Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-02-2009, 19:38   #251
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tekst napisany z pomocą Marrta i Eleanor

Efektowne plask i...koniec potworka. Zmachany kapłan opadł na kolana opierając się obiema dłońmi na morgenszternie. Serce biło Aldymowi jak szalone, ręce bolały od ciągłego machania ciężkim orężem, smród potu mieszał się ze smrodem szlamu, który go oblepiał, a mydło przepadło. ~Co ci wojownicy widzą w tej całej walce...Jaka w tym przyjemność ?~ Myślał kapłan ścierając z siebie dłonią fragmenty wroga. Był to jednak daremny trud. Rozejrzała się dookoła, nie było chyba nikogo kto by nie oberwał...Ale nikt nie miał poważnych ran. Uspokojony tym kapłan spojrzał w górę...Wpadające przez dziurę strugi światła wydawały się być niemal niebiańskim przesłaniem. ~Okno w suficie. W mojej świątyni będzie właśnie takie okno w suficie.~ Pomyślał uśmiechając się nieco.
Poza tym...owa dziura dawała nadzieję wyjścia z podziemi, które Aldym zdążył serdecznie znienawidzić. I to mimo, że jego morgensztern okazał się być tutaj najprzydatniejszym orężem. W ową dziurę gapił się Jens, potem dołączyła Alexa. Ich rozmowa zainteresowała kapłana. Dotyczyła bowiem problemu, który dręczył i Aldyma.
Cytat:

- Popatrz tam na wysokości ponad trzech metrów jest jakieś zarysowanie w powierzchni, może udałoby się tam coś wbić i wykorzystać to do wejścia do otworu?
Alexa miała rację. Rzeczywiście pod zarwanym sufitem, ściana była mocniej niż wszędzie spękana. Wystarczyło tylko sięgnąć...
- A jak zamierzacie się tam wdrapać?- spytał zza nich Aldym.
Obejrzeli się oboje na kapłana, który nieświadomie sam podsunął im rozwiązanie. Spojrzeli po sobie bez słowa odgadując własne zamysły i porozumiewawczo skinęli sobie głowami.
- Co?- zdziwił się kapłan.
- Słuchaj Aldym. Jakbym stanął na Twoich ramionach to byśmy razem spokojnie tam sięgnęli. Wtedy mógłbym spróbować się wyciągnąć jakoś na rękach i umocować na górze linę. Stara trochę... i krótka, albo powinno styknąć i wytrzymać.
Alexa potaknęła na potwierdzenie słów myśliwego.
- A tylko ty jesteś na tyle silny, by się tak podnieść i ustać spokojnie...
- Ale mnie trochę krzyż boli - jęknął Aldym, pocierając pośladki.
- ... chyba że nie masz siły i Lilla będzie musiała to zrobić – niewinna mina Alexa nawet nie starała się ukryć, że prowokacja była celowa. Grunt jednak, że była skuteczna.
-Ja tak po kobiecie wspinał się nie będę.- wtrącił oburzony tym pomysłem Jens.
- Niech wam będzie, nie wiem czy sam Jensa podźwignę.- rzekł smętnym głosem kapłan.- Ale spróbuję.
- No dobrze dobrze - Alexa poklepała kapłana po ramieniu - Jak już wyjdziemy na powierzchnię i nikt się inny chętny nie znajdzie to rozmasuję ci te obolałe plecy - powiedziała scenicznym szeptem. Pocieszony tą całkiem przyjemną wizją kapłan kucnął nieco by Jens mógł się wdrapać. A gdy ten już wszedł na niego zaciskają zęby Aldym wyprostował nogi dźwigając łowczego. Kapłan dyszał, obita kość ogonowa dawała mu się we znaki...wywołując męczący ból. Poza tym Jens taki leciutki nie był, więc kapłan lekko się chwiał na boki.
- Ja tam cię nie chcę stresować Jens...Ale dobrze by było gdybyś się pospieszył.- dodał nerwowym tonem Aldym.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 26-02-2009, 23:26   #252
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Post napisany wspólnie z Liliel

Odtąd atmosfera koszmaru będzie wydawała się Elizabethcie immanentną cechą grobowców. Kamień ścian pogrążonych w półmroku, cienie, zlewające się ze sobą w niemożliwe kształty, niepewność każdego kroku. Dobrze chociaż, że panika już minęła. Glutowaty potwór, który w ostatnich konwulsjach obryzgał ich śmierdzącą cieczą był zbyt niewiarygodny by mógł siedemnastolatce wydawać się straszny.

Rudowłosa przywrócona teraźniejszości przez Aldyma wzięła nawet udział w tej walce, machając mieczem niczym kijem, co i tak przy jego niezwykłości przyniosło rezultaty. Potem zmęczona stanęła przed poobijaną Lilą i bez słowa oddała jej magiczną broń.
Rozgorzała dyskusja nad sposobem wyjścia na zewnątrz, w której nie wzięła udziału, choć zgadzała się całkowicie, że czas odetchnąć świeżym powietrzem. Za to stanęła przed czarodziejką.
- Silia, wrócisz ze mną po Eleva?
Półelfka pokiwała głową.

