lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Wojna o Miguaya (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3087-wojna-o-miguaya.html)

Aivillo 20-05-2007 20:37

Janosz

Kapral Amanda spojrzała na ciebie spod oka. Wyglądała na lekko zmieszaną, a na jej policzki wstąpił delikatny rumieniec.

-Straszny dzisiaj upał, chyba coś wisi w powietrzu- mruknęła znienacka. Potem była krótka chwila namysłu ze strony kobiety.

Zaduch, który towarzyszył wam przez większość dnia, teraz wydawał się najokropniejszą zmorą całego korpusu. Cięzkie zbroje nagrzewały się i paliły ciała, ciemne ubrania przylegały do spoconych ciał.

-Janoszu, bo chyba mogę mówić ci po imieniu...- zaczęła pytającym tonem- widzę, że chyba znasz się na tym więc twoja wypowiedź jest nawet nie na miejscu. Jak widzisz teraz potrzebna jest nam każda para rąk. Dziękuję ci, że ulżysz mi dziś trochę, bo major Travis wisi nade mną i pogania raz po raz. Proszę...- wskazała na prawie dokończony arkusz- mapa jest już prawie skończona, trzeba tylko wykonać legendę, myślę, że na rozgrzewkę praca w sam raz- uśmiechnęła się i wręczyła ci przybory. Sama zaś opuściła głowę i zabrała się za swoje szkice.


Anna

Dźwięk twoich słów rozproszył skupioną kobietę i skierował na ciebie. Jej wyraz twarzy nieco się zmienił, ale i tak widać było w jej oczach pewien smutek.
-Miło mi cię poznać, widzę, że będziemy się częściej widywały. Ja nazywam się Lidia Krisdotter i... jestem tu długi czas. Tak naprawdę, to już nawet liczę ile. Tu się praktycznie wychowałam- po tych słowach wyjęła zza pleców sfatygowaną kartkę i schowała ją do szafki przy łóżku.
-Mówisz, że jesteś od Lisbeth... ja ją nawet lubię, nie wiem dlaczego tak na nią mówią, najwyraźniej jej nie poznali, a przynajmniej nieznali jej kiedy była mała.
Zaciekawiły cię te słowa, zanosiło się na miłą pogawędkę.

Gerd

Po drodze minąłeś bardzo dziwnego człowieka. Był okryty kapturem, który nawet ty zdjąłeś, żeby nie męczył cię jeszcze bardziej okropny upał. Wyczułeś na odległość, że ma złe zamiary. Co jak co ale twój instynkt żadko kiedy cię zawodzi postanowiłeś nie spuszczać go z oczu.

Reszta

Kręcicie sie po koszarach i wtedy zauważacie Gerda. Postanawiacie przyłączyć się do niego i wspólnie się ponudzić. Gerard czuł się fatalnie. Całe uzbrojenie ciążyło mu dziesięć razy bardziej, ale dzielnie się trzymał i szedł za wami.


---------------------------------
Gerd jak wcześniej postanowił, śledzi tajemniczego typa. Idąc za nim w pewnej odległości schował się właśnie za murem kasyna. Okolice o tej porze były zwykle puste i nikt się tutaj nie kręcił. Nagle do typka, którego obserwował przyłączyła się jeszcze dwóch podobnie ubranych i zamaskowanych żołnierzy. Gerd wyczuwał w tym pewnien spisek. Został za murem, aby go nie odkryto i stąd bez problemu obserwował ruchy tamtych. Kiedy podejrzani się spotkali zdjęli kaptury i płaszcze i poleli ciała chłodną wodą. Wtedy zobaczyłeś dziwny znak na odwrocie ich płaszczy, i domyśliłeś się, że były pewnie nałożone tył na przód. Ów znak skąś pamiętałeś... nagle serce zaczęło ci bić nieco szybciej. Wprawdzie umiałeś powściągiwać emocje, ale twoje serce zawsze przyśpieszało wtedy kiedy wykonywałeś swoje zlecenia. Skojarzyłeś ten znak, widziałeś go na mapie przybitej nożem w stołówce- to herb Perthu! Owi mężczyźni najwyraźniej byli szpiegami i szykowali coś niedobrego. Było ich trzech. Szybkim wzrokiem zmierzyłeś ich i dostrzegłeś, że są uzbrojeni w krótkie miecze i noże, a ich ciało chroni dobrej jakości skórzana zbroja. Sam z pewnością nie dałbyś im rady, chyba, że dzaiałałbyś z zaskoczenia. Obejrzałeś się w około. Ku tobie zmierzali nieco zirytowani koledzy z oddziału...

