Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2017, 12:22   #1
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gryf wraz z towarzyszami zostali poprowadzeni przez pałac na dziedziniec. Tam szykowane były rydwany zaprzęgane w wierzchowce.
- A jednak poza tymi gadami i pierzastymi zwierzętami mają też konie.- Uśmiechnął się Taled. Odkąd trafili do tego świata brakowało mu tych zwierząt a szczególnie jego rumaka Pioruna, który został w Blacmoor.
Rycerz podszedł do jednego ze strażników, którzy ich przyprowadzili.
- Czy jest szansa by móc jechać na jednym z wierzchowców?- Strażnik spojrzał na rycerza i zmierzył go wzrokiem.
- Nie wiem czy uniósłby długo was z dobytkiem.- Odpowiedział sucho i nie czekając na reakcję Taleda pokiwał w końcu przecząco głową.

Kiedy Faraon przybył wraz z przebraną Bran trzy tuziny pojazdów już była gotowa do drogi. Każdy z przybyszów z innego świata zajął miejsce w rydwanach i byli gotowi do drogi.
- Ciekawa kreacja Bran. Dobrze w niej wyglądasz.- Taled uśmiechnął się do dziewczyny pomagając jej wsiąść do pojazdu. Była ubrana równie pstrokato, ale w bardziej złotych kolorach.
Nie było jednak czasu na rozmowy bo usłyszeli jak Faraon daje znak do odjazdu. Gryf wskoczył na swój rydwan i ruszyli.


***


Pędzili w chmurze kurzu, który unosił się spod kopyt i kół rydwany faraona. Nikt nie wyprzedzał pojazdu władcy tych ziem i musiał cierpieć w pyle.
Gryf odwrócony do kierunku jazdy i owinięty na twarzy płaszczem nie był narażony aż tak na te niedogodności.

Podróż była nużąca i gdy dojechali Taled z ulgą zszedł na ziemię. Nogi go lekko bolały od wstrząsów i ciągłego stania w tych przeklętych pojazdach.
Otrzepawszy się podszedł do Bran.
- Przeklęta podróż. teraz piach wszędzie mi powłaził.- Narzekał rycerz próbując wysypać piach spod zbroi.

Rycerz przyglądał się przejściu. Wielkie i okazałe budziło uczucie maleńkości w Taledzie, który objął bardkę. Słuchał i patrzył na dzieło sprzed wieków.
- Panie. Jakiego rodzaju wyzwanie dla nas przygotowałeś?- Zapytał faraona.
- Ktoś tam wchodził? Mieszka tam ktoś poza bogami?- Próbował się czego dowiedzieć więcej.
 
Hakon jest offline  
Stary 27-10-2017, 12:47   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


W księgach o dawnych czasach traktujących Laran czytał o rydwanach i bitwach, które w zamierzchłych czasach staczano przy ich pomocy. Nie miał jednak okazji korzystać z takiego środka lokomocji, bowiem rydwany, można by rzec, wyszły nieco z mody. I nawet nie spotkał nikogo, kto by miał okazję przejechać się takim pojazdem, chociaż parę razy plotki do niego doszły, że gdzieś tam, za górami, za lasami, ktoś...

Rydwany były piękne w kształtach, wierzchowce wspaniałe, jednak sama przejażdżka nie była tak zachwycająca, jak się tego Laran spodziewał.
Pojazd nie oferował żadnych wygód - widać było, że nie zabiera się nim panny na przejażdżkę, a raczej wykorzystuje się na polu bitwy czy na polowaniu. W każdym razie rydwan Larana zaopatrzony był w uchwyty na dziryty czy oszczepy oraz na kołczany, zaś pasażer nie dość, że stał całą drogę, to jeszcze musiał uważać, by w trybie przyspieszonym nie opuścić rydwanu, gdy ten podskakiwał na jakimś wyboju. Na dodatek ci, co jechali na samym końcu, łykać musieli mnóstwo pyłu, bo trzydziestka z hakiem rydwanów wznosiła kurzu całe tumany. Na szczęście woźnica Laranowego rydwanu trzymał się prawie równolegle z rydwanem samego faraona, inaczej po przybyciu na miejsce mag wyglądałby jak jeden ze zdobiących wejście posągów. Oczywiście w miniaturce.

Kamienni wojownicy, strzegący spokoju tego, co się kryło w środku, byli gigantyczni i Laran miał nadzieję, że to nie z nimi przyjdzie im się zmierzyć.
Z drugiej strony mogło się okazać, że ich zadanie polega na czym innym - dbają o to, by 'coś' ze środka nie wylazło na zewnątrz i nie narobiło kłopotów. W takim razie owo 'coś' musiałoby stanowić dość trudny orzech do zgryzienia. W sam raz dla wielkich bohaterów.
Każdy władca powinien mieć takie miejsce, pomyślał Laran, przyglądając się świątyni, gdzie mógłby testować kandydatów na królewskich bohaterów.
Przyglądał się nie tylko po to, by ocenić, czy stara budowla nie zwali im na głowy setek ton skały. Chciał również wyczuć, czy w tych starych murach kryje się jakaś magia. nic jednak nie wyczuł.
- Kiedy po raz ostatni ktoś odwiedził tę świątynię? - spytał.
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Kultyści mogli tu zawędrować, nawet strudzeni wędrowcy, co szukali schronienia. Koczownicze ludy unikają tego miejsca - odparł Ramos.
Na piasku, który zebrał się w wejściu do świątyni i głębiej, nie było żadnych śladów, lecz to o niczym nie świadczyło - wiatr mógł co kilka minut nanosić świeży piach.
Jedyne, co pozostało do zrobienia, to wejść i osobiście sprawdzić, co ciekawego jest w środku.
Gdyby był sam, to już by przekroczył próg, jednak tak to było, że mag, mający choć trochę oleju w głowie, nie pchał się na pierwszą linię, pozostawiając ten zaszczyt innym.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-10-2017 o 16:48.
Kerm jest offline  
Stary 02-11-2017, 19:20   #3
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Świątynia Al-Akhir, Nithia
Południe, Klimat Zwrotnikowy

Świątynia Al-Akhir była monumentalnym obiektem, cudem rzemieślniczym i artystycznym w jednym, a kunszt jej budowniczych był widoczny niemalże na każdym kroku. Sprawiała wrażenie jakby stała tu od zarania dziejów, jakby była starsza od otaczających ją piasków… Być może to rozmiar tego olbrzymiego kompleksu sprawił, że początkowo awanturnicy tak bardzo się wahali przed wejściem do jego wnętrza, a może był to zwyczajny strach przed nieznanym. Nie ufali jeszcze faraonowi na tyle, aby posłusznie czynić to, co ten od nich wymagał, a cała ta wyprawa wydawała się być co najmniej dziwna, gdyż Ramos od samego początku unikał wyjawienia prawdziwej przyczyny dla jakiej ich tutaj zwabił, a ta z całą pewnością była inna niż to co im dotychczas powiedział. Być może miał ku temu dobry powód, a może zwyczajnie chciał ich wykorzystać dla swoich niecnych celów, jak wielu władców przed nim - przynajmniej tak początkowo myśleli niektórzy spośród awanturników.

