lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Anime] Tower of God - Inna opowieść [+18] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/15940-anime-tower-of-god-inna-opowiesc-18-a.html)

Agape 28-03-2016 20:30

Vixen zjawił się w pokoju numer piętnaście jako ostatni, wszedł powoli krokiem pasującym bardziej do męczonej artretyzmem staruszki niż do dumnego łowcy. Od samego rana miał ochotę coś walnąć. Na pierwszy ogień poszedł budzik który oberwał z pięści tak że jego nóżki zostawiły wgniecenia w blacie stolika. Potem przyszła kolej na Wrrr i Archela, którzy najwyraźniej wstali w równie bojowym nastroju co smokowiec. Zmagania były zażarte i wyrównane, wiele ataków zostało wyprowadzonych i wiele doszło celu. Wreszcie umęczone ciała osiągnąwszy kres wytrzymałości poddały się. Zdaje się że stracił przytomność trochę wcześniej niż Wrrr, w każdym bądź razie chwilę potem znowu stał cały i zdrowy choć upaćkany krwią. Wszelkie rany zniknęły, ale ból pozostał sprawiając, że reszta zajęć, a jakże praktycznych, dłużyła się niemiłosiernie. Teraz siedział w pokoju narad z resztą drużyny, a to nad czym się zastanawiał miało niewiele wspólnego ze słowami Ishira.
-Nie wiem co robicie na swoich zajęciach, ale ja nie zamierzam zostać manekinem treningowym, tylko po to żeby uśpić czyjąś czujność.-oświadczył a potem zmienił nagle temat. –Sukinkot złamał mi skrzydło w trzech miejscach.-powiedział rozkładając prawe skrzydło i przyglądając się mu krytycznie.
-Teraz jest całe ale boli dokładnie tak samo. Nie rozumiem czemu P nie może naprawić tego do końca, zwłaszcza że po przespanej nocy wszystko znika… To bez sensu. Mógłby chociaż przenieść lekcje na popołudnie. Albo jest na to za głupi albo robi to specjalnie. Nie wiem co gorsze.- podzielił się swoimi przemyśleniami.
- Ciesz się, że przynajmniej możecie im oddawać. Ja mam spokojnie stać i dostawać łomot. - poskarżył się Borgor - Wczoraj wygrałem tylko dlatego, że zniosłem więcej ciosów niż przeciwnik.
To nie nauka to znęcanie się.- Vixen był oburzony.
- Ej, dobra, spokojnie, nie o to mi chodziło byście bezkarnie dostawali po ryju od niebieskich. - starał się uspokoić sytuację Ishir. - Po prostu w walce wyznaczyć pewny zakres zdolności, których nie użyjecie. Chyba każdy z was coś takiego ma… - to chyba było pytanie.
- Chodź Vixen, zrobię ci masaż skrzydła, może ci pomoże. - zaoferowała się syrenka, która znów miała ogon i była niebieska.
-Miło z twojej strony.-czarnołuski był wyraźnie zaskoczony tym przejawem troski o jego osobę, szczególnie że Borgor i Purr zapewne odczuwali skutki zajęć równie dotkliwie. -Na pewno nie zaszkodzi.- zdecydował ale gdzie miał iść nie wiedział.
- No ja tak robię. Możecie zapytać się Vixena. - odparł Purrr w przerwach między ślinieniem się na widok ogona Aquarius.
-Potwierdzam. Kociak lubi obrywać do brata.-ogoniastego nikt nie musiał pytać sam chętnie udzielił odpowiedzi drocząc się z kolegą po fachu.
- Dobra, to jeszcze raz. Byśmy się dobrze zrozumieli. Chodzi mi o to, by każdy z nas wybrał spośród swoich umiejętności i zdolności, te, których nie będzie używał w obecności niebieskich. - starał się jak najdokładniej wyjaśnić Ishir.
-Jak tam chcesz.- gad obojętnie wzruszył ramionami.
- Vixen, jesteśmy drużyną. Nie mam zamiaru wprowadzać tyranii. - odparł latarnik. - Może pokażemy sobie nawzajem swoje umiejętności, zamiast tylko o nich mówić? Dobra, to ja zacznę.
Ishir utworzył w dłoni żółty piorun kulisty.
- To jest zwykła elektryczność. Pozwala na paraliżowanie, kontrolę nad metalem i takie tam. - Piorun został zamieniony na czerwone pazury. - W moim świecie to nazywa się magią zabójców smoków. Dzięki niej jestem odporny na inne formy elektryczności. - pazury zmieniły się w… niebieski miecz. - To z kolei nazywa się magia twórcza. Jestem w stanie stworzyć z elektryczności niemal wszystko co sobie wyobrażę, jednak nie na długo. Przed niebieskimi będę ukrywał czerwoną i niebieską elektryczność. - wyjaśnił - Kto następny?
Ogon smokowca musnął pod stołem kostkę Ishira to wystarczyło by mógł zaprezentować swoją umiejętność, mianowicie zaczął się kurczyć, jego ogon i skrzydła robiły to jeszcze szybciej aż zupełnie zniknęły i po kilku sekundach Vixen nie był już Vixenem a idealną w każdym szczególe kopią Ishira.
-Potrafię przybrać wygląd każdego kogo dotknę o ile jest człekokształtny i nie za mały ani za duży.- odezwała się kopia perfekcyjnie naśladując również głos oryginału. Drugi Ishir przestawił nawet krzesło żeby normalnie używać oparcia.
Vixen dostał też w łeb.
- Ej, co mam ci masować jak nie masz skrzydeł? - odezwała się obrażona syrenka.
-Nie tylko moje skrzydła oberwały.- Vixen był wyraźnie zawiedziony że obiecanego masażu jednak nie będzie.
- Ja potrafię się kamuflować. Nie staję się co prawda w pełni niewidzialna, ale potrafię nieznacznie zmienić wygląd swojego ciała. - dolna część ciała wodniczki otoczona została przez wodę. Gdy ta opadła zamiast ogona miała nogi, co spowodowało jęk rozpaczy Purrra. - Potrafię też tworzyć kulę z wody by uwięzić przeciwnika i potężne tsunami, czego tutaj nie zaprezentuję, bo może się wam to nie spodobać. - Aquarius urażona na smokowca wzięła na ręce kotka i zaczęła go głaskać.
- A ja potrafię stać się duży i silny! - krzyknął kotek, po chwili stając się duży i silny. To również spowodowało obrażenie się wodniczki.
- Ja z kolei potrafię przywołać kolczastą tarczę, która odbija obrażenia w przeciwnika. Jestem odporny na ataki w formie pocisków, staję się silniejszy, gdy zostaje mi mało energii i potrafię pokryć swoje ciało stalą. - odezwał się Borgor, prezentując tarczę i stalowe ciało.
Każdy miał czym się pochwalić, posiadał jakąś przydatną umiejętność przy której zmiana kształtu wydawała się zwykłą zabawą, ale tę zabawę smokowiec bardzo lubił. Kiedy zmieniał postać zmieniał się nie tylko jego wygląd i głos ale też zachowanie, chociaż to ostatnie nie miało nic wspólnego z jego umiejętnością.
-Skoro znamy już swoje umiejętności następnym naszym krokiem powinno być poznanie umiejętności naszych przeciwników.-powiedział starając się naśladować latarnika.
-Purr może opowiesz nam coś więcej o swoim bracie?
- Stawia w głównej mierze na siłę. Szybkość i technika się dla niego nie liczą. Ważne by uderzać mocno. Walczy wręcz, nie widziałem nigdy by stosował jakąkolwiek broń. - odparł kotek.
- Ktoś coś jeszcze wie o niebieskich? - spytał Ishir.
Ryo z cierpliwością stoika wysłuchiwała debaty drużynowej. Słuchała tak pół na pół, mając na głowie zmęczenie ćwiczeniami pamięciowymi oraz samodzielną nauką zwiadu. Dopiero co przyszła, później przyszedł tylko Vixen.
- Em, przepraszam, bo coś chyba nie dosłyszałam? - brunetka przetarła oczy, wyciągnęła się i wzięła głębszy wdech. - A, że umiejętności - bąknęła, jakby jej się nagle przypomniało. Jej ręka z ludzkiej stała się cienista, jakby była utkana z czystej ciemności. - Umiem zlewać się z cieniami, sama mogę się takim stać. Ogólnie umiem manewrować ciemnością i ogniem. Yoroi też to umie - mruknęła z niezadowoleniem. - Ma zbroję, od której może odbić się światło, acz przypuszczam, że będzie nad tym pracował. I niestety się nie cyrtoli ogólnie, co jest dobre i złe, bo dzięki temu coś o nim wiem.
-Zlewanie się z cieniami.- zainteresował się “Ishir”- Można się tego nauczyć?- spytał nachylając się w stronę Ryo żeby przyjrzeć się jej ręce.
- Basia cię nie nauczyła? - Ryo odparła “Ishirowi”.
-Na razie zdążyła mi jedynie pokazać, że to bardzo praktyczne.- wyjaśnił białowłosy nie wdając się w szczegóły.
Dziewczynie nie podobało się to, że “Ishir” próbuje jej “odebrać” pozycję. Jakby nie była wystarczająco zbędna w drużynie.
- Po co chcesz się tego uczyć? - Ryo spytała Vixena wprost. - I tak nie będziesz zwiadowcą no i każdy wie, że lecisz na Basię ze względu na jej cycki.
-Przyda mi się w walce.- smokowiec odparł szczerze-Wiem że nigdy nie będę zwiadowcą, ale to nie znaczy, że nie mogę wykorzystać kilku ich sztuczek jako łowca. I co cię obchodzą cycki Barbary? Zazdrosna?
- Jak chcesz tracić czas na zarywanie do rankera, to twój problem - Ryo wzruszyła ramionami. - Inna kwestia, że jak będziesz porywać sto srok za ogon, to ani nie będzie z ciebie dobry łowca ani dobry zwiadowca. Jak chcesz, to mogę cię poduczyć takiej sztuczki, ale nie za darmo. Twoja decyzja.
-Rozumiem.- “Ishir” uśmiechnął się z wyższością huśtając się na krześle. -Boisz się o swoją pozycję w drużynie. Nie traktujesz mnie jak kogoś kto może ci pomóc tylko jak zagrożenie. Zupełnie niepotrzebnie.
Ciężko było powiedzieć, jak Ryo odebrała tę wypowiedź - jej mimika nie zmieniła się.
- Twoje spojrzenie z wyższością jakoś dziwnie komponuje się z twoją wypowiedzią - odparła szczerze.
- Ej, spokój mi tutaj. - wtrącił się prawdziwy Ishir. - Nie przyszliśmy się tutaj kłócić. Jak chcecie, to po spotkaniu się możecie pobić. Tutaj spokój. Każdy z nas może rozwijać co mu się podoba, u kogo się podoba. Reszcie nic do tego. A pozycje i tak musimy odwalać swoje, bez względu na to czy znamy techniki innych.
-Szkoda że nie wszyscy to rozumieją.- dodał drugi Ishir z udawanym smutkiem, posiadanie twarzy, która mogła tak łatwo i intensywnie wyrażać emocje było chyba najlepszą częścią zmieniania się w ludzi.
- Czemu akurat pobić? - zdziwiona Ryo spytała o to prawdziwego Ishira. - To że się sprzeczamy, nie znaczy od razu, że wyzwiemy się na pojedynek, bo się nie zgadzamy co do paru kwestii. Chyba że kolega jest taki porywczy, ale to by o nim kiepsko świadczyło. Natomiast zasygnalizowałam, że nie ma co porywać stu srok za ogon, bo inaczej nigdy nie będzie dobrym w swojej pozycji, a jak Vixen chce tak robić, to jego problem. Nauczyć mogę, ale nie za darmo - do fałszywego Ishira zaś rzekła. - Weź się zmień w siebie.
-Walka z przeciwną drużyną w zupełności mi wystarczy, nie zamierzam się bić z własną.- Vixen przestał się bujać na krześle. -I masz rację to co robię to moja decyzja i mój “problem”, chociaż ja wcale nie uważam żeby chęć nauczenia się czegoś przydatnego od członka własnej drużyny była problemem.- wyjaśnił ani myśląc wracać do swojej prawdziwej postaci. Nie dodał nic więcej ponieważ jego zdaniem wyraźnie było widać kto i z czym ma problemy.
Dziewczyna w tym momencie nawet nie spoglądała na Vixena, tak jakby z nim wcale nie rozmawiała.
- Co wiecie więcej o reszcie niebieskich? - to pytanie skierowała do reszty zgrai. Zachowania Vixena nie zamierzała komentować - bynajmniej na głos.
- Agatyrsos jest dość twardy. Mam wrażenie, że nawet się nie stara na zajęciach. - powiedział pokemon. Reszta nie miała nic ciekawego do powiedzenia.
- To ten centauropodobny?
- To ten z sześcioma nogami, tarczą i dziwną bronią. - Borgor najwyraźniej nie wiedział co to centaur.
- Czyli ten, o którym mówisz. Sporo punktów im przybyło na pierwszych zajęciach. Wygląda na to, że mogą być silniejsi niż to po nich widać. Pytanie, czy to, że skończyliśmy test drużynowi pierwsi było w takim razie łutem szczęścia czy to im test nie poszedł tak dobrze jak nam.
- Oni nie współpracują ze sobą. - odezwał się Purrr. - W czasie naszych pierwszych zajęć, gdy udało mi się uśpić Archela, mój brat mnie nim uderzył.
-To że go użył po tym jak odpadł z walki wcale nie jest oznaką braku współpracy. Na jego miejscu zrobiłbym to samo. Ale potwierdzam żadnej współpracy między nimi nie widziałem.- smokowiec wtrącił swoje trzy grosze.
- Równie łatwo można, a nawet lepiej założyć, że udają brak współpracy. Niemniej… hmm, co więcej wiecie o Wrrr? Nie wygląda zbyt miło, ale tak się zastanawiam, czy nie można byłoby wykorzystać wady niektórych członków drużyny niebieskiej, aby sami utrudniali sobie współpracę.
-Udają i tracą punkty.- gad pod postacią chłopaka jakoś nie wierzył w tak podstępne zachowanie niebieskich.
- Mój brat nie jest zdolny do współpracy. On akurat nie udawał. - rozjaśnił sytuację Purrr. - O udawanie też bym go nie podejrzewał. Nawet nie wiem czy zna to słowo.
- Nie tracą punktów. Mogą nie zyskiwać punktów. I tak zyskali ich więcej w ciągu pierwszych zajęć niż my. Jeśli Wrrr nie nauczy się współpracy, to można by było to wykorzystać.
- Dopóki mają chociaż jeden punkt mniej niż my, nie ma się czym przejmować. - stwierdził Ishir. - Macie wolną rękę w psuciu tamtej drużyny, dopóki nie sprawi to, że my stracimy punkty. No i pamiętajcie, że będą jeszcze żółci złożeni z weteranów piętra.
- Można byłoby też napuścić te dwie drużyny na siebie - zauważyła Ryo. - Tyle że to będzie tyle trudniejsze, że nie wiemy nic o tych żółtych i nie ma gwarancji, że latarnik niebieskich też nie wpadnie na ten fortel z napuszczeniem ich na nas. Póki co to my prowadzimy.
-Purr, spróbujmy się na rękę. Wiem że miałem przyjść do ciebie wczoraj, ale… zgubiłem się w lesie.- Vixen wyraźnie stracił zainteresowanie dyskusją, która według niego przypominała teraz bardziej wróżenie z fusów niż rozmowę opartą na faktach i nie omieszkał tego okazać.
- Mhm. - kot podszedł do stolika i położył na nim rękę, napinając swoje muskuły. Miał się czym pochwalić. Vixen dołączył chwytając jego dłoń i prężąc mięśnie latarnika, chociaż siłę zachował jak najbardziej swoją.
-Na trzy… Trzy!- zawołał i wytężył się starając się zmusić łapę tygrysa do dotknięcia blatu.
Kotek był przygotowany na sposób liczenia smokowca, więc w porę napiął mięśnie, by przezwyciężyć nacisk. Po chwili jego ręka zaczęła skokowo opadać, co wytrąciło czarnołuskiego z rytmu, dając szansę drugiemu łowcy na przejęcie kontroli i skierowanie ręki Vixena ku blatowi. Smokowiec nie zamierzał jednak łatwo odpuścić, sięgnął pod stołem i trącił butem ogon Purra żeby go zdekoncentrować.
Efekt był odwrotny do zamierzonego. Kot ryknął w twarz Vixena, gwałtownie zwiększył nacisk na jego rękę i… odbił ją w blacie stołu.
- Em… przepraszam… nie lubię jak dotyka się mojego ogona. - powiedział, gdy już się uspokoił.
-Ała.- drugi drużynowy łowca był wyraźnie zaskoczony obrotem sytuacji, odkąd kot nim rzucił wiedział że nie jest od futrzaka silniejszy, ale takiego pokazu mocy zupełnie się nie spodziewał. -Zapamiętam. Następnym razem jak będziesz przegrywał na lekcji, wykorzystam to jako tajną broń, rozerwiesz niebieskich na strzępy.- próbował żartować.
- Lepiej podstaw go pod nogi niebieskich. Wtedy rzucę się na nich, nie na ciebie. - odparł kot, przybierając swoją normalną formę. Zrobił to tylko po to, by móc bezkarnie przymilać się do Aquarius.
Już widziała tę drużynową współpracę - w ciemnych barwach. Obserwowała beznamiętnie siłowanie się Vixena z Purrrem. Po wygranej kotek robił umizgi do Aquarius. Ryo pozostało paru rozmówców: Ishir, Borgor oraz drzwi, które zachęcały ją do wyjścia z tego pokoju. Borgor był skryty, drzwi naturalnie nie reagowały na nic, rozsądek czy logika pokazywały, że powinna pogadać z Ishirem. Niemniej po drużynowej rozmowie Ryo straciła chęć czy motywację do współpracy z własną drużyną. Przestało na tym zależeć. Czuła się coraz mniej potrzebna, nawet wydawało się jej przez moment, że pyłek kurzu unoszący się w powietrzu ma więcej determinacji niż ona sama, by działać drużynowo. Siedziała więc, lecz nie chciało się jej do kogokolwiek odzywać. Siedziała jedynie dlatego, żeby obserwować każdego regularnego i uczyć się o jego zwyczajach i stylu bycia.
- Dobra, na dzisiaj starczy, bo widzę, że za chwilę nasza drużyna się rozpadnie zamiast zacieśni współpracę. - zdecydował Ishir. - W najbliższym czasie nie planuję takich spotkań. Pokój jest do waszej dyspozycji, tylko sprzątajcie po sobie. - rzucił, ruszając ku drzwiom wyjściowym. Zaraz za nim ruszył Borgor i Ryo. Vixen także nie widział powodu by zostawać dłużej, zostawił więc Aquarius głaszczącą kotka zgarnął po drodze ze swojej lodówki cytrynę i udał się do biblioteki po książkę tym razem dotyczącą jego łowczej profesji, nie zrezygnował przy tym z wyglądu Ishira w końcu ten nie miał skrzydeł które mogłyby go boleć.
Sun w mało bibliotekarski sposób przeskakiwał między półkami wypełnionymi książkami. Zupełnie się nie przejął faktem, że Vixen wszedł do pomieszczenia.
-Przepraszam. Mógłby mi pan pomóc? Szukam książki o umiejętnościach łowców.- zapytał grzecznie białowłosy.
- A maaasz owoc? - odpowiedział małpowaty.
-Proszę.- padła odpowiedź, a dłoń wyjęła z kieszeni dorodną cytrynę i wyciągnęła się w stronę bibliotekarza.
- Nie lubię cytryn.
-Cytryna to owoc.- młodzieniec nie dawał za wygraną.
- Cytrynaaa to owoc, którego nie lubię. - bibliotekarz też najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić.
-Na tablicy nie ma informacji o tym które owoce są akceptowane a które nie.
- Regulaaarni powinni myśleć.
-Chyba czytać w myślach. Skąd niby regularni pochodzący z odmiennych wymiarów mają wiedzieć że bibliotekarz nie lubi cytryn?- chłopak był uparty.
- Dowiedzieć się.
-Pfff durna małpa i jej durne wymysły.- wymruczała pod nosem podróbka latarnika. -Dziękuję za pomoc. Sam sobie poradzę.- powiedział obrażonym tonem do orangutana i zabrał się do szukania. Na szczęście działy były dobrze opisane i poruszanie się pomiędzy regałami nie nastręczało większych problemów wkrótce wolumin o wdzięcznym tytule: “Jak nie zostać ofiarą, czyli przewodnik praktyczny dla łowców” trafił w ręce smokowca.
-Biorę tę.- pomachał książką Sunowi, a potem poszedł na stołówkę. Jakoś nie lubił tej małpy, z orkiem rozmawiało mu się dużo lepiej.
Jednak jego ciało nie chciało się specjalnie ruszyć. Spowodował to bibliotekarz, który pojawił się obok niego po chwili.
- Złodziej. - zawyrokował, uderzając Vixena kijem po głowie. Odebrał od niego książkę, przyjrzał się jej dokładnie i oddał, po czym odszedł, jakby nigdy nic. I zrozum tutaj Wieżę. Smokowiec mógł spokojnie udać się do orka.
-Witam. To ja Vixen, smokowiec.- wyjaśnił jak zwykle przysuwając sobie krzesło. -Dzięki za wczorajszy obiad, Barbara była zadowolona tak jak obiecałeś.- wyraził swoją wdzięczność. - Apropo Barbary, długo ją znasz? Wiesz jak długo jest w wieży albo dlaczego mieszka akurat na tym piętrze?- szybko wydał się prawdziwy powód jego wizyty.
- Kazała ci się tego dowiedzieć, czy tak z ciekawości pytasz? -zainteresował się ork.
-Spytałem z ciekawości, ale zamiast odpowiedzieć kazała mi się dowiedzieć.- wyjaśnił rozkładając bezradnie ręce jakby chciał powiedzieć “i zrozum tu kobiety”.
- Co z tego będę miał? - uśmiechnął się chytrze Hargur.
-Hmm… pomogę ci myć garnki.- zaproponował Vixen, nie miał zbyt wiele do zaoferowania.
- Pasuje. Barbara z tego co wiem jest co najmniej 800 lat w Wieży. A wybrała pierwsze piętro, bo najwięcej nowicjuszy się przewija przez nie. Dlaczego konkretnie to, to nie wiem.
-Osiemset lat?- psełdo Ishir wstał z krzesła. - Nie miałem pojęcia że jest taka… taka… wiekowa.- wyraźnie nie chciał powiedzieć stara.
-Myślałem że jest człowiekiem, ale ludzie tak długo nie żyją.- zaczął chodzić wzdłuż lady.
-Może poprosiła boga o nieśmiertelność?- zastanawiał się.
- Wątpię. Jesteśmy w Wieży. Tutaj żyje się dłużej… nawet się nie starzeje.
-A ty ile masz lat?- smokowiec był wyraźnie ciekaw jaką nadzwyczajną liczbę usłyszy tym razem.
- 2356 lat. - odparł tamten. - od półtora tysiąca jestem na tym piętrze. A przypomniałem sobie, czemu Barbara wybrała to piętro. Bo na nim zaczynała wspinaczkę.
Tak wielkie liczby przyprawiały o zawrót głowy, Vixen czuł się przy mieszkańcach wieży jak dopiero co wyklute pisklę.
-Czyli znasz ją od samego początku? Zawsze się tak ubierała?- pytał dalej.
- Wiesz, trudno mi powiedzieć. 800 lat jest rankerką tutaj, na początku ubierała się jeszcze bardziej wyzywająco. Miała tylko tą przepaskę na piersiach i krótkie spodenki. - Hargur uśmiechnął się do wspomnień. - Syrion wymógł na niej, by się ubierała bardziej… no bardziej.
-Taa.-czarnołuski postanowił zostawić temat stroju Barbary w spokoju. -Miałem się dowiedzieć jak długo jest w wieży, a nie jak długo jest na tym piętrze. Mógłbym spytać Syriona, powinien wiedzieć, tylko gdzie ja go znajdę i czy będzie chciał ze mną gadać?- zastanawiał się na głos jakoś nie mogąc sobie przypomnieć by dyrektor wspominał gdzie znajduje się jego gabinet ani żeby zapraszał do siebie regularnych.
- Jak go znajdziesz, to będzie chciał z tobą gadać. Prawie nikomu się to nie udaje, więc będzie pod wrażeniem.
Chłopak wyraźnie był zawiedziony odpowiedzią.
-A jeść tu nie przychodzi?- chwycił się kolejnej potencjalnej możliwości.
- Nie widziałem go ani razu w stołówce. - odparł ork. - Jeśli jada to nie u mnie.
-Dobra dajmy spokój Syrionowi. Jak kiedyś na niego wpadnę… prędzej czy później będzie się musiał pokazać żeby coś wyjaśnić czy ogłosić, to go spytam.- białowłosy machnął ręką na dyrektora i jego dziwne zwyczaje.
-Jeszcze jedna sprawa. Są trzy drużyny, z niebieskimi trenujemy, żółtych nie widzieliśmy na oczy. Ale ty ich znasz. Możesz mi coś o nich powiedzieć?- Vixen postanowił na razie odłożyć swoje sprawy “osobiste” i dowiedzieć się czegoś co przydałoby się drużynie.
- Drużyna żółtych może być złożona w dowolnej konfiguracji z 18 regularnych. Opowiedzieć ci coś o każdym z nich?
-Lepiej by było gdyby usłyszał to prawdziwy Ishir on jest od gromadzenia informacji… wiesz co, pójdę po niego.- zaproponował. -Zaraz wracam.- zawołał i wyszedł.

