|
Pierwsze piętro: Labirynt - nowy cel. W czasie gdy regularni walczyli z labiryntem, strażnikami i sobą nawzajem, cała ósemka rankerów siedziała przy stole w sali powitalnej i podziwiała zmagania swoich podopiecznych. Obserwowali wszystko na wielkich monitorach, z możliwością wybierania dowolnej sceny w dowolnym czasie. Naturalnie wszyscy zajadali popcorn. Dyrektor i Barbara popcorn kukurydziany. Hargur, P-742 i Ihthiegyh popcorn mięsny. Rider jadł ognisty, a Shukaku kamienny. I jak wśród każdych kibiców toczyły się różnego rodzaju rozmowy, mniej lub bardziej na temat odbywającego się egzaminu.<style type="text/css">p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120%; }a:link { }</style> – Twój chłopak nawet dobrze się sprawuje, Basiu. – Syrion rzucił do nauczycielki zwiadowców. – Zresztą twoja uczennica też sobie radzi. |
|
Na niebie świecił księżyc, w koło szumiały drzewa, a widok na rozświetloną ulicznymi światłami wioskę był przepiękny. Smokowiec siedział na szczycie wzgórza, było dokładnie tak jak wtedy kiedy przyszedł tu pierwszy raz z Barbarą, no poza tym że Barbary nie było. A przynajmniej tak się mu wydawało. Nie wyczuł jej żadnym ze swych zmysłów. Musiała bardzo dobrze ukryć swą obecność. Poczuł ją, dopiero gdy objęła jego szyję i przytuliła się do jego pleców. Był tym faktem zaskoczony. Dotyk jej piersi podziałał pobudzająco, Nie poczuł jej skóry. Skrywał go jakiś materiał. Nic nie mówiła, jedynie się przytulała. On też przez dłuższy czas milczał, było całkiem miło. Ale ta chwila nie mogła trwać wiecznie. -Co tu robisz?- spytał miękko. - Tęskniłam za tobą, wiesz? - powiedziała z lekkim wyrzutem w głosie. - Czemu przestałeś ze mną się widywać? -Sam nie wiem… chyba po prostu mi przeszło.- odparł szczerze, wciąż patrząc w dal. -Co ty we mnie widzisz?- spytał po chwili, zdaje się inspirowany słowami Ryo. - Smoka, który może mnie przytulić. - odpowiedziała. Chyba usłyszał w jej głosie smutek. - Wiem, że to nielogiczne, ale czuję się przy tobie bezpieczna. -Nie jestem smokiem.- poprawił ją, wyraźnie rozczarowany tym faktem. -Masz rację to nielogiczne, jesteś rankerką możesz mnie pokonać jednym palcem. To ja jestem bezpieczniejszy z tobą.- argumentował próbując podejść do sprawy racjonalnie. - Wiem, że nie jesteś smokiem, tylko smokowcem. - stwierdziła kobieta. Puściła łowcę i stanęła przed nim. Ubrana była w zieloną, zwiewną sukienkę sięgającą do kolan. Odzienie posiadało lekki dekolt, który niespecjalnie eksponował jej piersi. Jej brązowe włosy były falowane, swobodnie opadając na jej ramiona. - Podobasz mi się takim, jakim jesteś. I nie obchodzi mnie, że jestem silniejsza. - usiadła na jego kolanach, wtulając się w jego tors. - Mogę tak posiedzieć? - spytała. -Możesz.- zgodził się jak zawsze, Barbarze nie potrafił odmówić, a kiedy usiadła objął ją ramieniem. - Będziemy się znów często widywać? -Będziemy się widywać.- powtórzył niczym echo, dotykając pyskiem jej brązowych włosów. Były miękkie i pachniały ładnie.-Na pewno znajdziesz jakiś sposób.- dodał tajemniczo. Nic nie odpowiedziała, jedynie dała mu buziaka i mocniej się w niego wtuliła. Vixen otarł się pyskiem o policzek kobiety, zupełnie jak kot wyrażający zadowolenie z czyjegoś towarzystwa, strącając jej przy okazji okulary. Buziaka oddać nie był w stanie. - Świetnie poradziłeś sobie na teście, wiesz? - zagadnęła kobieta, zakładając ponownie okulary. -Wiem.