Vixen zjawił się w pokoju numer piętnaście jako ostatni, wszedł powoli krokiem pasującym bardziej do męczonej artretyzmem staruszki niż do dumnego łowcy. Od samego rana miał ochotę coś walnąć. Na pierwszy ogień poszedł budzik który oberwał z pięści tak że jego nóżki zostawiły wgniecenia w blacie stolika. Potem przyszła kolej na Wrrr i Archela, którzy najwyraźniej wstali w równie bojowym nastroju co smokowiec. Zmagania były zażarte i wyrównane, wiele ataków zostało wyprowadzonych i wiele doszło celu. Wreszcie umęczone ciała osiągnąwszy kres wytrzymałości poddały się. Zdaje się że stracił przytomność trochę wcześniej niż Wrrr, w każdym bądź razie chwilę potem znowu stał cały i zdrowy choć upaćkany krwią. Wszelkie rany zniknęły, ale ból pozostał sprawiając, że reszta zajęć, a jakże praktycznych, dłużyła się niemiłosiernie. Teraz siedział w pokoju narad z resztą drużyny, a to nad czym się zastanawiał miało niewiele wspólnego ze słowami Ishira. -Nie wiem co robicie na swoich zajęciach, ale ja nie zamierzam zostać manekinem treningowym, tylko po to żeby uśpić czyjąś czujność.-oświadczył a potem zmienił nagle temat. –Sukinkot złamał mi skrzydło w trzech miejscach.-powiedział rozkładając prawe skrzydło i przyglądając się mu krytycznie. -Teraz jest całe ale boli dokładnie tak samo. Nie rozumiem czemu P nie może naprawić tego do końca, zwłaszcza że po przespanej nocy wszystko znika… To bez sensu. Mógłby chociaż przenieść lekcje na popołudnie. Albo jest na to za głupi albo robi to specjalnie. Nie wiem co gorsze.- podzielił się swoimi przemyśleniami. - Ciesz się, że przynajmniej możecie im oddawać. Ja mam spokojnie stać i dostawać łomot. - poskarżył się Borgor - Wczoraj wygrałem tylko dlatego, że zniosłem więcej ciosów niż przeciwnik. –To nie nauka to znęcanie się.- Vixen był oburzony. - Ej, dobra, spokojnie, nie o to mi chodziło byście bezkarnie dostawali po ryju od niebieskich. - starał się uspokoić sytuację Ishir. - Po prostu w walce wyznaczyć pewny zakres zdolności, których nie użyjecie. Chyba każdy z was coś takiego ma… - to chyba było pytanie. - Chodź Vixen, zrobię ci masaż skrzydła, może ci pomoże. - zaoferowała się syrenka, która znów miała ogon i była niebieska. -Miło z twojej strony.-czarnołuski był wyraźnie zaskoczony tym przejawem troski o jego osobę, szczególnie że Borgor i Purr zapewne odczuwali skutki zajęć równie dotkliwie. -Na pewno nie zaszkodzi.- zdecydował ale gdzie miał iść nie wiedział. - No ja tak robię. Możecie zapytać się Vixena. - odparł Purrr w przerwach między ślinieniem się na widok ogona Aquarius. -Potwierdzam. Kociak lubi obrywać do brata.-ogoniastego nikt nie musiał pytać sam chętnie udzielił odpowiedzi drocząc się z kolegą po fachu. - Dobra, to jeszcze raz. Byśmy się dobrze zrozumieli. Chodzi mi o to, by każdy z nas wybrał spośród swoich umiejętności i zdolności, te, których nie będzie używał w obecności niebieskich. - starał się jak najdokładniej wyjaśnić Ishir. -Jak tam chcesz.- gad obojętnie wzruszył ramionami. - Vixen, jesteśmy drużyną. Nie mam zamiaru wprowadzać tyranii. - odparł latarnik. - Może pokażemy sobie nawzajem swoje umiejętności, zamiast tylko o nich mówić? Dobra, to ja zacznę. Ishir utworzył w dłoni żółty piorun kulisty. - To jest zwykła elektryczność. Pozwala na paraliżowanie, kontrolę nad metalem i takie tam. - Piorun został zamieniony na czerwone pazury. - W moim świecie to nazywa się magią zabójców smoków. Dzięki niej jestem odporny na inne formy elektryczności. - pazury zmieniły się w… niebieski miecz. - To z kolei nazywa się magia twórcza. Jestem w stanie stworzyć z elektryczności niemal wszystko co sobie wyobrażę, jednak nie na długo. Przed niebieskimi będę ukrywał czerwoną i niebieską elektryczność. - wyjaśnił - Kto następny? Ogon smokowca musnął pod stołem kostkę Ishira to wystarczyło by mógł zaprezentować swoją umiejętność, mianowicie zaczął się kurczyć, jego ogon i skrzydła robiły to jeszcze szybciej aż zupełnie zniknęły i po kilku sekundach Vixen nie był już Vixenem a idealną w każdym szczególe kopią Ishira. -Potrafię przybrać wygląd każdego kogo dotknę o ile jest człekokształtny i nie za mały ani za duży.- odezwała się kopia perfekcyjnie naśladując również głos oryginału. Drugi Ishir przestawił nawet krzesło żeby normalnie używać oparcia. Vixen dostał też w łeb. - Ej, co mam ci masować jak nie masz skrzydeł? - odezwała się obrażona syrenka. -Nie tylko moje skrzydła oberwały.- Vixen był wyraźnie zawiedziony że obiecanego masażu jednak nie będzie. - Ja potrafię się kamuflować. Nie staję się co prawda w pełni niewidzialna, ale potrafię nieznacznie zmienić wygląd swojego ciała. - dolna część ciała wodniczki otoczona została przez wodę. Gdy ta opadła zamiast ogona miała nogi, co spowodowało jęk rozpaczy Purrra. - Potrafię też tworzyć kulę z wody by uwięzić przeciwnika i potężne tsunami, czego tutaj nie zaprezentuję, bo może się wam to nie spodobać. - Aquarius urażona na smokowca wzięła na ręce kotka i zaczęła go głaskać. - A ja potrafię stać się duży i silny! - krzyknął kotek, po chwili stając się duży i silny. To również spowodowało obrażenie się wodniczki. - Ja z kolei potrafię przywołać kolczastą tarczę, która odbija obrażenia w przeciwnika. Jestem odporny na ataki w formie pocisków, staję się silniejszy, gdy zostaje mi mało energii i potrafię pokryć swoje ciało stalą. - odezwał się Borgor, prezentując tarczę i stalowe ciało. Każdy miał czym się pochwalić, posiadał jakąś przydatną umiejętność przy której zmiana kształtu wydawała się zwykłą zabawą, ale tę zabawę smokowiec bardzo lubił. Kiedy zmieniał postać zmieniał się nie tylko jego wygląd i głos ale też zachowanie, chociaż to ostatnie nie miało nic wspólnego z jego umiejętnością. -Skoro znamy już swoje umiejętności następnym naszym krokiem powinno być poznanie umiejętności naszych przeciwników.-powiedział starając się naśladować latarnika. -Purr może opowiesz nam coś więcej o swoim bracie? - Stawia w głównej mierze na siłę. Szybkość i technika się dla niego nie liczą. Ważne by uderzać mocno. Walczy wręcz, nie widziałem nigdy by stosował jakąkolwiek broń. - odparł kotek. - Ktoś coś jeszcze wie o niebieskich? - spytał Ishir. Ryo z cierpliwością stoika wysłuchiwała debaty drużynowej. Słuchała tak pół na pół, mając na głowie zmęczenie ćwiczeniami pamięciowymi oraz samodzielną nauką zwiadu. Dopiero co przyszła, później przyszedł tylko Vixen. - Em, przepraszam, bo coś chyba nie dosłyszałam? - brunetka przetarła oczy, wyciągnęła się i wzięła głębszy wdech. - A, że umiejętności - bąknęła, jakby jej się nagle przypomniało. Jej ręka z ludzkiej stała się cienista, jakby była utkana z czystej ciemności. - Umiem zlewać się z cieniami, sama mogę się takim stać. Ogólnie umiem manewrować ciemnością i ogniem. Yoroi też to umie - mruknęła z niezadowoleniem. - Ma zbroję, od której może odbić się światło, acz przypuszczam, że będzie nad tym pracował. I niestety się nie cyrtoli ogólnie, co jest dobre i złe, bo dzięki temu coś o nim wiem. -Zlewanie się z cieniami.