Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2012, 10:32   #11
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
9 stycznia

Miles

Miles z łatwością wykończył ostatnich dwóch zdezorientowanych przeciwników. Razem z reszta ruszył dalej w góre. Jak się okazało partyzanci byli już w odwrocie, ostrzeliwani przez „miejscowych”. MacMiller zauważył, że jeden z rebeliantów cały czas pokrzykuje i macha rękami wydając rozkazy. Wybrał go na cel. Pojedynczy strzał w pierś zapewne zakończył jego żywot. Widząc co się dzieje reszta ruszyła do panicznej ucieczki. Na niewiele się to zdało, większość poległa. Tym samym walka na tym skrzydle zakończyła się.

Francis, Ivan i Larry

Granat Jonesa ledwo co doleciał to stanowiska ckm, odległość była znaczna, mimo wszystko strzelec zapewne zakończył swój żywot. Ivan zastrzelił gościa z G3 i rozglądał się za następnym celem. Carlos celnie trafił w gościa z Uzi. Przeciwnicy atakowani z dwóch stron rzucili się do panicznej ucieczki. Drogę zablokował im Larry, który celnym trafieniem powalił pierwszego uciekającego. Trzech ostatnich poległo w gradzie kul najemników. Walka była zakończona
Kiedy wszyscy ruszaliście z powrotem za drogę, właśnie przybyły posiłki wraz z wojskowymi ambulansami. Carlos pogadał chwile z jakimś gościem z mundurze oficerskim po czym oznajmił wam, że wasze zadanie dobiegło końca, na ostatnim odcinku w ochronie konwoju pomogą już wojska ONZ.
Po powrocie do bazy Bennet i Harper zostali umieszczeni w baraku szpitalnym. Carlos pogratulował wam dobrej roboty i obiecał przepustki na jutro wieczór.

10 stycznia

Jak się okazało dwaj najpoważniej ranni nie będą mogli uczestniczyć w akcji przez jakiś czas. Wieczorem Carlos dał wam obiecane przepustki.

-Obowiązują przez 12 godzin, tylko w tej prowincji poza strefą zdemilitaryzowaną. Proponuje byście się udali do miasteczka Santa Anna , to bardzo blisko. Oficjalnie jesteście amerykańskimi doradcami wojskowymi na przepustce. Radze się nie spóźniać i nie zaczynać żadnych awantur. Miłej zabawy!

15 stycznia

Rano Carlos oznajmił wam, że jest dla was kolejne zadanie.

- Tym razem naszymi przeciwnikami będą Rosjanie. Wywiad odkrył, że dziś na pewnym posterunku będzie wymiana. Moim zadaniem będzie wykonie zdjęć z ukrycia. Waszym przejęcie przedmiotu transakcji. Ruszamy wieczorem. Jest nas tylko piątka, więc nie możemy sobie pozwolić na żadne błędy. Jakieś pytania?
 
Piter1939 jest offline  
Stary 27-05-2012, 20:30   #12
 
Dimitrej Dreamix's Avatar
 
Reputacja: 1 Dimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znany
10 stycznia, szczęśliwa grupka udała się na wieczór do "miasteczka".
Ma ktoś jakikolwiek pomysł, co można robić na tym zadupiu? Bo ja tutejszych dziwek nie tknę, nawet w kombinezonie chroniącym przed promieniowaniem. - Spytał Miles resztę.
- Szczerze? Nie. Ale może najpierw ruszmy dupy do tego “miasteczka” - Francis zaakcentował aż zbyt dobitnie - To tam poszukamy sobie jakiegoś zajęcia. Wie ktoś jak dokładnie to daleko? Kilometr? Pięć? Dwadzieścia? -
- Nie. - Powiedział Ivan, krótko i zwięźle.
- Proponuję oblać sformowanie naszego oddziału i pierwszą poważną akcję po której wszyscy wrócili w prawie jednym kawałku. Co jak co, ale wódę mają chyba wszędzie... Albo podróbę... - Ray po raz pierwszy złożył tak długie zdanie od czasu przybycia tu - Dla abstynentów szklaneczka Coli z taką kolorową rurką pozostanie - Zaśmiał się.
- Może być. - Odpowiedział Miles.
- Ujdzie. Jak mają Jack’a Daniels’a, to podziękuję za wódeczkę. - Zaproponował Ivan, kończąc swój krótki śmiech po żarcie Ray'a.
- Wie ktoś? - powiedział po krótkiej pauzie - Są w tym zadupiu jacyś dilerzy? - Ivan puścił sondę na temat marihuany.
- Jeśli złapię cię na paleniu, okaleczę cię! Nie chcę mieć za plecami zjaranego ruska! - Warknął Miles wskazując Ivana palcem i podchodząc do niego o dwa kroki bliżej.
Jak się okazało miasteczko znajdowało się 5 kilometrów na północ od wyjazdu z dżungli. Pierwsze zabudowania nie wyglądały zbyt zachęcająco, toteż grupka pojechała do “centrum”. Tuż przed rynkiem dostrzegli knajpkę “TEXAS - night club”. I był to jedyny budynek, który wyglądał na stricte rozrywkowy.


