Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2009, 23:51   #1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
- Błahahaha!!!

Śmiech szalonej de Burbonówny przebrzmiewał w uszach Severa niczym pogrzebowy gong.

- Infiltracja?- głos Rosy był nieprzyjemny, pozostawiał dreszcze gdzieś na plecach.

- Nie, to nie była infiltracja. Odrzucili mnie wszyscy: Obrońcy, miasto Rath, Torm, Mara. Wszyscy mnie zostawili, samotną, opuszczoną, zdołowaną. Wiesz, jak ze mną postąpiła ta „szlachetna paladynka”? Kochałam ją, kochałam ją całym sercem. Myślałam, ze ona też. Ale nie, Opuściła mnie na oczach wszystkich, wyrzuciła ze swego serca jak jakiś śmieć. Dla kogo? Dla bandyty, złodzieja i kłamcy, którego przyprowadziłam z sobą jako przymusowego sługę. Powiedz mi, jak miałam się czuć?

Sever postanowił milczeć. Obawiał się że dyskusje z szaleńcem nie mają sensu. Wyciągnął pomocną dłoń a ta została z impetem odtrąconą. Los zdradzieckiej kapłanki Torma przypieczętował się.

- Poszłam do Yalcyn. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie przytulił, kogoś, kto powiedziałby czułe słowo. Kogoś, kto dałby mi miłość. Ale i ona mnie wykorzystała. Moje serce było dla niej zabawką. Chciała mieć tylko kolejnego sprzymierzeńca, marionetkę, kogoś, kto pomógłby jej zniszczyć Rath. Co za ironia losu- zarówno żywi, jak i umarli widzą we mnie osobę, która jest pionkiem w grze. Nikt nie widzi we mnie myślącej, czującej istoty- stwierdziła, ostatnie zdanie szepcząc.

W oczach kobiety paladyn starał się dopatrzyć szaleństwa. Już wiedział że wiara tej istoty okazała się dużo słabsza niż pokusy doczesne. Zawiodła.

- Ty podła gnido - ciszę zakłócił wrzask Esvele.

Aasimar zmarszczył brwi sprawiając że połączyły się w niemal jedną złotą kreskę. Przeniósł wzrok z zdrajczyni na kolejną femme fatale której ciałem szarpał ból rozoranej nogi.
Był to widok jak najbardziej przyjemny dla oka ludzi sprawiedliwych. Kontratak trafił malca który kręcił przy awanturnikach.
- Szlag by to...
Trzeba działać. Spiął swego nieodłącznego towarzysza piętami po czym natarł na olbrzyma z furią. Miało to odciągnąć uwagę konstrukta od malca dając mu cenny czas.




Ciosy mimo że nieszkodliwe dla golema okazały się trafić w liny mocujące Marę Bersk. Paladyn zapewne cieszyłby się z sukcesu gdyby nie ranny towarzysz.
Brzdąc wyglądał na ledwie żywego. Sever za swój obowiązek uznał wydobycie go z ognia walki.
W księgach mędrców bitwa staje się czytelna jak partia szachów, a może nawet jeszcze bardziej prosta. Młody akolita z Neverwinter już po dwóch latach nauk łatwo podpowie generałom jakie błędy popełniono w bitach pod Mithrilową Halą czy Nesme.
- "Pora ruszyć jazdę, posłać piechotę w obejście."
W parę lat po wojnie wiemy przecież dokładnie o siłach i ruchach obu stron.
Ale wówczas gdy bitwa się jeszcze toczy, jest bardziej podobna do pojedynku zapaśników, w którym przeciwnicy mają zawiązane oczy. Wodzowie znają tylko przybliżone ruchy przeciwnika.


Pewien chłopiec z Rath natchniony widokami bitwy zza okna opisywał to potem w swojej poezji :


Bitwa o Rath
Jak lwy walczyli, znacząc krwawy ślad
i wrogim trupem ziemię ścieląc wokół.
Bitwę wygrywali - lecz oto Calamrun padł.
I oto leży cały we krwi potoku.
Cóż że mu uśmiech zakwita u warg,
Gdy garstka druhów, przekrzykując gwar,
Walczy o zwycięstwo ! Krew płynie gorąca,
Oczy zamglone i piersiom brak tchu,
Ciało do śmieci układa się snu
Jak kwiat, co gaśnie o zachodzie słońca




------------------------
Próba wyciągnięcia Milo za pole walki
Wiersz pobrany z książki James-a Fenimore Cooper-a "Ostatni Mohikanin" Iskry*Warszawa 1972 wydanie VII ( II skrócone)
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 08-06-2009 o 14:01.
Grytek1 jest offline  
Stary 08-06-2009, 20:46   #2
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Rosa miała dość.

Nie tak miało być. Mara była przywiązana do golema, szkielety nie dość, że stały się przyczyną bitwy zamiast symbolem nowej władzy, to jeszcze nie były pod jej kontrolą, najodważniejsi mieszkańcy Rath zostali zabici, a Yalcyn okazała się kolejną władczynią marionetek w życiu paladynki.

Kobieta miała ochotę z tym wszystkim skończyć raz na zawsze. Miała zamiar zabić się, ale najpierw zemścić okrutnie na wszystkich ludziach, którzy stali się przyczyną jej bólu. Chciała zabrać ich ze sobą i ugościć w krainie Pani Utraty.