- zainteresował się “Ishir”- Można się tego nauczyć?- spytał nachylając się w stronę Ryo żeby przyjrzeć się jej ręce. - Basia cię nie nauczyła? - Ryo odparła “Ishirowi”. -Na razie zdążyła mi jedynie pokazać, że to bardzo praktyczne.- wyjaśnił białowłosy nie wdając się w szczegóły. Dziewczynie nie podobało się to, że “Ishir” próbuje jej “odebrać” pozycję. Jakby nie była wystarczająco zbędna w drużynie. - Po co chcesz się tego uczyć? - Ryo spytała Vixena wprost. - I tak nie będziesz zwiadowcą no i każdy wie, że lecisz na Basię ze względu na jej cycki. -Przyda mi się w walce.- smokowiec odparł szczerze-Wiem że nigdy nie będę zwiadowcą, ale to nie znaczy, że nie mogę wykorzystać kilku ich sztuczek jako łowca. I co cię obchodzą cycki Barbary? Zazdrosna? - Jak chcesz tracić czas na zarywanie do rankera, to twój problem - Ryo wzruszyła ramionami. - Inna kwestia, że jak będziesz porywać sto srok za ogon, to ani nie będzie z ciebie dobry łowca ani dobry zwiadowca. Jak chcesz, to mogę cię poduczyć takiej sztuczki, ale nie za darmo. Twoja decyzja. -Rozumiem.- “Ishir” uśmiechnął się z wyższością huśtając się na krześle. -Boisz się o swoją pozycję w drużynie. Nie traktujesz mnie jak kogoś kto może ci pomóc tylko jak zagrożenie. Zupełnie niepotrzebnie. Ciężko było powiedzieć, jak Ryo odebrała tę wypowiedź - jej mimika nie zmieniła się. - Twoje spojrzenie z wyższością jakoś dziwnie komponuje się z twoją wypowiedzią - odparła szczerze. - Ej, spokój mi tutaj. - wtrącił się prawdziwy Ishir. - Nie przyszliśmy się tutaj kłócić. Jak chcecie, to po spotkaniu się możecie pobić. Tutaj spokój. Każdy z nas może rozwijać co mu się podoba, u kogo się podoba. Reszcie nic do tego. A pozycje i tak musimy odwalać swoje, bez względu na to czy znamy techniki innych. -Szkoda że nie wszyscy to rozumieją.- dodał drugi Ishir z udawanym smutkiem, posiadanie twarzy, która mogła tak łatwo i intensywnie wyrażać emocje było chyba najlepszą częścią zmieniania się w ludzi. - Czemu akurat pobić? - zdziwiona Ryo spytała o to prawdziwego Ishira. - To że się sprzeczamy, nie znaczy od razu, że wyzwiemy się na pojedynek, bo się nie zgadzamy co do paru kwestii. Chyba że kolega jest taki porywczy, ale to by o nim kiepsko świadczyło. Natomiast zasygnalizowałam, że nie ma co porywać stu srok za ogon, bo inaczej nigdy nie będzie dobrym w swojej pozycji, a jak Vixen chce tak robić, to jego problem. Nauczyć mogę, ale nie za darmo - do fałszywego Ishira zaś rzekła. - Weź się zmień w siebie. -Walka z przeciwną drużyną w zupełności mi wystarczy, nie zamierzam się bić z własną.- Vixen przestał się bujać na krześle. -I masz rację to co robię to moja decyzja i mój “problem”, chociaż ja wcale nie uważam żeby chęć nauczenia się czegoś przydatnego od członka własnej drużyny była problemem.- wyjaśnił ani myśląc wracać do swojej prawdziwej postaci. Nie dodał nic więcej ponieważ jego zdaniem wyraźnie było widać kto i z czym ma problemy. Dziewczyna w tym momencie nawet nie spoglądała na Vixena, tak jakby z nim wcale nie rozmawiała. - Co wiecie więcej o reszcie niebieskich? - to pytanie skierowała do reszty zgrai. Zachowania Vixena nie zamierzała komentować - bynajmniej na głos. - Agatyrsos jest dość twardy. Mam wrażenie, że nawet się nie stara na zajęciach. - powiedział pokemon. Reszta nie miała nic ciekawego do powiedzenia. - To ten centauropodobny? - To ten z sześcioma nogami, tarczą i dziwną bronią. - Borgor najwyraźniej nie wiedział co to centaur. - Czyli ten, o którym mówisz. Sporo punktów im przybyło na pierwszych zajęciach. Wygląda na to, że mogą być silniejsi niż to po nich widać. Pytanie, czy to, że skończyliśmy test drużynowi pierwsi było w takim razie łutem szczęścia czy to im test nie poszedł tak dobrze jak nam. - Oni nie współpracują ze sobą. - odezwał się Purrr. - W czasie naszych pierwszych zajęć, gdy udało mi się uśpić Archela, mój brat mnie nim uderzył. -To że go użył po tym jak odpadł z walki wcale nie jest oznaką braku współpracy. Na jego miejscu zrobiłbym to samo. Ale potwierdzam żadnej współpracy między nimi nie widziałem.- smokowiec wtrącił swoje trzy grosze. - Równie łatwo można, a nawet lepiej założyć, że udają brak współpracy. Niemniej… hmm, co więcej wiecie o Wrrr? Nie wygląda zbyt miło, ale tak się zastanawiam, czy nie można byłoby wykorzystać wady niektórych członków drużyny niebieskiej, aby sami utrudniali sobie współpracę. -Udają i tracą punkty.- gad pod postacią chłopaka jakoś nie wierzył w tak podstępne zachowanie niebieskich. - Mój brat nie jest zdolny do współpracy. On akurat nie udawał. - rozjaśnił sytuację Purrr. - O udawanie też bym go nie podejrzewał. Nawet nie wiem czy zna to słowo. - Nie tracą punktów. Mogą nie zyskiwać punktów. I tak zyskali ich więcej w ciągu pierwszych zajęć niż my. Jeśli Wrrr nie nauczy się współpracy, to można by było to wykorzystać. - Dopóki mają chociaż jeden punkt mniej niż my, nie ma się czym przejmować. - stwierdził Ishir. - Macie wolną rękę w psuciu tamtej drużyny, dopóki nie sprawi to, że my stracimy punkty. No i pamiętajcie, że będą jeszcze żółci złożeni z weteranów piętra. - Można byłoby też napuścić te dwie drużyny na siebie - zauważyła Ryo. - Tyle że to będzie tyle trudniejsze, że nie wiemy nic o tych żółtych i nie ma gwarancji, że latarnik niebieskich też nie wpadnie na ten fortel z napuszczeniem ich na nas. Póki co to my prowadzimy. -Purr, spróbujmy się na rękę. Wiem że miałem przyjść do ciebie wczoraj, ale… zgubiłem się w lesie.- Vixen wyraźnie stracił zainteresowanie dyskusją, która według niego przypominała teraz bardziej wróżenie z fusów niż rozmowę opartą na faktach i nie omieszkał tego okazać. - Mhm. - kot podszedł do stolika i położył na nim rękę, napinając swoje muskuły. Miał się czym pochwalić. Vixen dołączył chwytając jego dłoń i prężąc mięśnie latarnika, chociaż siłę zachował jak najbardziej swoją. -Na trzy… Trzy!- zawołał i wytężył się starając się zmusić łapę tygrysa do dotknięcia blatu. Kotek był przygotowany na sposób liczenia smokowca, więc w porę napiął mięśnie, by przezwyciężyć nacisk. Po chwili jego ręka zaczęła skokowo opadać, co wytrąciło czarnołuskiego z rytmu, dając szansę drugiemu łowcy na przejęcie kontroli i skierowanie ręki Vixena ku blatowi. Smokowiec nie zamierzał jednak łatwo odpuścić, sięgnął pod stołem i trącił butem ogon Purra żeby go zdekoncentrować. Efekt był odwrotny do zamierzonego. Kot ryknął w twarz Vixena, gwałtownie zwiększył nacisk na jego rękę i… odbił ją w blacie stołu. - Em… przepraszam… nie lubię jak dotyka się mojego ogona. - powiedział, gdy już się uspokoił. -Ała.- drugi drużynowy łowca był wyraźnie zaskoczony obrotem sytuacji, odkąd kot nim rzucił wiedział że nie jest od futrzaka silniejszy, ale takiego pokazu mocy zupełnie się nie spodziewał. -Zapamiętam. Następnym razem jak będziesz przegrywał na lekcji, wykorzystam to jako tajną broń, rozerwiesz niebieskich na strzępy.