lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Das Schwarze Auge] Łuskowate zagrożenie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/15249-das-schwarze-auge-luskowate-zagrozenie.html)

Cattus 24-07-2016 18:36

- Noo i to się nazywa wypoczynek, a nie tam jakieś obozowanie po krzakach. Przeciągnął się Otto, strzelając kośćmi i rozcierając kark i dobrał do zgromadzonych zapasów.

- Dobra jedzmy! Karczmarzu, piwa bo tu zara uschnę! Zaśmiał się, zagryzając suszonym mięsem.


- Dobry początek popijawy. Jeno kobit i jakiej bijatyki brakowało, ale to nadrobimy po powrocie do miasta. Wstał, znów się przeciągając i nim karczmarz zdążył donieść napitek, ruszył w stronę drzwi. - Zara wracam. Rzucił na odchodne i wyszedł przed karczmę.

Chłód poranka orzeźwiał. Graf wziął głęboki wdech, rozglądając się po okolicy. Niestety od wczoraj życie nie powróciło i wszystko dalej wyglądało mocno tak sobie. Nie mając czym sycić oka, podszedł do poidła dla koni, zdjął koszulę i opłukał się niemal w nim nurkując. Koni i tak nie było widać więc przynajmniej nie musiał się przepychać.

- O żesz wff.... Zaklął niewyraźnie. Lodowata woda rozbudziła go zupełnie i aż zachciało mu się napić czegoś rozgrzewającego. Wrócił więc do środka, wycierając się ubraniem.


- Karczmarzu. Zwrócił na siebie uwagę właściciela. - A powiedz ty, bo jakoś mi wyleciało ze łba, kiedy to cała ta afera ze śliskimi się zaczęła? Wiadomo o co poszło? Co ludziska gadajo?

Ardel 31-07-2016 06:40

Karczmarz z zazdrością popatrzył na zapasy drużyny i nalał każdemu kufel kiepskiego piwa. Okowitę miał znacznie, ale to znacznie lepszą. Kiedy mężczyźni się posilali, gospodarz z komórki przyniósł sobie gomółkę sera i smętnie zaczął jeść grube plastry, popijając brudnożółty trunek.

Wrociwoj i Hasso nie podzielali entuzjazmu Otta do pełnego przebudzenia i kiedy ten wrócił, ociekając wodą, oni powoli dokańczali posiłek.

- A kiedy to te achazy pierdolone nas zaczęły nękać? W sumie naszą wieś jeno raz dziabnęły, ale ino wioskowego przygłupa zabili. A Franz zasługiwał, bo jak przechodził ich oddział obok, to za ogony chciał ich łapać. Truchło zabrali i poszli dalej. Widocznie ich nasza mała mieścina nie interesowała. - Właściciel gospody zamyślił się i zasępił. - A! I mojego kota rozdepnęli jaszczury jebane! No ale co zrobić? Jaszczurek nie zwykłem gotować. A to się zaczęło... Cholera wie...

Otto przypomniał sobie, że toczył już podobną rozmowę, jednak z lepszym efektem. Problem achazów się pojawił równolegle z nastaniem problemów z zapasami i żywnością. Popalone pola, nieurodzaj, nieprzejezdne szlaki nękane przez zbójców i achazów właśnie... Zaczęło się to przed kilkoma tygodniami, tak przynajmniej mówiły plotki. Trzema, czterema? Głód w samym Guaio jeszcze nie groził, chyba że głód gotówki wydawanej na drożejącą żywność. Ale małe wsie, takie jak ta, szybko wyprzedały zapasy z myślą o zarobku i zostały z niczym, prócz podłej księżycówki. A wiadomo jak działa kiepska gorzałka na pusty żołądek...

Hasso wstał.

- Pora się zbierać, kompania. Laskę mamy, zarobek czeka. A i wypadałoby pomyśleć o jakimś transporcie i stąd umykać, bo szalona jest ta okolica.

Wrociwoj także postanowił się wtrącić:

- Nie jestem typem wojownika, jak wiecie... Ale wypadałoby może zastanowić się, jak by tu pomóc? Chociaż... W sumie nieważne.

