|
23-02-2014, 13:48 | #1 |
Reputacja: 1 | Merry usłyszawszy ofertę, skrzywił się z niezadowolenia. Kamień szlachetny to piękna błyskotka i świetna sprawa, gdy jesteś bogaty. Gdy dopiero zaczynasz awans społeczny (jak nazywał swoje poczynania złodziej) szafir jest tylko kamieniem, za który nic nie kupisz, a przez który jakiś chciwy menel może dać Ci po mordzie. - Wolałbym pieniądze, przynajmniej częściowo. Cała suma byłaby odrobinę za duża, fakt, więc co powiesz na te dwa sztylety, które leżą za Tobą i jakieś porządne ciuchy? A resztę w złocie. Znając Ciebie i tak zyskasz więcej niż my, mam rację? - Powiedział szczerząc zęby, zależało mu na przychylności pasera. -Poza tym chciałem Cię spytać, czy wiesz coś o karczmie Faltamdu? Znasz karczmarza? |
25-02-2014, 16:22 | #2 |
Reputacja: 1 | Merry Brauxand. Paser westchnął kręcać głową. - Sztylety są moje primo, drugie primo łachów ci u mnie dostatek, gdy z takimi skarbami do mnie przychodzisz i ttrzecie primo, dałbym ci najchętniej wszystko w forsie, jednakże dla naszej wspólnej wygody proponuje szafir. Zbulisz go od... tak powiedzmy od trzystu koron wzwyż. Lemiemu gęba otwarła się z zachwytu. - Niech mnie orki usieką jeśli kłamię. - dodał widząc w Merrym cień wahania - A szafir duży nie jest to i nie waży skoro ogier, nie? I co mam ci niby powiedzieć o tym karczmarzu? Karczmarz jak karczmarz za skórę mi nie zalazł to sram na jego istnienie, takie życie, nie. - wyjął z kieszeni prostokątny oszlifowany kamień |
25-02-2014, 17:45 | #3 |
Reputacja: 1 | Musiał skapitulować, jeśli dają - trzeba brać. Wziął kamień od pasera i poszedł wybierać ubrania. Dla małego znalazł całkiem niezły komplet, nie za drogi ale i nie chłam, ot ubranie średniozamożnego mieszczańskiego dziecka. Dla siebie bardzo długo nie mógł nic znaleźć, lecz po chwili wyszarpał czyste, ciemne spodnie oraz ciemnogranatowy płaszcz z chyba tysiącem kieszeni. Znalazło się też po parze porządnych butów i nagle, w mgnieniu oka para złodziei nie wyglądała już jak obdartusy z krawężnika tylko porządni, uczciwi ludzie. - Niedługo pewnie wrócimy, więc załatw sobie trochę monet. - rzucił przez ramię już stojąc w drzwiach i uśmiechając się na pożegnanie. Merry schował kamieńł w jednej z bardziej ukrytych kieszeni swojego nowego nabytku i zaczął iść w kierunku siedziby szlachcica. -Mały, idziemy teraz robić awanturę. I błagam Cię, mina pokerzysty. Ten facet lubi, zdaje się, manipulować ludźmi i prowadzi jakąś dziwną grę. Masz nie wierzyć w ani jedno słowo, jasne? -Tajest! Trochę spokojniejszy złodziej przyśpieszył kroku. |
27-02-2014, 06:06 | #4 |
Banned Reputacja: 1 | Wieś Delreka - A czemu to sobie tak Delrekę cenicie ?- spytał Marco - wiocha jak wiocha, chyba że oślepłem. Powiedzcie lepiej jaki plan macie na jutro byliście już zabić tę Nocną Zmorę - dodał moduląc głos tak by drżał. - To co po kubku wina i spać ?- dodał rzucając spojrzenie na Tleo i Oltera. |
27-02-2014, 16:35 | #5 |
Reputacja: 1 | Merry Brauxand - Wreszcie wyglądasz jak człowiek. - zagadał Merry'ego mężczyzna w niczym nie wyróżniającym się ubiorze, był już w fazie przekwitu, wżdy na głowie nie dość liche włosie, to siwe jeszcze - To znak, że potrafisz o siebie zadbać. Takich ludzi potrzebuję. Pójdziemy pogadać może? Chodźmy do Faltamdu. Nie chowaj tego szafiru przede mną, chyba możemy sobie ufać. - uśmiechnął się lekko - Nie obrobię cię, spokojna głowa. Idziemy, czy wolisz ryczeć jak kura, której jajo utkwiło w dupie? Locruett to skurwysyn, tego nikt nie zmieni. A już tym bardziej ty. Chodźmy. Marco Devreux - Barda po bardonie nie cenim, chłopie. - wzruszył ramionami Oltter - A za to, że nieludzkich psubratów tu nie znajdziesz, jeno samych sympatycznych wsioków, czyli to co naprawdę lubim. Ja i Tleo. Wiele takich miejsc, ale to szczególnie nam przypadło