Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2016, 10:17   #201
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
- Niech będzie pochwalona Najmagiczniejsza Panienka. - nieziemski głos, niezbyt głośny, ale i nie cichy rozniósł się w powietrzu. Z nicości zaczęły formować się kształty, najpierw zwiewne smugi, potem coraz bardziej wyraźne. W końcu sylwetka ujawniła się cała, unosząca się w powietrzu postać okryta śnieżnobiałym całunem, jakby litościwi bogowie zaświatów obdarzyli zmarłego kapłana okryciem, maskującym straszliwe rany które odniósł ginąc - Wezwałaś mnie, w czym mogę być pomocny?

Jacia zamarła w pół kroku. Akurat odwracała się by spojrzeć czy ktoś się ruszył. Jej usta otworzyły się mimowolnie i tak już zostały. Zaskoczona tym co się właśnie wydarzyło, nie powiedziała nawet “Ja Cie” - chociaż niechybnie pomyślała.

No tego to się Yola akurat nie spodziewała… Popatrzyła na ducha, nie ruszając się nawet o milimetr i tylko uporczywe mruganie zdradzało, iż nie skamieniała w wyniku totalnego oniemienia.
- Yeee… no pochwalony, pochwalny… ale nie przypominam sobie, żebym przyzywała duchy, ani teraz, ani nawet w dzieciństwie… he...hehe. - rudowłosa ściągnęła usta w dzióbek, charakterystycznie marszcząc nosek. Wyraźnie nad czymś kontemplowała i wyraźnie miała z tym procesem niebywałe problemy.
Podrapawszy się po głowie, skrzyżowała ręce na piersi chowając łapki pod pachy i delikatnie wychylając się w kierunku zjawy. - Pssst… Melis, Melis Sunprism? - trzeba było się upewnić. - Ty jesteś martwy? - kontynuowała szeptem, choć do wszystkich diabłów rozmawiała z duchem, wiadomo, że był martwy! No i słyszała o tym jeszcze w Visenie.

- Obawiam się, że mój stan jest bardzo... nazwijmy to ulotny. Nie chcę używać słowa "martwy", przynosi to na myśl duchy, których należy się lękać. Nie lękajcie się mnie. - głos Melisa, pomimo że nadnaturalny był miękki, melodyjny i przyjemny w słuchaniu.
- Jeżeli mogę być w czymś pomocny, służę. Czuję tu wiele agresji, oskarżeń, wasze aury aż od tego pulsują. Porozmawiajmy a animozje się rozwieją. Wszak wszyscy jesteśmy viseńczykami, powinniśmy trzymać się razem.

Yolanda przysłuchiwała się Melisowi i z jej postawy, można było wnioskować, że nawet, troszeczkę się uspokaja. Nie wiadomo, czy podziałała na nią dyplomacja kleryka, czy może jego mimozyjny ton głosu, który perfekcyjnie nadawałby się do usypiania niesfornych dzieci. Srogi dziobek wygładził się w krzywym uśmieszku, w którym kąciki ust od czasu do czasu bezwiednie drgały.

- Aury sraury… przyszliśmy w interesach do bimbrowników, ale po drodze zaczął nas śledzić demon… a teeeeen PAN o tam. - tu Yola wskazała na krasnoluda. - Wpada jak do siebie i wmawia nam, że ukradliśmy beczki… jakie znowu beczki? I skąd??!! Z czym! ... I-i-i jeszcze chorych mamy, to znaczy ja jestem chora i ten… - sunitka urwała gapiąc się tępo na Schnapa. -...wojownik… - dodała jakby nie do końca przekonana, czy tak właśnie powinna nazywać chłopca. - A nasz wspaniały wygadany dyplomata, Pan żmijek, postanowił nagadać waszej latającej jasz…. waszemu smokowi? Noooo, coś złego mu nagadał i przez to nie dość, że źle spałam, mam gorączkę i jestem pijana, to nabawiłam się migreny.

- Ten pan, to Khogir, panienko! – krasnolud ostrzegawczo wymierzył swój wskazujący palec w Yolę -... i mieszka na tej polanie! Byłem po drewno, wspaniałego kasztanowca. Piękne drzewo, w sam raz na krasnoludzki lagier. Wracam, a tu nie ma beczek, który miały iść do Futenbergu, a ci... - wskazał teraz całą ferajnę - Ha! Piją z Zedem i Bimpem! Myślę ja zajmują gospodarzy, podczas gdy reszta tej zgrai okradła nas z zapasów! Zed myślał, że może smok, ale nie! To oni! - Khogir nie do końca wiedział gdzie patrzeć, gdy skończył swoją wersję, bowiem ani nie słyszał Melisa, ani go nie wiedział.

