Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2016, 07:51   #431
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wiedział, że szefowej straży nie oszuka, nie z kupcem sterczącym przy jej boku który widział całe zajście. Pozostawało pytanie czy lepiej ginąć od razu, szybko i możliwie mało boleśnie, czy dać się złapać i pozwolić na dużo dłuższą śmierć w męczarniach.

Żadna alternatywa mu się nie podobała.

Żadnej broni w ręku nie trzymał, jednak nim wyrzucił tą przypiętą do pasa spojrzał po towarzyszach. Wiedział, że decyzja o tym co dalej musi być wspólna...a w zasadzie nie tyle musi co powinna. Gotów rzucić się w wir walki jeśli i inni to zrobią, a także poddać się zupełnie i liczyć... cóż , skazaniec zawsze na coś liczy, dopóki klapa pod szubienicą się nie otworzy , nawet z pętla na szyi wciąż może mieć jeszcze nadzieje.

- Zważywszy na okoliczności, mogę swoją sprzedać tanio, po kosztach.
- odpowiedział siląc się na blady uśmiech. Ewentualna walka oznaczała by że sprzedałby ją nieco drożej, choć wciąż nie wiedział czy warto.
 
Eliasz jest offline  
Stary 13-09-2016, 10:22   #432
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Co to za rejwach, do cholery? - zapytała Zelda wstając na nogi - Jakim prawem ktoś rozkazuje mnie i moim ludziom rzucać broń?

Potem jej wzrok spoczął na kobiecie prowadzących zbrojnych.

- Jestem Zelda Winterwolf i zapytuję czemu jesteśmy niepokojeni?
 
Komtur jest offline  
Stary 14-09-2016, 18:38   #433
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Gilgo miał dość. Ukryty pod wozem, niemal na pewno nie był widoczny dla babska i jej obstawy. Instynktownie sięgnął po łuk. W myślach widział strzałę wbijającą się w oko zarozumiałej setniczki. Wiedział, że jest w stanie to zrobić. Była tak pewna siebie, że nawet nie zdążyłaby mrugnąć. Nie spodziewała się ataku z wysokości swojej... swojego tyłka. Bolące ramię nagle przestało być problemem. W oczach gnoma zatańczył płomień... Odezwał się instynkt zabójcy. Dobrotliwy, marudny Gilgo na ułamek sekundy zmienił się we wściekłą, krwiożerczą bestię. Zawsze pogardzany, zawsze wyszydzany, zawsze przeganiany, marny, byle jaki... zwykły gnom! Pośmiewisko! Czara goryczy się przelała. Zamęt w głowie małego Gilgo nagle zmienił się w jasny, jedyny cel. "I cholera z tym co będzie potem!"
Cięciwa krótkiego łuku zagrała niczym szarpnięta nagle struna harfy. Dokładnie wymierzona strzała poszybowała z lekkim poświstem dokładnie w lewe oko setniczki.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
Stary 19-09-2016, 13:13   #434
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Rzeź. Bezsensowna rzeź. Czy dało się jej uniknąć? Być może ocalali zadadzą sobie to pytanie. A być może instynkt przeżycia stłumi wszelkie odgłosy sumienia, upraszczając wszelkie moralne dylematy...


Lea patrzyła przerażona na swoje dzieło.Uczucia, szczególnie tłumione w sobie mają wielką moc. Nienawiść tłumiona przez długi czas w mieszkańcach kasztelani, podsycona niesprawiedliwością, krzywdą i brakiem nadziei była niczym wyschnięte pole, gotowe zająć się od iskry. Iskra pod postacią niepozornej dziewczyny wywołała pożar rzezi i zniszczenia, ugaszony jeszcze większą dawką krwi i ognia, rozpętanymi przez setniczkę D`himis.
Lea nie zdawała sobie sprawy z własnej mocy, drzemiącej w niepozornym ciele. Zawsze miała ten zwierzęcy magnetyzm, kiedy obserwowała lubieżne spojrzenia wieśniaków, patrzących na jej delikatne łuski i egzotyczną urodę. Bardzo rzadko się odzywała, bo słowa które wypowiadała miały moc zaklinania rzeczywistości, naginając do swej woli zarówno żywioły, jak i serca śmiertelnych. Ogień smoka, który w niej drzemał był jej darem, a jednocześnie przekleństwem. Śpiewna przemowa uwolniła w uchodźcach skrywane pokłady nienawiści i żalu, które wylali na strażników ohydnego reżimu D`himis. Uwolniona smocza moc inspirowała ludzi do szaleństwa, wymykając się z pod kontroli. Nienawiść mieszkańców kasztelani podsycona smoczą mocą, będąca osią ich siły zderzyła się z zimnym, doskonalonym latami i doprowadzonym do perfekcji okrucieństwem służki D`himis.

