Nazywaj mnie Kościej- Powiedziałem- Byle komu nic to napewno nie powie. Jeste druidem, a uwolniłem was z powodów... yyy... militarnych. Czy teraz uznajesz mnie za godnego podróżowania w twoim toważystwie, czy mam pozbawić świat takiego znamienitego maga jak ty- Ostatnie słowa wionęły zniecierpliwieniem- A ty elfie? Też nie wieżysz nagowi władającemu ziemią pod twymi stopami?- Pytanie było skierowane do Sokoła, w którego oczach nie można się było doszukać elfiego zamiłowania do nauki i przyrody. Stoimy tak dłuższy czas, aż zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi ruszam sam między drzewa. |
Grumusch skręciwszy kark ostatniemu ze strażników zabrał się za ograbianie poległych.Skończywszy zadowolony ze zdobyczy zaczął rozglądać się za sprawcą tej zabawy.Zobaczywszy go oddalającego się w głąb lasu ryknął w jego kierunku-Eeeeeee te...jaszczuraczłek!!!.Ty mówić ta dziwna człowieka-wskazał opancerzoną łapą na Blacker-a-że ty uwolnić Grumusch i reszta tych słaba istota z powoda militarna?Ja znać ta słowa!!!Ty chcieć nająć Grumusch do jakaś wojenna robota?He... Jak by zapewnić, że Grumusch mieć taka zabawa jak być dziś to ja iść z tobą.Ale połowa łupa dla jak my zdobyć dla Grumuscha....Aaaaa i połowa wroga jaka my zabić dla Grumuscha coby ich zjeść.Ty sie zgadać? -powiedział ogr do oddalającego się Kościeja. |
Owszem, możesz iść ze mną, przystaję na twoją propzycję- Odpowiedziałem obracając się na ogonie.- Myślę że nie odbędziem tylko jednej wyprawy- Zapowiedziałem zagatkowo i poprowadziłem was za sobą w las. Stała tam mała wioska druidów. Przechodzimy koło pola zborza i pastwisk, kierując się do mojej chaty, z której zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem, mówiąc- Podejmujemy się dowolnego zadania, które nam zlecą, za odpowiednią opłatą do równegopodziału. Każdy przeciwnik należy do tego kto go pokona, i nie mówię tu tylko o jego sakwie- Patrze znacząco na Grumuscha- Więc kto jest za a kto przeciwko?- Spojrzałem na was zimno. |
- uważam, ze jest to nienajgorsze rozwiazanie, proponował bym jednak, by wziąść jakieś zadanie z truposzami. To sprawiłoby mi wielką frajde !!!! Każde jest dobre gdy można zarobić. Uśmiecha sie pod nosem. |
Dobrze, idę z tobą. I tak nie mam co innego zrobić. Chyba straciłem pamięć, nawet nie wiem, za co mnie tamci wieźli - powiedział Blacker, po czym zaciągnął się powietrzem. Poczół, że któryś ze strażników żyje. Poszedł za węchem do strażnika przybitego do wozu strzałą, która przeszła mu przez bark. Wyjął sztylet z cholewy i przystaił mu do gardła Mów, za co mnie wieźliście! A wtedy nic ci nie zrobię, będziesz mógł wrócić cało do garnizonu. Co ty na to? |
Uśmiecham się, z zadowoleia mrużąc oczy. Pytam przechodzącego obog starca, płynnie posługując się językiem użędowym druidów i magów- Hej, ty starcze. Czy nikt nic nie wie o jakimś liście gończym, lub czyś podobnym- Pochylam się z pokorą. -Owszem- Mówi druid- jest pewna propzycja, od jakiegoś łowcy skarbów. Chce on znaleźć jakiś miecz, ale nam druidom nic do tego młody Bracie Wężu- -Chcę jednak znaz szczegóły Bracie Brodaczu- -Nic nie wiem napewno. Jednak Brat Blondyn Wie o tym owiele więcej- -Dziękuję Bracie Brodaczu- Odpowiedziałem starcu i odszedłem naradzić się z wami -Ten Brat Blondyn to szuja. Nic nie odda za darmo, nawet zapachu zupy. Ale to zadanie może nam przynieść pewne korzyści. Czy mam zapytać Blondyna o szczegóły tej sprawy?- Pytam się. |
Ty pytać!Ty pytać!Ty tera Szefa to ty dowodzić i robota załatwiać!!!A jak ta Brata Blondyna nie chcieć darmo dać informacja to ty powiedziać Grumusch-ogry uśmiechął się szeroko prezentując kły-ja jeszcze nie jeść nigdy maga czy inna istota co magia mieć.He,he,he...-to mówiąc zadowolony z siebie Grumusch zaczął rozglądać się za czymś do żarcia. |
Po uzyskaniu wszystkich informacji od strażnika bez ceregieli podżynam mu gardło i ruszam ścieżką w której zniknął wężowaty każący się zwać Kościejem. Mijam jakieś dziwne domki - Druidzi.... nie lubię druidów.... - przemyka przez myśl Blackerowi-Myślą tylko o równowadze w przyrodzie, a ja na pewno tą równowagą nie jestem- Blacker szczelniej otulił się płaszczem i ruszył przed siebie. Dobiegł go strzęp rozmowy, w której jakiś dziad twierdził wężowatemu, że niejaki Blondyn to szuja i nic nikomu nie zdradzi za darmo - O tutaj to ja bym się kłócił powiedział Blacker podchodząc do dziadka z tyłu Każdy odpowiednio zapytany powie wszystko i to w takim tempie, że będzie chciał sobie język połamać, gwarantuje - Blacker uśmiechnął się paskudnie |
Dobra, uspokoiłeś mnie. Grumusch.- Odpowiadam i podchodzę do domu z białą chorągiewką- Hej! Bracie Blondynie! Chciałbym cię prosić na słówko. Z chaty wychodzi człowiek o chytrym wyrazie twarzy, jego włosy są naprawde Blond. -O co chodzi Bracie Wężu- Pyta głosem charakterystycznym dla szulerów -Mam pewną sprawkę. Chce dowiedzieć się czegoś o mieczu, którego poszukuje zamaożny kolekcjoner. -Aaaa. Zadanie Qeerena Vauq (czyt. Kfirena Fauku). Wiesz przeceż że u mnie nie ma nic za darmo... Zwalił mnie z nóg. No poprostu tak mnie wkurzył. Złapałem go za szyję.- Posłuchaj, blond szakalu. Ty nam dasz informację a ja zadbam by pewien mój przyjaciel się od ciebie odwalił- -Nikt mni... e... nie... nachodzi- Odpowiedział, jąkając się -Teraz nie... Ale mogę to zmienić... Grumusch! Zmotywój pana do odpowiedzi!- -Nie, nie! Powiem wszystko, tylko nie oddawaj mnie w łapy tego potwora- -Potwora? Myślę że mój przyjaciel, cię nie lubi... a może chcesz go poznać bliżej?- Zwróciłem się do Grumuscha. |
Podsuwam się do Blondyna zdejmując kaptur na tyle, żeby tylko on zobaczył moją twarz A jeśli Grumusch coś z ciebie zostawi, to ja zajmę się tobą - uśmiecham się do niego wyszczerzając kły i zwęrzając źrenice do pionowych szparek Informacje o zadaniu to bardzo niska cena w zamian za uratowanie twojej skóry przed nami, gwarantuje - ledwie pady ostatnie słowa nakładam kaptur z powrotem i odsówam się w cień |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0