Alaron Elessedil 20-05-2007 21:23

Rhevir de Valiron

Rhevir szedł i w milczeniu zapamiętywał elementy otoczenia. Upał dawał się we znaki, a kolczuga zdążyła się nagrzać, koszula lepiła mi się do ciała. Szli tak przez jakiś czas, aż w końcu przyłączył się Gerard, z którym kontynuowali przechadzkę.
Przeklęte metalowe wdzianko-pomyślał ze złością i w tej chwili zobaczył Gerda, który obejrzał się.
Coś jest nie w porządku. Taka mina w tej profesji szczęścia nie wróży-podniósł rękę by zatrzymać towarzyszy.
-Zostańcie tu-szepnął, a następnie po cichu podszedł do Gerda. Posłał mu spojrzenie pytające "co się dzieje?" i czekał.

Tammo 20-05-2007 22:11

Janosz Favrasz, kwatery kartowników
 
Janosz przyglądał się zarumienionej blondynce ze sporą sympatią i uśmiechem na twarzy. Wyglądała jeszcze ładniej dzięki temu, zwłaszcza podobały mu się te jasne niczym niebo oczy, okolone długimi rzęsami.

"Drobna, lecz twarda z niej jednostka." skonstatował z przyjemnością.

- Straszny dzisiaj upał, chyba coś wisi w powietrzu - mruknęła. Faktycznie. Zaduch dawał popalić. Spokojnym ruchem Janosz zrzucił płaszcz, rozpiął dwa guziki koszuli. Kolczuga leżała przy łóżku, więc nie było tak źle. Nie sądził, by kobieta mogła zrobić coś podobnego, spodziewał się więc zazdrosnego spojrzenia, na które miał nawet ripostę. Wysłuchał do końca, by zastanowić się przez chwilkę. Póki co, przytaknął:

- Faktycznie. Zaduch jest niezły. Częste tutaj o tej porze roku? Janosz, wystarczy, pytanie ja powinienem zadać. Mogę mówić Ci Amanda? Czy też mam skakać dokoła salutując pani kapral? - ostatnim, kpiarskim słowom towarzyszył szeroki uśmiech, wyraźnie zdradzający, że Janosz nie sądził by to właśnie go czekało. Nie wymawiał jej imienia pieszczotliwie, czy zmysłowo. Wymówił je serdecznie, otwarcie. Całość nie sprawiała zaś wrażenia bezczelnego przystawiania się, lecz raczej ciekawości.

- Co do wypowiedzi... Cholera wie. Moja garnizonowa służba to dawne czasy, a nie chcę wpędzić Cię w kłopoty. - poważnie spojrzał na kobietę, mówiąc dalej - Lepiej zapytać jakie są reguły gry, niż sprawić kłopot, a przyznaję, ciekaw też Ciebie byłem, i tego czy się skapniesz. - wzruszył ramionami mówiąc o regułach, z uznaniem skinął głową, kiedy kończył zdanie. Wszystko to, biorąc się za robienie legendy do wskazanej mu mapy. - Ten major Travis, to ktoś ciekawy, czy też raczej nie chciałbym żeby się dowiedział, że umiem rysować? O do licha... - zatrzymał się po naszkicowaniu ramy do legendy - jakiego klucza używacie? - wyjąwszy z tubusa jedną z własnych map wskazał legendę tam użytą, znaną z królewskich map, jedną z dokładniejszych, choć trudniejszą w utrzymaniu na mapie. Wymagała wielu symboli dla oznaczenia różnych rodzajów terenu, królewscy kartografowie używali jej od stosunkowo niedawna, bo od jakiś pięćdziesięciu lat. Sama mapa była niezwykle dokładna, szkicowana ołówkiem, z naniesionymi ledwie paroma nazwami, które ktoś naprawdę dobry i obeznany w geografii Miguaya mógł przypisać trzem wioskom leżącym niedaleko oryginalnej granicy z Perthem. Wśród tych wiosek Trevaller poniosła swoją pierwszą klęskę, tracąc fort i niemal cały swój oddział.