Stając przed masywnymi monumentami, które strzegły wejścia do świątyni, Laran zwrócił się do swoich towarzyszy.
- Uprzejmość nakazuje powiedzieć 'panie przodem' - powiedział czarownik, kiedy już się napatrzył na wejście do świątyni i pora była ruszyć do środka - tym razem jednak proponowałbym, by to zbrojne ramię naszej dzielnej drużyny ruszyło jako pierwsze.
- Zawsze masz coś zabawnego do powiedzenia, czyż nie? Rzekłbym, że lepszy z Ciebie trubadur niż mag, ale pewnie skończyłbym zamieniony w świnię - Kaedwynn wysunął się na przód, obdarzając Larana dość krytycznym spojrzeniem. - Zawsze to na nas spada obowiązek czyszczenia wam drogi, więc też i tym razem się nie obrażę, bo zdążyłem już się przyzwyczaić.
- Yghm… - Głośno chrząknął Rudi, zwracając na siebie uwagę pozostałych. - Może nie jestem wojownikiem, ale mam wystarczająco oleju w głowie, aby nie wdepnąć ślepo w pułapkę - powiedział kierując swoje słowa w stronę Kaedwynna, Khargara i Taleda. - Skorzystam z mocy amuletu, a wy trzymajcie bezpieczny dystans. Jeśli natknę się na jakieś zagrożenie, to was o tym poinformuję - nie czekając na pozwolenie, Rudi ruszył przed siebie.
- No i to się nazywa prawdziwy bohater. Połamania nóg! - Krzyknął Kaedwynn za wchodzącym w ciemności gnomem, który w połowie drogi zatrzymał się i obrócił na pięcie, spojrzawszy niepewnie na szamankę.
- Czy nie czujesz czegoś podejrzanego w aurze tego miejsca? - Nieśmiało wypalił po chwili.
Auriel nie bardzo rozumiała, czemu gnom zadał jej pytanie tego rodzaju. Nigdy nie dała po sobie poznać, że mogłaby wyczuwać aury, że w ogóle miała w sobie ukryte takie moce. Owszem, miewała przeczucia czy podejrzenia, ale ciężko było jej uwierzyć, że te obce jej osoby mogłyby chcieć sugerować się czymś takim.
- Nie wygląda przyjaźnie - stwierdziła Szamanka pokrótce, po czym podeszła na skraj wejścia do świątyni i wyszeptała niezrozumiałe słowa, kreśląc dłonią w powietrzu jakieś kształty bądź znaki.
- No i ukryto tam coś magicznego - dodała po dłuższej chwili, na co gnom skinął głową i ruszył dalej.


W ciemnościach ledwo oświetlanych przez blask trzymanych pochodni, awanturnicy przemierzali długi tunel, który prowadził do wnętrza ogromnej sali. Wewnątrz panował niesamowity chłód, który mocno kontrastował ze skwarem na zewnątrz świątyni. Przed sobą mieli dwa rzędy ciężkich kolumn, które podtrzymywały tysiące ton skał, tworzących sklepienie wysoko ponad ich głowami. Droga przed nimi prowadziła tylko w jednym kierunku, więc przynajmniej nie było rozterek nad jej wyborem. Zaraz po wejściu do podłużnej sali, nozdrzy awanturników dosięgnął smród rozkładających się szczątków oraz moczu, którego źródłem było nieustannie powiększające się bajoro nieczystości po ich prawej stronie. Jednocześnie po przeciwnej stronie komnaty, znaleźli porzucone w pośpiechu narzędzia, skrzynie, a nawet strzępy rozerwanego namiotu, które posłużyły do przykrycia sterty bezwartościowych rupieci.
Bohaterowie długo zastanawiali się nad podjęciem dalszych kroków. Zafrapowała ich obecność porzuconych przedmiotów oraz liczne ślady należące do poszukiwaczy skarbów, którzy dosłownie rozpłynęli się w powietrzu, zostawiając po sobie liczne narzędzia przydatne w eksploracji zapomnianych ruin i grobowców. W końcu jednak zdecydowano się iść dalej, zanurzając się w objęcia mroku, który z wielkim trudem rozpraszało światło trzymanych pochodni. Idący na szpicy Rudi doniósł o obecności pułapki, którą dawno temu ktoś tu zastawił, jednakże prosty mechanizm, który ją aktywował, uległ zniszczeniu, co musiało świadczyć o tym, że ktoś w nią wpadł lub celowo rozmontował. Zaalarmowani tym znaleziskiem awanturnicy zaczęli się odtąd ostrożniej rozglądać w poszukiwaniu podobnych sideł, jednakże aż do kresu ich wędrówki nie natrafili na nic podobnego. Bohaterowie zatrzymali się dopiero przed gigantyczną, drewnianą konstrukcją, która wyrosła z ciemności przed nimi i zablokowała im dalszą drogę. Był to fragment jakiejś ściany, albo może masywnej podpory, która wyglądała jakby ktoś cisnął nią z wielką siłą, tak iż z impetem wpadła do wąskiego tunelu, tarasując jedyne przejście.