Ryo 28-03-2016 20:32

Godzina po naradzie. Pełna ciszy i udawania niebycia w akademii. Musiała się kiedyś skończyć.
Skończyła się na tym, że Ryo zawędrowała pod drzwi pokoju, który wynajmował Ishir. Zapukała trzy razy w drzwi.
Drzwi otworzyły się po chwili.
- Coś się stało? - spytał Ishir. Wyglądał na spoconego. Zupełnie jakby trenował.
- Pogadać. Chyba że przeszkadzam, nie chcesz ze mną współpracować lub nie chcesz mnie widzieć - po Ryo widać było jeszcze resztki zrezygnowania po ostatniej drużynowej rozmowie.
- Wiesz, mam gdzieś tutaj taki fajny młotek i chyba zdzielę cię nim w łeb, za gadanie głupot. Wejdź. - przepuścił ją w drzwiach.
- Wiesz, nie zachęcasz mnie tym, niemniej zaryzykuję - uwaga Ishira spłynęła po niej jak woda po kaczce. Nie omieszkała nie skorzystać z zaproszenia do środka.
Zamknęła za sobą drzwi.
- Czy mi się wydaje, czy też nie masz motywacji do współpracy z naszymi? - zagadnęła ponurym tonem.
- To ty nie chcesz współpracować z naszymi, a nawet jeśli chcesz, to starasz się za wszelką cenę z nimi pokłócić. - żachnął się latarnik - Po co były te uwagi do Vixena?
- Chcesz klakiera, to sobie go wynajmij. Nie jestem od przyklaskiwania komukolwiek i nikt mi za to nie płaci, więc mówię, jak jest i co uważam - odparła Ryo beztrosko, nie robiąc sobie nic z uwag Ishira na temat jej własnego zachowania. - Tysiąc razy bardziej w dupie mam to, z kim i iloma umawia się Vixen od tego, że ewidentnie odpierdala mu na punkcie Basi. Ale jasne, że to ja jestem ta zła. I nie raczyłeś przy okazji zauważyć, że staram się z wami rozmawiać czy jakkolwiek poznać, a Vixen tylko lata za Basią, mając nas totalnie w dupie.
- I co z tego? Zjawił się na spotkaniu. Niczego więcej od żadnego z was nie oczekuję. I tak, ty jesteś ta zła. Reszta rozmawiała normalnie, ale ty postanowiłaś zagrać Vixenowi na nosie. Co jesteś o niego zazdrosna? A może o Basię, skoro tak ciągle o niej wspominasz? - Ishir chyba wziął przykład z Ryo by mówić jak jest i co uważa.
- Nie będę się powtarzać po raz drugi, bo odparłabym to samo co wcześniej. Zresztą resztę też mówiłam na spotkaniu. Tak, nie wiem, po co sobie nią zawraca głowę, tak, wiem, że to nie moja sprawa i tak, denerwuje mnie to, ale nie jestem zazdrosna. Potem jak coś się przez to spierdoli, to oczywiście będzie moja wina, bo mówiłam, żeby uważać, żeby mu nie odwaliło.
- Skończ zachowywać się jak księżniczka, która nie widzi dalej niż czubek własnego nosa, tylko tak jak wczoraj wieczorem
- Nie mam zamiaru udawać, że ja uważam, że to jest ok. Jak coś mi nie gra, to mówię wprost, co o tym sądzę. Jak ci to przeszkadza, to zatrudnij sobie klakiera - westchnęła, jakby Ishir nie do końca rozumiał to, o czym ona mówi. - Ale nie przyszłam się kłócić, tylko pogadać, chociaż uważasz, że się czepiam. Nie będziesz mnie za to lubił, no trudno. Przyzwyczajaj się. Natomiast chciałam się umówić na trenowanie z tobą.
- Wiesz, nie za bardzo jesteś w sytuacji, w której mogłabyś osądzać Vixena. Po pierwsze jesteśmy tutaj dopiero dwa dni. Po drugie nasza wczorajsza impreza niczym nie różni się od jego latania za Basią. - odparł spokojnie Ishir. - Nie przeszkadza mi, że się czepiasz. Tylko czepiaj się, gdy naprawdę masz powód. Jeśli Vixen przez swoje randki zaniedba treningi łowcy, to wymyślę inną strategię a z nim rozstaniemy się na drugim piętrze. A co do treningów, co dokładnie chcesz trenować? I uprzedzam, wystarczająco ograniczam się na zajęciach, więc z tobą się nie będę ograniczał.
- To ci mówię, żeby Vixen nie zaniedbywał treningu jako łowca. Tak, obawiam się, że mu odpierdoli, dlatego się czepiam. Pewnie za bardzo się tym przejmuję, ale cóż. Co do treningu, jako że zwiadowca ma przekazywać info latarnikowi, to na początek chciałabym zobaczyć jak działa ta latarka.
- Wiesz, moje treningi jako latarnika kończą się na sali lekcyjnej. - wyjaśnił chłopak. - Nie martw się o drużynę. Nie jesteście słabiakami, by polec z takiego powodu. A co do latarni… - latarnik wyjął z ATSa kostki, które pokazywał dzień wcześniej. Ponadto obok niego pokazał się czarny prostopadłościan. - Te małe są przymocowane do was i przesyłają informacje do tego tutaj. Ja na tym je opracowuję i odsyłam plany do sześcianów. Tak w skrócie.
- Pokazałbyś, jak to działa?
- Ktoś tutaj wspominał o nie łapaniu za dużej liczby srok za ogon. - na twarzy Ishira pojawił się lekki, wredny uśmiech.
- Tak, ja mówiłam. Ale nie mówiłam, abyś mnie nauczył z tego korzystać, tylko pokazał, jak to działa.
- No tak nie do końca mogę pokazać. Do tego dużego normalnie wchodzę tylko ja. Inni muszą się włamać lub to rozwalić.
- Nie chodzi mi o tę dużą kostkę, bo ja i tak z niej nie skorzystam - pokazała jedną z małych kostek. - Mówisz, że do tego wysyłasz mapy i inne wiadomości, niemniej nie mam pojęcia, jak to ma się wyświetlać. Chyba za małe ma ekrany na to. Do gadania to pewnie jeszcze by było.
Jedna z trzymanych przez Ishira kości powiększyła się, do rozmiaru trochę większego niż ATS.
- Gdy będę to do was przymocowywał, to dostosuję wielkość do waszych potrzeb. Teraz jest małe, bo mnie wkurza jak lata mi to dookoła głowy.
- Ahaaa - Ryo podrzucała zręcznie kostkę jak jakąś kanciastą piłeczkę. - A tego nie możesz zniknąć? To by był dobry motyw do porozumiewania się, jak chodzi o współpracę zwiadu i latarki.
- Pewnie mogę, ale jeszcze się nie uczyliśmy na zajęciach, a mi się nie chce samemu tego szukać. - stwierdził chłopak.
- Ja ci nie mogę w tym pomóc - przyznała Ryo, rozkładając ręce. - Chyba że mam ci poszukać w bibliotece, no ale też mi się nie chce. Może przez to, że gorszy humor mam ostatnio.
- To po co proponujesz, jak ci się nie chce? - tym razem uśmiech był cieplejszy. - Zrobić ci masaż? Może ci się poprawi.
- No bo nie chce ci się. Możesz masaż, a mogę też i o drina poprosić. Tylko słabszego niż ostatnio, a jeszcze później spróbuje się pouczyć, choć pewnie nic z tego nie wyjdzie..
- To się rozbieraj. A drinka ci nie zrobię, bo nie mam alkoholu. Mogę zaoferować co najwyżej sok.
- Ale ja mam alkohol… ten sam co wczoraj... To może być sam soczek. - mruknęła Ryo. Kiedy oddała się masażowi, pociągnęła w przerwach nieco soczku i wyznała w sekrecie. - Sorry za dzisiaj, ale ostatnio mam wrażenie, że jestem coraz większym ciężarem dla drużyny.
- Jak tak się będziesz zachowywać to na pewno. Ale oprócz tego nic z tych rzeczy. Z resztą na jakiej podstawie tak sądzisz?
- Jestem najsłabsza z drużyny i najmniejsza, nie licząc Purrra - oceniła. - Umiem machać mieczem, ale nie mam tyle siły, co Purrr czy Vixen, więc tutaj to żaden atut. Umiem władać ogniem, ale umie nim też władać Vixen. Jedyny atrybut, który jest jakąś jeszcze moją mocną kartą przetargową, to manipulacja ciemnością i jakieś tam podstawy zwiadu, które chce mi zabrać Vixen - wyznała. - Powiem ci w sekrecie, że nie mam ochoty uczyć Vixena tego wszystkiego, bo nie będę wam wtedy na nic potrzebna, ale nie mogę działać też na niekorzyść własnej drużyny - pociągnęła łyk soku, spowiadając się Ishirowi. - Ale tego mu nie mów, bo wyjdzie, że wam przeszkadzam.
- Za to masz cycki i nie masz łusek na nogach z czym jesteś całkiem oryginalna. - droczył się chłopak. - Wiesz, jesteś zwiadem. Vixen nawet jeśli będzie umieć to samo co ty, zwiadem nie będzie. Gdyby ciebie brakło, oblalibyśmy. Z resztą nikt nie jest tak upierdliwy. Myślisz, że ja się przejmuję, że ktoś jest ode mnie lepszy?
- Aquarius też ma cycki. Brak łusek na nogach to istotnie jakiś tam atut, ale w starciu raczej marny. Nie uśmiecha mi się właśnie fakt, że Vixen będzie umiał to samo, bo stracę wtedy karty przetargowe i nie będę nic warta dla was. Moja pozycja zwiadu stanie się wtedy czysto papierkowa, więc nic niewarta. Upierdliwość to akurat cecha uznawana powszechnie za wadę, a nie zaletę. Jesteś Ishirem, a ja nie jestem tobą, by być twoją drugą kopią. Zresztą nie pasowałoby ci raczej to, gdyby istniał twój drugi sobowtór. Ludzie na ogół nie lubią własnych sobowtórów.
- No… sam zabiłem swojego zanim tutaj trafiłem. Upierdliwy dziad był. - stwierdził chłopak. - Każda z naszych pozycji jest czysto papierkowa. Nie da się nas zmusić byśmy robili to, do czego zobowiązuje nas nasza pozycja. Masz dużo broni, potrafię to wyczuć, a mimo to jesteś zwiadowcą, nie łowcą. Czy to zabrania ci stosować broń?
- Gdy Vixen będzie przyjmował mój wygląd, to pewnie będę się czuła tak samo niekomfortowo jak ty ze swoim sobowtórem, a to, że umiesz wyczuć moją broń to dlatego, bo każda z nich jest w jakimś stopniu metalowa, a metal ma to do siebie, że przewodzi elektryczność. To, że ja mam dużo broni, a jestem w zwiadzie, może dowodzić, że broń jest ponadpozycyjna, więc zabranianie stosowania broni przez nie-łowców nie miałoby sensu. Jako zwiad mogę wszystko wykorzystać jako broń. Gdyby zakaz, o którym powiedziałam, obowiązywał, nie mogłabym tykać czegokolwiek.
Co do stosowania się do pozycji wtrąciła jeszcze:
- Pewnie rzeczy, które pasują do danych pozycji, a przeważają w nas, mogą sprawiać, że lądujemy na tej pozycji, jakiej lądujemy. Pewnie myślisz o pytaniach Yshio, acz do nich nie ma konkretnego klucza i trzeba było rozwiązać test pozycyjny, aby zostać na danej pozycji. Ty też musiałeś jakiś mieć na pasowanie na latarkę.
- Wiesz, zaczynam mieć ochotę przełożyć cię przez kolano i złoić ci tyłek. I powiem szczerze, że jest to bardzo kuszące, biorąc pod uwagę twoją pupę. - stwierdził wesoło chłopak, rysując pokrytymi elektrycznością palcami na plecach Ryo esy-floresy. - Wiesz, zamiast się nad sobą użalać, a zapewniam cię, że nie masz powodu, niczym sfrustrowana kilkunastolatka, po prostu bądź lepsza w zwiadzie od Vixena i od każdego, kto będzie się uczył technik twojej pozycji. Z resztą łowca kryjący się w cieniu jest bardziej przydatny niż łowca, który tego nie umie, a sądzę, że nasz smoczek się tego nauczy, choćby po do by Basię podglądać pod prysznicem. - Ishir zaśmiał się. - To dajesz mi powód do zlania ci tyłka? - zapytał z nadzieją. - Swoją drogą ile ty masz lat?
- Po co mam liczyć lata, jak rachubę straciłam już dawno temu? Zresztą, jakie to ma znaczenie. Powiedziałam, że Vixena nauczę paru sztuczek, ale pod pewnymi warunkami i nie za darmo. Mogłam mu powiedzieć “nie”. Jak zamierza się tego uczyć tylko po to, żeby popisywać się przed Basią i ma zaniedbać treningi, to wtedy anuluję nauczanie. Ale jak mu nie odpierdoli i nie zaniedba nauczania i treningu łowców, to się zgodzę jako naszą tajną broń.
- A kiedy straciłaś rachubę? - nie dawał za wygraną.- Daj już mu spokój. I tak pewnie będzie chciał się uczyć od Basi. Ty skup się na swoim treningu ślicznotko.
- Przecież uczę się tylko zwiadu, bo i tak niczym innym nie będę i nie umiem niczego lepiej ponad to. Może poza machaniem mieczem, ale w tym trenuję się od małego.
- Czyli jednak chcesz, bym strzaskał ci tyłek? No to kładź się na moich kolanach. - Ishir wbił palce między żebra kobiety. - Dopóki Vixen chodzi na zajęcia odczep się od niego. Jak przestanie to wtedy sam się do niego przyczepię. I nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Kiedy straciłaś rachubę czasu?
Ryo nie kwapiła się jednak dać tyłka do sprania.
- Dawno - skwitowała tak pytanie dotyczące rachuby czasu.

~*~*~*~*~*~

Wymianę informacji jak i dalszy masaż przerwało mocne pukanie do drzwi.
- Widzę, że dzisiaj jestem rozszarpywany przez gości. Poczekaj chwilę. - rzucił Ishir, ruszając w stronę drzwi.
Vixen chwilę musiał poczekać pod drzwiami, jednak nie za długo.
- Och, to ty. Coś się stało? - głowa latarnika wychyliła się zza drzwi.
-Nie, ale jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś o żółtych powinieneś wybrać się na stołówkę.- wyjaśnił powód swojego najścia.
- Y… E… co? - chłopak sprawiał wrażenie niezbyt zorientowanego w tym, co smokowiec mówi. - Jest tam drużyna żółtych? I mógłbyś stać się znowu sobą? Nie chciałbym, by o twojej mocy dowiedzieli się niebiescy, a jak zobaczą dwóch Ishirów, to zaczną coś podejrzewać.
Kopia Ishira pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Nie tylko zdobywanie informacji szło mu słabo również ich przekazywanie pozostawiało wiele do życzenia.
-Jeszcze raz. Drużyny żółtych nie ma na stołówce, ale wiemy że będą w niej ci którzy oblali poprzedni test. Hargur zna ich wszystkich i jest chętny żeby nam o nich opowiedzieć.- ponowił próbę, tym razem latarnik powinien zrozumieć o co mu chodzi, po czym rozejrzał się po korytarzu czy nikt nie zobaczy jak się przemienia, niestety Yoroi akurat przechodził toteż postanowił wejść do pokoju.
Gdzie zobaczył Ryo w samej bieliźnie - co też wyjaśniło się, czemu chodziła tak uzbrojona dosłownie po zęby, gdy chodziło o odzież. Ciało poniżej szyi miała pełne śladów po cięciach, ugryzieniach i po zadrapaniach ostrymi pazurami. Dziewczyna zerknęła na Vixena beznamiętnie. Gestem zaprosiła go do środka pokoju, by wchodził szybko. A gdy smoczydło zamknęło drzwi pokoju, odezwała się tak do niego:
- Nie używaj zdolności polimorfii, gdy naprawdę nie ma takiej potrzeby - Po czym przeszła do kwestii żółtych. - Dobrze będzie się dowiedzieć, kto może być w żółtych, niemniej musimy liczyć się z tym, że te informacje mogą być niekompletne.
Ishir cicho westchnął… pewnie za chwilę znowu się zacznie.
Vixen szybko powrócił do swojej normalnej postaci.
-Nie rozumiem czemu tak zazdrościsz Barbarze, twoje ciało też jest niczego sobie.- skomentował przyglądając się zwiadowczyni, zupełnie jakby nie słyszał jej uwag, nie chciał ich słyszeć.
- Niczego Barbarze nie zazdroszczę. Poza tym po co o tym jeszcze rozmawiamy?
- Lepsze niekompletne informacje niż żadne. Poza tym możemy przekupić Hargura, by niebieskim dał fałszywe informacje. Stać nas na to. - zaproponował latarnik - Ryo ma rację Vixen. Staraj się unikać chodzenia w czyjejś formie. To będzie nasza kluczowa zagrywka jeśli jakieś zadanie będzie wymagało walki z pozostałymi drużynami. Ale dobrze się spisałeś. - pochwalił smokowca, uśmiechając się lekko.
-Przydałaby się bardziej gdyby nie te opaski.- czarnołuski wskazał nie dające się ni jak zamaskować oznaczenie czerwonej drużyny, które z góry przekreślało wszelkie próby inwigilacji pozostałych drużyn i mieszania w ich szeregach.
-Zabrzmiałeś jakbyś mówił do psa.- Vixen najwyraźniej nie przywykł do pochwał.
- Wybacz jeśli cię uraziłem. Nie chciałem. A na opaski coś się wymyśli.
- W takim razie kto idzie do Hargura?
- Wychodzimy wszyscy. Ja i Ryo idziemy “coś zjeść” w jadalni, a ty Vixen zaproś resztę drużyny na popijawę w 15. Przynajmniej oficjalnie. Jeśli wpuszczą cię do swoich pokoi powiedz im o co chodzi. Jeśli nie nalegaj by przyszli chlać. Zgoda? - latarnik spytał obu regularnych.
-Nie.- padła szybka acz stanowcza odpowiedź. -Też chcę usłyszeć co Hargur ma do powiedzenia, poza tym mam tam coś do zrobienia.- wyjaśnił smokowiec.
- Szczerze, to nawet trochę zgłodniałam, więc poszłabym na obiad - odparła brunetka. - Jak chcesz przekupić Hargura, by sprzedał niebieskim fałszywe informacje?
- Dać mu 6 tysięcy kredytów. - wyjaśnił chłopak - Tamci raczej tyle nie mogą zaoferować.
- On może tyle zarabiać w dzień, a my zostaniemy bez kasy. Nie wiem, czy to dobry deal. On szukał kogoś do pomocy w charakterze kelnerki.
- Nie ważne jakie ma to dla niego znaczenie. Ważne, by niebiescy nie mogli zaoferować więcej. A na kelnerkę się nie nadaję. To robota dla ciebie lub Aquarius. - stwierdził latarnik.
- Równie łatwo niebiescy mogą mu zaoferować więcej pieniędzy, i co wtedy zrobisz? Dasz jeszcze więcej, aż się cholernie zadłużymy? Może lepiej byłoby się dowiedzieć, co jeszcze Hargur lubi poza pieniędzmi i to mu częściej oferować - zaproponowała Ryo. - mam na myśli na przykład jakieś trunki, pracę lub przysługę. Jeśli będzie to potrzebne lub konieczne, mogę się zatrudnić jako kelnerka i mu tak pomagać - zaofiarowała się.
Smokowiec postanowił przerwać spekulacje dwójki specjalistów od informacji.
-Najpierw posłuchajmy co Hargur ma do powiedzenia, potem ocenimy ile to warte i co z tym zrobić.- zaproponował.
- No dobra, niech wam będzie. Najpierw sprawdzimy jakoś, później pomyślimy jak oszukać niebieskich. - zgodził się Ishir. - No to idziemy. Tylko nie skaczcie sobie do gardeł po drodze. Idziemy jako koledzy razem zjeść obiad.
- Nie zamierzam nikomu skakać do gardła, bo coś mi się nie widzi, już nie przesadzajcie - orzekła nieco zażenowana “pouczeniem” Ishira.