Co ciekawe, czuła pewną więź z nowym bóstwem. O ile Torm zawsze zachęcał ją do szlachetnych działań i był kimś, kto odzwierciedlał jej szczere pragnienie zmiany świata na lepsze, o tyle Shar określała jej stosunki z innymi istotami. Była cierpieniem, które odczuwała Rosa podczas zbliżania się do ludzi, ciemnością, która otuliła ciepłą kołdrą jej serce, samotnością, do której przywykła i metodami, które stosowała. Dopiero teraz widziała, że Torm nie był dla niej odpowiednim patronem. Odzwierciedlał jej intencje i lepszą stronę duszy, ale jednocześnie był czymś nierealnym, odległym, jak zawiłe magiczne formuły dla ucznia czarodzieja. Powinna go rozumieć i kochać całym sercem, ale dzieliła ich zbyt duża przepaść. Shar miała na wyciągnięcie ręki.

Skorzystała z jej mocy, czerpiąc pewną radość z tego, ze jest jej kapłanką. Jako wyznawczyni Torma, miała opór przed przywoływaniem co ciekawszych potworów. Teraz mogła bez wahania sięgnąć po tą zakazaną gałąź wiedzy mistycznej.

Ogar Yeth pojawił się w obłoku czarnego dymu tylko po to, by ryknąć wściekle, niczym osaczone, ranne zwierzę. Rozejrzał się, patrząc na słońce i wyraźnie nie wiedząc, co zrobić.

- No atakuj wreszcie!- popędziła go Rosa, nie do końca rozumiejąc, co siedziało z przywołańcem. Potwór wykonał jej polecenie, bardziej z przymusu niż z chęci. Niczym pijany, rzucił się na Yalcyn. Byłoby cudem, gdyby trafił. Jego łapa minęła kobietę i uderzyła w jednego z szkieletów. Wkrótce ogarem zajęła się reszta nieumarłych, a Yalcyn ruszyła w kierunku Rosy.

Jej zachowanie było dziwne. Nie dobyła broni, nie rzuciła w nią zaklęciem, nie zmieniła w popiół. Zamiast tego szła powoli, rozkładając szeroko ramiona, prezentując brak jakichkolwiek złych zamiarów.

- Roso... – odezwała się załamującym głosem- Powiedz mi co się dzieje kochana, dlaczego... dlaczego mnie atakujesz? Chodzi o Marę? To nie moja sprawka, ja z tym nie mam nic wspólnego, to wszystko Esvele. Ja skarbie nigdy bym sobie na to nie pozwoliła, szanuję twoją wolę. Roso, przecież ja cię... kocham.

Rosie odebrało dech w piersiach. Jak mogła być tak głupia?

Yalcyn już kiedyś jej wyznała, ze jest kontrolowana. Nie powiedziała tego wprost, ale tak było. Rosa powinna się domyśleć tego, zrozumieć, zrobić coś. Tak jak Esvele, też była kapłanką. Może nie tak bardzo potężną, może unikającą wprost mówienie, jaką funkcję pełniła w strukturach kościoła Torma, ale jednak była kapłanką. Razem z Yalcyn mogła przeciwstawić się Esvele.

Rzuciła krótkie spojrzenie na Milady, widząc jednocześnie poważnie rannego Mila. Wiedziała, co ma zrobić.

Podeszła do swojej kochanki o objęła ją czule w pasie jedną ręką, drugą zaś chwyciła zimną dłoń wampirzycy. Przyciągnęła kobietę do siebie, mocniej chwytając ją dłoń. Spojrzała w załzawione oczy Yalcyn.

- Przepraszam kochanie, wybacz mi. Powinnam wcześniej się zorientować. Przepraszam, naprawdę.

Nie było czasu na pocałunek, więc jedynie otarła się policzkiem o twarz partnerki i zamknęła oczy. Po sekundzie otworzyła je, mając w głowie gotowy plan działania.

- Posłuchaj, musimy pokazać wszystkim, jakie jesteśmy. Musimy przeciwstawić się Esvele, Baronowi, temu wszystkiemu, co reprezentują. Jesteśmy ofiarami na równi z mieszkańcami Rath. To odpowiedni moment, by się zbuntować i stanąć do walki ramie w ramię w Obrońcami, cokolwiek byśmy o nich nie sądziły. Wyzwalając Rath, wyzwolimy siebie. Pomagając sobie, pomożemy innym. Będziemy walczyć razem, lub zginiemy, podzieleni.

Rosa trzymała Yalcyn tak, jakby tańczyła z nią tango. Szeptała uspokajająco do jej ucha, starając się przekonać do tego, co miała zamiar zrobić razem z nią. Plan był śmiały i gdyby się nie udało, obydwie poniosłyby konsekwencje. Ale musiały to zrobić.

- Użyj swej magii, choć zwykłego magicznego pocisku. Jeden czar, jeden gest, choć symboliczny. Proszę…

Złączone dłonie kobiet rozbłysły białym światłem, gdy Rosa skumulowała energię objawień. Przez ramię kapłanki przeszła wstęga jasności, gdy po raz kolejny przywoływała istotę. Jej prawa ręka, skierowana w stronę Esvele na równi z lewą Yalcyn delikatnie zadrżała, gdy celowała w mroczną kapłankę.

