lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Wojna o Miguaya (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3087-wojna-o-miguaya.html)

Sylvain 11-05-2007 19:44

Gerd

Skinął głową Rhevirowi. Pojawienia się Veibata ni słowem ni gestem nie skomentował.
"Dziwny jest. Trzeba na niego będzie uważać."- pomyślał.

Po wyjściu z baraku zapytał pierwszego z brzegu żołnierza o procedurę związaną z aprowizacją i zgłaszaniem wyruszenia kompani. Tamten poczatkowo odburknął coś na odczepnego, ale gdy w jego dłoni wylądowała moneta doradził.
"Kolejny pustak pośród pustaków." Podsumował rozmowę Gerd.

Procedurę, odbijania się od drzwi do drzwi przeszedł spokojnie. Nawet bawiło go jak Ci dekownicy kanceliści za wszelką cenę chcieli pokazać mu jak wazni są oni i ich kretyńskie zapisy. W mniemaniu tych biurowych ciur armia by padła, gdyby nie oni i ich upierdliwe formularze i tabele.
Załozył, że misja potrwa dwa dni. Pobrał na każdego po dwa bochenki chleba i po woreczku z suszonym mięsem oraz manierki z wodą. Dokumenty wyjazdu schował do wewnętrznej kieszeni kurty.
Chwilę po tym olśniło go.
"Przecież nie będę z tym dymał do baraków"
Po tym jak doszedł do tego postanowił "zorganizować" stojący niedaleko, koło kantyny dwukołowy wózek na który wrzucił prowiant i przewiózł go do baraku.
Szybko rodzielił prowiant na racje i rozłożył je na pryczy każdego z członków drużyny. Po tym wrócił po wózek i odstawił go barak dalej.
"Niech se kuchty poszukają. Za to gówno co podali należy im się."
Gdy skończył załatwiać zlecenie od Janosza wrócił do baraku, rzucił się na pryczę i zapadł w "sen".

Panda 11-05-2007 19:51

Gerard
Mężczyzna wszedł do zbrojowni. Rozglądał się po pomieszczeniu. Szukał tarczy bez herbu i zbroi, która najbardziej pasowała by do roli najemnika.
Rozgląda się, chodzi między półkami i ogólnie szwendał się po zbrojowni.
Podszedł do człowieka odpowiadającego za zbrojownie.
-Witam, szukam zbroi, która by wyglądała na zbroję najemnika i tarczy bez herbu. Macie coś takiego?- spytał.

Lkpo 11-05-2007 20:41

Szlachcic zastanowił się nad tym całym planem. Szczególnie zdziwiło go zastrzeżenie, że ma wyglądać jak dobrze urodzony.
Zabawne, chyba jemu jedynemu nie trzeba było o tym mówić. Tutaj na prowincji pewnie nie poznają, że to krój z poprzedniego sezonu. O ile dobrze pamiętam to parę ulic dalej jest nawet dobry krawiec, co by mógł się tym zająć. Tylko żeby tego nie spartolił. A niech guzik jeden będzie pionowo przyszyty? Gdyby mnie wtedy na balu u króla takiego zobaczyli, stałbym się pośmiewiskiem.
Usłyszał pytanie Rhevira
-Szczerze, to i tak nie mam nic specjalnego do roboty. To chodźmy.
W drodze zadał pytanie zdawkowym tonem
-Czym się twój ród wyróżnił? Może ma swoją siedzibę, a może nawet o nim słyszałem. Opowiedz mi o swoich korzeniach.

Alaron Elessedil 12-05-2007 21:58

Rhevir de Valiron

Rhevir usłyszał pytanie Veibata i uśmiechnął się.
-Od bardzo dawna moi przodkowie oszczędzali pieniądze. Majątek rodowy powiększał się i przechodził z każdego skąpego pokolenia na kolejne jeszcze bardziej skąpe, aż cały błędny łańcuch przerwał mój przodek, Filior de Valiron, około 30 pokoleń temu. Majątek był już tak wielki, że można było kupić małą wioskę, więc tak zrobiono. Od tamtej pory z pokolenia na pokolenie przechodzi własność ziemska, a moi dziadowie dowodzili, pobierali podatki. Nie myśl, że ten, który kupił ziemię, nie był skąpy, przeciwnie, widział w tym gigantyczny interes życia. Rzeczywiście taki był.
Około 25 pokoleń temu, armia przeciwników króla przechodziła falą przez kraj. Zanim władca zorganizował armię, połowa kraju była już zniszczona. Fala nie dotarła jeszcze do terenów pod władzą de Valironów, ale Gelver de Valiron wyczuwał w kościach, że coś jest nie w porządku i posłał szpiega na wschodnie tereny. Za kilka dni przyleciał wytresowany orzeł z wiadomością, która nie była optymistyczna. W dwa dni postawiono barykady, wykopano wilcze doły, pozostawiano pułapki. Po tygodniu, w nocy spora armia przybyła, spodziewając się łatwego łupu. Ich zaskoczenie było ogromne, gdy zobaczyli obronę, wpadali w pułapki i zasypywani byli gradem płonących strzał, które podpalały, wysmarowaną łatwopalnymi środkami, ziemię. Zaskoczeni padli w pierwszym tygodniu. Po dwóch tygodniach przybyła kolejna armia i tym razem byli przygotowani, lecz Gelver również przygotował się. Tym razem wygrali dzięki licznym materiałom wybuchowym, w ciągu połowy miesiąca. Od tamtej pory ród de Valironów cieszy się ogromnym autorytetem, a herb zmienił się na pikującego orła z łucznikiem gotowym do strzału, na grzbiecie
-zakończył długą przemowę, w chwili gdy dotarli do magazynu.
-Oddział kapitan Lisbeth Cross-powiedział i poszedł po róg, a gdy już go wziął, poszedł do wozu.
-Jeżeli pochodzisz z okolic mojego miasta, napewno słyszałeś o moim rodzie-zakończył.