Przed lokalem na werandzie siedział sobie straznik w kapeluszu i ze strzelbą na kolanach. Zaszczycił ich jednym krótkim spojrzeniem po czym wrócił do poprzedniego zajęcia czyli do wpatrywania się w punkt. W środku lokal okazał się całkiem przyjemny, taki w westernowym stylu. Miejscowych było jak na razie niewielu . Przy jednym ze stolików ludzie grali w karty. Kręciły się już tam panienki lekkich obyczajów. Na ścianie wisiała sporej wielkości flaga USA z jakimś podpisami. W drugim pomieszczeniu było widać stoły bilardowe. Zza lady pofatygował się do grupki barman:
- Buenos Noches Americanos! Siadajcie na stolik, co do picia? Whiskey? Może od razu Chicas? chcecie? Dobre, piękne i zdrowe Chicas!
- Cholera, chicas to chyba dziewczyny, nie?- Larry mruczał do Francisa - Zaraz zamówimy, mój companiero! - tym razem zwrócił się do barmana - Ray jestem, ale możesz mówić Larry. - podał rękę Francisowi.
- Bry. Jest ”Jack Daniels”? - Zwrócił się Ivan do barmana.

Ivan pił whisky i od czasu gadał z resztą o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie do ich stolika podeszła nieznajoma.
- Hola Chicos Americanos! Kto chętny na dobra zabawa?
- Witam. Cześć kotku. - Powiedział Ivan do nowej dziewczyny.
- Ja chętny. - Rzekł, ale tym razem klepiąc kobietę po tyłku.
- Chico tranquilo... A pieniądze masz? 50 $...
- Może dostaniesz nawet stówkę jak się spiszesz.
- Okey Kowboju, super seks! Chodź, chodź! - W czasie zabawiania się w pokoju na górze, Ivan kupił sobie jeszcze jednego Jacka oraz zapalił sobie zioło. W sumie wydał 300$, sto na dziwki, dwie i resztę na whisky. Niestety wieczór się skończył, a Ivan wrócił do bazy uchlany "w trzy dupy" i ujarany jeszcze bardziej, na szczęście Miles nawet nie tknął prawie nieprzytomnego Ivana.
 
Dimitrej Dreamix jest offline  
Stary 22-06-2012, 17:48   #13
 
Imoshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
9 stycznia 2014

Cóż... misja zakończyła się nieco lepiej, niż podejrzewał Jones. Dzięki partyzantom, udało mu się dostać do rączek RPG-7 wraz z czteroma rakietami. Jego zapasy granatów zostały uzupełnione po akcji, ponadto Francis zdobył trzy granaty F1, dwa działające i jeden niewypał. I choć co prawda z nową "zabawką" jego szybkość wyraźnie zmalała, postanowił ją zabrać. "Na pewno się przyda", myślał.

10 stycznia 2014

Wieczorem, dzień po ostatniej akcji, dowódca przydzielił całej drużynie obiecane przepustki. "Obowiązują przez 12 godzin", mówił. Czy ktokolwiek słuchał? Nie wiadomo.

