Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2009, 22:56   #151
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
dialogi: piękna Elizabetha czyli Hellian & śliczna Silia czyli Liliel & ponurogęby Elev, czyli Kelly


Stał przed drzwiami wpatrzony w ciemnosine niebo zwiastujące deszczowa pogodę. Było chyba tylko kwestią czasu, kiedy lunie, a i teraz od czasu do czasu spadały z nieba kropelki. Lubił tak stać i patrzeć. Kiedy pracował jako kurier Talgi, często wpatrywał się w niebo obserwując przesuwające się chmury. Teraz też. Jakby szukał pomocy w sytuacji, w której się znalazł. Przygryzł wargi. Jak zawsze, był samotny. Teraz również … niestety. Gorzej, czuł, iż staje się człowiekiem skrytym pod maską smutnej obojętności. Tak ponurej, bezsensownej, niezrozumiałej, że aż zahaczającej o śmieszność. Szczęśliwie odrzucającej innych, nie zachęcającej do rozmowy. Przynajmniej taka miał nadzieję. Nie wiedział, jak sobie z tym poradzić oraz zdawał sobie sprawę, iż przegrywa na całej linii to, na czym mu zależało, ale nie wiedział, jak to zmienić i czy jeszcze można to zmienić? Została mu tylko swego rodzaju duma, którą pielęgnował jak skarb.


Tam właśnie, u drzwi „Małego Johana”, złapała go dziewczyna, która bez problemu wygrałaby zawody na najbardziej urodziwego skarbnika na świecie, gdyby tylko gdzieś taki konkurs organizowano. Kije? Noc? Gdzie ją spędził? Zadawala pytania zręcznie pokrywając żartami własną ciekawość.

- Kijami? Owszem, już wygrzmociliśmy się wystarczająco mocno przed świtem, zarobiłem kolejne kilka razów - odpowiedział Elizabethie. - Lilla jest silnym przeciwnikiem, współczuję każdemu, kto jej stanie na drodze. Natomiast spać? W nocy? Rzeczywiście, Całkiem, całkiem trafiłaś. Nie spałem w naszym pokoju. A łóżka rzeczywiście żal, możesz wierzyć, że mi także.
~ … przynajmniej pod pewnym względem
~ dodał w myślach, ale natychmiast się tak samo skarcił.
- Natomiast nocą - kontynuował. – No wiesz … Miło było, ciepło … przynajmniej przez pewien czas, jak to w łaźni. A to – dodał wskazując na policzek, - bynajmniej nie od ciosu, tylko skrobaczki do pleców, bo wychodząc rankiem z balii pośliznąłem się na mydle, a że podłogę pochlapałem, to znalazłem się w try miga pod balią wywijając najbardziej ognistego szczupaka, jakiego widziałem.
- To łaźnie są nocą pootwierane? Kobiety też tam chodzą
? - Wyprawa Eleva rozbudziła ciekawość Elizabethy – I potem nie wróciłeś do gospody? Kąpałeś się do świtu?
- Ta była, bo to karczemna. Wspominałem przecież przy stole, że karczmarz zgodził się na kąpiel dla wszystkich. Taka szopa obok gospody. Ma wielką balię i piecyk. Wody mi dali. Podgrzałem i wykąpałem się. Tyle, że zasnąłem w balii i zmorzyło mnie do rana, dopóki woda nie wystygła. A kobiety … myślę, że tez sie kapią, szczególnie biorąc pod uwagę, iż widać w ścianach kupę dziur, jakby ktoś często zerkał do środka podglądając
- wyjaśnił poważnie.
- Zupełnie o tym zapomniałam – ewidentnie zmartwiła się, że coś uszło jej uwadze. – To przez … nieważne zresztą. A teraz to już przepadło, nie zdążę się porządnie umyć, ale chyba jeszcze strasznie nie śmierdzę, co? – Powąchała swój rękaw i kurtkę. - Czujesz coś? – Podsunęła Elevowi pod nos drugą rękę. – Jednak trochę śmierdzę. Ogniskiem.
A potem roześmiała się.
- Deszcz mnie dzisiaj umyje.
- Nie czuję, mam katar po tej zimnej kąpieli
– kichnął, – ale zawsze deszcz się przyda. Przynajmniej tak we wsi na nas mówili, że deszcz o tej porze roku zawsze potrzebny. Inna rzecz, że ja do mycia preferuję jednak łaźnię. A ty, wypoczęłaś trochę po drodze?
Elizabetha w odpowiedzi pokiwała głową:
Z Silią i kotem śpi się bardzo wygodnie. Ale musisz chyba uwierzyć mi na słowo, jeśli nie chcesz podpaść Jensowi.
Wtedy nadeszła reszta i rozmowa jakoś sama wygasła. To zresztą … nieważne:
~ Silia i kot i Elizabetha … Silia i kot i Elizabetha … Silia i kot i Elizabetha ~ zamordował własnoręcznie kilka następnych myśli, które przebiegły mu przez umysł. Był w tym bardzo dobry.