- próbował żartować. - Lepiej podstaw go pod nogi niebieskich. Wtedy rzucę się na nich, nie na ciebie. - odparł kot, przybierając swoją normalną formę. Zrobił to tylko po to, by móc bezkarnie przymilać się do Aquarius. Już widziała tę drużynową współpracę - w ciemnych barwach. Obserwowała beznamiętnie siłowanie się Vixena z Purrrem. Po wygranej kotek robił umizgi do Aquarius. Ryo pozostało paru rozmówców: Ishir, Borgor oraz drzwi, które zachęcały ją do wyjścia z tego pokoju. Borgor był skryty, drzwi naturalnie nie reagowały na nic, rozsądek czy logika pokazywały, że powinna pogadać z Ishirem. Niemniej po drużynowej rozmowie Ryo straciła chęć czy motywację do współpracy z własną drużyną. Przestało na tym zależeć. Czuła się coraz mniej potrzebna, nawet wydawało się jej przez moment, że pyłek kurzu unoszący się w powietrzu ma więcej determinacji niż ona sama, by działać drużynowo. Siedziała więc, lecz nie chciało się jej do kogokolwiek odzywać. Siedziała jedynie dlatego, żeby obserwować każdego regularnego i uczyć się o jego zwyczajach i stylu bycia. - Dobra, na dzisiaj starczy, bo widzę, że za chwilę nasza drużyna się rozpadnie zamiast zacieśni współpracę. - zdecydował Ishir. - W najbliższym czasie nie planuję takich spotkań. Pokój jest do waszej dyspozycji, tylko sprzątajcie po sobie. - rzucił, ruszając ku drzwiom wyjściowym. Zaraz za nim ruszył Borgor i Ryo. Vixen także nie widział powodu by zostawać dłużej, zostawił więc Aquarius głaszczącą kotka zgarnął po drodze ze swojej lodówki cytrynę i udał się do biblioteki po książkę tym razem dotyczącą jego łowczej profesji, nie zrezygnował przy tym z wyglądu Ishira w końcu ten nie miał skrzydeł które mogłyby go boleć. Sun w mało bibliotekarski sposób przeskakiwał między półkami wypełnionymi książkami. Zupełnie się nie przejął faktem, że Vixen wszedł do pomieszczenia. -Przepraszam. Mógłby mi pan pomóc? Szukam książki o umiejętnościach łowców.- zapytał grzecznie białowłosy. - A maaasz owoc? - odpowiedział małpowaty. -Proszę.- padła odpowiedź, a dłoń wyjęła z kieszeni dorodną cytrynę i wyciągnęła się w stronę bibliotekarza. - Nie lubię cytryn. -Cytryna to owoc.- młodzieniec nie dawał za wygraną. - Cytrynaaa to owoc, którego nie lubię. - bibliotekarz też najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić. -Na tablicy nie ma informacji o tym które owoce są akceptowane a które nie. - Regulaaarni powinni myśleć. -Chyba czytać w myślach. Skąd niby regularni pochodzący z odmiennych wymiarów mają wiedzieć że bibliotekarz nie lubi cytryn?- chłopak był uparty. - Dowiedzieć się. -Pfff durna małpa i jej durne wymysły.- wymruczała pod nosem podróbka latarnika. -Dziękuję za pomoc. Sam sobie poradzę.- powiedział obrażonym tonem do orangutana i zabrał się do szukania. Na szczęście działy były dobrze opisane i poruszanie się pomiędzy regałami nie nastręczało większych problemów wkrótce wolumin o wdzięcznym tytule: “Jak nie zostać ofiarą, czyli przewodnik praktyczny dla łowców” trafił w ręce smokowca. -Biorę tę.- pomachał książką Sunowi, a potem poszedł na stołówkę. Jakoś nie lubił tej małpy, z orkiem rozmawiało mu się dużo lepiej. Jednak jego ciało nie chciało się specjalnie ruszyć. Spowodował to bibliotekarz, który pojawił się obok niego po chwili. - Złodziej. - zawyrokował, uderzając Vixena kijem po głowie. Odebrał od niego książkę, przyjrzał się jej dokładnie i oddał, po czym odszedł, jakby nigdy nic. I zrozum tutaj Wieżę. Smokowiec mógł spokojnie udać się do orka. -Witam. To ja Vixen, smokowiec.- wyjaśnił jak zwykle przysuwając sobie krzesło. -Dzięki za wczorajszy obiad, Barbara była zadowolona tak jak obiecałeś.- wyraził swoją wdzięczność. - Apropo Barbary, długo ją znasz? Wiesz jak długo jest w wieży albo dlaczego mieszka akurat na tym piętrze?- szybko wydał się prawdziwy powód jego wizyty. - Kazała ci się tego dowiedzieć, czy tak z ciekawości pytasz? -zainteresował się ork. -Spytałem z ciekawości, ale zamiast odpowiedzieć kazała mi się dowiedzieć.- wyjaśnił rozkładając bezradnie ręce jakby chciał powiedzieć “i zrozum tu kobiety”. - Co z tego będę miał? - uśmiechnął się chytrze Hargur. -Hmm… pomogę ci myć garnki.- zaproponował Vixen, nie miał zbyt wiele do zaoferowania. - Pasuje. Barbara z tego co wiem jest co najmniej 800 lat w Wieży. A wybrała pierwsze piętro, bo najwięcej nowicjuszy się przewija przez nie. Dlaczego konkretnie to, to nie wiem. -Osiemset lat?- psełdo Ishir wstał z krzesła. - Nie miałem pojęcia że jest taka… taka… wiekowa.- wyraźnie nie chciał powiedzieć stara. -Myślałem że jest człowiekiem, ale ludzie tak długo nie żyją.- zaczął chodzić wzdłuż lady. -Może poprosiła boga o nieśmiertelność?- zastanawiał się. - Wątpię. Jesteśmy w Wieży. Tutaj żyje się dłużej… nawet się nie starzeje. -A ty ile masz lat?- smokowiec był wyraźnie ciekaw jaką nadzwyczajną liczbę usłyszy tym razem. - 2356 lat. - odparł tamten. - od półtora tysiąca jestem na tym piętrze. A przypomniałem sobie, czemu Barbara wybrała to piętro. Bo na nim zaczynała wspinaczkę. Tak wielkie liczby przyprawiały o zawrót głowy, Vixen czuł się przy mieszkańcach wieży jak dopiero co wyklute pisklę. -Czyli znasz ją od samego początku? Zawsze się tak ubierała?- pytał dalej. - Wiesz, trudno mi powiedzieć. 800 lat jest rankerką tutaj, na początku ubierała się jeszcze bardziej wyzywająco. Miała tylko tą przepaskę na piersiach i krótkie spodenki. - Hargur uśmiechnął się do wspomnień. - Syrion wymógł na niej, by się ubierała bardziej… no bardziej. -Taa.-czarnołuski postanowił zostawić temat stroju Barbary w spokoju. -Miałem się dowiedzieć jak długo jest w wieży, a nie jak długo jest na tym piętrze. Mógłbym spytać Syriona, powinien wiedzieć, tylko gdzie ja go znajdę i czy będzie chciał ze mną gadać?- zastanawiał się na głos jakoś nie mogąc sobie przypomnieć by dyrektor wspominał gdzie znajduje się jego gabinet ani żeby zapraszał do siebie regularnych. - Jak go znajdziesz, to będzie chciał z tobą gadać. Prawie nikomu się to nie udaje, więc będzie pod wrażeniem. Chłopak wyraźnie był zawiedziony odpowiedzią. -A jeść tu nie przychodzi?- chwycił się kolejnej potencjalnej możliwości. - Nie widziałem go ani razu w stołówce. - odparł ork. - Jeśli jada to nie u mnie. -Dobra dajmy spokój Syrionowi. Jak kiedyś na niego wpadnę… prędzej czy później będzie się musiał pokazać żeby coś wyjaśnić czy ogłosić, to go spytam.- białowłosy machnął ręką na dyrektora i jego dziwne zwyczaje. -Jeszcze jedna sprawa. Są trzy drużyny, z niebieskimi trenujemy, żółtych nie widzieliśmy na oczy. Ale ty ich znasz. Możesz mi coś o nich powiedzieć?- Vixen postanowił na razie odłożyć swoje sprawy “osobiste” i dowiedzieć się czegoś co przydałoby się drużynie. - Drużyna żółtych może być złożona w dowolnej konfiguracji z 18 regularnych. Opowiedzieć ci coś o każdym z nich? -Lepiej by było gdyby usłyszał to prawdziwy Ishir on jest od gromadzenia informacji… wiesz co, pójdę po niego.- zaproponował. -Zaraz wracam.- zawołał i wyszedł. |