Sylvain 21-05-2007 15:42

Gerd

Dostrzegł towarzyszy. Po chwili, gdy odłączył się od nich Rhevir dał mu ponaglający znak ręką, żeby jak najszyciej do niego podszedł.
Gdy Rhevir podszedł szybko wyjasnił mu, że budynkiem stoi trzech ludzi w odwróconych na drugą stronę płaszczach oznaczonych symbolami Perthu.
- Obejdź budynek i zablokuj od tamtej strony drogę ucieczki.
- Veibat niech włazi na dach i od góry wrazie czego będzie atakował.
- Konserwa pójdzie od frontu i zagadnie ich dlaczego we wrażych płaszczach po obozie łażą.
- Ja od tego rogu z łukiem zadbam o właścią argumentację w rozmowie.
- Powiedz wszystkim, że żywch brać ich mamy, w razie walki ranić! Nie zabijać!
Wiedział, że Rhevir w lot pojął zamysł i rozdzieli zadania. Po zakońćzeniu rozmowy skupił się więc na sprawdzeniu czy wszystkie strzały są w dobrym stanie i czy łuk nie nawiedzie. Poluzował broń w pochwach i zaczął wyczekiwać rozpoczęcia akcji.

Alaron Elessedil 21-05-2007 16:52

Rhevir de Valiron

Rhevir słuchał Gerda, a gdy tamten skończył, de Valiron skinął głową.
-Ważna jest synchronizacja. Zaczynamy najmniej minutę po rozdzieleniu. Trzeba mieć czas na zajęcie pozycji-szepnął i ruszył cicho do pozostałych.
-Posłuchajcie, jest trzech ludzi z symbolami Perthu. Trzeba ich obezwładnić, nawet zranić, ale nie zabić. Mają być żywi-rzekł i po chwili kontynuował. Streścił plan Gerda, a potem powiedział-Cztery osoby mają duże szanse powodzenia, gdyż mamy przewagę zaskoczenia, przygotowania, pozycji. Zaczynamy najmniej minutę od rozdzielenia. Dacie radę? Nasza pierwsza misja-wyszczerzył zęby i ruszył, wyjmując swój ulubiony miecz z pochwy.
Plan wydaje się dobry, gdyż Gerard jest wojownikiem i poradzi sobie z trzema, a przynajmniej przez jakiś czas. Jeżeli Veibat zaatakuje z góry to mamy jednego przeciwnika mniej, zaś Gerd i jego łuk też mogą uszkodzić przeciwnika. W razie ucieczki, myślę że dam sobie radę przez chwilę z nimi, a ta chwila da możliwość dojścia Veibata, a potem Gerarda-pomyślał i zajął pozycję, odliczając czas.

Lkpo 22-05-2007 14:28

Veibat nigdy nie lubił kiedy mu rozkazywano. Teraz jednak był w wojsku. Dbał o dobro ojczyzny. Słodka ironia. Plan wydawał się sensowny. Czyżby zauważyli mą zwinność, jeśli chodzi o wspinaczkę? Nieźle, tylko kiedyś to obróci się przeciwko mnie. Teraz jednak odczekał tą niecałą minutę po czym z kocią precyzją wdrapał się w miejsce na murze gdzie był praktycznie niewidoczny, natomiast w chwilę moment mógł sztyletem przebijać udo jednego z szpiegów.
PS:Nie orientuję się zbyt dobrze gdzie oni tak dokładnie są. Można by to lepiej napisać? Wiem tylko, że za kasynem.

