Potwór, na szczęście, padł, nim zdążył wyrządzić jakiekolwiek szkody. |
- Dobra robota - powiedział do kompanów, gdy walka się skończyła i spojrzał na zaklinacza. - Albo on, albo co innego. Nie wyglądał na takiego, co by lubił jeść przy stole. - Orion uśmiechnął się krzywo. |
- Ależ fajerwerki! - aż westchnął z wrażenia widząc jak towarzysze sprawnie poradzili ze stworem. |
|
Nie mając nic więcej do roboty w pomieszczeniu ze studnią, cofnęliście się do korytarza, z którego prowadziła zachodnia odnoga i to właśnie nią podążyliście. Tutaj pierwsze w oczy rzuciły się odciśnięte w kurzu ślady kilku par ludzkich stóp - ślady również były już nieco przykurzone, więc zorientowaliście się, że ktokolwiek je zostawił, zrobił to jakiś czas temu. Będąc mniej więcej w połowie, Puck dał znać pozostałym, że coś jest nie tak. Orion dostrzegł to jako drugi. |
Stając nad schodami Kaladin zatrzymał się na moment. - Wydaje mi się, że to nie wszystko. Nie chcę, żeby okazało się, że coś nas zajdzie od tyłu i zapędzi w kozi róg. Nie wiemy ile jeszcze może być tu wężowatych stworów. Wydaje mi się, że był jakiś pokój na końcu korytarza przy schodach, którymi schodziliśmy. Chodźmy sprawdzić zanim ruszymy głębiej. A może będzie tam więcej takich cacek? Kaladin postukał tępym końcem włóczni o miecz przytroczony do plecaka. |
|
Kolejny korytarz ukrywał przed nimi pułapkę, na szczęście jednak w porę ją zauważyli. A schody wiodące w dół prowadziły w stronę tych dziwnych śpiewów. Orion przez chwilę się wahał, w którą stronę podążyć - początkowo chciał ruszyć na dół, by zmierzyć się z tym, co tam na nich czekało, odnaleźć tych, którzy śpiewali, ale Kaladin z Cahnyrem mieli rację. |
Przebywanie w tym miejscu coraz bardziej działało mu na nerwy, jednak obietnica złożona duchom była najważniejsza. Należało dopilnować by mogły zaznać spokoju. |
Uzgodniwszy plan, weszliście schodami na górę, udając się prawym korytarzem. Zdążyliście dojść mniej więcej do skrzyżowania, skąd odchodziły kolejne odnogi, gdy usłyszeliście ponure zawodzenie i jęki dochodzące z przodu i z odnogi po prawej. Kaladin, świecąc latarnią szybko ujrzał przed sobą i z boku dwa wychudłe, a wręcz wysuszone stwory o zgniłej barwie skóry i wywieszonymi jęzorami. Obnażały ostre kły, a w ich oczach przykrytych bielmem już od dawna nie kryła się choćby iskra życia. Widząc nowy obiekt do ataku, ruszyły w waszą stronę pomrukując i jęcząc. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:59. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0