Cattus 31-07-2016 18:38

- Ano racja to. Nie ma co więcej mitrężyć. Przytaknął Graf, ubierając się. Po przypasaniu miecza, założył kapelusz na głowę i już był gotowy do drogi.

- Dzięki karczmarzu z gościnę i wieści. Owocnych interesów. Powiedział jeszcze na pożegnanie.

- Stary pewno na nas czeka w tej samej karczmie, choć ciekawi mnie czym on tam płaci. Myślicie że się ucieszy z kijaszka?

Ardel 04-08-2016 09:46

Karczmarz pożegnał się z trójką awanturników, a oni opuścili zapomniane przez bogów miejsce. Niecałe dwie godziny spaceru po ubitej drodze doprowadziło mężczyzn do bram Guaio. Przywitała ich dwójka gwardzistów, którzy obrzucili mężczyzn podejrzliwym wzrokiem - krew na ubraniach, pociętych szablami achazów i broń na widoku. Wrociwoj chciał coś powiedzieć, jednak wyprzedził go Hasso, tłumacząc, że wracają na polecenie Fidera Agricoli. Zostali wpuszczeni bez słowa, zdziwieni, jak wielkie może mieć wpływy w mieście zwykły szklarz. A może niezwykły?

"Pod błyszczącą łuską" przywitało mężczyzn zapachem gotowanej kapusty, rozlanego na podłodze piwa i gwarem rozmów - wspólna sala wypełniona była po brzegi. Paru Tulamidyjczyków grało w trzy karty z naiwnie wyglądającym krasnoludem, a jakiś elf jadł kapustę z kminkiem, krzywiąc się z niesmakiem. Dwie dziewki w kolorowych strojach i olbrzymich kapeluszach fechtowały się na stoliku z przesadną emfazą, a dwoje chłopców obserwowało je z wielkimi oczyma, wrzucając po krzyżyku do miski, którą położyły na ziemi. Karczmarz zaś natychmiast rozpoznał przybyłych i wskazał w ich stronę dłonią. Podeszła do nich służebnica, zaproponowała balię gorącej wody, skromny posiłek, przepraszając, że niestety wciąż nie mieli dostawy pożywienia i po kuflu przedniego piwa. Zapytała, czy dostarczyć wszystko do pokoju (za który płaci pan Hammerwerker) czy wolą usiąść przy stole. W tym momencie oberwała się chmura i za oknem lunął paskudny deszcz. Wrociwoj westchnął ciężko, a Hasso uśmiechnął się, myśląc, że zdążyli na czas.

Cattus 05-08-2016 12:18

- A siądźmy tu. Dla odmiany miło być w karczmie gdzie jest ktoś inny oprócz nas. Zaproponował Graf, rzucając swój tobół przy wolnej ławie i ściągając pancerz. Kapelusz z piórem rzucił na ławę o którą oparł miecz i po chwili zabrał się za piwo.

- Hammerwreker znaczy się stary, tak? Widać już się tu zadomowił, ale jak płaci to dobry znak. Pokiwał głową w uznaniu i odwrócił głowę w stronę pojedynkowiczek.


- Paczta na to! Wstał i podszedł do widowiska, wrzucając dwa grajcary do miski.

- No no. Aż miło popatrzeć na takie widowisko. Puścił oko do jednej z walczących. - Aż chciało by się własnych sił spróbować. Zawsze to przyjemniej niż z achazami po lasach się szarpać. Zaśmiał się. - Karczmarzu, daj no tu jaki dzbaniec wina coby jeszcze widowisku kolorów dodać. No i kubków więcy, oczywista. Zakrzyknął do mężczyzny za ladą i skupił się na pokazie.

Ardel 22-08-2016 09:52

- Tak, tak. Ten miły starszy jegomość - potwierdziła domysł Otta posługaczka. - Tylko się nie zadomowił, płaci jedynie. A i pozostawił w pokoju karteczkę z adresem, gdzie można go znaleźć.