- Ma ktoś jakikolwiek pomysł, co można robić na tym zadupiu? Bo ja tutejszych dziwek nie tknę, nawet w kombinezonie chroniącym przed promieniowaniem. - Spytał Miles resztę. Francis natychmiast odpowiedział:
- Szczerze? Nie. Ale może najpierw ruszmy dupy do tego “miasteczka” - zaakcentował aż zbyt dobitnie - To tam poszukamy sobie jakiegoś zajęcia. Wie ktoś jak dokładnie to daleko? Kilometr? Pięć? Dwadzieścia? -
- Nie. - Powiedział Ivan, krótko i zwięźle.
- Proponuję oblać sformowanie naszego oddziału i pierwszą poważną akcję po której wszyscy wrócili w prawie jednym kawałku. Co jak co, ale wódę mają chyba wszędzie... Albo podróbę... - Ray po raz pierwszy złożył tak długie zdanie od czasu przybycia tu - Dla abstynentów szklaneczka Coli z taką kolorową rurką pozostanie. - zaśmiał się.
- Może być. - Odpowiedział Miles.
- Ujdzie. Jak mają Jack’a Daniels’a, to podziękuję za wódeczkę. - Zaproponował Ivan, kończąc swój krótki śmiech.
- Wie ktoś? - powiedział po krótkiej pauzie - Są w tym zadupiu jacyś dilerzy? - Ivan puścił sondę na temat marihuany.
- Jeśli złapię cię na paleniu, okaleczę cię! Nie chcę mieć za plecami zjaranego ruska! - Warknął Miles wskazując Ivana palcem i podchodząc do niego o dwa kroki bliżej. Ostatecznie jednak wszyscy ruszyli do proponowanego przez Carlosa miejsca.

Jak sie okazało miasteczko znajdowało się 5 kilometrów na północ od wyjazdu z dżungli. Pierwsze zabudowania nie wyglądły zbyt zachęcająco, toteż pojechaliście do "centrum" . Tuż przed rynkiem dostrzegliście knajpke “TEXAS-night club”. I był to jedyny budynek, który wyglądał na stricte rozrywkowy.
- Texas? Texas? Ci ludzie niby wiedzą, co to jest Texas? I jeśli tak, to gdzie to jest? - Dziwił się Miles.
- Nie czepiaj się. Chyba... lepsze to niż nic. - odpowiedział Jones, postępując krok do przodu.
- Idziecie? - Zapytał jeszcze, stając na sekundę, po czym, nie patrząc na nich, ruszył w kierunku ‘lokalu’
Ray wyminął wszystkich stojących i poszedł w ślady Francisa. Podobnie zresztą jak reszta...

Przed lokalem na werandzie siedział sobie straznik w kapeluszy i ze strzelba na kolanach. Zasczycił drużynę jednym krótkim spojrzeniem po czym wrórcił do poprzednigo zajęcią czyli do wpatrywania się w punkt.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Gcg__eDktgY[/MEDIA]

W środku lokal okazał się całkiem przyjemny , taki w westernowym stylu. Miejscowych było jak na razie niewielu . Przy jednym ze stolików grali w karty. Kręciły się już tam panienki lekkich obyczajów. Na ścianie wisiała sporej wielkości flaga USA z jakimś podpisami. W drugim pomiesczeniu było widac stoły bilardowe.
Zza lady pofatygował się do mężczyzn barman:
- Buenos Noches Americanos! Siadajcie na stolik, co do picia? Whiskey? Może od razu Chicas? chcecie? Dobre, piękne i zdrowe Chicas!
- Cholera, chicas to chyba dziewczyny, nie? - Larry mruczał do Francisa - Zaraz zamówimy, mój companiero. - tym razem zwrócił się do barmana - Ray jestem, ale możesz mówić Larry. - podał rękę Francisowi.
- Bry. Jest ”Jack Daniels”? - Zwrócił się Ivan do barmana.
- Si, a co dla panów? -zapytał barman
- Wóde. Jakąsś droższą. - Poprosił Miles.
Francis uścisnął podaną przez Larry’ego dłoń. Wydawało mu się z lekka dziwne, że teraz zachciało mu się przedstawiać, w końcu po tych paru dniach znali już chociaż swe imiona. Po paru sekundach odpowiedział:
- Chyba tak... - Do barmana chwilowo się nie zwracał, obserwując stojące za ladą butelki. Miał nadzieję, że chociaż którąś z nich rozpozna. Nie za bardzo ufał, że barman wybrałby dla nich coś dobrego w rozsądnej cenie...
Wtem, do baru wkroczył starszy mężczyzna, koło czterdziestki. Nieco łysiejący, z brodą i siwiejącymi włosami. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Podszedł do stolika grupy.
- John Clark. - przedstawił się z wyraźnym szkockim akcentem. - Ale współpracownicy mówią mi Reaper. Powiedziano mi że tu was znajdę. Mam dołączyć do waszej grupy. - po czym zajął miejsce siedzące.
- Francis Jones, miło mi. - odpowiedział, na odczepne Jones, następne słowa kierując do barmana
- Proszę Brandy. -
Po chwili wszyscy otrzymali swój alkohol. Minęła minuta, może dwie, parę osób zamieniło ze sobą jeszcze kilka słów, po czym do ich stolika podszła nieznajoma kobieta.




