lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Autorski] Łowcy piorunów (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/11291-autorski-lowcy-piorunow.html)

Cell 11-07-2012 12:51

Mittens ściągnęła usta jak Marynarz podszedł na badanie. Jej usta zwężały się, tworząc coraz cieńszą linię podczas gdy słuchała, co jej zaklęcia szepczą o ciele Macieja. Uch, pijak na pierwszy rzut oka.
Rzuciła też kątem oka spojrzenie na nową kapitan, a ta wydawała się... zdeterminowana w swoich działaniach. No cóż... Rozkaz!

Lukrecja przyłożyła szeroko otworzoną rękę do owłosionej klatki piersiowej mężczyzny i posłała ciepłą falę zaklęcia, które wygięło dwa zmiażdżone żebra i zasklepiło okostną. Wyprostowała się i rzuciło cicho, nie patrząc na twarz nowego... bosmana.
- Mieliście złamane żebra, zasklepiłam je. Starajcie się nie nadwyrężać, bo łączenia kostne są jeszcze słabe... bosmanie.
O zaklęciach przeciwbólowych nie powiedziała nic. Uważała, że są zbędne, a ona... Musi dbać o swoje zasoby mocy.

Zanim udała się pod pokład, podeszła szybko do Kossoriego i Siódmego i cicho powiedziała przy nich, nadal wydając się spięta i bardzo służbowa:
- Panowie, nie zapominajmy o problemie naszego mechanika. Mamy do czynienia z potężnym magiem... Może warto o tym napomknąć? Być może wspólnymi siłami i z pomocą ludzi, których zasoby magii nie zostały naruszone poprzez burzę, uda nam się zapędzić tę siłę gdzieś poza ciało Jestera? A przynajmniej... je unieszkodliwić.

Rock 11-07-2012 14:25

Dzikus postanowił zostać w ruinach w końcu ktoś tam przypełźnie. Postanowił również je dogłębnie - w jego mniemaniu zbadać i zrobić sobie tam chwilowe po-siedzisko. Po drodze nazbierał trochę roślin do żarcia i się najeść.

Eyriashka 21-07-2012 23:37

Dzikus czmychnął. Sam, ponieważ kot w momencie śmierci swojego kapitana zniknął wszystkim z oczu.

Przejęcie statku przechodziło spokojnie. Załoga Cienia nie spotkała się ze specjalnym oporem. Ansiel zarządziła dwa krótkie pogrzeby, które miały polegać na zrzuceniu ciał opatulonych w białe prześcieradła do wody - zwyczaj staromarynarski, kiedy ludzie dopiero dowiadywali się, że w oceanicznych głębinach kryją się krakeny.

Szybko też ustalono nową hierarchię na Cieniu. Zgodnie z wolą Ansiel teraz to Marynarz miał zostać bosmanem - wybór dość dziwny, jednak wyczuć się dało, że nie miała zamiaru negocjować nad nim co chwilę spoglądając na dopiero dochodzącego do siebie Macieja.

Co do kapitana, ta sprawa była już sporna. Po pierwsze Oresteia została oddelegowana wraz z Jonesem i dwójką silnorękich (rudym Patrickiem i blond Simonem) celem koordynowania nowego nabytku sileńskiej floty i to na jej barki spadł wybór nowego kapitana, którym oczywiście mogła mianować również siebie lub innego “rdzennego” załoganta Winowajcy.

Co do pytań o to “co to było?” i “skąd wiedziałaś?” - pozostawały one bez odpowiedzi. Możliwe, że wyczuła coś czego przebywający w pobliżu Kaisera nie mogli wyczuć lub była to po prostu kobieca intuicja.

Oresteia miała ogromne wątpliwości co do umiejętności przywódczych dowlnych rdzennych załogantów Winowajcy. Zebrałach ich w mesie i obejrzała sobie dokładnie. Sprawa nie wyglądała pomyślnie. Skrzyżowała więc ręce na piersi, przyjęła marsową minę i rzekła ponurym głosem.
- Postanowiłam, że to ja będę od teraz kapitanem Winowajcy, czy ktoś ma z tym problem?
- Ja niespecjalnie, ale życzę lepszego zdrowia i więcej szczęścia niż miał poprzedni kapitan. Jaka stawka i co chcesz zrobić z ładunkiem w ładowni i ładunkiem w Jesterze? - pytania były krótkie, ale powinny dać byłej bosman a obecnej prawdopodobnie kapitan nieco do myślenia. Zmiana na stanowisku była nagła, ale ostatnie wydarzenia wprawiły Septimusa w spory szok, więc ciężko mu było cokolwiek zdecydować, ale rozwój wypadków nie wydawał się na chwilę obecną najgorszy... przynajmniej dla Siódmego.

