkami, a ktoś zręcznie pociągał za ich sznurki. Tak to wygląda ale... to przecież mało relane, prawda? Bo niby jak mieliby to zrobić? Hipnoza? Komunikaty podprogowe? - Zaśmiała się wymuszenie – Wiem, za dużo się naoglądałam tanich horrorów. Jednakże hipotetyzowanie na niewiele nam się zda. Wydaje mi się, że najlepsze co możemy teraz zrobić to udać się do Central Parku i odnaleźć Marcela. Jeśli ktokolwiek może wiedzieć co się tutaj dzieje to właśnie on. To wszystko jest grubymi nićmi szyte...Ja oczywiście nie mogę teraz wyjść i po prostu wyrzucić wszystkich klientów na bruk, ale jutro jest niedziela. Zrobię sobię wolne i możemy od rana spróbować działać.
- Aha, mogę oczywiście poprosić o adres pierwszego skoczka abyśmy zbadali jego mieszkanie, ale biorąc pod uwagę kto, a raczej co, może tam czyhać myślę, że rozważymy to jako ostateczność. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji naszym priorytetem jest odszukanie Marcela. Co wy na to?
 
liliel jest offline  
Stary 19-02-2008, 22:28   #10
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
-Właśnie dlatego wam opowiedziałem o Maximie. Ale oprócz skakania z okna te historie łączy też to, że nie mamy pojęcia, kto za tym stoi. Mam tylko nadzieję, że kiedy my tutaj gadamy, w kościele nie pojawi się ta dwójka, która była w mieszkaniu pierwszego skoczka- obejrzał się przez ramię, jakby spodziewał się, że w drzwiach pojawi się postać z kataną w ręku- Chyba możemy zacząć od wybrania się do tego Marcela. Skoro i tak już znają nasze nazwiska, to chyba nie pogorszymy tym sytuacji. Ja akurat w niedzielę nie mam wolnego- zaznaczył z przekąsem- ale sprawa nagli, więc jakoś koło południa postaram się mieć czas. Warren, co powiesz? Zadawanie pytań i tak dużo skuteczniej pójdzie w poniedziałek, przynajmniej mi, bo w końcu internet nie robi sobie przerwy na weekend- zaśmiał się, ale widać było, że wcale do śmiechu mu nie jest.
 
Wojnar jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172