Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-06-2021, 20:18   #81
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Rita wykrzywiła gniewnie twarz kiedy zauważyła, że kapłan Pana Poranka ruszył w jej kierunku. Danovich miał szczęście, że zatrzymał go Couryn z Sheerą, bo inaczej wyciągałby ze swych plugawych trzewi pięć i pół stopy amnijskiej stali. „Przeklęty pies! Ujada nie do zniesienia!” zirytowała się białowłosa „W samoobronie byłoby w pełni zgodne z prawem. I czysto...”. Czekała jednak na decyzję młodego burmistrza, choć dumał on więcej, niż według niej wypadało. Mimo to trwała w postanowieniu. W końcu słowo się rzekło.

Na szczęście jego siostra miała sporo oleum w głowie i pomogła mu zakończyć w sposób nieuzasadniony przeciągające się rozważania.
— Irina dobrze prawi — czempionka wiary potwierdziła słowa Kolyanovichowej.
Gdy zapadł jedyny słuszny wyrok w kwestii wampira, skinęła głową z uznaniem. Szkodowała tylko, że łowca i jego kot stali na jej drodze do parszywca, bo tenże po decyzji Ismarka zaczął ponownie się unosić. Żałowała wielce, że nie mogła go po swojemu „usadzić”.

Choć młody burmistrz odroczył wydanie wyroku na Danovicha, to przynajmniej przechylił się do propozycji szafirowookiej i wyznaczył ją na osobę, która poprowadzi jego ojca w ostatnią podróż. Mężczyzna nie mógł podjąć lepszej decyzji.
— Umilknij parszywy szczurze! — warknęła bitewna zakonnica gdy plugawy przeniewierca zaczął urągać sprawującemu władzę młodzieńcowi. — Nie tobie pouczać nikogo z tu zgromadzonych. Ismark dowiódł właśnie swej siły i twoja żałosne skamlenie nic tu nie zdziała. Nie zdołasz zatruć jego duszy, samotnie pław się we własnym jadzie.
Wtem Irina uderzyła w plującą oszczerstwami twarz bluźniercy. Rita uśmiechnęła się przelotnie, widząc ten gest. Duch Kolyanovichów odżywał i zaczynał jej imponować okazywany przez nich hart.
— Jakby co, to wystarczy tylko słowo — wtrąciła po śmiertelnej groźbie siostry młodego burmistrza. — Spieszno mi do ukarania tego wieprza.
Irina poradziła jednak udać się na dół. Na co Rita skinęła głową.
— Jeśli będzie kombinował, raczcie rozprawić się z nim bez litości — rzuciła do niej i łowcy.
Następnie udała się w drogę do piwnicy.


Odsunięcie zasuwy i podniesienie klapy nie było dlań problematyczne. Choć przez moment zadumała się nad wplecionym w nią zabezpieczeniem. Ciekawiło ją, ile czasu minęłoby, nim wampir by je sforsował i wydostał się na zewnątrz, siejąc chaos i zniszczenie. Jej twarz jeszcze raz wykrzywił gniewny grymas, gdy pomyślała o Danovichu. Człek ten budził w niej skrajną odrazę i gniew na tak wielu poziomach.

Zwolenniczka ładu śmiało zeszła na dół jako pierwsza. Jeśli ktoś miał przyjąć na siebie podstępny atak bestii, to właśnie ona. Przy okazji upatrywała w tym cienia szansy, by móc pominąć niepotrzebny proces przesłuchania potwora.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 23-06-2021 o 14:46.
Alex Tyler jest offline  
Stary 07-06-2021, 09:25   #82
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Gdy Danovich ruszył w jego stronę, zachęcił go tylko gestem dłoni i krzywym, cwaniackim uśmiechem.
- No, chodź, kapłanie. Zrób mi radochę… - mruknął, unosząc miecz.
Nie musiał jednak reagować, gdyż Couryn i Sheera, którzy stanęli na drodze księżulka szybko zmienili jego plany. A potem zaczęło się branie Ismarka na litość, a gdy to nie pomogło, utwierdzanie go w tym, że nie będzie dobrym burmistrzem. Algernon przewrócił tylko oczami, obserwując toczącą się tutaj szopkę. Zamiast iść do piwnicy i zabić pieprzonego wampira, to oni tutaj gadali i przerzucali się jakimiś bzdurnymi argumentami.