***

Okazało się, że droga w mroku sprzyja rozmowom.
- Opowiesz mi o co chodzi z Elevem? Całowaliście się przy wszystkich – Silia spojrzała na przyjaciółkę odrobinę podejrzliwie, ale później puściła jej oczko, czego prawdopodobnie Bethy i tak nie dostrzegła bo zewsząd zalegały ciemności a drogę oświetlała im tylko jedna pochodnia.
- Ja się z nikim nie całowałam – Elizabetha zmarszczyła nos, choć raczej nie od wypowiadanych słów, ale od smrodu, który niosły ze sobą na poplamionych ubraniach - No może prawie z nikim. Z Elevem całowałam się pod zamkiem, teraz to on mnie pocałował. Ale chodzić to nie chodzi o nic. Ja myślę, że on mnie nawet nie za bardzo lubi.
- Jeśli Elev za kimś nie przepada to zdecydowanie za mną. Po tej całej akcji z "lady Horn" przestał się niemalże do mnie odzywać. Jakby mnie ta sprawa obeszła w ogóle - prychnęła obojętnie. - A Aldym? Z Aldymem to naprawdę myślałam, że to coś poważniejszego, ale jak widać ja się na sprawach sercowych wcale nie znam.
- Ale Lady Horn mnie też… no wiesz, że niby Talga jest Twoja. To i my należymy do Ciebie? Elev jest mądry i wrażliwy to się przejmuje takimi rzeczami.
A z tymi sprawami to ja już kończę. Z Aldymem - teraz Elizabetha się zawstydziła więc kończyła szybko –kochałam się nad jeziorem. To jest Silia bardzo fajne i mogłabym to robić częściej, ale za dużo z tego komplikacji. Takich towarzyskich. Dlatego kończę z tym. Mam ważniejsze rzeczy na głowie. Mężczyźni chodzą sobie na dziwki jak chcą to robić, powinny być dziwki i dla kobiet. Mężczyźni dziwki znaczy się.
- Mężczyźni dziwki? Marzycielka z ciebie Beth - Silia zaśmiała się szczerze rozbawiona, ale zaraz spoważniała. - Ale mówisz mi teraz dopiero, że spałaś z Aldymem? Przy zamku? - szturchnęła Elizabethę udając urażoną minę. - Co z ciebie za przyjaciółka, że dopiero teraz mi to mówisz! I skoro byliście ze sobą to... chyba czujesz coś do niego?
- Nie przy zamku. Później. W drodze do Midd.
A czemu mam coś czuć? Tyle samo to czuję i do Jensa – Elizabetha roześmiała się jakoś smutno – Chyba jestem dziwna.


***

Elev sam poderwał się na ich widok. Widać było, że niepokój o towarzyszy przemógł zmęczenie.
Bez przeszkód wrócili do reszty.
 
Hellian jest offline  
Stary 27-02-2009, 00:34   #253
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
~ Świetnie... po prostu świetnie ~ zmarszczył brwi i podrapał się z rezygnacją po czuprynie patrząc na wyciągniętą jakimś mieczem ze szlamu rohatynę ~ zupełnie jakby cała Talga na nią przez pół roku smarkała... Eh psi los...

Przyjrzeli się dokładnie całej nowej komnacie. Żadne jednak z nich, w tym i co dziwniejsze również Elizabetha, nie miało ochoty pchać się dalej w tunele. Byli wykończeni. Nawet Lilla ciężko już oddychała i podpierając się na swoim mieczu sprawiała wrażenie, że zaraz padnie. Nie dziwota w sumie. Szlam, który pokonali jakby złośliwie upodobał sobie właśnie paladynkę i w nią kierował większość ataków...

Najlepsze jednak było to, że myśliwy z zaskoczeniem odkrył, że w gruncie rzeczy w panujących tu ciemnościach widzi coraz lepiej. Ba. Widzi nawet kontury korytarza, w którym nie było przecież żadnej pochodni. A może to ze zmęczenia? Machnął ręką.

Trzeba było znaleźć jakiś sposób, żeby się stąd teraz wydostać... Debata nad tym nie trwała długo i już po chwili coś na kształt planu mieli już przygotowane. Jens zebrał trzy najlepiej wyglądające sztylety, które zatknął sobie za pas i wypakował z przeładowanego plecaka linę. Po zawieszeniu jej przez ramię i zostawieniu reszty ekwipunku, był już gotowy. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, czy by butów nie ściągnąć, bo to i zawsze lepiej boso, jednak perspektywa stawiania nagiej stopy na ostrzu sztyletu była wystarczająco obrazowa, by długo się nie wahał.

Po chwili był już wysoko w powietrzu i wbijał przy pomocy podanego mu przez Lillę toporka, kolejne sztylety w ścianę. Aldym tymczasem wyraźnie słabł. Widać praca świątka zbyt ciężka nie jest i tak jak krzepy miał za dwóch to z kondycją marnie.

- Ja tam cię nie chcę stresować Jens...Ale dobrze by było gdybyś się pospieszył.
- Chwila –
w zagłuszanym metodycznymi uderzeniami toporka glosie myśliwego słychać było skupienie... jeszcze tylko parę uderzeń i będzie siedział dobrze – Jest! Dobra, uważaj.

Przylgnąwszy do ściany stanął ostrożnie na pierwszym sztylecie. Ani stal ani kamień ścian nie zgrzytnęły więc zdecydował się na sprawdzenie większego nacisku. Sztylet był dobrze wbity. Tak samo drugi i trzeci. Gdy stanął na dwóch niższych trzymając się trzeciego, Aldym oparł się ramionami o kolana z pełnym ulgi „uffff”.

Z tej wysokości do pękniętego sufitu można już było sięgnąć. Tylko światło jakoś strasznie raziło. Czyżby się przepogodziło na górze? Mrużąc oczy, wyciągnął w górę drugą rękę i próbował wymacać jakiś stabilny kawałek kamienia, o który mógłby się oprzeć. Z początku posypało się na dół trochę gruzu, ale w końcu znalazł dobrze osadzoną jeszcze płytę, na której nadal widoczny był od spodu ten symbol, o którym Aldym mówił. Biorąc to za dobrą monetę, puścił sztylet i złapał krawędź płyty. Podciągnięcie się nie było łatwe, ale w końcu udało mu się dostać do szczeliny. Tutaj było jeszcze z pół metra gęstej i mokrej ziemi, a potem powierzchnia. Tylko dlaczego było tu tak jasno u diabła???
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 27-02-2009, 13:16   #254
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przygotowanie "drabinki" do wyjścia na zewnątrz trwało przez jakiś czas. Połowa broni, którą braliście do rąk, łamała się po mocniejszym nacisku na ostrze. Część była tak pordzewiała, że nawet nie sprawdzaliście. Dopiero więc po dłuższej chwili znalazły się trzy solidniejsze kawałki metalu, zabraliście się za wbijanie ich w ścianę. Jens, mimo, że nie ważył może jakoś szczególnie dużo, ciążył Aldymowi tak, że kapłan prawie nie jęknął z ulgi, gdy tropiciel przeniósł ciężar ciała na "kołki" wbite w ścianę a potem nie podciągnął się do góry. Czasu było dość, by dziewczyny wróciły już do komnaty, na poły prawie prowadząc wciąż zmęczonego, markotnego i wyglądającego na paskudnie zniechęconego Eleva.
Jens w tym czasie już przywiązywał do kawałka muru waszą ostatnią, ocaloną z zapadającego się korytarza linę. Nie znalazł nic pewniejszego, ale zaprawa wciąż trzymała solidnie, a na dodatek i tak miał świadomość, że większość znajdujących się towarzyszy nie da sobie rady w samodzielnym wspinaniu się po linie. Gdyby tylko słońce tak nie raziło! Ku jego zaskoczeniu ciemne chmury wciąż wisiały na niebie, a deszcz nie ustał, podobnie jak nie opadła otaczająca wszystko mgła. Owszem, jak się wyjdzie z ciemnego pomieszczenia to słońce może razić, ale czemu tak długo? Musiał wciąż mrużyć oczy a i tak prawie go bolały.