Z zarzuceniem biodra dziewczyna wykonała zwrot i ruszyła zebrać zamówienie z sąsiedniego stolika. Otto w międzyczasie wrzucił monety, co zostało mu wynagrodzone lekkim dotknięciem czubka pantofelka jednej i drugiej panny w czoło, które nie przerywały udawanej walki. Na zawołanie o wino przyszeł sam karczmarz z garnuszkiem wina i rozlał do kubków, które postawił na stoliku obok. Ci, którzy zdążyli, poczęstowali się trunkiem, dziękując Ottowi głośno i wznosząc toasty za jego zdrowie. Hasso stuknął wojownika w ramię, wylewając nieco wina i uśmiechając się szeroko, co było raczej do niego niepodobne. Widać przyjemna atmosfera udzieliła się nawet jemu.

Pokaz walki, przerywany chwilami na wino i grzanki, trwał jeszcze jakiś czas. W trakcie drużyna posiliła się ciemnym chlebem z twardym, żółtym serem i mocno wyschniętym pętem kiełbasy. Niestety posiłek pozostawił po sobie niedosyt. Kiedy Otto skończy jeść, dwie dziewczyny, które okazały się nazywać Ariodra i Saria właśnie dziękowały publice za szczodre datki i poczęstunek.

Cattus 27-08-2016 11:49

- No i to był pokaz! Otto skomentował koniec widowiska. - Nie zechcecie czasem osuszyć z nami jeszcze dzbanka wina albo dwóch? Ledwośmy z wyprawy wrócili i miło w takim towarzystwie posiedzieć, a nie jak dotąd tylko z ahazami się szarpać. Później też jaka balia z wodą na tyłach się znajdzie. Dopił resztke wina o odstawił kubek na ławę.

- Skąd podróżujecie? Myśmy niedawno przybyli, lecz okolica nie wydaje się zbytnio zachęcająca. Przynajmniej w czasie niepokojów jaką robotę tu czy tam załapać można.


Ariodra, czarnowłosa piękność, obecnie nieco spocona i zziajana po występie, uśmiechnęła się do Otta i przyjęła jego ofertę. Po chwili wraz z Sarią rozmawiały z trójką mężczyzn i popijały porzeczkowe wino zakrapiane miodem i korzeniami.

- Nie podróżujemy, obecnie od miesiąca siedzimy w Guaio - Ariodra rozłożyła ręce, jakby ukazując całe miasto - jednak nie jesteśmy zbyt zadowolone, co nie, piękna? W każdym razie, jak się drogi zrobią bezpieczniejsze, to wybieramy się na północ do stolicy. Trzeba nam nieco odpocząć we własnym mieszkaniu i zabawić się za zarobione pieniądze.

- Ano racja. Sam z chęcią bym poodpoczywał, jednak jesteśmy jeszcze na etapie zarabiania. Zasmiał się Graf. - A gdzie się tak walczyć nauczyłyscie? Dobrego szermierza poznać bez trudu i za taki kunszt z chęcią wzniosę szklanicę. Zdrowie! Wychylił kubek do dna.

- Uczył nas znany szermierz Fafnir, jednak nie byłby zbyt dumny z naszego obecnego fachu - rzuciła z uśmiechem zielonooka blondynka, Saria. - Porzuciłyśmy prawdziwą walkę, gdy nasza trzecia towarzyszka zginęła od gangreny, która wdała się w paskudną ranę brzucha. No, ale… Było minęło! - wykrzyknęła nieco zanadto ochoczo, wychylając kubek wina. Widać było, że kryje powstający w jej sercu smutek. Ariodra spiorunowała ją spojrzeniem, jednak sama nic nie powiedziała.

Otto w ciszy pokiwał głową. - Chyba wszyscy chowaliśmy towarzyszy broni. Za poległych! Wzniósł kolejny toast.
- No ale przejdźmy na przyjemniejsze tematy. Może jak się obrobimy i ciągle będziecie w mieście to razem ruszymy w strone stolicy? Większą grupą zawsze raźniej i bezpieczniej. W razie czego to zwykle pomieszkujemy w tej karczmie. A właśnie co do karczmy! Balia czeka, jak nam wczesniej służka zapowiedziała. Nie zechciałybyście skorzystać? Na mój koszt więc nie ma się czego obawiać. Zaproponował popijając.