- gad uważał że zrobił wszystko najlepiej jak potrafił i nie widział potrzeby by to ukrywać. - Co powiesz na romantyczny spacer w świetle księżyca? - spytała zwiadowczyni. -Z przyjemnością.- odparł a potem jakby sobie coś przypomniał. -Pamiętasz ostatnim razem kiedy tu się wybraliśmy obiecałem, że dowiem się jak długo jesteś w wieży i dlaczego akurat na tym piętrze? Dowiedziałem się że jesteś całkiem wiekowa, 1492 lata w samej wieży i że tu zaczynałaś.- oznajmił, chociaż nie czuł już potrzeby by zaimponować Barbarze ani nie liczył na żadną nagrodę. - I dlatego mnie unikałeś? Bo jestem dla ciebie za stara? - spojrzała mu w oczy wyczekująco. -Możliwe. Półtora tysiąca lat to spora różnica wieku nie sądzisz? Ale świetnie się trzymasz jak na taką staruszkę.- postanowił nie podchodzić do pytania zbyt poważnie. - A idź ty gówniarzu jeden. - pstryknęła go w czubek pyska. - Moje ciało nie ma więcej niż trzydzieści lat. W Wieży nikt się nie starzeje. -Już nigdy nie dowiem się jak długo żyją smokowcy. Szkoda.- zauważył. -Jeszcze żaden nie umarł ze starości. -Nawet jeśli nie liczyć lat spędzonych w wieży i tak jest między nami spora różnica.- wrócił do tematu. - I co, aż tak ci to przeszkadza? - spytała teatralnie mrugając oczami i uśmiechając się słodko. -Mnie? Wcale.- zapewnił- ale są osoby które dostają wścieklizny na samą myśl o nas razem. Coś czuję że czkawka jeszcze długo będzie mnie męczyć.- uśmiechnął się gorzko. - Nie przejmuj się nią. - Basia wiedziała o kogo chodzi. - Wiesz różne osoby trafiają do Wieży. Ona zdaje się być z jakiegoś rodu ninja. Przeszkadza jej nasz kontakt, byś nie ukradł tradycyjnych technik. - wyjaśniła. - Jest… o ciebie zazdrosna. -Nie wiem co to ninja i niczego jej nie ukradłem. Uwzięła się i tyle.- Vixen wyraził swoje zdanie. -I nie martw się potrafię ją ignorować dużo lepiej niż ona mnie. Zresztą niedługo ten problem zniknie.- zapewnił, nie chciał już ciągnąć tematu uprzedzonej do niego zwiadowczyni. -Ładnie ci w tej sukience, naprawdę ładnie. I chyba wcale nie aż tak niewygodnie? Kobieta okręciła się dookoła. Sukienka uniosła się lekko do góry, odsłaniając kawałek ud. - Dzięki. Słodki jesteś. No jakbym dłużej pochodziła, to może bym się przyzwyczaiła. - westchnęła. - A właśnie, obiecałam ci nagrodę za informacje o mnie. Co chcesz ode mnie dostać? - spytała tonem, który raczej nie wskazywał, że zależy jej na seksie. -Hmm… zabierz mnie w swoje ulubione miejsce.- zaproponował, a zanim Barbara zaczęła protestować dodał -Nie chodzi mi o twoje łóżko. - A co jeśli moim ulubionym miejscem jest moje łóżko? - spytała, uśmiechając się lekko. -Naprawdę? Myślałem że nie mówiłaś poważnie.- zdziwił się. - Dlaczego tak bardzo je lubisz?- chciał wiedzieć. - Jakbyś je zobaczył, to byś zrozumiał dlaczego. - kolejny uśmiech, tym razem tajemniczy pojawił się na twarzy zwiadowczyni. - Ale jeśli nie chcesz, to może coś wymyślę. -Zaintrygowałaś mnie. Chcę zobaczyć twoje łóżko.