Gdy lina zawisła, pierwsza skorzystała z niej Elizabetha. W zasadzie tylko ona bez jakiś większych trudności, jeszcze z wykorzystaniem wbitych w ścianę sztyletów, sama mogła wydostać się na górę. No i Elev, ale chłopakowi poszło znacznie wolniej, chociaż najwyraźniej odpoczął już wystarczająco, by nie łapały go skurcze. Potem już było trudniej. O ile wyciągnięcie lekkich dziewczyn - Alexy i Silii nie stanowiło jeszcze poważnego wyzwania, to zmęczona Lilla już tak. Oczywiście Aldym bezinteresownie zaoferował się, że pomoże jej się rozebrać. Najlepiej do naga, bo przecież pod ubraniem też mogła coś metalowego chować? Skończyło się tylko na zdjęciu zbroi i zajrzeniu pod koszulę paladynki. Zbroja i broń zostały wciągnięte na górę, potem - sama Lilla, która jeszcze trochę siły to miała i większość pracy wykonała sama. Jako ostatniego wciągnięto Aldyma, który ze wspinaczką po linie radził sobie, prócz czarodziejek, zdecydowanie najgorzej.

Zmęczeni po wspólnym wysiłku i wcześniejszych walkach, mogliście wreszcie odpocząć, tylko przyglądając się okolicy. Tak przynajmniej myśleliście, jak się szybko okazało - błędnie. Znajdowaliście się w jakiś naziemnych, starych ruinach, wybudowanych w stylu podobnym do grobowców. Musiały być z tego samego okresu i oczywiście stanowić całość. Na zewnątrz wciąż padało, ale w pomieszczeniu, w którym byliście, zachowała się większość piętra, przez co deszcz tu nie docierał. Tak czy inaczej było wystarczająco ponuro. A przez szum deszczu dosłyszeliście nagle tupot stóp!
Było już za późno, by wszystkim udało się znów wskoczyć do grobowców. Chwilę później do pomieszczenia wpadły... stwory. Można by je spokojnie nazwać połączeniem jaszczurki i człowieka. Jaszczuroczłowiekiem.


Poruszali się na dwóch tylnych łapach, podpierając z tyłu jeszcze długim ogonem. Całe ciała były pokryte zielono-brązowo-złotymi łuskami, odziane tylko w resztki ubrań w okolicy pasa. Łeb i łapy miały jak najbardziej jaszczurze, ale były wyższe od ludzi, wyglądały też na umięśnione, rozrośnięte w barkach. Praktycznie każdy z nich trzymał prymitywną włócznię lub toporek. I wszyscy oni, tych kilkunastu, którzy się zmieścili w komnacie, rzuciło się na kolana, bijąc pokłony, zanim w ogóle zdążyliście się poruszyć.
Podnieśli się równie szybko, a największy z nich wystąpił naprzód.

<-Witsssaamyy wasssss psssseedwietssssniiii! >
Mówił w smoczym, przekręcają słowa i mocno sycząc. Obie czarodziejki jednak mniej więcej rozumiały, tłumacząc cicho pozostałym jego słowa.
<-Sssssaaa sssmnąąą... >

Wskazał wyjście i nie czekając ruszył tam, swoim specyficznym, raczej zabawnym krokiem, który niewiele miał wspólnego z uginaniem kolan przy chodzeniu. Was odprowadzało jeszcze te kilkanaście par oczu, ale i włóczni. Woląc nie ryzykować ruszyliście za przywódcą, szybko zresztą się okazało, że daleko nie musieliście chodzić. Kilka pomieszczeń dalej ruiny kończyły się, wy zaś zobaczyliście obozowisko tej dziwnej rasy a także... prawdopodobną przyczynę powstania bariery.
Jaszczuroludzi było tu kilkudziesięciu, każdy, jak jeden mąż, rzucił się na kolana, gdy już was dostrzegł. Bili pokłony, wy zaś przyglądaliście się otoczeniu. Płonęły ogniska, umieszczone jeszcze pod dachem wyższego piętra tej budowli, z której wyszliście. Stwory musiały mieszkać w tych ruinach, bowiem tylko tam dostrzegliście jakieś brudne posłania i resztki jedzenia. Nad jednym z ognisk piekło się jakieś mięsiwo, obok drugiego, ledwie kilkanaście metrów od was, siedział związany, ogromny, rudowłosy człowiek. Obok niego zaś - pręt, dodatkowe sznury, jakieś części zbroi, miecz i worek - zapewne jego ekwipunek.


Ale było coś jeszcze. Na wysepce przed ruinami był wybrukowany jakiś placyk, na środku którego znajdował się postument a na nim - jarząca się na niebiesko kula energii. Wokół niej unosili się ludzie i nieludzie! Było zbyt daleko, by przyjrzeć się wszystkim, ale już stąd wiedzieliście gibberinga, zwierzę wyglądające na wilka i dziwnego mężczyznę z tatuażami, obok którego fruwał kostur z kryształem na końcu.


Wszystko to obracało się powoli, zaś same postaci były tak samo nieruchome jak wcześniej Jorg, gdy wszedł w barierę. To coś musiało więc ich tu jakoś ściągać, ale nie czuliście nigdzie naporu samej bariery a prócz kuli - również jej nie widzieliście. Z odrętwienia wyrwał was głos tego samego jaszczuroczłowieka, który was tu przyprowadził.