Potem szli przez miasto. Stragany, sklepy i ludzie. Dużo, dużo ludzi, mimo nieciekawej pogody. Nagle usłyszał Silię pytająca o noc i ręka dziewczyny wsunęła mu się pod ramię.
- W łaźni - wyjaśnił lakonicznie.
- W łaźni? - Jęknęła zawiedziona. - Elevie, mógłbyś być nieco bardziej wylewny i odpowiadać trochę dłużej, niż tylko jednym słowem? Mruk z ciebie - i pokazała mu język, a później się zaśmiała.
- Masz rację - przytaknął, - przepraszam. Ale naprawdę byłem w łaźni gospody. To taka szopa obok głównego budynku. Wynegocjowałem wprawdzie dla wszystkich, ale ... skoro nie planowaliście z niej skorzystać, przynajmniej wykąpałem się sam i wyprałem ubrania. Tylko, że rano wywróciłem się i rozciąłem skrobaczką do pleców policzek. Ot, prosta sprawa - skrzywił się, - nie ma się czym chwalić. Popatrz, całkiem ładna suknia - nagle zmienił temat wskazując na stoisko krawieckie, którego właściciel właśnie rozkładał towar na ladzie.
- Mogłeś wspomnieć, że idziesz do łaźni, sama bym też chętnie skorzystała! - Trąciła go łokciem z udawanym wyrzutem. - A tak ochlapałam się tylko w misce wody. Ech, niespecjalnie to było odświeżające - przyznała mu się szeptem, marszcząc ze złości mały nosek. - Ale kąpiel to ci dopiero marzenie. I wodę pewnie ciepłą dali? - Znów się skrzywiła trochę markotna. - Dziś spróbuję i ja się wybrać do łaźni, ot co! A sukienka piękna... - podjęła wreszcie rzucony przez niego temat. - Szkoda, że mnie nie stać ... - i nagle bardziej kurczowo przytrzymała się ramienia wojownika, bo poślizgnęła się na lepkim błocie i o mało nie wywinęła efektownego fikołka.
- Przecież mówiłem w karczmie wszystkim o łaźni - zdziwił się, - ale tak dobrze nie było, żeby mi dali do łaźni. Sam musiałem naznosić, ale w łaźni też jest piecyk. Rewelacja. Spluskałem się za wszystkie czasy i zasnąłem w balii. No, kiedy rano woda trochę schłodziła się, to wyrwało mnie ze snu. Wyskoczyłem z balii, a wtedy zaliczyłem skrobaczkę. A suknia … cóż, może kiedyś … uważaj! – Podniósł nagle głos przytrzymując ją, kiedy o mało co nie wyładowała w kałuży. – Wprawdzie planujesz kąpiel, ale chyba dopiero wieczorem i w balii, a nie na ulicy.
- Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że właściwie starałeś się zażartowa
ć – uśmiechnęła się do niego kiwając z uznaniem głową. – Czyżby to oznaczało, że nasz małomówny przyjaciel posiada w istocie poczucie humoru? Elevie, toż to cudowne wieści! – Fakt, trochę z niego naigrawała, ale bynajmniej nie złośliwie. – I dziękuję, że użyczyłeś mi ramienia. Fajtłapa ze mnie straszna. Błotna kąpiel mnie co prawda ominęła, ale sukienka jest tak utytłana, że wstyd się owemu Minillo pokazać. Ale nic to. Nie uderzamy do niego w konkury, jeno w interesach idziemy.
- Nie wiem, o czym mówisz
– odpowiedział wreszcie bezosobowym tonem po wysłuchaniu jej, chyba żartobliwych w zamierzeniu, słów. – Użyczyłem – skinął głową, - bo czemu nie? Jesteśmy z jednej wsi, z jednej drużyny. Tak trzeba. Pogoda paskudna, wiec szewc się nie obrazi, że nie jesteśmy odświętnie odziani. Zresztą, pewnie, jako rzemieślnik, także nie chodzi w czystych aksamitach - dodał podrażając się w zadumie.
Silia pewnie odpowiedziałaby, ale nagle puściła jak podbiegła do wystawy sklepowej. Może nawet nie słyszała ostatnich zdań nagle zainteresowana jakimiś fatałaszkami.


Korzystając z nagłego oswobodzenia ramienia Elev szybko ruszył do przodu wyprzedzając nieco drużynę, potem zaś starał się trzymać z daleka od półelfki. Nie chciał z nikim rozmawiać, jak zwykle kryjąc się za maską dość przystojnego, ale przeważnie dziwnie smutnego oblicza. Szczęśliwie ta, zapatrzona w ciekawostki miasta, szczególnie wystawy, nie zwracała na niego uwagi.

***

Później nastąpiła katastrofa u szewca Minillo i jego urodziwej córki. Silia jeszcze przepraszała:
- … choć oględnie drogę i już nas tu nie ma – kończyła.
- … chyba – wszedł w jej słowo idealnie Elev kontynuując, - że szlachetnie wybaczysz nam i dasz jeszcze jedna szansę? Możemy tylko przeprosić za nasze wargi, ale może wypróbowałbyś serca i ręce? Przecież czyny ważniejsze są od słów. My naprawdę jesteśmy pierwszy raz w tak wielkim mieście. Kompletnie nie wiemy, kto tu mieszka, gdzie, albo jak kogo pytać. Pochodzimy z Talgi i nie znamy wiele poza naszą wsią. To dosyć niedaleko, kilka dni stąd. Zazwyczaj spokojną okolice nawiedziły gobliny. Nasz sołtys wiec wynajął da Singwę, by je przepędzić. Udało mu się to przy niewielkiej naszej pomocy. A potem dostaliśmy, w związku z tym, zlecenie na szukanie Kallorów, jak to Aldym szczerze wspominał pańskiej córce. Da Singwa rzeczywiście niczego nie wspominał o panu poza tym, że się przyjaźnicie i że u pana znajdziemy pomoc, rade i wsparcie. Proszę wypróbować nas, a nie zawiedziemy – wyuczony uśmiech znamionujący twardziela, ale zarazem uczciwego chłopaka, który pomagał zazwyczaj dogadywać się z ludźmi, kwitł na jego twarzy. Jakże inaczej wyglądało jego oblicze jeszcze niedawno. Przynajmniej rzeczywiście tyle Elev umiał, przybierać maski lepiej niż ktokolwiek inny z całej talgijskiej drużyny.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-01-2009, 14:35   #152
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gdy Silia przepraszała szewca Aldym milczał. Gdy Elev próbował wytłumaczyć Minillo sprawy, kapłan był cicho...Prawda była taka, że swymi nieopatrznymi słowami Elizabetha doprowadziła Joisan do płaczu. I choć niechcący i przez przypadek zapewne, rudowłosa boginka rozdrapała bolesną ranę...To jednak kapłan nie potrafiłby spojrzeć ani dziewczęciu, ani jej ojcu w oczy. Czuł się podle, nawet jeśli nie było w tym jego winy. I wolałby się oddalić stąd jak najszybciej. Spojrzał w kierunku Elisabethy zastanawiając się, co podkusiło ją do tak nieopatrnych słów. Admiracja wobec De Singwy? Może Nelli mogła mieć takie motywy, a w ostateczności Silia. Ale Elizabetha? Raczej nie. Zazdrość? Czy dziewczyna była o niego zazdrosna? Niemożliwe. W końcu podsunęła mu wczoraj Hannę, opatrznie przy tym pojmując motywy dziewczęcia...Wydawało się, że jest jednak zazdrosna raczej...o jego uwagę. Elizabetha zdawała się być poirytowana tym, że Aldym skupił uwagę na Joisan, a nie na niej.
Kapłan podrapał się po głowie. Trzeba będzie z Elizabethą, wyjaśnić parę spraw sam na sam.
Przy dobrej kolacji, albo spacerze...Kapłan nie miał nic przeciwko milej atmosferze podczas takiej rozmowy. No i różne możliwości się wtedy rysowały. Póki co decyzje co dalszych działań zostawił w rękach półelfki. W końcu, to z jej powodów tu trafili.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-01-2009, 18:26   #153
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Elizabetha, która faktycznie chciała Joisan dokuczyć, czegoś takiego się jednak nie spodziewała. Patrzyła oszołomiona jak po jej nieopatrznych słowach śliczna szewcówna miota się na skraju histerii. Rudowłosa znowu miała ochotę zareagować natychmiast, ale powstrzymał ją fakt, że nie wiedziała jak. Bo kusiło prychnięcie i wykpienie tej gościny, co trwała pięć minut i ograniczyła się do jednego trunku i nieprzychylnych spojrzeń, dla Elizabethy akurat łatwo czytelnych, mimo, że niektórzy, jak Aldym, ulegli czarowi ładnego uśmiechu. Ale z drugiej strony zrobiło jej się żal dziewczyny, którą, przez tę źle ukrywaną niechęć i być może jeszcze z powodu sukni z odkrytymi ramionami, pochopnie wzięła za twardą i pewną siebie. Leonardo nie był brzydki, raczej śmiały i dość zabawny, ale żeby dla niego oszaleć? Elizabethcie z trudem mieściło się to w głowie.
- Pełno tego kwiatu w światu, gąsko –wyszeptała, niesłyszana raczej przez nikogo, zasmucona, ale i troszeczkę jednocześnie zadowolona, że dziewczęta z miasta nie są wcale takie inne od tych ze wsi.
Na uwagę Sili pokiwała tylko głową, rada, że półelfka wyprzedziła wymówki Lilli, które zapewne znieść by było dużo trudniej. A kiedy Minnillo, a właściwie Minnil et Hardsson, bo nie zapowiadało się, żeby kiedyś włączył Elizabethę do grona swych najlepszych znajomych, pokazał im drzwi skierowała się w ich stronę.