- zdecydował, naprawdę był ciekaw czy jest w tym meblu coś niezwykłego, czy też to tylko blef Barbary. Zbliżył się do niej by mogła chwycić go pod rękę. Co Barbara zrobiła. Razem wrócili do akademii. Skierowali się do sali zwiadowców. Gdy weszli do środka, rankerka podeszła do jednej ze ścian. Coś na niej nacisnęła - Vixen nie zauważył co. W ścianie otworzyły się ukryte drzwi. Kobieta zaprosiła go do środka. Smokowiec przekroczył próg i stanął zszokowany. Pokój był… smoczy. Innego słowa nie potrafił znaleźć. Motywy ze smokami były wszędzie. Wyrzeźbione na meblach, zwisające z sufitów, nawet namalowane na ścianach. I było łóżko. [media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/36/c4/29/36c429e17807c5fcecb201309fe61aad.jpg [/media] Było to łoże z baldachimem, na którym znajdowała się rzeźba - jakżeby inaczej - smoka. - I jak się podoba? - spytała siadając na skrzyżowanych nogach na łóżku. -Ekhm…- Vixen głośno przełknął ślinę. Wiedział że Barbara lubi smoki, to chyba był główny powód dla którego zwróciła na niego uwagę, ale nic nie przygotowało go na to co właśnie zobaczył. Ona miała najprawdziwszą smoczą obsesję! -Zaczynam się zastanawiać czy nie chcesz mnie przypadkiem wypchać i dołączyć do kolekcji.- palnął głupio, zdecydowanie czuł się w tym miejscu nieswojo. - A czemu miałabym cię wypchać? - spytała zdziwiona. - Taki przystojny facet nie może być wypchany. Co najwyżej ty możesz spróbować wypchać mnie. - uśmiechnęła się, znacząco patrząc na krocze smokowca. Ten chyba nawet tego nie zauważył wodząc wzrokiem po kolejnych niekończących się przedstawieniach smoczego gatunku obecnych na każdym calu kwadratowym powierzchni, to nie było normalne, w tej chwili zdecydowanie nie miał ochoty na amory, chciał wyjść. -Dlaczego smoki?- zapytał nie oddalając się od drzwi. - Bo mi się podobają. Są takie silne i majestatyczne. No i mają w dupie co inni o nich myślą. - wyjaśniła Basia. - Chodź, zrobisz mi masaż. - położyła się na brzuchu. -Nigdy nikogo nie masowałem, nie boisz się że cię pokaleczę?- zapytał jakby wbrew sobie postępując kilka kroków do przodu, zachowywał się jakby Barbara rzuciła na niego jakiś urok, kiedy przez kilka dni się nie widywali jej wpływ osłabł, ale teraz wszystko wróciło z nową mocą, nie potrafił jej odmówić. - Za każdą ranę będziesz mnie tydzień na barana nosił. - rzuciła swobodnie kobieta. -Niech ci będzie.- siadł koło niej na jej ulubionym łóżku i zaczął masować jej ramiona, Barbara bez problemów mogła poczuć że mówił prawdę i absolutnie nie ma w tym żadnej wprawy. - Troszkę mocniej, nie wbijaj pazurów tylko palce. - instruowała go rankerka. - O, tak dobrze. - westchnęła zadowolona, po czym zaczęła mruczeć niczym kot. Łuskowate łapy powoli przesuwały się w dół na plecy, ciało Barbary nie ucierpiało ale o sukience nie można już było powiedzieć tego samego, zielony materiał był teraz pozaciągany jakby kot urządził sobie z niego legowisko. Kobieta na chwilę uwolniła się spod rąk smokowca. Zdjęła z siebie sukienkę pozostając w samej bieliźnie - również zielonej. Vixen przez chwilę zastanawiał się, czy nie zakrywała ona więcej niż pierwszy strój, w którym zobaczył zwiadowczynię, po czym stwierdził że tak jest w istocie. - Teraz będzie ci wygodniej. - rzuciła, znów kładąc się na brzuchu. Gad ćwiczył się więc dalej w roli masażysty, ale bez ochronnej warstwy materiału na gładkiej skórze kobiety szybko zaczęły pojawiać się zadrapania, niewielkie i płytkie jakby pozacinała się papierem. - No i co robisz? Nie pazurami, tylko dłońmi. Rób kółka na moim ciele. A najlepiej jeździj językiem. - stwierdziła Basia. Bardziej szło jej o zwiększenie doznań niż zdobyte zadrapania. -Mówiłem że nie umiem.