Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2016, 20:37   #411
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Lea niezważając na opuchnięte od łez oczy zmierzała w stronę Jusron. Miała nadzieję, że zdąży jej pomóc zanim zdarzy się najgorsze.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 25-08-2016, 07:57   #412
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Anbar z poczuciem satysfakcji wrzucił dobytek na wóz, wraz z nieprzytomnym karczmarzem - jego zadowolenie szybko zostało zastąpione zaskoczeniem i niepokojem kiedy zobaczył co działo na rynku - jego towarzysze wdali się w desperacką walkę pośród rozszalałego tłumu.
- Muszą do nas dołączyć! - Zawołał, sięgając po kuszę by osłaniać odwrót kompanów i strzelić do najbliższej osoby atakującej jednego z jego towarzyszy.
-
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 25-08-2016, 10:09   #413
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Nie, bracie - odezwał się Oskar, który prowadził wóz w kierunku bramy. - Jeśli wmieszamy się, zostaniemy oskarżeni o napad na karczmę, pobicie obsługi, kradzież i porwanie. Musimy wydostać wóz z miasta, potem możemy wracać po resztę. - Czarodziej starał się przemówić wojownikowi do rozsądku, jednocześnie ponaglając muły. Jeden wartownik zaabsorbowany zdarzeniami na targu to łatwa robota. Strzelanie do tłumu z kuszy na pewno nie ułatwi im zadania.
- Zaufaj mi, wrócimy po nich. - Dodał bardziej by uspokoić brata, niż uspokoić sumienie.
 
psionik jest offline  
Stary 29-08-2016, 14:33   #414
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zelda zastanawiała się chwilę nad propozycją kapłanki i ważyła swoje szanse. Półork sprawdził się w walce, ale włażenie do skalnej kryjówki wiedźmy z niesprawdzonymi w boju najemnikami nie było najlepszym pomysłem. Jeśli w ogóle miała się za to wziąć to trzeba było sprowadzić tu kompanów, co jednak nie było proste przy tych zakutych krasnoludzkich łbach.
- Ta sprawa nas przerasta - odpowiedziała kapłance - Wiedźma ma zbyt dużą moc, a ja nie zamierzam ufać przypadkowym najmitom. Może spróbuję to zrobić, gdy przekonam krasnoludzkich towarzyszy do tej sprawy, choć nie będzie to łatwe. Szukają starożytnej fortecy i tylko to ich interesuje. No nic bywaj kapłanko.
 
Komtur jest offline  
Stary 29-08-2016, 20:53   #415
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację

"Kronikarz przerwał pisanie, pochylony od kilku godzin nad tekstem. Pomasował kark i potarł oczy grubymi paluchami. Zaczerwienione oczy schowane za okrągłymi okularami w drucianych oprawkach łzawiły okrutnie. Kronikarz wstał powoli, i podszedł do barku nalewając do kryształowego, szerokiego kielicha nieco bursztynowego płynu z karafki po czym łyknął całą zawartość, aż coś trzasnęło w jego zastałym kręgosłupie. Rozluźniony, zasiadł z powrotem za biurko i poprawiając okulary, mocząc pióro w zdobionym kałamarzu, zaczął ponownie pisać...."