- Miałem i ja niedobrą przygodę z owym smoczątkiem, jeszcze za czasów gdy był zwykłą bransoletką obdarzoną wolą przez cuda magii. A mości Khogir wpadł jak do siebie, ponieważ właśnie tak jest. Obawiam się, że niedobra gadzina po prostu jest wredna z przyrodzenia i nic na to nie poradzimy. A sprawę zaginionych beczek najlepiej byłoby zbadać wspólnie. Bo gdybyście byli złodziejami nie siedzielibyście tu na zadkach tylko czmychali gdzie pieprz rośnie, prawda? Powiedzcie Khogirowi, że nie jesteście przecież takimi idiotami, by okradać dawnych towarzyszy broni waszego wójta.

-Cześć Melis, dobrze, że cię widzę. Tą nalewkę z anyżem i koprem, mam jeszcze raz przedestylować?- Zed jak zwykle wykazał się wyczuciem odpowiedniego momentu i taktem.

- Miałbym pouczać specjalistę? - odparł duch i wydawało się że uśmiechnął się pod całunem - Toż wyszedłbym na strasznego głupca. Niech serce Ci dopowie, a smak będzie idealny. A wracając do męczącej wszystkich sprawy - Niegdyś ta polana tętniła magią, my sami wygnaliśmy stąd wiedźmy. Przeto szukanie przyczyn tylko naturalnych i łatwych do wyjaśnienia jest na Polanie nie na miejscu. Zbadajcie też nadnaturalne, Mystra będzie Wam przewodnikiem, a słodkie jej boskim uszom zaklęcia - potrzebnymi narzędziami. Wszak wśród Was - tu Melis kiwnął w kierunku przybyszy - i nas są obdarzeni przez Najmagiczniejszą łaską widzenia tego, co zaczarowane.

Yola podrapała cię paluszkiem za lekko spiczastym uchem. Nie podobało jej się, że jakiś łachmyta z lasu nie dość, że naskakuje na cześć kapłanki, a co za tym idzie i jej wspaniałej bogini, to jeszcze wytyka ją paluchami. Nic jednak nie powiedziała, jeno wzruszyła ramionami i prychnęła niczym przeziębiony szarak. Skoro jest “swój” to mu łaskawie wybaczy. A co tam.
- Niech będzie… skoro nawet ty dostałeś po tyłku, to znaczy, że z naszego Panrilka nie jest jeszcze taka ciepła klucha za jaką go brałam. - piegowata uśmiechnęła się łobuzersko i wymierzyła cios jakby chciała dać kuksańca rozmówcy. Zorientowała się jednak, że nie był to z jej genialniejszych pomysłów. - Niech więc tak będzie. Nie my ukradliśmy te beczki Panie… Khogirze. - Yolanda odwróciła się do krasnoluda, ponownie krzyżując łapki na piersiach. - Przyszliśmy te beczki zakupić, nie kraść… jak normalni ludzie… i pół… a nawet i w ogóle? - sunitka straciła na chwilę rezon, gdy dotarło do niej, że nie wszyscy tutaj z zebranych byli tej samej rasy. Pąsowiejąc na twarzy, spuściła wzrok na ziemię. -Aaaa więęęęc… jako, że jesteśmy prawie jak rodzina… bo w końcu Visenia i te sprawy, to pomożemy wam szukać winnego, którym na pewno jest ten pioruński, cycaty demon, którego wszyscy olewają!!! - tu dziewczyna popatrzyła po towarzyszach, szukając u nich poparcia jej słów.
- Tak w ogóle Melisie to czy w tym stanie… możesz leczyć? - wtrąciła na koniec słodkim głosem.

- Mam niewielki wpływ na świat fizyczny, a on niewielki wpływ na mnie. Zranioną duszą mogę się zająć, jednak rany ciała pozostają poza moimi możliwościami. Wciąż jednak mogę się modlić, więc umieszczę wasze zdrowie w mojej wieczornej Litanii - spokojne słowa wypowiedziane melodyjnym głosem ducha znów popłynęły i znów trafiły tylko do pijanych uszu.
Półelfka pokiwała głową na znak, że zrozumiała… chyba.
- To pewnie z demonami nie umiesz się obchodzić? - powiedziała raczej do siebie niż do kapłana. Drużyna… jak zwykle nie zwracała na jej słowa uwagi i dziewczyna nie do końca wiedziała, czy mają iść za Bimpem i Khogirem, którzy pognali na zewnątrz (prawdopodobnie szukać sprawcy kradzieży), czy stoją tu gdzie stali i podziwiają widoki, czy w ogóle zawijają się z powrotem do wioski.