- rola jaką wyznaczyła mu kobieta wyraźnie nie leżała Vixenowi. - Dobra, to do końca piętra nosisz mnie na barana. A teraz kładź się obok i mnie przytul. Mocno i czule, dobrze? - poprosiła, kładąc się na lewym boku. -A może ty mnie pomasujesz i pokażesz mi jak to się powinno robić?- zaproponował kładąc się obok niej, nie żeby nagle nabrał ochoty do nauki, po prostu chciał mieć trochę przyjemności dla siebie. Kobieta spojrzała mu w oczy i zatrzepotała rzęsami. - No nie wiem, musiałbyś mnie ładnie poprosić. -Ty nie musiałaś.- zauważył patrząc w jej brązowe oczy zasłonięte szkłami. - Ale to mój pokój. I jestem od ciebie starsza. - stwierdziła, dając mu buziaka. -Ponoć to nie ma dla ciebie znaczenia.- odpowiedział przeciągając językiem po jej policzku i przekręcił się na brzuch. - To był pocałunek? - Basia poderwała się na łóżku energicznie. -Tak jakby, wiesz że nie mogę cię pocałować. Kobieta usiadła okrakiem w pasie smokowca, ten rozłożył skrzydła tak że zwisały teraz po obu stronach materaca. Jej ręce zaczynały delikatnie masować ramiona łowcy. Po chwili zaczęły się zniżać na plecy i skrzydła. Vixen poczuł też dotyk ust Barbary na swoim ciele. Tak jak sam jeszcze nigdy nikogo nie masował tak też nikt jeszcze nie masował jego. Musiał przyznać że było to bardzo przyjemne, jego fioletowe ślepia zamknęły się, a na pysku pojawił się błogi uśmiech, było mu dobrze i chciał żeby to trwało jak najdłużej. I trwało, przynajmniej do czasu aż każdy kawałek jego pleców i tyłu skrzydeł nie zostało wymasowane i wycałowane. - Już się nauczyłeś? - spytała, opadając na jego plecy. Zamiast odpowiedzi usłyszała jedynie równy oddech śpiącego smokowca. - Ech, ci mężczyźni. Trochę przyjemności i już śpią. - westchnęła. Udało jej się wepchać pod bok Vixena, przytulając się do niego. Na koniec dała mu jeszcze całusa i przykrywszy się jego skrzydłem jak kołdrą położyła się spać. |
~*~*~*~*~ |
|
|
Jedyną osobą która zamiast się gapić czy ignorować Wrrr zdecydowała się coś zrobić niespodziewanie okazał się Vixen. Za dobrze pamiętał swój krótki pobyt w armii, to jak bardzo nie dogadywał się z resztą oddziału i to jak bardzo koledzy dawali mu w dupę, żeby olać tygrysa, nawet jeśli wcale go nie lubił i gdyby spotkali się na teście sam z przyjemnością spuściłby mu łomot. Teraz podszedł do czterorękiego podpierając go i pomagając dokuśtykać do sali gdzie zwrócił uwagę nauczyciela. -Wrrr potrzebuje pomocy, jest ranny.- powiedział to co P doskonale widział na własne oczy, ale teraz ranker nie mógł już udawać że jest inaczej. - Jego rany nie zagrażają jego życiu. Nie mamy tutaj medyka. Będzie musiał w takim stanie wytrzymać do końca zajęć. - wyjaśnił ranker. -Bzdura. Po sparingach sprawiałeś że wszystkie rany znikały błyskawicznie. Po prostu nie chcesz mu pomóc.- Vixen miał swoje zdanie na ten temat. - Istnieje też taka opcja. - stwierdził P - Jednak Wrrr znajduje się w takim stanie z jakiegoś powodu. Powodu, na który sam sobie zapracował. Natychmiastowe wyleczenie go nie pozwoli mu wyciągnąć odpowiednich wniosków. -Gówno prawda, jeśli jest w stanie wyciągnąć z tego jakieś wnioski to już to zrobił.- smokowiec doskonale wiedział że nie to jak długo boli było najważniejsze w takich lekcjach. - Poniesiesz za niego odpowiedzialność, jeśli w czasie następnego egzaminu zachowa się tak samo? - spytał nauczyciel. -Nie.