Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2010, 18:19   #71
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Powinniśmy iść, jak to mówił Derek, na rympał. Nie ma czasu na skradanie się i próbę swych sił w ciemnościach. Powinniśmy iść twardzi jak oddział, który wie gdzie chce dojść i któremu lepiej nie wchodzić w drogę. To czego nam brakuje do czwartego kompletu w miarę możliwości powinniśmy dokupić na mieście.

***

Pożegnanie z Alexem i Angelą zostało przez paladynkę przyjęte z ulgą. O ile chłopak jej nie przeszkadzał, o tyle nożowniczka dzień w dzień była świadectwem hipokryzji, która obciążała sumienie Kalvarówny. Powinna się więcej dowiedzieć o przeszłości dziewczyny, a potem ewentualnie postawić ją przed obliczem sprawiedliwości. Nie zrobiła tego jednak bojąc się konsekwencji i czując wdzięczność względem nieustannie pomagającej i ryzykującej życie czarnowłosej. Emocje przysłoniły Lilli obowiązek i była doskonale tego świadoma.
Starając się nie roztrząsać tego więcej uścisnęła im silnie dłonie i rozpoczęła przygotowania.

Wybrany strój Ostrzy już przed dyskusją zaległ na jej posłaniu, pod to został założona lniana koszula, naszyjnik od Alexy i oba święte medaliony. Jasne włosy splecione zostały ukryte pod hełmem. Zgodnie z sugestią ostawiła tarczę biorąc tylko miecz z czarną rękojeścią. Do pasa, pod płaszcz przypasała miksturę mgły tak dawno temu podarowaną przez Silię i mikstury leczące.

Z żalem popatrzyła na instrumenty poczym spakowała je wraz z suknią i resztą swojego ekwipunku, który powierzyła Silli. Po wdzianiu zbroi, płaszcza i butów była gotowa. Upewniła się tylko czy ktoś wziął magiczne rzeczy jako ewentualny okup dla Grabarzy.

***
W wąskich przejściach wojowniczka nie czuła się za dobrze, było to tak strasznie daleko od światła Pana Poranka i nawet fakt, że zapadła już noc nie pomagał na tą świadomość. Ruszyła na końcu, za nią już tylko był jeden ze strażników. Gdy dotarli na miejsce uważnie wsłuchała się w słowa przewodnika i pokiwała głową. Nie podobały jej się, ale co zrobić? Przekroczyła próg do twierdzy modląc się do obu swych bogów o intensywną opiekę nad nimi wszystkimi.

Zamarła, kiedy ktoś zaszurał butami na zewnątrz, ale gdy tylko przeszedł zebrała się na odwagę.

- Alexandro, może wejdziesz i sprowadzisz służkę Alissy tutaj? Mogła by nam wskazać którędy przejść dalej, a ty jako służka wzbudzisz mniej niepokoju niż reszta z nas…
 

Ostatnio edytowane przez Nadiana : 17-01-2010 o 18:26.
Nadiana jest offline  
Stary 18-01-2010, 20:11   #72
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Całą siłę woli Quinn wpakował w zagryzienie warg i stłumienie złości w sobie. W ustach rozlał się charakterystyczny, ciepły i słodki smak...
„Jeżeli jesteście tacy mądrzy i na wszystkim się znacie to może „na rympał” otworzycie też skrytki??? Do cholery jasnej!!! Banda zadufanych w sobie kretynów!!! Po kiego czorta tu siedzę?!? Chcecie szafować życiem? Szafujcie swoim. Nie moim!” - myśli przeleciały przez głowę, ale zaciśnięte szczęki nie powiedziały niczego.
Zajął się przygotowaniami; buty ostrzy były za duże – co jakoś udało się obejść owijając nogi dodatkowymi onucami; i za twarde – co było już nie do ominięcia. Po prostu będzie chodził mniej cicho... Co i tak nie ma znaczenia jak się okazuje... Przez chwilę zastanawiał się nad tym, co zapewne reszta pominie w swoim radosnym przekonaniu, że wie wszystko. Znacznie bardziej rzucające się w oczy niż kompletność ubioru, jest zachowanie. Elitarny żołnierz, wyszkolony, z poczuciem własnej wartości i godności... Wyprężona postawa, pewne, lekko sztywne ruchy, lekko drwiący uśmieszek na twarzy... Szkoda, że nie miał więcej czasu na przygotowanie do tej roli. Wszystkie swoje rzeczy spakował w plecak i związał tak, aby stanowiły jedną paczkę, którą można było szybko i łatwo przenieść, czy przerzucić. Pod mundur na nadgarstku schował dobrze przymocowany sztylet – z zewnątrz był praktycznie niewidoczny, a w tej wyprawie mógł stanowić granicę pomiędzy życiem, a śmiercią. Miał kilkanaście minut spaceru do domu Grzebaczy i następne kilkanaście w tunelu. Wykorzystał je na szkolenie zachowania i zrobienie czegoś z butami, a raczej tym, ze były tak cholernie głośne...

Układ przekazany przez Grzebaczy w tunelu był prosty i zrozumiały w tej sytuacji. Quinn rozumiał ich racje i na ich miejscu postąpiłby tak samo. Wynegocjowali zapłatę po wyjściu zamiast z góry – co już samo w sobie było dużym ustępstwem – nie widział więc najmniejszego powodu, dla którego mieli by cokolwiek jeszcze ułatwiać...
W końcu znaleźli się w samym zamku, w jakimś niewielkim składziku.

- Zaraz, bo czegoś nie zrozumiałem chyba – głuchy, nieodpijający się od ścian, ale wyraźny szept Quinna wypełnił przestrzeń – Genialny plan przewidywał iście „na rympał”, jako twardy oddział, który wie, gdzie chce dojść... więc jakoś nie widzę i nie rozumiem powodów, dla których teraz mielibyśmy się dzielić i wysyłać tylko Alexandrę... Wystawiając ją na niebezpieczeństwo, samemu bezpiecznie siedząc tutaj. Skoro taki macie teraz plan... To po co tu wszyscy jesteśmy? Zanim ktoś się obruszy, że jestem nowy i się nie znam na Waszych genialnych planach... Skoro nie wiemy gdzie mamy iść i do tego potrzebna jest służka Alissy... To ja powinienem iść z Alexandrą, bo: zamek jest jak miasto i będę w stanie zapamiętać układ korytarzy i komnat jako układ ulic, co uzupełni mapę i pozwoli na szybsze poruszanie się; we dwójkę będziemy bezpieczniejsi i mniej podejrzani, jeżeli znajdziemy się w jakiś nie do końca oficjalnych częściach... Rozumiem, że z Alissą lub informacjami wracamy tutaj? Aby zacząć „plan właściwy”?
 