~*~*~*~*~*~

Cała trójka dotarła do stołówki. Zobaczyła tam niecodzienny widok. Aquarius przyglądała się rozradowana jak Purrr je jakąś rybkę. Jakby nie patrzeć, to syrenka chyba powinna bić kotka, a nie cieszyć się.
- Och, witajcie. - zauważyła wchodzących. - Też zgłodnieliście?
- Ja tak - odpowiedziała szczerze Ryo.
- Ktoś z niebieskich tutaj wchodził? - spytał Ishir.
- Nie, nie widziałam, a co?
- A bo przyszliśmy pogadać z Hargurem.
- Cześć Hargur - Ryo pierwsza zagadała do orczego gospodarza.
- Cześć. Wy po informacje pewnie? - spytał barman.
- Tak, i po jedzenie.
- Za jedzenie płacisz kredytami, za informacje… czym chcesz zapłacić?
- Pracą w kuchni. I napiwkami.
- Chcesz się zatrudnić jako kelnerka? - ork lekko się uśmiechnął. - No… mógłbym na to przystać. Więc co chcecie wiedzieć?
- O poprzednich regularnych, którzy tu byli tuż przed naszym przybyciem.
- Sądzę, że interesują was tylko ci, którzy nie zdali. No dobra. Ty, zostajesz kelnerką, a ty… - wskazał na Ishira - Myjesz podłogę. Nie będę też przypominał, kto ma myć naczynia. - spojrzał znacząco na Vixena. - Pasuje?
- Pasuje - Ryo przystała na układ. Przy okazji pokiwała głową na temat spadochroniarzy. A jak Ishir? Ten wyjął z ATSu jedną kostkę, którą położył na ladzie.
- To opowiadaj.
Ork zaczął opowiadać. Trochę to trwało. W miarę dokładnie opisał informacje o wszystkich osiemnastu regularnych, którzy mogli być kandydatami do drużyny żółtych. Ich wygląd, moce, słabości. Wszystko jednak było dość chaotyczne. Ishir potrzebował trochę czasu, by poukładać wszystko w należytym porządku.
- To kiedy zaczynam pracę?
- Ty jutro, reszta dzisiaj wieczorem. - odparł Hargur.
- Pasuje mi to. No, to zamawiam taco, na ostro, z tequillą. Dopłacę ekstra.
- Dla mnie to samo. - rzucił Ishir.
-A dla mnie gulasz z poległych regularnych.- smokowiec również złożył zamówienie.
Po chwili krzątaniny w kuchni na ladzie wylądowały wszystkie trzy zamówienia.
- No to smacznego.
- Chodźcie do nas, Ryo, usiądź obok mnie. - krzyknęła Aquarius, która cały czas siedziała z Purrrem w stołówce.
Ryo dosiadła się obok Aquarius. Vixen wybrał miejsce koło Purra.
Syrenka nachyliła się nad kobietą i wyszeptała jej na ucho:
- Wiesz, zamiast diablika chyba wolę naszego kotka. - zachichotała cicho.
- Nie martw się, jutro będziesz wolała Ishira - Ryo poklepała pocieszająco po ramieniu syrenkę. Po chwili Ryo sięgnęła po jedną z “łódeczek” i zaczęła konsumować.
- Niemniej Purrr faktycznie jest uroczy.
- Przecież Ishir jest twój. Nie będę ci go odbijać. - pokazała jej język. - No to brakuje tylko Borgora. - powiedziała głośniej… i jakby na komendę pokemon zjawił się w jadalni. U Hargura zamówił pełną miskę jakichś jagód i podszedł do stolika zajmowanego przez resztę swojej drużyny.
- Smacznego. - życzył reszcie.
- Smacznegooo - Ryo spojrzała z dziwnym utęsknieniem za jagodami. Na szczęście dla Borgora dziewczyna zajęła się bardziej intensywnie swoim taco. - Jak tam, Ishir?
- Co jak tam? - nie za bardzo zrozumiał chłopak.
- Jak ci smakuje taco? - przetłumaczyła brunetka, sięgając po kolejną łódeczkę z nadzieniem.
-Smacznego.- życzył obrońcy Vixen patrząc krytycznie na jego jagódki.
-Masz siłę po czymś takim?
- Przez rok jadałem wszystko co nie było w stanie przede mną uciec. Moje podniebienie zostało tak zniszczone, że nie czuję smaku. - odparł latarnik.
- Tak. Są bardzo pożywne. Nie sądziłem, że je tutaj spotkam. - wyjaśnił obrońca.
-Tu mają chyba wszystko.- smokowca jakoś niespecjalnie dziwiła obecność rzadkich jagódek. Może sam powinien zamówić coś co lubił w swoim świecie, chociaż gulasz także mu smakował, jak każde niemal mięso.
- Miny przeciwpiechotne też zjadałeś? - padło głupie pytanie od lekko zdziwionej Ryo do Ishira. - Chociaż jeśli to było coś, co wypalało podniebienie i się ruszało, to to jest możliwe, że nie czujesz smaku. Kurcze, w tej kwestii naprawdę masz lipę, cokolwiek do tego doprowadziło.
- Pewnie mają więcej niż wszystko - pokemon chyba po raz pierwszy się uśmiechnął.
- Nie chcę pamiętać co jadłem. I nie mam zamiaru sobie przypominać. - odparł chłopak.
- Nie będę wnikać - zgodziła się Ryo co do kwestii braku smaku u Ishira. Wzięła sobie kolejną łódeczkę z nadzieniem.

Karmazyn 30-03-2016 07:03

Pierwsze piętro: Przygotowania do egzaminu nr I

Według terminologii Wieży tydzień stanowiło dziesięć dni. Właśnie tyle regularni z najnowszej tury spędzili w Wieży. Był to tydzień niezwykle spokojny, pozbawiony jakichkolwiek szczególnych wydarzeń. Przez to też był nudny. Zajęcia nie różniły się niczym od tych pierwszych. Łowcy walczyli między sobą. Obrońcy dostawali łomot. Zwiadowcy zapamiętywali informacje. Władcy shinsu wyczuwali shinsu. Latarnicy przetwarzali informacje. Po zajęciach też nie było porywająco. Barbara w dalszym ciągu nie miała zamiaru oddać się Vixenowi, chociaż zgodnie z obietnicą przestała się drażnić. Jakby tego było mało, nawet zmieniła górną część stroju na bardziej jednolitą – chociaż w jej przypadku oznaczało to sportowy, zielony stanik, ale dzięki temu jej piersi tak nie kusiły i smokowiec mógł podziwiać oczy rankerki. Ryo po pracy w roli kelnerki, spędzała sporo czasu z Ishirem. Nie tylko, by oddawać swoje ciało niesamowitemu, elektrycznemu masażowi i kusić chłopaka swoimi krągłościami skrytymi jedyni pod bielizną, ale też po to, by ustalić skuteczny sposób porozumiewania się, który byłby zrozumiały jedynie dla czerwonej drużyny. I fakt, że robili to w czasie masażu, nikomu nie przeszkadzał. Aquarius i Purrr, jeśli byli widywani po zajęciach to tylko w swoim towarzystwie. Widać coś między nimi zaiskrzyło i nie była to elektryczność Ishira. Borgor widziany był, jak wychodzi zaraz po obiedzie z akademii i wraca dopiero na kolację. Widać krajobraz piętra przypadł samotnikowi do gustu.
W końcu jednak monotonia została przerwana.

– Informuję, że za tydzień odbędzie się pierwszy egzamin międzydrużynowy. Zostaniecie na nim zapoznani z drużyną żółtych. – ci, którzy liczyli, że Syrion pojawi się, by coś ogłosić… no cóż, zawiedli się. Dyrektor robił to z nieznanego miejsca poprzez niewidzialne głośniki. – Oprócz punktów, w czasie egzaminu będzie istnieć możliwość zdobycia kredytów, a być może jakichś ciekawych przedmiotów. Informuję również, że od dzisiaj każdy z was będzie się uczył wykorzystywać shinsu według potrzeb danej pozycji.

Była to dobra wiadomość. W końcu coś się zmieni na nudnych zajęciach. W końcu ile można zapamiętywać liczby, czy bić się z przeciwnikiem?

Ryo

Barbara już na nich czekała w sali zwiadowców. Jak zwykle w dobrym humorze i jak zwykle ubrana w coś, co tylko z powodu kilku dodatkowych centymetrów nie było bielizną.
W sali zaszły pewne zmiany. Była ona podzielona na pół murem. Na ścianie w każdej połówce wisiał monitor.

– Witajcie. Zgodnie z tym, co zapowiedział szefu, od dzisiaj wykorzystujecie shinsu w waszych treningach. Jak wam powtarzałam już wielokrotnie, macie być niezauważeni. To już w miarę potraficie. Ale w przypadku zwiadowców, niewidzialność to dopiero początek. Na ekranie zobaczycie za chwilę listę technik, których powinniście się nauczyć. Oprócz tych typowych dla zwiadowców jest też kilkanaście ogólnopozycyjnych. – nauczycielka poczekała, aż Ryo i Yoroi podejdą do monitorów. – Jak widzicie, jest ich dużo, ale na teraz wybierzcie dwie, z czego co najmniej jedną zwiadowców. Będziecie się ich uczyć w ciągu tego tygodnia i zaprezentujecie na egzaminie. Naturalnie możecie wybrać więcej, ale za każdą nieopanowaną technikę będziecie dostawać punkty karne, więc raczej się to nie opłaca. Wyboru umiejętności dokonujecie poprzez kliknięcie na nią. Jeśli któreś z was chce uczyć się technik innych pozycji, zapraszam po lekcjach do odpowiednich nauczycieli. Te zdolności nie będą miały wpływu na punktację, ale mogą pomóc wygrać egzamin.

Ryo miała duże pole do popisu. Techniki zwiadu obejmowały od tych dotyczących obserwacji, poprzez oszukiwanie przeciwników, podszywanie się pod nich, zdobywanie informacji na wspomagających zabójstwa kończąc. Do tego dochodziło kilkanaście umiejętności pozwalających wzmocnić swoje ciało zarówno pod względem wytrzymałości, siły, jak i szybkości. Była też kontrola nad różnego typu dodatkowymi pojemnikami, zwanymi kieszeniami. Każda technika posiadała odpowiedni opis, więc dziewczyna nie wybierała w ciemno. Jedyne co mogło młodej zwiadowczyni się nie podobać, to czas na opanowanie tego wszystkiego.

Vixen

P – 742 jak zwykle uzbrojony i odziany w zbroję – musiał z nią pewnie nawet spać podobnie jak z bronią – czekał na nich przed stalą łowców. Jego humoru nie dało się stwierdzić. Przeszkadzał w tym hełm.
Sala oprócz zwyczajowego podziału na pół, teraz była podzielona na cztery części. W każdej z nich znajdował się jeden monitor.

– Zgodnie ze słowami dyrektora zaczynamy trening z wykorzystaniem shinsu. Łowcy mają za zadanie walkę w pierwszej linii. Najlepszą bronią łowcy jest jego ciało. Wasze zostały, chociaż odrobinę zahartowane. Teraz przechodzimy dalej. Na ekranach macie wszystkie techniki, które szanujący się łowca powinien umieć. Oprócz tego znajduje się tam kilkanaście ogólnopozycyjnych. Waszym zadaniem jest z tej puli wybrać dwie techniki, których będziecie uczyć się na zajęciach. Co najmniej jedna z nich musi być umiejętnością łowców. W czasie egzaminu zostaną przydzielone wam dodatkowe punkty w zależności od stopnia opanowania tych zdolności. Ambitni mogą wybrać więcej niż dwie, jednak za każdą nieopanowaną będą przyznawane punkty karne. Wyboru dokonujecie poprzez dotknięcie nazwy techniki na ekranie. Jeśli chcecie uczyć się technik innych pozycji, proszę to robić po zajęciach u odpowiednich nauczycieli. – ranker zakończył swoje jak zwykle bez emocjonalne wprowadzenie.

Techniki łowieckie, w których mógł wybierać Vixen, w większości dotyczyły wzmacniania swego ciała, bądź tworzenia z shinsu broni i pancerzy. Mógł też wybrać zdolności wykrywanie przeciwników, sprawdzenia, czy ktoś się nie podszył pod towarzysza, regeneracji, obezwładniania przeciwnika, blokowania i różnorodnych kontr. Gdyby tego było mało, pozostawało kilkanaście, ogólnoklasowych technik.

Ryo 05-04-2016 22:11

part_1
 
To była miła odmiana po monotonnych ćwiczeniach pamięciowych - w końcu coś innego można było się uczyć. Niezbyt wesołą wieścią było to, że miała problem z dowiedzeniem się, co wybrał Yoroi. Mur, który odgradzał dwójkę młodych (?) adeptów sztuki zwiadowczej od siebie, był ceną, jaką płacili za swoje tajemnice.
Ryo miała zbyt wiele rzeczy do wyboru i to był jeden z podstawowych problemów, jakie przed nią stanęły, włącznie z czasem, jaki miała. Postanowiła nie brać więcej jak dwóch technik, wiedząc, że i tak nie będzie miała zbyt wiele czasu na ich opanowanie. Musiała jeszcze przecież pracować u Hargura. Na bok będzie musiała odstawić wypady na zakupy z Aquarius, no i masaże też będzie musiała ograniczyć do minimum.
Wszystkie dwie techniki były domenami zwiadowców, chociaż rozważała też umiejętność, która pozwoliłaby zwiększyć mobilność i szybkość poruszania się. Niemniej wolała skupić się na swojej pozycji. Wiedziała, że żadnym łowcą nie zostanie, nie łudziła się więc rozpraszać się jak Vixen. Wybrała te techniki, które pozwoliłyby się jej osłonić przed źródłami światła, tymi chamskimi sztuczkami, którymi upokorzył ją Yoroi. Co więcej też, potrzebowała szerszej perspektywy w walce, starciu, ucieczce, zwiadzie - nie tylko w charakterze lepszej obserwacji, ale też możliwości wykiwania przeciwnika i utrudnieniu mu walki oraz ucieczki. Nie były to też umiejętności, które na obecną chwilę posiadała, a prawdopodobnie były w zasięgu jej ręki.
Ekran został podzielony na dwie części. Każda z nich zajęta była instrukcjami, w jaki sposób opanować odpowiednią, z wybranych technik. Co zdziwiło Ryo, były to dość szczegółowe instrukcje. Więc zaczęła je czytać. Jej reakcja wyglądała jak “no kurwa, niemożliwe”. Nie bez shinsu, które się przewijało w treści ze stałą częstotliwością co trzeciego słowa.
Najbliższa ściana zdawała się szeptać: “Pierdolnij we mnie czołem, proszę, potem stań na głowie i wydzieraj ryja na całą salę, że was nie uczono panowania nad shinsu~”.
- Przecież nas nie uczono podstaw shinsu! - wyrwało się Ryo na głos. Cóż, za dużo “shinsu” w treści i chujozy można dostać.
- To są wasze podstawy shinsu. - usłyszała głos Barbary. - Wszystko co jest potrzebne jest w instrukcji.
- Fucktycznie… - do uszu Barbary na pewno dotarły te słowa niedowierzania nad własnym gapiostwem.
A potem trzeba było się zabrać za wyczuwanie tego shinsu. Wyszło chujowo z przebłyskiem. Pod koniec szło lepiej, ale gdy później się starała, to na nic. Co do cholery było nie tak? Robiła wszystko zgodnie z instrukcją…
Może musi robić bardziej NIEzgodnie z instrukcją?
Postanowiła stanąć na głowie i tak sterczeć przez kilka sekund. Może ją coś od tego oświeci?
I oświeciło ją. Robiła z siebie idiotkę. Zabawy w zapamiętywaniem informacji przecież ją na to przygotowały. Musiała wykazać się cierpliwością by zobaczyć efekty swojej pracy. Pacnęła się więc lekko w czoło, miałaby nawet ochotę się roześmiać, ale nie była to sytuacja jakkolwiek zabawna. Serio musiała do tego podejść z cierpliwością.
Jednak podejście z cierpliwością wymagało… no cóż, cierpliwości. Nie można było oczekiwać wyników od razu. W końcu nie miało to nic wspólnego z grzecznym czekaniem. Jednak jakieś tam przebłyski miały miejsce. Dawało to sporo nadziei na sukces… przed egzaminem. Jednak będą z niej ludzie. Może za tydzień, ale będą.

Następne kilka dni było nauką umiejętności przewracania perspektywy na jasność o sto osiemdziesiąt stopni. Wszak do tej pory skrywanie się w cieniach i brylowanie w tym swoistym kotle ciemności było jej żywiołem, ale teraz musiała się nauczyć zanurzania się w tym, co było przeciwieństwem mroku i tego, czego mniej i słabiej znosiły oczy - czystego światła. Ciemność uciekała od jasności, a przy pierwszej konfrontacji Ryo szybko uświadomiła sobie, że światło jest póki co jej słabym punktem.
Nie mogła pozwolić sobie na taką słabość jako zwiadowca.
Postanowiła tę technikę przećwiczyć z Ishirem, jako że to on był latarnikiem.

