lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [płaszcz i szpada] Terra Nova Incognita (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/10959-plaszcz-i-szpada-terra-nova-incognita.html)

Sirion 28-04-2012 21:40

Ryan już rozmyślał nad odpowiedzią dla uroczej pani kapitan, gdy obok niego rozległy się strzały. Obserwował jak Robert wystrzeliwuje do piratów, a po chwili dobywa rapiera i przyjmuje pozycję szermierczą.

- Ech... Znowu się zaczyna... - Mruknął zrezygnowany. Ich krótki pobyt w tych okolicach zaowocował już zbyt ilością przygód. Jak tak dalej pójdzie na następnym spotkaniu z de Gottem poruszy sprawę urlopów. Swój spędzi w spokojnej okolicy. Bez dziwnych zwierzaków. Bez kołyszącego pokładu. Bez cycatych piratek. No, może to ostatnie nie wypada aż tak źle na tle innych rzeczy.

Bez wahania ruszył w stronę pani kapitan z rapierem w prawej ręce. Potrzebował paru informacji, a ona mogła mu ich udzielić.

- Czego Czarne Żmije szukają na tych wodach? - Powiedział, czekając w gotowości na reakcję swojej przeciwniczki.

Piter1939 29-04-2012 10:29

Piotr gdy tylko usłyszał, że przywódczyni piratów chce wsiąść za zakładników De Marsaca i jego podopieczną, wiedział już że na szlachcic na to nie pójdzie. Wybrał sobie na cel najdalszego pirata z pistoletem, zakładał bowiem że De Marsac zastrzeli dwóch najbliższych. Potem zamierzał wyciągnąć Rapier i zaatakować pierwszego lepszego przeciwnika.

-No dobrze-rzekł do piratki

Po tych słowach błyskawicznie przystawił kolbę muszkietu do ramienia i oddał strzał do wcześniej upatrzonego celu.

Vantro 02-05-2012 12:26

Słysząc huk wystrzałów Robin nie traciła czasu na zastanawianie się... po co? dlaczego? kto? kogo? za co?...

Pospiesznie zsunęła łuk z ramienia, ruchem świadczącym, że wiele godzin poświęciła na tą czynność. Błysnęła posłana w stronę piratów strzała, jedna, a za chwilę druga, niczym mrugnięcie okiem, a już kolejna była napięta na cięciwie łuku i gotowa do swojego lotu.
"Na zastanawianie się i zadawanie pytań, będzie czas potem. - przemknęło jej przez myśl. O ile taki czas będzie...

kanna 02-05-2012 12:28

- A wy coś wiedzieliście tej nocy, kiedy tamto się wydarzyło? Coś niepokojącego? - zapytała Rosalinda i pochyliła się nieco w stronę staruszka ściszając głos - Bo wiecie, tak sobie myślę, a że na rozumnego człowieka wyglądacie, to wam powiem - jeśli kierownik spanikowany, a w papierach burdel, to może on sam kogoś nasłał? Żeby przekręty zatuszować.

JanPolak 02-05-2012 23:25

Rosalinda de Vion

- Eee… kto tam go wie? Z resztą na moje, jakby chciał coś ukryć, to by wypadek sprokurował - bo o taki w prochowni nietrudno i mniej by szumu… Ale co ja gadam! Tfu, tfu! Takie tak, teoryje dziadowskie. A w ogóle to kierownik jest jaki jest, ale o dobrobyt zakładu dba, a z tego włamania to tylko szkody same i problemy.

Morris kontynuował, był mniej nerwowy, za to coraz ekscytował się opowieścią o kradzieży:

- A co do samej nocy napadu, to to jest dopiero dziwne. Stróżowałem wtedy tu na placu, brama była przymknięta, bom przez nią czasem wyglądał. No i odwróciłem się na chwilę do stróżówki, żeby fajkę nabić i wtedy mnie dopadli. I to jest właśnie najdziwniejsze - bo ja mam słuch jak nietoperz. Tutaj podwórze i kawałek ulicy są brukowane, każdy krok butów usłyszę. Jak pani nadeszła, to też wpierw usłyszałem buty, a dopiero potem pani słowa. Udowodnić? - staruszek nadstawił ucha - Ulicą nadchodzi panna na obcasie i żołnierz w podkutych butach - i rzeczywiście, taka para po chwili przeszła obok. - Ale tamtej nocy nie słyszałem butów. Dostałem w łeb, aż mnie zamroczyło i ocknąłem się związany w schowku na miotły. A zbóje wyłamali zamek od drzwi do składziku na wysyłki. I zabrali - proszę uważać - osiem stulitrowych beczek pełnych prochu. Najdrobniejszego, tego do karabinów. Ja się pytam: jak oni się z tym zabrali?