- Hola Chicos Americanos! Kto chętny na dobra zabawa? - zapytała
- Witam. Cześć kotku. - Powiedział Ivan do nowej dziewczyny.
- Ja chętny. - Rzekł, ale tym razem klepiąc kobietę po tyłku.
- Chico tranquilo...a pieniądze masz? 50 $...
- Może dostaniesz nawet stówkę jak się spiszesz.
- Okey Kowboju , super seks! Chodz chodz! -
Pani lekkich obyczajów zaprowadziła go na górę. Nowy w ich drużynie, John spojrzał na podchodzącą do niego dziewczynę w taki sposób, że tamta natychmiast się odwróciła i odeszła. Co było potem? Francis nie za dużo z tego zapamiętał, poza tym, że żaden z nich poza Ivanem nie był chętny na "Dobra zabawa", jak to z błędem rzekła pierwsza z dziwek. Poza tym, cały wieczór nie był spędzony tak źle...

15 stycznia 2014

Rano, dowódca oznajmił drużynie, że czeka już na nich kolejne zadanie.

- Tym razem naszymi przeciwnikami będą Rosjanie. Wywiad odkrył, że dziś na pewnym posterunku będzie wymiana. Moim zadaniem będzie wykonie zdjęć z ukrycia. Waszym przejęcie przedmiotu transakcji. Ruszamy wieczorem. Jest nas tylko szóstka, więc nie możemy sobie pozwolić na żadne błędy. Jakieś pytania? - zakończył Carlos.
- Jak duże są siły wroga? I jak duża jest przesyłka? Będziemy wstanie ją przenieść na piechotę, czy też będziemy potrzebować pojazdu? - zapytał John jako pierwszy.
- Podejrzewam, że z jednej strony będą to na pewno pieniądze. Z drugiej strony to zagadka ale skoro nas do tego zaangażowali sądze, że nie chodzi o broń amunicje ludzi etc. Jeżeli nie damy rady tego zabrać trzeba będzie to zniszczyć.Co do liczebności wroga zakładam, że nie więcej niż kilkunastu. - odrzekł żołnierz.
Francis na słowa o pieniądzach uniósł wzrok. "Niech se ten Carlos gada co chce, jeśli Jones znajdzie walizkę pełną dolarów, na pewno nie odda jej przywódcom armii amerykańskiej. Te grube gnoje i tak zarabiają za dużo", pomyślał.
W każdym razie, odpowiedział, dość komicznie udając zdziwienie:
- A myślałem, że to partyzanci atakują z zaskoczenia wojsko, a nie wojsko atakuje z zaskoczenia partyzantów... -
- Słuszna uwaga Jones. Dlatego w tej misji nie będziemy wojskiem, tylko partyzantami.
- Ewentualne łupy możemy zostawić dla siebie, czy będziemy zobligowani je oddać wojsku amerykańskiemu? - spytał jeszcze Jones.
- Czemu im? Jak już to rządowi Costy. - odpowiedział Carlos. Francis jednak satysfakcjonującej odpowiedzi nie otrzymał - Ani tak, ani nie, ale zaprzestał pytania o to.
- Co wiadomo o terenie? I jaki jest rozkład samego posterunku? - spytał jeszcze Clark.
- Posterunek jest w dżungli nad rzeką tyle wiem. -

Więcej pytań nie było. I przyszła już chyba chwila na rozpoczęcie zadania.
 