Szarlej 22-05-2007 18:19

Anna
Spojrzała zdziwiona na nową koleżankę. "To ta jędza tu się urodziła interesujące."
-Nie wiedziałam, że któryś z oficerów tu się urodził. Może faktycznie za mało wiem, żeby tak mówić o kapitan Cross. Opowiesz mi o niej? Sama niewiele wiem jest świeżo po studiach ale z chęcią dowiem się czegoś o oficerach.
"Ciekawe czy ona jest oficerem, jest to możliwe w końcu urodziła się tu. Na pewno miała możliwość dorobienia się awansu. potem się oto spytam"

Panda 22-05-2007 18:39

Gerard
Ciężkie to żelastwo...- pomyślał.
Zbroja ciążyła na nim niemiłosiernie, dawno nie dźwigał tak wielkiej kupy złomu. Jego zbroja była lekka jak na tak wytrzymałą. Ta, którą teraz miał na sobie, pewnie dorównywała wytrzymałością jego zbroi, lecz była o wiele cięższa.
Szedł za grupą, starając się nie dawać po sobie poznać, tego co się z nim dzieje.
Toczyła się w nim wewnętrzna walka. Z jednej strony chciał zrzucić tą kupę metalu. Po drugiej stronie barykady stał honor i silna wola, która mówiła mu, że da radę, przezwycięży ból i trud.
Każdy krok był wyczynem, każda kropla potu zapłatą...
Co kilka kroków nogi samoczynnie uginały mu się w kolanach. Starał się nad tym zapanować i póki co, szło mu to dobrze.
Dam radę, spokojnie, to bułka z masłem, niewielki ciężar, który muszę znieść- powtarzał sobie w myślach. Te słowa dodawały mu otuchy, siły mentalnej, zaciekłości. Każdy krok, przy którym ugięły mu się nogi, był dla niego upokarzający, z całych sił starał się zapanować nad tym. Był zawzięty i to mu pomagało.
W końcu zebrał się w sobie i wyprostował się. Pewniejszym krokiem ruszył za resztą. Strużki potu, spływające po jego twarzy, zalewały mu oczy, to też co kilka minut przecierał je skórzaną rękawicą. Wyrównał.
-Daleko jeszcze?- zapytał, ukrywając sapanie.

Aivillo 27-05-2007 20:43

Tammo

Amanda spojrzała na ciebie roztargniona. Wytrąciłeś ją ze skupienia. W roztargnieniu wyciagnęła rękę po pierwszą lepszą mapę, zerknęła na nią okiem i podała ci.
-Ta chyba będzie odpowiednia jako wzór- powiedziała.
-Skoro się na tym znasz to szyfr nie sprawi ci problemu, miłej pracy- tu uśmiechnęła się i spowrotem pogrążyła się w swoim zadaniu. Była bardzo skupiona i chyba nie należało jej przeszkadzać.

Anna

Dziewczyna usiadła opierając się o twarde wojskowe poduszki, odgarnęła z twarzy czarne loki i odezwała się:
-Nie, ona się tu nie urodziła, to wiem na pewno i chyba o niczym takim nie wspomniałam. Ja znam ją, bo często mój ojciec podrzucał mnie na jej dwór, to znaczy jej ojca oczywiście. No wiesz, takie to trochę zagmatwane- mówiła niepewnie. -Lisbeth urodziła się w... hmm ... jak to się nazywało... chyba majątek Grastenholm, wychowywała ją matka, bo ojca oczywiście wiecznie nie było. Tak to już jest z wojakami, a w szczególności z generałami, bo wtedy jeszcze był generałem.
Zaś mój ojciec był wtedy majorem i bardzo dobrzym przyjacielem minista Crossa, stąd znam Lisbeth...- podrapała się w czoło- wybacz, że tak pokrętnie, ale nigdy nie umiałam zbyt dobrze opowiadać.

------------------------------


P.S. Reszta czeka do jutra.

Tammo 29-05-2007 09:59

Janosz Favrasz
 
Niewiele więcej mówiąc zajął się kopiowaniem mapy. Przeglądnął szyfr, zadbał o rozpoznanie klucza. Upewnił się, że się nie pomylił. Płynnymi pociągnięciami przerysował kontury, zmienił ołówek, krótkimi ruchami zadbał o wykończenia, potem już tylko zmieniał przybory w zależności od potrzeby.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:03.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172