lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Autorski] Łowcy piorunów (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/11291-autorski-lowcy-piorunow.html)

Cell 06-05-2012 21:45

Nagła fala wyczerpania uderzyła w nią, aż się zachwiała i pociemniało jej w oczach. Co się dzieje..? Coś z niej wysysało energię, a przede wszystkim... Nie czuła już tego jedynego w swoim rodzaju uczucia mrowienia w palcach, po którym wiedziała, że jest gotowa do użycia magii... Czy miało to coś wspólnego z burzą? Czuła magię w powietrzu, ale żeby takie żrące wyładowania?

Miała jednak większy problem na dana chwilę - prowizoryczna anestezja została zniesiona i Jester się... budził, o czym uświadomił ją jęk bólu. Cholera, cholera, cholera, cholera, myśl! Nie mogła się przebić przez zasłonę otumanienia... Pogmerała we wszechobecnych kieszeniach swojej torby i znalazła to, czego szukała - Małe, brązowe kulki, które wepchnęła szybko do ust i zakrztusiła się gwałtownie. Zaczęła przeżuwać grudki, krzywiąc się, ale osiągnęła to, czego chciała. Już sam ostry, kwaśny, wżerający się w język smak specyfiku otrzeźwiał, a także zawierały one zaskakująco dużo kofeiny, więc czekała na nagły przypływ energii. Zawsze nosiła przy sobie alternatywę do magii leczniczej. Jak widać, nawet Źródło czasem zawodziło i trzeba było zdać na swoistą magię ziół i... opioidów! W drugiej kieszeni wymacała charakterystyczną fiolkę z drogocenną morfiną. Wyciągnęła ze szlufki w rękawie strzykawkę z cieniutką igłą. Po omacku niemal, wbiła w fiolkę ze specyfikiem, wysysając płyn. Puknęła raz w igłę, pozbywając się bąbelka powietrza, po czym zamknęła oczy i wyszukała nabrzmiałą żyłę na zgięciu łokcia Jestera. Podała mu porcję morfiny, mówiąc do niego uspokajająco:
- Oddychaj i nie wpadaj w panikę. Zaraz to się skończy, zaśniesz spokojnie.

Zapewne mamrotała, nadal kręciło jej się w głowie.
Spojrzała na dziurę w klatce piersiowej mężczyzny. Zanim będzie mogła obejrzeć jak bardzo mechanik został poszkodowany, musiała zneutralizować magię, to dziwaczne słoneczko. Skupiła się na wybranym zaklęciu, ustawiła dłonie... I omal nie zwymiotowała. Nie, użycie magii nie wchodziło w grę. Obejrzała się przez otwarte drzwi, próbując dojrzeć, co się działo na zewnątrz. Wszyscy byli zajęci harmiderem, nie chciała tu nikogo ściągać, zresztą pozostali magowie też nie wydawali się być w formie.

W takim razie... Myśl. Bezoar? Miała chyba jakiś. Wygrzebała w swojej torbie małą kulkę. Bezoar zasłynął jako antidotum, ale jakieś działania neutralizujące... Postawiła ją na ziemi, uniosła ciężki but i zmiażdżyła grudkę pod obcasem. Powstałym proszkiem zasypała jarzącą się ranę i czekała na efekty.

Plomiennoluski 06-05-2012 22:04

Septimus siedział na deskach pokładu, w uprzęży wyglądał jak kukiełka, której ktoś odciął sznurki. Za każdym razem jak próbował odetchnąć, czuł się jakby ktoś mu położył kamień na piersiach. Na szczęście uczucie jakby ktoś go dusił za szyję zniknęło. Statek wymagał gruntownych napraw balonu a Siódmy zwyczajnie gorącego posiłku i długiego snu. Chociaż szczerze wątpił żeby miał szanse na taki luksus.
- Pieprzona burza wyssała całą magię. - wysapał. Dopiero teraz doszło do niego że kot kapitana też oberwał w czasie burzy, w najgorszy z możliwych sposobów, stał się świadomy, z tego co słyszał majtek zasób słownictwa poznał od bosmana. Na pokładzie pojawił się za to ktoś nowy. Pytaniem podstawowym było czy przypadkiem nie pozamieniał się z kotem na rozumy, bo z tego co do tej pory było widać, było to całkiem możliwe. Zaczął się wyplątywać z uprzęży, na czym trochę mu zeszło. W obecnym stanie zakrawało to o cud. Dopiero kiedy już mu się udało, ruszył po zestaw do łatania balonu. Gaz raczej będą musieli spróbować zdobyć od alchemików, ale to była broszka kapitana.
- Widział ktoś gdzieś rum? Ku zdrowotności. - rzucił zataczając się lekko w kierunku skrzyni z przyborami.