|
|
part_1
|
part_2
|
|
Nareszcie coś się zmieniło, Vixen miał już serdecznie dość monotonii, każdego kolejnego dnia pokusa by olać zajęcia była coraz większa i gdyby nie słowa dyrektora zapewne dzisiejszego dnia osiągnęłaby punkt krytyczny skutkując samotną włóczęgą po piętrze. Nawet Barbary nie miał ochoty dziś oglądać. Owszem zauważył, że kobieta która nie zmieniła stylu ubierania przez osiemset lat i nie tak dawno twierdziła, że dla niego również go nie zmieni, jednak zdecydowała się włożyć na siebie tych kilka centymetrów kwadratowych odzieży więcej, co niewątpliwie coś oznaczało, niemniej kiedy dzień w dzień przychodził do niej na lekcje wciąż miała dla niego tylko szeregi liczb do zapamiętania. Normalnie uparła się jak jakaś stara oślica, chociaż dokładnie powiedział jej którą umiejętność chce opanować. P zaś traktował teorię jak śmiertelnego wroga. Zostały mu więc tylko książki. Niestety pomimo przejrzenia wszystkich trzech i zaznajomienia się z technikami zarówno łowców jak i zwiadowców nie był ani o krok bliżej opanowania którejkolwiek z nich, do tego potrzebne było shinsu. Miał wrażenie, przewijało się w opisach co drugie słowo. Niestety wiedział o nim jedynie tyle, że jest tutejszym odpowiednikiem magii. Siódmego dnia wybrał się więc do rankerki, której imienia nie pamiętał, a której macki przywodziły mu na myśl utopione dżdżownice. Ona przynajmniej starała się mu coś wytłumaczyć, właściwie to starała się tak bardzo, że po piętnastu minutach kompletnie się wyłączył, a jego myśli zaczęły błądzić swobodnie. Wtedy to zobaczył, a może poczuł jakimś szóstym zmysłem, jakby skupiska opalizującej mgły. To chyba było shinsu. I na tym jego sukcesy w nauce jak na razie się skończyły. Chociaż próbował wielokrotnie nie zdołał ponownie wejść w odpowiedni stan umysłu. Czas którego nie poświęcał na naukę był równie monotonny. Mimo że był częścią drużyny jego kontakty z resztą czerwonych ograniczały się właściwie do rozmów z Purrem i to tylko podczas lekcji. Poza nimi kotek zbyt zajęty był Aquarius, Ishir miał Ryo, a Borgora zwyczajnie nie było, czas spędzał więc z Barbarą, Hargurem albo samotnie zwiedzając piętro i jak na razie był z takiego obrotu spraw zadowolony. Nie wiedzieć czemu zaczęła go też męczyć czkawka. Teraz stanął sam przed wielkim ekranem odgrodzony od innych nawet od Purra. Czyżby techniki które wybierze miały pozostać tajemnicą? Nie wiedział i się nad tym nie zastanawiał, szybko odszukał na liście i dotknął dwóch pozycji, obie były umiejętnościami łowców. Po dotknięciu technik, ekran został podzielony na dwie części. Po każdej stronie znajdowała się instrukcja opanowania każdej z technik. Krok po kroku, zaczynając od odpowiedniego skupienia shinsu, a skończywszy na samym użyciu umiejętności. Wskazówki mimo że teraz bardziej szczegółowe, znał już z lektury i tak jak nie rozumiał ich wcześniej tak nie rozumiał ich i teraz. Postanowił zawołać nauczyciela. -Mógłbyś mi pokazać jak to działa?- zapytał z nadzieją. Nauczyciel, czy może jego kopia, pojawiła się w części Vixena. Przyjrzał się wyborowi smokowca. Pokiwał głową, jako odpowiedź na pytanie. - Najpierw ta. - wskazał na pierwszą technikę. Powierzchnia jego ciała zaczęła błyszczeć, zupełnie jak pokryta przezroczystą zbroją. Druga technika sprawiła, że w ręce P pojawił się przezroczysty miecz. Vixen wiedział teraz przynajmniej jak instrukcje wyglądają od strony praktycznej, powinno mu być łatwiej wyobrazić sobie kondensujące się w okół jego ciała shinsu co też uczynił. Tak, coś zdecydowanie się działo czuł jak shinsu zbiera się na powierzchni jego łusek ich krawędzie zaczynały błyszczeć ledwo zauważalnie ale jednak, jeszcze tylko trochę i mu się uda. Uda mu się! No i nie udało się, perspektywa sukcesu sprawiła że stracił koncentrację i nieukończona jeszcze zbroja rozwiała się jak dym. Mimo wszystko poczynił postępy, co tylko dowodziło, że jeden obraz wart jest więcej od tysiąca słów. Zachęcony wynikami spróbował jeszcze raz tym razem wyobrażając sobie miecz w swojej dłoni, dokładnie taki jaki miał jeszcze niedawno z tym że przezroczysty. Znowu nie musiał czekać długo na efekty, shinsu formowało się podług jego woli tworząc wybrany przez niego kształt, trochę rozmyty i niewyraźny ale jednak miecz, szkoda tylko że rozwiał się po kilku sekundach. Vixen nie zamierzał się jednak poddawać raz po raz starał się wykorzystać jedną albo drugą technikę i za każdym razem czuł że jest blisko, coraz bliżej… i ostatecznie nic z tego nie wychodziło. P przyglądał się temu wszystkiemu beznamiętnie. - Dobrze. Ćwicz tak przez tydzień i powinieneś dać radę w końcu. - stwierdził. Zadowolony z siebie smokowiec zasalutował nauczycielowi jakby ten był jakimś wyższym stopniem wojskowym i wrócił do ćwiczeń. Ćwiczenia nie szły ani trochę lepiej… chociaż chyba osiągnął odrobinę postępu. To pewnie przez to, że nauczyciel go pochwalił. To zawsze działało motywująco. Chociaż nie, zdanie P było mu całkowicie obojętne, ale to że wreszcie po tygodniu bezowocnych starań udało mu się użyć tego po stokroć przeklętego shinsu już nie. Istniała szansa, że używanie przeklętej energii wejdzie mu w nawyk. Jeśli oczywiście nie siądzie na laurach i będzie grzecznie trenować swoje zdolności łowcy. Po zajęciach zadowolony jak jeszcze nigdy odkąd trafił do wieży poszedł do Barbary, koniecznie chciał ją przekonać że nudne liczby są nudne i że jest już gotowy przejść dalej to znaczy do zmieniania się w cień. - Chcesz się nauczyć ukrywać w cieniu? Czyżbyś chciał mnie podglądać w kąpieli? - zapytała ni to z wyrzutem, ni z nadzieją w głosie. -Nie koniecznie chcę się ukrywać, raczej wymknąć się przeciwnikowi tak jak ty to zrobiłaś tam na wzgórzu. To genialna umiejętność, można jej użyć na wiele sposobów. - przekonywał. -Z tym podglądaniem to niezły pomysł, nie wpadłem na to.-podchwycił uśmiechając się łobuzersko.- Chociaż przed tobą i tak się nie ukryję, no chyba że będziesz udawała że mnie nie widzisz. - Jak będziesz się ładnie uczyć, to mogę co jakiś czas przymknąć oko na twoją obecność w cieniach. - rzuciła Barbara, informując jednocześnie, że zgadza się na naukę Vixena tej techniki. -Koniec z liczbami?- chciał się jeszcze upewnić, tyle dni próbował ją namówić bezskutecznie, a teraz udało mu się od razu, to było nieco podejrzane, chociaż możliwe że miał dziś po prostu dobry dzień. - No koniec. Pomęczyłeś się, więc teraz przechodzimy dalej. - uśmiechnęła się kobieta. Vixen uniósł obie ręce w geście triumfu. -To co mam robić?- zapytał pełen entuzjazmu, którego zupełnie nie wykazywał podczas poprzednich bezsensownych jego zdaniem lekcji zapamiętywania. - A to będzie proste. Zacznij od wyczucia shinsu w cieniu. Gdy ci się to uda, postaraj się przerobić swoje shinsu na takie samo. Wyobrazić sobie, że jesteś z shinsu cienia. - objaśniła rankerka. -Faktycznie brzmi prosto.