<-Macsssiieee jussssssz sssssciaaaała... Bsssszyyydkieee.... Aloa-Tusss psssssyyygotowasssss innne... ssss... >
Wskazał na ciała unoszące się wokół kuli.
<-Wy sssmiieeeeniccc...? Zjeeesssscccc ssss ciaałaa wassssyych wrooogóóww...? >
Wskazał na piekące się na ogniu mięso i chyba również na siedzącego przy drugim ognisku człowieka.
<-Wyyy udoowodniccc, że byććć ssssss prrrorossstwaa... Aloa-Tussss wam ssssłusszzzzyććć....>

 
Sekal jest offline  
Stary 27-02-2009, 21:12   #255
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Jens sprawnie poradził sobie z wyjściem na górę, tak samo Elisabetha i Elev, który chyba zaczynał powoli dochodzić do siebie. Silia lekka i zwiewna także szybko znalazła się na górze wciągnięta przez tropiciela bez większego wysiłku. Z Alexą nie było już tak prosto, bo nie była ani zwinna jak rudowłosa, ani tak drobna jak czarodziejka. Natomiast solidnie umięśniona i ubrana w ciężka zbroje paladynka mogła wciągającemu ją chłopakowi przysporzyć sporo kłopotów.
Okazało się jednak że obaj z Aldymem doskonale poradzili sobie z rozwiązaniem tego problemu: Zaproponowali dziewczynie, że będą ją wciągać na raty: najpierw zbroja, potem ona. Alekxa wymieniła z Lillą porozumiewawcze kobiece spojrzenie: Ach Ci mężczyźni, czasami pozbawieni taktu i zawsze chętni, by zobaczyć kawałek nagiego kobiecego ciała. Wyglądało jednak na to, że wyznawczyni Lathandera ma spore poczucie humoru i nie tak łatwo wytrącić ją z równowagi.

W końcu jednak wszyscy cali i w miarę zdrowi znaleźli się w górnym pomieszczeniu. Miejsce to, okazało się ruiną po budowli, powstałej prawdopodobnie w tym samym okresie co podziemia. Nie było jednak wiele czasu by się dokładnie rozejrzeć. Ba! Okazało się nawet, że nie było czasu by choć odrobinę odpocząć. Prawie natychmiast zostali otoczeni przez wysokich jaszczuroludzi, którzy choć składali ukłony, jednocześnie nie wypuszczając z reki broni, wyraźnie dawali do zrozumienia, że jeśli nie zyskają posłuchu, mogą zacząć się gniewać.
Alexa pocieszała się jedną myślą: Że przynajmniej, w przeciwieństwie do szkieletów, magicznych zbroi czy gluta, mają mózgi, więc może uda się coś namieszać. Gdy jednak wyszli na zewnątrz, widok uwięzionego w magicznej barierze mistrza Kallora, na chwilę wytrącił ją z równowagi.
- Ten człowiek koło kuli, z kryształem i kosturem, to mistrz Kallor! Musimy go uwolnić - Szepnęła do stojącej obok czarodziejki.

Dalszą rozmowę przerwała przemowa jednego z jaszczurów, który swym szeleszczącym głosem zażądał od nich potwierdzenia słów przepowiedni. „No i jak niby mamy to zrobić?!” Pomyślała Alexa i mając szczerą nadzieję że podziała, użyła mocy na przemawiającym. Skoncentrował swa wewnętrzną siłę próbując roztoczyć nad nim swój urok. Przemawiając spokojnym głębokim głosem powiedziała:
<- Jesteś bardzo odważny, skoro nie boisz się, że ukażemy was za taką arogancję. Skoro tak dobrze znasz przepowiednię przytocz jak my bogowie, mamy wam udowadniać kim jesteśmy> – Miała nadzieje, że nie przesadziła z pełnym wyniosłości tonem.
Jaszczuroludź przez chwilę wpatrywał się bez mrugnięcia powieką, z pewnym oszołomieniem w jej oczy. Po czym odpowiedział wolno jakby kierowany wewnętrznym przymusem:
<-Niccssss nie jeesssst w prrrroorosssstwiee jaasssk boosssshowieee maajaa poookasssaaaccc, ssseee sssssaa boooshhaaaamiii..>

Alexa popatrzyła na Silię i widząc, że do niej też dotarła doniosłość tej informacji szepnęła:
– W takim racie wszystko zależy chyba od ciebie, jeśli masz w swym arsenale coś co zrobi na nich odpowiednio duże wrażenie, możemy mieć nadzieję... Ja obawiam się nic spektakularnego nie jestem w stanie zrobić – Po czym zwracając się do stwora powiedziała ponownie w smoczym
<-Widzę, że znasz słowa przepowiedni... Dobrze! Skoro tak bardzo chcecie, pokażemy wam niewielki pokaz naszej mocy. Gdy zaś okażecie się wystarczająco godni i będziemy z was zadowoleni, zobaczycie jej więcej.>
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 27-02-2009 o 21:15.
Eleanor jest offline  
Stary 01-03-2009, 13:00   #256
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Jak to mawiają - kłopoty chadzają parami. A w ich wypadku raczej całą wesołą gromadką. Już miała odetchnąć z ulgą kiedy wygramoliła się z katakumb a tu nowe niespodzianki, tym razem w postaci parszywych jaszczuroludzi. Wielkie bestie mogłyby z łatwością wgnieść ich w ziemię, tym bardziej że stawianie w ich stanie jakiegokolwiek oporu graniczyłoby z cudem. Silia była zmęczona a i mocy magicznej zostało jej niewiele. Szczęście w nieszczęściu - nie rzucili się od razu na nich z pianą na ustach i mordem w oczach a chcieli dyskutować, o ile te ich niezdarne próby porozumienia w smoczym języku można było nazwać „dyskusją”.

Z talgijskich dzieciaków awansowali w każdym razie na "przedwiecznych", cokolwiek ten tytuł miał oznaczać. Wzięto ich za kogoś istotnego, kogo te prymitywne istoty gorąco wyczekiwały i wiązało się to z jakąś przepowiednią. Cudownie, bo to poprawiało diametralnie ich położenie. A przynajmniej odwlekało chwilowo wyrok śmierci zanim wyda się, że o żadnej przepowiedni pojęcia nie mają a do podziemni trafili raczej z przypadku. Silia nie miała wątpliwości, że byliby banalnym celem dla kilkudziesięciu przerośniętych kreatur dlatego w ich interesie leżało aby jak najdłużej nie wyprowadzać ich z błędu i pozwolić się wielbić.

Słuchała bełkotu jaszczura coraz bardziej zdezorientowana. Po tym jak wskazał na pieczeń i skrępowanego rudowłosego osiłka Silia głośno przełknęła ślinę. Obleciał ją strach ale zepchnęła go wysiłkiem woli gdzieś głęboko i nie pozwoliła sobie aby go okazać. Kto wie czym, lub o zgrozo - kim, do niedawna był kawałek przypieczonego mięsiwa? I co? Mają się niby poczęstować? A wojownik? Wypadałoby go uwolnić? Najwyraźniej nie był przyjacielem łuskowatogębych stworów skoro tak skrupulatnie go związali. Był człowiekiem, co w tej chwili było powodem wystarczającym aby podświadomie umieścić go po ich stronie barykady.