- Dla mnie ciemności to mój żywioł, ale nie powiem tego o świetle. Muszę zredukować tę wadę do minimum, najlepiej do zera. Heh, nie zrozum mnie źle, nie chcę zostać latarnikiem, choć to chyba ciekawa profesja - zaśmiała się lekko Ryo i poczerwieniała na twarzy.
- Wolałbym być łowcą. Mniej myślenia. Ale jak chcesz, to możemy poćwiczyć. Im lepiej będziesz kryła się w ciemności tym lepiej. - odparł chłopak. - Też potrafię rozświetlić okolicę, więc możemy trenować.
- Tak, właśnie dlatego ja do ciebie z tym przyszłam - potwierdziła dziewczyna. - Ja ze swojej pozycji jestem zadowolona. - dodała “w przelocie”.
- Dobra, dobra. To czego dokładnie ode mnie oczekujesz? Czy wystarczy, że będę generował światło?
- W rzeczy samej. Różne natężenia światła, mogą być też gwałtowne rozbłyski, a ja będę musiała się pod nie dostosować.
- Jaki zasięg takich rozbłysków?
- Taki jak w twoim pokoju? - Ryo nie do końca wiedziała, o co chodziło Ishirowi.
- Przymknij jedno oko. - gdy dziewczyna wykonała prośbę, chłopak klasnął w ręce, zalewając całe pomieszczenie światłem. Zwiadowczyni przestała na chwilę widzieć otwartym okiem. - Takie coś?
- Ymmmm… - Ryo zamknęła oczy. - Tak, takie coś też zawrzyj. Raz takie, raz słabsze...
- Dobra. To za każdym razem jak cię zobaczę, zdejmujesz z siebie jeden ciuch. - zarządził chłopak. - Zaczynamy.
- Ej, nie jesteś w tym momencie zbyt zboczony? Zamień to na liczbę nieudanych prób razy minuta masażu ciebie - zaprotestowała Ryo.
- Obawa przed stanięciem przede mną nago powinna cię bardziej zmotywować. Ale jak chcesz to za każdą udaną próbę będzie dziesięć minut masażu ciebie.
- Tak już lepiej - taka propozycja nagrody w postaci masażu zadowoliła dziewczynę. - Zaczynamy?
- Ale za każdą nieudaną zdejmujesz jeden ciuch. Też chcę coś z tego mieć.
- Wymyśl coś innego, bo nie mam najmniejszego zamiaru rozbierać się do naga. Wystarczy, że się rozbieram do bielizny.
- No dobra. To niech będzie te dziesięć minut masażu mnie. To zaczynamy.
Umówili się na dziesięć prób. Cztery razy udało się dziewczynie ochronić się przed światłem, czy je załamując czy co najmniej po części się w nim wtopić, lecz sześć razy poniosła na tym polu klęskę. Nie doszło już do jedenastej próby, bo Ryo bolały już oczy po feerii świateł.
- To co, wygrałeś sześćdziesiąt minut darmowego masażu, heh - przetarła lekko oczy. - To czterdzieści minut masażu zrobisz mi jutro. Dzisiaj muszę sobie zrobić okład na oczy… ładnie walisz tymi lampami po gałach. Można byłoby to wykorzystać na teście, o ile Yoroi nie wpadnie na to, żeby ochronić zbroję przed światłem.
- Nie użyłem latarni, tylko mojej elektryczności. - sprostował Ishir. - Eh, gdybym się upierał przy striptizie zostałabyś w samych majtkach - dodał wyraźnie zasmucony.
- I bardzo dobrze, że do tego nie doszło - jak na złość Ishirowi, Ryo oznajmiła, że lepiej by chłopak nie upierał się przy swoim. - A co do twojej elektryczności, to chyba nikt o niej nie wie, poza naszą drużyną, prawda?
- No, tak mi się wydaje. Na naszych zajęciach, nie używamy swoich mocy.
- Co sprawia, że nie wiemy, jaką mocą może dysponować ten… no, jak temu diablikowi było… Davkas.
- Ano, nie wiem.
- A tego Yoroi nie zdradzi ot tak, nie wspominając o reszcie niebieskich.
- A spróbuj z nim pogadać. Co ci szkodzi? Jak będzie chciał czegoś w zamian, to powiesz mu o mojej elektryczności. Tej żółtej.
- On się skapnie, że chcę od niego wydobyć informacje. Zresztą… - westchnęła. - To słaby deal. Równie dobrze może mi naściemnić o mocach Davkasa, a to wyjdzie dopiero na teście.
- To jak tam chcesz, chociaż mam wrażenie, że Yoroi woli ciebie niż swoją drużynę.
- Jeśli mam być szczera, to wolę Yoroi’a niż Vixena - westchnęła Ryo, drapiąc się po głowie z zakłopotania. - Ale jest moim rywalem i tu jest pies pogrzebany. Zresztą rzeczywiście się mną ciekawi… czy ciekawił…
- Wiesz, to że z Vixenem się nie dogadujesz to twoja wina. To ty go zaatakowałaś na spotkaniu drużynowym. I nie, to nie było powiedzenie co myślisz. To był atak.
- Aby się dogadać, to obie strony muszą tego chcieć i do tego dążyć, a ja jestem pewna, że Vixenowi na tym ani trochę nie zależy. Zresztą nie okłamujmy się~
- Tobie też na tym nie zależy. I nie możesz być niczego pewna. Nie znasz go. A zachowujesz się jakbyś wszystko wiedziała najlepiej.
- A ty go może znasz? Nie. Ja również nie. I nie okłamujmy się, jakby nie to, że Vixen musi z nami uczestniczyć w teście, to by nawet nie przyszedł na spotkanie drużynowe - stwierdziła.
- Borgor jest większym odludkiem od niego, a jego się jakoś nie czepiasz. Hm? Zresztą sądzę, że gdyby nie test, to żadne z nas dobrowolnie nie siedziałoby ze sobą.
- Jakby nie to, że jesteśmy związani w jednej drużynie, to możliwe, że żadne by nie chciało ze sobą przebywać. Borgor mi w drogę nie wszedł i nie mam powodu, by jakkolwiek się go czepiać. Ale to ja zawsze jestem tą złą i niedobrą.
- Taa… to w jaki sposób Vixen wszedł ci w drogę. Słucham. Wytłumacz mi swoje stanowisko. Zrozumiale i ze szczegółami.
- Po co mam się tłumaczyć? Przecież jestem zła, zazdrosna i w ogóle be, bo mnie wkurza swoim zachowaniem. Zawsze wychodzę na tego złego, a Vixen jest cacy cacy.
- Wiesz, jak wolisz fochać się jak mała dziewczynka, to proszę bardzo. Jeśli przez wasz brak współpracy zawalimy test, to przez kolejny tydzień będę was oboje raził piorunami, dopóki nie zmądrzejecie.
- Żeby było jasne, nie mam obowiązku lubić Vixena ani on mnie. Jedyne co mamy robić, to w razie potrzeby współpracować.
- Nie musicie się lubić, ale przestań mu ciągle docinać, bo go nie lubisz. Musisz mieć ku temu lepszy powód.
- Podałam ci powód - burknęła Ryo. - i nie, jak będzie potrzeba i jak będę chciała, będę mu docinać, bo ani regulamin mi tego nie zabrania ani ty mnie nie zmusisz, żeby Vixen przestał mnie denerwować - po czym rzuciła. - Zmien temat.
- Nie zmienię. Czym się denerwuje, hę? No słucham. Konkrety. Chce się uczyć czegoś, co uznał za przydatne? - Ishir chyba zaczynał mieć dość Ryo.
- Tez masz mnie dość? W porządku, nie zmuszam cie do narażania się na moje towarzystwo - Ryo powoli powstawała z miejsca i kierowała się do drzwi. - oszczędzę ci tego.
- Dopóki nie przestaniesz się zachowywać jakbyś ciągle miała PMS, to daruj sobie narażanie kogokolwiek z drużyny na swoją obecność. - rzucił w ślad za nią.
- Fantastycznie, ale wiesz co? To ty teraz drążyłeś ten temat, kiedy ci powiedziałam, żebyś go zmienił. Nie chcę o tym rozmawiać, mam lepsze rzeczy do robienia niż zastanawianie sie, czemu Vixen mnie denerwuje. Mówisz, że nie muszę go lubić, a twoje działania chyba dążą do zgoła czego innego. Ale skoro moje towarzystwo jest tak niechętne w waszej drużynie, to rezygnuję ze wspinaczki. A Vixen niech odwala za zwiadowcę i łowcę, skoro tak bardzo chce.
- A to rezygnuj w cholerę. Skoro nie widzisz dalej niż czubek własnego nosa, to wszystkim zrobisz tylko przysługę.
- Powodzenia na teście - burknęła na do widzenia, wcinając się w wypowiedź Ishira i ją zagłuszając. Nawet nie słuchała, co ten ma do powiedzenia. Przecież jest zła i niedobra, a wszystko przez to, że nie skacze koło Vixena i nie gloryfikuje go.
Zwyczajnie zamknęła drzwi.

W poszukiwaniu Syriona:

Ryo udała się do Hargura po parę owoców dla Suna. Później poszła do biblioteki. Z małpką grzecznie się przywitała, wręczyła jej owoce i wyłożyła kawę na ławę:
- Szukam pana Syriona, mam do niego sprawę.
Bibliotekarz odebrał owoce i wskazał na tylną ścianę biblioteki.
Dziewczyna udała się więc tam, gdzie wskazał bibliotekarz.
Zauważyła tam drzwi. Dość dobrze ukryte drzwi. Gdyby nie wiedziała, że coś tutaj może zastać pewnie by ich nie znalazła. A może one pojawiały się tutaj tylko wtedy, gdy Sun je wskazał? Tego nie wiedziała. Napis na drzwiach głosił:

Wchodzisz na własną odpowiedzialność.

Bo oczywistym jest, że spotkanie z potworem, który mógłby kichnięciem rozmazać kogoś na ścianie, wcale nie jest związane z wchodzeniem na własną odpowiedzialność. Dziewczyna wzięła głębszy wdech i weszła do pokoju.

Ryo 05-04-2016 22:12

part_2
 

Pokój w gruncie rzeczy był równie spartańsko urządzony co pomieszczenia regularnych. A nawet jeszcze bardziej. Nigdzie nie było widać ani łóżka, ani aneksu kuchennego. Jedynie krzesło, biurko i Syrion siedzący z nogami na biurku.
- Hm? - mruknął w stronę Ryo. To chyba miało być: “Słucham?” w jego wykonaniu.
- Dzień dobry, panu - przywitała się z Syrionem, nieco burkliwym głosem. Widać, miała zły dzień. - Ja w takiej sprawie przychodzę, że zamierzam zrezygnować na jakiś czas ze wspinaczki i wrócić do niej później.
- Bo? - widać na prywatnych spotkaniach dyrektor oszczędzał na słowach.
- Prywatne osobiste sprawy - odpowiadała równie lakonicznie co dyrektor.
- Nie ma prywatnych osobistych spraw, w przypadku rezygnacji ze wspinaczki. - Syrion, chyba zainteresował się w końcu osobą zwiadowczyni. - Za dużo generuje to kłopotów, by pozwalać regularnym rezygnować, bo tak im się uwidziało.
- Czemu miałoby ich nie być? I nie widzę kłopotów. Można po prostu zmienić zasady, by testy były bardziej różnorodne w kwestii dobierania drużyny. Rozmawiałam na ten temat z administratorką Yshio. Uważam, że wielu byłoby za tym rozwiązaniem, nie mówię już tutaj o sobie.
- To dobrze, że ty nie widzisz problemów i dobrze, że ty tak uważasz. Ale to nie ty decydujesz o tym jakie tutaj zasady panują. Więc radzę uważać na swój język, bo możesz go stracić młoda damo. - to nie była groźba. To była informacja o konsekwencjach. - Więc jaki powód sprawia, że nie chcesz się dalej wspinać?
- To osobista sprawa i nie chciałabym jej tutaj roztrząsać. - orzekła szczerze, mając dość usprawiedliwiania się każdemu, czemu nie lubi Vixena i czemu wszyscy robią z tego wielki kłopot. Miała wrażenie, że gdyby ktoś jej tak równie mocno nie lubił, co ona Vixena, albo bardziej, i mocno jej dopierdzielał, to jakoś nikt by nad tym nie roztrząsał ani nie kwapił. Nie rozumiała więc tej swoistej “faworyzacji” Vixena. - Zresztą, ponoć moje towarzystwo jest na tyle odrzucające i niebezpieczne, że lepiej, abym się nie wspinała z drużyną, więc nie zamierzam im w tym przeszkadzać.
- Nie będę bawił się w papierkową robotę tylko dlatego, że jesteś zwykłą suką. - rzucił dyrektor bez owijania w bawełnę.
Ryo uniosła brew. W tej akademii roiło się od idiotów, a skoro i dyrektor zachowywał się jak totalny kretyn, to nic dziwnego, że mieli taki bałagan. Spojrzała ze zniesmaczeniem na Syriona.
- Łamie pan moje prawo do decydowania o tym, czy chcę się wspinać czy nie - stwierdziła Ryo. Tak zachowywali się tylko faszyści i chyba nawet nie wszyscy. Ryo nie przypominała sobie, żeby tak zachowywał się nawet jej najgorszy pracodawca, jakiego miała kiedykolwiek.
- Mylisz się. To ty nie spełniasz wymogów pozwalających na zrezygnowanie ze wspinaczki. Gdyby zostawienie cię na tym piętrze wymagało podpisania jednego papierka, byłby spokój. Ale tak nie jest. To wymaga dużo więcej roboty i zwykłe “bo tak” nie wystarcza, by ktokolwiek rozpoczął tę robotę.
- Nie powiedziałam panu, że całkowicie rezygnuję, tylko na jakiś czas rezygnuję - zauważyła. Ten typ chyba nawet nie słuchał, kto co do niego mówi. - To co należy zrobić, żeby taki tymczasowy urlop dostać?
- Z biurokratycznego punktu widzenia nie ma różnicy między rezygnacją na stałe, a tymczasową. Z tą drugą jest nawet więcej roboty. By dostać urlop musisz uzasadnić szczegółowo swoją decyzję, opisując wszystko co skłoniło cię do jej podjęcia i modlić się by było to sensowne i administrator miał dobry humor, a zapewniam cię, że bardzo rzadko mu się to ostatnio zdarza. - Wychodziło na to, że z rezygnacją było więcej roboty niż z zostaniem. Jakiż ten świat niesprawiedliwy dla biednej Ryo. Czyli typowe podanie wysłane do równie kapryśnego co ona bytu. Typowe w każdym świecie. Chyba że Syrion pochodził z jakiegoś niesłychanie wygodnego świata - tłumaczyłoby to jego dość olewacką postawę.
- Gdzie takie podanie mogę dostać albo czy jest na nie jakiś wzór.
- Podanie składasz w formie słownej odpowiadając na moje pytania.
- Zrozumiałam - odparła nieco poważniej, niemniej wcale nie polubiła bardziej Syriona. Jednakże przyszła tu załatwiać interesy, a nie okazywać sympatię. - Dobrze - wzięła głębszy wdech i orzekła. - Chcę złożyć podanie w sprawie okresowej rezygnacji ze wspinaczki - przekroczyła stopień tego, co w każdym świecie zwało się piekłem.
- Dlaczego chcesz zawiesić swoją wspinaczkę?
- Zagrożenie dla drużyny z powodu stanu zdrowia psychicznego oraz możliwości wystąpienia niespodziewanego, niekontrolowanego berserku, który stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia członków drużyny i innych - odparła. W środku czuła totalną rezygnację i apatię. Już nic ją teraz nie obchodziło, nawet to, jak zareaguje Ishir. Przecież sam tak poradził.
- Twoja diabelska forma nikomu nie zagraża. - dyrektor zdradził, że wie o regularnych więcej niż sami zdradzili. - A co do zdrowia psychicznego… w jaki sposób zagraża drużynie?
- Może spowodować mocne zaburzenie współpracy i kontaktów w drużynie, i tym samym utrudnić lub uniemożliwić zdanie testów - orzekła. Im dalej w to brnęła, tym bardziej żałowała, że wstąpiła do Wieży. I że o sobie tyle opowiedziała. Teraz tego mocno żałowała. Nie szkoda jej było Ishira, przez którego czuła się wystawiona do wiatru. Wciąż była na niego zła.
- W jaki sposób? Przestań rzucać ogólnikami. Konkrety.
Trzeba było swoją upierdliwość i bycie złym przełożyć na język formalny. Więc co tam szło? - Aspołeczność. Niedostosowywanie się do norm i reguł, jeśli się uważało, że nie ma takiej potrzeby - które nie szło jej za często kontrolować. - Nerwica i zaburzenia kompulsywne. Natręctwo w kwestii dopiekania niektórym osobnikom - pomińmy, że niektórym to nie pasowało.
Ta mieszanka była dobitnie kłopotliwa w każdej organizacji, które współpraca między jej członkami była wymuszana odgórnie.
- Bycie nadmiernie szczerym. Bycie upierdliwym. Wredny, jędzowaty charakter.
No i oczywiście była złą suką, bo to była jej wina, że Ishir na siłę próbował ich pogodzić, kiedy ona Vixena nie lubi. Ale tego nie wypowiedziała, nie. A zresztą… przecież miała to wszystko w dupie, co jej teraz zależy?
- I jestem złą suką, jak pan raczył zauważyć. Obsesje na punkcie pedantyzmu i trzymania jakiegoś tam porządku z pominięciem sympatii do niektórych. I bycie złą suką.
- Wiesz, strasznie dużo gadasz, a strasznie mało treści przekazujesz. - zauważył dyrektor, zdejmując nogi z biurka. - Obserwuję co się dzieje w akademii. Wiem co się dzieje.
- Jestem źródłem wszelkiego zła, wiem o tym - wtrąciło się jej z wyraźną rezygnacją i apatią.
Nie przerywaj mi kiedy mówię. - Ryo zachwiała się pod wpływem silnego uderzenia shinsu. Niemal nie zemdlała. - Męczę cię tylko z jednego powodu. Byś sobie uświadomiła pewne fakty. Jednak jak widzę, nie chcesz ich sobie uświadomić.
- Jestem złą suką, wiem o tym - po dziewczynie widać było totalną, niezdrową obojętność. Wzruszyła ramionami. - i nie nadaję się do drużyny.
- Więc musisz całkowicie zrezygnować ze wspinaczki. Albo przestaniesz innych oceniać swoją miarą i zwyczajnie z nimi porozmawiasz. Proponuję zacząć od przeprosin.
- Nie będę przepraszać, bo nie czuję się winna, a oceniać innych nikt nikomu nie może zabronić. Sam już pan uznał, że jestem złą suką, czyli ocenił mnie pan swoją miarą - zauważyła. Wciąż nie miała żadnej motywacji, by się poprawić. Nie lubiła Vixena i nie wyglądało na to, by inni mogli to zmienić na siłę.
- Obserwowałem cię, słuchałem co mówisz. Wiem jak się zachowujesz. Jakbym chciał, wiedziałbym co myślisz. Nie porównuj mojej percepcji do swojej. To zupełnie inna liga. Możesz wytrzymać 90 dni ze swoją drużyną, lub zrezygnować na zawsze ze wspinaczki pozostając na tym piętrze.
- Mówił pan wcześniej, że jest możliwość okresowego zrezygnowania ze wspinaczki, a potem wychodzi na to, że takiej możliwości nie ma. Pewnie że jesteśmy innymi ligami, ale nawet mnie coś się tutaj nie klei.
- Dla ciebie takiej możliwości nie ma. Nie potrafisz pracować w drużynie, więc przypisanie cię do jakiejkolwiek innej drużyny mija się z celem. Bez drużyny dalej nie pójdziesz. Więc sama pozbawiłaś się szansy na wspinaczkę. Jeśli się z tym zgadzasz, podpisz. - przesunął w jej stronę kartkę papieru z napisem:

Cytat:

Ja niżej podpisana dobrowolnie zrzekam się możliwości podjęcia dalszej wspinaczki, ze względu na całkowitą niezdolność współpracy z innymi regularnymi.
Ryo utwierdziła się w przekonaniu, że gość jest niepoważny. Najpierw mówił, że może zrezygnować okresowo. A potem wyszło, że jak się nie umie współpracować z drużyną, to jest to constant i nic z tym nie można zrobić. Chyba robił to specjalnie, żeby nie mogła się wycofać. W końcu byłoby tyle zbędnych papierków do podpisania i jeszcze by się niebotycznie zmęczył. Coś słabo jak na tak wysoką ligę. Bądź było to tak naprawdę cyniczne zagranie i cokolwiek by powiedziała, to i tak nie miałoby żadnego znaczenia, bo Syrion zrobiłby wszystko, by nie mogła dopiąć swego.
- Czyli uważa pan, że jak się teraz nie umie pracować w drużynie, to nie można tego nauczyć się później.
Biurokracja niszczy każdego, nawet rankera.
Dziewczyna przeczytała kilka razy treść, przeglądnęła papier, jakby szukając znaku wodnego. Była zawiedziona spotkaniem z Syrionem. Nawet gdyby nie podpisała niczego, to i tak pewnie nic by się nie zmieniło. Będą się męczyć w swoim gronie 90 dni, przy czym nie wiadome było, czy ją rozmażą pierwszą na ścianie czy ona na kogoś się rzuci. Na pewno będą sobie wzajemnie tylko kotwicą. Niemniej nie mogła ciągle siedzieć na pierwszym piętrze, bo nie po to tu przyszła.
Przynajmniej wiedziała już, gdzie znajduje się gabinet Syriona.
- Lub, co wydaje się bardziej prawdopodobnie, robi to pan specjalnie, abym nie mogła się wycofać na warunkach, o jakich mówiłam. Byłby wtedy problem z biurokracją - mruknęła zerkając na dokument.
- Brakuje na tym świstku dwóch rzeczy - oceniła. Nie żeby miała jakąkolwiek znajomość w kwestii papierkologii, ale nawet ona w tym momencie nie była potrzebna. Ryo w tym momencie nie traktowała już tego wszystkiego poważnie. - Treść powinna być inna i do kogo innego skierowana. A to zachowuję - Ryo złożyła dokument na cztery równe części, nie podpisując go uprzednio i złożyła go do ATSa. Kieszeń zamknęła dokładnie.
- Widzisz moja zarozumiała panno, ci którzy nie chcą nauczyć się współpracować z drużyną nigdy się tego nie nauczą. - Ryo poczuła jak jej ciało zaczyna zachowywać się wbrew jej woli. Otworzyła ATS i wyjęła z niego kartkę, którą następnie rozłożyła na biurku. Chyba już wiedziała jak Barbara zdobyła alkohol, który ukradła Vixenowi. - Nie przypominam sobie, bym pozwolił ci coś zabierać z mojego gabinetu. Ale masz rację czegoś na tej kartce brakuje. Przeczytaj jeszcze raz.
Ciało zwiadowczyni samo - czy raczej z pomocą Syrion - nachyliło się nad kartką.

Cytat:

Ja niżej podpisana dobrowolnie zrzekam się możliwości podjęcia dalszej wspinaczki, gdyż nie potrafię współpracować ze swoją drużyną, bo moja drużyna jest głupia i to ich wina, a nie moja.
- W tej akademii było wielu takich jak ty. Zarozumiali, myślący że są nie wiadomo kim, gardzący innymi, uważającymi, że wszystko im wolno a to inni są źli, a nie oni. Pewnie nie wiesz jak skończyli i nie chcesz się dowiedzieć, ale ci powiem. Gdy ich drużyna jakimś cudem zdawała ostateczny egzamin, ci zarozumiali byli rozrywani na strzępy przez resztę drużyny. Tobie wróżę ten sam los, bez względu na to, czy będziesz z tą drużyną, czy z inną. Chociaż coś mi mówi, że możesz nawet nie wyjść z tego gabinetu. Więc zanim zaczniesz rzucać się na innych zastanów się nad swoim zachowaniem.
Ranker przejechał ręką nad kartką. Treść na niej została zmieniona.

Cytat:

Ja niżej podpisana, dobrowolnie zawieszam swój udział we wspinaczce, ze względu na brak chęci z mojej strony do współżycia w drużynie.
- To jak wolisz? Uciekasz, czy walczysz sama ze sobą? - spytał dyrektor, a Ryo odzyskała władzę nad swoim ciałem.