Imoshi jest offline  
Stary 24-06-2012, 14:10   #14
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
15 stycznia 19.00

Pod wieczór do drużyny dołączyło 3 ludzi. Harper i Bennet wrócili jednak na czas ze szpitala, trzecim osobnikiem był gość, który przedstawił się jako Jack Spencer. Po pobraniu broni z magazynu ruszyliście w drogę. W okolice strefy zdemilitaryzowane podjechaliście ciężarówkami, następnie czekało was mozolne przedzieranie się przez dżungle. Tym razem udawaliście oddział czerwonych partyzantów. Carlos poinformował was, że w swoim sektorze ruscy ich ignorują ale mimo wszystko należy unikać ich patroli. Gdy znaleźliście się kilkaset metrów od celu, Carlos polecił zająć Clarkowi dogodną pozycje, na wzniesieniu, na południowy zachód od rosyjskiego posterunku. Sam poprowadziła was jeszcze trochę dalej.

- Około 200-250 metrów przed nami, znajduje się cel. Podchodzimy w formacji rozproszonej. Strzelamy na rozkaz.

Po minucie waszym oczom ukazał się rosyjski posterunek. Najbardziej na lewo stał pojazd opancerzony a przy nim dwóch żołnierzy.



Dalej znajdował się rosyjski UAZ , za nim jakaś drewniana buda, obłożona workami z piaskiem, najbardziej na prawo było stanowisko rosyjskiego CKM-u. Wokół niego było widocznych 6 Rosjan. Cały posterunek był ulokowany blisko przeprawy promowej. W większości Rosjanie byli uzbrojeni w AK-74M, dwóch przy pojeździe miało AKSU-74. Wszyscy mieli wojskowe kamizelki kulodporne i hełmy.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 01-07-2012, 19:44   #15
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
15 stycznia

Jedyny lotnisko w Costrze czynne dla cywili były oddalone od bazy, w której miał się stawić. Był już o kilka dni spóźniony, ale to nie jego wina, że znalazł się w miejscu, od którego najbliższe lotnisko obsługujące loty międzynarodowe było oddalone o ponad 1000 kilometrów, do którego musiał dojechać ciężarówką – cysterną, z kierowcą, który ledwo co dukał po angielsku. Afryka to nie jest miejsce, gdzie wszędzie będzie zimna Cola.

Do miasteczka obok bazy dotarł o siedemnastej czasu lokalnego, niedługo później pojawił się w obozie szkoleniowym, gdzie stacjonowała co najmniej kompania miejscowych rekrutów. Dostał pół godziny na rozłożenie się w obozie i już musiał ruszać na akcję. Najpierw spotkanie z dowódcą, Carlosem, który nie zrobił na Jacku dobrego wrażenia. Kolejny typ, który za bardzo nie znał się na taktyce i z którym trudno było dyskutować. Kolejny wojskowy beton. Dostał tylko cel misji, 1/3 miesięcznego żołdu w gotówce i ręcznie wypisany kwit do zbrojowni. M16A3 plus 180 sztuk amunicji i cztery granaty. Miał niewiele czasu żeby przygotować się do akcji.

Po pierwsze opróżnił kieszenie ze wszelkich dokumentów, które mogły go zdemaskować i przygotował oporządzenie. Kamizelka z pasem, dwie manierki w pokrowcach, żeby nie hałasowały, trochę dupereli w jednej z kieszeni uniwersalnych, druga będzie sam raz na granaty, w ładownicy zmieszczą się magazynki do eMki. Wolał biegać z czymś cięższym, co może spokojnie oprzeć na ziemi i zasypać przeciwnika ołowiem, nie bojąc się, że amunicja w magazynku zbyt szybko się wyczerpie. Z tego co zdążył zauważyć w zbrojowni, gdy doszło do spotkania z resztą „żołnierzy fortuny”, to kwestia uzbrojenia nie podlegała za bardzo konkretnym regulaminom, więc szansa że uda mu się zmienić broń była coraz wyraźniejsza.

Pobrał broń i amunicję, z jednym ponad regulaminowym magazynkiem szybko pobiegł na strzelnicę, żeby przestrzelić broń i wyregulować celownik. Po pięciu minutach zabawy z pokrętłami przy szczerbince wrócił do zbrojowni i oddał pusty magazynek. Po chwili wdrapywał się na pakę ciężarówki. Była godzina 19:00

Jazda nie trwała zbyt długo, potem było przedzieranie się przez dżunglę. W czasie jazdy zdążył poznać resztę składu, choć na pewno oprócz Carlosa zapamiętał tylko dwie osoby: obładowanego Francisa, stanowiącego mobilny punkt wsparcia z RKMem i Granatnikiem Przeciwpancernym oraz Johna Clarka, snajpera wyróżniającego się swoim karabinem. Na integrację przyjdzie jeszcze czas.

