|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
10-01-2018, 10:55 | #1 |
Reputacja: 1 | - Wróćmy się biegiem i wyjdźmy z wieży normalnie, tak jak weszliśmy! Skoro oni są tutaj to znaczy, że nie ma ich na górze! - odkrywczo stwierdziła Luna, przebierając nogami. - Gir ma rację, chowając się będziemy w pułapce, skoro tamto przejście jest niedokończone. Niziołka spojrzała na królową by upewnić się, że ma rację. Może jednak Margery wiedziała coś więcej. Czas uciekał. - Yetar... i ty tam jak ci tam - spojrzała na ex-jeńca - może zaczęlibyście zabijać tych z przodu? Elvinowi pewnie honor nie pozwalał mordować bezbronnych, lecz wątpiła czy reszta miała takie skrupuły. Lunie lekko zadrżała ręka, ale sięgnęła po księgę by rzucić ten sam czar na orczy oddział. Mag powiedział, że tak można, rzucać z tej księgi w kółko to samo, więc - teoretycznie przynajmniej - mogła trzymać tu orki nieruchomo dopóki grupa nie zdecyduje co robić dalej; w najgorszym razie mogli ich wyżynać po kolei. Niestety strona już się odwróciła i księga za nich nie chciała oddać przydatnego czaru, a na rozgryzanie nowego nie mieli czasu. - Yetar, twój patyczek ogranicza widoczność reszcie, może faktycznie się schowajmy... - jęknęła, gdyż plan ciągłego zamrażania orków spalił na panewce. Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-01-2018 o 11:56. |
10-01-2018, 14:54 | #2 |
Reputacja: 1 | Sir Elvin początkowo nie zauważył że wrogowie znieruchomieli. Ostrze zasyczało gdy z przyklęku zostało wbite w brzuch wroga. Wyszarpnął ostrze i podniósł się osłaniając tarczą przed gradem ciosów... tyle że grad ciosów nie padł. Zamachnął się mieczem i ściął orczy łeb, nadal bez reakcji. Podniósł osłonę przyłbicy odsłaniając zmęczoną, spoconą twarz, pokrytą kropkami krwi które nie zatrzymały się na błyszczącym pancerzu. - Na Honor, cóż to za dziwy! Czarodziejską sztuką wrogowie w kukły zamienione! Nasza to sprawka czy ów mag z wieży wspomógł nas swoją mocą? Cóż, pochłonięty walką i otoczony szczękiem oręża Sir Elvin nic a nic przez hełm nie słyszał z tego co za jego plecami się działo. - To nasza szansa na wypełnienie misji. Nie ma powodu się cofać. Rycerz schował Smoczy język i sięgnął po mizerykordię, wąski, graniasty sztylet służący do dobijania ciężko opancerzonych, powalonych na ziemię wrogów. I ruszył przed siebie, a każdy ork którego minął dostawał czyste pchnięcie w oko lub gardło, aż po rękojeść. Widać było że rycerz się krzywi i robi to wbrew sobie, jednak coś było dlań ważniejsze od honoru. Racja stanu.
__________________ Bez podpisu. |
10-01-2018, 15:01 | #3 |
Reputacja: 1 | - Nie będzie działać wiecznie. - Rzucił Yetar, ale rzucił się, by pomóc eliminować orków. Fakt, że chwilowo nie mogli się bronić, nie przeszkadzał mu zbytnio. Gdyby sytuacja była odwrotna, najpierw by go podręczyli, jak robili to z więźniem, a dopiero potem zabili, lub patrzyli jak umiera. - A teraz trzeba się ukryć, jak najszybciej. Niech myślą, że stąd zniknęliśmy. - Dodał cicho. Nie był pewien, czy orkowie są w stanie go usłyszeć ale wolał nie ryzykować.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
11-01-2018, 12:47 | #4 |
Reputacja: 1 | Honor w porównaniu do chęci przeżycia stawał się wartością o wiele mniej istotną w odpowiednich okolicznościach. Mizerykordia bez trudu wbijała się w oczodoły wrogów, choć na pierwszy rzut oka - poza krwią - nie czyniła różnicy. Orki stały tak jak stały, a pochłonięty swoim zadaniem Elvin przeciskał się z trudem między nimi, mordując każdego na swojej drodze. Nie było to łatwe, bo ciężkie ciała nie pozwalały się łatwo ruszyć. Były więzień wspomógł rycerza tylko raz, sięgając do wroga włócznią. Sam ledwo stał, brocząc krwią. Blacktower wcale jednak nie słuchał najwyraźniej swoich towarzyszy, prąc do przodu, jak gdyby w ten sposób miał zamiar opuścić podziemia. Niezależnie od pozostałych, którzy szukali schronienia w kolejnym z tajnych pomieszczeń rodu Ak'kka. Margery musiała już kiedyś to nieukończone przejście widzieć, nie namyślała się bowiem długo przy wyborze odpowiedniej celi. Była otwarta, a w środku znajdował się luźniejszy kamień, który po podważeniu odkrywał ukrytą w ścianie dźwignię, a ta z kolei otwierała wąskie przejście do pogrążonego w zupełnej ciemności tunelu. - To tutaj - syknęła, dając im znak ręką. Znak i syk, którego Elvin ciągle nie słyszał. Dostrzegał natomiast, że ci ciągle żywi zaczynają już się odrobinę poruszać, a zabici osuwać na ziemię. Dym zasłaniał zaś wszystko co było przed nim, włącznie z ilością wrogów ciągle pozostałą do pokonania. |