Brzęk kruszcu po drewnianych deskach podestu podziałał jak magiczne zaklęcie. Chen instynktownie rzucił się na kolana, chciwie wybierając co bardziej błyszczące sztuki. Wyglądający na gladiatora masywny kupiec stęknął, następne zwalił się prosto na Chena, który rozpłaszczył się na podeście przywalony wielkim cielskiem. Wrzeszczał w niebogłosy, bluźniąc straszliwie na wszelkich znanych mu bogów.
Łasicowaty kupiec próbujący sztyletować Tupika nie był jednak głupi, zwinnie zbiegł z pomostu i skoczył za jeden z namiotów. Minął się z Leą która podbiegła do pół-drowki. Jusron, podtrzymywana ręką Tupika zebrała się z pomostu i rzuciła w kierunku plątaniny linek i masztów obozowiska kupców. Czas był najwyższy – Lea poczuła zakłócenie eteru od strony drewnianej palisady. Swoimi wiedźmimi zmysłami i bystrym okiem dostrzegła stojącą za namiotami kobietę, której czarne loki bujnie okalały okrągłą, gładką twarz. Pasma mgły zaczęły przesączać się pod nogami rozwścieczonych wieśniaków, a potem okropny smród zaatakował nozdrza awanturników. Cuchnąca chmura, ogarniająca powoli największe, i najbardziej agresywne skupisko wieśniaków przykryła czarnymi kłębami uzbrojone sylwetki. Tłum momentalnie ucichł, aby po chwili znów wybuchnąć kakofonią panicznych pisków, kaszlu i agonalnego charczenia...

Tupik poprowadził kobiety między namioty, mijając stojących i patrzących na całe zamieszanie kupców i ich czeladników, oraz tych wszystkich, którzy zapragnęli pozostać z boku. Nie było ich wielu, a ci, co zostali w obozowisku nie próbowali przeszkadzać uciekającym.
Przez chwilę biegli razem, klucząc między namiotami i wypadając na jedną z bocznych alejek. Krasnoludy, powoli toczące drabiniasty wóz przez moment mignęły biegnącym alejkom poszukiwaczom którzy widząc swoich opancerzonych towarzyszy dołączyli do nich klucząc ciasnymi alejkami, mając już dosyć na dzisiaj gościny Gheriuz. Kilka osób, najpewniej leczących jeszcze kaca po wczorajszej libacji leżało pod strzechami swoich domostw, patrząc na uciekających bez większego jednak zainteresowania.

Gilgo, zadowolony widział jak wielki kupiec zwalił się na pomost. Naciągnął kolejną strzałę osłaniając odwrót swoich towarzyszy. Pocisk poszybował szerokim lukiem , przybijając rękę Chena do drewnianej deski. Kupiec wrzeszczał wniebogłosy, próbując desperacko wydostać się z pod ciężkiego ciała swojego niedoszłego klienta. Gnom, uśmiechając się szeroko naciągnął kolejną strzałę, celując w zmykającego przed tłumem łasicowatego kupca aby chwilę później zobaczyć wybuchającą w tłumie gazową chmurę, przykrywającą niemal wszystko przed nim.
Plecy wesołego zazwyczaj gnoma przeszył dreszcz strachu i obrzydzenia, kiedy słyszał charczenie dławiących się dymem wieśniaków. Nie widząc towarzyszy i dalszego sensu aby strzelać próbował odwrócić się w stronę bramy, ponaglany przeczuciem, że wszystko szło stanowczo zbyt gładko. Nie zdążył się jednak odwrócić. Uderzenie w plecy zwaliło go z nóg prosto w błoto alejki. Wycierając oczy z klejącego błota zerknął w górę, widząc poruszający się nad nim cień strażnika i błysk grotu włóczni wycelowanej prosto w swoje gardło a chwilę później jego ramię przeszył paraliżujący ból, kiedy włócznia strażnika zagłębiła się w barku niemal po drzewce. Strażnik na szczęście nie sprawdzał, czy niemal omdlały z bólu gnom wyzionął już ducha. Wyciągnął włócznię i podbiegł jeszcze kawałek, rzucając się na tłum próbujący przedrzeć się obok opierającego się, ranionego kosą strażnika. Smród dymu przytępił nieco zmysły Gilga, który nie mogąc ruszyć ramieniem obrócił się w kałuży własnej krwii i błota, próbując odpełznąć na bok.