- Proszę, tylko jedno zaklęcie. Rath Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuję…

________________________
Przywołanie potwora IV, ogromny niebiański orzeł, a także rozkaz na Ogara, by poleciał (przypominam, on lata ) na Esvele.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 13-06-2009 o 20:45.
Kaworu jest offline  
Stary 08-06-2009, 23:25   #3
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Zaskoczenie Wakasha najwyraźniej nie miało się tak szybko skończyć. Ledwo co dostał solidnego kopa, ledwo co wyfrunął przez okno z powrotem na ulicę to jeszcze kobieta, która była przyczyną tego wszystkiego najwyraźniej była mocno zdeterminowana by przyłożyć mu jeszcze raz... i to bez najmniejszego powodu! Ojj nie byłą to dama jakie spotyka się na przyjęciach, ani głupiutka małoletnia jak te dwie siostrzyczki poznane kilka dni temu, a najlepszym na to dowodem był jakże elokwentny komentarz na próbę łagodzenia napięcia.

- Pieprzenie! - skomentowała jedynie i rzuciła się ponownie na łotrzyka z wyrazem mordu w oczach.

~ No i masz tu babo placek... ani ją uderzyć ani dać się babie bić - myślał Wakash patrząc na pędzącą w jego stronę furię.

Południowiec spojrzał na swój rapier i na kobietę, na rapier i na kobietę, a ona była coraz bliżej. Rozejrzał się następnie wokół i w górę, a w jego oku błysnęła złośliwa iskierka. Podniósł palec wskazujący w górę w geście, który nakazuje zaczekać i rzekł:

- Chwileczkę - po czym zniknął...

W tej samej chwili pojawił się na balkonie budynku, z którego miał przyjemność wylecieć z hukiem i spoglądał w dół na zdezorientowaną kobietę.

- Nie ma się co tak gorączkować gołąbeczku. Zioła dobrze ponoć robią na nerwy... Może porozmawiajmy co ty na to?

Szybki rzut oka na resztę placu powiedział Wakashowi tylko tyle, że albo mają jeszcze większy burdel, albo jego towarzysze zaczęli w końcu klarować sytuację. Nie było jednak czasu na dokładne analizy, bo i trzeba było zająć się babą, bo jak każdy chłop na świecie wiedział, że baba pozbawiona uwagi to zła baba.

Słowa - słowami, ale i działać jakoś trzeba to też na wypadek wszelaki pomiędzy palcami dłoni, którą Wakash schował za sobą, by czasem nie dowidziała tego stojąca na ziemii furia, zaczęły kłębić się malutkie kłaczki czarnej materii. Tak na wszelki wypadek...


_________________________
Wakash stara się dojść do jakiegoś porozumienia i wyjaśnić sytuację, ale jakby co to przygotowuje akcję rzucenia w tą babę Cienistej Strzałki - tak na wypadek, gdyby ona czymś potrafiła strzelać...
 
Cosm0 jest offline  
Stary 10-06-2009, 10:38   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cios był może nie piękny, ale za to celny.
Milady z wrzaskiem przepełnionym bólem wzniosła się w powietrze. Wyraz jej twarzy nie wróżył nic dobrego osobie, która była sprawcą owej rany.
Spojrzenie, skierowane wprost na Yona sugerowało, że milady za nic miała rzuconą na niego niewidzialność.

Do niczego taki czar - pomyślał Yon z niechęcią. - Każdy mnie widzi... Albo jakby widział...

W tym momencie z tęsknotą pomyślał o pozostawionej w świątyni tarczy. Magicznej... Gdyby tak się za nią schował... Może by go powstrzymała przed furią kobiety obrzucającej go zgoła niesłusznymi obelgami.


Niespodziewany zwrot akcji odwrócił uwagę Milady od Yona.
Tuż obok baronowej zmaterializował się nagle Milo. W sekundę później na kształtnej, alabastrowej łydce kobiety pojawiła się kolejna rana, tym razem zadana przez niziołka.

Zainteresowanie Milady gwałtownie przeniosło się z Yona na Milo. I zamanifestowało się jeszcze gwałtowniej.
Czarne błyskawice zmiotły niziołka z golema i posłały go na bruk.


Yon zawahał się.
Milo wyglądał na nieźle zmaltretowanego. Może zamiast sięgać po kuszę i kontynuować polowanie na Milady trzeba było wyciągnąć Milo spod wielkich, platfusowatych stóp golema? A może lepiej było sięgnąć po różdżkę i uleczyć niziołka?

Tętent kopyt kazał Yonowi zacząć myśleć o sobie. W stronę leżącego Milo pędził cwałem Sever, który nie zwracał uwagi na to, że między nim a leżącym na ziemi łotrzykiem stoi Yon. Fakt, że paladyn go nie widzi, nie miał dla Yona żadnego znaczenia.
Rezygnując z jakiejkolwiek akcji charytatywnej, której obiektem byłby Milo, Yon skoczył na bok, schodząc z drogi tak Severowi, jak i golemowi.

Schował rapier i sięgnął po kuszę.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-06-2009, 13:26   #5
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Jeden bucik, jest. Drugi bucik... No właź że... Jest. To idziemy... Eeee... się zabawić? Milo przebrawszy swe obuwie ruszył pewnym krokiem w stronę golema. Mimo, że nie było widać po nim zdenerwowania... No dobra nawet gdyby nie pierścień, to czuł wiele impulsów mówiących "Uciekaj!". Jednak przyjaciele byli ważniejsi.