Aschaar jest offline  
Stary 18-01-2010, 22:50   #73
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Powinieneś odejść.
Orzechowe oczy zdawały się patrzeć gdzieś w dal w stronę majaczącego za linią drzew morza. Jakby w ogóle nie zwracając uwagi na kogoś jeszcze.
- Poważnie mówię.
Bezmiar wody przeplatał się linią horyzontu z niebem. Wilk jeszcze nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Przeszło mu przez myśl, że to dobrze, że on jest tu, a nie gdzieś tam. Księżyc nie może przecież świecić od dołu. To by było co najmniej głupie. A tu... tu niczego mu nie brakowało. Były zające. Zagajnik. Nawet para lisów, którym można było zadać bobu. Tylko jakoś tak towarzystwa mniej.
- Wiem, że mnie słyszysz cwaniaku. I wiem, że wiesz o czym mówię. Miasta to nie miejsca dla ciebie. A chyba częściej niż bym chciał przyjdzie mi spędzać w nich czas...
Tym razem wilk spojrzał na myśliwego. Cały czas dysząc lekko i trochę się chyba uśmiechając. Nie głupkowato. Wręcz przeciwnie. Jens jednak nie rezygnował.
- Sforę powinieneś znaleźć dość łatwo gdy się oddalisz od od miast. Po dniu nawet, jak mi się wydaje. Nie jesteś głupi więc dasz sobie radę z wywalczeniem swojej pozycji... Dlaczego mam wrażenie, że masz w tym zapchlonym nosie, wszystko co do ciebie mówię?
Wilk odpowiedział na to pytanie trącając łowcę łapą w ramię.
Jens parsknął śmiechem. Kogo on przekonywał? Chyba tylko siebie, żeby zaspokoić sumienie. Ani on się nie umiał dogadać zresztą drużyny, ani Miszka nie znalazłby swojego miejsca w sforze. Westchnął.
- I czemu mam wrażenie, że masz rację? Żeby ci się tylko nie wydawało za wiele. Chodź tu ty głupi psie.
Wyciągnął rękę i przyciągnął do siebie wilczy pysk. Miszka mruknął groźnie. Nie powstrzymało to dłoni myśliwego, która zwinięta w kułak wwiercała mu się w czaszkę. Wilk przewrócił myśliwego na bok i złapał zębami za kurtkę ciągnąc za nią i warcząc.
- No dobra już dobra – rzekł z śmiechem. Potem spoważniał i zdjął sobie z szyi mały skórzany mieszek zawieszony na rzemyku. Ze środka wyjął kosmyk włosów Silii.
Przez chwilę w zamyśleniu bawił się nim machając nim między palcami pod samym swoim nosem. Miszka przekrzywił łeb patrząc już tylko na myśliwego. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Jens podstawił kosmyk wilkowi do powąchania.
- Silia... – powiedział drapiąc drugą dłonią zwierzę za uchem - Odszukaj ją, dobrze? Odszukaj i chroń.
Wilk spojrzał pytająco na myśliwego.
- Tak – odparł po chwili namysłu.

***

Pożegnał się tak jak i oni. Zdawkowo i oschle. Ale wiedział, że żadnemu z nich nie zależało przecież na wylewności w jego kierunku. Z Angela wyrównał rachunki. Dziewczyna była jaka była i niczego od nikogo nie oczekiwała. Niedoceniana cecha. Z Alexem jednak niezupełnie. Coś zostało.
Przytrzymał uściśniętą dłoń, którą nożownik chciał już zabrać. Myśliwy poczuł na sobie jego niechętne choć bardziej zdziwione spojrzenie.
- Dzięki za waszą pomoc Alex – wahał się przez moment - Nie miałem wtedy racji.

***

Potem niespecjalnie się już odzywał. Wyszedł się tylko ogolić i jeszcze raz umyć skoro oddziały Henrych były tak oddane. Na pewno ich żołdak musiał wyglądać nienagannie. Jens więc zrobił co było w jego mocy by tak wyglądać. Choć z niesmakiem zapinał na sobie żelastwo. Z Albertem mieli przez pewien czas dylemat jak rozdzielić niektóre elementy rynsztunku, ale jakoś udało się wszystko dopasować. Nawet łuk z kołczanem świetnie dał się skryć pod peleryną na plecach
Pas założył na biodra, ale go nie zapinał. Wziął jeszcze tylko pierścień i broń podręczną jaką nosiły Ostrza. Był gotowy. Starał się nie myśleć o Silii i o tym, że bogowie jedni wiedzą co się stanie tej nocy. Cieszył się tylko, że czarodziejka nie będzie wtedy w zamku. To zwiększało jej szanse.

***

W magazynie odetchnął, że nie są już w tych ciasnych korytarzach. Miał szczerą nadzieję, że po przygodzie w krasnoludzkich grobowcach nie będą już musieli przebywać w takich miejscach. Cóż.
- Spokojnie Quinn. Alexa pójdzie tylko po służkę do kuchni obok i przyprowadzi ją do nas. Chyba, że coś źle zrozumiałem. W końcu może się komuś wydać dziwne, że wszyscy tam wyłazimy ze składu żywności. Dopiero wtedy pójdziemy wszyscy po Alissę.
Proponuję zapytać służkę, czy zamek nękają co jakiś czas jakieś monstra, czy niebezpieczne szkodniki. Jeśli tak, to zapytani będziemy udawać, że dziewki takie znalazły i prowadzą nas byśmy je usunęli.

Mówił spokojnie choć wydawał się mocno rozkojarzony.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 19-01-2010 o 15:18.
Marrrt jest offline  
Stary 19-01-2010, 12:08   #74
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Odejście Alexa i Angeli zaskoczyło Katrinę dość mocno. Nie znała ich, ale sądząc z tego, jak pomagali, zdawało się, że nie są z tą grupą tylko na chwilę. To dzięki czarnowłosej udało się przerysować mapę i skontaktować się z Grzebaczami. A i Alex starał się być jak najbardziej przydatny. Najwyraźniej takie były koleje losu. Pożegnała się z nimi krótko, dla niej wciąż byli praktycznie obcymi osobami, jak zresztą również pozostali. Oswajanie się z ludźmi postępowało szybko, ale nie na tyle szybko, by dziewczyna była z tego zadowolona. Wciąż nie wiedziała jak zachować się w pewnych sytuacjach, a buzi nie otwierała za często, by nie palnąć jakiejś głupoty.

Strój służki był nawet całkiem dobrze skrojony, prócz koloru różnił się wcale nie tak bardzo od tego, w którym chodziła na codzień, dlatego po założeniu go nie czuła się źle. W zbroi Ostrzy wyglądałaby idiotycznie, więc cieszyła się z takiego rozwiązania. Tylko im bliżej było do wyjścia, tym bardziej rugała się za to, że się zgodziła. Szaleństwo, zwłaszcza dla niej. Dyskretnie odciągnęła na bok Alexandrę, rumieniąc się lekko, ale starając się zachować powagę.
- Ja... wiesz, nigdy nie widziałam służących. Nie chcę robić głupot... Mogłabyś mi pokazać i powiedzieć jak powinnam się zachowywać i co mówić? Będę starała się być niemową, ale lepiej się przygotować.
Jej usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu. Prośba musiała brzmieć idiotycznie, dzikuska co wyszła z lasu i nawet nie wie, co robią służący na zamku. Musiała się szybciej uczyć świata.

Większość swojego niewielkiego dobytku oddała do wywiezienia na wozie. Zostawiła tylko sztylet i medalion, które to skrzętnie skryła po ubraniem. Nie czuła przywiązania do rzeczy, ale to był pierwszy raz, kiedy miała na sobie obce ubrania, nie licząc krótkiego przymierzania sukni Lilli. Z tym już czuła się troszkę dziwnie, tak jakby przywdziała jakąś obcą skórę. Miała nadzieję, że to tylko kwestia przyzwyczajenia. Ale brakowało jej jeszcze czegoś, a teraz gdy Silia oddaliła się razem ze swoim kotem, mogła na to coś zaradzić. Wypowiedziała słowo mocy, wyrysowując na ziemi prosty znak. Cichy trzask oznajmił otwarcie się międzywymiarowego portalu, portaliku nawet, a z niego wyszedł dość niepewnie mały, czarny szczurek, na widok którego Katrina uśmiechnęła się z ogromną czułością i wzięła go w dłonie, unosząc do góry i głaszcząc szorstkie futerko.
- Wybacz mały, musiałam się przyzwyczaić do nowego środowiska i upewnić, że pewien kot cię nie zje. Obiecuję nie zostawiać cię już na dłużej, dobrze?
Szczurek zapiszczał, niuchając swoim jasnym noskiem. Podała mu kawałek sera, który natychmiast zaczął pożerać. Pokazała zwierzaka innym.
- To Gryzek. Nie jest taki zwyczajny jak się wydaje, prawda malutki? Może się nam przydać, gdy już dotrzemy do zamku.
Teraz już mogła ruszać.