Dziewczyny nieco speszyły się na propozycję kąpieli, jednak po chwili Saria przejęła inicjatywę:

- Bardzo dobry plan! Zabawiaj w międzyczasie moją towarzyszkę, a ja zmyję z siebie trudy dnia!

Dziewczyna nie czekając na odpowiedź zerwała się na nogi i podeszła do służki, która w zdziwieniu spojrzała w stronę ławy zajmowanej przez kompanię. Chwilę potem szła już w stronę obiecanej kąpieli. Ariodra zaś, chcąc zapewne powstrzymać Otta przed dołączeniem do dziewczyny w balii, rozpoczęła opowieść o ich podróżach. Były mocno ukoloryzowane, jednak i tak miło się tego słuchało. Wrociwoj przysypiał nieco na stole, jednak Hasso wdał się zainteresowany w dyskusję, gdy rozmowa sięgnęła tematu broni. Niedługo potem dziewczyny się zmieniły, a Otto mógł dostrzec, jak odświeżenie wpływa na urodę kobiety. Otóż - wspaniale. Saria pachniała fiołkowym mydłem, a jej mokre włosy przylepiały modną koszulę do ślicznie wygiętych pleców.

- Na czym to skończyliśmy? Dobry plan, Otto? - Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie.

- Z pewnością na tym garnuszku wina. Zasmiał sie Otto. - Widzę kąpiel słuzy. Dobrze. Mnie się dzisiaj tylko trafiło poidło dla koni. Szczęściem koni akurat nie było to i dopychac się nie musiałem. Zażartował. - Może partyjka kości? Graf wyciągnał kubek z grzechoczącą zawartością. - A wy gdzie się zatrzymałyście? Może tutaj?

- Śpimy po karczmach, gdzie dawałyśmy występy. Dzisiaj padło na ten lokal - wyjaśniła rzeczowo Saria. - Darmowy pokój to wielka oszczędność, przy zarobkach zależnych od dobrego humoru. A ten ostatnio słaby, a i u ludzi z gotówką kiepsko. Gdzie się te wszystkie pieniądze podziały? Ktoś na tej katastrofie nieźle zarobi… - dodała w zamyśleniu.

Wrociwoj pożegnał się ze wszystkimi i ruszył do pokoju, gdy tylko na dół powróciła odświeżona Ariodra. Burknął coś, że musi się wyspać przed kolejnymi szaleństwami.

- Skoro idziesz to weź moje graty! Polecił Wrociwojowi Otto podając mu plecak.- No i Hassa, nie ma co biedaka meczyc tachaniem tobołów.

- A ten to by tylko spał… Skomentował nieco złośliwie Otto wracając do stolika. - No ale medicus z niego przedni więc nie ma co marudzić. Jeno kompan do picia słabowity. Dopił zawartość kubka i odstawił go denkiem do góry. - Choć nad tym też z Hassem pracujemy. Zasmiał się.

- No ale wspomniałyscie panie kwestię zarobku i chyba własnie tym musimy się zająć. Spojżał na Hassa. - Pije się miło, ale coś czuje że jeśli nie odbieżemy należnej zapłaty to w najbliższych dniach nie będzie za co pić. A tego byśmy nie chcieli... Kości teraz wam zostawię skoro już grę zaproponowałem, ale jak odbierzemy zapłatę to wrócę na partyjkę czy dwie. Przyniosę również butelczynę czegoś mocniejszego niż ten cieńkusz i może przeniesiemy się pograć w cichsze miejsce. Wstał, skłonil się nieco niezdarnie zakładając kapelusz i złapał rzeźbiony kij, który z niemałym wysiłkiem odzyskali.