Sama wspinaczka nie była trudna. Pomijając fakt, że ściana na której się wspinał chodziła i była morderczo niebezpieczna. I źle nastawiona do obrońców. Jednak to był tylko głupi golem. Nie zwrócił większej uwagi na łotrzyk chodzącego mu po plecach. Większym wyzwaniem było spojrzeć swojej ofierze w twarz. Jednak i tu szczęście mu sprzyjało. Oto Milady odwrócona była do niego plecami. Jakże łatwo jest pchnąć kogoś jak nie patrzy mu się w zwierciadła duszy. Jak nie widzi się przerażenia, błagania o litość i chęci życia w tych dwóch głębokich stawach zwanych oczami. Jednak fortuna kołem się toczy bowiem kapłanka właśnie odwróciła się jednocześnie się unosząc. Sztych, który miał zakończyć wszystkie jej sprawy na tej ziemi, trafił w nogę. Co prawda trafił prawdopodobnie w tętnicę nożną. Krew trysnęła pod wysokim ciśnieniem. Taka ofiara powinna szybko się wykrwawić. A przynajmniej się nie na własnych nogach. Jednak ona nadal żyła. I była wściekła. Oj bardzo wściekła na małego niziołka.

- Ty mały, podły su*insynu!! - Krzyknęła pobladła i drżąca z bólu na całym ciele szlachcianka, znajdując się już w bezpiecznej odległości kilku dobrych metrów ponad głową Milo.
- To nie ja Fani! To nie ja! To mój zły brat bliźniak! Gdzieś tu się kręci... Ałaaaa - krzyk wydarł mu się z piersi gdy oberwał czarną błyskawicą prosto w pierś. Spadł z kamiennego stwora. Mroczki pojawiły mu się przed oczami. Czerń napływała do świadomości.

-Ałaaajaaaa... Niedobra kafłanka... Boli... - jęczał leżąc na ziemi. Nie był do końca świadom co się wokół niego działo. Impulsy z otaczającego go świata dopiero powoli zaczynały do niego dochodzić. Musiały pokonać bul stający im na przeszkodzie. - Zaraz... Miksturka... wyfić ją. - Milo dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest niesiony przez jakiegoś zakutego w blachę rycerza. Prawdopodobnie Sever. - Fodziękować, dziękować, cny faladynie. - Paladynie? Jestem niesiony przez paladyna? Ja? Co to się dzieje z tym światem. Ta myśl jak kafar uderzyła go po głowie. Ocknął się szybciej niż po kuble zimnej wody. Nie chciał być dłużny świętemu mężowi.

Lecz jednak był. Musiał to sobie przyznać w duchu. I będzie musiał ten dług spłacić.

Gdy już będzie w "bezpiecznym" miejscu wypije miksturkę i przyszykuje kuszę.
-Idź i fomóż innym. Ja... się fobawię na odległość. - uśmiechnął się wymuszenie i stanął w pozycji bojowej - jeszcze raz dziękuję.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 13-06-2009, 21:22   #6
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
- Szlag! - pomyślał czarodziej, gdy zobaczył, że jego magia nie wyrządziła Cherninowi nawet najmniejszej szkody. Komentarz Licza jeszcze bardziej zdenerwował maga. Czyżby był na to gotowy? Po chwili nieumarły zaczął wypowiadać słowa zaklęcia, które Siabo rozpoznał, przez co jeszcze szybciej chciał się wzbić w powietrze. Nie zdążył. Przywołana mroczną magią czarna macka złapała go za kostkę. To jednak nic bowiem jego towarzysze mieli jeszcze gorzej. Krzyk bólu Aner wstrząsnął czarodziejem, tak bardzo, że postanowił działać jak najszybciej. Jednak nie tylko on słyszał wrzaski Aner.

- Siabo! Aner! Blajndo! Nie martwcie się, postaram się zniszczyć te macki swoją magią! - krzyknęła Luna, na co Harfiarz pomyślał tylko: pośpiesz się i niech Mystra Ci pomoże.

Wierząc w umiejętności Kronikarki Iluzjonista sam próbował coś zrobić. Chernin był chwilowo poza jego zasięgiem. Poza tym Siabo wywnioskował, że lepiej będzie pozbyć się słabszych przeciwników, aby czym prędzej rzucić się całą drużyną na Chernina i Yalcyn. Tylko wtedy mają jakieś szanse. Jak pomyślał tak zrobił. Nie zważając na mackę, która go ciągnęła ku ziemi, zaczął inkantować zaklęcia, koncentrując się na tym, by jakieś mocniejsze szarpnięcie go z tej czynności nie wyrwało.

Może jestem przewidywalny, ale i tak postaram się wam maksymalnie uprzykrzyć życie. Mystro dodaj mi sił! - pomyślał przelotnie i już po chwili dwie serie magicznych pocisków pofrunęły prosto w Darvina.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 14-06-2009, 02:47   #7
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Przeznaczenie czekające na rynku w Rath...



Niezwykle skuteczny w bojach duet Niziołek-rudowłosy mężczyzna został rozdzielony toczącymi się na rynku nie-całkiem-po-ich-myśli wydarzeniami. Wciąż niewidzialny Yon odskoczył nieco w tył, unikając nadjeżdżającego na koniu Severa, po czym zamienił swój rapier na kuszę, mając zamiar najprawdopodobniej ostrzelać unoszącą się teraz nad Golemem Milady Esvele. Early chciał ratować swojego małego towarzysza, wyręczył go w tym jednak konny Aasimar, po co więc się pchać, gdzie go chwilowo nie potrzeba... .