Kaedwynn zbliżył się do przeszkody i wyciągnął spod wąskiej przestrzeni, która utworzyła się pod nią, zmumifikowaną rękę jakiegoś poszukiwacza skarbów. Przez chwilę przyglądał się jej uważnie, po czym z obrzydzeniem odrzucił ją w bok.
- Jakiś pomysł jak to przejdziemy? Może Rudiego poślemy na zwiad? Jest mały, to się przeciśnie pod tym… - zaproponował drużynie.
- Albo przebijemy. Jest tu coś drapieżnego. Lub było... Wiemy już, że faraon jest dla nas bezużyteczny jako sposób powrotu do Blackmoore. Unika odpowiedzi, tak jak jego córka i kiedy poddaje się w wątpliwość jego słowa, zachowuje się jak się zachowuje - powiedział cicho Wilk.
Kaedwynn rzucił druidowi pełne rozbawienia spojrzenie.
- A mnie się po prostu wydaje, że nadepnął Ci na odcisk i teraz chowasz w sobie urażoną dumę.
- Jeśli jest tu coś… drapieżnego, to sobie z tym poradzimy. Nie jesteśmy patałachami jak ci tu, co spierdolili z opuszczonymi spodniami - warknął Khargar, wyciągając swój topór i rozglądając się dookoła.
- Pytanie, czy jakieś skarby tu zostały, skoro ta świątynia jest blisko stolicy i znana faraonowi.
- Chyba przedostałabym się przez tę szparę - bardka wyjrzała zza ramienia Wilka. - Jeśli nadal jest złe powietrze, to może ubiło to coś drapieżnego? Poza tym te ...eeerrr.... pozostałości wyglądają na dość stare.
- Jeśli po tamtej stronie mieszka jakieś drapieżne coś - Laran wtrącił się do rozmowy - to lepiej najpierw spróbować spojrzeć z góry na drugą stronę tej ściany. Chociaż trzeba przyznać, że jeśli tam siedzi jakiś stwór, to musi być on dość wiekowy. I pewnie dawno nic nie jadł.
Oczywiście mogło istnieć drugie wyjście, stwór mógł być magiczny i praktycznie nieśmiertelny, a polował tylko dla rozrywki. A może było to coś na kształt węża i taka szczelinka pod zaporą nie stanowiła dla niego przeszkody. Albo miał skrzydła...
Było wiele, wiele możliwości, a co jedna, to ciekawsza.
- I jeszcze jedno... - Spojrzał na Bran. - Co będzie, jeśli tam jest kolejna pułapka, dla odmiany działająca?
- Zawsze możemy zawrócić - skomentowała z dziwnym błyskiem w oku. - Chyba, że są lepsze propozycje jak przedostać się na drugą stronę.
- Dlatego proponuję górą - wyjaśnił Laran.
- Pomóc ci? - Bran z rozbawieniem podstawiła złożone dłonie magowi.
- Jeśli chcecie mogę spróbować przecisnąć się dołem - wtrącił się Rudi. - Potrzebowałbym jednak pomocnika. Bran idziesz ze mną?
- Tak - Sikorka skinęła głową z lekkim uśmiechem, podsuwając się bliżej. - Prowadź, Rudi.
- Ej chwila, zaraz… - wtrąciła się nagle Auriel, przytłoczona szybkością podjęcia decyzji - Naprawdę chcecie puścić przodem bezbronną, wrażliwą kobietę? I niby czym ona się obroni jak coś zaatakuje? Gitarą?! - Zdziwiła się mocno Szamanka patrząc po wszystkich a w szczególności na Bran, która sama zaproponowała swoją pomoc, zupełnie jakby nie rozumiała powagi sytuacji.
Kaedwynn westchnął głośno i obdarzył Auriel zmęczonym spojrzeniem.
- Więc co proponujesz? - Zapytał krzyżując ramiona na piersi.
- Ja nikogo nie zmuszam - odparł Rudi. - Skoro nie chcecie jej puścić, pójdę sam.
- Możemy razem się udać - odchrząknęła Auriel i wzruszyła niewinnie ramionami, kiedy wzrok innych mężczyzn spoczął na niej - No wiecie… te same zdolności dostosowawcze - uśmiechnęła się lekko.
- Mogę spróbować spalić tę ścianę - powiedział Laran. - Ale to troszkę potrwa. Jeśli natomiast chcecie iść dołem, to po prostu poczekajcie na tych, co chcą sforsować tę ścianę górą.
- Skoro ktoś postawił tę ścianę to znaczy, że być może był w tym jakiś cel. Nie rozmyślajmy już patrząc jak sroka w gnat, po prostu sprawdźmy co jest po drugiej stronie - powiedziała Szamanka pewna swego i stała się niewidzialna.

Po słowach Auriel reszta najemników zarzuciła liny z kotwiczką i upewniwszy się, że są dobrze przymocowane, zaczęli forsować przeszkodę górą. Tymczasem Branwen oraz Rudi przeciskali się dołem, przez wąską przestrzeń, która powstała po upadku drewnianej ściany.


Po drugiej stronie masywnej przeszkody i po przejściu kilkunastu kroków wąskim korytarzem, awanturnicy trafili do komnaty, która po brzegi wypełniona były masywnymi kolumnami. Była też kompletnie skryta w ciemnościach, więc w przemierzaniu jej musieli sobie dopomóc pochodniami. Rudi, który szedł na czele pochodu pod osłoną niewidzialności, natknął się na olbrzymi kopiec ludzkich szczątków, który zgromadzony był w centrum pomieszczenia. Sądząc po ruchu powietrza, który chwilę później gnom wyczuł dzięki swoim rasowym zmysłom, musiały do pomieszczenia prowadzić co najmniej dwa inne przejścia; prawdopodobnie znajdujące się po jego lewej i prawej stronie. Jednakże pierwszą rzeczą, która rzuciła się w oczy wszystkim awanturnikom tuż po pokonaniu przeszkody, były szczątki zmumifikowanego nieszczęśnika, do którego niewątpliwie musiała należeć znaleziona przez Kaedwynna ręka. Ciało tego człowieka było kompletnie zmiażdżone przez coś nadzwyczaj ciężkiego i raczej nie mogła to być zwykła pułapka…

W chwili, kiedy reszta drużyny uważnie badała znalezione szczątki, zastanawiając się nad przyczyną nagłej śmierci owego człowieka, skupiony na swoim zadaniu Rudi przemierzał mroczne odmęty wielkiej sali w poszukiwaniu pułapek. W kompletnych ciemnościach widział doskonale, dzięki wyostrzonym zmysłom, jednakże to nie on jako pierwszy zlokalizował niebezpieczeństwo. Przeciskając się pomiędzy filarami, usłyszał dźwięk, którzy przypominał głośne wciąganie powietrza nosem, a nawet poczuł tuż nad sobą pęd powietrza. Zaskoczony gnom uniósł głowę, spodziewając się ujrzeć wielu rzeczy, jednakże nie cyklopa, który dzięki nadzwyczajnie dobremu słuchowi oraz zmysłowi powonienia bez trudu zlokalizował niewidzialnego intruza. Kilkunastometrowy olbrzym pchnął wielkim, pulchnym palcem Rudiego, który zwalił się na ziemię jakby dostał kłodą w twarz, jednocześnie tracąc koncentrację nad zaklęciem niewidzialności. W mgnieniu oka gnom pojawił się prosto przed twarzą wygłodniałego i wściekłego cyklopa!

- HA! INTRUZI! - Jego basowy głos poniósł się echem przez rozległe korytarze i sale świątyni. - Ja zgnieść was na miazga, intruzi! Ja zabić, ja zjeść… parszywe złodziejaszki!
Początkowo awanturnicy próbowali w jakikolwiek sposób przemówić do rozsądku olbrzyma, jednakże bardzo szybko okazało się, że ten tak bardzo przejął się zadaniem obrony świątyni, że żaden blef czy wytłumaczenie do niego nie przemówi. Nie mając wyboru, bohaterowie dobyli mieczy i rzucili się na cyklopa.