Fielus 06-05-2012 22:54

Kapitan przespacerował się po tym, co jeszcze kilka godzin temu było świeżo przygotowanym do żeglugi powietrznej okrętem łowców błyskawic.
- Zaczynam tego na prawdę nienawidzić.- Stwierdził do siebie bardziej, niż do jakiejś fizycznej osoby wokół. Na śródokręciu, w pobliżu masztu działo się coś interesującego. Valentine domyślał się tego po niecodziennym zbiegowisku, jakie się tam utworzyło. W oczy uderzał z pewnością widok nagiego mężczyzny dostawiającego się do stóp jego pani bosman...
- Domyślam się, że tego żadne z was nie zapakowało na okręt, kiedy startowaliśmy.- Stwierdził dołączając do załogi. Włosy wysunęły mu się spod couvre-chef, więc nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie, ale poza tym nie doznał raczej głębszych uszczerbków na zdrowiu i mieniu.
- Dziękuję wam bardzo za poświęcenie, jakie wykazaliście podczas tego sztormu.- Rzekł.- Czy zechce mi ktoś teraz wyjaśnić, kim jest ten... hmmm... jegomość, najwyraźniej fetyszysta?-
Iaculis na głos swego pana wyrwał się pani bosman, wzgardziwszy tym samym urokami jej biustu i zajął swoje zwykłe miejsce na kapitańskim ramieniu, gdzie rozpoczął toaletę. Pomiędzy jednym, a drugim liźnięciem zerknął na swojego właściciela.
- Mówił ci ktoś już, Valentine, że to zje****ś? To było bardzo złe lądowanie.-
Po czym wrócił do lizania się po jajkach.
Jasnowłosy kapitan, zdziwiony rzecz jasne talentem krasomówczym swego pupila, nie dał po sobie poznać zaskoczenia i odpowiedział tylko z kamienną twarzą.
- Twój sprzeciw zostaje odnotowany, dziękuję za tę uwagę. Ktoś jeszcze ma do mnie wyrzuty za to, że nie było nas tam...- Tutaj Kaiser wskazał ramieniem na to, co zostało z akademii.- ...kiedy wszystko poszło w drobiazgi?-

kanna 07-05-2012 11:43

Zori wyplatała się z uprzęży. Nie znosiła ograniczeń. Nie znosiła również burz, a w szczególności magicznych – co do tego, że taka była takową, nie miała żadnych wątpliwości (chociaż poziom jej zdobności magicznych oscylował w przedziale – 1 – 0. Nawet bliżej dolnej warności. )

Nie znosiła również Kapitana, który – oczywiście! – jej nie posłuchał. Oraz siebie, że lojalność znów zwyciężyła u niej nad zdrowym rozsądkiem.

Lekko przeskakując nad kawałkami walającego się wszędzie omasztowania , kawałków drewna i innego tałatajstwa, zeszła na półpokład. Po drodze ogarnęła wzrokiem – pobieżnie – statek. „Nie jest tragicznie” oszacowała.

Przejechała spojrzeniem po towarzystwie zgromadzonym na półpokładzie, przez chwile w jej oczach zalśnił szczery podziw, kiedy zobaczyła nagiego mężczyznę łaszącego się do stóp bosman. „Ta to potrafi ustawiać mężczyzn…” – pomyślała z zazdrością i cichą nadzieją, ze ona tez kiedyś uzyska taką siłę oddziaływania.

- Mówił ci ktoś już, Valentine, że to zje****ś? To było bardzo złe lądowanie.

- Wyjątkowo zgodzę się z Iaculisem
– powiedziała. – Nigdy nie wspominałeś, Kapitanie, że masz gadającego kota.. On tez się mało odzywał, pewnie wcześniej nie miał nic ważnego do powiedzenia. – przez chwile miała ochotę posmyrać zwierzaka po szyi, ale wydawało się to jakoś nie na miejscu, w zaistniałych okolicznościach – Czy właśnie ropiździłeś naszego sponsora? – dopytała zamiast tego - Rozumiem, że rozmowy na temat mojej podwyżki zostały przesunięte?

Marynarz 07-05-2012 15:49

-Ale mnie łeb boli,ładnie żeśmy przyjebali. Skwitowałem krótko sytuację którą zastałem.- I kim jest ten nagi Typ? Domyślam się,że przy tym lądowaniu musiałem stracić przytomność. -Jakie rozkazy Panie Kapitanie?