Na szczęście rodzeństwo podjęło jedyną słuszną decyzję.
- No w końcu, ile można czekać - rzucił, ruszając za pozostałymi do piwnicy.
Klapa najeżona była gwoździami, a więc ojczulek też podjął jakieś środki ostrożności i przez dziesięć lat udawało mu się trzymać synalka z dala od mieszkańców miasteczka. Nie będzie musiał już tego dłużej robić. Ciężko opancerzeni ruszyli przodem, więc Algernon zszedł jako trzeci. Po chwili w piwnicy byli wszyscy, a Jane rozświetliła mroki magicznym światłem. Spojrzał na nią krótko, uśmiechając się do niej. Ujrzeli też w końcu stwora ciemności, który chociaż nie wyglądał jakoś bardzo groźnie, to na pewno groźny był.

- Przyszliśmy cię nakarmić, ale stalą - mruknął do wampira, przygotowując się do ataku.
Niech Sam i Nico sobie pogadają, a potem trzeba będzie z nim skończyć. Zwłaszcza, że z góry dochodziły jakieś dziwne hałasy.
 
Quantum jest offline  
Stary 07-06-2021, 17:26   #83
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
z Alex Tyler, Quantum, Ayoze

Zszedł po skrzypiących schodach, niosąc kandelabr z rozpalonymi świecami w prawej dłoni, zaś lewą wykonał wyćwiczony gest. Idąc szeptał coś, jakby słowa modlitwy. Choć Samwise był jedną z osób, która najbardziej chciała skonfrontować się słownie z wampirem uwięzionym w tym ciasnym pomieszczeniu, widać było po nim że walczy ze sobą, by zejść w to miejsce. Być może dlatego zszedł jako ostatni.

Nieco raźniej zrobiło się, kiedy ktoś przywołał magiczne światło. Lecz rozświetlone mroki ujawniły pogrążonego w szaleństwie upiora. Upiora, który nie wyglądał na takiego, co zlęknie się sztucznego światła.

- Poniechaj swych zamiarów, bestio! Inaczej niechybnie cię stracę! - zagroziła Rita widząc jak wampir powoli zbliża się w jej kierunku po swej upiornej deklaracji. Ten syknął tylko groźnie w jej stronę.

- Nie przyszliśmy cię nakarmić. Chcę dowiedzieć się o tobie jak najwięcej, by dowiedzieć się jak sprawić, by podobni tobie nie odczuwali głodu i jak walczyć z klątwą wampiryzmu. – zaprzeczył jego słowom bard i w zasadzie nie minął się z prawdą, co do reszty. W jego głosie czuć było lekka nutę strachu, lecz zdawało się, że to nie wampira się obawia. Z trudem uspokoił oddech.

Nim przemówił do Doru, Samwise właściwie rozpoczął już swoje dociekania. Na jego piersi znajdował się święty symbol Akadi, zaś schodząc wypowiedział zaklęcie pozwalające mu dojrzeć splot. Doru zupełnie zignorował symbol na piersi barda, jakby ten nic dla niego nie znaczył. Wykrycie magii pokazało Samowi to samo, co wcześniej - cała przestrzeń piwnicy wypełniona była dziwnym, zielonkawym oparem, na tle którego nic specjalnego się nie wyróżniało.

Wojenna kapłanka stanęła w pobliżu, opierając się o ścianę i składając pokaźną głownię wielkiego miecza na swym ramieniu. Pozwoliła rozmawiać zainteresowanym. Ją interesowało głównie ubicie potwora, więc czekała cierpliwie na moment, gdy będzie mogła wykonać wyrok. Znajdowała się dostatecznie blisko, by mieć dobry widok na wszystkich, oraz móc zareagować gdyby nieumarły postanowił znienacka zaatakować.

- Streszczajcie się z tym gadaniem - Algernon powiedział niecierpliwie do pozostałych, cały czas mając swój miecz w pogotowiu. - Tam na górze chyba też coś się dzieje, warto by było szybko rozprawić się z tym potworem i wrócić do pozostałych…

Rita przytaknęła zgodnie głową na słowa Hobbsa. Jeśli Danovich rozrabiał na górze, to szykowała się dobra okazja do skręcenia jego parszywego karku. Liczyła więc, że przesłuchanie wampira pójdzie szybko. „Prawo nie znosi zwłoki”.

Samwise niezrażony faktem, że pośpiech cechujący Algernona oraz Ritę uniemożliwi mu sprawdzenia wszystkiego, co zamierzał, spojrzał po nich, wyszukując czegoś na ich ubraniach, zbrojach, czy wisiorach, zerknął też na Nikodemusa.

- Możemy sprawdzić co u góry i później wrócić - powiedział do Hobbsa wyjmując niewielkie, stalowe lusterko. Najwyraźniej uznawszy jednak, że ta uwaga była tylko ignoranckim narzekaniem, kontynuował - uważajcie proszę na mnie teraz, muszę się odwrócić.