Cała ta sytuacja była dosyć niespodziewana, kamienny przeciwnik zdawał się być wprost nie do ruszenia, do tego bezpośrednia bliskość potrafiącej mocno uprzykrzyć życie szlachcianki, no i jeszcze w pobliżu Rosa wraz z Yalcyn. Nie wspominając o parce wampirów i ostatniej trojkę kościstych wojaków.

Niekontrolowany Golem, z nieznanych nikomu powodów, uklęknął nagle na lewym kolanie, po czym pochwycił swoją wielką prawą łapą leżący bez opieki sztylecik Niziołka, i zaczął wpatrywać się w mały przedmiot leżący na jego dużej dłoni. Wszystko zaś ledwie o dwa kroki od rudowłosego mężczyzny.

Yonowi przez umysł przemknął wyjątkowo szalony pomysł... .

~

Sam Milo z kolei został w dosyć akrobatyczny sposób pochwycony przez jadącego na swoim rumaku Paladyna, po czym przetransportowany we względnie bezpieczne miejsce, z dala od kroczącego kamiennego kolosa. Mały mężczyzna był w naprawdę ciężkim stanie, poruszał się jednak, i był nawet zdolny do wyciągnięcia jednego ze swoich leczniczych eliksirów, który szybko wypił, odzyskując nieco kolorów na twarzy.

Niziołek przemówił krótko do Aasimara, ten więc odstawił go na bruk, po czym sam zawrócił na swoim rumaku w stronę Golema, Esvele, Rosy de Burbon i Yalcyn. Widok tych dwóch ostatnich, obejmujących się w trakcie bitwy wywołał w nim co najmniej dziwne uczucia. Przybył do Rath by wesprzeć koleżeński kler i jego przedstawicielkę w ciężkiej walce z nieznanym złem nękającym miasto, podczas gdy owa przedstawicielka obściskiwała się z wampirzycą... .

W tym czasie klnąca pod nosem Milady Esvele, lewitując kilka metrów ponad Golemem, używała na sobie magii leczniczej, zajmując się swoimi ranami zadanymi jej poprzez wspólne ataki. Jasna poświata wnikała z jej dłoni w ciało, zatrzymując wszelkie krwawienia i zasklepując zadane cięcia.

~

Przez dłuższą chwilę skołowana Relven rozglądała się za Wakashem, nie mając pojęcia dokąd mężczyzna mógł tak sobie po prostu zniknąć. Jej uwagę zwróciły dopiero słowa południowca, dobiegające z góry budynku, z balkonu na pierwszym piętrze.

- Jasne że możemy porozmawiać! - Krzyknęła Relven - Po tym jak ci wyrwę te pierniczone warkoczyki z twojego martwego łba, jeden po drugim!.

No cóż, najwyraźniej do mądrych nie należała.

Wzięła rozbieg liczący ledwie kilka kroków, po czym... wyskoczyła z niesamowitym impetem w górę, prosto w kierunku balkonu i Wakasha. Z pewnością wchodziła tu w tym widowiskowym wyczynie w rachubę jakaś magia, jednak i mężczyzna miał parę całkiem skutecznych, a czasem wręcz śmiertelnych, sztuczek w rękawie. Wykonał dłonią pewien gest. "Cienista garota".

Wokół szyi szybującej w jego kierunku kobiety pojawiła się nagle dziwna, cienista pętla, która mocno się na niej zacisnęła. Zaskoczona i dusząca się Relven kompletnie nie spodziewała się takiego obrotu spraw, i jej dłonie automatycznie starały się zerwać draństwo z szyi, by zmniejszyć uścisk, czego efektem fakt dolatywania do balkonu nie wchodził już w rachubę.

Kobieta najpierw głośno trzasnęła w konstrukcję o metr przed Wakashem, po czym spadła w dół, by ponownie doznać bolesnego spotkania z nieruchomą przeszkodą - tym razem w postaci bruku. Wyrżnęła z gracją worka kartofli o ulicę, po czym rozległo się ciche charczenie... .

~

Wciąż szczerzący zęby Darvin po raz kolejny zacisnął swoje pięści, a jego oczy na moment rozbłysły. Widząc to, stojący tuż przy nim Elhan wyprowadził szybkie cięcie ukośne mieczem, o dziwo jednak cholerny łysol uskoczył bardzo zręcznie przed nadciągającym ostrzem, po czym po raz kolejny minimalnie zafalowało powietrze.

Elfi woj, podobnie jak Luna, po raz kolejny poczuli wyjątkowo nieprzyjemne, oraz dosyć bolesne ściskanie ich ciał przez niewidoczną, niezwykle potężną siłę.

- Świnio... - Jęknął Elhan, po czym nim zachwiało, i wojak grzmotnął tuż przed Darvinem bezwładnie o bruk.

~

Siabo, nie zważając na wciąż zaciskającą się na jego kostce u nogi czarną mackę, szybko kalkulował na zimno sytuację, starając się również ignorować ból w kończynie od zgniatającego cholerstwa, które na dodatek starało się go ściągnąć w dół, bliżej pozostałych macek. Trzepocząc mocno swymi anielskimi skrzydłami trwał więc w miejscu, wykonując błyskawicznie przyspieszone gesty w trakcie tkania kolejnych zaklęć.