- Nie licząc chowańca, którzy służył Arvelusowi nie widziałem demona. - Duch Melisa posmutniał, widząc że nie może pomóc w tej kwestii - Moi nauczyciele pokazali mi co prawda ryciny w księgach, a także iluzje, bym wiedział czego się spodziewać, ale żywego demona nie spotkałem. Warto jednak pamiętać, że one nie pochodzą z naszego świata, przeto podobnie jak na mnie - fizyczne rzeczy mają znikomy lub niewielki wpływ. Chcąc uporać się z demonem należy uzbroić się w magię, inaczej może to być bardzo trudne zadanie.

post wspólny
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 25-07-2016 o 22:12.
sunellica jest offline  
Stary 25-07-2016, 23:09   #202
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Próbował sobie przypomnieć, po co tu w ogóle przyszli. Wziął dwa krótkie oddechy. Raz-raz. I jeszcze raz. Teraz dostał czkawki. Nie pomogło mu to ukoić skołatanych nerwów. Z jednej strony miniaturowy nie-smok. Z drugiej banda krzykaczy. Garulf złapałby się za głowę, gdyby nie miał rąk zajętych dawaniem ostrzegawczego znaku gońców-łączników!

Lewa ręka w przednim geście STOP, prawa zgięta w łokciu i założona pod kątem prostym na lewą dłoń.

Zaczął już się nadymywać, przygotowując się do wydania z siebie ogłuszającego gwizdu, który miał wszystkich uspokoić, ale pojawił się duch.

Melis?! Co to za jama ciekawostek! - Garulf nie wiązał zbyt wielkich nadziei z tym miejscem, lecz teraz osobliwości mnożyły się z minuty na minutę.

- Przepraszam pana, ale pan nie żyje - zwrócił się rzeczowo do zjawy - Musi być zatem dość istotny powód, dla którego pan tu nadal jest, hm?

Dalej kontynuował do wszystkich.
- Problemy z alkoholem. Nie-smok. Nieumarły - wyliczył głośno -[i] Macie naprawdę duże szczęście, że tu przybyliśmy! A teraz do rzeczy! Ubijmy interes!
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 26-07-2016 o 09:12.
Ryder jest offline  
Stary 26-07-2016, 09:32   #203
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
- Nie będzie żadnych interesów, póki nie odzyskamy beczek! - stanowczo odpowiedział Garlufowi krasnolud - nawet zakładając, że nie wy je skradliście! To zamówienie jest ważniejsze niż wszystkie pozostałe razem wzięte, nie ma możliwości byśmy teraz sprzedali jakiekolwiek z pozostałych zapasów! - Khogir widząc, że reszta najwyraźniej znów słucha słów ducha, zwrócił się przyciszonym głosem do stojącego obok gnoma:
- Psst… Bimp! Co on tam mówi?

- Melis coś burcy, ze to nie koniecnie młodziki ukradli te becki i zuca oscerstwa na mojego smocka - Bimp pogroził palcem duchowi - Jak swykle próbuje swoich stucek o miłości i wsechwładnej magii. Chce zebyśmy wsyscy sprawdzili co z tymi beckami się stało. Psyznam ze sam tez bym wsystko sprawdził, bo coś mi tu bzydko pachnie.
I gnom groźnie popatrzył na Panrilla, a potem na Garulfa, który śmiał zakwestionować “smockowatość jego smocka”.

- Zawsze taki był. Mierzy innych swoja miarą, nie widzi chciwości i zawiści, nawet tam gdzie chciwość podchodzi i w dupę kopie. - Khogir pomamrotał coś pod nosem i zaraz dodał:
- Niech mu będzie! Mogę pójść tam jeszcze raz, ale nic to nie da. Byłem już. Patrzyłem. Śladów nie ma. Beczek nie ma, ot co!

- A destylarkę sprawdzałeś? - zapytał gnom przerażonym głosem - I becki z zacierem?

- Gordul! Myślisz, że kiedy my tu gadamy, ich wspólnicy zabierają i to?! - krasnolud wyraźnie zaczął się niecierpliwić, kwapiąc się do wyjścia.

-Sybko, musimy złapać ich na gorącym ucynku! - Bimp ruszył biegiem do destylarni, przepychając się łokciami pomiędzy zdezorientowanymi awanturnikami.
 
Rewik jest offline  
Stary 26-07-2016, 11:49   #204
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny+MG

Panril dalej leżąc przysłuchiwał się rozmowom toczonym w powietrzu. Miał wrażenie, że obecni tutaj rozmawiają z kimś jeszcze, kogo zaklinacz nie widział i nie słyszał. Czyżby alkohol rzucił się im wszystkim na mózg? Chłopak podniósł głowę, rozejrzał się. Gdy upewnił się, że nie jest w centrum uwagi, powoli wstał, otrzepał się z kurzu i brudu i odsunął się na bok. Nie ukrywał, że cieszyła go zmiana toku rozmowy z jego błędów dyplomatycznych na inne tory i nie miał zamiaru zwracać na siebie uwagi. Stał, przysłuchując się rozmową i starając się namierzyć niewidzialnego i niesłyszalnego rozmówcę.