Czegoś niewątpliwie od nich chcieli ale ciężko było się domyśleć co to takiego.
- Alekso, możesz wyczytać z jego jaszczurzego łba czego od nas chce? - szepnęła wprost do ucha drugiej czarodziejki. Wyczytać nie umiała, ale przekonała by się jej ochoczo zwierzył. I dowiedziała się istotnej rzeczy. Jaszczuroludzie nie znali treści przepowiedni a to dawało im szerokie pole do popisu. Cała zaleta przepowiedni leży w ich niejasności. Im mniej klarowna tym lepiej a to „ich” proroctwo musiało być chyba strasznie zawiłe bo sami zainteresowani nie wiedzieli w zasadzie czego oczekują.

* * *

Nie wiedzieć czemu przypomniał jej się poranek w Taldze, może sprzed roku. Ojciec wrócił do domu nad ranem, a chwilę po nim – matka. Garick, jak można się było spodziewać, wrócił prosto z karczmy, w której jak zwykle zasiedział się do bladego świtu. Gdzie się przez całą noc podziewała jej matka? Silia obawiała się zapytać, chociaż rozwiązanie samo pchało się do głowy.
- Gdzieś była? – zapytał wówczas ojczym swoją małżonkę gdy Silia pomagała jej dowlec go pijaniuśkiego w sztorc do łóżka.
- Nigdzie – odpowiedziała rodzicielka starając się unikać spojrzenia córki. – Dopiero co wstałam, krowom jeść dałam. A ty co darmozjadzie? Podejrzewasz mnie o coś? Sam całą noc poza domem a mnie tu coś zarzucasz? Utrapienie z takim chłopem! Idźże spać bo gorzałą od ciebie cuchnie!– trochę zbyt mocno cisnęła jego na wpół bezwładne ciało na posłanie.
- Aha – burknął nieco zmieszany chłop i w sekundzie usnął. O nic więcej nie pytał. Ale Silia zapytała tego samego popołudnia.
- A pewnie, że mnie całą noc w domu nie było. Jesteś kobietą. Na pięści z chłopem nie wygrasz. Tylko jedno ci może pomóc – poradziła matka mentorskim tonem rozwieszając pranie. – Kłam dziecko, kłam. Jeśliś się we mnie wrodziła przyjdzie ci to gładko. Zdziwiłabyś się jakie kobiety w naszej rodzinie miały do tego naturalne talenty.
Silii zdawało się, że nadal słyszy jej nieprzyjemny śmiech niosący się echem w jej głowie.

* * *

Ponoć najlepszą obroną jest atak. Silia postanowiła sprawdzić ile w tym prawdy. Byli niejako na z góry przegranej pozycji, pozostało więc improwizować. Jeśli się nie myliła to te prymitywne istoty podciągnęły ich właśnie do rangi bóstw, w końcu nie pada się na kolana przed byle kim i nie bije mu się ot tak sobie pokłonów. Była to przewaga, którą mogli wykorzystać. Kurtyna w górę. Role zostały rozdane. Chcieli zobaczyć w nich bogów? W porządku. Silia będzie w każdym razie kłamać, że nim jest i okaże się zaraz czy matka nie przesadziła z tymi naturalnymi rodzinnymi talentami.

Miała jedynie nadzieję, że w tym wszystkim nie przesadzi. Tymczasem jednak ściągnęła brwi, przybrała najbardziej gniewną minę na jaką było ją stać i pewnym krokiem podeszła do jaszczura kiwając na niego palcem. Biła od niej stanowczość i pewność siebie. Pokryty łuską olbrzym faktycznie się zbliżył.
- Bliżej - powiedziała Silia w smoczym języku. Miała nadzieję, że tamten ją w ogóle zrozumie. Wyglądało na to, że pojął w czym rzecz bo pochylił niżej głowę i zatrzymał ją tuż przy twarzy półelfki wpatrując się w nią swymi świdrującymi gadzimi oczami. Silia zamachnęła się z całej siły i uderzyła otwartą dłonią w pysk stwora.
- Jak śmiesz! - wrzasnęła wściekle, choć mówienie w smoczym sprawiało trudności. - Mamy coś udowadniać tobie? Stawiasz mi warunki gnido? Zapomniałeś do kogo się zwracasz? Na kolana śmieciu albo zdechniesz w męczarniach! No już! Na kolana! A ty - wbiła palec w innego jaszczuroczłowieka, z którym akurat skrzyżował się jej kipiący złością wzrok - każ przyszykować nam jakiś kąt byśmy mogli odpocząć!

Ku jej zdziwieniu rozmówca faktycznie rzucił się na klęczki. Czarodziejka poczuła jakąś nierozsądną satysfakcję z faktu, że właśnie zdzieliła w pysk dwumetrowego stwora i uszło jej to płazem. Tłumiony uśmieszek wypełzł na jej twarz a ona zerknęła na moment na towarzyszy jak gdyby sama się zdziwiła jak się potoczyły wypadki.

Jaszczur nie przestał jednak zrzędzić o tym, że koniecznie muszą udowodnić swoje boskie pochodzenia. Silia rozważała przez moment co mogłoby ich zadowolić. Popis mocy? Niewykluczone. Tanie kuglarskie sztuczki? Im bardziej spektakularne tym chyba będzie lepiej. I nie zapomnieć o dramatycznym tonie…

Właśnie wcieliła się w rolę zepsutego rozeźlonego bóstwa i nie miała zamiaru zawracać z raz obranej drogi.
- Nie macie pojęcia o czym mówi przepowiednia – ryknęła na nich ponownie. – Chcecie dowodu? Dobrze! Niechaj więc odezwą się niebiosa! Niech ześlą wam znak i potwierdzą, że jesteśmy tymi za kogo się podajemy!

Rzuciła zaklęcie a niebo roziskrzyło się nagle kaskadą barw. Z hukiem wybuchały kolejne fajerwerki tworząc ferię złocistoczerwonych świateł. Tanie kuglarskie sztuczki ale może ich przekonają. Bądź co bądź - efekt robił wrażenie. Głównie na dzieciach, ale jaszczury chyba nie odbiegały od tamtych zbytnio poziomem swojego intelektu. Silia przynajmniej liczyła, że nie będzie trudno ich zadowolić. Oni tak naprawdę chcą wierzyć, że spotkali bogów. Trzeba tylko dolać oliwy do ognia i podsycić ich entuzjazm.