- skomentował wsadzając swój ogon w najbliższy cień, właściwie to słuchając Barbary doznał olśnienia. Potrafił przecież zmieniać się w inne osoby dlaczego nie miałby spróbować w ten sam sposób zmienić się w cień? Jednak te dwie czynności chociaż do siebie podobne i pewnie działały na podobnej zasadzie, to wymagały od Vixena różnego podejścia. Zmiana w inne osoby była intuicyjna. Smokowiec musiał dotknąć celu, a cała reszta robiła się sama. Tutaj, za cały proces odpowiadał on sam. Chociaż jakieś oznaki shinsu udało mu się wykryć. Skupił się więc na tej energii, obserwował ją próbował niejako pomacać tym dziwnym zmysłem którego istnienie uświadomił sobie w sali władców shinsu. Czegoś podobnego nie widział w całym swoim życiu. Tego był bardziej niż pewny. Shinsu cienia było spokojne. Bardzo spokojne. Niemal się nie poruszało. Ale to było tylko złudzenie. Za ścianą spokoju krył się prawdziwy chaos. Grożący połknięciem każdego nieszczęśnika, który był nieprzygotowany na to spotkanie, a Vixen zdecydowanie nie był gotowy. -Teraz już wiem dlaczego niektórzy boją się ciemności.- powiedział patrząc na kłębiący się przed nim chaos kryjący się w każdym kącie i otaczający go ze wszystkich stron w specyficznie oświetlonej sali zwiadowców. - A ty boisz się ciemności? Zwiadowca musi być z ciemnością za pan brat. - odpowiedziała Barbara. -Oczywiście że nie.- odparł, chociaż nie był pewien czy ten stan rzeczy wkrótce się nie zmieni. - To dobrze. Zacznij może od palca. Jak ci się nie uda i tak zostanie na zawsze, to lepiej będziesz wyglądał bez palca, niż bez ręki. - rzuciła z ciepłym uśmiechem. -Nie mówisz tego poważnie? Nie chcę zmienić się w jakąś mroczną zjawę.- smokowiec był przekonany że jego nauczycielka żartuje, a zacząć zamierzał od czubka ogona. - Poważnie mówię. Jeśli przesadzisz, twoje ciało rozproszy się po całych cieniach. A jednak nie żartowała, nie miał jednak zamiaru wyjść przed nią na tchórza. -W takim razie pilnuj żebym nie przesadził.- poprosił i spróbował zmienić ostatnie piętnaście centymetrów ogona w chaos ciemności. - Postaram się, ale nie wiem czy dam radę. - stwierdziła kobieta. Próby smokowca nie wyszły w ogóle. Co innego odkryć chaos, a co innego sprawić, by chaos stał się czubkiem ogona. Całkiem możliwe że za bardzo się przestraszył że rozpłynie się w ciemności na zawsze żeby naprawdę się postarać. -Któryś z twoich uczniów zniknął?- drążył temat. - Z uczniów nie. Mój przeciwnik, gdy jeszcze byłam regularną był zbyt pewny siebie i zniknął. -W takim razie ja na pewno nie zniknę.- przyznał się że wcale nie czuje się pewnie, chociaż fakt że jeszcze żadnemu z uczniów Barbary nic się nie przytrafiło był pocieszający. - Moi uczniowie dostawali po głowie za każde przesadne użycie ciemności. Później przez tydzień mieli kłopoty ze wstawaniem z łóżka. - Barbara uśmiechnęła się… diabolicznie. -Zrozumiałem za pierwszym razem że mam nie przesadzać i nie będę.- zapewnił, rankerka ewidentnie chciała go nastraszyć. -Jesteś pewna że bicie uczniów po głowach to dobry pomysł? Zwiadowcy ponoć mają być inteligentni. - Jak są wystarczająco głupi, by przesadzać, to bicie im bardziej nie zaszkodzi. -Próbuję jeszcze raz.- oznajmił po raz kolejny wkładając ogon w cień i myśląc o ciemności jak o lepkiej substancji w którą powinien się zanurzyć i która powinna go pokryć. - Nie śpiesz się. Masz dużo czasu. - instruowała rankerka. Tym razem Vixenowi wydało się, że czubek ogona zniknął, ale ulotność tego wrażenia była tak duża, że mogło mu się tylko przewidzieć. -Widziałaś? Zrobił się… bardziej… mroczny.- wyraźnie nie potrafił oddać słowami subtelnej zmiany jaka zaszła. - Nie, zdawało ci się. Nic nie widziałam. - kobieta nie miała zamiaru przyznać smokowcowi, że mu się udało. -Chyba już wiem o co chodzi. Jeszcze raz.- czarnołuski zdecydowanie miał dzisiaj dobry dzień, jeszcze rano shinsu było dla niego niezrozumiałym pojęciem a teraz potrafił je dostrzegać w cieniu i prawie używać dwóch technik łowców, nie chciał przerywać tej dobrej passy. Tym razem był pewny, że na ułamek sekundy czubek jego ogona stał się cieniem. I to by było tyle jeśli chodzi o tę próbę. -Udało mi się.- ucieszył się jak małe dziecko któremu wyszła babka z piasku i niemal natychmiast przeszedł do kolejnej próby. Barbara miała rację miał czas, a teraz także przekonanie że prędzej czy później odniesie sukces, musi tylko cały czas próbować. No więc próbował raz za razem, nawet to czy kobieta jego snów widzi jego postępy, czy w ogóle stoi obok przestało mieć znaczenie, był tylko czubek jego ogona i cień oraz wola by upodobnić je do siebie tak żeby jedno stało się drugim. Raz się udawało innym razem nie, ale to nie miało znaczenia, bo za każdym razem czuł, że lepiej pojmuje naturę całego procesu. - No już starczy smoczku. - odezwała się kobieta. Vixen nie wiedział ile dokładnie czasu minęło, ale rzut oka na sufit pozwolił stwierdzić, że zbliżał się wieczór. - Zgłodniałam. Zaprosisz mnie na kolację? -Z przyjemnością, tylko szkoda że mnie nie stać.- odparł smokowiec powoli wracając do rzeczywistości, aż mu się w oczach mieniło od tego wpatrywania się w cienie. Łowca dostał pstryczka w nos. - A czy ja coś mówiłam o płaceniu? Sama za siebie zapłacę. -W takim razie zapraszam.- Vixen poszedł otworzyć przed Barbarą drzwi. *** Następny tydzień nie różnił się wiele od poprzedniego poza tym, że zajęcia się zmieniły i teraz zamiast bezproduktywnego mordobicia każdy uczył się sam wybranych przez siebie umiejętności. To w zupełności wystarczyło żeby Vixen przestał mieć ochotę na wagary. Perspektywa posiadania idealnie dopasowanej zbroi której nie musiał dźwigać, czyścić, ani nawet ubierać była niezwykle kusząca, zresztą tak jak i możliwość tworzenia dowolnego oręża w chwili kiedy było potrzebne, toteż nie powinien dziwić fakt że przykładał się do treningu i wkrótce tę sztukę opanował. Ze znikaniem w cieniu szło mu nieco gorzej, po tym co Barbara naopowiadała mu o regularnych którzy przesadzili i rozpłynęli się w powietrzu na zawsze nie potrafił się zmusić by przemienić w ciemność całe swoje ciało. Wiedział że gdyby naprawdę tego chciał to by mu się udało, ale na razie nie był na to gotowy. Jego kontakty z resztą drużyny również się nie zmieniły, wpadał na nich od czasu do czasu, zamieniali kilka słów i na tym ich relacje się kończyły, może poza Ryo którą widywał zawsze w porze obiadu na stołówce, z nią nie rozmawiał wcale. Zapadło akceptowane przez obie strony milczące porozumienie co do ograniczenia kontaktów do minimum, czy też nawet zera, bo nie raz i nie dwa zdarzało się, że Ryo traktowała go jak powietrze. Raz czy dwa dostrzegł że Barbara zostawiła lekko uchylone drzwi do sali zwiadowców jakby zapraszając go do środka, ale nie skorzystał, nie chciał żeby sytuacja z ich pierwszego spaceru się powtórzyła. Ciągłe ataki czkawki zaczynały go już poważnie wkurzać. Drużynowe pierdolenie Drużyna czerwonych została