Zatrzymała się, gdy Silia i Elev zaczęli przepraszać szewca. Do tego Elev wspaniałomyślnie nie wskazywał winnego. Znowu coś, co ją cieszyło i wkurzało jednocześnie.
- To ja zdenerwowałam Joisan. –powiedziała - Bardzo przepraszam i już sobie idę, ale nie musi się Pan gniewać na wszystkich. Przecież to nie ich wina, mają ze mną same kłopoty, bo ja nigdy nie myślę, to znaczy czasem myślę, ale zawsze za późno. Niech im Pan wybaczy, bo mnie znienawidzą a to moi jedyni przyjaciele. - W oczach Elizabethy zalśniły najprawdziwsze łzy - Nie chciałam zrobić jej przykrości, to znaczy Joisan, ale jestem niemądra i zawsze za dużo mówię, a mama kazała już tak nie robić, to znaczy nie odzywać się jak jest dużo ludzi, bo wstyd. – Łzy płynęły jej po policzkach – Bardzo przepraszam i Pana i wszystkich i Joisan i już sobie idę – Ramionami Elizabethy wstrząsnął nagły szloch.
- Przepraszam – mówiła jeszcze zamykając za sobą drzwi do warsztatu.

Na zewnątrz nadal płakała szepcząc sobie pod nosem.
- Ale cyrk.
 
Hellian jest offline  
Stary 11-01-2009, 19:58   #154
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Elizabetha. Błyskawicznie wybiegła płacząc.
- Proszę – wyszeptał w duchu, a może powiedział po cichutku tak, że tylko najbliższe osoby z drużyny mogłyby usłyszeć – niech nikt za nią nie idzie. Nikt, póki nie otrze twarzy, przez chwilę nikt. Tylko przez moment, dopóki … dopóki to nie przejdzie. Potem tak ... ale nie teraz.
~ W takim momencie
~ pomyślał ~ niech jej nikt nie widzi. Kiedy płacze. Nikt z nas. Wzięła to na siebie odrzucając rozmydlenie sprawy. Jest dumna i nosi głowę wysoko. Dobrze, że jest. Jest silna. Wytrzyma. Wytrzyma znacznie lepiej, jeżeli nikt nie wejdzie jej teraz na głowę i nie będzie pocieszał niczym biedne, głupie dziecko, któremu się wyrwało, czy truł mądre maksymy. Jest piękna i nie najlepiej by się pewnie poczuła, gdyby ktoś stał oraz teraz patrzył na nią. Teraz, kiedy płacze.

Westchnął:
- Jeszcze raz przepraszamy. Proszę dać nam szansę rewanżu oraz możliwość udowodnienia, że to był jedynie wypadek.
 
Kelly jest offline  
Stary 11-01-2009, 20:21   #155
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Otworzył niechętnie oczy rozglądając się po izbie. Eleva i Lilli już nie było. Przez myśl mu przeszło, że i tu nie zrezygnowali ze swojego nowego zwyczaju, ale może po prostu zeszli wcześniej na dół… chyba że to on zaspał. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego. Od strony ulicy przez całą noc można było usłyszeć sporadyczne, bo sporadyczne, ale jednak czyjeś krzyki, lub śpiewy. Sen więc nie przyniósł tak mu teraz potrzebnego orzeźwienia, ale był wystarczająco długi, by młody myśliwy podniósł się na swoim posłaniu i ziewnął głośno wypoczęty. Aldym nadal spał jak zabity. Co go tak zmęczyło, tego Jens nie wiedział, ale kapłan z Elevem obudzili go w nocy. Widać ten pierwszy miał bardziej pracowity wieczór od młodego cieśli…

Spojrzał na jedno łóżko dalej gdzie pod lichą pierzyną leżały Elizabetha i Silia. Odwrócone do siebie przodem spały prawie bezgłośnie. Prawie, bo Libby cichutko poświstywała przez sen dmuchając jednocześnie w drgające ucho Kołtunowi, który bardzo sprytnie umiejscowił się między obiema dziewczynami chłonąc ich ciepło. Było to niemal urocze zobaczyć tę niepokorną dziewczynę w tak powszedniej chwili jaką jest sen. Kot przeciągnął się pojękując cichutko i zmienił pozycję tak, by oddech rudowłosej już mu nie przeszkadzał. Mlasnął prężąc swoje czarne jak najciemniejsza noc futro i okręcił się przodem do swojej Pani.
~ Nie jeden by się z tobą na miejsca zamienił zwierzaku ~ pomyślał Jens śmiejąc się w duchu. Silia odruchowo odsunęła rękę, by Kołtun mógł się pod nią wsunąć i westchnęła przez sen. I warto mu było się na nią boczyć? ~ Głupiś Jens ~ zganił się w myślach słowami Jaspera. Wyglądała tak malowniczo i tak rozbrajająco z rozlanymi po poduszce włosami, że myśliwy zapomniał już o co mu chodziło. Widok ten w jakiś przedziwny sposób pozytywnie go nastawił. W końcu był już nowy dzień i być może miasto nie okaże się równie złe, co wczoraj. > Cicho podszedł do góry ich łóżka i kucnął ostrożnie. Następnie wsunął głowę między obie dziewczyny i krzyknął:

- Pobudka śpiochy!!!
Czarodziejka podniosła się gwałtownie szeroko otworzywszy oczy i panicznie się rozglądając za przyczyną przebudzenia. Libby natomiast przekręciła się na drugi bok, tyłem do kota i mruknęła coś pod nosem w stylu:
- Tak tato... zaraz wstaję...
Silia nie była równie obojętna. Zorientowawszy się w dowcipie zerwała się na nogi i chwyciwszy swoją poduszkę, zaczęła okładać nią myśliwego.
- Chcesz mnie na śmierć wystraszyć?? A masz ty niewdzięczne nasienie!

Poranek minął więc w miłych nastrojach. Gorzej było później kiedy wyszli na ulicę. Marna pogoda, ten sam co wczoraj tłum ludzi wypowiadających tyle samo słów w ciągu jednej zaledwie chwili. Łowczy niechętnie szedł na tyle ich budzącej powszechną wzgardę drużyny nawet nie za bardzo wiedząc na czym skupić wzrok. Droga szczęśliwie nie trwała długo, ale nim wszedł w końcu do pracowni szewca, nowe odkrycie dolało oliwy do ognia.

~ I co oni wszyscy widzą w tym mieście??! I akurat właśnie na mnie trafiło… psia jucha… ~ trudna do pohamowania mieszanka wstydu i gniewu wypłynęła mu na twarz w postaci czerwonych wypieków. Jedynym pozytywem było to, że jako, że był ostatni, nikt z pozostałych chyba tego nie uświadczył. Niemniej gdy weszli do środka zamknął za sobą drzwi trzaskając nimi nieco za mocno ~ Oby ten Minillo szybko nam powiedział co chcemy wiedzieć…

Zostawiając rozmowę bardziej wygadanym przyjrzał się pomieszczeniu i panującemu wewnątrz bałaganowi. Mężczyzna, który mimo iż z początku wydał się zaledwie czeladnikiem, a już na pewno nie osobą miary Leonarda de Singwy, okazał się jak na właściciela zakładu, nad wyraz ufny. Aż dziw brał, że w takim mieście gdzie nie można było być niczego pewnym na ulicach, zdarzali się tacy ludzie. Blizny jednak, które zdobiły jego zmatowiałą niczym skóra na której pracował, twarz mówiły Jensowi, że z tym człowiekiem mimo jego wieku nie warto drzeć kotów. Dopiero później zauważył topór i tarczę z godłem, które wiele wyjaśniało. Za to zaintrygowała go nagła zmiana sposobu wyrażania się szewca, która nastąpiła po wzmiance o de Singwie. Czyżby nie chciał być postrzegany jako Ostrze?

Joisan, czy jak ta dziewczyna się zwała, nie przypominała swojego ojca. Wydała się łowczemu równie pusta jak jej uśmiech. Typowa mieszczka ze wszystkim najgorszym co może to oznaczać. Być może na ocenę tą wpłynęło odkrycie sprzed drzwi, ale Jens głowę by dał, że właśnie tacy jak ona jego tak dziś urządzili. Uśmiech na twarzy, a lis i przechera pod skórą…

Najwyraźniej Libby podobnie oceniła córkę Minilla. Sam miał ochotę dać ujścia emocjom i tylko jakaś wewnętrzna dyscyplina mu na to nie pozwalała. Uśmiechnął się więc tylko odruchowo pod nosem próbując nie parsknąć śmiechem… Reakcja Joisan była zdecydowana i zdecydowanie szokująca. Do tego stopnia, że łowczy ucieszył się, że się w język ugryzł. Wyglądało na to, że dziewczyna była bardzo czuła na punkcie de Sinawy. Kto by pomyślał, że ludzie tu mogą być tak wrażliwi… A jednak byli. Jens nie lubił takich sytuacji. Uświadamiały mu one bardzo wkurzający fakt, że rzeczy czasem bywają inne niż te na jakie wyglądają. Nie znał się na ludziach.

Silia i Elev niemal natychmiast rzucili się by ratować sytuację. I chwała im za to. Bez rady Minilla będą zapewne musieli szukać odpowiedzi okrężną drogą, a to z kolei oznacza kolejne noce w mieście. Stary szewc słuchając ich, miał cały czas ten sam nieustępliwy wyraz twarzy, ale nie przerywał im.

Gdy Libby spłakana ruszyła do wyjścia, Jens przez chwilę wahał się co uczynić. Z tego co ją znał, to gdy się złościła, wolała być sama. Jednak i miejsce i sytuacja nie pozwalały by zostawić ją samą. Elev pierwszy zareagował. Jens popatrzył przez chwilę na młodego cieślę bez zrozumienia. Normalnie by się z nim zgodził, ale wczorajsze oddalenie się Silii było już wystarczająco stresujące. Toteż gdy zamknęła za sobą drzwi, rzucił tylko cicho do towarzyszy:

- Lepiej jednak pójdę za nią – kiwnął przepraszająco głową szewcowi i wyszedł. I tak nic tu po nim nie było. Tylko stał bez słowa jak kołek…

Elizabeth nie zareagowała z początku na drugi odgłos otwieranych drzwi. Odwrócona tyłem, cicho kwiliła pociągając nosem. Dobrze, że nie uciekła, bo jak ją znał to rudzielec był do tego zdolny. Zbliżył się do niej i odezwał dopiero po chwili:

- Wiesz Libby… - sam nie wiedział, czy chce ją pocieszyć, czy po prostu zagadać, bo paradoksalna cisza w sznurze idących w jedną i drugą stronę ludzi robiła się nieznośna - Według mnie dobrze tej kozie powiedziałaś. Patrzyła na nas jak na nudną rozrywkę ze wsi i należało jej nosa utrzeć…
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 11-01-2009 o 23:49. Powód: Bo tak!
Marrrt jest offline  
Stary 12-01-2009, 20:05   #156
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Minnil spoglądał na was spokojnie, ale nie rzekł nic, póki nie wyszliście z jadalni i nie zamknął drzwi do środka. Potem zatrzymał Silię i Eleva, uśmiechając się smutno.
-Nie wiem jakie powody mieliście, by przychodzić do nas, jeśli na prawdę chcecie tylko znać położenie siedziby arcymaga. Ale musicie również wybaczyć mojej córce. Jej matka a moja żona... odeszła niedawno, od tego czasu stroni od obcych. Myślałem, że dobrze zrobię, dając jej porozmawiać z rówieśnikami, ale chyba był to błąd. De Singwa coś wam zrobił, że próbujecie, a przynajmniej jedna z was próbuje wydobyć jakieś informacje? Jest moim dłużnikiem, ale nie jest moim wrogiem. Bliżej mu nawet przyjaciela, ale to inna historia. Co do Martusa Kallora. Jego wieża znajduje się zaraz za murami, na północny zachód od miasta. Nie jest zbyt towarzyski, ale może uda się wam go przekonać, że warto wysłuchać waszych słów. Mi nie ufacie, może i dobrze. Noclegu i wyżywienia nie mogę wam ofiarować nawet za opłatą, ale jeśli będziecie potrzebowali bardziej specyficznej rady dotyczącej tego miasta to wróćcie. Znam tu trochę ludzi. Powodzenia.
Skinął głową na pożegnanie i wyszedł na próg. Przez chwilę świdrował wzrokiem Elizabethę, patrząc wydawałoby się bez cienia żalu, pobłażania czy litości. Potem zniknął we wnętrzu warsztatu i zamknął za sobą drzwi.

Wy ruszyliście we wskazanym kierunku, zagłębiając się coraz bardziej w małe uliczki Midd. Warsztaty rzemieślników stawały się coraz rzadsze, by w końcu zniknąć praktycznie zupełnie. Zwykłe mieszkalne kamienice stawały się bardziej zaniedbane i podniszczone, aż w końcu zastąpiły je drewniane domy poustawiane po bokach zwykłych, ziemnych dróg, teraz przypominających rozchodzone bagienko. Deszcz siąpił coraz bardziej, tak, że w końcu przemokliście całkiem. No i zmienili się ludzie. Już nie było tak kolorowo i wesoło, nawet jeśli była to pseudowesołość. Brzydkie i brudne mordy spoglądały na was z zaułków i spod marnej jakości tawern. Cmokały na kobiety, błagały o datek, albo po prostu groziły. Szczęściem był dzień i nikt tu nie miał ochoty zaczepiać zbrojnej grupy. Ale sakiewki pochowaliście jeszcze głębiej. Tutejsi ludzie wyglądali na znacznie biedniejszych od przeciętnego mieszkańca Talgi. A na dodatek wyglądali na niebezpiecznych. Arcymag Midd chyba na prawdę pragnął samotności, jeśli wybudował swoją siedzibę w miejscu, do którego droga prowadziła właśnie przez takie slumsy.


W końcu doszliście do bramy, wróć, furty umieszczonej bezpośrednio w murze i teraz otwartej. Strzegło jej po dwóch strażników w zielonych barwach z każdej strony. Zapewne sprawdzali tych, którzy wchodzili do miasta, próbując tą drogą coś przemycić, ale was zignorowali całkowicie. Najwyraźniej wychodzić można było bez przeszkód. Spojrzeliście w dal, na rozpościerające się pod murami pola. Nie było ich wiele, a ścieżka od furty przecinała je gładko, prowadząc aż do ściany lasu. Przed którą stała mała, kilkupiętrowa wieża, pewnie ponad dwa razy mniejsza od tej, którą zwiedziliście w zamku.
Dotarcie pod dębowe, wzmacniane metalem drzwi, nie było problemem. Nie było tu żadnego płotu, nie było żadnych napisów, które by twierdziły, że to właśnie tu mieszka arcymag Midd. Dwa piętra, małe okienka i zwykły kamień, zakończony spadzistym, pokrytym dachówkami dachem. To było wszystko. Nieco niepewni zastukaliście w drzwi, czekając. Ze środka dało się słyszeć jakieś słowo, potem kroki. W drzwiach, na wysokości oczu, otworzył się nagle niewielki wizjer, przez który widzieliście tylko ciemność, chociaż okienka umieszczone dwa metry nad ziemią, powinny dawać nieco światła. Zza drzwi odezwał się wysoki, nieco piskliwy i lekko drżący głos.

-Najpierw zapłata, potem przysługa!

Otwór był co prawda mały, ale dało się tam wcisnąć zarówno obie dłonie jak i sporą sakiewkę. I właśnie chyba po to służył, bo nie dało się przez niego nic zobaczyć. Stojący za drzwiami zaś... czekał.
 
Sekal jest offline  
Stary 12-01-2009, 22:29   #157
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Znów go zobaczyła. Mieli ogon, to pewne. Cóż ów człowiek mógł od nich chcieć? Gdyby chciał jej śmierci miał na to okazję poprzedniego dnia w ciemnym zaułku dzielnicy rozkoszy. Dlaczego więc jej wówczas pomógł? Trzeba będzie się wywiedzieć. Wkrótce powie reszcie i może przyszykują jakąś zasadzkę. Nieznajomy miał nad nimi przewagę, w postaci znajomości Midd, ale oni z kolei znacznie przewyższali go liczebnie. Najpierw się naradzą a później obmyślą plan. Ale to po powrocie do karczmy. Narazie czeka ich ważniejsza sprawa.

Głos, który dobiegł zza drzwi rozwiał jej wszelkie wyobrażenia o wielkim czarodzieju, którego spodziewała się tu spotkać.

-Najpierw zapłata, potem przysługa!

Szorstki nieprzyjemny starzec, który dobrymi manierami bynajmniej nie grzeszył.

- Szukamy Martusa Kallora panie - odparła Silia uprzejmie. - I nie chcemy od niego przysługi. Mamy dla niego informację, która mogłaby go zainteresować.

- Khem, khem. No znaleźliście przecież. A drzwi całkiem nieźle dźwięki przepuszczają, mówcie śmiało, mówcie śmiało.