do gustu. - A i owszem. - poparł Tleo - A i zerknij sobie na las i słońce. Aż miło popatrzeć, nie? - kontynuował Oltter Ruszyli ku noclegom strony i wtedy Marco o delikatne zapoiny spytał się ku dobrej miękkiej nocy. - A jak myślisz? - zarechotał Oltter - Będę was pilnował, łobuzy. - prychnął Tleo Wszyscy spali w osobnych pokojach, mogli sobie pozwolić na taki luksus, bo mogli. Marco już był dość nawinowany, Tleo baczył na picie krasnoluda i Devreux'a z sił całych opierając się pokusie pójścia w ich ślady. Przez drzwi wpadł jak dynamit roześmiany Oltter: - Hej, Marco bracie! - czknął - Idziem się jeszcze napitkować, tego co? Noc nieudana, gdy bania nieuchlana! |
27-02-2014, 17:26 | #6 |
Reputacja: 1 | Z potwora na potwora, wypłata zaczęła rosnąć i miał na myśli że Trubiego będzie stać na wypłatę. Bo jak nie, naprawdę nie chciał mu wbijać mizykordi w krtań, w jakimś zapyziałej uliczce i upychać truchła w jakiejś śmierdzącej piwniczce. Był silny, ale raczej nie byłby wyzwaniem dla Reidara. Z resztą, na razie miał inne zmartwienie. Dwa potwory siedzące na murze zamczyska. Nim te dwa latające wystartowały, Reidar zajął wygodniejszą pozycję. Walka zapowiadał się na ciężką, a sam nordhlag był już trochę zmęczony. Kątem oka spojrzał na Trubiego, ale stwierdził że patrząc na niego zginie najpewniej i sam zostanie rozszarpany. Stwory na murach w przeciwieństwie do tych z jaskinie, nie paliły się bitki. Bardziej obserwowały, jakby czekały na padlinę. Dopiero posłany w ich kierunku bełt, zezłościł je na tyle że wzbiły się w powietrze i zatoczyły koło, nim jeden z nich runął z impetem na Reidara. Ten ciął nożem przez bestię, gdy ta była bliska, w efekcie czego truchło potwora niesione już tylko siłą wypadkową jaką był lot pikujący, uderzyło w Reidara posyłając go na ziemię. Usłyszał jak coś chrupnęło pod pancerzem, zapewne żebro. Cios był na tyle silny że Reidar aż zrobił kozła i uderzył łbem w ziemię. Dopiero teraz mógł zobaczyć przez siekł potwora, w który nadal był wbity miecz. Z brzucha wyleciały śmierdzące flaki, a sam łeb na szyi nadal kłapał gębą i próbował dosięgnąć leżącego krok obok Reidara. Reidar z trudem się podniósł, nie interesowały go postępy Trubiego. Dobił potwora srebrnym sztyletem, znowu buchnęła chmura śmierdzącego dymu z dwóch zadanych ran, ale teraz mógł wyciągnąć miecz, bez obaw że potwór odgryzie mu łapę gdy będzie po niego sięgał. Wspierając się na nim, wstał. Jego duma z zabicia latającego drapieżnika długo nie trwała, gdy poczuł że coś od tyłu zacisnęło swoje szpony na jego ramionach. Od tyłu nadleciał ostatni z latających monstrów, poczuł jak jeden z pazurów przedostał się pod płytami pancerze i przebił mu ramię aż do kości. Poczuł jak pod pancerzem zaczął się zalewać ciepła posoką. A chwilę później potwór z trudem, bo z trudem ale zaczął podrywać Reidara w płytowej zbroi w górę. W tej sytuacji nie mógł się zamachnąć dwuręcznym mieczem, ale w dłoni cały czas miał sztylet. Nim zdążył zadać cios, długa szyja z łbem na końcu zacisnęła pysk na przyłbicy. Poczuł jak hełm zgniata się na jego głowie, niczym puszka pod jakimś kawałem buta. Hełm powyginany, dostał ostrych krawędzi co z pewnością zostawi kilka nowych blizn na twarzy. Na szczęście ochrona głowy spełniała swoją rolę i nim eksplodowała, a zęby potwora dosięgły jego delikatnego mózgu, zaczął ciąć potwora srebrem. Działało to na niego niczym trucizna, a śmierdzący dym w powietrze wzbijał całymi kłębami. Aż w końcu potwór zesłabł i wrócił razem z Reidarem na ziemię, a lądując aż cały pancerz zaskrzeczał, niczym zarzynana małpa. Potwór podobnie, lecz jego skrzek był o wiele dłuższy i bardziej agonalny.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. |
02-03-2014, 12:11 | #7 |