zwołana na spotkanie do pokoju numer 15. Czekał tam na nich już Ishir, oraz zapisany ekran. - Dobrze, że przyszliście. Jutro podejdziemy do pierwszego egzaminu w akademii. - przywitał się z pozostałą piątką. - Pasowałoby więc określić ogólnikowo naszą strategię. Tak wiem, że nic o egzaminie nie wiemy, ale określimy na tyle nieszczegółowo, by dało się to zastosować w niemal wszystkich warunkach. Ponadto mam informacje o kandydatach do drużyny żółtej, z którymi się zapoznacie, jeśli będziecie chcieli. Zanim zacznę, jakieś pytania? Vixen żadnych pytań nie miał, co więcej informacje o potencjalnych członkach żółtej drużyny słyszał na własne uszy od Hargura więc również go nie interesowały, na spotkanie drużynowe przyszedł właściwie z grzeczności, a raczej po to żeby nikt się nie czepiał że go nie ma. Ryo nie miała żadnych pytań, za to chciała jeszcze raz rzucić okiem na informacje o żółtych. Reszta drużyny nie miała pytań. - Ok. To przejdźmy do strategii. Po pierwsze, Vixen i Ryo, jeśli nie zostaną jedynymi osobami w naszej drużynie, nie zbliżają się do siebie. - Ishir przedstawił pierwszy punkt, wskazując go również na ekranie. Ryo nie miała uwag co do tego, bo dla niej żaden Vixen nie istniał i nie znała żadnego Vixena, kropka. Zresztą po co miałaby się pchać do kogoś, kto - raz - “nie istniał”, dwa - byłby problematyczny we współpracy, a - trzy - z kim nie chciałaby współpracować? - Po drugie, naszym priorytetem jest eliminacja latarników drużyny przeciwnej. Chyba, że rodzaj egzaminu nam to uniemożliwi. Bez latarników będą mieli kłopoty z porozumiewaniem się. - Po trzecie, jeśli test nie będzie polegał na regularnej wyrzynce, lub za eliminacje przeciwników nie będą przyznawane dodatkowe punkty, starajcie się unikać walki. Poczekamy aż żółci zmęczą się na niebieskich i dopiero wtedy zaatakujemy. - Zobaczymy, jak test przebiegnie, bo na przykład równie łatwo mogliby się zmówić przeciw nam - odezwała się Ryo. - fakt, że lepiej oszczędzać siły na potem, ale póki nie będziemy znać zasad testu, to nie ma co wymyślać planów na zapas. - Po czwarte, nie przejmujcie się mną. Aquarius na początku egzaminu użyjesz wody w okolicy mojej bazy operacyjnej co wzmocni moją elektryczność. Przez resztę testu będziesz się trzymała od mojego stanowiska z dala. Jakieś pytania? - Ok, Aquarius, Purrr, Borgor, chcecie zapoznać się z kandydatami na drużynę żółtych? - spytał Ishir. Zapytana trójka pokiwała głowami na potwierdzenie. - Ok, to wy zostańcie. Ryo, Vixen wy możecie już iść. - Ja zostaję - odparła dobitnie Ryo, ignorując egzystencje Vixena. Nawet w ogóle nie rozumiała, dlaczego ona nie mogłaby się dowiedzieć o swoich przeciwnikach. - Znowu chcesz tego słuchać? zdziwił się latarnik. - A co mi zaszkodzi? - Ryo też się zdziwiła przyczyną, dla której miałaby nie chcieć posłuchać informacji. - Jak tam chcesz. - jedna z latarni zbliżyła się do ekranu i zaczęła wyświetlać opisy potencjalnych członków drużyny żółtej. Dziewczyna zanurzyła się w lekturze i w międzyczasie myślała, co mogłaby zabrać na test, aby na nim to wykorzystać jako tajną broń. Tymczasem nieistniejący smokowiec opuścił pomieszczenie. |
|
|
Cóż, zaczęło się. Ryo wzięła głębszy wdech. Została jej przydzielona latarnia. Postanowiła najpierw przeszukać pokój, w którym się znajdowali. Przygotowała katanę na wszelki wypadek, poza tym miała poukrywane w karwaszach mniejsze ostrza. Stojący kilka kroków dalej Vixen również zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, ale bez większego entuzjazmu. Wyraźnie widać było, że motywacja do wykonania zadania nie była u niego na wysokim poziomie. - Dobra, przesyłam wam na latarnie mapę, którą mamy. Czerwona kropka to ja. Dzielimy się na dwa zespoły. Vixen, Purrr i Aquarius to jeden zespół. Ja, Ryo i Borgor to drugi zespół. Pasuje wszystkim? Syrenka i kotek entuzjastycznie przytaknęli. Podobało im się, że byli w jednej drużynie. Borgor lekko kiwnął głową - jemu chyba było wszystko jedno. Ryo tez nie protestowała. Niemniej ona zajęła się wpierw przeszukaniem pomieszczenia. Za to smokowiec za priorytet uznał przyjrzenie się mapie. Na jej podstawie stwierdził, że najlepiej będzie jeśli ustawi się przy najbliższym wejściu i przypilnuje żeby jego drużyna nie dała się zaskoczyć kiedy będzie ustalać strategię. W pomieszczeniu nie było niczego ciekawego. Jedynie lampym wiszące na suficie. Vixen ustawiony przy południowym wejściu nasłuchiwał, jednak niczego ciekawego nie usłyszał. - Dobra, to moja grupa idzie na wschód, a druga grupa na południe. Jak ktoś znajdzie jakieś ciekawe fanty, to może zatrzymać je dla siebie. - Ishir, tak się zastanawiam, czy nie mógłbyś w międzyczasie rysować mapy, a te kawałki poukrywał z innych latarniach? - Ryo zastanawiała się na głos i spytała Ishira. - Wiesz, bo żółci chyba mogą ciebie atakować, żeby ci wyrwać te kawałki mapy, nie? - jej głos stał się nieco bardziej gorzki. - Musiałby się gdzieś ukryć, bo nie mogę mieć przywołanej bazy i jednocześnie się poruszać. Bo gdybym wysłał mapę do któregoś z was, tylko ta osoba by je widziała. W sumie to możemy zaryzykować. Ukryję się w ślepym korytarzu w górnym lewym rogu mapy. Będę wam na bieżąco wysyłał aktualizacje waszych pozycji. A mapę wyślę jeśli ktoś się do mnie zbliży. Aquarius, chodź ze mną, użyjesz wody, by zmoczyć moją bazę i okolicę. - Myślisz, że gdybym twoją bazę zasnuła tymczasowo ciemnością, to byłaby większa szansa, to by cię nikt nie zobaczył? - zaproponowała swoją pomoc Ishirowi. -Mówiłeś że możesz zamienić się pozycją z kimś innym. Jeśli ktoś cię znajdzie nie przesyłaj mapy, zamień się ze mną miejscami. Żółci nie będą mogli mnie tknąć, a z niebieskimi mam szansę.- zaproponował Vixen. - To też może się przydać, tylko na niedużym obszarze. - zwrócił się do dziewczyny. - Nie próbowałem jeszcze zamienić miejscami bazy i latarni, ale jeśli będzie potrzeba, to sprawdzę czy to potrafię. - Sprawdź teraz. Ishir wstukał coś w swojej bazie. Po chwili ta zaczęła się rozmazywać, by znaleźć się kilka metrów od miejsca, gdzie stał Vixen. Ten natomiast znalazł się kilka metrów od miejsca, gdzie był latarnik. - Hm… Nie do końca dobrze działa, ale działa. Vixen, nie trzymaj się blisko ścian, bo mogę skończyć w ścianie. -Lepiej ty niż ja… zachowam odpowiednią odległość.- obiecał gad. - Chyba możemy przesłać kawałki map do latarni i zamieniać się miejscami. To jedno drugiemu nie przeczy - ustaliła Ryo. - Nie martw się Vixen, też będę trzymał się kilka metrów od ścian. - zapewnił smokowca. - Jeśli mapy nie będą w bazie, to tylko osoba mająca je w latarni, będzie je widzieć. Lepiej tylko zamieniać się miejscami. -Jeśli będziesz chciał się zamienić to mnie uprzedź.- poprosił smokowiec na słowa Ryo nie zwracając uwagi. - Nie spodziewaj się zbyt rozbudowanych uprzedzeń, pewnie nie będę miał na to czasu. Dobra, Aquarius, Ryo chodźcie. Reszta może zbadać korytarze w naszej części, jeśli chcecie. -Purr obstaw zachodnie wejście, Borgor wschodnie. Poczekamy aż skończą.