***

Pod ziemią poczuła się, jakby tutaj od zawsze było jej miejsce. Wijące i rozgałęziające się korytarze musiały ją mylić, tak jak myliły wszystkich, ale dziewczyna i tak była pobudzona i pewna siebie. Czuła, jak moc pulsuje w niej i wszędzie wokół! Mogłaby z niej czerpać niemal bez końca. Humor się poprawił, strach gdzieś odszedł i nie wrócił, póki nie przekroczyli małego przejścia, wychodząc prosto do ciemnego magazynu. Katrina nie przęła się słowami przewodników, wątpiła, że jeśli ktoś ich odkryje, będą mieli jeszcze szansę na jakąkolwiek ucieczkę. To musiało się udać, nie było powrotu po porażce. I o dziwo nie czuła się z tym źle, otoczona kamieniem wszędzie wokół. Dodawał jej sił i pewności siebie, aż się paliła do tego, by użyć swojej mocy! Jeszcze pewnie nadejdzie ta chwila, powtarzała sobie w głowie. Teraz nie mogła sobie pozwolić na głupoty.

Wyjęła Gryzka, podchodząc do drzwi. Szpara pod nimi wydawała się odpowiednio duża.
- Sprawdzisz dla mnie, czy nie ma tam nigdzie dużych ludzi, dobrze? Tylko się rozejrzyj i zaraz wracaj!
Szczur miał czasem zbyt dużo własnej woli i już nie raz próbował uciekać w pogoni za czymś sobie tylko wiadomym. A biegający w kuchni szczurek wzbudziłby pewnie popłoch. Wepchnęła Gryzka pod drzwi i wstała, dotykając dłonią zimnego kamienia na ścianie.
- A co jeśli służący się tu dobrze znają? Lepiej wyciągnąć tę dziewczynę nie zwracając na siebie uwagi. Potrafisz to zrobić, Alexo? Jeśli nie, to Gryzek zawsze może wbiec do kuchni, jak będzie zamieszanie to nikt nie zwróci uwagi na pojawienie się nowej służącej a potem zniknęcie dwóch.
Katrina najchętniej nie pokazała by się nikomu. Miała w głowie wizję tego, jak rozponają od razu, że nie jest żadną służącą a tylko ją udaje. Jak oni mogli być tak pewni, że wyglądają jak mieszkańcy Twierdzy? Oszukiwać również musi się nauczyć. Z drugiej strony udało się już z Garkanem. Życie poza lasem było w pewien sposób przerażające.
 
Lady jest offline  
Stary 19-01-2010, 14:13   #75
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Pożegnania... „Ludzie przychodzą i odchodzą” mawiał jej leciwy mistrz. „Do nikogo się nie przywiązuj bo kiedy zajdzie słońce i spowiją cię ciemności zrozumiesz, że koniec końców, i tak jesteś sama.” Uwielbiał tryskać optymizmem, ramol jeden. Pewnie ją zaraził cynizmem jakby to był katar.
Przywołała we wspomnieniach jego przygarbioną żylastą sylwetkę, zoraną bruzdami twarz, sięgającą pasa brodę i zabawny kapelusz uwieńczony szpicem. Marzyła by wejść w posiadanie tegoż nakrycia głowy, ale mistrz nigdy nie dawał jej go choćby potrzymać. Największy artefakt jej lat pacholęcych. Kiedyś i tak go dostanie. Oprawi w ramę i zawiesi nad kominkiem, żeby jej zawsze przypominał o nauczycielu.

Uparty był z niego drań, zadziorny i zgryźliwy. Najstarsza rachityczna i wysuszona istota jaką Silia na oczy widziała. I nic się nie zmienił podczas tych dziesięciu lat kiedy półelfkę szkolił. Jakby się czas dla niego zatrzymał. Może osiągnął jakiś punkt krytyczny kiedy to bardziej zestarzeć już po prostu nie da? Zapyta go o to jak tylko znów spotka. Jeśli jeszcze spotka...

Żal ją ścisnął za serce. Mimo paru wad mistrz był dla Silii istną świętością. Niedorzecznie za nim tęskniła. I pomyśleć, że opuszczając Talgę nawet nie wpadła by mu dłoń uścisnąć. Ale tak było lepiej, odchodzić po cichu. Oszczędzać sobie płaczu i wzruszeń. Zresztą, mistrz by ją z kijem pogonił jakby łzę nad nim choć jedną uroniła.
A teraz przyszedł czas na kolejne rozstanie. Aleksowi uścisnęła dłoń i obdarzyła ciepłym uśmiechem. Przy Angeli zatrzymała się na dłużej. Naszła ją ochota by nożowniczkę uścisnąć ale czuła w środku że to nie wypada. Dotknęła tylko dłonią policzka dziewczyny i szepnęła przejęta:
- Uważaj na siebie. Zabić się nie daj i... dzięki za pomoc.

* * *

Konie jak konie... Gadają ludziska, że to szlachetne zwierzęta. Jens pewnie by się zachwycił ale Silia widziała jeno cztery kopyta i zad wielki jak koryto. Podczas podróży z Elendillem już się z jednym męczyła. Zawsze to lepiej cztery litery wozić niż powłóczyć nogami ale konie wywoływały w niej irracjonalny lęk. A może lęk całkiem uzasadniony? Tylko głupiec nie drży przed stworzeniem większym od siebie. Żeby chociaż w walce stanąć z takim oko w oko. A tu zgoła inna sprawa. Trzeba by się najlepiej z bestią zaprzyjaźnić. Nie pałała ku temu ogromnym zapałem.

Elev odwalił całą brudną robotę dotyczącą koni a Silia, żeby wyrzutów nie mieć, pytała go co chwilę czy nie przynieść mu pić bądź czegoś nie potrzymać. Od czworonożnych diabłów wolała się z daleka trzymać.
Wyjazd z miasta też gładko nie poszedł. Zaskoczyła ich kolejka wozów oraz pieszych tłoczących się u bramy wyjazdowej. No i jeszcze to myto... tfu, podatek. Z podziwu wyjść nie mogła, jak ładnie można w obecnych czasach ubrać w słowa złodziejstwo.
- Ile biorą za przejazd? - zagadnęła jakiegoś kmiotka, który stał w kolumnie przed nimi.
- Połowę.
- Połowę czego?
- Połowę wszystkiego.
Nogi jej podcięło. Pięćdziesiąt procent rzeczy mają oddać żeby opuścić to zawszone miasto? I niby rządy wampirów takie sprawiedliwe i biednych ludzi nie dotykają wcale. Psia mać z takim tronowaniem – splunęła gniewnie i zaczęła grzebać w swej torbie podróżnej. Wyjęła stamtąd pergamin, pióro i kałamarz i zaczęła glejt zgrabny spisywać.
„Tych oto ludzi, za zasługi wobec miasta jakich się dopuścili, zwalniam osobiście z płacenia podatku wojennego. Proszę okazicieli pisma niezwłocznie przepuścić przez bramę.”
Zastanawiała się czy aby trochę nie przesadziła. Nic to, niech zostanie jak jest. Jeszcze tylko podpis. Nazwisk urzędników z Tsurlagol nie znała. Mogła zaryzykować imieniem samego lorda ale to mogło być już przeciąganiem struny. Ostatecznie wykaligrafowała podpis: Vieshiessa Henry. Nim przyszła ich kolej zniknęła na moment pod plandeką wozu. Rozsiadła się na twardych deskach kładąc przed sobą papier. Uspokoiła oddech, skupiła myśli. Miała się zabrać do rzeczy standardowo, ale coś ją natchnęło. Bo niby dlaczego miała teraz nie spróbować? Przytaknęła sobie w duchu i przystąpiła do dzieła.
Usłyszała swój melodyjny głos, tak znajomy i obcy zarazem. Czuła dreszcz podniecenia, miała wrażenie, że sięga tam gdzie może nie powinna...
Wprawiła dłonie w leniwy ruch, zakreślając w powietrzu znaki, nieśpiesznie, z dokładnością rzemieślnika. Przywołała je... cieniste pasma. Ten widok niemal w zachwyt ją wprawił. Wstęgi magii tańczyły wokół przedmiotu podążając za ruchem jej palców. Warstwa iluzji, jak popiół, osiadła wreszcie na sztuce pergaminu, przyprószając go szarością. Papier zyskał pieczęć herbową, doskonale. Zyskał wiarygodność.