- No to przejdźmy się pod ten adres co słóżka nam podała i załatwmy to szybko bo równie istotne sprawy czekają. Prowadź Hasso, a w drodze powrotnej jaką siwuchę od karczmarza zakupie. O! Otto już ułożył sobie plan idealny i jak najszybciej chciał przejść do etapu “kości i siwuchy”.

Ardel 24-09-2016 11:42

Hasso i Otto wyruszyli z karczmy, zostawiając za sobą przyjemne wnętrze Złotej Łuski, gdzie roześmiane dziewczyny popijały resztkę wina zostawionego przez najemnika. Powiedziały, że pewnie jeszcze tu będą. Może nie kłamały?

Ulice wypełnione były lekkim deszczem i lekkim wiatrem, który nawiewał drobne kropelki na twarz. Dżdżysta atmosfera skłoniła ludzi do siedzenia po domach i jedynie kilkoro czarnoskórych w turbanach przemykało ze sprawunkami. No i jeden elf z dziwacznym... czymś. Napięte płótno na patyku, które osłaniało go przed deszczem. Wyglądał jak kretyn, ale faktycznie krople spływały po natłuszczonym materiale.

Pod wskazanym adresem znajdowała się piękna kamienica o szerokim froncie. Wydawała się bardzo stabilna, jednak miała w sobie złudzenie delikatności, które potęgował rzeźbiony w główki tulipanów krenelaż. Na parterze znajdował się zakład balwierski i świecarza. Od podwórka wchodziło się bezpośrednio do kamienicy. Dozorca, po usłyszeniu, że zmierzają do Hammerwerkera, zaprowadził ich pod drzwi na czwartym, najwyższym piętrze budynku. Drzwi wykonane były z czerwonego mahoniu, intarsjowane hebanem i barwioną brzozą w niezrozumiałe, acz piękne, kształty. Otto ujął kołatkę w kształcie zwiniętego korzenia i zapukał. Po dłuższej chwili pojawił się starzec, w nieco lepszej kondycji niż dwa dni wcześniej. Zaprosił Hassa i Otta do środka, posadził przy małym stoliku na fotelach, a sam zasiadł na kanapie.

Wnętrze pokoju było przestronne, niewiele w nim było przedmiotów. Dwie komódki, na których stały złocone kielichy ze srebra i dwie karafki. Jedna zawierała wino z winnic z okolic Vintsalt, druga jabłkową brandy z Fountlandii. Oba trunki zaproponował swoich gościom. Oprócz tego na ścianie wisiały dwa arrasy przedstawiające deszczowy krajobraz z jakąś niezrozumiałą bitwą i obraz morza z zachodzącym czy może wschodzącym słońcem. Z pokoju znajdowało się dwoje drzwi. Rohalion spokojnie czekał na wiadomości od najemników.

Cattus 25-09-2016 13:17

Pogoda była paskudna, a opuszczanie ciepłego wnętrza karczmy i podpitych panienek nie dodawało jej uroku. No ale mieli zgarnąć część zapłaty i umówić się co do dalszej pracy, a to oznaczało że panienki będzie można utrzymać podpite przez dłuższy czas.

Otto dziarsko ruszył przed siebie, podpierając się co parę kroków fikuśną laską. Ewidentnie nie umiał z niej korzystać i w obecnym stanie mogła mu się co najwyżej nadać do odganiania bezpańskich kundli.


Gdy w końcu dotarli na miejsce i Graf z Hassem wspięli się już na stanowczo za wysokie schody, Otto z przyjemnością rozsiadł się na zaproponowanym fotelu. Z jeszcze większą przyjemnością zareagował na trunki.
Rzeźbionego kija oparł o fotel i podszedł do komódki z karafkami. Do największego kielicha jaki znalazł, nalał wina z Vintsalt i upił łyk. - Trochę cinkie, ale smaczne. Zawyrokował kiwając głową, dokończył zawartość jednym haustem i przetarł usta ręką.
Pustkę po winie uzupełnił brandy z Fountlandii, nalał jeszcze Hassowi i wrócił na miejsce, podając towarzyszowi kielich.