- Nie jestem magiem, co proponujesz w kwestii Jestera? - zapytała prosto z mostu, oczekując konkretnych propozycji. Harkonnen nie tolerowała bzdetów.

- Dowieźć do miasta i wyciągnąć z niego kiedy będziemy mieli materiały żeby stworzyć amulet w którym można będzie zamknąć tą moc. Jak najszybciej, no i lepiej żeby Silene nie zbliżała się do niego, jest magiem, starczy że Valentinowi stało się coś paskudnego. Koło Jestera chwilowo nie jest się sobą, ale nie mieliśmy czasu go dokładnie zbadać. - odpowiedział Sep.

- Trzeba go więc odizolować, póki nie będziemy w stanie mu pomóc - zamilkła na chwilę - Naszym priorytetem jest obecnie dotarcie do najbliższego portu, naprawa statku i znalezienie materiałów na amulet, o któym wspomniał Pan Char. Chyba nie muszę mówić, że nasz ładunek jest objęty ścisłą tajemnicą?

- Mhm. - mruknął i skinął głową majtek.

*
* *
* * *
* *
*

Najbardziej prowizoryczna naprawa rzeczywiście nie zajęła długo. Ansiel zdecydowała o podziale piorunów na dwie równe części. Jako, że Winowajca stał się częścią jej dwuokrętowej floty postanowiła rozszerzyć działalność także na Anelhoff, a waszą na El Zandir. W tym celu zadanie mieliście dość proste - popłynąć do Anelhoff i kupić większy dok w którym będą się mieściły oba statki. Dodatkowo macie naprawić swój statek. Co do piorunów - znacie pewnego alchemika toteż możecie poprosić go o analizę jednego z piorunów. Ona natomiast uda się do El Zandir załatwić wam tam dok i różne administracyjne bzdety. Za tydzień macie pojawić się w swoim nowym postojowym mieście. Po podpisaniu umowy potwierdzającej waszą przynależność do floty i poddanie się pod komendę Anne Serenity Silene, Cień burzy odleciał w swoją stronę dając wam możliwość polecenia w swoją.

Dzikus zobaczył z ruin jak jeden z ptaków opuszcza korony drzew zrywając się do lotu.

Wszystko było jasne. Anne Serenity Silene przejęła Winowajcę, z jej namaszczenia Oresteia Harkonenn została kapitanem statku. A Bartłomiej i Kaiser Valentine owinięci w płótno zostali zrzuceni w głębiny morza na uciechę rekinom i krakenom. Załoga Winowajcy z mniejszymi lub większymi oporami zaakceptowała nowego kapitana.
Pozostało jeszcze dokonać prowizorycznych napraw i, zgodnie z poleceniem, udać się do Anelhoff. Które to miasto, nawiasem mówiąc, stanowiło punkt wyjścia dla kariery Kossoriego, jako załoganta Winowajcy.
Naprawy nie zajęły dużo czasu, tym bardziej, że załoga Cienia solidarnie pomogła nowym kolegom. Kossori również zakasał rękawy i wziął się do pracy. Żadnej magii, jedynym nadnaturalnym rozwiązaniem był młotek i piła.
Byli już gotowi do drogi, ale najpierw jeszcze jedna kwestia…
-Pani Kapitan – Kossori zwrócił się do Harkonnen – zwracam uwagę, że brakuje kuka na pokładzie. Jeśli załodze nie przeszkadza, że znam tylko kilkanaście prostych potraw, to zgłaszam się tymczasowo na to stanowisko.

Harkonnen kiwnęła tylko głową w odpowiedzi. Szukała kuka, ale bezskutecznie, będą musieli sobie jakoś poradzić bez fachowej chochli.

