lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [płaszcz i szpada] Terra Nova Incognita (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/10959-plaszcz-i-szpada-terra-nova-incognita.html)

Sirion 16-04-2012 19:22

Ryan zamyślił się. Sam nie wiedział co zrobić z tymi ludźmi, byli tym kim kiedyś on sam. I wiedział jaką podjęli by decyzję, gdyby to oni byli na ich miejscu - tą samą, którą kiedyś on.

Przez dłuższą chwilę miał ochotę zabić obu na miejscu. Przypominali mu o wszystkim od czego uciekł. Miał ochotę to wszystko zakończyć. Tu i teraz.

Po chwili się zawahał.
- Zwiążcie ich i zostawcie. Może potem po nich wrócimy.

Decyzję postanowił pozostawić na potem powtarzając sobie w myślach - 'Nie jestem taki. Już nie.'

- Ja również jestem za drogą przez wyspę. Będzie zdecydowanie krócej... Ale podczas wtargnięcia na statek, będziemy musieli wejść z dwóch stron... Jak radzicie sobie z pływaniem? - Zapytał reszty, mając nadzieję wyłonić tych najbardziej biegłych.

Od razu skreślał Robin i Roberta - nie zamierzał posyłać zręcznych strzelców do bezpośredniej konfrontacji.

Wnerwik 16-04-2012 21:06

- Pytasz się mnie czy potrafię pływać? - Robinson uniósł brew w zdziwieniu. Wystarczyło spojrzeć na jego ubranie i miało się odpowiedź. Dla przypomnienia - odziany był w mundur, który choć nieco znoszony, przybrudzony i połatany nadal dawał się poznać ze względu na błękitny kolor jako mundur oficera piechoty morskiej. Morskiej! Naprawdę, tylko kompletny szaleniec wstąpiłby do piechoty morskiej nie potrafiąc pływać. Choć ponoć zdarzali się żeglarze bez tej umiejętności...
- Odpowiedź na to pytanie jest chyba oczywista. Raz nawet zdarzyło się, że okręt na którym służyłem zatonął! Gdybym nie potrafił pływać to pewno nie było by mnie tu z wami. - Po prawdzie, to gdyby nie wyłowili go Iberyjczycy to nawet zdolność pływania by mu nie pomogła, ale tę część historii pominął. Jakoś nie lubił się chwalić, że był w niewoli.
- Sądzisz, że dobrze byłoby zaatakować jednocześnie od lądu i morza? Szczerze powiedziawszy mój plan zakładał, że piraci będą na tyle głupi lub pijani by wziąć nas za swoich kamratów. Ot, tak jak te patałachy. Po dostaniu się na statek nie powinniśmy mieć problemów w ich rozbiciu, choć twój pomysł również wydaje się warty rozważenia... - Zaczął mówić, przy okazji zajmując się krępowaniem i kneblowaniem jeńców.

JanPolak 22-04-2012 15:19

Grupa na wyspie

Panna de Briosse rozpoczęła przeszukiwanie najbliższych chałup i odnalazła w nich głównie kurz i pustkę. Domy w tej części wyspy zostały opuszczone i pozbawione ruchomych sprzętów co najmniej kilka miesięcy temu. Nie było w nich widać śladów rabunku i zniszczeń -najwidoczniej mieszkańcy się wyprowadzili. Być może w innych częściach wyspy budynki będą wyglądały inaczej.

Tymczasem towarzysze Robin powiązali jeńców i zaplanowali atak na statek piratów. Raźno chwycili za broń i wyruszyli - w głąb wyspy. Ścieżka wiła się wśród palm i kamieni, pieła w górę coraz wyżej, coraz bliżej wysokiej, skalnej iglicy górującej nad tym miejscem. Skwar dnia przeminął, a pod wieczór na podmokłej wyspie robiło się nawet dość chłodno. Bohaterowie mijali kolejne ślady planowego opuszczenia wyspy, aż w końcu dotarli na główny plac osady. Tutaj stało najwięcej chat i budynków - w różnym stopniu zaniedbania.