Tupik również zadawał sobie to pytanie. Był kryminalistą i gagatkiem przyzwyczajonym do życia w półświatku. Obcy, barbarzyński i okrutny świat powinien być dla niego bardzo zrozumiały. Tak jak zrozumiała była propozycja jednego ze strażników, domagającego się opłaty za swoje usługi w celu uwolnienia Jusron. Siła lub pieniądze były tu prawem, a awanturnicy mieli pieniądze. Czy bał się reakcji krasnoludów, którzy wściekliby się z powodu wykupu drowki za kruszec znaleziony na szlaku, czy ponownie zgubiła go chciwość? Ciało Jusron było przyjemne, ale o wiele przyjemniejsza była perspektywa kupienia za złoto i kosztowności kolejnych przyjemnych ciałek. Pokusa była tak silna, że bez wahania odrzucił propozycję strażnika. W tej chwili wojownik nazywający siebie samego maszyną śmierci i zniszczenia rozważał rzucenie swej broni pod stopy służki D`himis. Wstyd palił jego twarz, a policzki piekły bardziej niż rana na łopatce.

Krasnoludy miotały się między honorem a rozsądkiem. Typowe, krasnoludzkie myślenie – pragmatyzm połączony z silnie zakorzenionym poczuciem obowiązku. Nawet do nieznanych towarzyszy. Anbar bił się z myślami zerkając na dobijanych uchodźców, wśród których znajdował się pozostawiony na rynku Rathan. Rozsądek nakazał Oskarowi i Blodkuirowi wmieszać się w tłum arktycznych krasnoludów. Daremnie. Kiedy przed bramę wyjechała setniczka w otoczeniu swojego orszaku, nikt ze zgromadzonych przed bramą nie miał wątpliwości, że poleje się krew. Arktyczne krasnoludy, znacznie niższe i bardziej pospolicie odziane odróżniały się od swoich towarzyszy z południa, którzy widoczni byli dla żołdaków z Gheriuz niczym trzy dorodne śliwki w koszyku z truskawkami. Draby pochyliły ostrza mieczy i włóczni wskazując krasnali i każąc im rzucić broń. Anbar nie miał w zwyczaju rzucać swoją bronią, chyba, że prosto w łeb przeciwnika. Oskar i Blodkuir również, a ich zacięte miny obiecywały krwawą walkę do końca.

Zelda, stojąc dumnie na wozie nie bardzo zdawała sobie sprawę dlaczego Ci ludzie otoczyli wóz, i jakim prawem zaczepiają ją i jej towarzyszy. Miała jednak paskudne wrażenie, że znalazła się właśnie w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dumna i wyprostowana, zadała swoje pytanie stojąc na wozie. Dumna arystokratka, pewna swojej wartości. Przez chwilę włócznie wycelowane w Zeldę jakby pochyliły się niżej, łamane jej autorytetem, jednak chrapanie Thalgora z pod jej stóp nieco popsuło jej rzucone silnym i władczym głosem zapytanie. Włócznie nie zmieniły więc swojego celu a impas trwał dalej.

Gilgo również miał wrażenie, że przyczynił się do tej sytuacji. Wychowany na ulicy łotrzyk o dobrym sercu. Kryminalista z duszą rzemieślnika. Dobrotliwy malec który zapragnął być złodziejem i zabójcą. Gdyby mógł istnieć worek dysonansów, mały gnom byłby jego kwintesencją. Tchórzliwość, odwaga, mrukliwość i gadatliwość, łotrostwo i dobrotliwość, wszystko mieszało się w głowie gnoma niczym w ogromnym kotle, przykrytym ciężką pokrywą, którą był jego niepozorny wzrost i pospolity wygląd. Rozedrgany, niestabilny uczuciowo gnom pierwszy stracił cierpliwość, jakby coś w nim pękło, niczym szklana tafla. Cięciwa zaśpiewała niczym harfa.....w rękach kostuchy.