Posterunek Rosjan był położony przy przeprawie promowej w dolinie którą biegła droga. Carlos chciał zaatakować ich od południa. Według Jacka było to idiotyczne zagranie, ze względu na przebieg drogi, który zakręcała przy obozie, lepiej by było podzielić się na dwie grupy i zaatakować dodatkowo z zachodu. Grupa była mniej więcej 100 metrów od posterunku, na który składał się drewniany barak obłożony workami z piaskiem, stary BRDM-2 i jeszcze starszy UAZ. Oraz stanowisko RKMu, obsługiwane przez jednego żołnierza.
-W razie czego w kogo najpierw strzelamy? W Rosjan czy ich kontrahentów?
-W tego kto w danej chwili stanowi największe zagrożenie.- odpowiedział Carlos.
-Niech i tak będzie. – Jack nie chciał się z nim kłócić.
Jack poszedł na prawe skrzydło, posuwał sie w cieniu drzew. Zajął taką pozycję, żeby być w kontakcie wzrokowych z oddziałem jak i mieć dobrą pozycję do ostrzelania Rosjan.

W pewnym momencie do posterunku zbliżyła się Sanitarka, z którego wyszedł jakiś tranwestyta, czyli facet udający babę. Carlos rozkazał atakować.

To był moment, ze swojej pozycji na prawo od RKM miał wszystko jak na dłoni. Wstrzymał sie sekundę, niech obsługa obróci lufę w lewo, na resztę. Liczyło się zaskoczenie. Zgrał przyrządy na głowie strzelca, pchnął bezpiecznik na ogień automatyczny, przesunął muszkę minimalnie niżej i na wydechu puścił serię. Liczył się czas, musiał jak najszybciej wyeliminować obsługę. Nie trafi i przeniosą ogień na niego.
-Clark i reszta, obserwować transporter, strzelajcie do każdego, kto będzie chciał do niego wleźć. Włazy są tylko w stropie! - rzucił do słuchawek.
Trafił, tamten żołnierz nawet nie wiedział skąd nadleciała śmiertelna seria. Wtedy okazało się, że gdzieś po prawej jest snajper.
-Cholera.
Jack szybko zmienił cel. Zeelektryzowała go informacja o strzelcu na godzinie drugiej. Był najbardziej wysunięty w prawo, przez prześwity widział rzekę. Snajper musiał być na wzgórzu za ciekiem wodnym i drogą
-Snajper gdzieś na wzgórzu za rzeką i za drogą - po raz kolejny rzucił do słuchawek, precyzując rozkaz Carlosa - meldować o sprzątnięciu dziada! - dodał.

Zmienił trochę pozycję, żeby być jak najbardziej zasłoniętym przez drzewa z prawej strony, i zajął się zgrupowaniem przy baraku (za workami z piaskiem). Z jego pozycji UAZ zasłaniał cały bok transportera. Przełączył mechanizm na ogień pojedyńczy i zaczął celować w Rosjan. Wiedział że Rosjanie mieli na sobie kamizelki, więc musiał dobrze celować. Jak na złość nie miał żadnego w zasięgu wzroku, ale bał się zmienić pozycję. Ruski snajper nadal żył.

Carlos rzucił rozkaz do ataku. Co on ocipiał czy co? Iść szeroką tyralierą na pozycję obronną, nie widząc za bardzo obrońców?
-Clark, co ze snajperem?! - rzucił do słuchawek. Nigdy nie był zwolennikiem powtarzania bitwy nad Sommą. Nie widział żadnych celów, wszystko zakryła szara mgła. Musiał mieć pewność, że snajper został wyeliminowany, inaczej byłby po prostu wystawiony.
- Snajper wyeliminowany. Przechodzę do wspierania natarcia. Podawajcie mi cele priorytetowe. – przekazał własny strzelec wyborowy przez radio.
-Dzięki. Uwaga, podchodzę od strony rzeki, nie strzelać we mnie! – odpowiedział przez radio Jack.