- Nie zrozum mnie źle panie, ale to poufne informacje i nie mam zamiaru dyskutować z tobą przez drzwi. Wpuść mnie do środka. Samą jeśli tak wolisz. Jestem kobietą, na dodatek nieuzbrojoną. Z mojej strony nic ci nie będzie zagrażać.

-Erkhm... - chwila milczenia - Bałagan mam. A nikt inny nie słucha bo i nikogo innego w okolicy nie ma, prawda?

- Rozchodzi nam się o sprawę świec panie - półelfka przyparta do muru przeszła do konkretów. - Dwunastu świec. Brzmi jakoś znajomo?

-Dwunastu świec? - chwila ciszy, przerywanej dźwiękiem przypominającym kartkowanie księgi - Znaczy się, magicznych? Bo zwykłe na targu kupicie, oczywiście, oczywiście, że magicznych. Muszę dostać zwykłe i pięniądze, zgłoście się jutro po te świece. No i jak mają być magiczne?

- Panie, nie drwij ze mnie. Wiem, że sto siedemdziesiąt lat temu dwunastu najpotężniejszych magów, kapłanów i druidów Faerunu stworzyło dwanaście świec by strzec duszy tego, który nie powinien się obudzić. Niejaki Kossuth de Blight twierdzi, że ty stworzyłeś jedenastą świecę. Niestety wszystkie jedenaście zostały niedawno zniszczone. Musimy ją odzyskać, sam chyba rozumiesz jak poważna jest sprawa? Wieża jest niestrzeżona. Elendill Horn zniknął, wieża stała się na powrót widoczna a dodatkowo ostatnio pojawił się tam nekromanta i zielone plugastwo. Ktoś się tym interesuje i jeśli szybko czegoś z tym nie zrobimy konsekwencje mogą być tragiczne. Dość już gierek. Jestem pewna, że wiesz o czym mówię.

-Eee... sto siedemdziesiąt lat temu? - znów chwila ciszy i kartkowanie księgi, przerywane cichym szeptem, wyraźnym mówieniem do siebie - Kossuth, Kossuth... jak to takie ważne to musi to być gdzieś tu... Może chociaż ten Ellendil... - znów chwila ciszy i głośniejsze - Ekhem... widzisz, panienko, moja pamięć nie jest już taka jak dawniej... To na pewno ja miałem tą świece tam niby... Znaczy jak została zniszczona to nie możecie odzyskać przecież?

- Widze panie, że z wiekiem faktycznie twoja pamięć poważnie szwankuje. Czy możemy uczynić dla ciebie coś co by ją odświeżyło? Może chcesz byśmy coś dla ciebie załatwili abyś ty wtedy, według uczciwej handlowej wymiany, mógł zrobić dla nas to na czym nam zależy?

-Noo... eee... możecie przyjść za dekadzień, może już sobie przypomnę? - w głosie słychać było wyraźną nadzieję.

- Obawiam się, że nie mamy tyle czasu... - Silia mówiła cały czas spokojnym monotonnym głosem - Panie, czy ty w ogóle jesteś arcymagiem Midd? Spodziewałam się potężnego człowieka, a nie zastraszonego dziadka, który nie potrafi zebrać razem myśli. Czy może ktoś ci coś uczynił? Coś co spowodowało te problemy z pamięcią i sprawiło, że siedzisz w tej wieży zaszczuty jak szczur bojąc się wyjrzeć choćby na światło dzienne? Musisz nam pomóc, rozumiesz? Nie przyjmę odmowy. Powiedz jak ci pomóc abyś ty mógł pomóc nam.

-Ja? Zaszczuty?! - w głosie słychać wyraźne zdziwienie - Panienko, gdybyś ty miała tyle lat co ja... Jak można mnie w ogóle posądzać o bycie kimś innym! To mi urąga!
-Po prostu nie lubię gości. I mam bałagan.

Zaczynał ją irytować. Dała się ponieść i instynktownie rzuciła zaklęcie, ale ono odbiło tylko od drzwi wzniecając chmurę bladych iskierek. Co ciekawsze starzec najwyraźniej w ogóle tego nie zauważył.
- Szlag – szepnęła pod nosem rozkładając ręce i patrząc się na towarzyszy zupełnie zbita z tropu.

Elev zbliżył się do niej i szepnął jej do ucha kilka słów na co Silia zrobiła zakłopotaną minę, ale w końcu mu przytaknęła i zwróciła się na powrót do starca. Zmianiła barwę głosu. Brzmiała milutko i jakoś... prowokacyjnie.

- Panie... Jeśli tamta sprawa nic ci nie mówi, to mam jeszcze drugą, bardziej delikatną. Widzisz... Mam pewne magiczne znamię, którego chciałabym się pozbyć. Ale ono znajduje się, jakby to powiedzieć... na dosyć intymnej części ciała. Mógłbyś rzucić na nie okiem, ale to chyba naturalne, że wolałabym abyś wpuścił mnie do środka. Nie będę sukni zdejmować na ulicy – zachichotała frywolnie i zbliżyła się do lufciku w drzwiach by mógł jej się bliżej przyjżeć. Wyraz twarzy przybrała najbardziej lubieżny na jaki było ją stać. Jeśli ten podstęp nie poskutkuje, to już wyczerpały jej się pomysły.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 12-01-2009 o 22:36.
liliel jest offline  
Stary 12-01-2009, 23:27   #158
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Cisza, która nastąpiła po ostatnich słowach Silii, przedłużała się. W końcu nastąpiło jakieś sapnięcie, chrząknięcie i znów się odezwał ten sam głos.
-Ekhem... Znaczy to faktycznie trzeba obejrzeć... eee... Poczekaj chwilę.
Wizjer zamknął się nagle, a ze środka usłyszeliście kroki, głuche uderzenie, szelesty, przekleństwo, kolejne szelesty i powracające kroki. Teraz dołączyło do nich rytmiczne stukanie o podłogę. Następnie nastąpił szczęk zamka i drzwi uchyliły się zapraszająco. Silia wśliznęła się do środka, spoglądając od razu na... właśnie, na arcymaga. Trzeba było przyznać, że nie tak sobie go wyobrażała. Był zgarbiony i malutki, nawet po wyprostowaniu nie miałby więcej niż półtora metra. Twarz pociągła, szczurza prawie, pokryta była co prawda zmarszczkami, ale niezbyt wielką ich ilością jak na kogoś, kto ma ponad dwieście lat. Włosy proste, do ramion, wciąż zachowały swój czarny kolor, chociaż były tak tłuste, że wyglądały jakby ktoś polał je czymś gęstym i śliskim. Świdrujące oczka, wyraźnie rozbiegane i... zagubione? No i szata, ciemnoniebieska szata, której tył mocno szorował po podłodze, a rękawy ów arcymag musiał co chwilę podwijać. No i kij, który trzymał w ręce. Kostur arcymaga, któremu sam mag sięgał do połowy.
Czarodziejka nie zatrzymała się. Zaskoczony Kallor zapomniał zamknąć drzwi, nim weszli następni. Odchrząknął więc i wskazał na stojące na środku pomieszczenia fotele.
-Siadajcie, siadajcie... Wielu masz przyjaciół, piękna dziewczynko, oj tak.
Zatrzasnął drzwi i zwrócił się ku wam. Prawie się potknął robiąc pierwszy krok, ale szybko się opanował. Samo pomieszczenie zajmowało cały parter wieży, chociaż nie było tu wiele sprzętów. Stół, fotele, kanapa. Jakaś szafa i dwa małe regaliki z książkami. No i kręcone schody, w górę i w dół. Podłogi wyściełane były miękkim dywanem, który brudziły wasze buty.
-Znaczy buty, zdejmijcie proszę buty! Tyle błota, tyle sprzątania!
Swoją drogą bałaganu w środku nie było. Kallor wyjął z jakiejś szafeczki butelkę wina i kilka kieliszków, stawiając na stoliku. Spojrzał na Silię i oblizał się, chyba nie mogąc powstrzymać tego gestu.
-Pijcie, pijcie. A ty, moja kochana, może pójdziesz ze mną na górę, będzie nieco prywatności by... ach, zbadać twoją dolegliwość?
 