Jacia również stała przysłuchując się temu o czym rozprawia Yolcia cały czas z otwartymi ustami. Połowa słów wlatywała jej jednym uchem a wylatywała drugim. Bo Yolcia rozmawiała z DUCHEM.
Bonia przytuliła się mocno do ściany by nie zostać całkowicie stratowana przez Khogira i Bimpa a to sprawiło, że w końcu zamknęła usta.
- Tak, tak. Pomóżmy szukać winnego - powiedziała cicho, wciąż wpatrzona w Melisa. Panril podszedł do Jaci, dając tym samym do zrozumienia, że zgadza się z jej decyzją. Nie chciał się odzywać z obawy, że przypomni wszystkim co nawywijał wcześniej ze smokiem, który niewiadomo co teraz robił. Smok uważnie śledził jego poczynania, a wyraz jego pyska wydawał się nieco rozbawiony.

Od słowa do słowa gospodarze oraz poszukiwacze przygód wytoczyli się z piwnicy, a smocek zniknął w swojej norze, wcześniej ostrzegając Zeda, żeby zasypał podkop, bo jak nie… Zed rzecz jasna się nie przejął, zwłaszcza że jego uwagę zaprzątała niemoralna (w jego mniemaniu) propozycja Jaci. Smoczek był jednak nieugięty, a dziadyga z doświadczenia wiedział, że w pewnych sprawach nie warto się z gadem wykłócać - zwłaszcza, że nie było już Bimpa, który spacyfikowałby tego pseudo-chowańca. Niedbale zasypał otwór, dla niepoznaki wpychając tam resztki krzesła. Zanim wrócił na górę drużyna chrapała już smacznie leżąc wokół stołu; tylko Garulf wyglądał na przytomnego, jak to on. Melis unosił się nad nimi z dobrotliwym uśmiechem. A przynajmniej tak się staruszkowi wydawało. Rozczarowany Zed podreptał do przyjaciół. Okazało się, że zniknęło nie tylko 6 beczek przygotowanych na eksport, ale i destylarka Bimbrusza, a domniemani złodzieje niestety nie mieli z tym nic wspólnego. Trzeba było szukać dalej. Chcąc nie chcąc wszyscy poszli spać, odkładając plany, handel i negocjacje na kolejny dzień.


Rankiem drużynę obudziły głośny huk. Wróć. Panrila nieco wcześniej
zaczęły budzić przyjemne doznania płynące z okolic niewymownych. Gdy nieco odzyskał świadomość zrozumiał, że to Lorayriesrashigissavyraxiris dobiera mu się do troków u spodni i osiągnął już w tej materii pewien sukces. Zanim jednak zaklinacz zdążył się na dobre obudzići oburzyć drzwi do kuchni otwarły się z łoskotem i o stół huknęła świeżo oprawiona sarna. Wszyscy podskoczyli, a Uruk odruchowo złapał za broń.W drzwiach stał młodzieniec, którego Jacia i Tiva znały jeszcze z Osady - Kelvin, ponoć teraz Kelvin-wilkołak. Chłopak w zdumieniu spojrzał na niespodziewanych gości, wzruszył ramionami i wyszedł.
~~ Mózg miałeś wyjmować, nieużyty kundlu, móóózg!! ~~ wrzasnął telepatycznie smocek, przerywając molestowanie Panrila i żarłocznie wpatrując się w sarninę. Łowca zignorował żądania gada; nie obejrzał się nawet, więc smocek odleciał wgłąb dworu wołając ~Khogiiiir! Rozwal mu łeb!! ~ Nie wiadomo było, czy ma na myśli Kelvina, czy połeć mięsa. Zignorowana przez mieszkańców Odklętej Polany drużyna miała chwilę by się ogarnąć i przygotować wspólny plan działania.

 
Sayane jest offline  
Stary 27-07-2016, 13:05   #205
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Siedział przy oknie w fotelu, oglądając wschód słońca. Fajka Khogira przygasła, musiał więc odłożyć ją i ponownie potrzeć skałkę o krzesiwo, by podpalić hubkę. Przeniósł żarzącą się tkaninę do kominka fajki i przykładając usta do ustnika rozniecił żar. Wyjąwszy hubkę, rozsiadł się wygodnie i odprężył porannym paleniem. Głowę zaprzątało mu wiele myśli, lecz teraz wyzbył się ich.

Noc minęła, a beczek nie przybyło. Gorsze przecież rzeczy się przytrafiały także i jemu, ale to był dosyć osobliwy przypadek. Najpierw beczki, potem destylarka, ciekawe co będzie następne? W dodatku żadnych śladów. Przecież nawet ktoś zupełnie nieokrzesany coś musiałby zauważyć. Wszystko wskazywało, że jednak nie miał racji co do winy ich gości. Gdyby za tym stali, raczej nie zostaliby u nich na noc. Nie poprawiało mu to humoru. Należały się im przeprosiny, lecz uparty charakter krasnoluda źle reagował na podobne pomysły.

Teraz jednak odpoczywał przed następnym dniem. Nie podobało mu się, że nie podjęli poszukiwać wczoraj, ale sam musiał przyznać, że nie jest w stanie podjąć żadnego sensownego działania. Mógł jedynie na ślepo ruszyć w las.