Korzystając z unoszącej się zasłony dymnej biegiem ruszył w stronę rzeki, a po tych kilkunastu metrach ruszył na północ wzdłuż zachodniego brzegu. Niewielka skarpa umożliwiała zajęcie dobrej pozycji, choć buty zapadały się w rozmiękłym gruncie. Przyczaił się przy drodze i rozejrzał i po chwili przeskoczył przez trakt i ponownie jego buty znalazły się na brzegu rzeki. Szedł bokiem, lekko pochylony, z kolbę przy ramieniu. Chciał obejść posterunek od wschodu. Szedł bokiem, gotwy do strzału. Kiedy był na wysokości baraku zauważył, że jeden z Rosjan ponownie obsadza stanowisko RKM-u.

Jack nie wahał się ani chwili, klęcząc na zboczu rzeki strzelił w kierunku tego z CKM. Były to dwie krótkie serie, po których Rusek już nie wstał, a Jack padł na ziemię na brzegu rzeki, gdzie przed zauważenien chroniła go pochyłość terenu. Wyciągnął granat i rzucił go w stronę Rosjan. Był wtedy na wysokości UAZa, teoretycznie granat, jeżeli okaże się celny, powinien chociaż zdezorganizować Rosjan. Spencer nie próżnował, natychmiast zmienił pozycję, czołgając się na północ. Tylko w ten sposób nie wystawiał się na bezpośredni ostrzał.
-Za jeepem jest trzech uważajcie na nich. - rzucił w radio.
W odpowiedzi nadleciały także inne granaty, które tych nieszczęśników za UAZem zamieniły w podziurawione zwłoki. Jego granat też w tym uczestniczył.
Carlos kazał Francisowi zając się transporterem, reszta miała przejrzać teren i znaleźć przesyłkę.
Wyjrzał na posterunek Rosjan. Istne pobojowisko, Cały bok UAZa miał czerwone plamy. Granaty okazały się skuteczne.
-Tu Spencer, podchodzę od północnego wschodu, nie strzelać we mnie.- Nie ma nic gorszego niż friendly fire - Jakie stanowisko mamy zająć w stosunku do rannych wrogów?
-Spieszymy się, dobić jeżeli będą stanowić zagrożenie.- rozkazał Carlos.
Mógł się tego spodziewać. Ewentualni żywi Rosjanie mogli znajdować się w drewnianym baraku. Nie chciał tam włazić, wolał zostać na zewnątrz i zabezpieczyć teren. Atakowanie tylko z jednej strony miało tę znaczną wadę, że atakujący byli w stanie kontrolować maksymalnie trzy zewnętrzne ściany budynków, czwarta była poza zasięgiem obserwacji. Jack zaszedł Barak od tyłu, żeby przekonać się, czy nikogo tam nie ma. Czysto.

***

Gdy już wszyscy wyszli z dżungli i żaden z Rosjan nie stanowił zagrożenia, Jack zajął się tym, co może robić najemnik, po wygranej bitwie. Przeszukiwać wrogów. Był do tego przyzwyczajony. Tym razem miał konkretny cel. Chciał się dozbroić, a raczej całkowicie wymienić swoje uzbrojenie. Brakowało mu kabury z pistoletem, dodatkowo stała kolba M16 utrudniała manewrowanie, szczególnie we wnętrzu ciężarówki, jaką jechali. Potrzebował czegoś krótszego… lub ze składaną kolbą. Oraz noża, którego nawet nie próbował wnosić na pokład samolotu, a Carlos wypisując kwit do zbrojowni najwyraźniej o nim zapomniał . Rosjanie mieli wszystkie cztery potrzebne Jackowi rzeczy. Pistolet z kaburą, nóź, karabin ze składaną kolbą, AK-74M, oraz amunicję do broni. Australijczyk się nie patyczkował, odpiął kaburę z pistoletem oficerowi (i dodatkowe magazynki), jemu też zabrał nóź, chyba bagnet, innemu żołnierzowi karabin (który po rozładowaniu przewiesił przez plecy) oraz magazynki. Te zabierał z całymi ładownicami, w bazie zajmie się porządkami. Jack nie wiedział, jak często będą tłuc tych z karabinami 5,45x39. Wolał wziąć więcej. Wziął nóż i odciął ładownice dwóm z żołnierzy. Miał teraz dwanaście magazynków w pakietach po 6 sztuk, na kilka akcji z pewnością wystarczy, skoro podczas tej nie wystrzelał nawet całego magazynka. Uśmiechnął się, nie zamierzał dalej przeszukiwać trupów. Poszukał jeszcze jednej rzeczy. Mapy, zwykłej mapy, nie chciał bazować tylko na tym, co mówi mu Carlos.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 01-07-2012, 21:15   #16
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Chwila czekania w krzaczorach, oczywiście w pełnym rynsztunku, gruba kamizelka taktyczna, hełm, długie spodnie, końcówki nogawek wepchnięte w skarpety, żeby żadne ścierwo nie zaczęło włazić Frankowi pod skórę. Gorąc, jak zawsze, ale przyzwyczaić się nie dało, ani w Afryce, ani w Meksyku, ani tu nie było to lekkie. Osłabiało, zamulało, odbierało chęć do życia. Jedyną rzeczą jaką powinno się robić, to siedzieć w zimnej wodzie, ale nieeeee, trzeba zabijać Rosjan.
Nie żeby się denerwował, ciężko było go wyprowadzić z równowagi, ale od dobrych paru lat nie doświadczył chociażby grama luksusu. Właściwie to nigdy nie doświadczył luksusu. Dlatego też nie denerwował się jego brakiem - zwyczajnie go nie znał.