- padła natychmiastowa odpowiedź. -Wcale nie twierdzę że następnym razem zachowa się inaczej tylko że trzymanie go w tym stanie dłużej niczego nie zmieni.- Vixen czuł się jak rzucając przysłowiowym grochem o ścianę. Do P nic nie docierało. - Rozumiem twoje argumenty, jednak dyrektor zarządził, że w tę kwestię mamy się nie wtrącać. To sprawa drużyny niebieskiej. -Ehh… wszędzie to samo.- smokowiec dał sobie spokój widząc że pewne rzeczy niezależnie od świata w którym się jest nigdy się nie zmienią. Salę podzielona na dwie osobne części rozczarowała go, miał sporą nadzieję że P omówi test z nimi wszystkimi. To na pewno byłoby bardziej pouczające, a tak na temat Purrra i swój nie spodziewał się usłyszeć niczego ciekawego. - Chciałbym wam pogratulować sposobu poradzenia sobie z egzaminem. W gruncie rzeczy nie mam się o co do was przyczepić. No może z jednym wyjątkiem. W czasie walki ze strażnikiem okazaliście trochę za dużo emocji i za mało zastanawialiście się nad swymi ruchami. Szczególnie ty Purrr. - P zaczął dzielić się z łowcami czerwonych swoimi uwagami. - Rozumiem z czego to wynika, jednak musicie trochę bardziej panować nad emocjami. - Ymm… przepraszam za to, postaram się poprawić. - wybełkotał zawstydzony kotek. Do Vixena z kolei nawet nie dotarło, że ranker jakieś uwagi miał też do niego, a nie tylko do kociaka. - A ty Vixen, co powiesz? - spytał nauczyciel. -Ja?- zdziwił się smokowiec. -Też okazywałem za dużo emocji? Czy nie zastanawiałem się dość długo?- nie był pewien czego dotyczy pytanie, przecież na teście wszystko zrobił tak jak trzeba. - W twoim przypadku głównie to drugie. - wyjaśnił P. -Nie miałem czasu się zastanawiać.- odparł wzruszając ramionami. Najwyraźniej dalej nie widział swoich błędów. - Na to zawsze ma się czas. Nie można szarżować na przeciwnika bez zastanowienia. -Ja będę kombinował, a on w tym czasie rozgniecie mnie ja ścianie, jak tego władcę shinsu żółtych.- smokowiec coś dzisiaj wyjątkowo nie zgadzał się z poglądami nauczyciela. - Ciebie też prawie rozgniótł. A ten, o którym mówisz też nie wykazał się specjalnym przemyśleniem swoich czynów. Podobnie jak Wrrr był zbyt pewny siebie. -W takim razie może powiesz nam jak należało to rozegrać sprytniej.- Vixen miał ochotę usłyszeć jakieś konkrety. - Zamiast szarżować na strażnika, gdy się kręcił, powinieneś użyć broni z shinsu, by go zatrzymać. Jeśli miałbyś trochę mniej szczęścia, skończyłbyś wbity w ścianę. - wyjaśnił P. -Jeśli można wiedzieć, jak powinienem to zrobić? - Wycelować między nogi. Jeśli jesteś wystarczająco silny powinieneś go zatrzymać i przewrócić. Zademonstrować ci? -Nie trzeba, już rozumiem.- zapewnił Vixen nie mając ochoty uczestniczyć w żadnej demonstracji. - Macie do mnie jeszcze jakieś pytania? -Nie.- padła krótka odpowiedź. Purrr też nie miał pytań. - W takim razie przejdziemy do ćwiczeń praktycznych. Dzisiaj poćwiczymy uniki. Radzę nie atakować. Może to się skończyć dla was nieprzyjemnie. - wyjaśnił P. Dwójka łowców okazała się workiem treningowym dla… strażnika, którego pokonali w labiryncie. Od razu przeszedł do kręcenia się. Z tą różnicą, że robił to wolniej, ale w zamian za to jego ręce zmieniały wysokość. Widok był jak żywcem wyjęty z jakiegoś koszmaru, ale ani smokowiec ani kot nie mieli czasu się nad tym zastanawiać, musieli wiać przed nacierającym potworem. Vixen raz to