Lkpo 13-05-2007 09:26

Veibat
 
Veibat z zaciekawieniem słuchał opowieści Rhevira.
Tylko jakie jest jego miasto? Nie przypominam sobie miejscowości o podobnej nazwie. Może dlatego, że raczej podróżowałem po zachodzie kraju. Tutaj byłem tylko parę lat. Może dlatego.
-Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, które miasto należy do Valironów. Choć skoro żyłem dłuższy czas w okolicach większych miast zachodu, często odwiedzając stolicę, mogłem o nim nie usłyszeć. Skoro jesteś z tych okolic, pewnie możemy być spokrewnieni jak to szlachcice mają w zwyczaju-dodał z uśmiechem
-Jeśli o mnie chodzi, od pokoleń Venczeci mieli w posiadaniu pobliskie kopalnie złota. Teraz niestety nie.-nie czuł się na tyle pewnie, aby opowiadać o tej historii dokładniej.
Pomyśleć, że kiedyś mój ród miał wpływy w całym kraju. Nawet król musiał się z nimi liczyć. A teraz? Nie, nie ocenię tak szybko wszystkiego. Nawet nie wiem dokładnie jakie majątki mają moi bracia. Może w końcu nowe pokolenia będą się szczycić kolejnymi znamienitymi przodkami, którzy ród wyciągnęli z kryzysu. Tylko kto zapamięta biednego chłopca, który po ucieczce z domu tylko raz jeszcze się pokazał. Czy ja kiedyś tam wrócę?
Och ładne deski. Ciekawe kto je tak ociosał...

W końcu nie lubił się zbyt długo rozczulać. Wolał rzeczy przyziemne, nie były sentymentalne.
Ręką sprawdził jedną z wewnętrznych kieszeni. Tak, był tam złoty medalion. Kiedyś go zwróci... na pewno.

Alaron Elessedil 13-05-2007 21:00

Rhevir de Valiron

Słysząc wypowiedź Veibata, również się uśmiechnął.
-Możliwe. W rodzie de Valironów jest sporo luk pokoleniowych, więc kto wie...-powiedział.
-Jest jeszcze dosyć wcześnie, więc może udajmy się do baraków lub utrwalmy w pamięci rozmieszczenie tutejszych budynków-rzekł.

Aivillo 14-05-2007 22:02

Janosz

Kapral Amanda Bergrent przywitała cię swoim ciepłym, wesołym uśmiechem i podziękowała za pozdrowienia. Wskazała na proste drewniane krzesło po przeciwległej stronie jej biurka. Pokój zajęty przez kartowników był niewielkim, ciasnym pomieszczeniem. Na ścianach wisiały jeden na drugim stosy map, nie mniej było ich na drewnianych, wysokich półkach zbitych z najzwyczajniejszych desek. Oprócz biurka Amandy było tam ich jeszcze cztery. Wszystkie jednakowe z wielkim bałaganem i natłokiem kartek. Światło wpadało do pokoju przez dwa nieduże okna przysłonięte cienkimi firanami. Nad drzwiami wisiał herb Miguaya.
Siadłeś na wskazanym przez kobietę miejscu. Panował tu o tej porze niezwykły zaduch. Pani kapral uchyliła okno i podeszła do jednej z wysokich półek. Jako, że była bardzo niska, wspięła się na stojącą w pobliży drabinkę i po chwili znalazła porządaną mapę. Zeszła i podała ci ją.
-To jest ta mapa. Na szczęście była na wierzchu, w przeciwnym razie szukałabym jej do wieczora- skwitowała. - Niestety nie mogę dać ci jej na własność. Musisz ją albo zapamiętać albo przerysować.


Gerard

Żołnierz zmierzył cię ironicznym wzrokiem. Zauważył twoją niepewność i niedoświadczenie.
-Może mamy, może nie mamy... to zależy czy rozkazik jest...- odpowiedział cynicznie grzebiąc przy tym w zębach.

Veibat i Rhevir

Spacerujecie po dziedzińcu. Słońce pali was bez skrępowania, a po porannym wietrze pozostało ledwie wspomnienie. Niebo było jasne i błękitne niczym ciepłe morze i ani jedna chmurka nie odważyła się zniszczyć jego czystości. Zegar na wieży stanowczo wskazywał 13.

