Zanim stanie się noc... Wielki las Rudrous. Wzdłuż wschodniej drogi przesówa się dekuria żołnierzy, prowadząca kilku więźniów. Wtem z za drzew daje się słyszeć gwizdanie, a w następnej chwili pobliskie drzewa walą się. Zdezorientowany oddział szybko pada ofiarą więźniów. Rozcieli swe więzy i zabrali swą broń z wozu prowadzonego z tyłu. Nikt nie domyślał się iż jest to początek wielkiej przygody... Proszę o bliższy opis postaci nim ktoś zacznie grać. |
Głośny gwizd wyrwał Blackera ze snu na podłodze wozu transportowego, którym miał zostać przewieziony do jakiejś twierdzy, sam nei wiedział za co.Poczuł, że jego więzy są rozcięte, a obok leży jego sztylet. Chwycił go w rękę i dostrzegł swoje rzeczy obok. Nad nimi stał strażnik i krzyczał coś do swoich towarzyszy Cholera! Dlaczego zawsze mam pecha? Muszę się do pozbyć - przebiegło Blackerowi przez myśl, po czym skorzystał z tego, że strażnik stał tyłem i z całej siły zbił mu sztylet między płyty pancerza, celując w serce |
Kościej wypełzł zza drzew, i potpierając się ogonem o drzewo kosił z łuku przeciwników. Hej ty, demonopodobny. Nie śpij. - Wykrzyknął posyłając strzałę strażnikowi czającemu się za plecami Balckera. |
Korzystając z okazji, Sokół cichutko zebrał swoje rzeczy i nie chcąc być wciągnietym w wir walki, szybko, lecz cicho kieruje się w stronę z której padają strzały, wypuszczane z łuku. Tam wydaje się bezpieczniej ........... |
Staję na wozie i rozglądam się. Strażnicy, tak jak wszyscy żołnieże w chwilach paniki i chaosu zwykli grupować się przy dowódcy. Wypatruję, kto wydaje rozkazy i koncentruje połowę energii, jaką zdolne jest wydać bez uszczerbku moje ciało w krysztale po czym wydaje ją w postaci kuli ognia koncentrując ją na dowódcy. Następnie, nie czekając na efekt ciskam nożem w twarz najbliższego wojaka |
Kończą mi się strzały Zauważyłem sięgając po kolejną, i posyłając ją niedobitkowi z odziału. Posyłając ostatnią strzałę strzałę, automatycznie wyszarpnąłem oba miecze zza pasa, ala naszczęście nie było to konieczne. Prawie cały odział został wybity. Zostawiając w spokoju to co mieli przy sobie, skinąłem na was abyście poszli za mną. |
Rzucam nożem w kolejnego strażnika, celując w oko, po czym chowam sięz powrotem w wozie , żeby nie oberwać jakimś zabłąkanym bełtem lub strzałą (Kościej, ty jako MG podawaj skutki naszych działń, bo nie wiem np. czy dowódca żyje i czy trafiłem nożem) |
Nie wszyscy poszliście za mną odrazu. Balcker z zabujczą precyzją wykańczałeś pozostałych. Hej- Krzyknąłem- Za mną. Nie wystarczyło ci spalenie tego oficera. |
To ide za Kościejem ...... |
Blacker przeszukuje pobojowisko w poszukiwaniu swoich noży. Gdy już je odnajduje, ubiera swój czarny płaszcz. Podnosi się i słyszy jakiegoś wężopodobnego wołającego, żeby iść za nim. To chyba ten, który nas uwolnił - przebiega Blackerowi przez myśl - Czy zanim ruszymy, mógłbym znać twoje miano, oraz podbudki każące Ci nas uwolnić? Przecież wiem, że nikt nie robi niczego za darmo - powiedział Blacker zachodząc drogę wężopodobnemu i szukając w gadzich oczach jakichkolwiek wskazówek |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:58. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0