Eyriashka 07-05-2012 22:34

Mruczenie Iaculisa ustało w momencie, gdy fetyszysta* zbliżył się do pani Bosman. Jednak dopiero, gdy ten wyciągnął do niego palec poczuł się naprawdę niepewnie. Ogon zaczął nerwowo biczować powietrze, pazury wbiły się w delikatną skórę dekoltu. Położywszy po sobie uszy wydał z siebie ostrzegawczy syk, którego nie szło pomylić z innym dźwiękiem.

Kapitan mógł myśleć, że nie doznał uszczerbku na zdrowiu i mieniu. Co do tego drugiego, niektórzy byli bardziej świadomi jak wiele szkód spowodowało lądowanie wśród koron drzew. Plus - był też jego kot, który właśnie wściekle dawał do zrozumienia co sądzi o nowej osobie na pokładzie.

Mittens nie można było zarzucić nadmiernej sterylności... Jester jednak nie musiał się martwić. Przynajmniej nie o sproszkowany Bezoar, który w momencie zetknięcia się z raną natychmiast odparował, zamieniając się w brązowawą chmurkę. Początkowa senność spowodowana zastrzykiem Lukrecji zniknęła. Znowu był przytomny, a ta anastezjologiczna huśtawka zaczynała poważnie działać na nerwy zarówno medykowi jak i mechanikowi. Póki co czuł się zadziwiająco dobrze, biorąc pod uwagę rozmiary rany. Przeszkadzało mu za to ramię.
*oklaski dla kapitana

Anonim 07-05-2012 22:41

- Akademia się rozdupczyła. Idziemy sprawdzić czy ktoś przeżył? - pytanie kieruje głównie do Kapitana - Ktoś wie co ze statkiem? Kiedy lecimy dalej? Bo za wiele to żeśmy sobie nie polatali.

Rock 08-05-2012 09:21

Kot wydał się dzikusowi nader interesujący, dlatego też miał zamiar zadziałać wbrew instynktowi. Oczywiście wpływ na to miał fakt, że rozumiał co kot do niego mówi, choć ogłada chyba tak i kota jak i dzikusa stały na podobnym poziomie, bliskim zeru - no dobra zerowym. Tak czy inaczej dzikus bąknął tylko a raczej zawył do kota:

- Nie jestem głodny... zabić duży ptak! - i złapał kocura za nogę, wyrywając go z cycków bossmanowej Harkonnen. Kot zawisł dyndając pokracznie.

F.leja 08-05-2012 09:36

Ból był niewyobrażalny. Niewyobrażalny był ten ból. Aż zwinęła się trochę w sobie. Koszula była w strzępach, a na delikatnej skórze pojawiło się osiem bolesnych szram, z których zaczęła powoli sączyć się krew.
Na taki ból, była tylko jedna możliwa odpowiedź. Sprawną ręką sięgnęła swojej Carlotty. Zastrzeli psa, zastrzeli, zastrzeli, zastrzeli ...
- Zabiję! - wrzasnęła i wycelowała w kolano potwora - Powoli cię, kurwa, zabiję! - pociągnęła za spust.


* Tesla klasy S, model Carlotta, zwany również Ręką Imperatora, ponieważ jest zwykle prezentem na koniec wyjątkowo ofiarnej służby (a niestety często ląduje wraz z człowiekiem, który go otrzymał na dnie grobu). Nie można go tak po prostu kupić - produkowany jest jedynie na potrzeby kontraktu rządowego. Dobra broń, zwłaszcza w warunkach bojowych - to upiększony, prosty i sprawdzony pistolet. Strzela piorunami, korzystając z technologii Tesli.

Eyriashka 08-05-2012 09:49

Kot wściekle syczał i protestował przeciwko takiemu traktowaniu, zarówno w rynsztokowym języku ludzi jak i w języku zrozumiałym dla dzikusa. Wywinął się i wbijając 10 pazurów w dłoń oprawcy dodatkowo zatopił w niej zęby.
Kto by pomyślał, że niegdyś spokojna, dumna kicia może bronić się z taką zaciętością i agresją.

Bezimienny nie spotkał się jeszcze z plującym ogniem, błyszczącym czymś. Ból kolana był niewyobrażalny i zagłuszył zupełnie ten pochodzący z ręki. Była też dobra wiadomość - dziki właśnie nauczył się, żeby nigdy więcej nie stać na linii strzału błyszczącego badziewia.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172