Jako pierwszy do olbrzyma dotarł Kaedwynn, szybko oddzielając go od leżącego u stóp potwora Rudiego. Gnom przeczołgał się przez kilka metrów, a potem szybko wstał, nie zwracając zbytnio uwagi na chaos, który rozpętał się wokół niego. Chciał jak najszybciej oddalić się od kolosa, zdając sobie sprawę, że ktoś jego postury łatwo skończy jako krwawy naleśnik. Rudi znalazł schronienie za jedną z kolumn, po czym sięgnął po swoją wierną kuszę. Naładował ją, lecz nie wystrzelił od razu, woląc przyjrzeć się uważnie walce, która przed nim rozgorzała. A było na co popatrzeć…
Kiedy wojownicy wymieniali się ciosami z olbrzymem, Laran stał u wejścia komnaty nucąc potężną inkantację, dzięki której udało mu się nawiązać kontakt z pozaplanarnym bytem. Z otworzonego przez niego portalu nad głową cyklopa, wyłoniła się ognista salamandra, będąca aspektem żywiołu ognia. Dzięki telepatycznej komunikacji z czarodziejem, szybko zrozumiała kto jest jej przeciwnikiem i spuściła na olbrzyma falę gorących płomieni, od których zajęły się jego łachmany. Kaedwynn, Taled oraz Khargar musieli uchylić się przed wielką maczugą, która świsnęła przed ich twarzami, lecz nie powstrzymało to doświadczonych wojowników przed parciem do przodu. Wiedzieli, że ich jedyną obroną przed tak ogromnych rozmiarów bestią jest atak i tylko zasypanie przeciwnika gradem ciosów pozwoli im odnieść zwycięstwo w tej nierównej batalii. Instynktownie wiedzieli, że im dłużej będzie trwać walka, tym większa będzie szansa na to, że któryś z nich popełni błąd i przypłaci za to życiem, albowiem olbrzym wcale nie musiał się starać, aby zgnieść ich na miazgę jednym celnym ciosem.
Nawałnica ciosów spadła na cyklopa, dotkliwie raniąc, którego chwilę później dosięgnął również bełt wystrzelony z kuszy Rudiego. Strzał był nad wyraz celny, albowiem trafił on w oko przeciwnika, bezpowrotnie oślepiając go. Olbrzym zawył z bólu i zaczął gwałtownie wymachiwać maczugą na wszystkie strony, przez co walczący z nim wojownicy mieli kłopot z dotrzymaniem mu kroku, ale sytuację uratowała wyłaniająca się z ciemności skrzydlata istota, piękna i zarazem śmiertelnie niebezpieczna. Była nią Auriel, która pod osłoną niewidzialności wzbiła się w powietrze, korzystając ze swych anielskich skrzydeł, które dotąd ukrywała przed innymi, by w końcu spaść z impetem wprost na głowę cyklopa. Uskrzydlona wojowniczka dzierżyła w obu dłoniach miecze i jedno z ostrzy zatopiła w rannym oku bestii, a drugie z nadludzkim impetem wbiła w czaszkę potwora, że aż chrupnęło. Jego pełen bólu i wściekłości grymas momentalnie stał się neutralny, kiedy ostra jak brzytwa klinga zatopiła się w jego płacie mózgowym, zabijając na miejscu. Olbrzym zachwiał się i chwilę później z głośnym łoskotem upadł na pokrytą pustynnym piachem posadzkę, a jego ciałem wstrząsnęły pośmiertne konwulsje…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 09-11-2017 o 21:09.
Warlock jest offline  
Stary 03-11-2017, 23:50   #4
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Po przekroczeniu progu świątyni i przejściu kilkuset metrów, Auriel stwierdziła, że co do jednego miała na pewno rację - nie było tutaj przyjemnie. Miejsce to wyglądało na opuszczone już od bardzo dawna, w dodatku nie odwiedzane i zapomniane. Być może ktoś od czasu do czasu tutaj zajrzał, ale po tym, co znalazł Kaedwynn, Szamanka stwierdziła, że to były odwiedziny w jedną stronę. Co prawda bez ręki da się jeszcze uciec, ale kobieta widziała przed oczami obraz przeszłości. Był niewyraźny rozmazany, bardziej jak zwidy lub senna mara, jednakże mogłaby przysiąc, że ktoś to przeżył i to właśnie w tym miejscu. Tym kimś zaś był bez wątpienia właściciel owej ręki. Duchowa forma Auriel potrafiła wyłapać inne dusze, wyczuć ich obecność i spojrzeć na chwilę ich oczami. Nie było to w niczym przydatne, bardziej rozpraszające i sprawiające ból cielesnej formie, jednakże Anielica nie stawiała muru między światem astralnym. Chciała być światłem w ich tunelu, pochodnią która nigdy nie gaśnie - ich jedyną i ostatnią nadzieją.

Kiedy dotarli do prowizorycznej ściany oddzielającej korytarz, Auriel poczuła to, o czym mówiła Faraonowi - chaos. Ogromne zamieszanie, które zostało spowodowane przez tak błahą przeszkodę. Najbardziej jednak zdziwiło kobietę to, z jaką lekkością i pobłażliwością, Bran podeszła do sprawy. Najbardziej bezbronna istota, tak krucha, delikatna, tańcząca, grająca i śpiewająca dla poprawy ducha, zgłosiła się z uśmieszkiem niewinności na ustach, aby jako pierwsza przejść przez ścianę. Szamankę aż wcięło. Dopiero po chwili przerwała tę sielankową, w jej mniemaniu, pogawędkę i stanowczo wyraziła swój sprzeciw. Dopiero po tym i do Taleda dotarło, na co bardka się pisze, więc również nie wyraził na to zgody. W ostateczności więc pod osłoną niewidzialności, to Rudi i Auriel pokonali przeszkodę jako pierwsi, a dopiero za nimi cała reszta tej niezgranej paczki. To, co przywitało ich po drugiej stronie, zmusiło kobietę do podjęcia decyzji, którą uznała za ostateczną.


Auriel wstydziła się swoich skrzydeł. Niegdyś potrafiła rozprostować je dla samej przyjemności wzniesienia się w powietrze, teraz robiła to tylko z konieczności. Czarne jak węgiel pióra napawały ją cierpieniem. Pamiętała moment swojego upadku, gdy pióra zapłonęły żywym ogniem i nie pozostało po nich nic prócz sterczącego z pleców, gołego kośćca. Było to na tyle upokarzające, że wciąż czuła z tego powodu wstyd. Nie potrafiła być dumna, choć starała się zachować pozory normalności - coś jakby do tego przywykła i wcale nie sprawiało jej to bólu. Było to kłamstwem, ale oszukiwała dla dobra innych, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.