Sam, po chwili stanął tyłem do zagrożenia i spojrzał w odbicie lustrzane, próbując dojrzeć w nim Doru. Co ciekawe, odbicie wampira, wbrew licznym opowieściom było na swoim miejscu. Jednakże, kiedy ich wzrok spotkał się w głębi lustra, wampir cofnął się i wyszczerzył kły, jakby coś go rozjuszyło. Bard opuścił czym prędzej lustro.

- Idąc tu widziałem czosnek na drzwiach domostw, sprawdziłbym też jak reaguje na symbole tutejszych bogów, ale… - zaczął i urwał.
Samwise spojrzał na Ritę. Nie było w jego spojrzeniu wyrzutów, raczej wdzięczność, że ona i inni byli tu z nim. Wyraźnie jednak coś analizował, jakby jej obecność w czymś mu przeszkadzała.

- ...sprawdziłbym jeszcze jedno. - bard z przybocznej torby wyjął niewielki flakonik z bezbarwną cieczą - myślę, że to go może rozjuszyć. Nikodemusie?

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 07-06-2021 o 17:33.
Rewik jest offline  
Stary 08-06-2021, 12:03   #84
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Jane schodziła do podziemi pełna obaw. Wolała się trzymać blisko Nico. Osobiście wolałaby ten temat zostawić i ruszyć dalej by jak najszybciej znaleźć się w miejscu bezpiecznym, najlepszej znów na trakcie w tym normalnym świecie. Starała się jednak zakopać swoje emocje pod maskę i po prostu trzymać blisko drużyny, która jak by nie patrzeć mogła zapewnić jej przeżycie.

Skinęła tylko Ismarkowi głową nim zanurzyła się za resztą w piwnicy. Jej wzrok błyskawicznie przyzwyczaił się do ciemności. Dostrzegła przygarbioną postać, która widząc ich wycofała się szybko w róg pomieszczenia. Dla Jane przypominał nieco szczury kryjące się w mroku. Czy i czymś takim się stał? Zwierzęciem, żywiącym się ludzką krwią? Widząc zagubienie swych towarzyszy rzuciła zaklęcie światła dotykając swej prawej rękawicy. Mrok rozproszył się, a z jego odmętów wyłoniła się postać Doru. Jane wzdrygnęła się.


Moment później do uszu złodziejki dotarł z kaplicy przytłumiony dźwięk rozbijanego szkła, jakiś dziwny dźwięk, jakby skrzek nietoperza a potem krzyk Enoli. Jane zaklęła w myślach i przygotowała kuszę ustawiając się bokiem i do wejścia i do stojącego za jej towarzyszami wampira. Ułożyła bełt na łożu kuszy w każdej chwili gotowa oddać strzał w jednym z dwóch obserwowanych przez siebie kierunków.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-06-2021, 01:55   #85
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Wybuch kapłana nie zrobił na Nicodemusie większego wrażenia. Szansa na jego przekonanie była nikła bo niby jak przekonać kogoś, kto od dekady wmawia sobie, że uczyni coś niemożliwego bo nie jest w stanie pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Może, gdyby miał więcej czasu, a sytuacja tak szybko nie eskalowała to paladyn byłby w stanie przemówić mężczyźnie do rozsądku, ale na pewno wymagałoby to więcej niż jednej krótkiej rozmowy. W tym momencie Mora czuł tylko litość, dlatego w ciszy dołączył do grupy schodzącej do piwnicy. Naszła go myśl, że być może niepoczytalność kapłana będzie dla nich nieoczekiwanym błogosławieństwem. Gdyby Danovich, dekadę temu, zrobił to, co powinien to nie mieliby okazji porozmawiać z ofiarą wampirzego władcy tej krainy.

Schodząc na dół, spodziewał się zastać bardziej zaszczute zwierzę niż człowieka i oczekiwania te okazały się być trafne. Doru był w słabej kondycji i wydawał się być na skraju szaleństwa. Nadzieja na wyciągnięcie od niego przydatnych informacji nieco przygasła. Informowanie wampira o tym, że zamierzają go zabić, również nie sprzyjała pokojowej rozmowie. Nicodemus poważnie martwił się, czy z takim podejściem uda im się dożyć następnego wschodu słońca.

Ponownie jak wcześniej, pozwolił wypowiedzieć się pozostałym, oceniając ich reakcje, by móc lepiej przewidzieć je w przyszłości. Przebieg przesłuchania zakłóciły jednak hałasy na górze, a także krzyk Enoli.