Pyknął właśnie całkiem okazały, okrąglutki dymek, kiedy w jego głowie rozległ się krzyk Smocka.
~ Khogiiiir! Rozwal mu łeb!

Krasnolud wzdrygnął się i potrząsnął głową, jakby chciał pozbyć się resztek głośnego wycia, które wydobyło się wprost z jego głowy.
~ Gordul! Jeszcze głośniej! Po co on wrzeszczy, skoro siedzi w mojej głowie? Tfu!

Mimo początkowej niechęci, krasnolud wstał jednak, zaciekawiony poruszeniem.
~ Topór! Co za jargh ze mnie, znów go zapomniałem wziąć! Ha! ~ Krasnolud sięgnął po twardy jak kamień bochen chleba, sprzed paru dni. Wiedział, że w końcu mu się przyda i wyszedł z fajką w ustach.
 
Rewik jest offline  
Stary 28-07-2016, 11:05   #206
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Yolanda przypatrywała się sarninie, uporczywie mrugając oczami, by odpędzić resztki zaspania.
- Tooo ja może przygotuję śniadanie? - zaoferowała swą pomoc kapłanka, wstając z krzesła i zacierając dłonie. - Czeka nas pracowity dzień, trzeba sprawdzić ślady wokół włamu i wytropić demoni… złodzieja. Prawda?... Prawda. - przytaknęła sama sobie, spinając włosy w koczek.
- Im szybciej się z tym uporamy, tym lepiej… Schnapel, Uruk pokrójcie mi tu ładnie denatkę i pomożecie mi w kuchni. Bonia i Tiva nazbierajcie jakiś ziółek do dziczyzny przy okazji oglądając ślady wokół polany. Panril… ty siedź i nic nie psuj. - półelfka pociągnęła nosem, krzątając się wokół stołu, niczym dorodna kwoczka wokół swoich piskląt. Rośli wojownicy posłusznie zabrali się za rozbieranie sarny; niezbyt czystymi dłońmi, ale na ich szczęście Yolanda tego nie zauważyła.
- Noooo dobra - odparła Jacia nieco marudnym tonem. - Szkoda, że nie szukaliśmy śladów wczoraj. Ja Cie, byłoby lepiej. - Dziewczyna pogłaskała się po brzuszku. - A długo Ci to zajmie? Bo głodna jestem.
- Wczoraj to wszyscy widzieliśmy podwójnie… nic byś nie znalazła. - Yola pomachała przyjaciółce na do widzenia, całkowicie poświęcając się robocie w kuchni. - Zawołam jak będzie gotowe! - dodała na odchodnym pokazując Schnapelowi jak dokładnie ma poćwiartować zdobycz.
- Eh, racja. - Bonia zachęciła gestem Tivę by poszła razem z nią, ale nie czekając ruszyła zgodnie z prośbą Yoli po zioła i przyjrzeć się pozostawionym przez złodzieja śladom. Druidka gwizdnęła na psa i cała trójka wyszła przez tylne drzwi.

Jacia i Tiva znalazły się na zewnątrz. W świetle porannego słońca polana wyglądała pięknie, choć nieco niepokojąco. Wokół słychać było jednak odgłosy lasu; coś co znały i rozumiały. Koło piwniczki, gdzie składowano felerne beczki ziemia była wydeptana - widać korzystano z tego miejsca często. Które ślady należały do Khogira i reszty, a które do złodziei - nie sposób było stwierdzić.
Kobiety raźno zabrały się więc do szukania składników na sarnią potrawkę Yolandy, po drodze rozmawiając o wydarzeniach minionego dnia. Okolica była bogata w dary lasu, choć widać było, że mieszkańcy Polany potrafią z nich korzystać. Jak wszyscy Viseńczycy zresztą. Cząbru nie znalazły, ale resztę zasobów - i owszem. Przy okazji Bonia zauważyła kilka odcisków potężnych butów i dwa wgłębienia, które mogły powstać przy stawianiu ciężkich beczek na miękkim leśnym poszyciu. Wszystkie znajdowały się po zachodniej stronie Polany, prowadząc w stronę nadmorskich wzgórz.
post wspólny
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 09-08-2016 o 17:59.
sunellica jest offline  
Stary 29-07-2016, 09:59   #207
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Zed był bliski apopleksji. Nieudany podkop, teraz zasypany – całe szczęście, że udało mu się niepostrzeżenie wepchnąć resztki krzesełka w wykop, przed zasypaniem go. Kolejny problem w postaci braku beczek i destylarki. Nie chodziło tu o stratę wyrobu, ale o niemożność wywiązania się z zamówienia. Jako profesjonaliści nie mogli sobie na to pozwolić. Najbardziej jednak zajmowała go w tej chwili niemoralna propozycja Jaci. Zed znany był ze swego purytańskiego wychowania. Nawet kiedy wpadł na wiedźmę, to leżąc na niej miał zamiar prosić ją o rękę, mimo, że przecież jej nie miała. A właściwie miała, tylko w wieży...
Zamachał rękoma, żeby odegnać wspomnienia. Miał ważniejsze sprawy na głowie.
Iść czy nie iść? Oto jest pytanie!
Cóż za szalona małolata!
Nie, chyba nie pójdzie... Wiadomo co taka ma w głowie? Może szuka męża? Eeee, chyba nie... Może chce się pogzić tylko... Dobra, to pójdzie! A co tam, czemu miałby sobie odmawiać odrobiny przyjemności!
Ale zaraz, czy to aby na pewno byłaby odrobina? Dziewoja wygląda na jurną a on już nie ma dwudziestu lat. A jak nie da rady? Albo stanie mu się co jeszcze? Eee...No to wypije jaką nalewkę na pobudzenie.
No to idzie!
Snując te przemyślenia, chodził po swojej komnacie. Teraz, skierował się na dół, odnaleźć dziewuszkę. Spała słodko, razem z pozostałymi.
-Pssst, niunia jestem tutaj- zawołał teatralnym szeptem.
Brak reakcji z jej strony odebrał jako droczenie się.
~Co ona przygłucha?~Pomyślał. Nie wyglądała mu na ułomną ale może... Zaraz - a jak jest chora? Na te wstydliwe choroby? Żadna przyjemność coś takiego złapać. Niby Bimbrusz wyleczy, ale wolałby sikać normalnie.
Myśląc o tych chorobach podreptał na górę.
Tej nocy jeszcze wielokrotnie schodził i wchodził po tych cholernych schodach.