Strzał Gilga okazał się celny. Prawie. Pocisk odbił się od głowy setniczki, która ryknęła wściekle i targnęła wierzchowcem do tyłu. Jej czoło broczyło krwią, ale oczy ciskały gromy wściekłości, a piękne usta miotały przekleństwa.
Tupik stojący na koźle wozu rzucił się z niego na ziemię próbując znaleźć jakieś ukrycie i wyszarpując broń. Instynktownie szukał miejsca do ukrycia się, a widząc pierzchających na boki gapiów czmychnął za najbliższą zasłonę. Pudło wozu.
Nad głową padającej na kolana i wyciągającej ręce w geście poddania się Jusron, rozegrał się pojedynek magiczny. Oskar przywołał swoje moce, wypuszczając w setniczkę strumień zimna. Błękitny strumień energii pomknął prosto w stronę odzianej w czarny pancerz kobiety, tak jednak uniosła dłoń, odbijając zaklęcie krasnoluda za pomocą tarczy mocy. Szron i odłamki lodu przez chwilę unosiły się przed nią, topniejąc i opadając na ziemię. Jej wysoki głos wybijał się nad tumult majdanu, zapowiadając zaklęcie. Włos, pokryty szronem własnego zaklęcia zjeżył się na brodzie krasnoluda, kiedy wściekła inkantacja setniczki urwała się jakby ucięta nożem. Wóz obok którego stali i za którym kryli się eksplodował odłamkami drewna, metalu i skóry przy akompaniamencie ogłuszającego huku. Blodkuir został posłany na ziemię, przysypany odłamkami drewna z których jeden wielkości sztyletu wystawał z jego pleców. Niezwykła żywotność kapłana spowodowała, że próbował się podnieść na nogi, walcząc do końca. Oskar o mało nie wpadł do fosy, ciśnięty w błoto, z rozerwanymi zaklęciem bębenkami, nieprzytomny z bólu. Eksplodujący wóz wyrzucił w powietrze dwa ciała. Ogromny karczmarz plasnął prosto do fosy, nieświadomy swojej sytuacji.Wierny sługa D`himis utopił się w fosie, ogłuszony zaklęciem swojej nadzorczyni. Śmierć zabrała go bezboleśnie, uwalniając go od trosk i trudów tego świata.
Lea nie miała tyle szczęścia. Była do końca świadoma kiedy oś rozpadającego się wozu w ogłuszającym huku przebiła ją na wylot i wyrzuciła na ziemię, przyszpilając ją niczym motyla na szpilce. Gasnąc, nie słyszała swojego krzyku przez pęknięte od hałasu bębenki kiedy szamotała się na metalowej osi, okrwawionymi dłońmi próbując uwolnić się od wbitego w jej ciało metalu. Thalgor wypadł w błoto między szczątki wozu, wstrząsając głową. Zmęczony, ogłuszony dźwiękiem zaklęcia wstawał powoli szukając swojej broni. Obok wylądowała Zelda, wyciągając miecz, gotowa drogo sprzedać swoje życie. Tupik plasnął obok, ogłuszony i krwawiący z uszu i nosa. Jego płytki oddech świadczył o desperackiej walce o życie jaką toczył. Gilgo wstrząsnął głową próbując wyrzucić z głowy jednostajne piszczenie. Nie wiele słyszał, wszystko zlało się jakby zanurzył głowę pod wodę. Obejrzał się w tył, próbując wycofać się z powrotem pod ciemne pudło wozu, jednak widział tylko rozsypane szczątki i Zeldę krzyczącą coś do niego. Coś jak.....ostrzeżenie!