Anielica miała wrażenie, że jeśli nie wzniesie się na wysokość cyklopa, ten zmiecie jej towarzyszy z powierzchni. Istota nie chciała pertraktować, przechodząc od razu do ofensywy. Skrzydlata kobieta wzniosła się więc w powietrze i zmaterializowała dopiero gdy była na wprost głowy potwora.
- Dołącz do form, które sam żeś pozbawił cielesnej powłoki! - wypowiedziała słowa starannie i twardo, nim ostrze klingi zatopiło się w czaszce olbrzyma. Auriel z całych swych sił pchnęła rękojeść miecza, póki nie usłyszała głuchego gruchnięcia kości, przez którą przeszło ostrze. Wyszarpała oręż z głowy bestii, która po kilku zachwianiach runęła zalewając komnatę obfitą ilością jasnej krwi.


Kiedy cyklop padł pod naporem ostrzy Auriel, kobieta sfrunęła na czarnych, pierzastych skrzydłach, stając na jego truchle. Potem zwinęła skrzydła i te w niedługim czasie stopniowo zaczęły znikać.
- Nic wam nie jest? - spytała z troską rozglądając się po komnacie w poszukiwaniu wszystkich.
Nikt jednak nie odpowiedział z początku. Wszyscy wpatrzeni byli w wystające z jej pleców skrzydła, które po chwili zniknęły im z oczu.
- A więc… Ty… - Mina Kaedwynna wyrażała wiele rzeczy, ale szczególnie dominowało na niej zdziwienie oraz podziw.

Gryf stał jak sparaliżowany widząc lądującą Auriel. Po chwili gdy zniknęły czarne skrzydła wreszcie drgnął.
- Imponujące, Pani.- Zwrócił się do anielicy kłaniając się.

Laran już wcześniej zauważył skrzydła, gdy Auriel pojawiła się tuż nad głową olbrzyma, więc aż tak zaskoczony nie był, żeby mu odebrało mowę. Gdy skrzydła zniknęły, doszedł do wniosku, że wcześniej jednak nie cierpiał na ślepotę lub całkowity brak spostrzegawczości.
- Zdecydowanie przydatne - powiedział, zastanawiając się, kim (lub czym) jest w rzeczywistości dziewczyna. - Masz to od zawsze?
Kolor skrzydeł co prawda niezbyt dobrze mu się kojarzył, ale nikt przecież nie był doskonały.
Auriel uśmiechnęła się jakby zawstydzona słowami maga. Zaczesała czarny kosmyk włosów za ucho.
- Tak… w sumie tak… - odpowiedziała nieśmiało, a uroczy ton głosu pasował do jej drobnej postawy i delikatnego wyglądu. Mniej tylko do walecznych umiejętności.

Stojący ad gigantycznym olbrzym Khargar, wydał z siebie triumfalny, dziki okrzyk. Potem na wszelki wypadek jeszcze kilkukrotnie uderzył toporem w monstrualne cielsko, aż krew chlupała wokół niego.

Po chwili uspokoił się nieco i rozejrzał dookoła, jego zdumione spojrzenie na dłuższą chwilę spoczęło na Auriel.
- Trudno, cholera, uwierzyć, ale chyba nawet bez strat go załatwiliśmy, jesteśmy nieźle już zgrani, co? - Zaśmiał się, wycierając juchę z twarzy.
- A ty mała nieźle go dziabałaś tym swoim mieczykiem, jesteś jakimś demonem, że masz te skrzydła? - Spytał się Auriel. Ta odwróciła głowę w jego stronę i przechyliła ją na bok, patrząc na mężczyznę pod kątem. Schowała obydwa miecze i zamrugała kilkakrotnie oczami, jakby próbując zrozumieć pytanie. W końcu nadęła porcelanowe policzki, a kąciki jej ust poszybowały w górę, tworząc na ślicznej buzi równie ładny uśmiech..
- Nie wszystkie demony są skrzydlate - odparła pouczającym tonem, zupełnie jakby zaraz miała rozpocząć lekcję nauki o istotach piekielnych. Otoczenie w jakim się znaleźli nie sprzyjało jednak pogawędkom.
- Opowiem wam, jak wrócimy do miasta. - westchnęła zrezygnowana i zeskoczyła z gigantycznego truchła, idąc dalej środkiem sali i rozglądając się uważnie - Dokończmy to, po co tu przyszliśmy. Cokolwiek to miało być… Bo chyba nie chodziło o niego - Auriel kiwnięciem głowy wskazała na cyklopa.
- No, raczej nie wygląda na nagrodę - przytaknął Laran. - Chodźmy poszukać tego czegoś.

- Mówiłem, że to nie człowiek - wzruszył ramionami druid, kiedy Auriel przemieniła się ponownie w ludzką postać.

Rudi spojrzał na wielkie truchło, na Auriel i po kolei po twarzach wszystkich współtowarzyszy. Widać było grymas zwycięstwa wypisany na ich twarzach.
- Wszyscy cali? - zapytał. Po czym zwrócił się do Auriel gdy ta przechodziła obok - Zaiste to było imponujące Auriel, skoro nam zagrażał to nie miałaś wątpliwości czy zabić go czy nie - tak jak w przypadku elfów?
Kobieta zatrz
ymała się na chwilę, aby spojrzeć na gnoma. Obdarzyła go smutnym uśmiechem i ruszyła dalej niespiesznie, a ten dotrzymał jej kroku.
- Miałam. - odparła Szamanka niezbyt głośno, aby nie robić zbędnego pogłosu - Jedyną pewność dają mi istoty piekielne, reszta jest trudna do określenia. Nie jest łatwe oceniać i decydować, kto zasługuje na życie, a kto nie. Nie mniej jednak zaczął atak i chciał kontynuować, więc sam los przypieczętował, zaś elfy… Nie wiem, czy w przyszłości w planach mieliby znalezienie nas i zemstę, ale w tamtej chwili nie pałali nienawiścią. Tylko dowódca, ale nie można oceniać grupy przez pryzmat jego zachowania - Auriel starała się wyjaśnić, choć nie wiedziała ile w tym sensu. W końcu zamilkła, rozglądając się uważnie i zerkając w głąb niezbadanego korytarza na prawo od kolumn. Ruszyła nie czekając na decyzję innych, których kroki tuż za sobą, usłyszała dość szybko.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 04-11-2017, 16:51   #5
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wilkowi świątynia nie podobała się i basta. Teraz już wiedział czemu. Cyklopy nie były jego pierwszym wyborem sąsiadów w żadnej konfiguracji środowiskowej. Walka z nim, była krótka i brutalna, doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby nie ich przewaga liczebna, mogłoby się to różnie skończyć.