Rankiem siedział przy stole i wlepiał przekrwione z niewyspania oczy w Yolę. Nadwyrężone mięśnie nóg rwały wściekle. Od wielu lat nie przeszedł tyle jednej nocy.
Właściwie Yola też była niczego sobie. Nie miała co prawda bujnych piersi, ale Zed właściwie i tak wolał zadki. To, że nie ona zaproponowała mu łóżko, nie miało przecież większego znaczenia. Wczoraj Jacia, dziś, albo jutro Yola. Do roli amanta zdążył się już przyzwyczaić.
Żeby tylko nie pobiły się o niego… Dosyć już mają problemów.
Siedział tak i spożywał śniadanie, to znaczy kończył już drugą nalewkę. Przed południem coś tam będzie musiał wyjąć z kieszeni i przegryźć, bo inaczej zacznie się psuć, ale na razie zagryzać nie będzie. W ogóle nie mógł się przemóc, żeby jeść na czczo.
 
Paszczakor jest offline  
Stary 30-07-2016, 22:43   #208
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Krasnolud pojawił się w kuchni z bochnem chleba gotowym na wszystko. W prawdzie Smocek wołał telepatycznie, lecz było coś osobliwego w tej konkretnej telepatii, bo wiedział skąd dobyło się wołanie.
- Witajcie… – zaczął rozglądając się po kuchni i dostrzegając upolowaną sarnę i krzątających się przy niej gości. Przepuścił w progu przechodzącą Tivię i Bonię – Wiecie o co chodziło Smoczkowi? – spojrzał na Panrilla, bowiem pod nieobecność Bimpa to on wydawał się mu mieć najwięcej doświadczenia w tej materii, po chwili dodał jeszcze ogniskując swój wzrok na sarnie:
- Był tu Kelvin?
- Nie… sarna sama tu przelewitowała…
- odparła skwapliwie rudowłosa kucharska, odwracając się do krasnoluda i dzierżąc w rękach głowę zwierzęcia. - Och chleeeeb… jaki ładny. Gdzie trzymacie warzywa? Czosnek macie lub cząber?

Krasnolud spojrzał na dzierżony przezeń bochen.
- Chleb, tak... właśnie. Ha! Krasnoludzki “sonn”! Khogirowa robota! – pochwalił się Khogir postukując w pieczywo, co sprawiło wrażenie, jakby ktoś pukał do drzwi. – Nieco... twardy jak na wasze standardy, ale taki właśnie musi być. Takie są najlepsze! – mówiąc to wyszczerzył zęby do kapłanki i położył skamielinę na stole. Znów ktoś zapukał.
- Warzyw trochę Kacper jada… no i Zed! Ha! Ale to przez ten jego płaszcz. - widząc, że Yola nie za bardzo wie o czym mówi, podjął dalej - W piwniczce będzie marchew, jabłka. To mamy! – krasnolud nieco zdębiał słysząc „cząber”, ale w myślach pogratulował sobie jak z tego wybrnął i uczcił to wkładając fajkę z powrotem do ust i tworząc zgrabne obłoczki. - Mamph pfo nią iść?