Miecze pozostałych trzech strażników opadały szybko, kończąc żywot próbujących wyrwać się z tłumu uzbrojonych wieśniaków. Na ziemię zwalił się barczysty kmieć, trzymający w ręku długi tasak. Jego szkliste, niewidzące oczy wpatrywały się w jakiś punkt za gnomem. Kolejny wieśniak, rycząc z bólu, podcięty przez strażnika plasnął w błoto, które chlapnęło dokoła brązową strugą. Dokoła rozpętało się szaleństwo, kiedy pojedynczo, lub w małych grupkach ocalali po zaklęciu setniczki ludzie próbowali wydostać się z rynku. Nikt więc nie zauważył małego ciałka, które oblepione błotem wstało z kolan i puściło się biegiem w stronę bramy...

Krasnoludy spotkały się z Tupikiem, Leą i Jusron przy bramie przez którą właśnie wytaczał się załadowany wóz drabiniasty. Pół-drowka stała w sporej kałuży, dygocząc z zimna i zmęczona, wsparta na Tupiku który sam wyglądał jak siedem nieszczęść, blady i okrwawiony. Lea po prostu szła przy wozie, słuchając skrzypienia nienaoliwionej ośki. Gilgo, utytłany błotem jak nieszczęście, trzymając się za sztywniejącą z bólu rękę dołączył po chwili, jaką zajęło mu wyczołganie się z poskramianego przez strażników tłumu. Awanturnicy wytoczyli wspólnie wóz na mały plac przed bramą. Znajdowała się tu karawana okutych w futra, niewielkich istot wiozących kolejnych, skutych łańcuchami niewolników, głównie gnoli i prymitywnych ludzi. Smród rothe był tym razem przyjemną odmianą od fetoru magicznej kurzawicy, rozpętanej przez setniczkę. Jedyny strażnik który został pilnować bramy zajęty był kłótnią z dwoma niskimi krasnoludami, odzianymi w skóry morsa pomimo stosunkowo ciepłego poranka i nagłej odwilży. Poili oni duże stado pędzonego rothe prosto w fosie grodu, podczas gdy strażnik, wściekły, że przepada mu widok na przednią rzeź na rynku odpychał zadziorne krasnoludy tylcem włóczni.


Te zaś droczyły się, a stado poiło się, głośno wciągając ciemną wodę. Strażnik nie zauważył więc wychodzących awanturników u których ubrania zdradzały ślady walki. Szeroka polanka rozchodziła się na cztery drogi – jedna, która wypluwała właśnie karawanę krasnoludów odchodziła na północny wschód. Na północny zachód prowadził szeroki trakt na Blackmoor, a pozostałe drogi na południe w stronę kasztelani Velders.
Jeden z krasnoludów spojrzał się ciekawie na trójkę prowadzących wóz krasnoludów. Kiedy podszedł do nich, zamierzając najwyraźniej zaznajomić się z nimi, od razu uderzała w oczy kolosalna dysproporcja wzrostu. Krasnale z północy były o wiele niższe, podobne wzrostem do gnomów. Ich długie i najczęściej proste włosy wystawały z pod czap i kapturów niczym kudły wielkich psów myśliwskich i były jasne niczym mleko lub świeżo spadły śnieg. Brody zaś spięte mieli najczęściej w pojedyncze warkocze kościanymi ozdobami.





-Duzi bracia z południa wy? Czym sprzedaje? Co wozi? Handel? Jestem Ukkurrik, łowca – zagadnął grzecznie, patrząc z szacunkiem i ciekawością na przedziwną karawanę wychodzącą z bramy Gheriuz. Mówił bardzo dziwnym dialektem, który najbardziej zrozumiały był dla...Oskara i Lei. Przedziwny dialekt krasnoludzki w który wpleciono słowa ze smoczego języka. Ukkurrik patrzył na Jusron, która wciąż skuta i odziana jak niewolnica stała dygocząc obok wozu.
-Handel? Złoto? Mięso? Mam dobre towar! Zobaczy i popatrzy, brat tak? - krasnolud zapraszająco machnął ręką w stronę dużego włóka ciągniętego na pojonym właśnie rothe. Anbar pomyślał, że krasnoludzki łowwca właśnie chce złożyć ofertę na...Jusron.
Blodkuir obrócił się nerwowo w kierunku grodu, z którego wciąż słychać było szczęk broni na rynku. Aelfrik podszedł do krasnoluda – Zdaje mi się, że zgubiliśmy Rathana -