Tego było już za wiele. Wyzywanie to jedno, a używanie przemocy nieadekwatnej do przewinienia było drugim. Kiedy Ryo otrząsnęła się z tej mocy, odsunęła od siebie kartkę, z niechęcią wpatrując się w rankera.
- Nie wiem jak pan, ale w kwestii chowania się przed innymi, stosowania przemocy wobec podwładnych i poniżania ich zachowuje się pan jak przestępca, a i tak nie wszyscy z nich dopuszczali się tak karygodnego zachowania - stwierdziła.
Shinsu Syriona zaczęło stawać się groźne. Jego postać zaczęła rosnąć. Z każdą chwilą Ryo czuła się coraz mniejsza i słabsza.
- Za kogo się uważasz zarozumiała gówniaro, by tak się do mnie zwracać? Ukradłaś nieswoją własność i pyskujesz. Jesteś tak zaślepiona w swoje jestestwo, że nie wiesz kiedy dać sobie spokój. Może chcesz lekcję, którą zapamiętasz do końca swojego życia? - słowa dyrektora odbijały się echem od ścian. Zwiadowczyni zaczęła się bać. Pewnie nawet wbrew sobie. - To nie jest jakaś firma. To Wieża. Tutaj silni zjadają słabych. Jeśli nie umiesz współpracować, giniesz. Jeśli nie umiesz się zachować, giniesz. Więc skończ ten żałosny popis swojej urażonej dumy i podpisz kartkę albo stąd wyjdź i więcej nie wracaj.
Znowu nadużycie władzy. Niemniej skoro to nie firma, to by wyjaśniało, co taki typek, któremu Ryo jednoznacznie kojarzył się z agresywnymi karkami wydzierającymi haracz, a nawet nie z mafiozem, który bez przemocy umiał postawić swoich ludzi do pionu, robił na miejscu dyrektora. Znowu musiała się otrząsać, bo Syrion, który tyle mówił o nie popisywaniu się, sam nie dawał jej dobrego przykładu.
- Co oznacza w tym przypadku “zawieszenie” wspinaczki? - spytała sucho.
- To, że być może kiedyś wrócisz do wspinaczki. - odparł dyrektor, nie generując już złowrogiego shinsu.
- Ile to jest “kiedyś” w przełożeniu na dokładny czas?
- Od 81 dni do nieskończoności.
Ryo, która już mniej w tym momencie “skakała”, zapytała się już uprzejmiej:
- To znaczy mogłoby być na 81 dni?
- Jest to wątpliwe. Musiałyby się zgłosić co najmniej pięć drużyn, które nie miałyby zwiadowcy.
- Nic pan o tym nie mówił - zdziwiła się Ryo, która pamiętała dość dobrze przebieg rozmowy. - Ale dobrze, to mam jeszcze pytanie: jak dajmy na to, podpiszę ten papier, to jak zostanie potraktowany mój bilans testów? To będzie traktowane jak to, że miałam test pozycyjny i jeden test drużynowy, czy ten ostatni się nie liczy czy jak?
- Specjalne osoby wymagają specjalnego traktowania. - odpowiedział dyrektor - Twoje punkty przechodzą na rzecz drużyny. Liczy się tylko test pozycyjny. Będziesz traktowana jak początkujący regularny, tylko wyłączony z pierwszego tygodnia zajęć. I uniemożliwimy ci rozwój.
- Aaa, czyli taki spadochroniarz, tyle że ze statusem początkującego? - spytała się dla upewnienia.
- Tak.
- Meh, to trochę słaby ten deal. Chyba pan naprawdę nie znosi swojej roboty, ale dobrze, to jeszcze się tak spytam, czemu aż pięć drużyn bez zwiadu musi się zgłosić?
- To kara za twoje pyskowanie. Jesteś piąta w kolejce. Normalnie, zostałabyś przydzielona do pierwszej drużyny z kolejnej tury.
- No to przecież nie będzie 81 dni - myślała na głos Ryo. - A mogło starczyć pouczenie - westchnęła, myśląc nad papierem. - Widzi, pan? Pan też ze mną nie wytrzymuje. Ale dobrze, idę do karnego kącika przemyśleć sprawę.
- Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż użeranie się z zasmarkanymi regularnymi. Ciesz się, że akurat jestem wypoczęty, bo jakbym był przed drzemką już byś nie żyła. Licz się z tym, że jak stąd wyjdziesz już nie będziesz mogła zawiesić swojej wspinaczki na tym piętrze.
- Mogę tam siedzieć w kącie czy będzie pan teraz czymś zajęty?
- Jeśli nie masz zwyczaju myśleć na głos, możesz siedzieć.
- A będę mogła czasem rzucić pytaniem?
- Tak, nie widzę problemu.
I tak Ryo zaliczyła pierwszy dywanik u dyrektora w akademii. Siedziała w karnym kąciku i jednak okazało się, że jak trzeba, to umie siedzieć cicho tak, że nawet dyrektor mógłby zapomnieć o jej obecności. Nawet pyskacz jak chciał, umiał siedzieć grzecznie i nie robić problemu. Miała tam trochę okazji do namysłu nad rezygnacją z dotychczasowej drużyny. Ishir miał jej dość, nie lubiła Vixena - były to dwa argumenty, które umacniały Ryo za podpisaniem papieru. Kiedy tak dalej myślała, stwierdziła, że przecież w tej drużynie nic ją nie trzyma - Aquarius miała Kotka, a Borgor… miał Borgora. I nie była tam nikomu potrzebna, a jeszcze Vixen chciał jej “zabrać” to, nad czym pracowała od małego. Jeśli Vixen tak bardzo szczerze chce być zwiadowcą, niech się naraża. Chociaż cały czas sądziła, że Vixen robi to tylko po to żeby się nimi przed Basią popisywać. Nie chciała nawet myśleć, że tamten będzie ją małpował - brrr. Nie chciała mieć drugiego sobowtóra w drużynie, to by było przecież straszne na dłuższą metę.
Gdy nagle...
W pewnym momencie drzwi prowadzące do gabinetu uchyliły się. Syrion machnął ręką, co sprawiło, że Ryo została zasłonięta ścianą. Mogła jednak wszystko słyszeć.
- Można? - był to głos Ishira.
- Tak, można. Jakiś problem? - zapytał dyrektor.
- No bo moja koleżanka z drużyny pewnie rozpatruje rezygnację ze wspinaczki i prosiłbym pana, by się nie zgadzał na to. - zaczął chłopak - Trochę się pokłóciliśmy, ona jest upierdliwa, zarozumiała i w ogóle wredna, ale też jej fajna. Nie chciałbym, by przez jej fochy zrezygnowała za zdobycia szczytu. Pewnie jak tutaj przyjdzie to na pana nakrzyczy, bo ma kłopoty ze swoim zachowaniem, ale proszę się na nią nie złościć. I jakby jej jeszcze pan wytłumaczył, że to, że nasz łowca uczy się dodatkowo technik zwiadu nie jest atakiem w jej stronę, tylko poszerzeniem jego zdolności to też byłoby fajnie, bo ja już wymiękam
- Dobrze, zobaczę co da się zrobić. Cieszę się, że w takim miejscu jak to, znajdują się ci, którym zależy na swoich towarzyszach. Oby tak dalej młodzieńcze.
Mężczyźni pożegnali się, drzwi się zamknęły.
- I dalej chcesz zrezygnować? - spytał się dyrektor.
- Dalej myślę - otrzymał odpowiedź od Ryo. Dziewczyna niemal leżała na ziemi w siadzie płotkarskim i wciąż studiowała ten świstek. - Przepatruję dokładnie, bo jak podpiszę, to odwrotu nie będzie i tamci się wkurwią na mnie. Ale Ishir ma mnie dość, Gad będzie miał spokój ode mnie, bo nikt się nie będzie czepiał. Pomijając stratę upierdliwca, dwie osoby na tym korzystają.
- Z tego co mi się wydaje, to Ishir prosił bym się nie zgadzał na twoją rezygnację i porozmawiał z tobą o Vixenie.
- Dlatego coś był taki upierdliwy na jego temat… Ech, ale dlaczego muszę lubić Vixena? - spytała Ryo, zmęczona kwestią Vixena. - Mnie wystarczy, jak będzie ze mną współpracował na teście. A póki drużyna nie traci punktów przez nas, to przecież ja mu mogę dogryzać i się przyczepiać, bo i tak działamy razem z przymusu i znosić się jakoś musimy. A jak mogę mu dogryzać, to przynajmniej wyładuję część negatywnych emocji na nim i nie muszę niczego w sobie dusić.
- Ciągłe dogryzanie mu, nie sprawi, że będziecie lepiej współpracować. Wręcz przeciwnie. Sprawi jedynie, że przy najbliższej możliwości możesz stracić życie. A skoro uważasz, że Vixen cię małpuje, to jakim cudem wytrzymujesz z Barbarą, Yoroiem czy ze mną? I skąd tyle negatywnej energii? Co on ci takiego zrobił?
- Nie wiem, może jest za bardzo do mnie podobny w niektórych kwestiach, ale w każdym razie mnie drażni - Ryo rozłożyła łapki w geście bezradności.
- To jest bez sensu. W takim razie na Yoroia powinna się rzucać za każdym razem, gdy go widzisz.
- Yoroi i Ba… pani Barbara mnie nie drażnią, ale Vixen mnie denerwuje, ale zwłaszcza wtedy, jak ode mnie “odgapia”. - przyznała.
- Czyli jesteś zbyt przewrażliwiona na swoim punkcie. Z tego co zauważyłem, Vixen odgapia od Barbary, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Po jego zachowaniu w czasie treningów wnioskuję, że zwyczajnie chce zwiększyć swoje możliwości bojowe, a wybór na zwiad padł, bo chce przy okazji zaliczyć Barbarę.
- Nie jestem w stanie gapić się na jego mordę, jak sobie myślę, że chce zostać zwiadem, bo leci na czyjś tyłek. Nie lubię takich typków - Ryo wzdrygnęła się, nagle ożywiając się. - chcą kogoś bzyknąć i się tak podlizują… wiem, co mnie w nim tak denerwuje! - i ją olśniło. - kojarzy mi się z lizusem. Vixen to jest zwykły lizus, chce się bzyknąć i to mu po łbie chodzi, a ściemnia, że się zainteresował zwiadem… no, chyba wiem, co już mnie w nim tak denerwuje.
- W takim razie porozmawiaj z nim, bez atakowania go. Wyjaśnijcie sobie wszystkie ale.
- Fajnie, ale jak ja chcę o tym już pogadać, to “jestem zazdrosna” i “się czepiam”. I wiem, że to nie moja sprawa, Vixen i pani Barbara, ale według mnie ten związek nie ma szansy przejścia i nie wiem, czemu on sobie robi fałszywą nadzieję, że coś z tego wyjdzie i czemu wszyscy mu takową robią.
- Bo się czepiasz. - odparł spokojnie dyrektor - To Barbara pierwsza zainteresowała się Vixenem. I gdyby ten związek nie miał szans, to Vixen by już sobie dał spokój. Barbara potrafi jasno dać do zrozumienia, że nie jest zainteresowana czyjąś osobą. Więc przykro mi, mylisz się. Są spore szanse, że coś z tego będzie. A co twoich zarzutów o lizusostwo. Na początku być może były prawdziwe. Teraz są już nieaktualne. Ale naszym problemem nie jest osoba Vixena, tylko twoja, prawda?
- Tak, ustaliliśmy, że jestem wcieleniem zła - mruknęła obojętnym głosem Ryo. Motywacja, żeby jakkolwiek pogodzić się z Vixenem, spadała na łeb na szyję, osiągając obecnie poziom depresji. Czuła się jak stara siostra, która musiała ustępować młodszemu rodzeństwu, które było faworyzowane. Wyglądało na to, że odda niepodpisaną kartkę, choć mało brakowało, a podpisałaby ją. - Jakiś rewanż czy kara za moje zachowanie? - bąknęła apatycznie.
- Tak, będzie kara. Musisz przyprowadzić tutaj Vixena i sobie porozmawiacie. - zdecydował dyrektor.
- Można dać inną karę, dajmy na to, sprzątanie szkoły albo sali?
- Kara ma być karą. I koniec gadania. Zawsze możesz podpisać kartkę jeśli ci się nie podoba.
- I tak nie sadze, ze ta rozmowa coś zmieni - mruknęła zwiadowczyni, oddając niepodpisana kartkę.
- Więc wtedy dam ci spokój. - odparł dyrektor.
- Sprzątanie za darmo to też kara, zwłaszcza jak nikt nie lubi tego robić. A rozmowa, która nic nie rozwiąże to strata czasu i energii - argumentowała swoje.
- Sprzątanie to też strata energii i czasu, skoro za chwilę znów zostanie nabałaganione, nieprawdaż? Z resztą nie wiem czy zauważyłaś, ale akademia jest utrzymana w idealnej czystości.
- Ech, a sądziłam, że się wykręcę - skrzywiła się, mrucząc do siebie pod nosem. No co, przecież było oczywistym, że Ryo nie ma zamiaru rozmawiać z Vixenem bądź nie ma na to ochoty. - Trudno, to miejmy to za sobą. Ale ostrzegam, że to może niczego nie zmienić, albo pogorszyć moje i tak mocno kiepskie relacje z Vixenem. - mruknęła, odpuszczając sobie dalszą potyczkę słowną z Syrionem. Nie miała już innego wyboru, jak dać sobie siana. Niemniej i tak nie mogła pozbyć się wrażenia faworyzowania Vixena. - A kartkę mógłby pan zachować na wypadek, jakbym jednak zdecydowała się na zawieszenie? - zadała pytanie zrezygnowanym tonem.
- Tak, mogę.
- Gdzie znajdę Vixena? - spytała dyrektora, który ponoć wszystko obserwował.
- Vixen jest na stołówce. - odparł tamten.
- I tak nie wiem, z czego się mam tłumaczyć Vixenowi i po co.
- A tak, bo mam takie widzimisie.
- No to nic nie będę mówić, bo nawet pomysłu nie mam, co mam mu powiedzieć.
- Że chcesz z nim raz na zawsze załatwić konflikt między wami.
- Tia, załatwimy konflikt w pojedynku na obelgi - westchnęła Ryo w międzyczasie bawiąc się długopisem. - Ponoć ja jestem problemem, po co w to mieszać Vixena?
- Może przestaniesz być dzięki temu problemem.
- Coś mi się wydaje, że i tak wszyscy woleliby, żebym podpisała ten świstek.
- Ishir wolałby, byś nie podpisywała. Inaczej by się tutaj nie zjawił. A co do wszystkich. Mam wrażenie, że ty byś wolała podpisać ten świstek.
- Nawet gdyby, to mi się to nie opłaca - mruknęła, popadając w coraz gorszy humor. - i drużyna by mnie zajebała, a wspinać się sama znowu nie mogę, bo przepisy nie pozwalają, cały pies pogrzebany.
- Niestety tak to już bywa, że nie możesz. Trzeba się dostosować do środowiska.
Ryo na to pytanie już nic nie odpowiedziała, albo nie widziała potrzeby, by coś dodać albo nie przejawiała energii na coś takiego. Wszystko ją przytłoczyło. Coraz bardziej targała ją ponowna chęć, by poprosić o zwrot papierka i podpisać się na nim.
- A jak nie zgodzi się przyjść?
- Jeśli brak zgody nie będzie wynikał z twojego zachowania, to ci odpuszczę.

Ryo 05-04-2016 22:14

Konfrontacja:

Na stołówce Vixen siedział na swoim zwykłym miejscu przy ladzie i żalił się Hargurowi.
-Nie oddychałem *hic* aż pociemniało *hic* mi w oczach. Nie pomogło. *hic* Zjadłem cały cukier z cukier *hic* niczki. I nic. Próbowałem pić z d *hic* rugiej strony szklanki. Tylko *hic* ją pogryzłem. Co jeszcze mam zr *hic* obić żeby to cholers *hic* two przeszło?
- Możesz jeszcze przestać myśleć o tym cholerstwie - coś odburknęło znajomym głosem zwiadowczyni, za jego plecami. - i iść za mną - i dodało mniej oschle.
- Nie ruszaj się. - Hargur schylił się pod ladę. Chwilę czegoś tam szukał, po czym wyciągnął. Wykonał gwałtowny ruch i ostrze potężnego topora zatrzymało się milimetry od twarzy Vixena. - Przeszło?
Smokowiec siedział jak sparaliżowany zezując na ostrze.
-*hic*- wyrwało mu się co w zupełności wystarczyło za odpowiedź.
Pierwsza próba cierpliwości Ryo. Próba wystraszenia czkawki za pomocą topora nie przeszła. Motywacja huśtała się z depresji do poziomu niewiele większego pod poziomem morza.
- Co on zjadł albo pił? - spytała się Hargura.
- Nie wiem. - ork znów sięgnął pod ladę. Tym razem wyjął jakieś tabletki. - Zażyj jedną, popij wodą. Powinno przejść.
-Jeszcze nic. *hic*- odpowiedział na pytanie Vixen.- I od *hic* kiedy przestałem być dla *hic*ciebie niewidzialny?- powiedział biorąc od orka tabletkę i połykając ją bez zastanowienia.
- A to od kiedy potrafisz być niewidzialny? - odparła ze zdziwieniem.
-Nie udawaj że nie *hic* wiesz o co mi chodzi.- gad nie dał się wciągnąć w dyskusję.
- I tak ze mną nie rozmawiasz - oświadczyła Ryo. - W zasadzie ze mną nigdy nie rozmawiasz. Ale to na marginesie. Pan Syrion prosił mnie, bym po ciebie przyszła.
-Syrion?- czarnołuski wyraźnie się zdziwił.-A czego on może ode mnie chcieć?... Gdzie mam przyjść?
- Idziesz za mną, to będziesz wiedział, gdzie. Po to przyszłam - odpowiedziała Ryo. - Też muszę iść.
-Dziękuję Hargur, wygląda na to że podziałało.- podziękował kucharzowi i wstał gotów iść za Ryo. Naprawdę był ciekaw po co Syrion wzywał ich dwójkę.
Dziewczyna poszła w kierunku biblioteki, skinęła głową Sunowi na powitanie, a potem szła do pomieszczenia, w którym zaliczyła pierwszy dywanik u dyrektora. Otworzyła drzwi do gabinetu Syriona i weszła do środka. Vixen wszedł za nią.
- Witajcie. - przywitał ich dyrektor. - Vixenie, zostałeś tutaj wezwany, byście razem z Ryo porozmawiali o waszym problemie.
-Jakim problemie? To my mamy jakiś problem poza tym że nie możesz na mnie patrzeć? I poszłaś z tym do dowó… dyrektora?- smokowiec nie do końca ogarniał o co chodzi.
- Nie, nie przyszła tutaj z tym problemem. Przyszła zawiesić swoją wspinaczkę. I proszę bez niepotrzebnych uwag. Macie porozmawiać o tym czego w sobie nie lubicie.
Vixen spojrzał na dyrektora jakby ten nie koniecznie miał wszystkie klepki na swoim miejscu.
-Nie będzie się już wspinać? A ja w związku z tym mam jej wygarnąć czemu jej nie lubię? Po co?- kompletnie nie łapał co właściwie się dzieje, najwyraźniej nigdy nie słyszał o terapii grupowej.
- O tym jeszcze nie zdecydowała. A co do reszty niech sama ci o tym opowie. - zaproponował dyrektor.
- Chciałeś być zwiadowca, to oddaje ci pozycje zwiadowcy drużynowego - mruknęła Ryo. - nie będziesz się ze mną męczyć, i reszta też będzie miała spokój ode mnie. I tak, denerwujesz mnie. Lekceważysz mnie i gardzisz mną. I mam wrażenie ze uważasz się za lepszego. A najbardziej denerwuje twoje podlizywanie się Basi i że się przed nią płaszczysz. Samo chodzenie wasze mam totalnie gdzieś. Przeszkadzamy sobie wzajemnie, fakt. Ale nie będę wam wcale przeszkadzać. Nie czuje się wam potrzebna i pewnie tak samo nie jestem potrzebna, wiec… - wzruszyła ramionami. - chyba nic tu po mnie? - zadała to pytanie Vixenowi dość mało emocjonalnie. Raczej gorzko.
-O czym ty do cholery bredzisz? Kompletnie cię popierdoliło! Jak ty to sobie wyobrażasz, mam być i łowcą i zwiadowcą bo tobie coś się we łbie poprzestawiało, bo “nie czujesz się potrzebna” i na dodatek wydaje ci się że czytasz w myślach? Chcesz rozłożyć całą drużynę bo co? Bo według ciebie płaszczę się przed Barbarą? Czy ty w ogóle siebie słyszysz?- smokowiec popukał się palcami w czoło, większych bzdur w życiu nie słyszał.
-Nie można jej wrzucić do lochu na tydzień? Pobędzie trochę sama to może nabierze ochoty do współpracy.- zwrócił się do dyrektora.
- Dopóki nie skończycie rozmawiać, nie mam zamiaru podejmować żadnych decyzji. - odparł tamten.
-Ale jeśli odejdzie dostaniemy nowego zwiadowcę? Tym razem zdrowego na umyśle?- zapytał gad tak na wszelki wypadek. Może wcale nie musiał kontynuować tej rozmowy.
- Dostaniecie zwiadowcę, jednak nie mogę zagwarantować, że będzie zdrowy na umyśle. Sądzę, że w tej Wieży nie ma nikogo takiego w jakiejkolwiek pozycji.
-Wypraszam sobie.- Vixen wcale nie uważał żeby z jego psychiką było coś nie tak.
- Po prostu jeszcze o tym nie wiesz. Kontynuujcie. - rzucił dyrektor. W jego ręku zmaterializował się popcorn.
- I to podobno tylko ja zadzieram nosa - burknęła Ryo. - ja uważałam, ze od cyckow Basi naprawdę popierdoli ci się w głowie, ale nie sądziłam, ze zmienię zdanie na ten temat, skoro jak dla mnie zachowujesz się, jakbyś był lepszy od wszystkich dlatego, bo chodzisz z Basia. Heh. Chcesz mieć lepszego zwiadowce? Poszukaj go sobie sam. Zachowujesz się tak, jakbyś chciał mieć wszystko podane jak na tacy na jebane pstrykniecie palca. Pieprzony królewicz - te dwa ostatnie słowa mógł usłyszeć jedynie Syrion, co stwierdziła na temat Vixena. - Jutro jest test. A mnie o dziwo chyba przestaje na nim już zależeć dzięki tobie. Nie widzę po tobie, żeby zależało na rozwiązaniu konfliktu. Może sądzisz, ze na twoje zawalanie będę cię gloryfikować?
-Masz rację nie zależy mi na tobie ani na rozwiązywaniu twoich urojonych problemów. Chcesz odejść to odejdź, mam to gdzieś.- Vixen był już zmęczony zarzutami dziewczyny i całą tą rozmową. Założył ręce na piersi czekając aż zwiadowczyni podejmie ostateczną decyzję, współpraca w grupie jakoś nigdy mu się nie układała i jakimś cudem zawsze to była jego wina.
Ryo parsknęła śmiechem.
- Wiedziałam, ze tak będzie. Uciekasz od problemów jak tchórz i oczekujesz, ze wszyscy będą kolo ciebie skakać. Co do problemów, coś mi mówi, ze nie będę żadnym wyjątkiem w twoim przypadku. Serio nie rozumiem, co Basia w tobie widzi. Ale nie martw się, już mnie to nie obchodzi. Nie mam zamiaru zniżać się do twojego poziomu i nie obchodzi mnie, co będziesz robił.
-To odchodzisz czy nie?- spytał Vixen patrząc na dziewczynę z góry i kompletnie ignorując resztę jej pretensji.
Była jednak jakaś dobra wieść, jeśli była to dobra wieść, ze Ryo nie podpisała papierka. Co oznaczało, ze zostaje u czerwonych. Na razie.
- Na twoje nieszczęście zostaję - jednak widać było, że dziewczyna straciła już zainteresowanie Vixenem. Posłała mu pierwszy raz jawnie pogardliwe spojrzenie.
- Przepraszam za problem i zajęcie pańskiego czasu - teraz zwróciła się bezpośrednio do dyrektora. - a tak przy okazji, to smacznego.
-I po co był ten cały cyrk?- zapytał smokowiec patrząc na dyrektora.
- Ten cyrk był po to, bym przekonał się, w czym tkwi problem. I wiem w czym tkwi problem. - wyjaśnił Syrion. - I problemem nie jest Vixen, chociaż widać po nim całkowity brak chęci do współpracy. Jest to nieodpowiednie zachowanie, ale tym zajmiemy się później. Problemem w tym konflikcie jesteś ty moja panno. - wskazał na Ryo. - A raczej to, co siedzi w twojej głowie. Uważasz Vixena za wroga, co jest nie prawdą. Chciałbym wiedzieć dlaczego tak jest.
- Bo tak się zachowuje, że mam ochotę mu nakopać do dupska - odparła brunetka. - Sprawia wrażenie, jakby robił wielką łaskę, że jest w drużynie, oczekuje, że wszystko poda się mu jak na tacy i nie da się z nim gadać, bo on w ogóle nie chce rozmawiać i nic go nie obchodzi. A w dodatku jak chce się niby nauczyć zwiadowania, to tylko po to, żeby się nim popisać. No, generalnie mnie mocno irytuje.
- Czy któryś z tych problemów, to twój problem? Bywali regularni, którzy uczyli się technik innych pozycji z bardziej błahych powodów. - odparł dyrektor. - On tak cię irytuje, bo nie zachowuje się tak jakbyś chciała, prawda?
- Trochę też, ale bardziej to to, że mocno wątpię w jego intencje. I bardziej mnie denerwuje jego charakter.
- Co cię obchodzą jego intencje? A to, że denerwuje cię jego charakter, na to nic nie poradzimy. Nie widzę powodu czemu on miałby go zmieniać, albo czemu ciebie miałby przestać irytować. Po prostu ze sobą nie rozmawiajcie. Ważne byście w czasie testu współpracowali.
- Byleby nie wyszło na to, że ktoś, w tym ja, będzie za niego coś odwalać - mruknęła. - I owszem, mam charakter, jaki mam, mnie denerwuje jego charakter i jego zachowanie, ale bacząc na jego zerową chęć współpracy, nie widzę sensu, by próbować nas pogodzić na siłę. To też chciałam powiedzieć, ale nikt mi nie chciał dać to powiedzieć.
- A co jak za ciebie będą inni odwalać? Zerowa chęć współpracy jest też po twojej sprawie. I mylisz się. Nikt nie próbował was godzić na siłę. Szło o to byście się nie gryźli, a olewali. To znacząca różnica.
- Nie oczekuję, żeby ktoś za mnie coś robił - Ryo wzruszyła ramionami, lekko się obruszając. - ale jak ktoś chce to robić, to już jego sprawa. Niemniej wątpię w to, czy dojdzie między nami do jakiejś współpracy. Szczerze mówiąc, wątpię.
- No cóż, nie tobie decydować co los przyniesie. Może zostaniecie do tego zmuszeni i od tego będzie zależało wasze przeżycie. Któż to wie. Dobrze, kończmy. Możecie wrócić do swoich zajęć.
- Lepiej skończmy to, zgadzam się z tym, szkoda nerwów - mruknęła Ryo, z której energia uszła jak powietrze z przedziurawionego balonika. - Znów, przepraszam pana za problemy. Życzę miłego dnia. - i opuściła pokój, omijając i totalnie ignorując Vixena. Smokowiec nie mógł już czuć się w tej chwili bardziej olany zarówno przez Ryo jak i przez dyrektora, nie pojmował jak tych dwoje mogło mówić o nim takie rzeczy zupełnie jakby w ogóle go tam nie było. Najwyraźniej jego nerwów i czasu nikomu nie było szkoda. Zresztą nie oni pierwsi mieli go gdzieś, gdyby przejmował się takimi rzeczami już dawno by zwariował.
-Ma szczęście że trafiła na mnie, każdy inny rozszarpałby ją już dawno na strzępy. Ale moja cierpliwość też ma swoje granice.- poinformował.
-Skoro już tu jestem to spytam. Jak długo Barbara jest w wieży?
- Barbara… hm… poczekaj, sprawdzę. - przy dyrektorze pojawiła się latarnia. Na jej ściance pojawiły się informacje o Barbarze. - Dokładnie 1492 lata.
Po usłyszeniu odpowiedzi Vixen opuścił pomieszczenie.