Grupa na wyspie

Zaszumiały rękawy pana de Marsaca. Zgrzytnęły odciągane kurki pistoletów. I nagle wystrzały uderzyły w bębenki uszne. Palba i szczęk szabel wypełniły plac. Rażeni kulami piraci padali, ale zdążali pociągać za spusty. Robin i Piotr sięgnęli po własną broń, lecz - zbyt wolno! - i zostali dopadnięci przez rozbójniczych szermierzy. Anthony bronił się jak mógł. Zaś Ryan dziarsko doskoczył do przywódczyni piratów. Broń była już w rękach wszystkich, następowały pierwsze zwarcia, cięcia i zasłony. Gdy wtem…

BUUUUMMMM

… ciemność przed oczami i ogłuszające dźwięczenie w uszach. Cienie poruszają się w chmurze pyłu, przez głuchotę przebijają się wrzaski i szczęk broni. Ktoś krzyczy, ktoś z kimś walczy, ktoś wije się z bólu.

- … do czorta, rzucił za blisko!

Kurzawa powoli opada, czterej napastnicy leżą na ziemi - żniwo pistoletów Roberta, walki wręcz i wybuchu. Widząc to, Rosa Blade chwyta najbliższego podwładnego i pcha go w stronę bohaterów, samemu salwując się ucieczką. A tymczasem w oknie piętra pobliskiego domu jakiś parszywie wyszczerzony osobnik podpala lont kolejnego granatu.

A bohaterowie? Robert osmalony wybuchem, podobnie Anthony. Robin i Peter ranni lekko w zwarciu. To lekkie obrażenia, skutkujące chwilowym oszołomieniem, nie trwałymi ranami. Jedynie Ryan jest w pełni sił - skierowanie się ku kapitance uchroniło go przed większością skutków eksplozji.

Có robić? Rosa umyka! Dwaj piraci wciąż stoją! A parszywiec na piętrze za chwilę rzuci następną bombę!!!

Piter1939 06-05-2012 12:17

Piotr nie spodziewał się, że piraci popiszą się aż tak dobrym refleksem. Nie zdążył wystrzelić ale zdołał zablokować muszkietem cios szabli pirata. Następnie kopniakiem odepchnął go i wyciągnął rapier. Przeciwnik już zebrał do następnego ataku. Ciął szablą biorąc spory zamach. Piotr minimalnie spóźnił się z unikiem i ostrze szabli zahaczyło o jego lewe ramię. Szlachcic ciął teraz pirata w dłoń. Ten upuścił szablę. Piotr nie zastanawiając się długo wbił mu ostrze rapiera w brzuch. Potem nastąpił wybuch. Po chwilowym szoku, De Banx otrząsnął się i dostrzegł pirata z bombą. Natychmiast wyjął pistolet zza pasa, wycelował i wystrzelił. Jeśli tylko trafi zamierzał zająć się resztą wrogów.

Sirion 06-05-2012 20:33

Ryan podświadomie przyjął postawę obronną, kiedy za jego plecami wybuchła bomba.

- Co jest... - Powiedział do siebie.

Gdy kurz już opadł zobaczył oszołomionych towarzyszy i dostrzegł osobę, która już miała rzucać kolejną bombę.

- RUSZCIE SIĘ! - Wrzasnął - ZA CHWILĘ NADLECI KOLEJNA!

'Rosa!' - Przypomniał sobie imię kapitanki i dojrzał ją uciekającą.

'Nie tak szybko!' - Pomyślał i rzucił się za nią w pogoń. Tym razem nie pozwoli się tak łatwo zignorować.

abishai 07-05-2012 21:00

-Robin! Chodu w gęstwinę! Ukryj się przed granatami!- ryknął głośnio Robert (bo krzykiem tego nazwać nie można było) chowając wsuwając pozbawione amunicji pistolety do swych kabur i ruszył.
Po czym rzucił się do pościgu za kapitan Rosą.
Podobnie jak Ryan, tyle że szlachcic miał nieco więcej doświadczenia w ściganiu zbiegów.
Lewą dłonią trzymając nabity pistolet, prawą sięgał po ukrytą w pasie linkę zakończoną ciężarkiem.
Takąż to linką zaczął kręcić nad swą głową goniąc za piratką.

Po czym gdy był dość blisko, poluzował chwyt dłoni. Linka ze świstem zatoczyła łuk, próbując się oplątać wokół nóg kobiety. A ciężarek na jej końcu miał zagwarantować zaciśnięcie się pętli.

Vantro 08-05-2012 19:26

Robin miała wrażenie, że w jej głowie dzwoni dzwon. Nie dość że wybuch ja prawie ogłuszył to teraz jeden przez drugiego jej współtowarzysze postanowili dopełnić dzieła ogłuszania i wydzierali się jakby ich ktoś ze skóry obdzierał: "Ruszajcie się!", "Robin chodu!"
Dziewczyna zerknęła to na jednego to na drugiego po czym wskoczyła w najbliższe gąszcze. Stamtąd wycelowała z łuku i puściła strzałę w kierunku pirata, który miał zamiar cisnąć kolejnym granatem.

JanPolak 09-05-2012 19:07

Robert Arthur de Marsac, Robin de Briosse, Anthony Robinson, Piter de Banx

Wydarzenia rozgrywały się w galopującym tempie.