Zelda postanowiła zaryzykować nocną wędrówkę, ku niezadowoleniu pół-orka, który jednak sarkając coś pod nosem i narzekając, że pachnie mu piwko z tutejszej karczmy poczłapał jednak za kobietą, której zasadnicza postawa nie pozostawiała pola do dyskusji. Kapłanka wydawała się rozczarowana faktem, że jej wybawcy nie zechcą zaszczycić ją gościną i nawet jej grzeczny uśmiech nie mógł zasłonić rozczarowania na jej twarzy, kiedy Zelda odmówiła kapłance dalszej pomocy. Może nie było to do końca szlachetne, ale awanturniczka mogła mieć rację – po śmierci Glasta zostali zdani na siebie, i Zelda nie widziała innej możliwości jak tylko spróbować dogonić uparte jak muł krasnoludy. I zabrała się do tego z właściwą sobie energią.

Światła Velders powoli oddalały się za plecami Zeldy i Thalgora, którzy okryci płaszczami zanurzyli się w mrok doliny. Tylko nocny śpiew ptaków i chrzęszczący odgłos kroków po kamienistym trakcie towarzyszył podróżnym w ich eskapadzie przez dolinę.
Po pewnym czasie zimno i zmęczenie zaczęło dawać im się we znaki. Palce skostniały pod płaszczami którymi kobieta i pół-ork starali się zasłonić przed wiatrem a palce u nóg stały się niemal z drewna. Każdy krok zamieniał się w męczarnię. Zelda nie potrafił dostrzec nic poza wyciągnietą dłonią na wyprostowanym ramieniu. Chmury zasłaniały gwiazdy i księżyc, a mrok panujący dokoła był niczym smoła w najgłębszej czeluści piekła. Zelda uśmiechnęła się jednak, myśląc o swoim bogu i jego czarnej duszy. Ufna, że mrok nie może jej zgładzić parła wytrwale do przodu. Thalgor, w gruncie rzeczy prymitywny dzikus niemal czuł dzikość przyrody każdym calem swego ciała. Kły, wysunięte z dolnej szczęki pokrył lekki szron, ale czerwone oczy świeciły w ciemnościach niczym dwie latarnie a ciche mruknięcia, które wydawał przy każdym kroku obiecywały zimną stal każdemu napastnikowi który ośmieliłby się zagrodzić im drogę.
W oddali pół-ork usłyszał wycie wilka, a Zeldzie wydawało się, że gdzieś po lewej stronie, daleko słyszała chrobot kamieni. Kamienista ścieżka wiła się jednak między wzgórzami, wciąż do przodu. W końcu dwójka awanturników dostrzegła z pierwszym brzaskiem świtu odległe światełka na horyzoncie.
Zelda prawie nie miała siły iść. Ciężka zbroja obcierała ją i ciągnęła ku ziemi. Zziębnięta i zasapana, łapała oddech oparta o spory kamień, nie mogąc prawie wykrzesać z siebie energii.
Thalgor był w nieco lepszym stanie, ale zamiast zwyczajowej szarości na twarzy był niemal popielaty z wysiłku. Plecy wręcz parowały mu z wysiłku. Kiedy dotarli przed gród Gheriuz, zobaczyli skupioną przy wjeździe do wioski karawanę, i swoich towarzyszy wytaczających właśnie z drewnianej bramy drabiniasty, załadowany dobrami wóz.....
Zelda Exhausted 3
Thalgor Exhausted 2
Gilgo -6hp

 
Asmodian jest offline  
Stary 30-08-2016, 07:58   #416
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik zdziwił się widząc rzucających się kupców na drobniaki które rozsypał wokół nich. Nie przypuszczał że to oni właśnie połakomią się na kilka sztuk srebra zmieszanych z garścią miedziaków. Oczyma wyobraźni widział raczej ruszający ku nim tłum wieśniaków... Jednak nie miało to większego znaczenia. Liczył się efekt którym było powstrzymanie napastników a to udało się doskonale.

