- Noo i to się nazywa wypoczynek, a nie tam jakieś obozowanie po krzakach. Przeciągnął się Otto, strzelając kośćmi i rozcierając kark i dobrał do zgromadzonych zapasów. - Dobra jedzmy! Karczmarzu, piwa bo tu zara uschnę! Zaśmiał się, zagryzając suszonym mięsem. - Dobry początek popijawy. Jeno kobit i jakiej bijatyki brakowało, ale to nadrobimy po powrocie do miasta. Wstał, znów się przeciągając i nim karczmarz zdążył donieść napitek, ruszył w stronę drzwi. - Zara wracam. Rzucił na odchodne i wyszedł przed karczmę. Chłód poranka orzeźwiał. Graf wziął głęboki wdech, rozglądając się po okolicy. Niestety od wczoraj życie nie powróciło i wszystko dalej wyglądało mocno tak sobie. Nie mając czym sycić oka, podszedł do poidła dla koni, zdjął koszulę i opłukał się niemal w nim nurkując. Koni i tak nie było widać więc przynajmniej nie musiał się przepychać. - O żesz wff.... Zaklął niewyraźnie. Lodowata woda rozbudziła go zupełnie i aż zachciało mu się napić czegoś rozgrzewającego. Wrócił więc do środka, wycierając się ubraniem. - Karczmarzu. Zwrócił na siebie uwagę właściciela. - A powiedz ty, bo jakoś mi wyleciało ze łba, kiedy to cała ta afera ze śliskimi się zaczęła? Wiadomo o co poszło? Co ludziska gadajo? |
|
- Ano racja to. Nie ma co więcej mitrężyć. Przytaknął Graf, ubierając się. Po przypasaniu miecza, założył kapelusz na głowę i już był gotowy do drogi. - Dzięki karczmarzu z gościnę i wieści. Owocnych interesów. Powiedział jeszcze na pożegnanie. - Stary pewno na nas czeka w tej samej karczmie, choć ciekawi mnie czym on tam płaci. Myślicie że się ucieszy z kijaszka? |
|
- A siądźmy tu. Dla odmiany miło być w karczmie gdzie jest ktoś inny oprócz nas. Zaproponował Graf, rzucając swój tobół przy wolnej ławie i ściągając pancerz. Kapelusz z piórem rzucił na ławę o którą oparł miecz i po chwili zabrał się za piwo. - Hammerwreker znaczy się stary, tak? Widać już się tu zadomowił, ale jak płaci to dobry znak. Pokiwał głową w uznaniu i odwrócił głowę w stronę pojedynkowiczek. - Paczta na to! Wstał i podszedł do widowiska, wrzucając dwa grajcary do miski. - No no. Aż miło popatrzeć na takie widowisko. Puścił oko do jednej z walczących. - Aż chciało by się własnych sił spróbować. Zawsze to przyjemniej niż z achazami po lasach się szarpać. Zaśmiał się. - Karczmarzu, daj no tu jaki dzbaniec wina coby jeszcze widowisku kolorów dodać. No i kubków więcy, oczywista. Zakrzyknął do mężczyzny za ladą i skupił się na pokazie. |
|
- No i to był pokaz! Otto skomentował koniec widowiska. - Nie zechcecie czasem osuszyć z nami jeszcze dzbanka wina albo dwóch? Ledwośmy z wyprawy wrócili i miło w takim towarzystwie posiedzieć, a nie jak dotąd tylko z ahazami się szarpać. Później też jaka balia z wodą na tyłach się znajdzie. Dopił resztke wina o odstawił kubek na ławę. - Skąd podróżujecie? Myśmy niedawno przybyli, lecz okolica nie wydaje się zbytnio zachęcająca. Przynajmniej w czasie niepokojów jaką robotę tu czy tam załapać można. Ariodra, czarnowłosa piękność, obecnie nieco spocona i zziajana po występie, uśmiechnęła się do Otta i przyjęła jego ofertę. Po chwili wraz z Sarią rozmawiały z trójką mężczyzn i popijały porzeczkowe wino zakrapiane miodem i korzeniami. - Nie podróżujemy, obecnie od miesiąca siedzimy w Guaio - Ariodra rozłożyła ręce, jakby ukazując całe miasto - jednak nie jesteśmy zbyt zadowolone, co nie, piękna? W każdym razie, jak się drogi zrobią bezpieczniejsze, to wybieramy się na północ do stolicy. Trzeba nam nieco odpocząć we własnym mieszkaniu i zabawić się za zarobione pieniądze. - Ano racja. Sam z chęcią bym poodpoczywał, jednak jesteśmy jeszcze na etapie