Silia podeszła do jaszczuroczłowika, który zdawał się być tutaj przywódcą i szybkim ruchem wyjęła sztylet z pochwy przy jego pasie. Wyciągnęła przed siebie dłoń i udała, że tnie po całej długości. To była tylko iluzja, ale jakże wiarygodna. Pokazała się głęboka rana i trysnęła krew, ale na oczach wszystkich skaleczenie prędko się zasklepiło i nie zostało po nim śladu. Jeszcze przez moment trzymała dłoń uniesioną w jakimś triumfalnym geście.
- Nadal macie wątpliwości? Jesteśmy bogami. Nikt nie zdoła nas skrzywdzić. A te ciała narazie spisują się nie najgorzej. Nie potrzeba nam innych.

Zastanawiała się czy nie zabrnęła za daleko i nie przesadziła z dramaturgią. Może wczuła się w rolę „przedwiecznego” aż za dobrze? Chyba miała smykałkę do wydawania poleceń bo udzielił jej się bezwzględnie ten rozkazujący ton. Drobniutka malutka dziewczyna przechadzała się pomiędzy zgrają olbrzymich jaszczurów. Dumna, wyniosła, z podbródkiem uniesionym wysoko i miną nie przyjmującą sprzeciwu. Oby nie skończyli przez to jak ten przysmażony kawałek mięsa na ruszcie…

- A teraz przyprowadźcie do nas starca! – wskazała palcem na zawieszonego w powietrzu Kallora. – I gadajcie co to za jeden – przeniosła wzrok na związanego rudowłosego wojownika. Zbliżyła się do więźnia i przykucnęła tuż przed nim niespodziewanie puszczając mu oko.
- Jeśli nas zaraz nie porąbią na kawałki to postaramy się jakoś cię uwolnić – szepnęła mu konspiracyjnie do ucha. Nim wstała zdołała skorzystać jeszcze z zaklęcia kuglarstwa, które czyniło jej dłonie niezwykle zręcznymi. Ostrze sztyletu wysunęło się z jej rękawa by spocząć niezauważenie pośród gęstej trawy niecały metr od wojownika.

Gdy wróciła do towarzyszy wypowiedziała dyskretnie zaklęcie dłoni maga. Sztylet zaczął po woli przesuwać się po ziemi w stronę rudowłosego, aż wreszcie półelfka była pewna, że ten ma jego chłodne ostrze tuż pod palcami. W razie gdyby nie przekonała jaszczurek swoimi talentami aktorskimi wtedy pozostawała nadzieja, że wojownik włączy się do sprawy i stanie u ich boku.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 01-03-2009 o 13:14.
liliel jest offline  
Stary 02-03-2009, 13:46   #257
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wspinaczka zakończona krótkim odpoczynkiem...Przerwanym przybyciem nie rybo-, a jaszczuroludzi. Różnica dla kapłana, w sumie niewielka. Aldym mógł tylko westchnąć w myślach nad tym szybkim rozwojem sytuacji. Oczywiście to, że rozmowy dziewczyn z jaszczuroludźmi w ogóle nie rozumiał, nie pomagało w tej sytuacji. Co prawda, osoby rozumiejące smocza mowę tłumaczyły wydarzenia, ale niewiele to dawało. Kapłan trzymał się z boku, czując się piątym kołem u wozu. Zachowania jaszczuroludów nie rozumiał. Chyba tylko oni mogli wziąć umorusaną, śmierdzącą szlamem i poobijaną grupę awanturników za bogów. Aldym zapewne pomyślałby nad wyprowadzeniem ich z błędu i wskazania im prawdziwej bogini wartej czczenia, Sune...Gdyby potrafił się z nimi dogadać. Wyjście na powierzchnię ujawniło przed drużyną kolejne problemy. Sporo jaszczuroludzi, unosząca się kula z Martusem Kallorem w środku i więzień gadów. Kapłan przypuszczał, że nie będzie łatwo. Ale teraz czuł, że sytuacja go przerasta na wielu frontach.
Podrapał się po rozczochranej czuprynie, co mu tylko przypomniało iż ma się doprowadzić do porządku przy najbliższej okazji. Pałeczkę na powierzchni przejęły dziewczęta, więc kapłan odsunął się na bok i ostrożnie, tak by nie wzbudzać podejrzeń jaszczuroludzi. Krok za krokiem zbliżał się do barbarzyńcy, patrząc jak Silia wali bestię po pysku. Miała wtedy tyle ognia w oczach...Oczami wyobraźni widział ten „ogień” w alkowie. Ciekawy był, czy Jens potrafi tam spożytkować ten gorący temperament półelfki. Będąc blisko związanego człowieka spytał cicho.- A za co cię związali jaszczuroludzie, chaty im sfajczyłeś, jakieś tabu złamałeś...Ofiarę im z ołtarza porwałeś?-
Nie dane było kapłanowi zadać następnego pytania, po usłyszeniu odpowiedzi barbarzyńcy, bowiem czarodziejka zakończyła swój pokaz fajerwerków i zbliżyła się do więźnia. Aldym usunął się nieco w cień. To był dzień Silii, to była jej scena...i kapłan nie zamierzał odbierać chwały czarodziejce. Niemniej, gdy Silia była blisko piekącego się na ogniu mięsa, kapłan zużył ostatnie zaklęcie, ostatnie nie będące domenowym.
O Sune, ty która rozpalasz serca i łagodzisz ból rozstania.- szepnął Aldym cicho, sięgając po symbol swego bóstwa.- Zmień żar ognia w kojący chłód .
Pod wpływem kapłańskiej magii, ognisko zmieniło barwę, czerwonożółte języki ognia stały się błękitno białe, a piekąca na ogniu pieczeń pokryła się szronem.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-03-2009 o 13:58.
abishai jest offline  
Stary 02-03-2009, 15:04   #258
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Koniec walki z galaretą był takim wybawieniem, że Lilli nie przeszkadzała nawet ohydna maź. Cała jej zbroja aż się lepiła, ale to nie było ważne: istotne było, że wszyscy przeżyli Gdy Elizabetha wcisnęła jej miecz w dłoń nawet nie protestowała, pomna tylko ostrzeżeń Silii zawinęła go w swój płaszcz i, z braku lepszej opcji, na kawałku mocnego sznura przewiesiła przez plecy.