Przebiegła wzrokiem po grupce strażników. Niewiele główkując, wyłowiła wzrok tego, który miał na tunice najwięcej naszywek. Proste rozumowanie, im bardziej oblepiony tym wyżej postawiony. Chyba.
Jemu, bądź co bądź, glejt trefny wręczyła. Głośno przełknęła ślinę i znów sięgnęła po magię.
Nie łatwo jest człowieka zauroczyć. Przekonała się o tym niedawno, kiedy sługa ze strażnicy począł się drzeć na całe gardło przed własnym domostwem. Wtedy im się upiekło bo złoto czyni cuda. Teraz bardziej ryzykowała ale nie miała wyboru. Bo oddawać krwiopijcom nie zamierzała złamanego grosza. A co dopiero połowę ich dobytku. Szlag by to trafił...
Pierwszy raz to czyniła, czarowała nie posiłkując się słowem czy choćby gestem. Spuściznę po Aerandirze wprowadzała w życie, mówiąc wprost, idąc na przysłowiowy żywioł. Pluła sobie w brodę, że wcześniej tego sobie nie przećwiczyła. Skupiła swą wolę, przywołała pasma magii i samą myślą poczęła je kształtować. Powietrze zadrżało od budzącej się w nim mocy. Popielata smuga wężowym ruchem sunęła ku strażnikowi, owijała się wokół jego umysłu skomplikowanym splotem. Silia była już pewna, że się jej powiodło. Odetchnęła z ulgą.

Przepuścili ich bez szemrania. Poddany urokowi strażnik posłał jej na odchodnym zdawkowy uśmiech, a i ona podobnym mu się odwdzięczyła. W innym czasie, w innym miejscu – zdawały się mówić jego bladoniebieskie oczy.
Może - pomyślała rozbawiona - w innym czasie i w innym miejscu...

* * *

- Myślisz, że wciąż nas śledzą? - Silia co chwila nerwowo oglądała się za siebie.
- Niewykluczone – mruknął Elev.
- Ale sporo ludzi wokół. Nie zaatakują nas chyba przy takim tłumku świadków?
- Kto ich tam wie, Silia. Może zaatakują a może i nie. Lepiej się mieć na baczności i wypatrywać najgorszego.
Wcale jej nie pocieszył.

Wóz telepał się z zabójczą wręcz prędkością. Silia ulokowana na końskim zadzie czuła się równie pewnie co kura oczekująca nocnej wizyty lisa. Zrzuci ją, to nie podlegało dyskusji. Kwestia tylko kiedy.
Dodatkowo zator na trakcie życia nie ułatwiał. Wozy i ludzie niczym mrówki masowo opuszczali Tsurlagol. Widok ten jakoś złowieszczo odciskał się w pamięci. Poruta wisiała w powietrzu. Czy dobrze uczynili, że nie poparli żadnej ze stron konfliktu? Pośrednio zmusili tych ludzi do opuszczenia swych domów. Cholera jasna, jeszcze jej się na wyrzuty zebrało.
Myślała o reszcie. Jak im się powodzi? Żałowała poniekąd, że im nie towarzyszy, ale przecież aż za wielu ich tam polazło. Poradzą sobie bez niej.
Po ledwie godzinie zrobili krótką przerwę. Stanęli przy zajeździe położonym przy trakcie by odpocząć i schłodzić gardła łykiem wody. Wozów stało tam od zatrzęsienia i tłumek gromadził się wokół solidny. Elev został na wozie a Silia zaoferowała się zajrzeć do środka.
- Jakiś drobniaki mi zostały. Kupię chociaż prowiant.
Zniknęła w tłocznym wnętrzu. Do kontuaru prawie nie szło się dopchać co znów ją wprowadziło w poirytowanie. Odstała blisko kwadrans nim szynkarz łaskawie zwrócił na nią uwagę.
- Jakieś rację na podróż. I wodę poproszę.
- Przykro mi panienko, wszystko wysprzedałem. Widzita jaki ruch mamy. Ludzie biorą co się da, ceny wywindowane a i tak spiżarnia prawie pusta.
- O zmiłowanie wołam dobry człowieku. Uposaż mnie w cokolwiek, żebym po drodze z głodu nie pomarła.
Karczmarz oczy wzniósł ku niebu i wyciągnął jej spod lady jeden bochen chleba.
- Wody w studni pod dostatkiem. Możecie bukłaki do woli napełniać.
Podziękowała skinieniem głowy i wypłaciła kilka miedziaków. Pożałowała, że w mieście nie zatroszczyli się o jadło. Trudno. Po drodze jeszcze wiele oberży, a jeśli będzie konieczność to na coś zapolują. Oby Jens w jednym kawałku wrócił.

* * *

Dojrzała go z miejsca gdy opuściła karczmę. Zniknął za winklem ale wpierw ją dostrzegł. Ich spojrzenia się skrzyżowały na ułamek chwili stąd była pewna, że to nikt inny, a on właśnie.
Puściła się biegiem na tyły budynku i wreszcie dogoniła szarpiąc go za ramię. Odwrócił się nieśpiesznie.
- Ty... - wykrztusiła z niedowierzaniem. Ciężko jej było ukryć falę wzburzenia.
Mężczyzna wykrzywił wargi w lisim uśmiechu.
- Ja – przytaknął tylko.
Świat zawirował przed Silii oczami. Cofnęła się dwa kroki rozglądając wokół czy śni sen na jawie czy to niby prawda. Nikogo tu więcej nie było, tylko oni sami.
- To jakiś żart? - zawołała. - Jeśli mi ktoś oczy mydli iluzją to jak psa ubiję...
- Uspokój się czarodziejko. Nie zrobię ci krzywdy – wyglądał na spokojnego. I dość rozbawionego.
- Czego ode mnie chcesz? - chyba znów uniosła głos.
- Wiesz chyba. Jesteś mi coś winna.
- Nieprawda – syknęła.
Odwróciła się na pięcie i rzuciła się biegiem w kierunku wozu. Słyszała jeszcze za sobą jego rechotliwy śmiech.
Zawiniątko z chlebem rzuciła na wóz z takim impetem, że aż Kołtun mało w łeb nie oberwał. Zwlekł się z wygrzanego przez siebie miejsca i miauknął z wyrzutem.
Silia wskoczyła natenczas na koński grzbiet pragnąc jak najszybciej się stamtąd wynieść. Oddech miała świszczący a drżenia dłoni nie starała się nawet ukryć. Elev obrzucił ją podejrzliwym dość spojrzeniem.
- Coś taka wzburzona? Stało się coś? - zapytał unosząc wysoko jedną brew.
- Nic - warknęła spinając konia.
 
liliel jest offline  
Stary 19-01-2010, 20:20   #76
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Rozstania – to było coś co najbardziej kojarzyło jej się z wyprawą. Jedni odchodzili w ciszy z własnej woli, po podjętej świadomie decyzji, inni gwałtownie, prosto w objęcia śmierci. Bez możliwości wyboru. Nienawidziła rozstań, każde zostawiało maleńka pustkę, wyrwę w sercu.
Choć wiedziała, że Alex odejdzie już wtedy gdy chłopcu przynieśli do chaty umierająca Angelę, coś w jego spojrzeniu powiedziało jej, że nie zostawi więcej dziewczyny, która nazywał przyjaciółką. Zresztą mimo bólu jaki jej to sprawiało wiedziała, że inny wybór chłopaka byłby dla niej rozczarowaniem. Nie pomyliła się co do jego charakteru, nie zmieniało to jednak smutku, który wypełnił serce. Gdy przytulił ją do siebie niechciane łzy wezbrały pod powiekami. Odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się do niego smutno: Co można było powiedzieć w takiej chwili „Może kiedyś w innych lepszych okolicznościach i czasach?” Przed nimi była wyprawa, która szybko mogła zakończyć ich życie. Alexandra starała się nie wybiegać myślami dalej w przyszłość. Skupiając na niebezpiecznej teraźniejszości.
Zamiast słów uniosła się na palcach i pocałowała Alexa delikatnie w usta:
- Na szczęście – Wyszeptała cicho – i pozdrówcie ode mnie Pugglego.
Potem odeszli.