zarabiania. Zasmiał się Graf. - A gdzie się tak walczyć nauczyłyscie? Dobrego szermierza poznać bez trudu i za taki kunszt z chęcią wzniosę szklanicę. Zdrowie! Wychylił kubek do dna. - Uczył nas znany szermierz Fafnir, jednak nie byłby zbyt dumny z naszego obecnego fachu - rzuciła z uśmiechem zielonooka blondynka, Saria. - Porzuciłyśmy prawdziwą walkę, gdy nasza trzecia towarzyszka zginęła od gangreny, która wdała się w paskudną ranę brzucha. No, ale… Było minęło! - wykrzyknęła nieco zanadto ochoczo, wychylając kubek wina. Widać było, że kryje powstający w jej sercu smutek. Ariodra spiorunowała ją spojrzeniem, jednak sama nic nie powiedziała. Otto w ciszy pokiwał głową. - Chyba wszyscy chowaliśmy towarzyszy broni. Za poległych! Wzniósł kolejny toast. - No ale przejdźmy na przyjemniejsze tematy. Może jak się obrobimy i ciągle będziecie w mieście to razem ruszymy w strone stolicy? Większą grupą zawsze raźniej i bezpieczniej. W razie czego to zwykle pomieszkujemy w tej karczmie. A właśnie co do karczmy! Balia czeka, jak nam wczesniej służka zapowiedziała. Nie zechciałybyście skorzystać? Na mój koszt więc nie ma się czego obawiać. Zaproponował popijając. Dziewczyny nieco speszyły się na propozycję kąpieli, jednak po chwili Saria przejęła inicjatywę: - Bardzo dobry plan! Zabawiaj w międzyczasie moją towarzyszkę, a ja zmyję z siebie trudy dnia! Dziewczyna nie czekając na odpowiedź zerwała się na nogi i podeszła do służki, która w zdziwieniu spojrzała w stronę ławy zajmowanej przez kompanię. Chwilę potem szła już w stronę obiecanej kąpieli. Ariodra zaś, chcąc zapewne powstrzymać Otta przed dołączeniem do dziewczyny w balii, rozpoczęła opowieść o ich podróżach. Były mocno ukoloryzowane, jednak i tak miło się tego słuchało. Wrociwoj przysypiał nieco na stole, jednak Hasso wdał się zainteresowany w dyskusję, gdy rozmowa sięgnęła tematu broni. Niedługo potem dziewczyny się zmieniły, a Otto mógł dostrzec, jak odświeżenie wpływa na urodę kobiety. Otóż - wspaniale. Saria pachniała fiołkowym mydłem, a jej mokre włosy przylepiały modną koszulę do ślicznie wygiętych pleców. - Na czym to skończyliśmy? Dobry plan, Otto? - Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie. - Z pewnością na tym garnuszku wina. Zasmiał sie Otto. - Widzę kąpiel słuzy. Dobrze. Mnie się dzisiaj tylko trafiło poidło dla koni. Szczęściem koni akurat nie było to i dopychac się nie musiałem. Zażartował. - Może partyjka kości? Graf wyciągnał kubek z grzechoczącą zawartością. - A wy gdzie się zatrzymałyście? Może tutaj? - Śpimy po karczmach, gdzie dawałyśmy występy. Dzisiaj padło na ten lokal - wyjaśniła rzeczowo Saria. - Darmowy pokój to wielka oszczędność, przy zarobkach zależnych od dobrego humoru. A ten ostatnio słaby, a i u ludzi z gotówką kiepsko. Gdzie się te wszystkie pieniądze podziały? Ktoś na tej katastrofie nieźle zarobi… - dodała w zamyśleniu. Wrociwoj pożegnał się ze wszystkimi i ruszył do pokoju, gdy tylko na dół powróciła odświeżona Ariodra. Burknął coś, że musi się wyspać przed kolejnymi szaleństwami. - Skoro idziesz to weź moje graty! Polecił Wrociwojowi Otto podając mu plecak.