Celem aż dwóch serii "Magicznych pocisków" stał się nieprzyjemny mięśniak, znajdujący się w pobliżu Luny i Elhana. Biało-żółte pociski czystej energii co chwilę trzaskały w ciało wrzeszczącego z bólu Darvina, trafiając go najczęściej w tors i twarz. Wrzaski mężczyzny przeszły po chwili w jęki, upadł na kolana, a następnie i na ręce, trzęsąc się cały na czworakach. Z jego ust spływała struga śliny, a wydawał się ledwo dychać.

~

Luna po raz kolejny mocno zaciskała ząbki, gdy coś nieznanego zgniatało ze wszystkich stron jej ciało. Ból był naprawdę nie do zniesienia, zupełnie jakby co najmniej jakiś niewidzialny Gigant chwycił ją w łapska i miażdżył bez litości. Wszystko po chwili się skończyło, dając Kronikarce chwilę wytchnienia, choć była ona już w dosyć kiepskim stanie. Ledwie stojąc na nogach zwróciła się na moment w stronę pochwyconego przez macki Siabo, Aner i Blajndo, nie zauważając, jak w tym czasie w jej pobliżu pada Elhan.

Jasnowłosa wyszeptała szybko kilka słów, po czym użyła "Rozproszenia magii" na czarnych paskudztwach więżących jej towarzyszy. Magia sama w sobie była potężną mocą, a co dopiero sposób jej rozpraszania. Niewidoczna energia opuściła ciało kobiety pędząc przez rynek, po czym zwarła się z przeciwną mocą, i rozpoczął się trwający ledwie ułamki sekund pojedynek poszczególnych części Splotu.

Lunie spłynęło kilka kropelek potu po twarzy.

Macki zniknęły!.

Klnący na swoje wykręcone ramię Blajndo, i szlochająca z bólu Aner spadli z ledwie metra na bruk, a Niziołcza kobietka miała chyba połamaną nogę. Siabo również uzyskał wolność, mógł lecieć w kierunku cholernego Chernina i pozostałych walczących towarzyszy, miał jednak świadomość, że lepiej nie stawać na bolącej w kostce nodze, która była jak nic skręcona.

~

Rosa szeptała wyjątkowo długo kolejne zaklęcie. Zawiłe słowa i gesty miały przywołać następnego magicznego pomocnika, mającego pomóc de Burbon w walce z przeciwnikami. Tym razem miał to być Niebiański Orzeł, mający zaatakować samą Esvele... . Z kolei wcześniej sprowadzony Ogar miał zaś własne, i spore problemy, okładany z niemal wszystkich stron przez dwa wampiry i trzy szkielety. Niestety, ale przybysz nie poradził sobie z tak dużą liczbą przeciwników, wśród głośnego skomlenia poległ więc pod licznymi ostrzami mieczy i pary włóczni, zabierając ze sobą jeszcze jednego z kościotrupów.

Stojąca bezpośrednio przy niej Yalcyn, obejmowana wręcz przez Burbunównę w pasie, przez dłuższy czas wpatrywała się od boku w twarz Rosy. Zielone oczy obserwowały poruszające się usta Kapłanki, wpatrywały w oczy de Burbon, a na czerwonych ustach nieumarłej pojawił się drobny uśmiech, dosyć dziwnie kontrastujący z minimalnie wystającymi z nich wampirzymi kiełkami.

- Dobrze - Szepnęła Yalcyn, wyciągając w stronę Esvele dłoń, na której zaczynało coś świecić.

I była to ostatnia, miła rzecz całej tej mini-sytuacji, wśród trwającej wokół bitwy... .

Nikt nie zainteresował się nadlatującym Cherninem-Liczem, czy też raczej nikt go w tej chwili nie zauważył. Ten był zaś potwornie wściekły widokiem swojej co chwile ranionej przez awanturników małżonki.

- Nic nie znaczące pionki!! - Ryknął Mag, po czym widząc spoufalającą się Yalcyn z Rosą, wykrzyczał parę słów, a z jego dłoni wystrzeliła z potwornym hukiem "Błyskawica". Trafiła ona z potworną siłą wampirzycę prosto w tors, a impet posłał ją mocno w tył, razem ze stojącą za nią Rosą.

Obie kobiety upadły na bruk, a de Burbon poplątała formułkę wymawianego zaklęcia. Było to niezwykle denerwujące, zostało jednak przyćmione stanem leżącej na niej Yalcyn. Wampirzyca została trafiona prosto między piersi, które teraz wraz ze sporym kawałkiem jej sukni przypominały jedynie dużą, czarną dziurę. Można było wprost zajrzeć do wnętrza jej zwęglonego ciała.

- Roso... - Wydusiła z siebie bardziej blada niż zwykle rudowłosa, a z jej ust wypłynęła niezwykle czarna krew - Ja... ja za chwilę wstanę.

Ty... zaś musisz walczyć dalej, inaczej... inaczej zginiemy obie.

Zasłoniła ją własnym ciałem.

Szkielety i wampiry stojąc bez ruchu wpatrywały się w tą scenę.

~

Chernin jednak jeszcze nie skończył.