Septimus wzruszył tylko ramionami, lepszy był tymczasowy kuk, niż ktoś kto zupełnie się nie znał na gotowaniu.
- Wyrobisz się. - powiedział Sep zachęcająco. Zapowiadało się interesująco, chociaż Winowajca nie miał do kapitanów szczęścia. Może reperowanie wraku po kimś nie było jednak aż takim dobrym pomysłem jak wydawało się Valentine’owi. W tym momencie nie robiło to większej różnicy, ważne było żeby dotrzeć do doku.

Eyriashka 04-10-2012 19:34


Anelhoff było tym z miast Megusty, które po zmierzchu wymierało pozostawiając na uliczkach jedynie pijaczków i powłóczących nogami mężów pracy. Jego niepowtarzalność nie kończyła się na tym. Ponad to, to tutaj najłatwiej było znaleźć alchemika i rzemieślników wielu profesji. Oczywiste było natomiast jedno, jako, że ich podróż kończyła się około godziny 18 musieli się pośpieszyć, by coś jeszcze danego dnia załatwić lub mogli zacząć dnia następnego.

Aktualny dok załogi Winowajcy został oniegdaj odgrodzony od pozostałych wysokim na kilka metrów drewnianym płotem zasłaniającym nawet ludziom z pierwszego piętra wgląd do skarbów przewożonych przez .

Klar przerwało pukanie do wrót doku obwieszczające pojawienie się bosmana.
- Dobry wieczór - zachrypiał żylasty starzec o odstających uszach i ogromniastym nosie - Na ile tym razem? - ukrócił wszystkie formułki grzecznościowe do esencji. Nie musiał wspominać że Gumtree, wasz pośrednik, jak zwykle będzie bardziej niż szczęśliwy mogąc służyć “swojej ulubionej załodze” pomocą.

* * *

Dzikus natomiast pod wieczór doczekał się przybycia kolejnego drewnianego ptaka. Ten wyglądał niepokojąco. Deski jego i tak ciemniejsze od dwóch poprzednich okrętów były dodatkowo osmolone pasiaście na wysokości licznych dział burtowych, upodabniając jego poszycie do tygrysiego futra. Z brzucha jego dobywał się złowieszczy rytmiczny dźwięk bębnów.

Streszczenie doca


Harkonnen
Zapakowawszy jeden z piorunów do drobnej piorunoodpornej fiolki i dodatkowo zabezpieczając skórzaną sakiewką by zbyt jaskrawe światło nie nęciło gapiów, ruszyła w stronę domu Stafsofta. Alchemik mieszkał dobre 20 minut szybkiego marszu od doków. Jednooka kobieta miała do pokonania dość nieprzyjemną dzielnicę portową utrzymującą się z dwóch rodzajów usług: szkutnictwa i prowadzenia wyszynków. Jednak za nią znajdowała się dzielnica spokojniejsza i zdecydowanie przyjemniejsza dla przyjezdnych. To tam stał dom o białym tynku, ciemnoczerwonej dachówce i z wielkimi plamami osmalającymi każde okno i szczelinę. Plamy wyglądały trochę tak jakby ktoś nabił mu lima pod oczami - barwy fioletowej, gdzieniegdzie zielonkawej czy żółtawo-brązowej. Metalowe drzwi otworzyła niska brunetka, nieznacznie młodsza od Harkonnen i z ciężkimi okularami wżynającymi się w nos. Skrótem, Córka Stafsofta - Katelyn której nastrój uległ raptownemu, najprawdopodobniej długotrwałemu, obniżeniu na wieść o śmierci Kaisera. Alchemik oddelegowawszy pierworodną zgodził się poświęcić swój czas zbadaniu próbki.

Septimus
Pół biegiem, pół truchtem Septimus dotarł do targowiska. Zdążył w samą porę by kupić kilka skłądników. Chociażby korzeń tego chwastu - mandragory, nektar z fuksji i włosy z tygrysiego ogona. Zdążył też na metamofrozę jaka dokonywała się tuż po zmroku. Kiedy zwijano wszystkie stoiska tu i ówdzie ustawiły się czujki. Jedną z nich Septimus znał nawet bliżej. Mała dziewczynka o krótkich włosach nieraz go okradała z drobniaków, a Siódmy nie uznawał tego za najmniejszy problem. Tym bardziej, że mała mogła go doprowadzić do tych kilku składników, które nie zawsze dało się dostać na straganach. Wyciągnął niemalże ostentacyjnie kilka drobnych monet i przełożył je do tylnej kieszeni, o wiele mniej pokazowo wykonał kilka drobnych gestów, zamieniając drobniaki w wabiki. Tak, żeby prowadziła go jak na sznurku do swojej kryjówki.