- Streszczajcie się z tym gadaniem - Algernon powiedział niecierpliwie do pozostałych, cały czas mając swój miecz w pogotowiu. - Tam na górze chyba też coś się dzieje, warto by było szybko rozprawić się z tym potworem i wrócić do pozostałych…

- Możemy sprawdzić co u góry i później wrócić - Samwise powiedział do Hobbsa wyjmując niewielkie, stalowe lusterko. Najwyraźniej uznawszy jednak, że ta uwaga była tylko ignoranckim narzekaniem, kontynuował - uważajcie proszę na mnie teraz, muszę się odwrócić.

-Algernonie... Myślę, że najlepiej zrobisz, jeśli sprawdzisz, co tam się dzieje. Jest nas tu dość, by sobie poradzić, a być może na górze zrobisz lepszy użytek ze swego miecza. - Paladyn sam chciał pobiec na odsiecz towarzyszom, ale obawiał się, że jeśli opuszczą piwnicę, to któryś z nadgorliwych kompanów pozbawi ich możliwości dokończenia rozmowy.

Spokojnie obserwował, jak Samwise weryfikuje swoją wiedzę na temat wampirów, ale na jego pytanie stanowczo pokręcił głową.

-Po czymś takim na pewno już z nami nie porozmawia. Chciałbym najpierw spróbować po dobroci. - szybko odpowiedział i skupił się na wampirze.

- Mój towarzysz ma rację. Żadne z nas nie będzie Cię karmić. Tym przecież zajmuje się Twój ojciec i robi to od wielu lat prawda? - skinął lekko głową, sugerując odpowiedź - Nikt z nas nie chce krzywdy Doru. Przecież byłeś zacnym młodzieńcem zgadza się? Prawym, odważnym i dzielnym mężczyzną, którego skrzywdził tutejszy władca. Strahd przeklął cię niemożliwym do ugaszenia pragnieniem, które odbiera Ci zmysły, sprawia, że pijesz krew własnego ojca, raniąc przy tym nie tylko jego ciało, ale także ducha. Chciałbym, żeby to się skończyło, żeby Twój głód w końcu zniknął, żebyś znalazł ukojenie. Jestem tu po to, żeby ci pomóc Doru. - Paladyn nie kłamał. Nieśli mu ukojenie i spokój i chociaż nie było to ukojenie dla ciała to z pewnością było nim dla ducha. - Ojciec nie może do Ciebie zejść, póki tu rozmawiamy. Proszę cię, opowiedz nam, co się stało, dlaczego i jak padłeś ofiarą tego okropnego Strahda, żebyśmy mogli wszyscy wyjść z tej piwnicy, a twój tata mógł zejść tu i wziąć Cię w ramiona.
 
shewa92 jest offline  
Stary 10-06-2021, 08:52   #86
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację



Po słowach Nicodemusa, Algernon ruszył na górę, by sprawdzić, co tam się wydarzyło. Reszta została z coraz to bardziej zniecierpliwionym wampirem. Doru co rusz oblizywał usta i patrzył na wszystkich jak na chodzący pokarm. Trzymał się jednak póki co na dystans, nie podchodząc zwłaszcza do Samwise’a trzymającego metalowe lusterko. Słysząc słowa Nicodemusa, zastanowił się dłuższą chwilę.

- Ruszyliśmy z mieszczuchami na zamek, ojciec zebrał silną grupę. Nie chciał, żebym szedł, ale ja go nie posłuchałem - powiedział w końcu, szalonym wzrokiem przeskakując po obliczach to Nico to Rity. - Chcieliśmy spalić zamczysko i spróbować zabić Strahda. Ale on… on wyszedł nam na spotkanie… rozpętało się piekło… - Głos Doru stawał się coraz bardziej emocjonalny. - Nikt nie miał z nim szans, wtedy zdaliśmy sobie z tego sprawę. Ale było za późno. Zabił wszystkich. Pięćdziesięciu silnych i zdrowych mężczyzn. Część z nas przemienił w to, czym teraz jesteśmy… Mnie wysłał z powrotem do ojca. Jako przykład. Żeby ojcu nigdy więcej nie umyśliło się, że może mu się przeciwstawić…
- Jak wyglądał ten, który przemienił cię w potwora? - Zapytała Rita.