Ogromny młot ogra zostawił w miejscu w którym stał łotrzyk krwawą mgiełkę a ciało gnoma plasnęło do fosy. Podnoszący się z ziemi, oparty o laskę Blodkuir stanął na drodze ogra, który szarpnięciem ręki zerwał mu głowę z ramion okrwawionym młotem. Krasnolud osunął się na kolana w fontannie krwi. Drugi ogr z wściekłością rozprawiał się z mułami. Anbar słyszał ich przerażony kwik, kiedy ogromny miecz ogra rozcinał ich ciała. Wstrząśnięty do głębi śmiercią Blodkuira, zacisnął zęby gotów zabijać do gorzkiego końca.
Cztery strzały wbijały się jedna po drugiej w rozmokły grunt pod nogami Zeldy i Thalgora. Strażnicy na murze klęli głośno nakładając kolejne strzały na cięciwy.
-Żywcem! Chcę ich żywcem!- zawyła Veera widząc, że jej słudzy ruszyli do ataku z mordem w oczach. Rozkaz setniczki podziałał niczym smagnięcie bicza. Anbar wykorzystał chwilę wahania żołdaków aby wbić młot bojowy prosto w twarz jednego z nich. Hełm człowieka poddał się krasnoludzkiej stali niczym skorupka jajka. Zelda wbiła miecz w brzuch innego, odtrącając tarczą grot mierzącej w nią włóczni. Thalgor ściął toporem kolejnego, ignorując sterczącą z jego boku włócznię. Przewaga była jednak znaczna. Anbar dostał włócznią pod kolano, następny cios wybił mu młot z ręki. Ciemność okryła go niczym całunem po ciosie od tyłu przez kark. Thalgor zniknął pod ciosami strażników, którzy okładali go drzewcami włóczni jakby upewniając się, że już nie wstanie.
Pod Zeldą ugięły się kolana po ciosie młodego, piegowatego strażnika. Padając widziała jedynie buty strażników, kopiące ją bez litości.
Na miejscu rzezi została Jusron, na kolanach i ze łzami w oczach. Jeden ze strażników podszedł od tyłu i miłosiernie zakończył jej mękę drzewcem włóczni, posyłając ją nieprzytomną na ziemię.

Gheriuz jeszcze przez prawie godzinę było świadkiem okrutnych scen. Uchodźców, którzy ośmielili się wystąpić przeciwko prawowitej władzy rozwieszono we wronich klatkach. Innych, dla których nie starczyło już klatek ukrzyżowano na pobliskich drzewach. Reszta skończyła w zbiorowej mogile nieopodal grodu. Awanturników za bezpośredni atak na setniczkę czekała bardziej wysublimowana śmierć na arenie w Blackmoor.
Nikt nie zwrócił uwagi na samotnego łowcę, który opuścił przedmurze grodu, udając się na południe. Wracał do domu, niosąc smutną opowieść i być może obiecując sobie zemstę.


Obudzeni przez skrzypienie wozu więziennego i odrętwiali przez zimno obserwowali przez kraty wozu ostatnie podrygi zimy. Cienka warstwa śniegu wciąż leżała na okolicznych polach, a zimny, północny wiatr smagał ciała awanturników niczym lodowy bat. Blackmoor – siedziba złej D`himis objawiła im się w całej wspaniałości, w miarę jak przekraczali kolejne wzgórza, przedzierając się przez śnieg i błoto. Obserwowali gwar na ulicach, chrapliwe śmiechy i nawoływania kupców, świst batów i krzyki niewolników. Miasto, skupione wokół czarnego jak smoła pałacu przypominającego prostą iglicę wbitą w ziemię, oraz czterech czworokątnych pylonów rozmieszczonych symetrycznie wokół pałacu, otoczone wysokim na pięćdziesiąt stóp murem wyglądało imponująco. I strasznie. Bieda widoczna na ulicach mieszała się z przepychem z kupieckich straganów. Smród gnijących na ulicach, wbitych w błoto zwłok pomieszany z zapachem perfum i przypraw i pieczonych na ruszcie smakołyków drażnił nozdrza jeńców. W łańcuchach, obdarci z godności, powleczono ich do kazamat pod jednym z pylonów. W ciemności i smrodzie, smagani batem oprawców D`himis oczekiwali na swoją ostatnią walkę.....


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 19-09-2016 o 13:57.
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172