Sekal jest offline  
Stary 13-01-2009, 10:05   #159
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
~ Niedoczekanie ~ pomyślał gryząc wargi z wściekłości. ~ Ale narobiłem bigosu. Pomysł wydawał się taki dobry, tymczasem wpadliśmy z deszczu pod rynnę. A w zasadzie, to Silia wpadła ~ co wydało mu się jeszcze przykrzejsze, niż gdyby to jemu się zdarzyło. ~ Przecież ten podstarzały erotoman, kiedy się zorientuje, że nie ma żadnej blizny czy znamienia, to gotów zmienić ją w żabę, albo zabawić się w doktora bez względu na potrzebę i chęci leczenia. Może i ślina cieknie mu z pyska na wizję sutków Silii, ale jeżeli jest arcymagiem, to pomimo głupiego wyglądu, może ich zdjąć machnięciem dłoni.
~ Szlag! Szlag! Szlag! W co ja ją wpakowałem!
~ Ano trudno
~ mówił sobie dalej. ~ Trzeba być mężczyzną. Skoro Elizabetha dzielnie potrafiła na siebie przyjąć konsekwencje, to on też to potrafi ... chyba. Można by go może spić, ale niech to gęś kopnie. Pewnie nie zgodzi się, żeby najpierw wlać w siebie kilka kusztyków, albo ma jeszcze jakieś krople na upojenie? Niech to gęś, spróbuję. Może się uda go ugadać dając w zamian za badanie Silii jakiś pomysł.

- Mistrzu
– stanął przed nim głęboko się kłaniając tak, żeby nie być przypadkiem wyższym od tego pokurcza i żeby pozwolić mu na satysfakcję spojrzenia na niego z góry. Grał, to prawda, a jednocześnie bał się o Silię, którą właśnie chyba mógł bardzo skrzywdzić.

- Mistrzu – kontynuował. – Wybacz, to moja i tylko moja wina. To ja to zrobiłem, wymyśliłem. Wiedziałem, że taki ktoś jak ty, tak chętny do niesienia pomocy innym, tak szlachetny usposobieniem, łaskawy nie odmówi prośbie nieszczęśliwej dziewczyny. Taki mężczyzna jak ty, obfity magiczną siłą i odpowiednio doświadczony życiowo, co jest ważne przecież z niewiastami, wie przecież jak potrafią być kruche i uległe, jeżeli się je odpowiednio ugada. To ja nakłoniłem Silię do tej drobnej mistyfikacji z tym znamieniem, chcąc dostać się przed twoje oblicze. Wybacz więc jej. Kiedy staliśmy tak przed twoją siedzibą przypomniałem sobie bowiem swoją noc w łaźni. Nie wiem, czy znasz mistrzu, łaźnię karczermną „U małego Johana”. To taka spora buda. No wiesz, tak spacerowałem wieczorem obok niej. Usłyszałem ze środka jakieś śmichy – chichy, znalazłem dziurkę i spojrzałem. To były dwie kobiety. Kapały się w balii, co to stoi na środku. Obydwie rozmawiały i pomagały sobie w myciu namydlając plecy, ramiona, piersi. Jedna była nieco starsza. Miała długie ciemne włosy rozpuszczone na plecach, smukłą szyję i pełne usta. Biust ... biust wydawał się przesłaniać wszystko. Duży, wypięty dumnie do przodu, jakby chciał ukazać całemu światu dumę właścicielki ze swojej urody.

~ A figę
~ myślał w tym samym czasie. Elev nie lubił zbyt wielkich piersi i kompletnie nie rozumiał, co niektórzy faceci w nich widzą. No dobra, nie niektórzy, ale zdecydowana większość, do której, miał nadzieję, ów mały konus należał.
- Natomiast kolejna niewiasta, raczej dziewczyna, wyrosła dopiero z lat dziecinnych. Może była z nią spokrewniona, bo również miała się czym pochwalić – tu wdał się w szczegóły.

~ Gadaj, gadaj ~ mówił do siebie. ~ Póki gadasz, to ten erotoman będzie prędzej słuchał niż zmieni nas w żaby ~ cała elokwencja została włożona w wypowiedź, byle tylko ogólny sens się gdzieś zagubił w tym, co mogło się spodobać magowi. Mag chciał, hm, przebadać, hm, młodą dziewczynę, trzeba mu to było dać, przynajmniej w formie wyobraźni oraz nadziei na rzeczywiste spełnienie.