skakał nad przelatującą nisko łapą, innym razem kucał, a raz nawet nie wiedział na co się zdecydować i… ją chwycił. Strażnik zatoczył kilka ładnych obrotów zanim czarnołuskiemu zrobiło się niedobrze i skołowany wypuścił kończynę. Trochę czasu zajęło zanim pokój przestał wirować co stwór skwapliwie wykorzystał, zadając kilka ciosów po których Vixen zaliczył bliskie spotkania ze ścianami. Potem szło mu już lepiej chociaż jak na złość w pewnym momencie znowu dostał ataku czkawki a tabletki zażyć nie miał jak, mimo to dawał radę, chociaż do zwinności Purra, który traktował ćwiczenie jak zabawę sporo smokowcowi brakowało. Żaden z nich nie wpadł na pomysł żeby zaatakować i sprawdzić co się wtedy stanie. Za to chyba w drużynie niebieskich ktoś wpadł na ten pomysł. Ściana odgradzająca drużyny zadrżała i chyba w jednym miejscu odkształciła się, jednak tylko na ułamek sekundy. Gad się zagapił i o mały włos znowu nie oberwał. Zaczynał się już męczyć. Po Purrze również zaczynało być widać zmęczenie. Na szczęście dla obu regularnych zajęcia były skrócone. Trwały jedynie cztery godziny. Po tym czasie mogli iść na stołówkę zregenerować swoje siły posiłkiem. Zdyszany smokowiec siadł na swoim zwykłym miejscu i przez dłuższą chwilę po prostu odpoczywał dopiero kiedy trochę odsapnął zamówił sobie marynowane śledzie. Zamówienie zostało zrealizowane, Vixen mógł w spokoju zabrać się za jedzenie. Po chwili jednak stało się coś niespodziewanego. Koło stolika stanął na moment Wrrr. Był on już zdrowy. Burknął coś, co po włożeniu odrobiny energii można było odczytać jako “Dziękuję”, po czym odszedł. Czego jak czego ale podziękowania łowca się zupełnie nie spodziewał, jeśli już miałby obstawiać jakąś reakcję to byłoby coś w stylu “nie potrzebuję niczyjej łaski” podkreślone ciosem pięści. Nie odpowiedział nic, nie było takiej potrzeby i wrócił do jedzenia. |
|
Vixen głosu dyrektora nie usłyszał, był w tym momencie poza akademią. Barbara przyszła do niego wcześniej, oznajmiając że zabiera go na zakupy, zniszczył jej przecież sukienkę. Dlaczego kobieta która do tej pory obywała się praktycznie bez ubrań nagle zapragnęła nowych ciuchów i do czego on był jej potrzebny nie miał bladego pojęcia, no ale kobiet przecież nie da się zrozumieć. Barbara szybko wyjaśniła smokowcowi po co on jest jej potrzebny. Okazało się, że miała odbyć się impreza. Kobieta chciała na niej błyszczeć, jednak przede wszystkim podobać się Vixenowi. Dlatego właśnie ciągnęła go do sklepu. Smokowiec jak na faceta przystało zapewnił, że we wszystkim jej ładnie nie ważne w co się ubierze, byle tylko uniknąć łażenia po sklepach. Kobieta jednak była nieugięta. Jako, że w tym związku to ona była silniejsza, Vixen musiał potulnie spuścić głowę i dać się ciągnąć do najbliższego sklepu odzieżowego. W środku był prawdziwy koszmar, czy też raj - w zależności od tego jakiej było się płci. Działy ciągnące się - jak czarnołuski ocenił - w nieskończoność dawały kobietom możliwość przymierzania i marudzenia przez co najmniej kilka lat. Na to absolutnie nie mógł pozwolić, a jako że to ponoć jemu Barbara chciała się podobać wziął sprawy w swoje pazurzaste ręce wkraczając do pierwszego z brzegu działu, gdzie bez większego namysłu wybrał koszulę w paski, kawałek dalej długie brązowe spodnie, a na koniec bluzę z kapturem, udowadniając że na modzie to się on nie zna. Co też rankerka potwierdziła. Z udawanym oburzeniem wzięła wybrane przez łowcę ubrania i zniknęła w przebieralni. Gdy stamtąd wyszła prezentowała się dość młodzieżowo. [media]http://i.imgur.com/7aNhN09.jpg [/media] We włosy wpięte miała spinki, które dodawały jej fryzurze lekkiej dzikości. W uszach miała po trzy kolczyki. - I jak? - spytała się kręcąc się w kółko. -Bardzo dobrze.