Słysząc odpowiedź Yoli, dotyczącą latających, martwych saren, oraz widząc ją trzymającą ucięty łeb, Zed podjął decyzję. Dzisiejszej nocy przyjdzie do Yoli. Podobała mu się jej spontaniczność no i poczucie humoru.
Lewitujące sarny. Ha,Ha!
Tylko co to jest, ten zasrany cząber? Może choroba jaka? Może sprawdza ich zdrowie zanim łoże wspólne zaproponuje? Czy cząber mamy? Albo inne świństwo?
Czosnek to by się znalazł. Zwykły, niedźwiedzi i nawet ten jak mu tam… Mamusi?
Rośnie toto wokół. Już dawno okazało się, że na nalewki się nie nadaje to i wyrósł jak chwast. Zaproponowałby za to do dziczyzny jałowiec, ale jak by wtedy robił jałowcówkę...

- Przydałaby się marchew, cebula, ziemniaki, jabłka też mogą być. Czosnek… czosnek jest ważny, może być niedźwiedzi… resztę ziół przyniosą mi dziewczęta, przy okazji może wytropią jakieś ślady, są bystre… - tu Yola popatrzyła na bochen. - Skoro jest “twardy”...- “Jak cholerna skała” - to… możesz go pokro… pokruszyć na kawałki do potrawki? Acha… Tu masz łeb, to chyba o niego chodziło waszemu smokowi. - kapłanka postawiła na stole, z plaskiem łeb sarenki, aż jej język z pyska wypadł.

- Przyphniose odpowiedne narzebdzia. - odparł krasnolud nie do końca przekonany. Co ciekawe nie spoglądał wcale na łeb, a na bochen, który przytargał ze sobą.

Krasnolud wyszedł czym prędzej z kuchni, nim Yola coś jeszcze sobie przypomni. Znalezienie jabłek, ziemniaków i marchwi nie było problemem. Miał także jeszcze niemało soli. Rzepę, jałowiec, koper i dynie używali do produkcji, ale nie był przekonany czy Zed i Bimp zgodzą się by pośrednio zdradzić w ten sposób skład ich wybitnych dzieł. Co do reszty składników również nie miał pewności. Wprawdzie był kimś w rodzaju zaopatrzeniowca, ale nie pamiętał teraz czym dysponują. Dbał bardziej o biznes, a nie cząber wie czyj czosnek.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 30-07-2016 o 22:50.
Rewik jest offline  
Stary 30-07-2016, 22:59   #209
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
"Półczłowiek" odetchnął z ulgą, gdy pozostali poszli spać. Wciąż lekko oszołomiony natłokiem wydarzeń, które żywo jeszcze tkwiły w jego bezbłędnej pamięci, klapnął na krześle przy stole. Powąchał zwiędłego storczyka kornwalijskiego i westchnął ponownie. Czas pracy. Postawił sobie jedną świecę i począł pisać.

EX-Zaklęta Polana - spostrzeżenia i obserwacje I ANALIZA
Pióra Garulfa Wurmslinga
------------------------------------------------------------ ----

Logistyka - Pół dekadnia niespełna od Viseny według załączonej ryciny nr1.
Rozpoznanie - Dwór - Stopień elegancji 67.5%, BS 10%, Stan obecny: 30%. BS 20%.
Inhabitanci typu 0:
Ogólnie: Niestabilna psychicznie i emocjonalnie kompania. Zalecana ostrożność w kontaktach: Co najmniej 80%.
Człowiek Zed. Najmniej groźny. Identyfikacja typu KOD04: Thchórzliwy erotoman.
Gnom Bimbrusz: Najbardziej podejrzany. Identyfikacja typu KOD01 - Protektor domu, pod demonim - BS 20% - wpływem, potrzebna pilna interwencja.
Krasnolud Khogir: Najbardziej silny. Identyfikacja typu KOD04: Choleryczny mięsień.

Inhabitanci pozostali:
Niezidentyfikowana istota - BSNP - w formie niewymiarowego złotego smoka (S--). Poziom agresji: 90%. Zalecana ostrożność BEZWZGLĘDNA: 100%. Istota kontroluje inhabitantów typu 0.
Ektoplazmatyczna emanacja typu B1. Imię: Melis. Poziom agresji: 0% BS 15%. Przyczyna obecności nieznana. Zalecana ostrożność: 40%.

Działalność:
- Nielegalna produkcja alkoholu. Potencjalne straty ekonomiczne: 2% BS 50%.
- 95% szans na inną niezidentyfikowaną działalność. Rozpoznanie w toku.


Na dole dokumentu znalazła się bardzo długa lista większości przedmiotów, które można było dostrzec zwiedzając budynek.

Po krótkiej porannej drzemce zauważył, że dokument zniknął ze stołu. Nie zauważył go nigdzie. Chwilę później zaczął się rozgardiasz śniadaniowy i starał się potakiwać, gdzie się dało. Jedzenie, w końcu, dobra sprawa.

Lepiej, żeby nikt z tu obecnych nie znalazł tego papieru...
 