Doru wyszczerzył kły i syknął. Zgiął się w pół. Widać było, że walczy z narastającym pragnieniem.
- Strahd… jego... nie da się pomylić z nikim innym - powiedział rwanym głosem. - Jest wysoki na ponad sześć stóp, kobietom miękną nogi na jego widok. Ma czarne włosy i te oczy… ciemne, ale zaczynają płonąć niczym żywe węgle, gdy się zdenerwuje… Zawsze ma na sobie najlepsze ubrania i czarny… płaszcz… - Doru przyklęknął na jedno kolano, wydając z siebie gardłowy ryk. Drżał na całym ciele. - Będziecie cierpieć...

Po tych słowach zerwał się niczym drapieżny kot, szybciej, niż mogliście się spodziewać. Zamachnął się pazurzastą dłonią na Ritę, a kapłanka tylko wieloletnim ćwiczeniom i świadomości, że Doru w końcu zaatakuje mogła zawdzięczać uniknięcie tak szybkiego ciosu. Wampirzy Odrodzeniec syknął, niczym zwierzę, w jego oczach nie było już nic ludzkiego. Czas na rozmowy definitywnie się skończył.


Sheera tylko warknęła głośno na słowa swojego ludzkiego przyjaciela, po czym ruszyła w stronę kapłana. Jeden skok wystarczył, by znalazła się na jego plecach a potężne cielsko tygrysicy przygwoździło go do podłogi. Wypuścił sztylet, który równie szybko odkopnął od niego Couryn.
- Nieee! - Krzyknął. - To była moja ostatnia szansa!!
Tygrysica znów warknęła, tym razem koło ucha kapłana, a ten całkowicie zamilkł i jakby skurczył się w sobie. Ismark i Irina byli już na nogach i doszli do siebie po tym, co się wydarzyło chwilę wcześniej.

Z piwnicy wyszedł też Algernon, najpewniej zaalarmowany hałasem w kaplicy. Couryn wyjaśnił mu, co zaszło.
- To na pewno ja miałam zostać zabrana przez tego stwora - powiedziała Irina, łapiąc się za głowę. Jej twarz zdradzała zacięcie zmieszane ze smutkiem. - Biedna Enola… To przeze mnie…
- Nie mów tak. - Ismark położył jej dłonie na barkach. - Nie mogliśmy wiedzieć, że ten stwór będzie próbował cię porwać.
- Ale wiesz, co się stanie, jeśli Enola trafi w ręce Strahda - rzuciła Kolyana.
- Wiem, ale może jeszcze nie wszystko stracone. Może jakoś uda jej się uciec - Próbował pocieszać ją brat.
- Od Strahda? Chyba sam w to nie wierzysz, Ismarku - odparła, jakby ktoś spuścił z niej powietrze.
- Tak, czy siak, nic teraz na to nie poradzimy - powiedział i spojrzał na Couryna. - Przykro mi z powodu tego, co zaszło. Mam nadzieję, że dla Enoli będzie jeszcze jakiś ratunek.
Przeniósł wzrok na leżącego pod tygrysicą bladego kapłana.
- Trzeba coś zrobić z Danovichem, żeby nie robił więcej problemów. Jakieś propozycje, panowie?
- Bądź przeklęty, Ismarku - wysyczał kapłan.
- Żyjąc w tym miejscu każdy jest - odparł sucho szlachcic.

Z dołu zaczęły dochodzić złowieszcze powarkiwania i wampirze krzyki.
- Może potrzebują pomocy, tam, na dole? - Irina spojrzała po wszystkich.

 
Ayoze jest offline  
Stary 10-06-2021, 10:32   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sheera okazała się niezawodna - nie tylko rozbroiła Danovicha, ale i unieruchomiła go, pozbawiając możliwości ruszenia się choćby o krok.

- Kochana dziewczynka. - Couryn odkopnął sztylet i pogłaskał tygrysicę po wielkim łbie. - Jeśli się ruszy, to odgryź mu ucho...

Kapłan najwyraźniej zrozumiał, że zabawa się skończyła i więcej się już nie odezwał.
To jednak nie oznaczało końca kłopotów. Couryn podobnie jak pozostali wiedział aż za dobrze, że Danovich jest nieobliczalny i nie można mu wierzyć.

- Zabijać go nie mamy prawa, więc najlepiej go zwiążmy - zaproponował. - Macie linę?

Czy Elona została porwana przez pomyłkę? Może Irina miała rację. Ale czy miała jakieś szanse na przeżycie w zamku Strahda? Couryn wątpił.
Tę jednak kwestię należało odłożyć na później, bowiem wyglądało na to, że w piwnicy coś się zaczęło dziać. Coś niepokojącego.