- No i Hassa, nie ma co biedaka meczyc tachaniem tobołów. - A ten to by tylko spał… Skomentował nieco złośliwie Otto wracając do stolika. - No ale medicus z niego przedni więc nie ma co marudzić. Jeno kompan do picia słabowity. Dopił zawartość kubka i odstawił go denkiem do góry. - Choć nad tym też z Hassem pracujemy. Zasmiał się. - No ale wspomniałyscie panie kwestię zarobku i chyba własnie tym musimy się zająć. Spojżał na Hassa. - Pije się miło, ale coś czuje że jeśli nie odbieżemy należnej zapłaty to w najbliższych dniach nie będzie za co pić. A tego byśmy nie chcieli... Kości teraz wam zostawię skoro już grę zaproponowałem, ale jak odbierzemy zapłatę to wrócę na partyjkę czy dwie. Przyniosę również butelczynę czegoś mocniejszego niż ten cieńkusz i może przeniesiemy się pograć w cichsze miejsce. Wstał, skłonil się nieco niezdarnie zakładając kapelusz i złapał rzeźbiony kij, który z niemałym wysiłkiem odzyskali. - No to przejdźmy się pod ten adres co słóżka nam podała i załatwmy to szybko bo równie istotne sprawy czekają. Prowadź Hasso, a w drodze powrotnej jaką siwuchę od karczmarza zakupie. O! Otto już ułożył sobie plan idealny i jak najszybciej chciał przejść do etapu “kości i siwuchy”. |
|
Pogoda była paskudna, a opuszczanie ciepłego wnętrza karczmy i podpitych panienek nie dodawało jej uroku. No ale mieli zgarnąć część zapłaty i umówić się co do dalszej pracy, a to oznaczało że panienki będzie można utrzymać podpite przez dłuższy czas. Otto dziarsko ruszył przed siebie, podpierając się co parę kroków fikuśną laską. Ewidentnie nie umiał z niej korzystać i w obecnym stanie mogła mu się co najwyżej nadać do odganiania bezpańskich kundli. Gdy w końcu dotarli na miejsce i Graf z Hassem wspięli się już na stanowczo za wysokie schody, Otto z przyjemnością rozsiadł się na zaproponowanym fotelu. Z jeszcze większą przyjemnością zareagował na trunki. Rzeźbionego kija oparł o fotel i podszedł do komódki z karafkami. Do największego kielicha jaki znalazł, nalał wina z Vintsalt i upił łyk. - Trochę cinkie, ale smaczne. Zawyrokował kiwając głową, dokończył zawartość jednym haustem i przetarł usta ręką. Pustkę po winie uzupełnił brandy z Fountlandii, nalał jeszcze Hassowi i wrócił na miejsce, podając towarzyszowi kielich. - Ano sprawa ma się tak. Kij jest jak być miał, ale sprawa śmierdzi mi tu trupem i ani chybi magią. Bo jak to jest że napadają cie zbiry na trakcie, rabują i zaszywają się w sobie tylko znanym obozie pośrodku niczego. Jak się w końcu udało ich znaleźć to myśleli już tylko o zwinięciu gratów i opuszczeniu okolicy, ale nim się pozbierali napadł nas duży oddział jaszczurów. Jednak nie gonili nas jakeśmy z obozu zwiali. Dobrze że kija zgarneliśmy przed ucieczką. Po jakimś czasie jak wróciliśmy to natknęliśmy się na ich ariergardę co to się już zbierała w drogę. Nic nie ukradli, jeno obóz do góry nogami przetrzepali. Trocheśmy się z nimi poszarpali, ale zarzynać się nie chcieli no i okazało się że ktoś ich wynajął i szukał czegoś w obozie. Myśle se: Laski i wisiora ani chybi. Jak podpytaliśmy to zbóje ledwo pamiętali bibelota, a też nie wiedzieliśmy żeby gdzieś tam był w rozsypanych kosztownościach. nieco podpity Graf przepłukał gardło brandy po tej nieskładnej relacji. - Dobrze gadam, nie Hasso? Zapytał milczącego kompana. - Więc laskę mamy. Złoto przeciw orzechom że wisiora zabrał ten zakapturzony co to go na duży oddział jaszczurzych mord stać było. Pewno mag, albo jaki magik mu tego bibelota wywąchał w tym lesie. Musiało tak być! Pokiwał głową z przekonaniem. - A skoro połowę mamy przedmiotów i informacje kto zabrał reszte to połowa umówionej zapłaty się należy. Jakiego magika se pan znajdzie i może znowu wywącha naszyjnik. Możemy pójść i jego tropem, a do tego czasu to z chęcią wróciłbym do karczmy i kapke się napił, bo nam się ledwo wieczór zaczyna, a dziewoje niedługo trzeźwieć zaczną bez naszej interwencyji, więc sprawa to zwłoki niecierpiąca. Popił brandy i zmierzył starego wzrokiem, bawiąc się rzeźbionym kijem. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:08. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0