Ryder jest offline  
Stary 31-07-2016, 14:55   #210
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny+MG

Odklęta Polana
6 Tarsakh, Śródzimie, Roku Orczej Wiosny, poranek

Khogir zniósł już marchew, jabłka, ziemniaki, wodę w wiadrze, nawet czosnek się znalazł dzięki wskazówkom Zeda. Miał też wreszcie swój topór, o którym ciągle zapominał dnia poprzedniego. Prócz topora przyniósł także prosty młotek. Aby spróbować swoich sił przeciwko bochenkowi chleba, brakowało już tylko by znalazł ów cząber. Khogir wysypał na stół koło dziesięciu główek czosnku, ewidentnie nie wykazując się przy tym umiarem. Zresztą pozostałych składników, zwłaszcza ziemniaków, również przyniósł co najmniej jak na obiad dla trolla. Gdy główki czosnku potoczyły się po blacie, krasnolud zwrócił się w stronę zerkającego ukradkiem na kapłankę Zeda.
- Ha! Rośnie tego wokół w cholerę!- miał na myśli czosnek właśnie. Po tych słowach ściszył głos-Zed...? Wiesz co to ten czumber?
-Co?-Wyrwany z zamyślenia Zed przeniósł mętne spojrzenie na krasnoluda.
- Nie wiem- odpowiedział szeptem. -Chyba jakaś choroba…
-Choroba, trucizna znaczy się? Myślisz, że ona…- zaczął ostrożnie krasnolud.
-Nie trucizna - choroba jakaś. Pyta się czy mamy, bo się boi złapać- Zed w tej chwili nie myślał o niczym innym jak nocne zabawy. Żałował, że jednak się nie zdecydował. To nic - będą następne okazje. A poza tym, niech się dziewczęta trochę pomęczą, żeby nie było, że jest łatwy.
- Ha! Nie rozumiem, ale nic to! Nie ma czumbra, to nie ma! Powiedz no, tak... przy okazji, wiesz co za jargh wpadł zeszłej nocy na ten pomysł, coby Kacpra spić? - Khogir badawczo przyglądał się Zedowi i kierunkowi, w którym czasem uciekał jego wzrok. Cóż, ludzkie i krasnoludzkie gusta nieco się różniły.
Zed nie odpowiedział, ponownie zatapiając się w równomiernej kontemplacji kobiecych wdzięków i swoich wyrobów alkoholowych.


Czas mijał, a sarna zmieniała konsystencję i formę tworząc apetycznie pachnącą potrawę. Yolanda czuła się dziś o wiele lepiej - objawy choroby zniknęły, a i koszmary nie dręczyły jej nocą - toteż wspinała się na wyżyny swych kulinarnych umiejętności. Nie przeszkodził w tym nawet brak podejrzewanego o najgorsze przez Zeda i Khogira cząbru. Po godzinie czy dwóch wszystkim porządnie burczało już w brzuchach, ale wielki kocioł potrawki - niczym dla pułku wojska - był gotowy. Gospodarze rozstawili na stole talerze, miski, rondelki... nawet niewielki szaflik, a krasnolud przytachał z innego pomieszczenia niewielki stół i parę krzeseł, by wszyscy się zmieścili. Tylko braku sztućców nie dało się zrekompensować, lecz nie wyglądało na to by komukolwiek przeszkadzało jedzenie chlebem i rękami.

W międzyczasie Tiva i Jacia zdały relację z poszukiwań. Miały trop, miały i kierunek - to było już coś. Ich odkrycia lekko zafrasowały Khogira - kierunek wskazywał na nadmorskie jaskinie, niezbyty sympatyczne miejsce, na dodatek związane ze złymi wspomnieniami walk z wilkołakami. Ewentualnością były elfie wieże - co prawda drużyna Yarkissa przegnała stamtąd pająki, lecz kto wie czy nie zagnieździły się tam ponownie? One jednak na pewno nie porwały beczek. No... chyba na pewno.

Wreszcie wszyscy zasiedli do posiłku; wszyscy prócz Lorayriesrashigissavyraxirisa, który - pożarłszy mózg pechowej sarny - grzał się na zapiecku i z nieprzeniknionym wyrazem pyska obserwował młodych Viseńczyków. Z krótkim 'smacznego' biesiadnicy rzucili się na przygotowane przez sunnitkę pyszności. Mlaskanie, stukanie i dzwonienie wypełniło kuchnię; mieszkańcy Polany dawno nie jedli czegoś równie smacznego. Tylko szaflik nadal stał pusty, co wreszcie zaabsorbowało uwagę Bimbrusza.
- A Baryła gdzie? - zapytał. Że Kelvin nie jadł z nimi to było normalne; często pożywiał się w trakcie polowania, a i blisko pełni trzymał się od towarzyszy z daleka. Ale żeby Baryła opuścił śniadanie?! Zwykle pierwszy siadał do stołu.
- Może schlał się razem z Kacprem... - bez przekonania zasugerował krasnolud. Baryła nie miał tendencji ani do znikania, ani do spijania ich muła. Zdecydowanie coś było nie tak. Może to złodzieje beczek skrócili drugiego, prócz smocka, ochroniarza Polany o głowę?!

 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172