Nie było już wiele do przygotowania. Przebrała się w strój służki i spakowała rzeczy. Wyjęła Berniego i podeszła do Eleva ze słowami:
- Schowaj go do kieszeni. Dzięki niemu znajdę was bez problemu, nawet jeśli zmienicie miejsce pobytu. Jeśli nas złapią, wyjdzie i zacznie się kręcić w kółko – postawiła kamień na stole, a on zaczął się obracać na swoich pajęczych nóżkach – Tak właśnie. Jeśli zginiemy... - Zawiesiła głos, a kamień przewrócił się jakby na plecy i wysunął wyprostowane odnóża gwałtownie w górę. Byłoby to całkiem zabawne, gdyby nie przesłanie, jakie ze sobą niosło.
Psioniczka kontynuowała wypranym z emocji głosem:
Wtedy jedźcie sami jak najszybciej do Kallora. Znajdziecie kogoś do kontynuacji misji. Następny jest Lesham na pegazie. Tyle wiemy. No i władczyni Hudov, ale tam lepiej się nie śpieszyć.
Potem wzięła kusze i podała tym, którzy przebrali się za Ostrza:
- Skoro noszą taką broń nie będzie podejrzana, a tę magiczna zawsze możemy podarować grzebaczom.

***

Szła spokojnie przez wydrążone w ziemi tunele. Nie czuła się tu ani źle i nieswojo, jak pewnie Jens, ani euforycznie, w swoim żywiole, jak mogła to miejsce odbierać Katrina, której domeną była przecież ziemia. Dla niej było to po prostu kolejne przejście. Starała się wyciszyć emocje i myśli, by móc skupić się na wyczuciu ewentualnego niebezpieczeństwa.
Gdy zdecydowali po krótkiej utarczce słownej, której ogniskiem był, jakoś jej to nie dziwiło, Quinn; że ma iść jako pierwsza poszukać służącej, nie wahała się. Według informacji Grzebacza kuchnia znajdowała się po prawej stronie. Musiała tylko wyjść i poszukać dziewczyny z długimi czarnymi warkoczami i wywołać ją imieniem Nina.
Problem pojawił się od razu: Drzwi okazały się zamknięte.
- Quinn. Możesz je otworzyć – Szepnęła cicho w kierunku chłopaka.
- A mam jakieś inne wyjście? - oparł kucając przy drzwiach i obmacując zamek. Po chwili coś bardzo cicho szczęknęło. - Proszę.
- Dziękuję
- Alexa uśmiechnęła się lekko, choć w ciemności i tak nie było tego widać. Ten to miał charakterek. Musiała przyznać.

Powoli uchyliła drzwi spoglądając przez szparę. Korytarz był pusty, a po prawej stronie znajdowały się otwarte drzwi, z których sączyło się światło. W środku, sądząc po odgłosach krzątało się kilka osób. Spróbowała podejść jak najciszej i ostrożnie zerknęła do środka.
Szybko wśród kuchennej służby zauważyła dziewczynę, która mogła być wskazaną przez Alissę służką. Stała przy sporej balii i zmywała naczynia. Skoro dziewczyna była uprzedzona, najprościej było do niej przemówić. Alexa miała nadzieję, że mentalna wiadomość nie zaskoczy jej za bardzo.
~Nino jesteśmy przyjaciółmi Alissy. Wyjdź na korytarz przy magazynach~ - proste słowa, które ułożyła sobie szybko w myśli, popłynęły w kierunku młodziutkiej służki. Ta trochę zaskoczona, rozejrzała się na boki, a potem wytarła ręce z wody i ruszyła w kierunku psioniczki.
Alexandra nie chcąc jej przestraszyć bardziej niż to konieczne odsunęła się w kierunku drzwi składziku. Gdy Nina stanęła w drzwiach wskazała jej na drzwi, otwarła je z zamiarem wejścia. Służka skinęła głowa i ruszyła za fioletowooką.
Kiedy już bezpiecznie znalazły się w środku, Alexa zamknęła drzwi, a potem cicho zapytała:
- Możesz nam przede wszystkim załatwić jakieś ubrania pokojówek? Takie, które się nie będą rzucać w oczy przy pokojach państwa: No i wskazać na mapie, które pokoje to sypialnie. Przede wszystkim interesuje nas sypialnia lorda Henrego i Vieshiesse.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 19-01-2010, 21:46   #77
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Albert wyruszył do miasta razem z Alexą tak jak się wcześniej umówili. Pochodzili trochę po dzielnicy kupieckiej, oglądając dokładnie patrole Ostrz. Kapłan zapamiętywał ich wygląd i uzbrojenie, tak by potem móc dokupić miecze i inne śmiercionośne przyrządy oraz skompletować czwarty mundur. Pełno było patroli krążących po mieście, więc szybko zaobserwowali co im będzie potrzebne. Kiedy poszli do zakładu zbrojmistrza aby dokonać zakupów, kapłan z zakłopotaniem poprosił psioniczkę o wsparcie finansowe, bo po dorzuceniu się do ceny koni i wozu nie miał wiele gotowizny. Nie chciał marnować czasu sprzedając swoje inne wartościowe przedmioty, gdyż akurat czasu im brakowało, więc czuł się z tym źle i obiecał zaraz towarzyszce, że zwróci pożyczkę przy najbliższej okazji. Alexa zaraz wyklarowała mu, że za zakupy dla całej grupy zapłaci z pieniędzy pozostawionych przez Gabriela, co trochę uspokoiło kapłana. Wybrali zaraz miecze i tarcze wyglądem przypominające te u wojsk Henrego. Zrezygnowali z włóczni, które też były widoczne u części patroli, wychodząc z założenia że Ostrza w zamku takiej broni nosić pewnie nie będą. Kupili także buty i spodnie.

Ze strojami służących poszło natomiast dużo gorzej. Najwyraźniej okazało się że nikt w mieście nie wie, bądź nie zdradzi jak taki strój wygląda. Próbowali w farbiarniach i u krawców w mieście próbując ustalić, który z nich dostarcza swe wyrobu do zamku. Bezskutecznie, co więcej jeden z nich na sugestię przekupstwa wygnał ich ze swojego składu. Krótka obserwacja potwierdziła plotki, że służące w ogóle nie wychodzą z zamku, a towary są dostarczane przez zaufanych kupców, do których nawet nie podchodzili po tym jak ich potraktował zapatrzony w Henrych krawiec. Na targu również też nic nie udało się ustalić, a sugestia że podająca się za bogatą panią Alexa chce wystroić swą własną służbę tak jak tą z zamku spotkała się z odpowiedzią że za takie zabawy można skończyć na stryczku. Zrezygnowany Albert zaproponował, że po prostu kupią stroje służących w błękitnych barwach flagi i godła Tsuralgol, a na miejscu od wysłanniczki Alissy zdobędą te właściwe, razem z dokładnymi informacjami odnośnie położenia sypialni Henrych.