- Vixen nie był szczególnie szczęśliwy w związku z tym, że musiał czekać aż Ishir przygotuje swoje stanowisko zanim Aquarius dołączy do niego i Purra i będą mogli wreszcie ruszyć na poszukiwanie mapy. Ryo zgodziła się z Ishirem. - Nie traćmy czasu. - i udała się wraz z Ishirem. Nie trwało to zbyt długo. Już po chwili kobiety powróciły i dołączyły do swoich grup. Brak jakichkolwiek łupów dowodził, że korytarz był pusty. Grupa Ryo ruszyła na wschód, grupa Vixena na południe. *** Trójka regularnych znalazła się w sali o podobnych, jeśli nie identycznych rozmiarach co ta, w której zaczęli egzamin. Na pierwszy rzut oka wydawała się ona pusta, jednak Purrrowi udało się zauważyć ślady na podłodze. Wyglądały jak pazury jakiejś bestii i biegły od jej środka w stronę południowego wyjścia. Raczej nie należały do nikogo z drużyny niebieskich. Jako że ślad wyglądał na pojedynczy, a najpewniejszą drogą do zwycięstwa było jak najszybsze zdobycie większości map Vixen uznał że powinni podążyć za tropem zamiast skręcić na zachód jak początkowo planował. Reszta przytaknęła. Prowadził Purrr, ze względu na mały rozmiar był trudniejszy do wykrycia. Za nim szła Aquarius, a Vixen obstawiał tyły. Znaleźli się w ślepym zaułku… coś tutaj nie pasowało. Ślady prowadziły prosto w ścianę. Czyżby było tam ukryte przejście, a może… Za plecami usłyszeli lekki pomruk. Odwrócili się i zobaczyli strażnika. [media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8a/0c/96/8a0c96bf345bb8da01ed9c98450c5a8a.jpg[/media] Stwór miał ponad trzy metry wzrostu. Był niezwykle chudy, ciemna skóra opinała jego szkielet tak, że było widać niektóre kości. Ze łba rosły mu dwa, ponad półmetrowe rogi. Niezwykle długie ramiona, zakończone ostrymi szponami, sięgały mu do kolan. - Uważajcie, mimo że nie wygląda zdaje się być cholernie silny. - usłyszeli głos Ishira dobiegający z latarni - I w ogóle nie mogłem go wykryć. Musi umieć się jakoś przemieszczać niezauważenie. -Purr sprawdź czy jest też szybki.- polecił kociakowi Vixen sam skupiając się na przywołaniu zbroi shinsu. Kociak niczym błyskawica ruszył do ataku na nogi stworzenia. Uderzył raz, drugi, trzeci i… zupełnie nic się nie stało. No może z wyjątkiem tego, że strażnik zrobił kilka kroków w stronę regularnych. - E… chyba nie działa. Ishir, czemu? Latarnia Purrra zaczęła skanować potwora. - To co wydaje się skórą to jego zbroja. Jest szkieletem w zbroi. - padła odpowiedź od latarnika. - Musicie ją rozwalić, dopiero będziecie mogli go uśpić. -Purr przebiegnij za niego, zmień się i zaatakuj jego plecy ja i Aquarius zajmiemy się frontem.- Vixen zaproponował plan działania, a w jego rękach zmaterializowała się świetlista włócznia na długim drzewcu w sam raz żeby wyrównać dysproporcje w zasięgu, a tym samym ułatwić smokowcowi unikanie długich łap stworzenia. Pierwszy cios miał za zadanie przetestować wytrzymałość zbroi potwora na jego brzuchu. Władanie bronią drzewcową w wykonaniu Vixena pozostawiało wiele do życzenia. Jednak włócznia nie wymagała wielkiej wprawy. Wystarczyło, że wiedziało się, którym końcem pchnąć w przeciwnika. Trafienie było czyste w miejsce, w które smokowiec wycelował. Ostrze włóczni zarysowało zbroję i nic więcej. Purrr tym czasem w swojej większej formie wykonał skok i uderzył strażnika w łeb. Po korytarzu rozszedł się głuchy odgłos uderzenia metalu o metal. Zbroja na głowie stwora pokryła się kilkoma pęknięciami. - Vixen, jeśli to metal, mogę go ochłodzić, a ty później go podgrzejesz. Powinien wtedy pęknąć. - zaproponowała Aquarius. -Na odwrót.- poprawił syrenę, zaczerpnął więcej powietrza i zionął ogniem w już nieco nadwyrężony rogaty łeb strażnika. A po chwili z dzbanka władczyni shinsu wyleciała struga wody. Łeb stwora zaczął parować. Słychać było ciche pęknięcia. Wykorzystał to Purrr, który znów uderzył w głowę. Zbroja pękła. Wtedy też strażnik się ożywił. Jego ręce gwałtownie się rozciągnęły i uderzyły w syrenkę i smokowca posyłając ich na ścianę. Uderzenie zarówno rękami jak i ścianą zabolało. Kot ryknął wściekle i znów się zamachnął. Górna kończyna stwora wbiła go w ścianę, gdy ten zaczął się kręcić dookoła własnej osi. Całe szczęście że zbroja shinsu pokrywała Vixena w całości inaczej jego skrzydła po zderzeniu ze ścianą raczej nie byłyby już sprawne. Bestia rozszalała się zdaje się czując zbliżającą się porażkę. Czarnołuski jak najszybciej pozbierał się z podłogi, porzucił nie potrzebną już włócznię i zaszarżował na strażnika niczym zawodowy gracz futbolu amerykańskiego próbując obalić stwora. Może oponent był i silny ale za to bardzo chudy i wysoki co czyniło go też mniej stabilnym. Co obróciło się przeciwko smokowcowi. Wirując, strażnik przechylił się na bok, sprawiając, że łowca przeleciał obok niego, znajdując się za jego plecami - a przynajmniej tam gdzie były na początku starcia. Purrr i Aquarius potrzebowali trochę więcej czasu na dojście do siebie. Ona była słabsza, on dostał dużo mocniej. Zirytowany niepowodzeniem Vixen ponownie zionął ogniem na kręcącego się stwora chcąc zwrócić jego uwagę na siebie. Strażnik zamienił się w ognisto-kościsty wir. Większego wrażenia to na nim nie zrobiło. Jednak dało szansę Aquarius do użycia jednej ze swoich umiejętności. Wodnego więzienia. Kula wody otoczyła stwora, przez co jego ruchy zaczęły spowalniać. Dawało to okazję dla Vixena na ponowienie próby obalenia. Smokowiec nie marnował czasu, świetliste cząsteczki shinsu uformowały w jego dłoniach kształt półtoraręcznego miecza z którym to zaszarżował na bestię, kilka kroków przed nią wyskakując w powietrze i biorąc zamach żeby przeszyć jej czerep ostrzem. Młot zapewne prezentowałby się efektowniej, ale powłoka wody, która spowalniała cel była też w pewnym sensie jego ochroną osłabiając impet ataków. Wodne więzienie zbyt osłabiło atak mieczem, by ten zadał strażnikowi znaczące obrażenia. Mimo to masa smokowca była wystarczająco duża, by przewrócić przeciwnika. Co bezwzględnie wykorzystał Purrr. Uderzył swym młotem w ostrze miecza Vixena wbijając je głęboko w czaszkę stwora. Nad strażnikiem uniósł się hologram przypominający mapę, który po chwili zniknął. - Dobra robota. Dostałem fragment mapy. - pochwalił ich Ishir. Vixen pozbierał się z truchła pokonanego strażnika, zdecydowanie warto było się zamoczyć. -Jesteś cały?- spytał kociaka i razem z nim poszedł zobaczyć co ze syreną. Wszyscy musieli na siebie uważać jeśli chcieli dotrwać do końca testu. - Tak, nic mi nie jest. - stwierdził Purrr. On również ruszył sprawdzić co z Aquarius. Syrenka była cała, choć trochę obolała. Mapa, która została wyświetlona na przypisanych do nich latarniach pokazała, że po obu stronach korytarza, w którym byli znajdowały się sale. Łatwiejszy dostęp mieli do tej na zachodzie, chyba, że dałoby się przebić przez ścianę. -Idziemy na zachód, może znajdziesz w tamtym pomieszczeniu jakieś ślady, albo ty wyczujesz czyjeś shinsu. Pasuje?