- Bwah! Pieniądze albo życie! - zabrzmiał skądś znajomy krzyk papugi.

I stało się jasnym, kto kogo będzie dziś atakował. Wokół, z domów i zza drzew wychodzili morscy rozbójnicy. Zakapiory o ramionach pokrytych bladymi tatuażami i ze złośliwymi uśmiechami na zakazanych gębach. Otaczali drużynę. Było ich sześciu, nosili szable i kordelasy, a trzech z nich pistolety. A siódmą z nich była posiadaczka cycków jak kule armatnie - nadchodząca właśnie z werwą i wciekłością kapitanka piratów - Rosa Blade.


- Poddać się, zeszkorbuciałe kundle! - mówiła, mierząc w bohaterów szpadą i pistoletem - A zanim obetnę wam ptaszki i wepchnę je w gardła, gadać: Dokąd porywacie ludzi i kto wam za to płaci?

Rosalinda de Vion

Poirytowany karczmarz, nie przerywając wulgarnego monologu, pokierował Rosalindę do prochowni (nie omieszkając zasugerować, gdzie powinna sobie wsadzić beczkę z prochem). No to w drogę!

Przemierzywszy portowe uliczki, de Vion odnalazła w końcu manufakturę prochu. Zakład był trójkondygnacyjnym budynkiem stojącym blisko brzegu osady. Przebiegały obok niego dwie ulice: od frontu główna, kierująca się w stronę centrum osady, a od tylnego podwórza mała uliczka, biegnąca wśród domków hen w pola. Fabryczne budynki pachniały prochem, węglem i chemią, dochodziły z nich odgłosy pracy, dymy i opary. Zabudowania prochowni szczelnie otaczały wewnętrzne podwórze, na które można było się dostać dwiema bramami.

Na przybycie Rosalindy oczekiwali co najmniej dwaj ludzie. Dyrektor prochowni - Klaus Schmidt - nerwowy trzydziestolatek, wyglądający co chwila przez okno; oraz Morris - łysy staruszek pracujący tu jako cieć, który przechadzał się przed bramą.

Piter1939 23-04-2012 10:02

Piotr żałował teraz, że nie obstawał przy swoim pomyśle udania się do statku piratów na około, może wtedy mieli by więcej szczęścia? Teraz jednak sytuacja wymagała działania a nie rozmyśleń. De Banx miał swój muszkiet w pogotowiu ale mimo wszystko wobec przewagi liczebnej piratów postanowił nie otwierać ognia przynajmniej na razie. Trzeba zyskać na czasie, skoro piraci nie postanowili ich wytłuc z zaskoczenia.

-Niechże się panna tak nie denerwuje! Nie szukamy zwady! Sami zastawiamy się gdzie podziali się koloniści, za takie informacje można uzyskać spore wynagrodzenie.

Sirion 23-04-2012 20:29

Ryan podniósł ręce do góry i zwrócił się do napastników.
- Spokojnie, spokojnie... Nie strzelajcie. Pozwólcie nam wszystko wyjaśnić.

Zwrócił swoją uwagę na przywódczyni grupy.
- Myśmy ich porwali? To oni zaczęli nam grozić... - Wyszczerzył zęby w uśmiechu - Następnym razem lepiej dobierałbym kompanów, tamci nie wyglądają na nazbyt kompetentnych...

JanPolak 24-04-2012 16:22

Grupa na wyspie

- Nie łżyj! - piratka odparła Ryanowi - Lekce sobie ważę los tych trzech kundli, skoro byli dość durni, by dać się zaskoczyć. Chcę wiedzieć, kto śmie grasować na wodach Czarnych Żmij! Ty tam, oficerek! Kto wyznaczył nagrodę za porwanie kolonistów? - tym razem zwróciła się do Pitera, prawdopodobnie opatrznie rozumiejąc jego słowa o wynagrodzeniu.