Podtrzymując Jusron, wraz z Leą uciekali z coraz bardziej niebezpiecznego obszaru, zwłaszcza odkąd ktoś zepsuł tam powietrze. - Co wy żrecie ludzie?! - chciał zawołać, lecz powstrzymał się wiedząc że im szybciej i ciszej opuszczą teren zamieszek tym lepiej.

-Rathan - rzekł do Lei i Jusron przypominając sobie o strzelcu, rzut oka na zgromadzony w dziwacznej chmurze tłum i siekących na prawo i lewo zbrojnych uzmysłowił mu , że w chwili obecnej wracać się po towarzysza to prosić sie o śmierć.

Może gdy ustaną zamieszki... przecież nieprzytomnych nikt chyba nie będzie dobijał... chyba...

Gdy dotarli do wozu z krasnoludami Tupik wyraźnie odetchnął z ulgą, a jeszcze bardziej gdy udało im się minąć strażnika bramy. Nawet nie pytał skąd wziął się wóz i rozliczne pakunki na nim, jak widać w zamieszkach jedni pomagali swoim przyjaciołom a inni się bogacili...

W zasadzie nawet nie mógł im mieć tego za złe gdyż wóz przydał się do wywiezienia biednej drowki. Halfling uściskał ją serdecznie ciesząc się że ta wciąż żyje i starając się nie zgnieść przy tym jej żadnej kości bo mogłaby jeszcze bidulka zejść z tego świata i byłby koniec radości.

Zdziwił się także widząc nadchodzącą Zeldę z Cromem. Najwyraźniej rozdzielanie ekipy nie popłacało skoro zdecydowali się przemierzyć drogę w nocy i z tego co widać ostatkiem sił dogonić ich tutaj. Nie silił się na jakieś czulsze przywitania, jedynie machnął im nader radośnie łapką. Po czym wrócił do Jusron

- Możesz ją podleczyć? - zapytał wprost Bloda

Po chwili przeszedł do jeszcze innego, nieprzytomnego tematu. Zwłaszcza że poruszył go Aelfrik.

- Ratham tam został. Koło podestu. Padł chyba nieprzytomny po ciosie wielkoluda. Nie wiem czy wchodzenie w centrum zamieszek to dobry pomysł, żołdacy na pewno nie pozwolą by ktokolwiek się tam zbliżył, a mnie Gilga czy Leę z pewnością zaaresztują na sam nasz widok, wszak byliśmy tam wcześniej, przed zamieszkami i raczej rzucaliśmy się w oczy próbując uwolnić Jusron.

Tupik spochmurniał chcąc pomóc strzelcowi i jednocześnie czując naturalny i ogromny opór przed pakowaniem sie w rozjuszone mrowisko straży, z złowrogą setniczką na ich czele. Opowieści o babie sugerowały że będzie drzeć skórę z każdego kto znajdzie się na placu, o tym co mogłaby zrobić Lei jeśli dojdzie że zamieszki to jej sprawa wolał juz nawet nie myśleć.

- Zrobicie jak uznacie - rzekł po prostu do krasnoludów którzy jako jedyni nadawali się jeszcze na akcję wyciągania Rathana, pojęcia jednak nie miał jak mieliby to zrobić a szanse powodzenia takiej akcji oceniał dość mizernie. Miał nadzieje że strażnicy zostawią nieprzytomnego strzelca wraz z resztą martwych chłopów i że uda mu się stamtąd jakoś wydostać.