Agape 06-04-2016 17:38

Nareszcie coś się zmieniło, Vixen miał już serdecznie dość monotonii, każdego kolejnego dnia pokusa by olać zajęcia była coraz większa i gdyby nie słowa dyrektora zapewne dzisiejszego dnia osiągnęłaby punkt krytyczny skutkując samotną włóczęgą po piętrze. Nawet Barbary nie miał ochoty dziś oglądać. Owszem zauważył, że kobieta która nie zmieniła stylu ubierania przez osiemset lat i nie tak dawno twierdziła, że dla niego również go nie zmieni, jednak zdecydowała się włożyć na siebie tych kilka centymetrów kwadratowych odzieży więcej, co niewątpliwie coś oznaczało, niemniej kiedy dzień w dzień przychodził do niej na lekcje wciąż miała dla niego tylko szeregi liczb do zapamiętania. Normalnie uparła się jak jakaś stara oślica, chociaż dokładnie powiedział jej którą umiejętność chce opanować. P zaś traktował teorię jak śmiertelnego wroga. Zostały mu więc tylko książki. Niestety pomimo przejrzenia wszystkich trzech i zaznajomienia się z technikami zarówno łowców jak i zwiadowców nie był ani o krok bliżej opanowania którejkolwiek z nich, do tego potrzebne było shinsu. Miał wrażenie, przewijało się w opisach co drugie słowo. Niestety wiedział o nim jedynie tyle, że jest tutejszym odpowiednikiem magii. Siódmego dnia wybrał się więc do rankerki, której imienia nie pamiętał, a której macki przywodziły mu na myśl utopione dżdżownice. Ona przynajmniej starała się mu coś wytłumaczyć, właściwie to starała się tak bardzo, że po piętnastu minutach kompletnie się wyłączył, a jego myśli zaczęły błądzić swobodnie. Wtedy to zobaczył, a może poczuł jakimś szóstym zmysłem, jakby skupiska opalizującej mgły. To chyba było shinsu. I na tym jego sukcesy w nauce jak na razie się skończyły. Chociaż próbował wielokrotnie nie zdołał ponownie wejść w odpowiedni stan umysłu.
Czas którego nie poświęcał na naukę był równie monotonny. Mimo że był częścią drużyny jego kontakty z resztą czerwonych ograniczały się właściwie do rozmów z Purrem i to tylko podczas lekcji. Poza nimi kotek zbyt zajęty był Aquarius, Ishir miał Ryo, a Borgora zwyczajnie nie było, czas spędzał więc z Barbarą, Hargurem albo samotnie zwiedzając piętro i jak na razie był z takiego obrotu spraw zadowolony. Nie wiedzieć czemu zaczęła go też męczyć czkawka.

Teraz stanął sam przed wielkim ekranem odgrodzony od innych nawet od Purra. Czyżby techniki które wybierze miały pozostać tajemnicą? Nie wiedział i się nad tym nie zastanawiał, szybko odszukał na liście i dotknął dwóch pozycji, obie były umiejętnościami łowców.
Po dotknięciu technik, ekran został podzielony na dwie części. Po każdej stronie znajdowała się instrukcja opanowania każdej z technik. Krok po kroku, zaczynając od odpowiedniego skupienia shinsu, a skończywszy na samym użyciu umiejętności.
Wskazówki mimo że teraz bardziej szczegółowe, znał już z lektury i tak jak nie rozumiał ich wcześniej tak nie rozumiał ich i teraz. Postanowił zawołać nauczyciela.
-Mógłbyś mi pokazać jak to działa?- zapytał z nadzieją.
Nauczyciel, czy może jego kopia, pojawiła się w części Vixena. Przyjrzał się wyborowi smokowca. Pokiwał głową, jako odpowiedź na pytanie.
- Najpierw ta. - wskazał na pierwszą technikę. Powierzchnia jego ciała zaczęła błyszczeć, zupełnie jak pokryta przezroczystą zbroją. Druga technika sprawiła, że w ręce P pojawił się przezroczysty miecz.
Vixen wiedział teraz przynajmniej jak instrukcje wyglądają od strony praktycznej, powinno mu być łatwiej wyobrazić sobie kondensujące się w okół jego ciała shinsu co też uczynił. Tak, coś zdecydowanie się działo czuł jak shinsu zbiera się na powierzchni jego łusek ich krawędzie zaczynały błyszczeć ledwo zauważalnie ale jednak, jeszcze tylko trochę i mu się uda. Uda mu się! No i nie udało się, perspektywa sukcesu sprawiła że stracił koncentrację i nieukończona jeszcze zbroja rozwiała się jak dym. Mimo wszystko poczynił postępy, co tylko dowodziło, że jeden obraz wart jest więcej od tysiąca słów. Zachęcony wynikami spróbował jeszcze raz tym razem wyobrażając sobie miecz w swojej dłoni, dokładnie taki jaki miał jeszcze niedawno z tym że przezroczysty. Znowu nie musiał czekać długo na efekty, shinsu formowało się podług jego woli tworząc wybrany przez niego kształt, trochę rozmyty i niewyraźny ale jednak miecz, szkoda tylko że rozwiał się po kilku sekundach.
Vixen nie zamierzał się jednak poddawać raz po raz starał się wykorzystać jedną albo drugą technikę i za każdym razem czuł że jest blisko, coraz bliżej… i ostatecznie nic z tego nie wychodziło.
P przyglądał się temu wszystkiemu beznamiętnie.
- Dobrze. Ćwicz tak przez tydzień i powinieneś dać radę w końcu. - stwierdził.
Zadowolony z siebie smokowiec zasalutował nauczycielowi jakby ten był jakimś wyższym stopniem wojskowym i wrócił do ćwiczeń.
Ćwiczenia nie szły ani trochę lepiej… chociaż chyba osiągnął odrobinę postępu. To pewnie przez to, że nauczyciel go pochwalił. To zawsze działało motywująco. Chociaż nie, zdanie P było mu całkowicie obojętne, ale to że wreszcie po tygodniu bezowocnych starań udało mu się użyć tego po stokroć przeklętego shinsu już nie.
Istniała szansa, że używanie przeklętej energii wejdzie mu w nawyk. Jeśli oczywiście nie siądzie na laurach i będzie grzecznie trenować swoje zdolności łowcy.

Po zajęciach zadowolony jak jeszcze nigdy odkąd trafił do wieży poszedł do Barbary, koniecznie chciał ją przekonać że nudne liczby są nudne i że jest już gotowy przejść dalej to znaczy do zmieniania się w cień.
- Chcesz się nauczyć ukrywać w cieniu? Czyżbyś chciał mnie podglądać w kąpieli? - zapytała ni to z wyrzutem, ni z nadzieją w głosie.
-Nie koniecznie chcę się ukrywać, raczej wymknąć się przeciwnikowi tak jak ty to zrobiłaś tam na wzgórzu. To genialna umiejętność, można jej użyć na wiele sposobów. - przekonywał. -Z tym podglądaniem to niezły pomysł, nie wpadłem na to.-podchwycił uśmiechając się łobuzersko.- Chociaż przed tobą i tak się nie ukryję, no chyba że będziesz udawała że mnie nie widzisz.
- Jak będziesz się ładnie uczyć, to mogę co jakiś czas przymknąć oko na twoją obecność w cieniach. - rzuciła Barbara, informując jednocześnie, że zgadza się na naukę Vixena tej techniki.
-Koniec z liczbami?- chciał się jeszcze upewnić, tyle dni próbował ją namówić bezskutecznie, a teraz udało mu się od razu, to było nieco podejrzane, chociaż możliwe że miał dziś po prostu dobry dzień.
- No koniec. Pomęczyłeś się, więc teraz przechodzimy dalej. - uśmiechnęła się kobieta.
Vixen uniósł obie ręce w geście triumfu.
-To co mam robić?- zapytał pełen entuzjazmu, którego zupełnie nie wykazywał podczas poprzednich bezsensownych jego zdaniem lekcji zapamiętywania.
- A to będzie proste. Zacznij od wyczucia shinsu w cieniu. Gdy ci się to uda, postaraj się przerobić swoje shinsu na takie samo. Wyobrazić sobie, że jesteś z shinsu cienia. - objaśniła rankerka.
-Faktycznie brzmi prosto.- skomentował wsadzając swój ogon w najbliższy cień, właściwie to słuchając Barbary doznał olśnienia. Potrafił przecież zmieniać się w inne osoby dlaczego nie miałby spróbować w ten sam sposób zmienić się w cień?
Jednak te dwie czynności chociaż do siebie podobne i pewnie działały na podobnej zasadzie, to wymagały od Vixena różnego podejścia. Zmiana w inne osoby była intuicyjna. Smokowiec musiał dotknąć celu, a cała reszta robiła się sama. Tutaj, za cały proces odpowiadał on sam. Chociaż jakieś oznaki shinsu udało mu się wykryć. Skupił się więc na tej energii, obserwował ją próbował niejako pomacać tym dziwnym zmysłem którego istnienie uświadomił sobie w sali władców shinsu. Czegoś podobnego nie widział w całym swoim życiu. Tego był bardziej niż pewny. Shinsu cienia było spokojne. Bardzo spokojne. Niemal się nie poruszało. Ale to było tylko złudzenie. Za ścianą spokoju krył się prawdziwy chaos. Grożący połknięciem każdego nieszczęśnika, który był nieprzygotowany na to spotkanie, a Vixen zdecydowanie nie był gotowy.
-Teraz już wiem dlaczego niektórzy boją się ciemności.- powiedział patrząc na kłębiący się przed nim chaos kryjący się w każdym kącie i otaczający go ze wszystkich stron w specyficznie oświetlonej sali zwiadowców.
- A ty boisz się ciemności? Zwiadowca musi być z ciemnością za pan brat. - odpowiedziała Barbara.
-Oczywiście że nie.- odparł, chociaż nie był pewien czy ten stan rzeczy wkrótce się nie zmieni.
- To dobrze. Zacznij może od palca. Jak ci się nie uda i tak zostanie na zawsze, to lepiej będziesz wyglądał bez palca, niż bez ręki. - rzuciła z ciepłym uśmiechem.
-Nie mówisz tego poważnie? Nie chcę zmienić się w jakąś mroczną zjawę.- smokowiec był przekonany że jego nauczycielka żartuje, a zacząć zamierzał od czubka ogona.
- Poważnie mówię. Jeśli przesadzisz, twoje ciało rozproszy się po całych cieniach.
A jednak nie żartowała, nie miał jednak zamiaru wyjść przed nią na tchórza.
-W takim razie pilnuj żebym nie przesadził.- poprosił i spróbował zmienić ostatnie piętnaście centymetrów ogona w chaos ciemności.
- Postaram się, ale nie wiem czy dam radę. - stwierdziła kobieta.
Próby smokowca nie wyszły w ogóle. Co innego odkryć chaos, a co innego sprawić, by chaos stał się czubkiem ogona. Całkiem możliwe że za bardzo się przestraszył że rozpłynie się w ciemności na zawsze żeby naprawdę się postarać.
-Któryś z twoich uczniów zniknął?- drążył temat.
- Z uczniów nie. Mój przeciwnik, gdy jeszcze byłam regularną był zbyt pewny siebie i zniknął.
-W takim razie ja na pewno nie zniknę.- przyznał się że wcale nie czuje się pewnie, chociaż fakt że jeszcze żadnemu z uczniów Barbary nic się nie przytrafiło był pocieszający.
- Moi uczniowie dostawali po głowie za każde przesadne użycie ciemności. Później przez tydzień mieli kłopoty ze wstawaniem z łóżka. - Barbara uśmiechnęła się… diabolicznie.
-Zrozumiałem za pierwszym razem że mam nie przesadzać i nie będę.- zapewnił, rankerka ewidentnie chciała go nastraszyć.
-Jesteś pewna że bicie uczniów po głowach to dobry pomysł? Zwiadowcy ponoć mają być inteligentni.
- Jak są wystarczająco głupi, by przesadzać, to bicie im bardziej nie zaszkodzi.
-Próbuję jeszcze raz.- oznajmił po raz kolejny wkładając ogon w cień i myśląc o ciemności jak o lepkiej substancji w którą powinien się zanurzyć i która powinna go pokryć.
- Nie śpiesz się. Masz dużo czasu. - instruowała rankerka.
Tym razem Vixenowi wydało się, że czubek ogona zniknął, ale ulotność tego wrażenia była tak duża, że mogło mu się tylko przewidzieć.
-Widziałaś? Zrobił się… bardziej… mroczny.- wyraźnie nie potrafił oddać słowami subtelnej zmiany jaka zaszła.
- Nie, zdawało ci się. Nic nie widziałam. - kobieta nie miała zamiaru przyznać smokowcowi, że mu się udało.
-Chyba już wiem o co chodzi. Jeszcze raz.- czarnołuski zdecydowanie miał dzisiaj dobry dzień, jeszcze rano shinsu było dla niego niezrozumiałym pojęciem a teraz potrafił je dostrzegać w cieniu i prawie używać dwóch technik łowców, nie chciał przerywać tej dobrej passy.
Tym razem był pewny, że na ułamek sekundy czubek jego ogona stał się cieniem. I to by było tyle jeśli chodzi o tę próbę.
-Udało mi się.- ucieszył się jak małe dziecko któremu wyszła babka z piasku i niemal natychmiast przeszedł do kolejnej próby. Barbara miała rację miał czas, a teraz także przekonanie że prędzej czy później odniesie sukces, musi tylko cały czas próbować. No więc próbował raz za razem, nawet to czy kobieta jego snów widzi jego postępy, czy w ogóle stoi obok przestało mieć znaczenie, był tylko czubek jego ogona i cień oraz wola by upodobnić je do siebie tak żeby jedno stało się drugim. Raz się udawało innym razem nie, ale to nie miało znaczenia, bo za każdym razem czuł, że lepiej pojmuje naturę całego procesu.
- No już starczy smoczku. - odezwała się kobieta. Vixen nie wiedział ile dokładnie czasu minęło, ale rzut oka na sufit pozwolił stwierdzić, że zbliżał się wieczór. - Zgłodniałam. Zaprosisz mnie na kolację?
-Z przyjemnością, tylko szkoda że mnie nie stać.- odparł smokowiec powoli wracając do rzeczywistości, aż mu się w oczach mieniło od tego wpatrywania się w cienie.
Łowca dostał pstryczka w nos.
- A czy ja coś mówiłam o płaceniu? Sama za siebie zapłacę.
-W takim razie zapraszam.- Vixen poszedł otworzyć przed Barbarą drzwi.

***

Następny tydzień nie różnił się wiele od poprzedniego poza tym, że zajęcia się zmieniły i teraz zamiast bezproduktywnego mordobicia każdy uczył się sam wybranych przez siebie umiejętności. To w zupełności wystarczyło żeby Vixen przestał mieć ochotę na wagary. Perspektywa posiadania idealnie dopasowanej zbroi której nie musiał dźwigać, czyścić, ani nawet ubierać była niezwykle kusząca, zresztą tak jak i możliwość tworzenia dowolnego oręża w chwili kiedy było potrzebne, toteż nie powinien dziwić fakt że przykładał się do treningu i wkrótce tę sztukę opanował. Ze znikaniem w cieniu szło mu nieco gorzej, po tym co Barbara naopowiadała mu o regularnych którzy przesadzili i rozpłynęli się w powietrzu na zawsze nie potrafił się zmusić by przemienić w ciemność całe swoje ciało. Wiedział że gdyby naprawdę tego chciał to by mu się udało, ale na razie nie był na to gotowy. Jego kontakty z resztą drużyny również się nie zmieniły, wpadał na nich od czasu do czasu, zamieniali kilka słów i na tym ich relacje się kończyły, może poza Ryo którą widywał zawsze w porze obiadu na stołówce, z nią nie rozmawiał wcale. Zapadło akceptowane przez obie strony milczące porozumienie co do ograniczenia kontaktów do minimum, czy też nawet zera, bo nie raz i nie dwa zdarzało się, że Ryo traktowała go jak powietrze. Raz czy dwa dostrzegł że Barbara zostawiła lekko uchylone drzwi do sali zwiadowców jakby zapraszając go do środka, ale nie skorzystał, nie chciał żeby sytuacja z ich pierwszego spaceru się powtórzyła. Ciągłe ataki czkawki zaczynały go już poważnie wkurzać.