Reputacja: 1 | Czyli jednak to wszystko była próba. Merry był ciekaw czy dziura w dachu była całkowitym przypadkiem, ale uznał że lepiej się nad tym nie zastanawiać. Z początku nie widział, czy ufać mężczyźnie ale kiedy wypowiedział się niezbyt pochlebnie o Locruett'cie, złodziej się rozluźnił. Spojrzał na Lemiego z miną typu "a nie mówiłem" i ruszyli za nieznajomym do feralnej karczmy. |
06-03-2014, 12:28 | #8 |
Reputacja: 1 | Reidar Trubi jednym sprawnym cięciem rozpłatał muskularne monstrum, gdy zaszedł je intelektualnie, a gdy rzuciło się drugie, to upadło z rozwaloną czaszką. Kosztowało to Trubiego mnóstwo wysiłku i stresu, ale podołał. Nim wysapał ulgę, gdyż ni bestii już nie czuł ni słyszał, wtedy otrzymał krwawy cios w gardło, który cisnął nim przy okazji jak kawałkiem mięsa w mur. Ani chybi brudna magia, po tym czuć było jej plugawy odór. Szmaragdowy dym wypełzł z jamy skąd te potwory wychodziły. Wraz z nim pojawił się wysoki dobrze zbudowany długowłosy mężczyzna ubrany elegancko i schludnie. Poprawił mankiety i podszedł do Reidara. Patrzył na niego chłodnymi ametystowymi oczyma. - Głupcze parszywy. - syknął przygotowując w ręce magiczną zieloną przezroczystą kulę Odwrócił się, by zerknąć na ciała bestii, acz magii w dłoni nie ugasił. Wciąż płonęła jak wzbierający w nim gniew. - D20, D18, F15. - mówił obserwując usieczone truchła - Skurwysyny, utrupiliście najlepsze modele. Powinienem cię zabić. - warknął mocno ściskając magiczną i elastyczną kulę - Zrobić eksperyment ile człowiek potrafi znieść bólu. Mój F15 widać zrobił na tobie wrażenie, ale nadal się trzymasz na nogach twardy sukinsynu. Mam propozycję... Coś mi dasz, a ja wtedy nie rozerwę cię jak szmaty, co ty na to? Merry Brauxand W Faltamdu karczmarz nie zwracał uwagi na dwóch złodziei i to chyba tylko dlatego że przyszli z wsparciem. Zasiedli gdzieś w kącie i zamówili wina stągiew. Lemi spróbował podwędzić trochę dla siebie, ale nieznajomy go uprzedził. - Przejdę do rzeczy. W moich stronach mawiało się tak: pieniądz to pieniądz, interes to interes, a słowo jest święte, jeśli ktoś zlekceważy którekolwiek jest najprościej mówiąc kurwą, a kurwy się rucha, chyba że to męskie kurwy, takie się zabija. Dlaczego ci to mówię? Ponieważ jeśli chciałbyś się włączyć do mej gildii, tych praw musisz przestrzegać, jasne? I nikt z moich ludzi tych zasad nie łamie, gdyż karzę gorzej jak za dezercję: wieszam za jaja, tak. |
09-03-2014, 10:50 | #9 |
Banned Reputacja: 1 | Delreka - O nie Olter... Mowy nie ma. Mam dość. Potem za babami gonisz karczme rozbijasz... O nie... - Ja ??? A kto po dachach łaził i jakieś kocury gonił... - wkurzył się krasnolud - złapię bestyje Olter... złapię piekielnego stwora - przedrzezniał gnypel Marco - ja przynajmniej do baby się dobrać chciałem. - Do baby - Marco mało nie zadławił się ze śmiechu - może potem ale najpierw się wygódki czepiłeś i chciałeś na grzane wino zapraszać... Szanowna kurwa żesz pani, zechcesz się udać ze mną aby spożyć trunek - teraz on wcale udanie przedrzezniał akcent krasnoluda - dwa kwadranse żłobie się do srajnika przymilałeś... - Nie może być... - zdumiał sie Olter i podrapał po czuprynie - dwa kwadranse ? - No... - Marco zlitował się nad kompanem - może nie dwa ale kwadrans na pewno... - Ech... - westchnął krasnolud - to może lepiej faktycznie dziś nie szaleć ? I Tleo by się wkurwił... - Mam tu butelczynę - Marco wydobył niewielką flaszę - zacne winko. Po łyczku i lulu |
10-03-2014, 22:01 | #10 |
Reputacja: 1 | Merry nie był zaskoczony. Szykował się na tę rozmowę od dawno, mimo iż nie wiedział z kim przyjdzie mu ją prowadzić. Co do zasad, podobały mu się. Proste, pozostawiające pewną swobodę działania. Pokiwał głową, na znak że rozumie. Więcej nawet, na znak że chce usłyszeć wszstko i raczej nie łatwo go będzie zniechęcić. Ostatnio edytowane przez Luffy : 10-03-2014 o 22:04. |