- zapytał dwójkę towarzyszy. Tamta dwójka przytaknęła. Tym razem syrenka szła - czy raczej lewitowała - pierwsza. Za nią Purrr - już w swojej normalnej wersji, a Vixen znów zamykał tyły. Zarówno zmysły kotka jak i wyczuwanie shinsu Aquarius były niepotrzebne. Szkieletowy łowca z drużyny żółtych stał nad poszatkowanym ciałem Wrrr. - Och, jak miło. Wy też chcecie się bić tak jak ten idiota? - zapytał przybyłych, wskazując na ciało tygrysa. -Nie.- Vixen wiedział że z członkami drużyny żółtej nie opłaca im się zaczynać. Przynajmniej mają jednego konkurenta z głowy, pomyślał patrząc na zmasakrowanego tygrysa. -Pokonałeś mojego brata… - Purrr wpatrywał się w zwłoki łowcy niebieskich. - Dziękuję! - rzucił uśmiechając się do szkieletu. [i] - Hm… jesteś dziwny koleś. [i] - kolczasty również się uśmiechnął. Widać spodobało mu się podejście kociaka. Następnie wbijając w ziemię ostrza na wszystkich swoich kończynach, ruszył na zachód. Czarnołuski tymczasem gestem nakazał towarzyszom ruszyć dalej na południe. Może im się poszczęści i trafią na kolejnego strażnika zamiast na resztę drużyny niebieskich, swoją drogą Wrrr musiał być naprawdę zadufany w sobie jeśli wybrał się na wycieczkę po labiryncie sam. Znaleźli się w kolejnej sali. Ten labirynt pod względem różnorodności pomieszczeń był dość monotonny. Tutaj znaleźli ciało kolejnego strażnika. Z obrażeń trudno było stwierdzić kto dokładnie go zabił, ale na pewno nie zrobił tego bezimienny szkielet. Strażnik był połamany, a nie przecięty. Tego kawałka mapy już nie zdobędą, gra zaczynała nabierać tępa i Vixen szczerze wątpił by mogła trwać aż osiem godzin. Musieli znaleźć strażnika póki jacyś jeszcze żyli. -Sprawdzimy szybko róg labiryntu, jeśli nic tam nie znajdziemy pójdziemy na wschód.- zdecydował mimo wszystko nie chcąc za sobą zostawiać całkowicie niezbadanego terenu. Trafili na dwa ślepe zaułki. Nie było w nich nic niezwykłego. Gdyby nie to, że Aquarius przezornie użyła zmysłu wykrywania shinsu z pewnością regularni przegapiliby ukrytą pod podłogą skrzynię. Ishir przez latarnię przekazał, że nie ma tam żadnych pułapek. Trzeba było się tylko tam dostać. Na szczęście posadzka nie była ani gruba ani jakoś szczególnie solidna i wystarczyło kilka uderzeń smoczej łapy Vixena żeby pękła. Czerwoni mogli bez przeszkód otworzyć skrzynię. W skrzyni znajdował się napierśnik. Był cały niebieski i… mieścił się na dłoni. Po chwili znęcania się nad nim, Vixen odkrył, że może zmieniać swój rozmiar. Pozostawała kwestia komu ją dać, czy może zatrzymać dla siebie. Decyzja nie była trudna, napierśnik potrafił zmieniać rozmiar podobnie jak i Purrr toteż rzucił ją właśnie kotu. -Choźmy dalej. Purrr przyjął napierśnik i założył ją na siebie. Aquarius była zachwycona tym, że jej chłopak nosi coś niebieskiego. Regularni wrócili do sali gdzie znaleźli ciało strażnika i wybrali zachodnie wyjście. Znaleźli się w dolnej części korytarza, w który skręcił szkielet. Nic nie znaleźli, ale odsłonili kawałek mapy… który dużo im nie dał. Błądzenie po labiryncie w części do której nie mieli mapy zaczynało Vixena powoli wkurzać, ale był uparty i postanowił skończyć to co zaczął zwłaszcza, że do odwiedzenia zostało im z tego co się orientował jeszcze jedno nieduże pomieszczenie. Pokierował więc grupą z powrotem do sali, w której leżał poszatkowany, ale wciąż żywy Wrrr i na południe trasą, którą już raz pokonali po to żeby zaraz potem zawrócić na północ wchodząc do ostatniego pomieszczenia w tym sektorze w którym jeszcze nie byli. Lepiej żeby było tam coś godnego uwagi. I rzeczywiście było. W formie kolejnej skrzyni. Ukrytej za niemożliwą do zniszczenia ścianą, posiadającą nieduży otwór na samym dole. Za mały by Purrr mógł się tam dostać. Do akcji wkroczyła Aquarius. Użyła techniki, o której zapomniała wspomnieć w czasie spotkania zapoznawczego. Zmieniła się w wodę i przepłynęła pod przeszkodą. Po drugiej stronie przybrała swoją normalną formę i otworzyła skrzynię. Zebrała zawartość. Gdy powróciła do reszty okazało się, że trzyma karwasze. - Zwiększają zdolności shinsu dzierżącego. - poinformował Ishir. - Zatrzymam je, dobrze? - spytała Aquarius. Kot przytaknął. Vixen również nie protestował, w końcu to ona tu była specjalistką od shinsu. -A teraz znajdźmy wreszcie jakiegoś strażnika.- niecierpliwił się. Kiedy tylko syrenka przywdziała karwasze poprowadził ją i Purra na wschód w stronę środka labiryntu. Trafili w kolejny korytarz. Po jego przejściu znaleźli się na rozstaju dróg. Jedna prowadziła na północ, druga na południe. Jako że kierunek południowy jak na razie im sprzyjał ruszyli na południe. I znów dotarli do rozwidlenia. Tym razem na południe i wschód. Vixen rzucił tabletką na czkawkę i wypadło że pójdą na wschód. Trafili na… ślepy zaułek. Znowu. Południe było jednak najlepszym wyborem toteż zawrócili i naprawili swój błąd. Pokonali tym razem dłuższą trasę, jednak w ostateczności i tak trafili na kolejne rozwidlenie. Północ lub wschód. Wybrali północ. Prędzej czy później muszą w końcu gdzieś dojść, a przynajmniej taką nadzieję miał Vixen któremu bezproduktywne łażenie po korytarzach coraz bardziej działało na nerwy. I cóż za niespodzianka. Ślepy zaułek. Ze skrzynią. Opróżnioną. Niestety. Nie mieli innego wyjścia jak po raz kolejny zawrócić i wybrać drugą odnogę korytarza. Szczęście chyba opuściło trójkę regularnych. Znów trafili na rozwidlenie. Z takim samym układem odnóg co ostatnio. -Idziemy w prawo. Słyszałem że żeby wyjść z labiryntu zawsze trzeba skręcać w prawo.- powiedział Vixen przypominając sobie jakąś zasłyszaną mądrość. Wszystko byle tylko przestać marnować czas. Szli dość długo, skręcając raz w lewo, raz w prawo. Minęli krótki korytarz zakończony ślepym zaułkiem. Aquarius wysłana na sprawdzenie go nic nie znalazła. Kolejne. Kolejne zawijasy doprowadziły ich do rozwidlenia, tym razem z trzema możliwościami wyboru. Droga na wschód na pewno była ślepym zaułkiem. Bardziej północna droga na zachód prowadziła do sali. Ta bardziej południowa w kolejny korytarz. Po sprawdzeniu kolejnego ślepego zaułka na obecność ukrytych skrzyń, wreszcie dotarli do sali. Ślepy zaułek skrywał w sobie ciało… władcy shinsu drużyny żółtej. Niemal wprasowane w jedną ze ścian. Dość świeży zapach krwi świadczył, że gdzieś niedaleko znajdował się strażnik… którego znaleźli na środku sali, do której weszli. Konkretnie jego martwe ciało. Oprócz tego w sali nie było niczego ciekawego. Jedyna droga prowadziła na wschód. Tamtędy też się udali. Trafili na rozwidlenie. Północ lub południe. -W prawo.- zdecydował smokowiec, wybrawszy metodę zamierzał się jej trzymać. - Informuję, że wszyscy strażnicy zostali pokonani. - usłyszeli głos dyrektora. Vixen zaklął pod nosem, spóźnili się, teraz będą musieli zmierzyć się z żółtymi żeby wygrać. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:23. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0