Drużynowe pierdolenie

Drużyna czerwonych została zwołana na spotkanie do pokoju numer 15. Czekał tam na nich już Ishir, oraz zapisany ekran.
- Dobrze, że przyszliście. Jutro podejdziemy do pierwszego egzaminu w akademii. - przywitał się z pozostałą piątką. - Pasowałoby więc określić ogólnikowo naszą strategię. Tak wiem, że nic o egzaminie nie wiemy, ale określimy na tyle nieszczegółowo, by dało się to zastosować w niemal wszystkich warunkach. Ponadto mam informacje o kandydatach do drużyny żółtej, z którymi się zapoznacie, jeśli będziecie chcieli. Zanim zacznę, jakieś pytania?
Vixen żadnych pytań nie miał, co więcej informacje o potencjalnych członkach żółtej drużyny słyszał na własne uszy od Hargura więc również go nie interesowały, na spotkanie drużynowe przyszedł właściwie z grzeczności, a raczej po to żeby nikt się nie czepiał że go nie ma.
Ryo nie miała żadnych pytań, za to chciała jeszcze raz rzucić okiem na informacje o żółtych.
Reszta drużyny nie miała pytań.
- Ok. To przejdźmy do strategii. Po pierwsze, Vixen i Ryo, jeśli nie zostaną jedynymi osobami w naszej drużynie, nie zbliżają się do siebie. - Ishir przedstawił pierwszy punkt, wskazując go również na ekranie.
Ryo nie miała uwag co do tego, bo dla niej żaden Vixen nie istniał i nie znała żadnego Vixena, kropka. Zresztą po co miałaby się pchać do kogoś, kto - raz - “nie istniał”, dwa - byłby problematyczny we współpracy, a - trzy - z kim nie chciałaby współpracować?
- Po drugie, naszym priorytetem jest eliminacja latarników drużyny przeciwnej. Chyba, że rodzaj egzaminu nam to uniemożliwi. Bez latarników będą mieli kłopoty z porozumiewaniem się.
- Po trzecie, jeśli test nie będzie polegał na regularnej wyrzynce, lub za eliminacje przeciwników nie będą przyznawane dodatkowe punkty, starajcie się unikać walki. Poczekamy aż żółci zmęczą się na niebieskich i dopiero wtedy zaatakujemy.
- Zobaczymy, jak test przebiegnie, bo na przykład równie łatwo mogliby się zmówić przeciw nam - odezwała się Ryo. - fakt, że lepiej oszczędzać siły na potem, ale póki nie będziemy znać zasad testu, to nie ma co wymyślać planów na zapas.
- Po czwarte, nie przejmujcie się mną. Aquarius na początku egzaminu użyjesz wody w okolicy mojej bazy operacyjnej co wzmocni moją elektryczność. Przez resztę testu będziesz się trzymała od mojego stanowiska z dala. Jakieś pytania?
- Ok, Aquarius, Purrr, Borgor, chcecie zapoznać się z kandydatami na drużynę żółtych? - spytał Ishir.
Zapytana trójka pokiwała głowami na potwierdzenie.
- Ok, to wy zostańcie. Ryo, Vixen wy możecie już iść.
- Ja zostaję - odparła dobitnie Ryo, ignorując egzystencje Vixena. Nawet w ogóle nie rozumiała, dlaczego ona nie mogłaby się dowiedzieć o swoich przeciwnikach.
- Znowu chcesz tego słuchać? zdziwił się latarnik.
- A co mi zaszkodzi? - Ryo też się zdziwiła przyczyną, dla której miałaby nie chcieć posłuchać informacji.
- Jak tam chcesz. - jedna z latarni zbliżyła się do ekranu i zaczęła wyświetlać opisy potencjalnych członków drużyny żółtej. Dziewczyna zanurzyła się w lekturze i w międzyczasie myślała, co mogłaby zabrać na test, aby na nim to wykorzystać jako tajną broń. Tymczasem nieistniejący smokowiec opuścił pomieszczenie.

Ryo 06-04-2016 21:57

Wieczorem ktoś zapukał do drzwi Ishira.
Drzwi po chwili się otworzyły.
- A to, ty. - chłopak był chyba zaskoczony. - Wejdź.
Tak, to była Ryo, przygaszona i markotna. Weszła do pokoju.
- Tak, ja. A kogo się spodziewałeś? - spytała grobowym głosem.
- Nikogo się nie spodziewałem. Po prostu dziwię się, że przyszłaś. Coś się stało?
- Przyszłam… pogadać - rzekła to, z trudem biorąc oddech.
- No to pogadajmy. Napijesz się czegoś? - spytał, wskazując Ryo miejsce do siedzenia.
- Czarną polewkę, a dokładniej… eh, może sama sobie zrobię coś do picia? - spytała markotnie, proponując, że sama wyręczy w tym Ishira.
- Jak tam chcesz. - chłopak oddał pole do popisu, a samemu siadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę.
- Tobie coś zrobić do picia, jedzenia? - zaofiarowała się, chcąc się zrehabilitować za dzisiejsze zachowanie.
- Za dużo czasu pracujesz w stołówce. - latarnik lekko się uśmiechnął. - Możesz zrobić. Nie wiem co, więc wymyśl.
Zwiadowczyni zrobiła im oboje po zielonej herbacie, tyle że Ishir dostał jej łagodniejszą wersję z dodatkiem wódki. Ryo zaparzyła sobie cholernie mocną herbatę. Ishirowi zaś zrobiła kanapki ze sporą ilością mięsa. Sobie zaś nie zrobiła niczego do jedzenia, bo po przejściach w gabinecie dyrektora straciła apetyt. Jedzenie i picie zaniosła na stół. Dziewczyna usiadła na miejscu, które wskazał jej Ishir.
- Przepraszam za dzisiaj - westchnęła ciężko. - zachowałam się jak dupek. - dodała równie ciężko.
- No. Też przepraszam. Nie powinienem tak naciskać. Już nie będę. - odparł chłopak, podchodząc do Ryo. Objął ją, przyciskając jej głowę do swojej piersi.
Dziewczyna przytuliła się do niego mocno, przez chwilę nic nie mówiła. Później puściła go, żeby móc napić się herbaty i coś powiedzieć.
- Też ostatnio świruję - przyznała się. - To prawda, nie lubię Vixena. Wkurza mnie jego charakter i zachowanie, no i parę innych rzeczy. Zaczyna mi to dość uwierać, widać to było dzisiaj - wysiorbała łyk herbaty. - ale nie martw się, nie podpisałam kartki odnośnie zawieszenia. Stwierdziłam, że to głupota, skoro moim problemem jest tylko Vixen, a nie reszta z naszej drużyny.
- Było minęło. - stwierdził Ishir. - Nie ma co o tym gadać. Kiedy cię ktoś ostatnio przytulał?
- Może kilkaset lat temu, a i to pewnie nie to - przyznała. - Jakoś nie po drodze to było - dodała. - Widać, że nie jestem przyzwyczajona do działania w drużynie - przyznała się Ishirowi.
- Wstań. - polecił jej. Gdy to zrobiła, sam usiadł na krześle, a ją pociągnął, by usiadła mu na kolanach. Następnie ją przytulił. - A teraz tak sobie posiedzimy i nikt nie będzie się oddzywał.
Po kilku minutach ciszy i tulenia:
- Ishir? Mogłabym dzisiaj spać w twoim pokoju?
- W moim pokoju… ej, to bardzo nieprzyjemnie zabrzmiało. W moim pokoju. A co z moim łóżkiem? Nie chcesz spać obok mnie?
- Chętnie. Nie chcę dzisiaj spać sama.
- Mam coś przez to rozumieć, czy po prostu chcesz się do kogoś w nocy przytulić?
- Przytulić...
- Ech, a już miałem nadzieję. Dobra, ale moja głowa przytula się do twoich piersi, zgoda?
- W porządku.
- No to dobra. Możesz tutaj spać ile tylko chcesz.
- Cieszy mnie to - Ryo mocniej wtuliła się w Ishira.
- To dobrze. - odparł chłopak, gładząc dziewczynę po włosach. - Wiesz, jakbyś trochę więcej ciała pokazała, to całkiem seksowna z ciebie kobieta by była.
- Heh, nie zawsze mam ochotę je pokazywać.
- Muszę zapamiętać, że w twoim słowniku “nie zawsze”, znaczy prawie to samo co “nigdy”. - uśmiechnął się Ishir. - No ale przynajmniej się wieczorem i rano napatrzę. No i robiąc ci masaż. A jest na co patrzeć, oj jest.
- Widzisz, możesz czuć się wybrańcem, hehe.
- Ano. Wybrańcem wiedźmy. - rzucił rozczochrając Ryo włosy. - Chociaż nie. Do ciebie bardziej pasuje sukkubica. Kusisz swoim ciałem a później wyrywasz serce. - w tonie jego głosu słychać było, że żartuje.
- Wiesz co, Ishir? To ostatnie mogłoby być mocne w moim przypadku - zastanawiała się Ryo. - Ale nie musisz się mnie bać, przecież nie gryzę - pogłaskała Ishira po głowie, uśmiechając się do niego słodko.
- Akurat o gryzienie cię nie podejrzewam. Za to o kilka innych rzeczy już tak. - chłopak nachylił się lekko jakby chciał ją pocałować, ale pozwalając jej o tym zdecydować.
- A o jakie mnie podejrzewasz? - Ryo szepnęła mu do ucha.
- Spalenie, wchłonięcie przez mrok, poszatkowanie…
- Och… nawet sama nie podejrzewałam - cmoknęła go w policzek i poczochrała włosy. - E, sądziłam, że podasz gorsze opcje, na przykład pożarcie duszy albo wyrwanie serca. - zachichotała.
- No widzisz. A to co ty wymieniłaś jakoś do ciebie nie pasuje. Jest takie… szybkie. - rzucił Ishir. - Za mało okrutne sukkubico. - dodał z ciepłym uśmiechem.
- A to ja jestem aż taka okrutna? - spytała z udawanym smutkiem.
- Mam nadzieję, że nie. W końcu pozwoliłaś mi się przytulać do twoich piersi.
- Tak - uśmiechnęła się, głaszcząc Ishira po głowie.
- Chodź, pora się wykąpać i iść spać. Dość wrażeń na dzisiaj. - stwierdził, wstając z krzesła. Razem z Ryo, trzymaną na rękach. Postawił ją dopiero w łazience. - Tylko nie za długo. - rzucił, zostawiając ją samą.
Na jego szczęście Ryo szybko się umyła i wysuszyła. Wróciła do niego z dziko rozczochranymi kudłami.
- Teraz możesz mnie nazywać wiedźmą - rzuciła żartobliwie.
- Teraz to mam ochotę ciebie przelecieć, a nie nazywać wiedźmą. - odparł chłopak. - Ale jak się wykąpię powinno mi przejść. Ty możesz się kłaść. Zaraz do ciebie dołączę. - mijając kobietę nie omieszkał klepnąć ją w tyłem.
- Ej~! - obruszyła się lekko na klepanko, niemniej władowała się do łóżka. - Czekam.
Ishir na siebie też nie kazał długo czekać. Wrócił po kilku chwilach, ubrany w same bokserki. Dziewczyna mogła po raz pierwszy na trzeźwo przyjrzeć się jego ciału. A było na co popatrzeć. Dobrze umięśniony, bez odrobiny zbędnego tłuszczu. Pod prawą piersią miał tatuaż przypominający uskrzydloną istotę. Był pokryty bliznami w równym stopniu co Ryo. Również władował się do łóżka, blokując Ryo między ścianą a sobą.
- Nie licząc naszego wieczoru zapoznawczego, pierwszy raz śpię obok kobiety.
- No widzisz - Ryo ułożyła się bliżej Ishira. - A ja dawno nie spałam w łóżku koło kogokolwiek.
- No to możemy tak sobie leżeć razem każdej nocy. - wsunął rękę pod głowę dziewczyny i lekko przyciągnął do siebie. - Jakbym przez sen złapał cię za pierś to mnie nie zabijaj. Potraktuj to jako komplement.
- Postaram się nie zrobić ci krzywdy - obiecała Ryo. Brakowało jej towarzystwa Ishira. Pomyślała sobie przez moment, że gdyby podpisała ten papierek, to pewnie spałaby znowu pod jakimś mostem albo w innym nieciekawym miejscu.
- Tak się teraz zastanawiam, że o tym świstku o zawieszeniu wiemy ja, ty i Vixen, i co by było, jakby reszta się dowiedziała, że rozważałam to zrobić.
- Aquarius wbiłaby do gabinetu razem z drzwiami by ci to wylać z głowy. Purrr pewnie też tylko on użyłby młotka. A Borgor pewnie by się tym nie przejął.
- Co by było, gdyby Vixen jutro coś wypalił o dzisiejszym incydencie?
- Ciebie by szlag trafił, jego kula ognia, a reszta by pewnie cię ochrzaniła.
- Gdyby miał się odegrać za dziś, pewnie by tak zrobił. Jutro jest test, przydałoby się wyspać. Tak jakby co, mamy od dyrektora nakaz, żebyśmy ja i Vixen się wzajemnie olewali i nie odzywali.
- To dobrze. A teraz cicho. Jak będziesz jeszcze gadać o tym to zacznę cię obmacywać. - zagroził.
- Nie wiem, kto to Vixen, przecież nikt taki nie istnieje - oznajmiła Ryo, poważnym głosem. Czy stała za tym groźba czy raczej stwierdzenie totalnego olewania smokowatego… Nie, na pewno poszło to drugie. Jedna skrajność zmieniła się w drugą skrajność.
Ishir złapał ją za pierś.
- Wspomniałaś.
- I zamierzam się tego trzymać - wzięła łagodnie rękę Ishira ze swojej piersi. - Potrenowałbyś ze mną szermierkę, hm, dajmy na to pojutrze?
- Zrobisz striptiz i możemy ćwiczyć cokolwiek. Po tym jak wezmę zimny prysznic.
- Jeszcze czego, koncert życzeń? - parsknęła Ryo, dając pstryk w nosa Ishirowi. - Wiszę ci 60 minut masażu. A to, że pozwalam ci robić masaż na niemal gołym ciele, to i tak wystarczająco.
- No dobra. Striptiz kiedy indziej. Ale na randkę dasz się zaprosić?
- Myślę, że dam się zaprosić na randkę - uśmiechnęła się słodko.
- To słodko. - odparł, gwałtownie zbliżając usta do jej ust i je całując.
Ryo spiorunowało na chwilę. Chyba nawet niektóre pasma włosów jej… pobieliły się. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewała się tego. Albo i nie… przecież Ishir leciał na nią.
Serce dziwnie szybko jej kołotało.
- Heh… to rzeczywiście… było słodkie… - zwiadowczyni spaliła buraka.
- Masz ochotę na więcej? - spytał, uśmiechając się zaczepnie.
- Pewnie tak, ale nie pod okiem Sy… pana Syriona - orzekła Ryo konspiracyjnym szeptem. - Ponoć całą akademię ma pod okiem, nie wiem, czy nam w pokojach robi też swoistej ukrytej kamery - dodała.
- Wiesz, zawsze możemy się nakryć kołdrą. - stwierdził chłopak.
- Miejmy nadzieję, że do łóżek też nie zagląda - i tak oboje nakryli się kołdrą.

Karmazyn 09-04-2016 23:00

Pierwsze piętro: Pierwszy egzamin

Noc przed pierwszym egzaminem przez kilku członków drużyny czerwonej nie została spędzona samotnie. Ryo zmagała się z Ishirem w miłosnych zapasach. Trudno było powiedzieć czy to on ją pieprzył, czy ona jego. Pokryte elektrycznością dłonie chłopaka gładziły ciało kobiety, dodając jej więcej rozkoszy. Nie tylko ta dwójka spędzała miło czas. Również Purrr i Aquarius baraszkowali w łóżku. Borgor i Vixen natomiast grzecznie spali w swoich łóżkach. Ten drugi musiał tylko udać się do stołówki po tabletki, bo znów nawróciła mu się czkawka. W automacie kupił całe opakowanie. Przez noc musiał zażyć dwie tabletki – widać nie tylko Ryo i Ishir go obgadywali.

Gdy nadszedł świt i regularni ogarnęli się do życia, zostali oni przeniesieni do sali, w której Syrion wygłosił mowę powitalną. Tym razem były wszystkie drużyny. Dyrektor pozwolił czerwonym i niebieskim przyjrzeć się osobnikom z żółtej grupy. Grupa Vixena i Ryo bez problemu rozpoznała poszczególnych członków trzeciej drużyny.

Latarnikiem była dziwna istota posiadająca dwie pary nóg i rąk. Nazywała się Libreo. Była najwyższa z całej szóstki. Całe jej ciało było szare. Nie posiadała oczu ani nosa – jedynie usta. Górna część głowy wyglądała, jakby ktoś w nią uderzył czymś twardym i rozpłaszczył. W ręku trzymała łańcuch, do którego końców przywiązane były klatki.

[media]http://i.imgur.com/BsYL2MP.jpg[/media]

Oprócz technik latarników Libreo mogło władać grawitacją i zmieniać masę istot żywych, jak i obiektów.

Obrońcą była kolejna dziwna istota. Była to Hggyb. Stworzenie miało około dwóch metrów wysokości i prawdopodobnie tyle samo szerokości. W jego plecy wbite były sztuki różnego rodzaju oręża, ale najwyżej nic sobie z tego nie robił. W prawej ręce również trzymał klatkę.

[media]http://i.imgur.com/NhJEXRd.jpg[/media]

Hggyb nie posiadał żadnych szczególnych mocy, jednak był niezwykle wytrzymały.

Zwiadowcą była diablica o imieniu Dergena. Miała ciemną skórę, spiczaste uszy i dwie pary rogów. Jedne mniejsze, tuż nad uszami, zakrzywione w dół, drugie większe, biegnące przez środek głowy i zakrzywione do środka. Do tego dochodziły jasne włosy. Ubrana była niczym łotrzyk.

[media]http://i.imgur.com/VhD3DuS.jpg[/media]

Oprócz opanowania ciemności potrafiła też tworzyć stworzenia z piekła rodem i doskonale walczyć mieczem.

Władca shinsu wydawał się najnormalniejszy z całej zgrai, a przynajmniej najbardziej ludzki. W jego ubiorze dominowała czerwień w różnych odcieniach z dodatkami czerni. Strojem przypominał jakiegoś awanturnika. Miał tylko lewą rękę. Prawą utracił w czasie swojego pierwszego pobytu w akademii.

[media]http://orig07.deviantart.net/ce69/f/2010/011/2/b/red_mage_by_exmile.jpg[/media]

Raimon władał truciznami w równym stopniu co technikami shinsu.

Jednym z łowców była zielonoskóra kobieta. Sh-lk była dobrze umięśniona. Nie tak dobrze, jak Wrrr jednak z jej postawy emanowała czysta siła. Ubrana była w jasnobrązową, krótką koszulkę oraz czarne jeansowe spodnie i czarne buty.

[media]http://i.imgur.com/GJ2IicY.jpg[/media]

Sh-lk walczyła wręcz. Wraz z kolejnymi obrażeniami jej siła wzrastała, mogą osiągnąć niewyobrażalny poziom.

Drugim łowcą był szkielet ubrany w czarny strój, kojarzący się z tym, w który zamykano szaleńców. Cały strój pokryty był mniejszymi lub większymi kolcami. W dłoniach trzymał dwa, groźnie wyglądające ostrza. Jego stopy zostały zastąpione kolejnymi ostrzami.

[media]http://i.imgur.com/wu2WWoa.jpg[/media]

Ten regularny nie posiadał imienia. Nie miał żadnych specjalnych mocy. Potrafił za to doskonale władać swymi ostrzami, co uzupełnił technikami łowców.

Po szybkim zapoznaniu się z żółtą drużyną głos zabrał Syrion.
– Witajcie na pierwszym egzaminie w akademii. Nazywamy go labiryntem, bowiem właśnie tam się znajdziecie. Jest on podzielony na dziewięć części. Każda drużyna zostanie ulokowana w jednej, losowo wybranej części. Każdy latarnik otrzyma mapę tej części, w której jego drużyna się znalazła. Pozostałe sześć map jest w posiadaniu sześciu strażników, krążących po labiryncie. Za ich pokonanie, regularni biorący udział w walce otrzymają sześćdziesiąt punktów oraz tysiąc dwieście kredytów do podziału. Zdobyta mapa jest automatycznie wysyłana do bazy latarnika. Istnieje również możliwość pokonania latarników przeciwnych drużyn. W tym wypadku latarnik może jednak wysłać posiadane mapy do kogoś z drużyny. Wtedy należy pokonać osobę, do której trafiły mapy, by je zdobyć. Egzamin potrwa osiem godzin. Wygra go drużyna, która jako ostatnia pozostanie w labiryncie, lub ta, która zbierze więcej map. W przypadku, gdy nie będzie można wskazać drużyny z największą liczbą map, odbędzie się dogrywka. Polegać będzie ona na uzyskaniu przewagi w posiadanych mapach. Wygra drużyna, która zrobi to szybciej. Zwycięski zespół otrzyma wtedy sto punktów. Ponadto za każdego pokonanego regularnego przeciwnej drużyny otrzymacie dwadzieścia punktów do podziału wśród walczących. Po labiryncie porozrzucane są różnego rodzaju przedmioty, które można zebrać. Po egzaminie można zamienić je na kredyty lub zachować i używać.Przypominam, że otrzymane przez drużynę żółtą punkty są zmniejszone o połowę. Oprócz tego drużyna żółtych nie może atakować regularnych z drużyny czerwonej i niebieskiej z wyjątkiem , jednak jeśli sama zostanie zaatakowana może się bronić. – wyjaśnił zasady.

– Jak pewnie niektórzy z was wiedzą – przemówił P-742 – opaski, które nosicie na ramieniu, zapobiegają waszej śmierci. Jednak wasze ciało zachowa się odpowiednio do zadanych obrażeń. Jeśli ktoś was przetnie na pół, to będziecie przecięci na pół. Jednak po egzaminie powrócicie do pełni zdrowia, a po obrażeniach zostanie jedynie ślad bólu.