- Sheera, pilnuj Danovicha! - powiedział, po czym ruszył po schodach w dół.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-06-2021, 00:48   #88
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Rita patrzyła na nędzne oblicze Doru gdy opowiadał on, w jaki sposób doszło do jego przemiany. Tym bardziej poczuła wzbierający w niej gniew ukierunkowany na jego ojca. „Syn tego podłego tchórza wykazał się odwagą i męstwem, o którym on sam mógłby jeno pomarzyć” pomyślała wyraźnie poruszona „Sługa boga wrogiego wampirom, własnemu synowi, który to również w jego obronie skonał bohatersko w walce z tym plugawym rodzajem, odmówił łaski szlachetnej śmierci, miast tego pozwalając mu wegetować jako to paskudne monstrum. I to z powodu płytkiego sentymentalizmu! Jakże nisko potrafi upaść duch co poniektórych! Żadna z moich sióstr nawet by się nie zawahała oddać mnie taki honor”.

Szafirowooka zadumała się również nad relacją ze zbrojnego starcia z Zarovichem. Kilka tuzinów tutejszych mieszczuchów nie wydawało się jej godną podziwu siłą militarną, ale i tak łatwość, z jaką Strahd powalił tę zgraję, pozwalała jej z grubsza wyrobić sobie opinię o potędze nieprzyjaciela. Bez wątpienia należało przedsięwziąć odpowiednie, daleko idące przygotowania, przed podjęciem szturmu na jego zamek. Wpierw, jak już wcześniej ustaliła, trzeba było, z błogosławieństwem Stwórcy, uciąć pozostałe, śmiertelne łby hydry, czyli osłabić pozycję potwora na tych ziemiach. Oczyścić terytorium z jego agentów i nieumarłego pomiotu. Do tego podnieść lud na duchu, przysposobić do buntu i zorganizować silny zbrojny opór. Na samym początku jednak umocnić autorytet Ismarka jako burmistrza i zapewnić bezpieczeństwo Irinie.

Po wysłuchaniu relacji krwiopijcy białowłosa zadała swe własne pytanie. Według słów Doru wampir na włościach zdawał się być dobrze odzianym szatynem, mniej więcej jej wzrostu. Informacje te mogły się przydać, o ile bestia niczego nie przekręciła w swym zeznaniu po dekadzie przebywania w izolacji. W zasadzie nie bardzo do Marvelli przemawiała deklaracja, że dziewkom miękły kolana na widok potwora. Nawet jakby potrafiła dojrzeć w Strahdzie coś więcej niźli monstrum, na przykład kogoś na kształt zwykłego męża, to takie stwierdzenie wciąż wydawałoby się jej wielce osobliwe. A może po prostu nie rozumiała, co to znaczy odczuwać do kogoś fizyczny pociąg? Przypuszczalnie mogła być naturalnie aseksualna, albo inaczej, normalnie nieświadoma przyziemnych potrzeb swego ciała, wysyłanych przezeń sygnałów oraz głębszych pokładów własnych emocji. Najprawdopodobniej jednak (nie)zwyczajnie je z niej wyrugowano w trakcie jej szkolenia w zakonie. W każdym razie po uzyskaniu odpowiedzi w postaci oględnego rysopisu Zarovicha nie było już więcej okazji, by indagować bestię. Zresztą, wojenna kapłanka i tak by nie miała więcej pytań. Radowała się przeto, że wreszcie nadeszła uprawniona chwila dokonania sądu nad nieszczęsną istotą. Doru bowiem uległ swej żądzy krwi i rzucił się drapieżnie w jej kierunku.
— Dobrze więc, skoro czas przesłuchań minął... — rzekła w międzyczasie unikając błyskawicznego ataku. — Zatem w imię prawa – rozpocznę procedurę egzekucji. Gotuj się na śmierć!

Potem rozległ się jej głęboki, sakralny śpiew. Jak zwykle walczyła z chorałem na ustach. Święte głoski rozbrzmiały w ciemnej piwnicy, zaś wielki miecz świętej wojowniczki zakręcił szeroki łuk, raniąc przy tym dotkliwie wampira. Potem w sukurs siostrze zakonnej poszli wszyscy zgromadzeni pod ziemią kompani. Każde z nich dołożyło cegiełkę do wyniku starcia, jednak to Ricie przypadło w udziale zdjęcie plugawej głowy potwora z karku, niedługo przed tym jak próbowała ona przejąć nad nią kontrolę i poszczuć ją na Nicodemusa. Wtedy to umysł kobiety na moment zamroczyła czarnoksięska chmura, lecz już wkrótce poczuła w swym sercu nadnaturalny żar wzniecony niechybnie przez nikogo innego a jej boga, dzięki czemu błyskawicznie odparła wpływ nieczystej mocy. Po błyskawicznej, bo trwającej nie dłużej niż tuzin sekund potyczce, czempionka wiary jeszcze dla pewności chciała przebić plugawe serce stwora swym ostrzem, lecz ostatecznie poniechała tego zapobiegawczego zamiaru. Pewnym było, że cielesna powłoka wampira pozbawiona głowy i skropiona wcześniej przez Samwise'a święconą wodą nie miała prawa się więcej podnieść.
— Wyrok wykonano. Rozprawę uważam za zamkniętą. — orzekła podniośle Marvella, utwierdziwszy się w tym przypuszczeniu.