Inspekcja leża cyklopa dała druidowi nieco więcej do myślenia. To co wymyślił, jakoś mu się nie spodobało. - Wiecie, może być kilka powodów, dla których tak mu się spieszyło nas tu wrzucić. Ot, chociażby jako kolacja dla cyklopa, jak ci tutaj. - Pchnął pazurem jednego z opieczonych trupów, zwisających na linie, żeby nie było wątpliwości o co mu chodzi. - Albo, żebyśmy wyciągnęli stąd coś, co jest dla niego, lub istot z tego świata, zapieczętowane. Za frajer, bo sam powiedział, że nie jest w stanie pomóc nam w powrocie do domu. Jeśli to drugie, chyba źle by było, gdyby trafiło to w jego ręce. - Powiedział głośno Wilk. Kości należały do humanoidów, nie było ich też mało. Co więcej, cyklopy potrzebowały dość sporych porcji, żeby przeżyć. Kto ich dostarczał na środek pustyni? Faraon, który dokarmiał cyklopa, ktoś z wewnątrz? Jeśli faraon, to zapewne zostawiłby przejście wolne od przeszkód, chyba że miał to być sprytny sposób na pozbywanie się ambitnych złodziejaszków i niedoszłych uzurpatorów.


Skarby jakie znaleźli, były dla nich na chwilę obecną, bezwartościowe. Jedynie by ich spowalniały, a dźwiganie dwóch ciężkich skrzyń w tym miejscu, wydawało się nieco idiotyczne. Mogli spokojnie po nie wrócić, a jeśli by mieli nie wrócić, to zapewne nie mieliby i tak, jak ich zabrać ze sobą. Gdyby mieli wracać do miasta, zapewne by się przydały, ludzie mieli tendencję, do przywiązywania wagi do takich rzeczy.


Nim ruszyli dalej, zlokalizował po jednej z większych arterii i żył na szyi martwego już cyklopa i rozerwał je, tak, by resztki krwi, mogły swobodnie wypływać. Stwór zdawał się być martwy, ale czasem lepiej było dmuchać na zimne. Dopiero potem ruszył dalej za resztą, jednym z mrocznych korytarzy, które w pełgającym świetle pochodni, ukazywały się jego wilczym oczom w pełnej krasie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 04-11-2017, 18:05   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po słownych przekomarzaniach weszli do środka.
Okazało się, że równie dobrze Laran mógłby iść sam. Przynajmniej jeśli chodziło o pierwszy etap - pułapka była martwa od dawna, zaś po ewentualnych poszukiwaczach skarbów pozostał tylko stos narzędzi, paczek, skrzynek. Najwyraźniej ktoś się starannie przygotował do spenetrowania świątyni, tyle tylko, że nic im z tego nie wyszło.
Chyba że znaleźli mniej, niż się spodziewali i to, co niepotrzebne, zostawili, by nie targać ze sobą niepotrzebnych rupieci. A może chcieli tu jeszcze wrócić? Wszak Auriel twierdziła, że w głębi świątyni kryje się coś magicznego.

Wnet się okazało, że nie dla wszystkich poszukiwaczy świątynia okazała się być przyjazną - kawałek jednego z nich leżał przed drewnianą ścianą, która przegrodziła korytarz, w znacznym stopniu utrudniając dalszą wędrówkę.
Faktem też było że ten, co stawiał ścianę, wykazał się pewnym niedbalstwem - na samym dole, przy ziemi, znajdowała się spora szpara, w której bez problemu mógł się zmieścić ktoś niezbyt wielkich rozmiarów.
I znów rozgorzała dyskusja - kto z kim, górą czy dołem...

Argumenty Larana, wygłaszane pod hasłem 'Nie rozdzielać się', były jak rzucanie grochem o ścianę.
Drużynę (jeśli ich zbieraninę mogli w ogóle tak nazwać) mieli zdecydowanie niezgraną i zdecydowanie skłonną do samodzielnych (i nieskoordynowanych) działań, zaś mało skłonną do wysłuchiwania dobrych rad.
Co prawda Laran mógłby spalić tę ścianę (w końcu była drewniana), ale zajęłoby to nieco czasu. No i zawsze istniała możliwość, że ściana miała zatrzymać w środku świątyni coś, co nie powinno wyleźć na zewnątrz i zacząć hasać po pustyni i okolicach.
O ile Laran był w stanie zniszczyć ścianę, o tyle odbudowanie jej przekraczało już jego możliwości. Lepiej zatem, by ściana trwała, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.

W końcu Auriel i Rudi, pod osłoną płaszczyka niewidzialności, przeszli dołem, zaś pozostali - górą. Przy czym liny pozostały, przerzucone na wewnętrzną stronę ściany, tworząc coś na kształt lin ratunkowych, dzięki którym mogli się, w razie konieczności, dość szybko ewakuować.
Nie było to najlepsze rozwiązanie, ale innego nie było, przynajmniej takiego pod ręką.


Wnet się okazało, że zwiedzanie starej świątyni nie musi być tylko i wyłącznie przyjemnością.
Zaraz po sforsowaniu ściany trafili na coś, co zdało się być właścicielem ręki, znalezionej przy drewnianej ścianie. Martwym właścicielem, trzeba dodać dla ścisłości. I to nie brak ręki był powodem jego śmierci. Bez ręki da się żyć, ale nie da się żyć, gdy coś spadnie na człowieka i rozgniecie go na placek.
Problem na tym polegał, że tego czegoś, co go rozgniotło, nie było. Całkiem jakby ktoś przyszedł i wyniósł ciężar ważący więcej niż dwudziestu Kaedwynnów.
A to nakazywało zachować rozsądek i zdwojoną uwagę.

Baczne uważanie na okolicę na nic się nie zdało. Mieszkaniec świątyni zbliżył się nie zauważony przez nikogo i wychynął z mroku o krok od gnoma. Nie byłoby nic złego ani w jego niepostrzeżonym pojawieniu się, ani w tym, że był wysoki jak wieża, jednak okrzyk "Intruzi" nie świadczył o przyjaznych zamiarach, a potwierdzała to obietnica zgniecenia na miazgę.
Zapewne taki los spotkał człowieka, którego resztki spotkali nieco wcześniej. Zapewne uciekał, a jednooki gigant rozgniótł go butem jak karalucha.
Wizja zostania krwawą plamą na podłodze niezbyt odpowiadała Laranowi, zatem mag spróbował załatwić sprawę polubownie.
- Nie jesteśmy rabusiami! - zawołał po chwili, jaką potrzebował na zebranie myśli. A nuż dałoby się przekonać oponenta, żeby wyszedł. A nuż faraon zdobyłby nowego sługę? - Przysłał nas faraon, sam wielki Menkaure - rzucił imieniem, zapamiętanym z lektury dawnych opowieści. - Pan Słońca chce z tobą porozmawiać. Czeka na ciebie przed świątynią!
Albo nie trafił z imieniem, albo po prostu nie miał daru przekonywania, bo cyklop go nie posłuchał.
I zaczęło się starcie.