Shatterland i de Marsac puścili się w pościg za umykającą kapitanką piratów. Tylko Ryanowi udało się wymknąć dwóm wciąż walczącym piratom, Robert został zablokowany przez rozbójnika wywijającego szablą. Zwarcie było nieuniknione! Szlachcic znalazł w nim użytek z trzymanej w rękach linki, którą po kilku chwilach zarzucił na szyję przeciwnika niczym jakąś formę krawatu. Ubrany tak pirat wyraźnie nie był zadowolony z tej eleganckiej ozdoby, gdyż zaczął protestować głośnym rzężeniem i konwulsyjnymi wymachami rąk. W tym czasie drugi korsarz skoczył do ataku, krzyżując szablę ze szpadą Robinsona. Panna de Briosse zaś oderwała się od tej malowniczej sceny, znikając w okolicznych krzakach.

A tymczasem de Banx uniósł pistolet ku ukrytemu w oknie grenadierowi.

Anthony właśnie kończył zarzynać pirata, a Robert garotować swojego, gdy Piotr pociągnął za spust. Trafił. WPROST W GRANAT.

Skumulowana w niewielkim pomieszczeniu eksplozja wstrząsnęła budynkiem. Ścianami szarpnęło, deski zatrzeszczały i cały piętrowy dom począł chylić się… wprost ku bohaterom! Konstrukcja ostatecznie nie wytrzymała i budynek z rumorem, trzaskiem i łomotem zawalił się na nich! Podświetlony czerwonym światłem zachodu tuman kurzu pokrył miejsce, gdzie przed chwilą toczyła się bitwa.

Chwile mijały, pył opadał, ogłuszający łoskot wybrzmiewał. Stopniowo spod gruzów zaczęli gramolić się Robert, Anthony i Piter. Wszyscy żywi, wszyscy poobijani. Wrodzy piraci zostali pokonani. Lecz gdzie był Ryan i kapitanka? Gdzieś pobiegli, nie było ich widać. A gdzie była Robin? Panna de Briosse tymczasem skoczyła w krzaki tak niefortunnie, że sturlała się kilka metrów w dół małego żlebu. I wylądowała na jego dnie wprost na kimś. Ten ktoś, mężczyzna ubrany w typowe ubranie kolonistów, niestety nie żył od dwóch-trzech dni. O czym świadczył dobitnie jego zapach. A także strzały z łuku, jakimi naszpikowany był jego korpus. Strzały o lotkach z czerwonych piór.

Zbliżał się zmierzch, słońce chowało się za horyzont.

Ryan Shatterland

Ryan popędził za kapitanką Blade, która uciekała bardzo szybko jak na osobę noszącą przed sobą tak bujny ciężar. Biegli przez kolonię, skręcali w jedną, w drugą stronę, mijali domy, uliczki. Wreszcie Shatterland dopadł celu. Skrzyżowali broń.

- Giń, zeszkorbuciały syfilityku spłodzony w kloace! - zagrzewała się do walki piratka.

Walka była zaciekła, aż iskry szły z kling! Obydwoje szermierze dorównywali sobie umiejętnościami i dokonywali popisów zręczności, szybkości i sprytu. Wreszcie szpada Rosy znalazła lukę w obronie Ryana, sięgając ciała zawadiaki. Ranny nie poddawał się, przeszedł do klinczu, do zwarcia piersią w pierś. Siłowali się, ze wszelkiej siły usiłując obalić przeciwnika. I wtem… obydwoje stracili równowagę.

Rosa poleciała na wznak, a Ryan wprost na nią, twarzą w jej bujne kształty. Upadli w stromy żleb, na tyle błotnisty, że zaczęli ślizgać się nim w dół zbocza. Coraz szybciej i szybciej! Odbijając się po drodze o kamienie i drzewa! Shatterland, jadąc na piratce jak na sankach, niezbyt widział dokąd zmierzają, ponieważ miał pole widzenia zasłonięte dekoltem przeciwniczki. Czuł jedynie walące go z góry gałęzie i wierzgającą z dołu Rosę.

W końcu wpadli na coś twardego, przeturlali się, walnęli w coś jeszcze twardszego i zatrzymali. Leżeli na dnie stromego, nie nadającego się do wspinaczki żlebu. W gęstym lesie równikowym, gdzie zmierzch zapadał szybko, a wysokie drzewa odcinały ostatnie promienie słoneczne. Leżeli splątani w dość karkołomny sposób. Ryan trzymał rapier wcelowany w brzuch Rosy, a Rosa sztylet na gardle Ryana.

Kapitanka rozejrzała się podejrzliwie wkoło.

- Zdajesz sobie sprawę, synu psa i starej kobyły, skąd się wzięła nazwa „Wsypa Jaszczurek”? W tej dżungli jest pełno raptorów!

W ciemnym lesie wokół nich słychać było szelesty, ruchy, niesprecyzowane odgłosy z niewiadomej strony. Piratka przełknęła ślinę.

- Paktujemy?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172