Gdy Angela i Alex opuszczali chatę, Albert pożegnał się z nimi, dziękując za pomoc. Właśnie sobie uświadomił, że w osobie nożowniczki odchodzi od nich jedyna osoba, która miała jakieś pojęcie co się dzieje w mieście i czego można się spodziewać w zamku. Przynajmniej przed odejściem podzieliła się wiedzą. Marne pocieszenie. Spakował swoje rzeczy, biorąc ze sobą zdobytą niedawno kolczugę, ukrywając ją pod przepisową tuniką Ostrz. Zabrał jeden z kupionych mieczy i tarczę. Swój kostur i torbę przekazał Silii i Elevowi, zostawiając sobie tylko magiczną sakwę, wypełniając sugestię Quinna aby mieć w razie potrzeby sposobność przenieść ewentualne rzeczy które uda im się przywłaszczyć w zamku. Do pasa przypasał także dwie fiolki z wodą święconą, by mieć je pod ręką. Czarodziejce oddał w końcu czerwoną chustę i powiedział aby za miastem przypięła ją w widocznym miejscu do wozu. Wziął wręczony mu medalion, na ewentualną zapłatę dla Grzebaczy i podziękował. Był pełen czarnych myśli, ale nie powiedział do niej nic więcej. Elevowi uścisnął prawicę, na szczęście.

Drogi przez tunele nie zapamiętał, pomimo starań, bo szybko stracił orientację na licznych zakrętach i niebezpiecznych przejściach. Kiedy dotarli na miejsce, poprawił mundur i czekał na wywiad psioniczki i chowańca Katriny. Na pieklenia się Quinna nie zwracał uwagi, najwyraźniej mężczyzna był przyzwyczajony do innych sposobów szturmowania zamków – pomyślał z lekkim rozbawieniem kapłan. Na jego szept, odpowiedział:
- Jest dokładnie jak myślisz. Jak wrócą zwiadowcy, pójdziemy dalej. Skup się, wiemy że masz nasz wspólny, kompromisowy plan za głupi – podkreślił ostatnią kwestię – teraz jednak jest już ciut za późno aby się wycofywać. Pora się przyzwyczajać, że w naszej grupie nie wszystko będzie robione tak jak każda z jednostek uważa. Sarkazm i obrażanie się wzajemne w niczym nie pomoże – spojrzał tu zarówno na psioniczkę jak i Quinna. Kuchnia jest za rogiem, więc Alexa da sobie radę sama, a dalej bez informacji o sypialniach i tak nie wiemy gdzie iść.

Gdy służąca wreszcie weszła do pomieszczenia, kapłan przekazał jej list napisany wcześniej do Alissy i poprosił o pilne jego przekazanie adresatce. Popatrzył uważnie na kobietę i powiedział że przesyłka musi dojść do Alissy w ciągu najbliższego dzwonu, inaczej będzie za późno.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 19-01-2010 o 21:57.
Harard jest offline  
Stary 21-01-2010, 21:34   #78
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Dziewczyna, w wieku może siedemnastu lat, była wyraźnie przestraszona. Ale nie tym z kim przyszło jej rozmawiać, a bardziej tym, że ktoś mógłby ją na tym odkryć. Rozglądała się niepewnie, a jej twarz zbladła, co było widać zanim nie pogrążyli się znowu w mroku magazynu. Głos miała miękki, drżący teraz pod wpływem emocji. A strój, cóż, strój jasno dawał do zrozumienia, że dobrze, że ani Alexa ani Katrina w swoich obecnych się nie pokazały. Było to niejako lustrzane odbicie kolorystyki Ostrzy, granatowo-czarne, z małym czarnym nietoperzem wyszytym na piersi. Nina również zauważyła tę pomyłkę i na pierwsze pytanie skinęła głową.
-Tu niedaleko jest magazynek. Przyniosę, ale nie obiecuję, że będą pasować. Mam mało czasu, wkrótce zauważą, że mnie nie ma, a nie mogę zbyt długo być w wychodku!
Szeptała, ale ciężko jej było powstrzymać emocje. A z każdym kolejnym pytaniem było gorzej, gdy nie mogła podać pewnych odpowiedzi.
-Nie wiem gdzie dokładnie są sypialnie Jaśnie Państwa. Ostatnie piętro jest zawsze zamknięte i tylko straż przy drzwiach ma klucze. Prowadzą tam też tylko jedne schody. Ja nie oddalam się prawie nigdy od kuchni! Jaśnie Państwo gdzie indziej pojawiają się tylko na uczty, a prócz ostatniego piętra jest jeszcze centralna wieża, nigdy tam nie byłam, nie wiem co tam jest.
Przejrzała szybko mapy, gdy tylko ktoś stworzył jakieś znośne światło, pozwalające się im przyjrzeć.
-Nie macie tu piwnic ani centralnej wieży. Nie mogę wskazać dokładnie żadnego pokoju, nie wiem nawet gdzie dokładnie sypia panienka Alissa.

Na słowa Alberta pokręciła przecząco głową, robiąc smutną minę.
-Nie jestem w stanie tego zrobić. Nie mogę się oddalać, a panienka najczęściej wychodzi na całe noce! Wraca dopiero przed świtem i wtedy lub przed jej wyjściem się widujemy. Wtedy też przekażę.
Wzięła wiadomość, chowając pod ubraniem.
-Podobnie jest z resztą Jaśnie Państwa. Nigdy ich prawie nie widuję, ale od innych wiem, że przez noce ich nie ma. Wtedy sprzątane są ich pokoje i sypialnie. Tylko to robi kto inny. Nie ma nas wiele w zamku a każdy ma bardzo dużo pracy. Nie możecie się podać za nowe służki, bo jesteście na to za stare. A strażnicy znają doskonale wygląd tych, którzy idą sprzątać do sypialni Jaśnie Państwa. Dzięki temu nam wierzą. Straży nie ma wiele, przynajmniej na pierwszych piętrach. Przy wejściach i patrolują czasem korytarze. Są też przy lochach, ale tam się nie zapuszczam. Nie mam pojęcia o magii ani o niczym nietypowym ani o monstrach, a szkodniki czasem się pojawiają. Najbardziej nietypowo jest, gdy Pan lub Pani wyprawiają ucztę, lub czasem nawet zwołują zebranie Rady tutaj. Ale tej nocy jest tu tylko kilku notabli, szanowanych ludzi z którymi Jaśnie Państwo robią jakieś interesy. Przygotowywaliśmy dla nich jedzenie. Pójdę lepiej po te ubrania, nie mogę dłużej tu przebywać.
Wymknęła się na korytarz, dając im chwilę na zastanowienie się.

Magazyn z ubraniami był zapewne blisko, gdyż dziewczyna bardzo szybko wróciła, przekazując stroje służących. Wciąż była blada ze strachu.
-Tylko błagam, oddajcie je. Gdy się zorientują, Jaśnie Państwo dowiedzą się prawdy. Zawsze się dowiedzą, wystarczy, że nas przesłuchają. Muszę wracać do swoich obowiązków! Schody na górę są tam.
Wskazała na kierunek przeciwny do kuchni, a sama opanowała się i szybkim krokiem pomaszerowała do kuchni. Albert w tym samym czasie uświadomił sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, wokół dziewczyny pojawiła się delikatna biaława aura, coś co znał doskonale, ale o czym przez jakiś czas nie myślał. A po drugie, że oczy Niny są bliźniaczo podobne do oczu Alissy.