Wszyscy rzucili się na mieszkańca świątyni, używając tak stali, jak i pazurów.
W bezpośrednie starcie Laran wolał się nie mieszać, w myśl zasady, że magowie korzystają z magii, a nie z brutalnej siły. Niestety - wspaniałe zaklęcie, które by przyprawiło tamtego o ból głowy, raczej by nie zadziałało - cyklopy i inne tego typu stwory były bardzo ale to bardzo odporne na magię umysłu. Uśpić raczej też by się nie dał, więc
pozostawało skorzystać czegoś innego.
Po chwili na kolumnie, niedaleko cyklopa, pojawił się ognisty stwór, który plunął ogniem w wielkoluda, podpalając jego krótkie spodenki.
Raczej nie sprzyjało to skupieniu na walce i może dzięki temu cyklop raz za razem chybiał.

Po rzuceniu zaklęcia Laran postanowił włączyć się do walki bardziej fizycznie. Chwycił za łuk.
Celując do cyklopa zdołał dostrzec zdecydowanie zaskakujące zjawisko - nad głową olbrzyma pojawiła się nagle uskrzydlona Auriel, która z rozmachem wbiła dwa miecze w czerep przeciwnika.
Czerń skrzydeł niezbyt dobrze się Laranowi kojarzyła, ale w tym wypadku liczył się skutek.
A skutek był taki, że cyklop zwalił się na ziemię bez życia. Całe szczęście, że nikogo nie przygniótł.

Nieżywy olbrzym nie stanowił zbyt ciekawego obiektu, chyba że ktoś się zajmował anatomią porównawczą. To było coś, czym Laran się raczej nie zajmował (chyba że chodziło o anatomię pięknych kobiet), więc wielkiego trupa zostawił w spokoju. Podobnie jak i stos kości, z którego można by wyczytać, kto i co padało ofiarą wyjątkowo niechlujnego mieszkańca świątyni, który resztki jedzenia gromadził na środku sali, a sadzawki przy wejściu używał w charakterze ubikacji.
Zdecydowanie ciekawszym miejscem była sypialnia nieżyjącego już cyklopa, a dokładniej dwie znajdujące się skrzynie, zawierające łupy, zapewne zdobyte na tych, co wpadli w łapska potwora.
Laran nie zamierzał, wzorem Khargara, obciążać się kilogramami znalezisk. W końcu skarby nie zając, uciec nie mogły, mogły za to poczekać, aż podróżnicy będą wracać. Mag wybrał tylko parę ładnych drobiazgów, które mogły się nadać na prezent dla Ranefer, jako pamiątkę z podróży.

Wysłał jeszcze żywiołaka, by ten rozprawił się z drewnianą ścianą, a potem ruszył wraz z innymi by sprawdzić, co kryje się na końcu kolejnego korytarza.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2017, 14:29   #7
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Zmęczona i zirytowana bardka wyskoczyła z rydwanu plując dyskretnie, by pozbyć się z ust piachu. Marzyła o balii gorącej wody, porządnym posiłku i łóżku. Ale nie... będą zwiedzać zapomniane przez czas ruiny by uzyskać nagrodę.

Prychnęła pod nosem...

Z zadartą głową przyglądała się ruinom świątyni i po raz kolejny zastanawiała się, czy to jedynie wpływ tego miejsca, czy wszyscy poupadali na głowę wyprawiając się tutaj na życzenie zamaskowanego władyki.

Wlokła się zezłoszczona jak kotka za całą grupą, rozglądając się od niechcenia. Wewnątrz świątyni zatrzęsła się od nagłej zmiany temperatury i roztaczającego się wokół smrodu. Stąpała ostrożnie i wolno, oświetlając sobie drogę pochodnią bez większego zainteresowania.
 
corax jest offline  
Stary 29-10-2017, 16:11   #8
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Wizyta w świątyni wcale mu się nie podobała, bo skoro faraon nie dał rady tam wysłać swych ludzi to znaczy, że musiało tam być coś ...

Jazda rydwanem do przyjemnych nie należała, Rudi miał problem z utrzymaniem równowagi na pojeździe nie dostosowanym do jego wzrostu. Pył był wszędzie, w ustach, w nosie no i w oczach. Dziwił się, że jeźdźcy widzieli cokolwiek.

Gdy dotarli na miejsce okazało się, że jego przeczucie go nie myliło. W świątyni było coś co go z jednej strony odstraszało, a z drugiej strony pociągało.
Na ludzi faraona nie mieli co liczyć, zatem sami musieli zająć się eksploracją korytarzy świątyni wykutej w skale.

Przed wejściem rzucił na siebie zaklęcie ochronne, lecz jednak w obliczu starożytnych pułapek mogło ono okazać się po prostu zbyt słabe.
Wszechobecny chłód bijący ze świątyni doskonale odcinał się z żarem powietrza na zewnątrz.

- Uprzejmość nakazuje powiedzieć 'panie przodem' - powiedział Laran, gdy już się napatrzył na wejście do świątyni i pora była ruszyć do środka - tym razem jednak proponowałbym, by to zbrojne ramię naszej dzielnej drużyny ruszyło jako pierwsze.
Taled stał przy Auriel i Bran patrząc z zadartą głową na wielkie przejście i podziwiając ozdoby. Na słowa Larana opuścił głowę z podniesioną brwią, lecz ten gdy dokończył to na twarzy rycerza pojawił się uśmiech.
- Może pójdę przodem sprawdzając czy nie ma pułapek po drodze? - zaproponował Rudi, kierując swe słowa do Taleda, Kaedwynna i Khargara.- Wilku czujesz coś podejrzanego? - zaraz po tym zapytał druida.

Khargar skinął głową, rozglądając się podejrzliwie dookoła. Nie szczególnie mu zależało na byciu pierwszym, ale nie chciał być też tym, który chowa się za plecami innych.
-No, oczywiście że zwiadowca idzie przodem.

Gryf kiwnął głową na propozycję Rudiego.
- Będę za tobą podążał jakby co. - Sam zaproponował, lecz spojrzał na niewiasty i zawahał się nie chcąc zostawić je same bez opieki.

Wchodząc do świątyni natrafili w głównym przejściu na głęboką wyrwę, która sięgała dwóch metrów głębokości. Wyglądała jak by coś wyjątkowo ciężkiego spadło w te miejsce. Jednak oprócz kawałka ciężkiego metalu wielkości dłoni dorosłego mężczyzny nic nie znaleźli.
Obszedłszy wyrwę weszli przez około 50 metrowy tunel do ogromnej usłanej kolumnami sali której przeciwległy koniec był niedostępny dla ich oczu. Wszędzie śmierdziało ekskrementami z bajora, które znajdowało się w jednym z rogów pomieszczenia. Odnaleźli również star skrzynie, dzbany i beczki, a w nich narzędzia górnicze, pewnie poprzednich poszukiwaczy przygód.