Liah właśnie celowała z łuku do Milady Esvele, Sever pędził na swoim rumaku, Milo sięgał po kuszę... .

Z palców Licza wystrzeliła mała, świecąca kulka, która pomknęła wprost na paru śmiałków. Nastąpiła potężna eksplozja, i spory fragment rynku zniknął wśród ognia, a wraz z nim dwójka towarzyszy.

Milo zdążył odskoczyć w bok, pakując się susłem na stragan Wakasha. Podmuch czaru zmiótł z nóg Liah, przerywając jej czynność.

Gdzieś w tej eksplozji i płomieniach głośno zarżał Goliath, a młody Paladyn krzyknął. Sever wraz z wierzchowcem zostali trafieni czarem z pełnym impetem, a Paladyn oprócz potwornego bólu i swojej palącej się skóry, wyraźnie wyczuł jak cwałujący rumak się pod nim załamuje. Wypadł z siodła do przodu, grzmotnął o kamienną powierzchnię, przekoziołkował, po czym zastygł w bezruchu.

Rozgrywająca się wokół bitwa cichła, odgłosy zdawały dobiegać z coraz większej odległości, a wszystko ogarniał mrok. Było inaczej, było...przyjemnie(?), już nie czuł bólu czy wściekłości. Umierający Sever wpatrywał się gasnącymi oczami w zwłoki leżącego blisko niego ukochanego wierzchowca.











***

Milo po wypiciu eliksiru 17pw

Sever -3pw!!!!! Goliath kapot :·(

Darvin ledwie żyje

Elhan leży bez ruchu

Rosa utraciła zaklęcie, a Ogar zabity
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 14-06-2009, 10:24   #8
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- Jasne że możemy porozmawiać! - Krzyknęła Relven - Po tym jak ci wyrwę te pierniczone warkoczyki z twojego martwego łba, jeden po drugim!

Słowa kobiety dość dobitnie i jednoznacznie świadczyły o tym, że pojęcie 'dobra wola' jest jej raczej obce, a zamiary co do Wakasha wyraźnie mordercze. Na twarzy łotrzyka wymalowało się zaskoczenie, gdy zgrabny, nienaturalny skok dziewczyny posłał ją wprost w jego stronę. Przez moment mężczyzna obserwował ten lot myśląc o tym, że szkoda byłoby skrzywdzić taką dziewkę jednak ostatecznie odruchy wzięły górę nad wyrzutami sumienia, a kołatające się na końcu języka Wakasha przekleństwo poleciało w jej stronę razem z mało sympatycznym dodatkiem. Pętla zacieśniła się wokół szyji kobiety powalając ją na bruk, a uprzednio ornamentując na murze, jakiś metr pod balkonem.

- Hej słuchaj... przepraszam gołąbeczku, ale sama się prosiłaś! Może powiesz mi o co Tobie właściwie chodzi, damy sobie buziaka na zgodę i każdy pójdzie w swoją stronę co...?

Wakash sam siebie zaskoczył wypowiadając te słowa i mając co do tego niewyraźne przeczucia, jako że ostatnio jak pamiętał, gdy mówił w ten sposób do kobiety również starając się załagodzić sytuację to dostał w twarz wiadrem spadającym z pierwszego piętra po czym usłyszał, że ma 'spierdalać do tej swojej dziwki'.

Mając to w pamięci i widząc mord w oczach dziewczyny, do której właśnie przed momentem powiedział to samo - tak na wszelki wypadek sięgnął po różdżkę leczącą rany i skierował w swoją stronę wypowiadając słowo rozkazu - tak dla poprawy samopoczucia.

~ No to chodź gołąbeczko jeśli lubisz ostrą jazdę to trafiłaś na niezłego ogiera ~ pomyślał Wakash podchodząc do krawędzi balkonu rozglądając się po rynku.
 

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 14-06-2009 o 10:27.
Cosm0 jest offline  
Stary 14-06-2009, 11:24   #9
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
Sever ruszył na ratunek.Szlachetna natura nie pozwalała ryzykować śmierci towarzysza. Prąc naprzód uważnie obserwował golema. Jeden cios kamiennej łapy mógł zakończyć odsiecz w dość brutalny sposób. Nabierając pędu wykorzystał to czego przez całe życie go uczono. Pochylił się w siodle i czując świdrujący ból w odzywających się ranach, pochwycił niziołka za kołnierz. Przywykłe do trudów szlaku ramie osłabione bitwą z trudem dźwignęło malca.
Dar życia tej istoty został ocalony. Czas na zakończenie żywota kilku plugastw ku chwale sprawiedliwości.

Wtedy wszystko zalała fala ognia. Aasimar ledwie zdążył zamknąć powieki. Rozgrzane falujące powietrze stopiło na nim włosy,brwi oraz niemiłosiernie rozpaliło pancerz. Poprzez ryk wybuchu przebił się kwik cierpiącego męki konia. Paladyn w głębi umysłu usłyszał mentalną skargę składaną przez Goliatha ukazującą ogrom jego cierpienia. Kopyta pod rumakiem ugięły się zaś sam Sever wykonał widowiskową parabolę znacząc swą trasę smugą smrodliwego dymu z tlącego się ciała. Upadek wydawał się odległy jakby obserwowany z dala nie dotyczący jego samego. Przed oczyma widział własną tlącą się dłoń zaciśniętą na syczącym w kałuży brei mieczu. Przy świadomości utrzymywał go tylko ból.