- Ruszajmy dalej, tak czy inaczej trzeba nam oddalić się z tego miejsca. - stwierdził patrząc na Jusron i Leę.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 30-08-2016 o 08:00.
Eliasz jest offline  
Stary 30-08-2016, 15:37   #417
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Gilgo sycząc z bólu i mamrocząc pod nosem jakoś zdołał dowlec się do swoich przy wozie. Utyskując na bolące ramię nawet nie zwróciłby uwagi na paladynkę i półorka, którzy nie wiedzieć skąd się tutaj wzięli gdyby nie jeden fakt: nakładanie dłoni! Umiejętność dzięki której już za chwilę mógł przestać cierpieć.
- Zacna paladynko, miło cię widzieć znów w naszej kompanii! Przepraszam za mój stan i wygląd ale czy mógłbym prosić o ulżenie mi w bólu? Oberwałem jakąś rohatyną czy innym ciężkim narzędziem, walnie przyczyniając się do oswobodzenia naszej towarzyszki Jusron. Boli, o jak bardzo mnie boli. Nie wytrzymam. Ja już prawie mdleję z bólu. Biedny mały gnom, biedny mały Gilgo, najniższy z braci Blax i jeszcze go biją. Zawsze biją małego... Tak to już jest na tym niesprawiedliwym świecie. Proszę, pomóż, pomóż pomóż!
Gilgo zdawał sobie sprawę, że zachowuje się jak żebrak ale z drugiej strony wiedział z doświadczenia, że jak nie pomoże z litości, to może chociaż pomoże dla świętego spokoju. Dlatego pomarudzić zawsze warto.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
Stary 30-08-2016, 21:47   #418
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Co żeście tu nawyprawiali? - zapytała Zelda widząc kompanię uciekającą z miasta z wozem pełnym klamotów. Nikt nie kwapił wysilać się na odpowiedź, ale widać było że byli po niezłej jatce. Zresztą i ona sama ledwie stała na nogach.

Gdy maluch Gilgo zaczął skomleć o leczenie, zbyła go tym że bogowie nie są w nastroju, co zresztą było prawdą. Potem wlazła na wóz nie pytając nikogo o zdanie, zaległa między pakunkami.
 
Komtur jest offline  
Stary 30-08-2016, 23:11   #419
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Jusron była odporna na ból, zimno, sarkazm, smród oraz masę innych rzeczy. Ale wszystko miało swoje granice. Najpierw osrana podróż, potem chamskie wpierdol i jednostronne "hulaszki" z bogowie wiedzą jaką ilością skurwysynów, w końcu stanie w kałuży niemal nago i przygnieciona ciężarem wszystkiego co działo się wcześniej. Niebywałą zaletą z knebla, który wciąż wypełniał jej usta, była niemożność odgryzienia własnego języka dygocząc z zimna. Jedyne co kojarzyła, to że zaraz zostanie sprzedana jakimś małym kudłatym kuleczkom.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 30-08-2016, 23:15   #420
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Anbar wytarł pot z twarzy, zmęczony po walce z karczmarzem i taszczeniu łupów z karczmy - no cóż, przynajmniej nie wyszli z tego z pustymi rękami. Ze złowrogim grymasem spojrzał na związanego i zakneblowanego karczmarza - już oni się policzą z tym łotrem.

Potem rozejrzał się dookoła, zauważając Zeldę oraz budzące jego ciekawość egzotyzne krasnoludy.-I co, szlachcianko, szło ci bez nas tak dobrze, że tu przybiegłaś co tchu? Powiedział szyderczo.

Zmarzczył bujne brwi, słuchając słów Aelfrika oraz Tupika na temat Rathana.
Tak łatwo towarzysza broni zostawiasz, mały i tylko o własną skórę drżysz?! - Rzekł gniewnie, ściskając do bóu knykcie. - Cześć z nas może dołączyć do tych cudaków, udać, że przybyliśmy wraz z karawaną i sprawdzić czy łowca przeżyl.
 
Lord Melkor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172