12-01-2018, 08:30 | #5 |
Reputacja: 1 | - To się nie może tak skończyć! - Yetar wydarł się we własnej głowie i skoczył, by odciągnąć Sir Elvina od orków i pociągnąć w kierunku kryjówki. Miał tylko nadzieję, że nie było za późno. - Pani, jeśli faktycznie chcesz pomóc temu rodowi przetrwać, teraz.jest niezły moment by zerknąć w tę stronę nieco intensywniej. - Pokusił się nawet o krótką modlitwę.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
12-01-2018, 09:20 | #6 |
Reputacja: 1 | Luna wytrzeszczyła oczy starając się dojrzeć Elvina w tłumie krwawiących orków. Rycerzowi nie sposób było odmówić skuteczności. Tyle że czas nieubłaganie się kończył. - Chodź tu durniu! - syknęła i wyciągnęła w jego stronę ręką maga, by porządnie palnąć szlachcica w ten zakuty i wyraźnie głuchy łeb. |
12-01-2018, 10:33 | #7 |
Reputacja: 1 | Gdy rycerz odwrócił zmęczoną twarz do towarzyszy, szybko zrozumiał o co im chodziło. Zaiste, ciężki pancerz ma swoje zalety, ale i ograniczenia, bo orientacja w sytuacji nie była łatwa, gdy na głowie ma się kryty hełm na watowanym czepcu, wizjer hełmu pokazuje niewiele więcej niż to, by się nie potknąć a w dodatku wszyscy traktują jego zbroję jak ciężki werbel. Szybko wycofał się za towarzyszami.
__________________ Bez podpisu. |
12-01-2018, 14:37 | #8 |
Reputacja: 1 | Girlaen obserwowała poczynania Elvina i Yetara gdy skutecznie eliminowali wszystkich przeciwników, którzy mogliby zobaczyć ich poczynania i donieść o nich reszcie watahy. Na wszelki wypadek przepatrywała jeszcze takich, których mogliby się nie pozbyć, a którzy stanowiliby wspomniane wcześniej niebezpieczeństwo. Gdy jej towarzysze zaczęli się wycofywać poszła w kierunku Margery. Pomogła także ruszyć się z miejsca rannemu więźniowi. Winny czy nie, bardzo się zasłużył w dotychczasowej walce o ratowanie królewny. |
14-01-2018, 14:54 | #9 |
Reputacja: 1 | Na ich szczęście Elvin zorientował się w sytuacji i pohamował swój szał zabijania w ostatniej chwili. Kiedy tajne przejście zamykało się za nim, orki już pędziły korytarzem, rycząc z wściekłości. Gruba kamienna ściana tłumiła dźwięki, lecz i tak rozpoznawali okrzyki bojowe i pobrzękiwanie oręża, które ustało po kilkudziesięciu uderzeniach serca. - Właśnie… właśnie chyba przyspieszyliśmy zagładę moich żołnierzy… - wyszeptała Margery drżącym głosem. Pojedyncza pochodnia, służąca im za całe źródło światła, ukazywała proste, prostokątne pomieszczenie. Pod ścianami ustawiono duże, drewniane skrzynie. Yetara palce od razu spróbowały się z jednym wiekiem, ale było zabite gwoździami. Podważenie go nie stanowiłoby problemu, ale wymagało odrobiny czasu i mogło narobić trochę hałasu. - To zapasy. Wszystko co mogłoby być potrzebne przy ukrywaniu się, ucieczce lub długim oblężeniu - wyjaśniła władczyni. - Jedzenie, opatrunki, mikstury, broń. Podejrzewam, że wszystko jest w tych skrzyniach. Od pomieszczenia odchodził pojedynczy korytarz, prowadzący gdzieś w mrok tajnego przejścia. Tylko czy mieli na to czas? Kiedy wyjrzeli na zewnątrz, korzystając z panującej ciszy, do ich uszu doszły najpierw odgłosy walki i okrzyki dobiegające od strony przejścia do drugiej wieży. Były stłumione i dość dalekie. W okolicy pozostały tylko martwe lub ciężko ranne orki, których jęki jedynie częściowo tłumiła tocząca się w oddali bitwa. |
15-01-2018, 18:05 | #10 |
Reputacja: 1 | - To co, wychodzimy i biegniemy na górę? Gir, masz te lecznicze jagódki dla Elvina? - spytała Luna. Oddział orków i dużo krwi skutecznie ostudziły jej zapał do eksploracji, a ciemna sala nieprzyjemnie kojarzyła jej się z podziemiami, w którymi znaleźli księcia. Dla tamtych ludzi kryjówka okazała się grobem. - A co jak ten cały Zara-cośtam zabierze nam kulę? Lepiej się pośpieszmy - zasugerowała gdy kolejna nieprzyjemna myśl zaświtała jej w głowie. |