W końcu coś zaczęło się dziać. Ambulans, BRDM, no i przebieraniec, który wyszedł z tego pierwszego pojazdu.
Teraz mogli atakować, tak przynajmniej ochoczo rozkazał Carlos.
Miles zobaczył, że Francis szykuje się do strzału z RPG. To było ciekawe. Postanowił zaczekać chwilę, gdy nastąpił wybuch, wyszedł z ukrycia i zaczął szukać sobie celów, stosownie i ostrożnie zbliżając się do wrogów. Jednak pomimo wybuchu karetki, jedynym który trafił był nowy kompan - Spencer, snajper. Miles jakoś nie mógł dopatrzyć się przeciwników na tyle nierozsądnych by wychylić łeb zza worków z piachem, resztę odrzucił gdzieś i ogłuszył wybuch ambulansu.
Rosjanie jednak też mieli snajpera, który najwyraźniej trafił Benneta. Sam Miles też miał lekki problem, obok niego wylądował granat, szybki rzut na ziemię parę metrów dalej, za pierwszy lepszy kamień i nic mu się nie stało, obok przemknęło parę kul, ale Miller mógł, co najwyżej przestraszyć się świstu.
Miles podniósł się z ziemi i skupił się na osłanianiu Jonesa, który to przemieszczał się, przeładowując RPG, Mill zapewniał mu ogień zaporowy, strzelając w stronę snajpera wrogów, jego położenie wnioskował na tym gdzie i jak odrzuciło Benneta po trafieniu. Nie liczył na trafienie, nie chciał po prostu pozwolić mu się wychylić póki Francis nie miał osłony, bo dość pewne było, że snajper będzie chciał pozbyć się człowieka, przez którego rzeczy wylatują w powietrze w towarzystwie ognia. Gdy Jones był bezpieczny, a Clark zdjął wrogiego kolegę po fachu, Miles posłusznie ruszył za Carlosem, prosto w zasłonę dymną. Trzymał się tuż za dowódcą, trochę z boku, by w razie czego nie dostać kulą, która przeszła na wylot. Gdy wyszli z dymu, strzelał krótkimi seriami tylko gdy widział wroga.
Kolejnym z przyjaciół, który oberwał, był Iwan. Miles nie trudził się z pomaganiem żadnemu z dwójki nieszczęśników. To była ich druga misja, więc lepiej niech najsłabsi teraz odpadną, zanim przy jakiejś ważniejszej akcji, wpakują resztę w tarapaty.
W końcu zmusili Rosjan by wszyscy schowali się za UAZ-em. To już była czysta formalność. Miles z uśmiechem na ustach rzucił w ich pozycję błyskowy, a potem odłamkowy. Reszta też coś dodała od siebie, prosto z serca.

Wszystko się uspokoiło. Dźwięki ograniczyły się do jęków, trójki pozostałych przy życiu Rosjan, trzasków płomieni ze zniszczonych pojazdów, rozkazów Carlosa i pieśni otaczającego ich lasu.
Jak się okazało, była to misja w stylu "nie brać jeńców", Miles zabezpieczył karabin, wyjął nóż i zaczął podchodzić do ocalałych, by poderżnąć im gardła. Potem szybko by ich przeszukał. W międzyczasie rzucił do Carlosa.
- A co z naszymi rannymi?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172