Felroth Choć rzeczywiście... Jako, że będę nieco śpiewał, to bym prosił o worek na rzygi Morque z góry... |
Bat przez chwilę się zastanawiał co powiedzieć po czym westchnął głęboko i odparł: - Powinienem się był domyslić. No cóż. Jeśli sprowadzicie ich, żywych, nagrodzimy was na ile nas stać. Mamy tu odłożoną w osadzie dań dla pana na tych ziemiach, ser Mirko Barkela. Nie jest tego mało. Z tego was nagrodzim. Jak chłopcy wrócą żywi. Łódź oddacie, jak wrócicie. Stoi ich zacumowanych przy pomoście kilka. Weźcie największą. Możecie wyruszyć kiedy tylko zechcecie. Prowiant dla was będzie czekał o świcie na pomoście, przy wrotach. Wstał i nie patrząc na was i nie czekając waszej odpowiedzi ruszył z powrotem do osady. Joreth pokręcił głową z niesmakiem i ruszył za nim. Morque uśmiechnął się po czym podszedł do ogniska i grzebiąc patykiem w żarze stwierdził - Nooo, to nagroda będzie za tych gówniaży. Ja biorę podwójną część bom to wywalczył. A bój był srooogi!!! - dodał z sarkazmem i patosem. |
Mam w dupie twoje pieniądze,Morque.Wstając patrzę w stonę w którą odeszli wójt i Joreth.Nie odpowiedział na moje pytania,to mnie martwi.Trzeba się przygotować na najgorsze...Odchodzę od ogniska,kładę worek pod głowę.Lepiej idźcie spać bo nie wierzę żeby jutro czekał nas łatwy dzień. |
Felroth Ale była by ballada, gdyby zamek był nawiedzony... Oczywiście, również się kładę... Chyba nie trzeba wystawiać wart, nie? |
A bierzcie sobie tą kasę... Coś czuję, że będzie opowieści po tym do nie jednego kufla piwa... Ostatnie słowa powiedział z lekką zadumą, po czym się lekko roześmiał... Jutro przed wyruszeniem będę musiał się w końcu napić... Po czym udał się na spoczynek |
Z czegoś trzeba żyć. Nie bądźcie przesadnie szlachetni... Powiedział w gruncie rzeczy do nikogo konkretnego. Siedział jeszcze jakiś czas przy ogniu pracując nad kawałkiem drewna... Wyglądał na czymś zmartwionego, ale i on położył się wkrótce spac. Owinięty płaszczem skulił się przy ogniu i zasnął twardym snem. |
Morque wzruszył ramionami po czym splunął i ruszył ku osadzie. Siedzieliście przy ognisku na poły drzemiąc na poły śpiąc, od czasu do czasu budząc się jedynie w nerwowym śnie. Tuz przed świtem ruch na pomoście obudził was z tego męczącego, nie przynoszącego odpoczynku snu. Kilku wieśniaków wypływało czułnami na jezioro. Rybacy. Dwie niewiasty przyniosły na pomost kilka węzełków i położyło je obok największej łodzi. Po chwili do łodzi podszedł Morque i Joreth. Coś między sobą gawędzili, o ile z Morque dało się gawędzić. Wreszcie Morque skinął na was, obserwujących wszystko. - Chodźcie, już świt! Nagroda czeka. Można też wreszcie opuścić tę dziurę! Powiedziawszy to wlazł do łodzi, która rozchybotała się solidnie. |
Lekko zaspanym głosem, powoli wstając z posłania: No i nie zdążę się załapać na piwko... Już widzę, że ten dzień dobry nie będzie. A ten Morque to strasznie żywy się zrobił jak tylko usłyszał o nagrodzie... Wstajemy panowie! |
Felroth Wsiadam i zaczynam dalej układać balladę: I ruszyli o świcie jeziorem, Bohaterowie owi wielcy, Po dwóch chłopców na zamku ponurem, Płynąc przeciekającym szmelcem. |
Wstaję ,popijam z butelczyny mały łyk,po czym chowam ją ,zbieram toboły i bez słowa wchodzę do łodzi,uprzednio zabierając swoją część prowiantu. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0