Niedługo potem, wciąż umazana posoką zgładzonego wampira, udała się w ślad za Algernonem na górę. Po drodze zaś napotkała idącego z naprzeciwka Couryna.
— Z woli Stwórcy i wyrokiem prawa zlikwidowaliśmy zagrożenie — ogłosiła towarzyszowi. — Czy to przeklęty kapłan narobił zamieszania?
Zadała pytanie, lecz raczej retorycznie, bowiem nie zatrzymała się, by usłyszeć pełną odpowiedź, tylko ruszyła dalej. Dojrzawszy wkrótce Sheerę przyciskającą do poniszczonej posadzki Danovicha, oraz leżący kawałek dalej sztylet, utwierdziła się w swym przypuszczeniu. Jednocześnie poczuła respekt do dzikiego kota, ale i zarazem żal, wciąż widząc wrogiego jej mężczyznę w pełni zdrowia i przy duchu.
— Ismarku, sprawiedliwość odroczona, to sprawiedliwość zaniechana. Może czas wreszcie podjąć decyzję w sprawie tego niereformowalnego i podłego robaka? — wskazała pancernym obcasem leżącego przeniewiercę.
Następnie przykucnęła, by zwrócić się do leżącego ojca.
— Odprawiliśmy z tego świata nieszczęsną powłokę twego syna. Ciężko było patrzeć na nędzny stan tego biednego młodziana, zwłaszcza że okazał się być za swego żywota bardziej prawy i mężny, niż ty byłeś i będziesz kiedykolwiek. Z ponurej konieczności, zwykłej przyzwoitości, a przede wszystkim, by dać zadość prawu oraz porządkowi, uczyniliśmy dzisiaj coś, na co nie było cię stać przez tyle lat. Biedny głupcze, jak się na to zapatrujesz? — zapytała sardonicznie. — Jeśli jednak ostatecznie odnajdziesz w sobie cień godności i odwagi, jeśli zechcesz do niego dołączyć, to wiedz, że wystarczy tylko słowo...
Zawiesiła wymownie głos, dając okazję do przemyśleń kapłanowi Pana Poranka. Czekając na odpowiedź Danovicha i ewentualny sąd Ismarka jeszcze coś ją tknęło. Czujnej strażniczce ewidentnie czegoś brakowało.
— A tak w ogóle, to gdzie podziała się Enola? — zaindagowała rodzeństwo Kolyanovichów.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 14-06-2021 o 15:33.
Alex Tyler jest offline  
Stary 12-06-2021, 14:00   #89
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Walka dla Samwise'a była zadziwiająco krótka. Teraz, gdy było po wszystkim stał przy ciele wampira ze zdziwieniem malującym się na twarzy.
- Są niebywale szybkie. - powiedział cicho do siebie.

Mieczem odtrącając łachmany na plecach trupa, odsłonił miejsce, na które podczas rychłego ataku potwora na Ritę, wylał obfitą ilość świętego płynu. Przytaknął głową do własnej, niewypowiedzianej myśli. Po chwili powtórzył słowa, które najwyraźniej najbardziej zapadły mu w pamięć.
- "Pięćdziesięciu mężczyzn ruszyło na zamek Strahda. Część z nas przemienił w to, czym teraz jesteśmy…". Ilu jeszcze takich jak on chodzi po tej krainie? - zapytał się nie oczekując odpowiedzi.

Samwise chwilę jeszcze kontynuował oględziny Doru. Jego zębów, pazurów, obejrzał też całe pomieszczenia, jakby badając czy pozostały tu inne ślady jego bytności. Kiedy zorientował się, że większość zmierza do wyjścia, pośpiesznie ruszył za nimi, nie chcąc pozostawać pod ziemią samemu.

Znalazłszy się na górze odetchnął z ulgą spowodowaną opuszczeniem przytłaczającego pomieszczenia, w którym więziony był Doru. Trafił akurat na monolog Rity. Nie słuchał jej, jakby wiedział co powie. Jakby zrezygnowany, czy może... znudzony jej powtarzanymi jak mantrę słowami?