Piter1939 26-04-2012 10:54

Piotr zastanawiał się co odpowiedzieć przywódczyni tej bandy. Jako że reszta nie bardzo miała ochotę na działanie toteż szlachcic postanowił kontynuować gadkę a przy okazji może uda się wykorzystać piratów do własnych celów.

-Tajemniczy jegomość, który chciał zlecić nam tą robotę nie przedstawił się. Nieco później wydusiliśmy z niego ciekawe informacje… Jeden z tych kolonistów na wyspie to był to tak naprawdę bogaty szlachcic, który uczestniczył w spisku na życie króla, kiedy jednak spisek wykryto musiał uciekać do Nowego Świata. Gdzieś tu na tej wyspie zakopał swój skarb. A składa się na niego niemało drogocennych kamieni. Razem możemy dokładniej przeszukać wyspę i odnaleźć skarb. Co wy na to?

kanna 26-04-2012 11:11

Rosalinda - niespiesznym krokiem - zbliżyła się do bramy.
- Witajcie - uśmiechnęła się do struszka - starszny gorąc dzisiaj, prawda? Jestem Rosalinda.

abishai 26-04-2012 14:30

Po drodze na szczęście był czas na ponowne nabicie pistoletów.
Robert nie odpowiadał, nie odzywał. Stał cicho z tyłu przyczajony. Obserwował i milczał nie wtrącając się w rozmowy. Postanowił bowiem zostawić sprawę w rękach bardziej elokwentnych od siebie osób.
Przyglądał się piratom i oceniał szanse. Dłoni miał opuszczone, pozornie z dala od pistoletów...
Jedynie pozornie, de Marsac był pewien że zdoła błyskawicznie sięgnąć po nie i wystrzelić. A to oznaczało, że może zdjąć na początku walki dwóch przeciwników uzbrojonych w pistolety. Przy dużej dozie szczęścia (na którego niedobór najwyraźniej cierpiał ostatnio), zdoła wystrzelić jeszcze raz. A potem będzie musiał sięgnąć za kolejną parę pistoletów, lub przerzucić się na rapier i lewak.

Póki co jednak towarzysze szlachcica zagadywali piratkę, próbując ją oszukać bajeczką o skarbie. Może się uda, może nie... Niemniej Robert nie zamierzał dać się pojmać (lub dać im pochwycić Robin). I jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli nie zamierzał zwlekać ze strzelaniem.

JanPolak 26-04-2012 15:54

Rosalinda de Vion

Rosalinda podeszła do starca, a nim się odezwała, ten nerwowo odwrócił się w jej stronę.

- Witam. Ten gorąc, jedna dobra rzecz, wygrzać stare kości, jedna dobra rzecz na tym kontyne… Rosalinda? Pani de Valon! – staruszek zmiął w dłoniach kapelusz – Morris… Jestem stróżem.

Rosalindzie najwyraźniej udało się zyskać rozgłos wśród ludności Port Hope. Nawet jeśli ludność niedokładnie zapamiętała jej nazwisko.

- Uprzedzono mnie o pannie… pani przybyciu. To co, do kierownika?

Grupa na wyspie

- A więc skarb! No to teraz rozmawiamy! – oczy Rosy zalśniły jak dwie złote monety – Pokazuj, gdzie jest skarb! I gdzie, do stu beczek zjełczałego tranu, jest ten szlachcic i reszta tutejszych szczurów lądowych, skoro rozumiem, że ani wy, ani my ich nie porwaliśmy?

W czasie tej pogawędki pan de Marsac obserwował piratów, przygotowując się do ewentualnej konfrontacji. Na razie jednak użycie siły nie było konieczne – rozbójnicy oczekiwali na wynik rozmowy. Uwadze szlachcica nie umknęło jednak, że piraci są słabo zdyscyplinowani i nie szanują przywódczyni. Jeden z nich na słowa Rosy przewrócił oczami, innemu zmęczyła się ręka i opuścił szablę, jeszcze inny skupiał wzrok bardziej na pośladkach Robin, niż na pilnowaniu bohaterów. Niemniej jednak wciąż napastnicy mieli przewagę liczebną i gotową broń.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172