~*~*~*~*~

Regularni znaleźli się na końcu korytarzu. Był on oświetlony delikatnym światłem. Pozwalało to wszystkim normalnie widzieć, a zwiadowcom korzystać ze swych cienistych zdolności. Mapa, która wyświetliła się w bazie Ishira, wskazywała, że byli w górnym lewym rogu labiryntu. Czerwona kropka umiejscowiona w prawym dolnym rogu dużej sali wskazywała pozycję latarnika.

[media]http://i.imgur.com/16hOOoI.jpg[/media]

Oprócz tego każdy na swym ATSie mógł zobaczyć zegar ustawiony na osiem godzin. Po chwili rozpoczął odliczanie.
Pierwszy egzamin pora zacząć.

Agape 11-04-2016 20:25

Cóż, zaczęło się. Ryo wzięła głębszy wdech. Została jej przydzielona latarnia.
Postanowiła najpierw przeszukać pokój, w którym się znajdowali. Przygotowała katanę na wszelki wypadek, poza tym miała poukrywane w karwaszach mniejsze ostrza.
Stojący kilka kroków dalej Vixen również zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, ale bez większego entuzjazmu. Wyraźnie widać było, że motywacja do wykonania zadania nie była u niego na wysokim poziomie.
- Dobra, przesyłam wam na latarnie mapę, którą mamy. Czerwona kropka to ja. Dzielimy się na dwa zespoły. Vixen, Purrr i Aquarius to jeden zespół. Ja, Ryo i Borgor to drugi zespół. Pasuje wszystkim?
Syrenka i kotek entuzjastycznie przytaknęli. Podobało im się, że byli w jednej drużynie. Borgor lekko kiwnął głową - jemu chyba było wszystko jedno. Ryo tez nie protestowała. Niemniej ona zajęła się wpierw przeszukaniem pomieszczenia. Za to smokowiec za priorytet uznał przyjrzenie się mapie. Na jej podstawie stwierdził, że najlepiej będzie jeśli ustawi się przy najbliższym wejściu i przypilnuje żeby jego drużyna nie dała się zaskoczyć kiedy będzie ustalać strategię.

W pomieszczeniu nie było niczego ciekawego. Jedynie lampym wiszące na suficie. Vixen ustawiony przy południowym wejściu nasłuchiwał, jednak niczego ciekawego nie usłyszał.
- Dobra, to moja grupa idzie na wschód, a druga grupa na południe. Jak ktoś znajdzie jakieś ciekawe fanty, to może zatrzymać je dla siebie.
- Ishir, tak się zastanawiam, czy nie mógłbyś w międzyczasie rysować mapy, a te kawałki poukrywał z innych latarniach? - Ryo zastanawiała się na głos i spytała Ishira. - Wiesz, bo żółci chyba mogą ciebie atakować, żeby ci wyrwać te kawałki mapy, nie? - jej głos stał się nieco bardziej gorzki.
- Musiałby się gdzieś ukryć, bo nie mogę mieć przywołanej bazy i jednocześnie się poruszać. Bo gdybym wysłał mapę do któregoś z was, tylko ta osoba by je widziała. W sumie to możemy zaryzykować. Ukryję się w ślepym korytarzu w górnym lewym rogu mapy. Będę wam na bieżąco wysyłał aktualizacje waszych pozycji. A mapę wyślę jeśli ktoś się do mnie zbliży. Aquarius, chodź ze mną, użyjesz wody, by zmoczyć moją bazę i okolicę.
- Myślisz, że gdybym twoją bazę zasnuła tymczasowo ciemnością, to byłaby większa szansa, to by cię nikt nie zobaczył? - zaproponowała swoją pomoc Ishirowi.
-Mówiłeś że możesz zamienić się pozycją z kimś innym. Jeśli ktoś cię znajdzie nie przesyłaj mapy, zamień się ze mną miejscami. Żółci nie będą mogli mnie tknąć, a z niebieskimi mam szansę.- zaproponował Vixen.
- To też może się przydać, tylko na niedużym obszarze. - zwrócił się do dziewczyny. - Nie próbowałem jeszcze zamienić miejscami bazy i latarni, ale jeśli będzie potrzeba, to sprawdzę czy to potrafię.
- Sprawdź teraz.
Ishir wstukał coś w swojej bazie. Po chwili ta zaczęła się rozmazywać, by znaleźć się kilka metrów od miejsca, gdzie stał Vixen. Ten natomiast znalazł się kilka metrów od miejsca, gdzie był latarnik.
- Hm… Nie do końca dobrze działa, ale działa. Vixen, nie trzymaj się blisko ścian, bo mogę skończyć w ścianie.
-Lepiej ty niż ja… zachowam odpowiednią odległość.- obiecał gad.
- Chyba możemy przesłać kawałki map do latarni i zamieniać się miejscami. To jedno drugiemu nie przeczy - ustaliła Ryo.
- Nie martw się Vixen, też będę trzymał się kilka metrów od ścian. - zapewnił smokowca. - Jeśli mapy nie będą w bazie, to tylko osoba mająca je w latarni, będzie je widzieć. Lepiej tylko zamieniać się miejscami.
-Jeśli będziesz chciał się zamienić to mnie uprzedź.- poprosił smokowiec na słowa Ryo nie zwracając uwagi.
- Nie spodziewaj się zbyt rozbudowanych uprzedzeń, pewnie nie będę miał na to czasu. Dobra, Aquarius, Ryo chodźcie. Reszta może zbadać korytarze w naszej części, jeśli chcecie.
-Purr obstaw zachodnie wejście, Borgor wschodnie. Poczekamy aż skończą.- Vixen nie był szczególnie szczęśliwy w związku z tym, że musiał czekać aż Ishir przygotuje swoje stanowisko zanim Aquarius dołączy do niego i Purra i będą mogli wreszcie ruszyć na poszukiwanie mapy.
Ryo zgodziła się z Ishirem. - Nie traćmy czasu. - i udała się wraz z Ishirem.
Nie trwało to zbyt długo. Już po chwili kobiety powróciły i dołączyły do swoich grup. Brak jakichkolwiek łupów dowodził, że korytarz był pusty. Grupa Ryo ruszyła na wschód, grupa Vixena na południe.

***

Trójka regularnych znalazła się w sali o podobnych, jeśli nie identycznych rozmiarach co ta, w której zaczęli egzamin. Na pierwszy rzut oka wydawała się ona pusta, jednak Purrrowi udało się zauważyć ślady na podłodze. Wyglądały jak pazury jakiejś bestii i biegły od jej środka w stronę południowego wyjścia. Raczej nie należały do nikogo z drużyny niebieskich.
Jako że ślad wyglądał na pojedynczy, a najpewniejszą drogą do zwycięstwa było jak najszybsze zdobycie większości map Vixen uznał że powinni podążyć za tropem zamiast skręcić na zachód jak początkowo planował.
Reszta przytaknęła. Prowadził Purrr, ze względu na mały rozmiar był trudniejszy do wykrycia. Za nim szła Aquarius, a Vixen obstawiał tyły. Znaleźli się w ślepym zaułku… coś tutaj nie pasowało. Ślady prowadziły prosto w ścianę. Czyżby było tam ukryte przejście, a może… Za plecami usłyszeli lekki pomruk. Odwrócili się i zobaczyli strażnika.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/8a/0c/96/8a0c96bf345bb8da01ed9c98450c5a8a.jpg[/media]

Stwór miał ponad trzy metry wzrostu. Był niezwykle chudy, ciemna skóra opinała jego szkielet tak, że było widać niektóre kości. Ze łba rosły mu dwa, ponad półmetrowe rogi. Niezwykle długie ramiona, zakończone ostrymi szponami, sięgały mu do kolan.
- Uważajcie, mimo że nie wygląda zdaje się być cholernie silny. - usłyszeli głos Ishira dobiegający z latarni - I w ogóle nie mogłem go wykryć. Musi umieć się jakoś przemieszczać niezauważenie.
-Purr sprawdź czy jest też szybki.- polecił kociakowi Vixen sam skupiając się na przywołaniu zbroi shinsu.
Kociak niczym błyskawica ruszył do ataku na nogi stworzenia. Uderzył raz, drugi, trzeci i… zupełnie nic się nie stało. No może z wyjątkiem tego, że strażnik zrobił kilka kroków w stronę regularnych.
- E… chyba nie działa. Ishir, czemu?
Latarnia Purrra zaczęła skanować potwora.
- To co wydaje się skórą to jego zbroja. Jest szkieletem w zbroi. - padła odpowiedź od latarnika. - Musicie ją rozwalić, dopiero będziecie mogli go uśpić.
-Purr przebiegnij za niego, zmień się i zaatakuj jego plecy ja i Aquarius zajmiemy się frontem.- Vixen zaproponował plan działania, a w jego rękach zmaterializowała się świetlista włócznia na długim drzewcu w sam raz żeby wyrównać dysproporcje w zasięgu, a tym samym ułatwić smokowcowi unikanie długich łap stworzenia. Pierwszy cios miał za zadanie przetestować wytrzymałość zbroi potwora na jego brzuchu.
Władanie bronią drzewcową w wykonaniu Vixena pozostawiało wiele do życzenia. Jednak włócznia nie wymagała wielkiej wprawy. Wystarczyło, że wiedziało się, którym końcem pchnąć w przeciwnika. Trafienie było czyste w miejsce, w które smokowiec wycelował. Ostrze włóczni zarysowało zbroję i nic więcej.
Purrr tym czasem w swojej większej formie wykonał skok i uderzył strażnika w łeb. Po korytarzu rozszedł się głuchy odgłos uderzenia metalu o metal. Zbroja na głowie stwora pokryła się kilkoma pęknięciami.
- Vixen, jeśli to metal, mogę go ochłodzić, a ty później go podgrzejesz. Powinien wtedy pęknąć. - zaproponowała Aquarius.
-Na odwrót.- poprawił syrenę, zaczerpnął więcej powietrza i zionął ogniem w już nieco nadwyrężony rogaty łeb strażnika.
A po chwili z dzbanka władczyni shinsu wyleciała struga wody. Łeb stwora zaczął parować. Słychać było ciche pęknięcia. Wykorzystał to Purrr, który znów uderzył w głowę. Zbroja pękła. Wtedy też strażnik się ożywił. Jego ręce gwałtownie się rozciągnęły i uderzyły w syrenkę i smokowca posyłając ich na ścianę. Uderzenie zarówno rękami jak i ścianą zabolało. Kot ryknął wściekle i znów się zamachnął. Górna kończyna stwora wbiła go w ścianę, gdy ten zaczął się kręcić dookoła własnej osi.
Całe szczęście że zbroja shinsu pokrywała Vixena w całości inaczej jego skrzydła po zderzeniu ze ścianą raczej nie byłyby już sprawne. Bestia rozszalała się zdaje się czując zbliżającą się porażkę. Czarnołuski jak najszybciej pozbierał się z podłogi, porzucił nie potrzebną już włócznię i zaszarżował na strażnika niczym zawodowy gracz futbolu amerykańskiego próbując obalić stwora. Może oponent był i silny ale za to bardzo chudy i wysoki co czyniło go też mniej stabilnym.
Co obróciło się przeciwko smokowcowi. Wirując, strażnik przechylił się na bok, sprawiając, że łowca przeleciał obok niego, znajdując się za jego plecami - a przynajmniej tam gdzie były na początku starcia. Purrr i Aquarius potrzebowali trochę więcej czasu na dojście do siebie. Ona była słabsza, on dostał dużo mocniej.
Zirytowany niepowodzeniem Vixen ponownie zionął ogniem na kręcącego się stwora chcąc zwrócić jego uwagę na siebie.
Strażnik zamienił się w ognisto-kościsty wir. Większego wrażenia to na nim nie zrobiło. Jednak dało szansę Aquarius do użycia jednej ze swoich umiejętności. Wodnego więzienia. Kula wody otoczyła stwora, przez co jego ruchy zaczęły spowalniać. Dawało to okazję dla Vixena na ponowienie próby obalenia.
Smokowiec nie marnował czasu, świetliste cząsteczki shinsu uformowały w jego dłoniach kształt półtoraręcznego miecza z którym to zaszarżował na bestię, kilka kroków przed nią wyskakując w powietrze i biorąc zamach żeby przeszyć jej czerep ostrzem. Młot zapewne prezentowałby się efektowniej, ale powłoka wody, która spowalniała cel była też w pewnym sensie jego ochroną osłabiając impet ataków.
Wodne więzienie zbyt osłabiło atak mieczem, by ten zadał strażnikowi znaczące obrażenia. Mimo to masa smokowca była wystarczająco duża, by przewrócić przeciwnika. Co bezwzględnie wykorzystał Purrr. Uderzył swym młotem w ostrze miecza Vixena wbijając je głęboko w czaszkę stwora. Nad strażnikiem uniósł się hologram przypominający mapę, który po chwili zniknął.
- Dobra robota. Dostałem fragment mapy. - pochwalił ich Ishir.
Vixen pozbierał się z truchła pokonanego strażnika, zdecydowanie warto było się zamoczyć.
-Jesteś cały?- spytał kociaka i razem z nim poszedł zobaczyć co ze syreną. Wszyscy musieli na siebie uważać jeśli chcieli dotrwać do końca testu.
- Tak, nic mi nie jest. - stwierdził Purrr. On również ruszył sprawdzić co z Aquarius. Syrenka była cała, choć trochę obolała. Mapa, która została wyświetlona na przypisanych do nich latarniach pokazała, że po obu stronach korytarza, w którym byli znajdowały się sale. Łatwiejszy dostęp mieli do tej na zachodzie, chyba, że dałoby się przebić przez ścianę.
-Idziemy na zachód, może znajdziesz w tamtym pomieszczeniu jakieś ślady, albo ty wyczujesz czyjeś shinsu. Pasuje?- zapytał dwójkę towarzyszy.
Tamta dwójka przytaknęła. Tym razem syrenka szła - czy raczej lewitowała - pierwsza. Za nią Purrr - już w swojej normalnej wersji, a Vixen znów zamykał tyły.
Zarówno zmysły kotka jak i wyczuwanie shinsu Aquarius były niepotrzebne. Szkieletowy łowca z drużyny żółtych stał nad poszatkowanym ciałem Wrrr.
- Och, jak miło. Wy też chcecie się bić tak jak ten idiota? - zapytał przybyłych, wskazując na ciało tygrysa.
-Nie.- Vixen wiedział że z członkami drużyny żółtej nie opłaca im się zaczynać. Przynajmniej mają jednego konkurenta z głowy, pomyślał patrząc na zmasakrowanego tygrysa.
-Pokonałeś mojego brata… - Purrr wpatrywał się w zwłoki łowcy niebieskich. - Dziękuję! - rzucił uśmiechając się do szkieletu.
[i] - Hm… jesteś dziwny koleś. [i] - kolczasty również się uśmiechnął. Widać spodobało mu się podejście kociaka. Następnie wbijając w ziemię ostrza na wszystkich swoich kończynach, ruszył na zachód. Czarnołuski tymczasem gestem nakazał towarzyszom ruszyć dalej na południe. Może im się poszczęści i trafią na kolejnego strażnika zamiast na resztę drużyny niebieskich, swoją drogą Wrrr musiał być naprawdę zadufany w sobie jeśli wybrał się na wycieczkę po labiryncie sam.
Znaleźli się w kolejnej sali. Ten labirynt pod względem różnorodności pomieszczeń był dość monotonny. Tutaj znaleźli ciało kolejnego strażnika. Z obrażeń trudno było stwierdzić kto dokładnie go zabił, ale na pewno nie zrobił tego bezimienny szkielet. Strażnik był połamany, a nie przecięty. Tego kawałka mapy już nie zdobędą, gra zaczynała nabierać tępa i Vixen szczerze wątpił by mogła trwać aż osiem godzin. Musieli znaleźć strażnika póki jacyś jeszcze żyli.
-Sprawdzimy szybko róg labiryntu, jeśli nic tam nie znajdziemy pójdziemy na wschód.- zdecydował mimo wszystko nie chcąc za sobą zostawiać całkowicie niezbadanego terenu.
Trafili na dwa ślepe zaułki. Nie było w nich nic niezwykłego. Gdyby nie to, że Aquarius przezornie użyła zmysłu wykrywania shinsu z pewnością regularni przegapiliby ukrytą pod podłogą skrzynię. Ishir przez latarnię przekazał, że nie ma tam żadnych pułapek. Trzeba było się tylko tam dostać. Na szczęście posadzka nie była ani gruba ani jakoś szczególnie solidna i wystarczyło kilka uderzeń smoczej łapy Vixena żeby pękła. Czerwoni mogli bez przeszkód otworzyć skrzynię.
W skrzyni znajdował się napierśnik. Był cały niebieski i… mieścił się na dłoni. Po chwili znęcania się nad nim, Vixen odkrył, że może zmieniać swój rozmiar. Pozostawała kwestia komu ją dać, czy może zatrzymać dla siebie. Decyzja nie była trudna, napierśnik potrafił zmieniać rozmiar podobnie jak i Purrr toteż rzucił ją właśnie kotu.
-Choźmy dalej.
Purrr przyjął napierśnik i założył ją na siebie. Aquarius była zachwycona tym, że jej chłopak nosi coś niebieskiego.
Regularni wrócili do sali gdzie znaleźli ciało strażnika i wybrali zachodnie wyjście. Znaleźli się w dolnej części korytarza, w który skręcił szkielet. Nic nie znaleźli, ale odsłonili kawałek mapy… który dużo im nie dał. Błądzenie po labiryncie w części do której nie mieli mapy zaczynało Vixena powoli wkurzać, ale był uparty i postanowił skończyć to co zaczął zwłaszcza, że do odwiedzenia zostało im z tego co się orientował jeszcze jedno nieduże pomieszczenie. Pokierował więc grupą z powrotem do sali, w której leżał poszatkowany, ale wciąż żywy Wrrr i na południe trasą, którą już raz pokonali po to żeby zaraz potem zawrócić na północ wchodząc do ostatniego pomieszczenia w tym sektorze w którym jeszcze nie byli. Lepiej żeby było tam coś godnego uwagi.
I rzeczywiście było. W formie kolejnej skrzyni. Ukrytej za niemożliwą do zniszczenia ścianą, posiadającą nieduży otwór na samym dole. Za mały by Purrr mógł się tam dostać. Do akcji wkroczyła Aquarius. Użyła techniki, o której zapomniała wspomnieć w czasie spotkania zapoznawczego. Zmieniła się w wodę i przepłynęła pod przeszkodą. Po drugiej stronie przybrała swoją normalną formę i otworzyła skrzynię. Zebrała zawartość. Gdy powróciła do reszty okazało się, że trzyma karwasze.
- Zwiększają zdolności shinsu dzierżącego. - poinformował Ishir.
- Zatrzymam je, dobrze? - spytała Aquarius.
Kot przytaknął. Vixen również nie protestował, w końcu to ona tu była specjalistką od shinsu.
-A teraz znajdźmy wreszcie jakiegoś strażnika.- niecierpliwił się. Kiedy tylko syrenka przywdziała karwasze poprowadził ją i Purra na wschód w stronę środka labiryntu.
Trafili w kolejny korytarz. Po jego przejściu znaleźli się na rozstaju dróg. Jedna prowadziła na północ, druga na południe. Jako że kierunek południowy jak na razie im sprzyjał ruszyli na południe. I znów dotarli do rozwidlenia. Tym razem na południe i wschód. Vixen rzucił tabletką na czkawkę i wypadło że pójdą na wschód. Trafili na… ślepy zaułek. Znowu. Południe było jednak najlepszym wyborem toteż zawrócili i naprawili swój błąd. Pokonali tym razem dłuższą trasę, jednak w ostateczności i tak trafili na kolejne rozwidlenie. Północ lub wschód. Wybrali północ. Prędzej czy później muszą w końcu gdzieś dojść, a przynajmniej taką nadzieję miał Vixen któremu bezproduktywne łażenie po korytarzach coraz bardziej działało na nerwy.
I cóż za niespodzianka. Ślepy zaułek. Ze skrzynią. Opróżnioną. Niestety. Nie mieli innego wyjścia jak po raz kolejny zawrócić i wybrać drugą odnogę korytarza. Szczęście chyba opuściło trójkę regularnych. Znów trafili na rozwidlenie. Z takim samym układem odnóg co ostatnio.
-Idziemy w prawo. Słyszałem że żeby wyjść z labiryntu zawsze trzeba skręcać w prawo.- powiedział Vixen przypominając sobie jakąś zasłyszaną mądrość. Wszystko byle tylko przestać marnować czas.
Szli dość długo, skręcając raz w lewo, raz w prawo. Minęli krótki korytarz zakończony ślepym zaułkiem. Aquarius wysłana na sprawdzenie go nic nie znalazła. Kolejne. Kolejne zawijasy doprowadziły ich do rozwidlenia, tym razem z trzema możliwościami wyboru. Droga na wschód na pewno była ślepym zaułkiem. Bardziej północna droga na zachód prowadziła do sali. Ta bardziej południowa w kolejny korytarz. Po sprawdzeniu kolejnego ślepego zaułka na obecność ukrytych skrzyń, wreszcie dotarli do sali.
Ślepy zaułek skrywał w sobie ciało… władcy shinsu drużyny żółtej. Niemal wprasowane w jedną ze ścian. Dość świeży zapach krwi świadczył, że gdzieś niedaleko znajdował się strażnik… którego znaleźli na środku sali, do której weszli. Konkretnie jego martwe ciało. Oprócz tego w sali nie było niczego ciekawego. Jedyna droga prowadziła na wschód. Tamtędy też się udali. Trafili na rozwidlenie. Północ lub południe.
-W prawo.- zdecydował smokowiec, wybrawszy metodę zamierzał się jej trzymać.
- Informuję, że wszyscy strażnicy zostali pokonani. - usłyszeli głos dyrektora.
Vixen zaklął pod nosem, spóźnili się, teraz będą musieli zmierzyć się z żółtymi żeby wygrać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172