Dziewczyna nie była w stanie wybrać strojów pasujących idealnie, ale też nie było tak źle. Tylko odrobinę przykrótkie, w kilku miejscach nieco źle dopasowano, nic co by zwróciło uwagę bez dokładnych oględzin. Należało ruszać, czas uciekał, a wciąż nie wiedzieli nawet, gdzie znajdują się komnaty Henrych, prócz ogólnych informacji przekazanych przez Ninę. Alexa i Katrina przebrały się, chowając poprzednie stroje w najdalszym zakątku pomieszczenia. Wyszli z magazynku, kierując się we wskazanym kierunku.
Chyba nie było wśród nich nikogo, kto wcześniej widział w pełni wyposażony i wciąż używany zamek, a i samą Strażnicę widziała tylko dwójka z nich, a tamta warownia była bardzo malutka w porównaniu do Cienistej Twierdzy. Tutaj na najniższym piętrze nie było wielu ozdób, a pomieszczenia i korytarze, którymi przemieszczała się głównie służba, utrzymane były w dobrym, acz surowym stanie. Tylko gdzieniegdzie były dywany i skóry pokrywające kamienne podłogi, co jakiś czas stała rzeźba lub zbroja, gdzieniegdzie na ścianach wisiała broń, proste obrazy lub gobeliny. Zamczysko robiło jednak ponure wrażenie, głównie przez kamień, który podobnie jak na zewnątrz, tutaj również barwiony był na czarno, ale nie zostawiał czarnych śladów na dłoni, gdy się go dotknęło. No i okna, nigdzie nie było okien, a wąziutkie szczeliny strzelnicze znajdowały się tylko na wyższych piętrach - całe oświetlenie pochodziło więc od lamp, kaganków i pochodni, umieszczonych albo na ścianach albo na stojakach ustawionych w kątach pomieszczeń.

Schody nie znajdowały się daleko, ledwie dwa zamknięte pomieszczenia dalej otwierało się większe przejście, prowadzące do spiralnej klatki schodowej, prowadzącej wedle mapy aż na ostatnie piętro zamku. Nie było to szczególnie wygodne wejście, same stopnie były małe, niezbyt szerokie, a zakręcały pod dużym kątem. Bardziej obronna, niż użytkowa struktura, no ale to nie nimi mieli wchodzić goście, a Ostrza, służba i rodzina Henrych już się do nich musieli dawno przyzwyczaić. O ile któreś z Henrych z nich korzystało, rzecz jasna.
Zamek musiał istotnie być bardzo pusty. Już na dole nie spotkali żadnych straży ani służących, a przecież to tam były ich pomieszczenia. Dalej było jeszcze ciszej, a w wielu miejscach nie zapalono nawet pochodni - czyli musiały być całkiem wyludnione. Gdzieś pomiędzy piętrami usłyszeli tylko raz równe, metaliczne kroki patrolu Ostrzy, poza tym panowała cisza. Z drugiej też strony, nie było tu nic wartościowego, o ile nikt nie chciał zabierać ze ścian gobelinów lub obrazów, które same w sobie musiały jakąś wartość prezentować. Ale pewnie nie większą od lekko pozłacanych ram, w które były oprawione.

Przed wejściem na ostatnie piętro, Quinn lekko oddalił się od grupy, ciszej wchodząc na ostatnie stopnie i wyglądając za róg. Korytarz również prowadził tu w obie strony, ale tym razem nie miał tak otwartej struktury jak na niższych piętrach. Wejścia do kilku pomieszczeń z jednej strony były widoczne, ale dalej korytarz blokowały, już na pierwszy rzut oka, bardzo solidne, wzmacniane dużą ilością metalu, drzwi, po których bokach stali dwaj gwardziści w przepisowych strojach Ostrzy. Nie byli na pokaz, bo nie dzierżyli żadnych nieporęcznych halabard, a tylko krótkie miecze, tarcze i kusze, które stały oparte o ścianę tuż obok. Zapewne były też załadowane. A strzegli miejsca, które mogło być tymi najbardziej prywatnymi pokojami Henrych.

Szczęście omijania wszystkich mieszkańców zamku najwyraźniej też się skończyła. Gdy usłyszeli kroki na trzecim piętrze, było już za późno na cichą ucieczkę, a głośna byłaby straszną głupotą. Zostali więc w miejscu, częściowo próbując tylko udawać, że są tam, gdzie być powinni. Ku ich zaskoczeniu, w przejściu przy schodach nie pojawiły się Ostrza, ani nawet tutejsi służący, a dwóch ciemnoskórych mężczyzn ubranych w kolczugi i brązowe ubrania, z mieczami przy bokach. Gdy zobaczyli kto jest przed nimi, jeden z nich kiwnął głową, odzywając się w łamanym wspólnym.
-Nasz pan, Maleh Al'Salahadin, prosi o więcej wina, jadła i dwie młode dziewki. Lord Henry obiecał mu wszystko, czego zapragnie i użyczył pełni swojej gościny, żądania są więc słuszne i niewygórowane. Mamy również dopilnować szybkiego ich spełnienia.
Ich twarze były obce i zdecydowane. Broni od parady też nosić nie mogli, jeśli byli przyboczną strażą jakiegoś możnego z dalekich krain. A ich spojrzenia skierowane były na dwie "służki". Wygłodniałe spojrzenia, trzeba dodać.

***

Silia i Elev wiedzieli doskonale, że nie mogą oddalić się zbyt daleko, jeśli to wszystko miało mieć jakikolwiek sens. A przynajmniej Elev wiedział, zatrzymując się na dobre przy ostatnim zajeździe w bezpośredniej bliskości Tsurlagol. Dalej był las, który z przerwami ciągnął się aż do Midd, ten sam w którym Jens łowił swą zwierzynę, zajmując swój wolny czas. Tutaj dookoła wciąż jeszcze rozciągały się pola, teraz złocąc się powoli. Przy trakcie pewnie postawiono zajazdy, ale nie mieli pojęcia gdzie i czy w ogóle tam są. Tutaj było wciąż niedaleko od miasta.
-Nie możemy odjechać dalej, inaczej nigdy nas nie dogonią.
Spojrzał na nią, zastanawiając się o czym myślała, gdy znów popędzała konia. Ostatecznie wzruszył ramionami. Oberża tutaj również była zapełniona, ale tylko część stanowili podróżni i kupcy. Resztę - najemne wojsko, którego pod murami i w samym mieście gromadziło się coraz więcej. Nie wynajmowali oni tu pokoi, nocując w swoich obozowiskach, ale pozbawieni wyszkolenia i posłuszeństwa Ostrz, chlali na umór po wszystkich karczmach, zwłaszcza tych tańszych i nieco dalszych od miasta i częstych patroli lojalnych wobec władców oddziałów. Tutaj również siedzieli, zapełniając zarówno stajnię - lekkimi rumakami, oraz salę biesiadną, gdzie wypijali piwo za piwem, a kogo było stać to wlewał w siebie i gorzałkę. O ile wejście Eleva, który załatwił mały pokoik na piętrze, nie wzbudziło jakiejś większej reakcji, to widok Silii... to już było co innego. A w tym męskim towarzystwie musiało to zrobić wrażenie. Szybko obstąpili dziewczynę, zanim ta mogła się wycofać z powrotem za drzwi.
-No no, kogo my tu mamy!
-A karczmarz mówił, że nie ma ładnych dziewek.

Wywołany szybko znalazł się między nimi, blady i wyraźnie przerażony tym co mogło się stać.
-Spokojnie panowie... nie chcemy tu straży, prawda?
Zerknęli na niego. Jeden złapał za pierś czarodziejki, ale puścił szybko. Nie byli jeszcze tak pijani. Jakiś zarośnięty, wysoki lecz bardzo chudy mężczyzna wyszczerzył się do Silii, a cuchnący oddech dotarł do jej nozdrzy.
-Wynajęłaś pokoik, skarbeńku? Przyjdziemy do ciebie, w łożu wygodniej!
Jego kompani roześmiali się, ale ustąpili. Przynajmniej za dnia nie mieli zamiaru ściągać na siebie uwagi Ostrz. Silia i Elev również.
Pokój był mały, z jednym łóżkiem, ale czy któreś z nich miało zamiar spać? Chłopak wyjął pergamin, pokazując rysunek smoka.
-Na zabicie czasu? Czy przeszła ci ochoty na posiadanie takiego czegoś do końca życia? - wyszczerzył się - Paskudnie się rozszerzy jak zrobisz się gruba. [/i]
Popijawa z dołu przybierała na sile. Dzień zbliżał się ku końcowi, a ich towarzysze dopiero teraz ruszali na misję.
 