 
Feniu jest offline  
Stary 29-10-2017, 18:33   #9
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Niektórzy mówili, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Jednak w tym przypadku Wilk uważał, że koniowi nie tylko trzeba zajrzeć w zęby, sprawdzić kopyta i skórę, ale potem nadal mu nie ufać. Metaforycznie, zdawało się, że nie mieli innego wyjścia, niż ruszyć na rydwanach, o ile nie chcieli próbować się przedzierać przez strażników do swych latających wierzchowców. Można by to podciągnąć pod paranoję, efektu, jaki miasto miało na druida.


Po skończonej podróży, musiał stwierdzić, że pteradony byłyby o wiele lepszym środkiem transportu. Kiedy już wypluł cały pył, jakiego się nałykał po drodze, zmierzył budowlę spojrzeniem. Była monumentalna, stylem przypominała nieco budowle z miasta, ale jednak nie do końca. Nie budziła też u niego przyjemnych skojarzeń. Nie rozpoznawał żadnych stworzeń na posągach. Czy były to tutejsze bóstwa, nie był pewien, jednak jeśli tak, to czemu stało ich tu tyle różnych? Przyjrzał sie dokładnie ustawieniu posągów. Czy miały patrzeć na wchodzących, czy pilnować tego, co jest w środku. Czemu faraonowi było tak śpieszno, by ich tu dostarczyć. Tego, że zależało mu na pośpiechu, nie dało się ukryć.


Kiedy już zeszli z zasięgu wzroku i słuchu ludzi faraona, zapytał pozostałych. - Jak myślicie, to świątynia, czy więzienie? - Miał nadzieję, że nie jest tu uwięzione jakieś mityczne stworzenie, półbóg lub coś jeszcze gorszego, na czego uwolnieniu zależało złotomaskiemu, ale z jakichś powodów nie mógł tego zrobić sam.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 31-10-2017, 00:46   #10
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Kiedy dojechali rydwanami do świątyni, Khargar rozejrzał się dookoła z fascynacją. Majestat ogromnej budowli i tajemniczych posągów przemawiał nawet do jego brutalnego ducha. Nic takiego jeszcze nie widział w swoich podróżach. Co skrywało się w tych murach i czego chciał od nich Faraon, czy chodziło tylko o sprawdzenie ich zdolności, jakby sprowadzenie jego córki nie wystarczyło temu ozłoconemu skurwielowi? Lecz cokolwiek kryło się w środku, najemnik był gotów na wszystko, dopóki miał u boku swój budzący grozę, chłepczący krew topór. - Ściskając jego rękojeść, pewnym krokiem skierował się wraz z towarzyszami w głąb piramidy.




* * *

Wkrótce najemnik o twarzy pooranej bliznami dotarł wraz z pozostałymi do wnętrza świątyni, gdzie natrafili na ogromną, usłaną ciężkimi kolumnami salę, kompletnie przy tym skrytą w ciemnościach, które z trudem przeganiało światło pochodni. Wszędzie były ślady poszukiwaczy skarbów, pozostawione narzędzia, skrzynie, nawet rozerwany od środka namiot… Wszystko wyglądało tak, jakby zostało w pośpiechu porzucone.

Kaedwynn wyciągnął spod wąskiej przestrzeni zmumifikowaną dłoń jakiegoś poszukiwacza skarbów. Przyjrzał się jej uważnie, po czym z obrzydzeniem odrzucił ją w bok.

Khargar natomiast przyjrzał się dłoni z fascynacją, zastanawiając się co mogło oderwać komuś rękę, gdyby było to zwierzę, reszta pewnie zostałaby pożarta.

- Jakiś pomysł jak to przejdziemy? Może Rudiego poślemy na zwiad? Jest mały, to się przeciśnie pod tym… - zaproponował drużynie wojownik.
- Albo przebijemy. Jest tu coś drapieżnego. Lub było. Wiemy już, że Faraon jest dla nas bezużyteczny jako sposób powrotu do Blackmoore. Unika odpowiedzi jak córka i kiedy poddaje się w wątpliwość jego słowa, zachowuje się jak się zachowuje - powiedział cicho Wilk.
Kaedwynn rzucił druidowi pełne rozbawienia spojrzenie.
- A mnie się po prostu wydaje, że nadepnął Ci na odcisk i teraz chowasz w sobie urażoną dumę.
- Mogę się spróbować przecisnąć. Ale zanim to zrobię, wrzućmy pochodnię. Wolę nie nadziać się na nic… drapieżnego. - mruknęła zgaszona do tej pory Bran.
- Albo złe powietrze, zabija równie skutecznie. Bagienne powietrze, czasem się pali - rzucił druid po chwili zastanowienia.
- Chyba przedostawałoby się przez tę szparę - bardka wyjrzała zza ramienia Wilka. - Jeśli nadal jest złe powietrze, to może ubiło to coś drapieżnego? Poza tym te ...eeerrr.... pozostałości wyglądają na dość stare.
- Stworom Celozji to jakoś nigdy nie przeszkadzało - powiedział zadziwiająco spokojnie jak na siebie zmiennokształtny.

- Jak jest tu coś… drapieżnego, to sobie z tym poradzimy, nie jesteśmy patałachami jak ci tu co spierdolili z opuszczonymi spodniami.. - Warknął Khargar, wyciągając swój topór i rozglądając się dookoła.
- Pytanie, czy jakieś skarby tu zostały, skoro ta świątynia jest blisko stolicy i znana Faraonowi.

Khargar nigdy nie lubił zbędnego pierdolenia, gdy czas było działać, ale grupa z którą trafił do tego świata, choć składająca się z utalentowanych awanturników, nie była póki co zdolna do szybkiego działania. Rudi, mały, zwinny gnom, miał pójść na zwiad z Bran, ale ten dureń Taled nie pozwolił na to, opiekując się swoją "damą". Miał ochotę zaśmiać mu się w twarz i pochwalić się jak ją ruchał tamtej nocy gdy spotkał tajemniczą ślicznotkę po raz pierwszy, ale nie chciał konfliktu z tą kobietą, kiedy tylu innych w tej grupie nie było do niego dobrze nastawionych. Gdyby mógł przejąć dowództwo to by zrobił tu porządek, każdy miał inny pomysł i zachowywali się niemal jak stado baranów.....Miał wrażenie, że z Kaedwynnem i Wilkiem dobrze by się dogadał, najbardziej niepokoiła go Auriel. Faraon wiedział kim ona jest i najwyraźniej ta drobna dziewczyna nie była do końca z ich świata....jeżeli nie chciała wyznać im prawdy, może będzie trzeba to z niej wydusić, jak zrobiłby to przy ich pierwszym spotkaniu w tym świecie gdyby pozostali go nie powstrzymali gdy zacisnął swoją dłoń na jej gardle.

Ale w końcu byli po drugiej stronie barykady i Khargar podążył za ich gnomim zwiadowcą w mrok, z bronią gotową do dobycia.

 
Lord Melkor jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172