Snuł więc o zgrabnych tyłeczkach, a nawet odcieniu barwy włosów łonowych i ... nagle uświadomił sobie, że głupia rzecz, ale on jeszcze nigdy nie widział nagiej kobiety! Nie mówiąc już o czymś więcej. No nie, żeby aż tak palił się do tego więcej, choć ... no, był normalnym chłopakiem i gdyby ... ale jednak najpierw chciałby się z wzajemnością zakochać. Tak jak w pieśniach wędrownych bardów. No, ale, żeby w takim wieku nie widzieć gołej dziewczyny? Trochę masakra. Gdyby we wsi wiedzieli, niechybnie zostałby wyśmiany. Kiedy raz próbował się podkraść do rzecznej kąpieli dziewcząt, oberwał zdrowo od starszych, którzy zajmowali już owe ustalone wioskową tradycją miejsce. Później zresztą go już pilnowali, potem natomiast zaczął pracować jako kurier. Doszedł właśnie do osiemnastki i zorientował się, że mówi, chociaż niezupełnie wie o czym. Ale uruchamiał fantazje i miał nadzieję, że to magowi wystarczy.

- Właśnie te kobiety – kontynuował – rozmawiały o jakichś klątwach, czy innej magii. Nie wiem, nie znam się. Czy mówiły ot tak sobie, czy też przytaczały historie opowiedziane przez innych. Pomyślałem wtedy, że gdybym miał magiczną moc i wiedział to, co wiem obserwując, niechybnie mógłbym pomóc wielu niewiastom w ich rozmaitych kłopotach. Ale, rzecz jasna, kobiety są skromne często, lękliwe i normalnie bałyby się zapytać, nawet maga. Obserwując je jednak w kąpieli i słuchając czego mówią bez skrępowania, tylko w swoim towarzystwie ... toż taka wiedza byłaby bezcenna. Oczywiście, wszystko dla dobra ludzi oraz z chęci niesienia pomocy! Oczywiście. Bezwzględnie. Niewiasty pewnie by się garnęły to takiej osoby, która tyle o nich wie i może pomóc i doradzić w różnych sprawach. Ale to mniejsza z tym, tak mi to tylko przyszło do głowy i dlatego ci mówię to, mistrzu, prosząc o wybaczenie za naruszenie twojego słusznego spokoju oraz magicznych badań. Proszę wysłuchaj nas oraz udziel swojej łaskawej pomocy.

Czekał, zastanawiając się, co odpowie czarodziej. Miał nadzieję, że:
- albo stwierdzi, ze pomysł mu się spodoba i z pomocą magii lub bez zostanie nałogowym podglądaczem łaźni, wykorzystując ewentualnie potem, zdobywane tam informacje, im zaś przepuści oszustwo i pomoże
- albo tak go wszystko rozbawi, że także skończy się na pomocy,
- albo wywali ich na zbity pysk, ale przynajmniej nie zamieni w żaby i zostawi Silię w spokoju. Nie mógłby spojrzeć sobie w oczy, gdyby jej się coś stało. Kretyński pomysł, który doprowadził do takiej sytuacji.
 
Kelly jest offline  
Stary 13-01-2009, 12:38   #160
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Elizabetha przeprosiła za swe słowa, Elev wtrącił swoją opinię, potwierdzając jedynie swoją nieznajomość kobiecej natury. Rudowłosa wybiegła, Jens za nią ubiegając w tym zamiarze Aldyma. Kapłan zaś uznał, że jeden pocieszyciel wystarczy dumnej Elizabethcie. Więcej mogłoby ją tylko rozwścieczyć. Poza tym, gdzieś tam w sercu czuł, iż jest częściowo winny za zachowanie Beth. Może lepiej będzie, jak chwilę od niego odpocznie. Dlatego był przy tym, gdy starzec mówił o swej córce. Żal się Aldymowi zrobiło owej dziewczyny i myślał jakby jej tu pomóc...Droga do arcymaga Midd pokazała brzydszą i mroczniejszą stronę miasta. Sługa Sune, poniekąd zaczął uważać, że świątynia jego bogini dobrze by zrobiła temu miastu.
Idąc spoglądał od czasu do czasu na Elizabethę. A gdy uznał, że nastrój się dziewczynie poprawił choć trochę, podszedł do niej i zapytał.- Chciałbym z tobą porozmawiać...na osobności. Zrobisz mi później ten zaszczyt milady?
Starał się by jego głos zabrzmiał wesoło. Choć jemu samemu, jakoś nie było do śmiechu.
Siedziba arcymaga Midd, srodze zawiodła oczekiwania Aldyma. W swoim, jak dotąd krótkim, życiu, widział bardziej imponujące gołębniki.
Także drżący ton głosu właściciela jakoś Aldymowi nie pasował do kogoś, kto mieni się najpotężniejszym magiem w Midd. A bardziej do handlarza starzyzną. Długa rozmowa jaką przeprowadziła Silia, zanim skuszony wizją młodego dziewczęcego ciała mag wpuścił ich do środka, wzmogła jedynie podejrzenia kapłana. Sam Martus Kallor okazał się być ludzkim szczurkiem, pewnie silniejszym w gębie niż w czarach. Choć na pyskatego nie wyglądał.
Wnętrze wieży wyglądało równie mało imponująco, co właściciel. Aldym przesunął spojrzeniem po książkach, ciekaw co czyta ów czarodziej. Wątpił by Kallor magiczne księgi trzymał na parterze, tutaj zapewne były jedynie woluminy niemagicznej natury. Po wejściu do komnaty, czarodziej zainteresowany był głownie pomocą Silii. Zabawne jak niektórzy okazują się wspaniałomyślni, na samą myśl o nagiej piękności. Tu jednak wkroczył Elev i zaczął opowiadać o nagich kobietach w łaźni. Przypominało to nieco przechwałki parobków z karczmy w Taldze. Każdy z nich był pogromcą serc niewieścich... ale jedynie w przechwałkach. W rzeczywistości owe „podboje” kończyły się na całowaniu, a najczęściej na obitej, przez dziewczynę, gębie. Aldym nie skupiał się więc na wysiłkach Eleva mających przykuć uwagę czarodzieja, podszedł do Silii i rzekł cicho.- Przedstaw temu czarodziejowi sprawę z którą tu jesteśmy i wysłuchajmy co ma do powiedzenia. Możliwe, że naszego Kallora musimy szukać nie w wieży, a na cmentarzu. Nie wiem, jak to jest z czarodziejami, ale ludzie nie dożywają stu lat. A ten tutaj, nie wygląda, ani na potężnego, ani na orientującego się w sprawach owych świeczek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-03-2009 o 13:57.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172