Sekal jest offline  
Stary 24-01-2010, 13:14   #79
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Lilli żal było dziewczyny. Przestraszona, wciągnięta w intrygę, która mogła kosztować ją życie. Ze wszystkich sił starała się dodać jej otuchy uśmiechem, ale z marnym skutkiem. Po prawdzie paladynka sama w to już nie wierzyła.

Ruszyli dalej, mroczne ponure zamczysko ciągnęło się szerokimi korytarzami i długimi schodami. Czując nieustanne zesztywnienie w karku, Kalvarówna reagowała na najmniejszy szept i zgrzytanie. Pełne napięcie wszystkich jej członków zostało zażegnane dopiero, gdy zostali odkryci. A raczej nie tyle odkryci co zaczepieni przez żołdaków.

-Nasz pan, Maleh Al'Salahadin, prosi o więcej wina, jadła i dwie młode dziewki. Lord Henry obiecał mu wszystko, czego zapragnie i użyczył pełni swojej gościny, żądania są więc słuszne i niewygórowane. Mamy również dopilnować szybkiego ich spełnienia.

Poczuła to, po raz pierwszy to poczuła. Zew krwi Elyssy zabrzmiał w jej żyłach, poczuła w sobie bezczelną, iście bardowską chęć kłamania, blefowania, sprowadzania na manowce. Zdecydowanym krokiem wystąpiła przed szereg i odezwała się jako pierwsza.

- One są przeznaczone komu innemu. Jak potrzebujecie dziewek idźcie do siebie, my zaraz kogoś przyprowadzimy.
- To wezwij kogo innego! Albo niech któreś z was pójdzie z nami, my nie wrócimy bez tego, co nasz pan sobie zażyczył!
- Wezwę kogoś innego, ale muszę po nią pójść do innej części zamku. Wróćcie przed komnaty swego pana tam się spotkamy. Zanim tam wejdziecie będziecie mieć dziewczynę.
- Wszyscy tak gadają. Mamy iść z wami. Pójdziesz i zapomnisz inaczej, a Pan Maleh się niecierpliwi!

- Kto gadał i słowa nie dotrzymał?! Podajcie mi opis tej osoby, to zaraz po załatwieniu waszej sprawy się nią zajmę. Ostrza nie łamią danego słowa i jak mówię, że przyprowadzę wam dziewczynę to zrobię - paladynka zdecydowanym ruchem uderzyła się w pierś by podkreślić wagę swych słów. Z całych sił starała się wyglądać na osobę, której obietnic nie należało podważać.

- Może i zrobisz, ale to my oberwiemy, jak wrócimy z niczym. Co ci zależy, też tylko latasz za poleceniami władcy. Już byśmy połowę załatwili zamiast stać tui gadać!
- Ja też nie mogę obcych wpuszczać do pomieszczeń służby. Ale jak sami tam zajdziecie to będzie co innego. Idźcie do kuchni wiecie gdzie?
- Nie. I z kuchni przecież dziewek nie weźmiemy.
- A te dwie myślisz, ze skąd są? Z kuchni. I oczywistym jest, ze stamtąd ich nie weźmiecie, ale tam mogą wam jakieś przyprowadzić,
- Kuchcik nam dziewki przyprowadzi? Kpisz sobie ze mnie?! Jak się nazywasz? Twój lord dowie się o niekompetencji!

- Kto mówił, że kuchcik?! Przy kuchni straż zawsze pełnią najbardziej znudzeni strażnicy, którzy wiedza gdzie są najlepsze dziewki. I mają obowiązków na tyle mało, że mogą je natychmiastowo sprowadzić. Ja zresztą też bym je natychmiastowo sprowadziła gdybyście poczekali pod tymi drzwiami tak jak mówiłam,
- Dobra, pójdziemy. Ale powiedz swoje imię. Jak nic nie znajdziemy, to będzie wiadomo, kto nas okłamał. No i gdzie ta kuchnia?

- Jeśli chcecie iść na skargę to do Hagrila Żelaznej Tarczy, od nikogo więcej, poza lordami, rozkazów nie przyjmuje - Lilla na szybko powtórzyła nazwisko, które utkwiło jej w głowie i doskonale udając obrażoną opisała jak dość do kuchni. Chociaż może opisała to złe słowo. Podała drogę tak by przeszli przez wszystkie ścieżki jakie zapamiętała z mapy. Miała nadzieję, że to na zajmie ich na jakiś czas.
Nie ruszyli się.
- Imię. Chyba jakieś wam dają? A może tylko liczbami numerują?
Ściągnęła brwi jakby zniewaga nie umknęła nie zauważona, ale mocniej zacisnęła zęby.
- Joan, jest tylko jedna na zamku więc będą wiedzieć na kogo donosicie.
Uśmiechnęli się drwiąco i poszli w dół.

Odprowadziła ich wzrokiem po czym odetchnęła z ulgą. Pozostawało mieć nadzieję, że trochę im to zajmie, a ewentualne służki z zamku będą umiały sobie z nimi poradzić.

Teraz należało się tylko zając tymi przy drzwiach.


Tylko.
 
Nadiana jest offline  
Stary 24-01-2010, 14:45   #80
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ryzyko, które podejmowała służka, było wręcz niewiarygodne. Kim była dla nich jedna z wampirzyc, że była w stanie się tak poświęcać! A może to nie było tak, że robiła to z własnej woli, moce wampirów były legendarne i nawet ona słyszała czy wyczytała to z jakiejś księgi. Najważniejsze było to, że pomagała, innymi problemami będą musieli martwić się później.
Sam zamek był piękny w swojej prostocie, grube, zimne mury i przyczerniony kamień przemawiały do niej swoim głosem, otulały ją szczelnym kokonem mocy, do której tak łatwo mogła sięgnąć. Mogła tu rzucić najpotężniejsze zaklęcia w swoim życiu! Aż do ostatniego piętra nie myślała o tym, odrzucając kuszące myśli. Pojawienie się ciemnych ludzi zaskoczyło ją i przypatrywała im się jak głupia dziewka służebna, którą miała być. Przez chwilę była pewnie idealna w tej roli, zanim się nie wycofała za plecy towarzyszy noszących stroje Ostrzy.

Dopiero, gdy odeszli, a Quinn przekazał informacje o drzwiach i kolejnych strażnikach, zaczęła znowu myśleć. Planów jak zwykle było dużo, a wszystko ograniczało się do wywabienia straży lub prześliźnięcia się tak, by ich nie zapamiętali.
- Schowajcie się za róg. Przywołam stwora i spróbuję ich odciągnąć od drzwi.
Jakby obaj zbiegli, mieliby otwarte przejście. Pobożne życzenie. Przesunęła dłonią po ścianie, zeskrobując z niej drobinki zaprawy i czując na palcach zimno wygładzonego kamienia. To musiało wystarczyć w tych warunkach. Cicho wypowiedziała inkantę, wchodząc nieco na górę, by móc widzieć najwyższe piętro. Potem skierowała wzrok na sufit, a nagły trzask obwieścił otwarcie się malutkiego portalu. Kamienny stworek zaczął wygrzebywać się z sufitu, tak jakby wychodził z kamienia i tak widziały go zaskoczone Ostrza. Dziewczyna szybko zbiegła na dół, chowając się w korytarzu niższego piętra. Nie mogli widzieć co działo się na górze, ale krzyki szybko zostały zastąpione krokami. Najpierw zbiegł strór, a jeden belt sterczał mu z twardego ciałka. Był malutki, ale i tak dudnił prawie równie głośno co goniący go strażnik. Obaj zniknęli na schodach, zbiegając cały czas na dół. Drugi z Ostrz musiał zostać na górze. Katrina szepnęła do towarzyszy:
- Czar nie trwa długo, mamy pół minuty zanim minie i pewnie kolejną zanim wróci drugi ze strażników.
Mogła przywołać drugiego stwora, ale wolała nie marnować mocy. Musieli teraz działać szybko, niezależnie od tego, na jaki plan się zdecydują.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172