I tak też się stało. Jednak nie bez kłopotów w formie "wpadki" małej sroczki. Dziewczynka zapewne nigdy nie dowie się ile zawdzięcza magowi. Uciekła w jedną z uliczek, gdzie doprowadziła Septimusa do korytarza w miejscu w którym powinna być piwnica. Mag zdając sobie sprawę, że nic dobrego z tego nie wyniknie zszedł za złodziejką zanurzając się w nieprzeniknionej czerni.


Pierwsza próba, czy jak to nazwał alchemik "drobny strzał w butelkę" zakończyła się kilkoma zdarzeniami. Po pierwsze - na przeciwległej od drzwi ścianie powstała ogromna dziura łącząca pracownię alchemika z (szczęśliwie) pustą sypialnią sąsiadów. Po drugie - butelka zamieniwszy się w brązową, wdzięczną kurkę gdacząc ukontentowana odeszła oddać się swoim opierzonym zajęciom. Po trzecie twarz alchemika zrosiła się potem, a oczy wybałuszyły znacząco.
- Powiedziałaś, że ile tego macie?


Oczy Septimusa nawet za 10 lat nie byłby w stanie przeniknąć lub chociażby dostosować się do ciemności, która niepokojąco ciepła i wilgotna mogła z odrobiną cukru uchodzić za melasę. Czar wspomagający okazał się więc niezbędny. Magiczna nić łącząca skradzione drobniaki i ich prawowitego właściciela napinała się utrudniając magowi zgubienie się w, jak się szybko okazało, labiryncie korytarzy, zejść i drzwi. Z tyłu do głowy maga wwiercała się natarczywa myśl "Gildia złodziei". Lub ta druga. Jeszcze gorsza. Tym bardziej, że idąc za dziewczynką Siódmy był pewien jednej rzeczy - jest obserwowany.
Winowajca
Septimus i Harkonnen zmyli się z pokładu niemal w tej samej sekundzie kiedy trap zaszurał o kamienny bruk. Skoro kapitan nie dał nic do roboty, część personelu mogła uznać, że to daje im wolną rękę działań. Oczywiście po dokładnym sklarowaniu pokładu, nie okłamujmy się, nikt nie był na tyle szalony by podskoczyć Harkonnen, gdy piastowała bosmańskie stanowisko, a teraz z napompowanym helem ego przypominała bardziej wkurwionego grzechotnika.
Jednak obowiązki obowiązkami, a plany planami.

Plomiennoluski 04-10-2012 22:23

Nie był pewien czy da radę w miarę łatwo wrócić się na powierzchnię, ale szedł dalej za dziewczyną. Póki był tylko obserwowany, nie przeszkadzało mu to zbytnio. Przystanął na krótką chwilę i obejrzał dookoła w poszukiwaniu iskierek magii żyjącej w każdym człowieku. Chciał tylko zorientować się mniej więcej ile osób za nim podąża a następnie przyspieszył kroku za dziewczyną. Chciał ją dogonić chociaż na tyle żeby móc ją widzieć. Mógłby ją unieruchomić i zadać kilka pytań, oddalił się dalej niż zamierzał. Nawet jego niezbyt wielki rozumek mu to podpowiadał. Na szali jednak było życie Jestera, o ile w ogóle mieli szansę go wyratować.

F.leja 08-10-2012 13:59

- Achm - odparła Harkonnen obserwując kurę. Czując się nagle zupełnie niekompetentna i zmęczona, złapała się za polisia i jęknęła - I co ja mam z tym teraz zrobić. Sprzedać, zniszczyć, zepchnąć za krawędź świata?
Złapała alchemika za połę marynarki i potrząsnęła.
- Czy ty wiesz, co się stanie, jeżeli to się dostanie w niepowołane ręce? Komu można zaufać z taką mocą?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:41.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172