- Ano sprawa ma się tak. Kij jest jak być miał, ale sprawa śmierdzi mi tu trupem i ani chybi magią. Bo jak to jest że napadają cie zbiry na trakcie, rabują i zaszywają się w sobie tylko znanym obozie pośrodku niczego. Jak się w końcu udało ich znaleźć to myśleli już tylko o zwinięciu gratów i opuszczeniu okolicy, ale nim się pozbierali napadł nas duży oddział jaszczurów. Jednak nie gonili nas jakeśmy z obozu zwiali. Dobrze że kija zgarneliśmy przed ucieczką. Po jakimś czasie jak wróciliśmy to natknęliśmy się na ich ariergardę co to się już zbierała w drogę. Nic nie ukradli, jeno obóz do góry nogami przetrzepali. Trocheśmy się z nimi poszarpali, ale zarzynać się nie chcieli no i okazało się że ktoś ich wynajął i szukał czegoś w obozie. Myśle se: Laski i wisiora ani chybi. Jak podpytaliśmy to zbóje ledwo pamiętali bibelota, a też nie wiedzieliśmy żeby gdzieś tam był w rozsypanych kosztownościach. nieco podpity Graf przepłukał gardło brandy po tej nieskładnej relacji.
- Dobrze gadam, nie Hasso? Zapytał milczącego kompana.


- Więc laskę mamy. Złoto przeciw orzechom że wisiora zabrał ten zakapturzony co to go na duży oddział jaszczurzych mord stać było. Pewno mag, albo jaki magik mu tego bibelota wywąchał w tym lesie. Musiało tak być! Pokiwał głową z przekonaniem.

- A skoro połowę mamy przedmiotów i informacje kto zabrał reszte to połowa umówionej zapłaty się należy. Jakiego magika se pan znajdzie i może znowu wywącha naszyjnik. Możemy pójść i jego tropem, a do tego czasu to z chęcią wróciłbym do karczmy i kapke się napił, bo nam się ledwo wieczór zaczyna, a dziewoje niedługo trzeźwieć zaczną bez naszej interwencyji, więc sprawa to zwłoki niecierpiąca.

Popił brandy i zmierzył starego wzrokiem, bawiąc się rzeźbionym kijem.

Ardel 26-09-2016 18:34

Hasso w milczeniu popijał brandy wyraźnie zadowolony. Przypominała mu winiaki robione w okolicy gdzie mieszkał, chociaż ta, przewieziona przez pół świata, smakowała znacznie lepiej. Pewnie dlatego, że prócz piwa, paskudnej okowity i wina nie pijał nic mamiącego umysł. A mało co działało na niego tak dobrze jak brandy właśnie. Przyjemny, przyjemny trunek...

Wtrącił się raz czy dwa do przemowy Otta, jednak ten powiedział wszystko, co trzeba było, więc wtrącenia były tylko po to, by pokazać, że jest równowartościowym towarzyszem w drużynie.

Natomiast stary wyraźnie zmartwił się, gdy Graf powiedział, że medaliku nie znaleźli i był nieco otępiały aż do momentu, w którym Otto zaproponował dalsze poszukiwania.

- Za samą laskę mogę wam wypłacić jedynie dziesięć dukatów, z umówionych czterdziestu. Jak wspomniałem, medalik po matce dla mnie ważniejszy niż laska po dziadku. Szczególnie, że mało był lubiany - mag, prawdopodobnie babrał się w brudach. Dziesięć złotych wam mogę wypłacić, jednak nalegałbym, żebyście ten medalion dla mnie odzyskali. Dorzucić za fatygę, bo widzę, że problem się większy wywiązał, jeszcze kolejnych dziesięć dukatów. - Hammerwerker widocznie się ożywił i chciał najwyraźniej wyjść na swoje. Ale i tak na czole gościła u niego zmarszczka Rondry, lecz nie gniewna, a objawiająca jego strapienie.

Hasso od razu się wtrącił, że to nie może być! Połowa umowy, to połowa zapłaty. Albo zabiorą kij i idą w cholerę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:08.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172