- zapewnił zdziwiony, zwłaszcza że to on wybrał jej garderobę. Barbara prezentowała się teraz zupełnie inaczej niż w chwili kiedy ją poznał, ale była nie mniej pociągająca. - To dobrze. To teraz trzeba coś dla ciebie znaleźć. W końcu też musisz się prezentować. Dżdżownicy zbieleją macki. - ach, czyli o to szło. Kobieca rywalizacja. Vixen miał… przerąbane. -Daj spokój, wystarczy że ty się dobrze prezentujesz, zresztą cokolwiek wymyślisz i tak będę w tym wyglądał jak idiota.- próbował wyperswadować jej ten pomysł. - Hm… no niech ci będzie. Podaruję ci TYM razem. - wyraźnie było słychać, że ma zamiar kiedyś ubrać porządnie Vixena. - Wracajmy do akademii. Muszę odebrać zwiadowców. Smokowiec odetchnął z ulgą. - Ekhem… Miałeś mnie nosić na barana, ale to raczej nie przystoi rankerce, więc… bierz mnie na ręce. - poleciła. -Tak jest szanowna pani Barbaro.- polecenie zostało skwapliwie wykonane, co by kobieta nie zdążyła w ostatniej chwili zmienić zdania i nie zaczęła mu na przykład szukać nowych spodni, czy nie zauważyła jakiejś bielizny w przecenie. Vixen wyniósł ją ze sklepu czym prędzej. ~*~*~*~*~*~ Regularni zostali zwołani przy swoich salach. Zarówno w ich strojach jak i strojach rankerów zaszły pewne zmiany - głównie wśród kobiet. Oprócz Ryo i Basi również Aquarius się odstroiła. Emanowało od niej złotem. Korzystając ze swych zdolności kamuflażu stała się złotą syrenką. Ihthiegyh też postanowiła wyglądać inaczej. Zamiast zwykłej czarnej, poszarpanej sukni miała na sobie fioletową suknię, sięgającą do połowy ud. Na nogach natomiast miała szpilki. Ciekawe dla kogo się tak wystroiła? Z mężczyzn jedynie Purrr, Agatyrsos i P-742 coś zmienili w swych strojach. Kotek pozbył cię swojej czapeczki i młotka - z czego był bardzo niezadowolony. Obrońca niebieskich nie miał ze sobą tarczy i włócznio-miecza. Ranker natomiast pozbył cię całej swej broni. Tak odmienieni ruszyli w stronę dyskoteki. Budynek z zewnątrz nie przypominał w żaden sposób miejsca, gdzie odbywają się zabawy. Był to niewielki domek, utrzymany w orientalnym stylu, podobnie zresztą jak reszta uliczki, na której stał. Nie dochodziły z niego żadne odgłosy muzyki. Widać ktoś zastosował kilka sztuczek z shinsu, by nie być nachalnym dla sąsiadów. Jednak, gdy weszli do środka, byli pewni, że trafili na właściwe miejsce. [media]https://d-nm.ppstatic.pl/kadr/k/r/55/9e/53a90f591cca1_o,size,933x0,q,70,h,545407.jpg [/media] Wnętrze zakrzywiało perspektywę. Sam parkiet był większy niż połowa ulicy, przy której stała dyskoteka. W środku grała taneczna muzyka. Nie było tłumów. Po parkiecie i przy barze kręciło się w niecałe pięćdziesiąt osób. Sporo z nich stanowiły samotne kobiety przeróżnych ras. Widać dyrektor zadbał o to, by nadmiar mężczyzn w akademii mógł z kim potańczyć. - Nic nie płacicie za zamówienia, więc możecie pić ile chcecie. - rzucił Syrion, dając znać regularnym, by zaczęli zabawę. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0