Wspinaczka na górę na szczęście poszła w miarę sprawnie. Widać bylo, że lata dziecięce i ganianie się z rodzeństwem po drzewach nie do końca uleciały jej z pamięci. Swoje też z pewnością zrobił brak zbroi. Na górze ubrała się ponownie i miała w planach paść wykończona. Niestety nie dane było jej odpocząć. Pojawili się Jaszczuroludzie syczący coś po swojemu i uzbrojeni. Nic dziwnego toteż, że paladynka sięgnęła po swoją broń. Ale tym razem inicjatywę w swe ręce wzięły magiczki rozumiejące zdaje się słowa obcych. Tak naprawdę dziewczyna nie myślała już trzeźwo, ramię na którym niosła (zniszczoną) zdrętwiała, a dłoń wymachującą mieczem raził ból. Bez szemrania więc poszła za wszystkimi.

Z pośpiesznych przekazywanych przez czarodziejki wyjaśnień , wynikało iż zostali wzięci za jakichś bogów, ale na wszelki wypadek mają to udowodnić. Ta gorzka ironia losu sprawiła, że na ustach Lilli pojawił się kwaśny uśmiech. Nauki jakie jej przekazywano w kościele były proste, świat był czarno-biały, a ona miała te czarne barwy wyplenić. Nigdy nie uzyskała rady co robić jeśli zostanie się wziętym za boga. Jedyne w tym dobre, że w końcu odnaleźli mistrza Kellora, acz w sytuacji niegodnej pozazdroszczenia.

Podczas negocjacji, z tonu, próbowała wyłapać zmiany nastroju by być w pełni przygotowaną do walki. Usilnie starała się nie myśleć o kawałku mięsa nad ogniem, co niestety owocowało tym, że był on bez przerwy obecny w głowie Lilli.Uwagę dopiero odciągnęły pokaz kolorowych ogni, palaldynka widziała coś takiego tylko raz, jak miała 9 lat u jakiegoś wędrownego barda i teraz z zachwytem przypomniała sobie uczucie zaczarowanego dziecka.

Ta cała sytuacja była tak niezwykła, tak zwariowana, tak oniryczna, że Lilla już w nic nie wierzyła. Ot śpi po prostu na swojej twardej pryczy w świątyni Pana Poranka śniąc dziwne sny. Tylko dlaczego, do diaska, tak bardzo ją wszystko boli ?!
 
Nadiana jest offline  
Stary 02-03-2009, 22:59   #259
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Drago

Tylko w milczeniu słowa
Tylko w ciemności światło
Tylko w umieraniu życie
Na pustym niebie
Jasny jest lot smoka

__________________________________________________ _____

Równiny były dziwne. Nawet bardzo dziwne. Chmary śmiesznym, małych ludzików, spoglądający na niego jakby zobaczyli czerwonego smoka. Z drugiej strony trochę ich w tym względzie rozumiał... W każdym razie udało mu się dotrzeć do jakieś ich większej siedziby. Cóż, jak dotąd był święcie przekonany, że nikt i nic go nie jest w stanie przerazić, ale to... Ci ludzi żyli w takich warunkach... Większość jego ostatnich posiłków miała za życia lepsze. Po śmierci często też. I ten smród. Nie, to zdecydowanie nie było miejsce dla niego! Żeby pomóc tym... prymitywnym istotą, musiałby spalić, to tak zwane miasto do poziomu gruntu i nauczyć ich żyć po ludzku a na to potrzebowałby żywota kilku pokoleń. Chociaż z drugiej strony dla tego miejsca, pożary musiały być czymś w rodzaju zabiegów higienicznych. Tak czy siak, w końcu udało mu się trafić na jakieś bagno, w poszukiwaniu jakiś popaprańców. Cóż, przynajmniej zapach był lepszy a tubylcy mniej zapchleni. No i znalazł, czego szukał. W pewnym sensie.

- Barbarzyństwo! -

Wyszeptał do siebie, jak zobaczył pieczony na ognisku ochłap. Żeby tak zmarnować dobre mięso! Nawet go nie przyprawili! Niektóre rzeczy należało karać dla zasady.

Tyle tylko, że zasady zasadami, a sznur krępujący mu ręce, sznurem krepującym mu ręce. Drago rozejrzał się po najbliższej okolicy, dostrzegając niedaleko swój ekwipunek. Dobrze. Znaczy, że nie będzie musiał mordować gołymi rękami. Przerośniętych jaszczurek było kilkadziesiąt. Wyglądały na silne, ale ich broń raczej nie mogła nikomu zaimponować. Z drugiej strony już dawno nauczył się, że nie wolno ignorować nikogo. Tymczasem jego kalkulacje przerwało pojawienie się jakieś grupy... No cóż, chyba nie byli już pierwszej świeżości, chociaż wszywszy młodzi. Coby jednak o nich nie mówić, pomogli mu w realizacji pierwszej części jego planu. Dobrze. Będzie się czas zastanowić nad drugą.

Już od dobrej chwili starał się przysunąć bliżej do płonącego ogniska. W końcu miał je na wyciągnięcie stóp. Kiedy wszystkie bez wyjątku jaszczury rzuciły się na kolana, Drago chwycił w stopy palącą się żagiew i podrzucił do góry, tak żeby spadła pomiędzy jego dłońmi. W smrodzie, jaki wydobywał się z przypalonego ciała z drugiego ogniska, lekki swąd palonej skóry nie zwróci niczyjej uwagi. A przy okazji tlił się krępujący mu ręce sznur. Drago poczekał do chwil, w której miał pewność, że bez trudu zdoła w razie potrzeby go zerwać i zdusił ogień.

No fajnie i co teraz? Jego miecz leżał w pobliżu, bez trudu mógłby do niego dopaść, tylko, co dalej? Nawet w swoim zadufaniu nie sądził żeby zdołał zabić więcej niż kilkunastu, zanim sam by padł. W życiu nie chodzi o to by zginać szukając chwały, tylko, aby twój wróg zginął szukając swojej jak mawiał jego ojciec. Dlatego postawił chwilowo czekać na rozwój wydarzeń zanim nie wpadnie na coś bardziej błyskotliwego.