Czy to już ?? Tak zginę ? - Myśli były niezwykle leniwe. Krew w żyłach zwalniała. Serce biło ciężko niczym wojenny werbel pułków kawalerii z ukochanego Neverwinter.
Bum-bum...bum-bum......bum-bum.........bum-bum............cisza spowiła całe pole chwały.
Gdyby nie młode mocne serce już zapewne by nie żył. Wrodzona zawziętośc dała o sobie znać walcząc z uporem o każdy oddech . Nie chciał się pogodzić z wizją śmierci gdy wróg oczekiwał go na polu.
Nagle ból zaczął znikać. Wszystko wydawało się takie trywialne, takie nieistotne. Przed oczyma ujrzał twarz ojca i matki którzy teraz po dwóch latach pewnie stracili nadzieję na jego powrót.
właśnie tę anonimową ludność pokochał Sever. Konał w Rath miasteczku nieistotnym z punktu widzenia Torilu czy nawet samej Vaasy. Kilkutysięczna populacja miasta nie zasłużyła nawet na naniesienie na mapy. To właśnie za to paladyn oddawał życie. Dla niego każdy w mieście był wartościową istotą. To wpajano mu od wstąpienia do Hali Sprawiedliwych i tym się kierował przez całe swoje krótkie życie.

- Tato, widzisz teraz możesz być ze mnie dumny. Tato ja tak jak wujek pod Ariol, z mieczem w ręku. Ta-aa-ato.

Czuł jak tysiące kościanych palców dotykają go po całym ciele oplatając klekoczącą siecią. Woda z odłamkami kości wypełniła mu usta i nos, do uszu wciskały się twarde, kłujące kości. Próbował zaciskać oczy, ale ruchliwe białe palce wywijały powieki na drugą stronę.
Gdy resztki bólu nagle zniknęły. Zobaczył swoje ciało z góry wleczone po dnie rzeki, zrozumiał z nagłą jasnością, że ...to już koniec

Śpiewny głos drgał oplątując umysł rycerza pajęczyną ekstazy. Słyszał rogi niczym na polowaniu oraz trąby gdzieś w oddali.

Muzyka dodała mu sił chwycił kępę krzaków rosnących przy brzegu i wyrwał się z przedziwnej rzeki. przed sobą ujrzał tunel do którego bez zastanowienia wszedł. Instynktownie czuł że nic złego się mu nie stanie.


Na drugim krańcu Faerunu :
Mężczyzna w podeszłym wieku stojąc wieży obrócił swe poznaczone wieloma bliznami oblicze na Selune i jej łzy ciągnące niczym warkocz. Od rana miał dziwne przeczucie że dzieje się coś złego. Teraz aż poczuł ciarki na krzyżu. Od wyjazdu jego pierworodnego syna mija już prawie dwa lata. Mimo wielu sprzeczek kochał syna na swój czerstwy i szorstki sposób. Żałował że mu tego nie okazywał gdy miał okazję. Jego dziecko było teraz bogowie wiedzą gdzie i nie miał pewności czy zechcą mu go oddać...
- Helmie miej go w swej opiece
-Ma ledwie osiemnaście wiosen i nie darowałbym sobie jego śmierci

 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 14-06-2009 o 11:56.
Grytek1 jest offline  
Stary 18-06-2009, 20:15   #10
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Walka trwała i trwała. Siabo Laumee Harr, iluzjonista z Kruczego Urwiska zdał sobie z tego sprawę w momencie, gdy świat zaczął przyspieszać. Ruchy wrogów jak i sprzymierzeńców stały się płynniejsze i bliskie normalnej swej prędkości. Harfiarz wiedział co to oznacza. Jego magiczne przyspieszenie traciło na mocy. Bitwa jednak nie wyglądała jakby miała się kończyć, więc mag nie mógł sobie pozwolić, by jego najprzydatniejsze zaklęcie się skończyło. Zaczął więc składać magiczne pieczęcie i wypowiadać słowa w smoczym języku. Po chwili poczuł jak przez jego ciała po raz kolejny przepływa energia i moc.

Jeśli przeżyje, będę musiał odpocząć kilka dni od magii. Jeśli. Mystro daj mi siłę!

Czarodziej rozejrzał się po polu bitwy. Nie wyglądało to dobrze, choć mogło być gorzej. Luna skierowana była w stronę Darvina i wypowiadała jakąś nieznaną mu formułę. Wakash zaś, kontrolował chyba koleżankę "łysola". Aner i Blajndo żyli i to było najważniejsze.

- Aner jeśli dasz radę, pomóż Lunie i zabij tego kretyna! - krzyknął Siabo do harfiarki i wskazał na Darvina.

Sam zaś zaczął szybko wypowiadać słowa zaklęcia, którego nauczył się bardzo niedawno. Zważywszy, na to, że na Chernina nie zostało czarodziejowi wiele mocy, bowiem te zaklęcia, które mogły mu zaszkodzić, były zbyt wymagające jak na wyczerpanego maga, to zaklęcie mogło okazać się przydatne. Nagle nad Siabo zagrzmiało, a on tak jakby chwycił ręką powietrze, które zaczęło dziwnie drgać, a po chwili uformowało się w długą "powietrzną" włócznie, która robiła strasznie dużo hałasu.

Siabo-Planetar pofrunął w kierunku Licza-Chernina.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172