Miast tego badał oblicza pozostałych współtowarzyszy, jakby chcąc wyczytać z nich reakcję na kolejny z góry wydawany wyrok, na to pławienie się we władzy i możliwością wydawania osądu. Karania innych, zgodnie z własnym kodeksem. Zabieranie im możliwości do postępowania zgodnie z własnymi pragnieniami. Kiedy znudził się i tym, zapytał ojca Danovicha, prawdopodobnie w najmniej dogodnym momencie, wchodząc w słowo kogoś, kto akurat mówił i poruszając temat zupełnie nie związany z toczonym aktualnie sporem. Zadbał przy tym, by przemówić tym razem głośniej, by nie został pominięty.

- Ojcze, czy potrafisz sporządzić święconą wodę? Będziemy potrzebowali każdej ilości. Usłyszeliśmy też od twego syna, że to ty byłeś odpowiedzialny za zbrojne powstanie przeciw Strahdowi, więc może to ty napisałeś ten list? - Samwise pokazał mu ten sam list, który wcześniej pokazywał aktualnemu burmistrzowi. - Czy to twoje pismo? Jeśli tak... kim są "mężni i zuchwali", do których miał on dotrzeć?
 
Rewik jest offline  
Stary 12-06-2021, 17:55   #90
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
- No to idę - odparł Nicodemusowi, po czym zaczął cofać się w stronę schodów. Nie spuszczał wampira z oczu. Jeszcze tego by brakowało, żeby rzucił się na niego, gdy odwróci się plecami.

Wszedł po skrzypiących schodach i zastał ciekawą sytuację. Wielki kociak Couryna siedział na plecach kapłana, któremu chyba spieszyło się do synalka. Przy okazji dowiedział się od łowczego, co stało się z Enolą. Zaniepokoiło go to, tak samo jak słowa Iriny. Jeśli przerośnięty nietoperz przez pomyłkę porwał Enolę zamiast Iriny, to chyba można było już spisać ją na straty. Ismark był w tym względzie nieco bardziej optymistyczny, ale oszukiwał i siebie i siostrę. Jeśli ten cały Strahd to taki potwór, to Enola nie miała żadnych szans. Nie chciał jednak mówić tego na głos.

- Ja mam linę - odpowiedział Courynowi i szybko sięgnął do plecaka, wyjmując ją ze środka.
Podszedł do leżącego na podłodze Danovicha i skrępował mu ręce. - No, teraz powinien się uspokoić.
Couryn pobiegł do piwnicy, zobaczyć, co się tam dzieje, więc Hobbs na wszelki wypadek został na górze. W razie, gdyby trzeba było bronić Iriny przed jakimiś innymi stworami, które mogły się przecież pojawić.
- Irino, przesuń się łaskawie w kąt kaplicy, z dala od okien, dobrze? - poprosił kobietę, wskazując miejsce za ołtarzem. - To tak w razie, gdyby latający maszkaron w jakiś sposób odkrył pomyłkę i postanowił zawrócić.

Niedługo później pozostali wrócili z piwnicy z dobrymi wieściami. Wampir został zgładzony. Nie podobało się jednak Algernonowi, że Rita naciska na Ismarka odnośnie kapłana. Ta kobieta była chyba zaślepiona chęcią niesienia sprawiedliwości. Zawsze i wobec wszystkich.
- Skoro wampir nie żyje, to sprawa zakończona - powiedział do niej , opierając się o ścianę. - Kapłan zaślepiony był miłością do syna i to, co zrobił jest niedopuszczalne, nie oznacza to jednak, że i on ma się pożegnać z życiem. Zresztą, on już i tak nie ma żadnego życia… Ismarku, ty masz tutaj władzę i zrobisz, jak zechcesz, ale nie sądzę, by śmierć Danovicha cokolwiek zmieniła. Największe zagrożenie, to w piwnicy, zostało zneutralizowane. - Spojrzał na burmistrza a potem na jego siostrę i paladyna. - Irino, co ty o tym sądzisz? Nicodemusie, ty, mam nadzieję, również staniesz za moim słowem.

Na wszelki wypadek podszedł bliżej leżącego kapłana. Wciąż w dłoni miał miecz, którym zamierzał zablokować ewentualny cios Rity, gdyby spróbowała samosądu na Danovichu.
- Zostawmy go z jego żałobą i zajmijmy się żałobą Ismarka i Iriny. Mamy w końcu burmistrza do pochowania... - rzucił, marszcząc brwi i wskazał wolną dłonią na trumnę stojącą między rozbitymi ławkami.
 
Quantum jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172