Tymczasem nowo przybyła grupa poczęła rozmawiać z jaszczurami. Chociaż nie słyszał, co mówili, to doszły do niego komentarze innych stworów. Nie znał ich syczącego języka, ale miał niejasne uczucie, że panien rozumieć, co mówią, że był o krok od rozróżnienia poszczególnych słów i co dziwne był pewien, że stwory przeraźliwie kaleczą, ten jakże piękny dla jego ucha język. Pokaz sztuczek zignorował, widział podobne w wykonaniu niektórych z Łapaczy. Chyba liczyli, że ich tym przestraszą. Podobne zamiary mieli zdaje się nieznajomi, w stosunku od jaszczurów. Ważniejsze był ich zamiary w stosunku do jego osoby. Cóż, tu nie było już najgorzej. Sztylet się przyda na początek, jakby było sobie trzeba utorować drogę do miecza. Lekko skinął głową dziewczynie, na znak, że rozumie jej zamiary. I jest gotowy, na wypadek jakby nie wypaliły.

- A za co cię związali jaszczuroludzie, chaty im sfajczyłeś, jakieś tabu złamałeś...Ofiarę im z ołtarza porwałeś?-
- Nie doceniłem walorów ich kuchni. -

Odrzekł wskazując głową na pieczeń. Przy okazji zakrył tyłkiem sztylet. Pozostało tylko czekać na efekt jaki wywrą starania nieznajomych na gady.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 02-03-2009 o 23:35.
malahaj jest offline  
Stary 03-03-2009, 00:37   #260
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Post napisany z wykorzystaniem Jensa

Wdrapała się pierwsza i zaczęła rozglądać wokół. Może powinna stać nad dziurą i pomagać reszcie, ale kolejne przekomarzanie się Aldyma z kolejną dziewczyną budziło w niej wstyd jakiś dziwny.
- Nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi – burczała do siebie pod nosem, zamiast czujnie wypatrywać niebezpieczeństwa. I stało się. Jaszczuroludzie zaskoczyli ich kompletnie.
Ani czujna, ani waleczna, ani mądra. Bez czarodziejek zginęliby tu niechybnie. Szczęśliwie Alexa i Silia nawet wystraszone rozumiały obcy język i przetłumaczyły im słowa przywódcy niezwykłego plemienia.

Elizabetha właściwie lubiła swoje ciało i o ile fakt, że jaszczur nazwał je brzydkim nie był jeszcze niepokojący to propozycja zamiany na inne już tak.

Silia i Alexa dużo syczały. Niestety swoich słów już im nie tłumaczyły. Elizabetha usiłowała wsłuchać się w zlepki spółgłosek, przechylając głowę na bok niczym psiak, co próbuje zrozumieć ludzi i ma nadzieję, że wypowiedzą, chociaż jedno zrozumiałe słowo. Wtedy zadowolona rudowłosa z braku ogona mogłaby potrząsnąć niesfornymi lokami w geście znaczącym - zrozumiałam, jaka jestem wspaniała. Niestety żadne sssssssss i zzzzzzzzz zrozumiałe nie było, chociaż oczywistym się zdawało, że obie czarodziejki ochoczo wcieliły się w boskie role.
Każdy ma inne dziedzictwo i gdyby Elizabetha musiała coś wymyślić sama, pewnie, jako dowód swej boskości pokazałaby jaszczurkom miecz znaleziony w grobowcu. Kawałki metalu zapadały jej w serce nie mniej niż ludzie i to mimo że nie potrafiła nimi machać. Może gdyby bogowie pobłogosławili ją większą siłą, faktycznie zostałaby kowalem, zamiast skończyć w brzuchu jakiegoś potwora z bagien. W każdym bądź razie teraz żelazny atrybut mocy miała Lilla i Elizabetha nie mogła unieść go do góry sycząc coś triumfalnego.

Drobna dziewczęca Silia potrafiła wyglądać groźnie, a przy policzku, który dostał jaszczur, Elizabetha aż podskoczyła. Zwierzoludzie najwyraźniej obudzili w Sili krew Hornów i Elizabetha była w tej chwili pewna, że sama padłaby na kolana gdyby Silia kiedyś takim tonem do niej przemówiła. Była to myśl dość przerażająca i budziła w Elizabethcie instynktowny sprzeciw, chwilowo tylko zepchnięty na plan dalszy przez inne sprawy.
Zarazem spektakl odgrywany przez półelfkę tworzył z Elizabethy widza. Drżała, kiedy Silia przecinała sobie rękę, choć wiedziała, że to czar. I z trwogą patrzyła na fajerwerki. Oczywiście nawet w Taldze widziała już kilka większych pokazów magicznych sztuczek, ale atmosfera corocznych talgijskich dożynek nie sprzyjała dreszczom emocji, jeśli nie brało się udziału w bijatykach ani nie uganiało za chłopakami.
Aldym też dołożył sztuczkę. I naprawdę wbrew wszystkiemu zachciało jej się klaskać w dłonie.
Obserwowała też sztylet pchnięty przez Silię i działania skrępowanego mężczyzny. Nie wyglądał przyjaźniej od jaszczurek, choć był nieco ładniejszy i gdyby miała sama decydować nie rozwiązywałaby go za szybko. Ale z drugiej strony, jeśli stwory rzucą się na nich… Silia z pewnością wiedziała, co robi.

Sama Elizabetha postanowiła przesunąć się w stronę kuli energii z ludźmi i zwierzętami. Pociągnęła za rękaw Jensa i pokazała mu kierunek. Całkiem blisko udało im się dwójkę podejść. Czarodziejskie urządzenie nie wydawało się dziełem tego prymitywnego plemienia. Zaczęła wypatrywać czegoś, czym można by je wyłączyć. Przecież bariera nie mogła być tu zawsze i na stałe. Mimo wszystko Midd było całkiem blisko. Toteż przez moment, w euforii odkrywcy, wzięła jakiś badyl przy postumencie za wajchę, którą mogliby pociągnąć. Gdy dumna z siebie pokazała łowczemu „mechanizm” Jens wyprowadził ja z błędu podając nawet nazwę podstępnej byliny. Zawiedziona kowalówna złość wyładowała na niewielkiej jaszczurce, pospolitym krewniaku ich niepospolitych kłopotów. Kopnęła biedne zwierzątko prosto w Jensa. Chłopak oczywiście odkopnął je instynktownie - dokładnie w kulę błękitnej energii.
Jednego żałowała naprawdę. Gdyby wszyscy biegali tak szybko jak ona, może dawaliby radę choć czasem uciec przed kłopotami.
 
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172