Anna

Jesteś w barakach. Jako, że jesteś kobietą dostałaś łóżko, a nie pryczę, w pokoju razerm z pięcioma innymi kobietami. Pomieszczenie było surowe, ale zadbane. Na jednej z szafek stał niewielki szklany wazonik z polnymi kwiatami, na okrągłym stole, który stał na środku pokoju leżał ręcznie haftowana serweta. Wszystko było czyste i sprawiało przyjemne wrażenie. O tej porze większość żołnierzy była na treningach lub też gdzieś w terenie. W pokoju była oprócz ciebie tylko jedna osoba, a mianowicie bardzo atrakcyjna, na oko dwudziestoletnia wojowniczka. Leżała na łóżku wyciągając swoje długie i zgrabne nogi. Była bardzo opalona i ciemnowłosa. Spod czarnych niesfornych loków wyróżniały się duże niebieskie oczy. Dziewczyna miała delikatne, regularne rysy i wydatne różowe usta. Ubrana była w polowy kombinezon pokreślający nienaganne kształty. Wyglądała na zmartwioną. Bardzo zaciekawiło cię co osoba taka jak ona tu robi. Miła twarz wzbudziła w tobie zaufanie i sympatię. Postanowiłaś nawiżać z nią rozmowę.

Gerd

Usiłowałeś nieco się zdrzemnąć. Prycza była niewygodna i twarda, a do tego spałeś na górze więc bardziej doskwierała ci duchota. Na domiar złego około czterech łóżek dalej jakieś młokosy prowadziły niezwykle wartką i hałaśliwą konwersację przemieszaną z szalonym śmiechem i przekrzywiwaniem. Próbowałeś na nich nie reagować. Miałeś nadzieję, że niebawem ktoś wygoni ich na plac treningowy, a może jeszcze lepiej- do zmywania garów. Po 10 minutach zaczęli coraz bardziej wyprowadzać cię z równowagi, a twoja drzemka sprowadziła się do leżenia plackiem na niewygodnej pryczy.

Sylvain 14-05-2007 23:13

Gerd

Leżał i patrzył w sufit. Grupa rekrutów była coraz głośniejsza. Szczeniaki były na prawdę nużące.
Po dłuższej chwili, gdy hałas nie pozwalał się wyciszyć wstał z pryczy i wyszedł przed barak.
Zaczerpnął świeższego niż barakowy smród powietrza i usiadł na schodach. Po chwili zastanowienia nad tym co robić udał się na plac ćwiczeń strzeleckich i zaczął testować łuk i strzały, które pobrał ze zbrojowni. Wynik był dość zadowalający nie mniej jednak czynność ta była na tyle oczyszczająca umysł, że kontynuował ją dopóki nie poczuł mrowienia zakwaszonych mięśni rąk.
Wtedy przerwał usiadł i zaczął obserwować innych ćwiczących licząc, że podpatrzy jakąś technikę, która mogłaby wzbogacić jego dotychczasową wiedzę. Miał pecha, do tarcz mierzyli sami niedoświadczeni strzelcy. Zdegustowany wstał i poszedl w kierunku baraku.

Tammo 15-05-2007 15:07

Janosz Favrasz, kwatery kartowników
 
Obserwując jak dziewczyna się odmeldowuje, Janosz patrzył twardo. Każdy głupi by zobaczył, że odpowiedź nie poszła lekarce w smak, ale innej być nie mogło, bo prośba była fatalna. Odczekał chwilę, upewniając się, że nikt od niego nic nie chce i ruszył do kwater kartografów.

* * *

Rozglądanie się po pomieszczeniu było miłe, pokój był jakiś taki... swojski, ze swoim bałaganem, walającymi się wszędzie papierami, czy ścianami nie potrzebującymi już tapet z racji ilości map do nich przytwierdzonych. Cygan uśmiechnął się, pokazując białe zęby. Nie skorzystał z ofiarowanego mu krzesełka, no, prawie w ogóle. Niewygodnie się rozglądało, miast tego więc wstał i rozglądał się nieskrępowanie, nie kryjąc ciekawości, patrząc na mapy, studiując najnowsze zmiany, patrząc, czy na jakiejś z nich jest coś zaznaczone...

Widząc, że Amanda wchodzi na drabinę, przytrzymał jej mebel, przy okazji z nieukrywaną przyjemnością patrząc na nogi, uda i biodra drobnej kobiety. Sposób, w jaki się poruszały, kiedy wchodziła kolejny szczebel w górę był przemiły dla oka. Kiedy zeszła, rzucił, kręcąc głową:

- Na brak adoratorów nie może się pewnie pani uskarżać!

Słysząc jej ubolewający głos roześmiał się tylko, machając ręką:

- Mnie tam nie przeszkadza, że tu trochę z panią posiedzę, pani kapral. Jeśli pani to nie przeszkadza - bom ja nawet w połowie nie taki ładny na ogląd jak pani - to ja spokojnie sobie tę mapę przerysuję.

Czekając na odpowiedź, wydobył kartę, oraz węgielki. Ułożywszy to wszystko, spojrzał z nieukrywaną sympatią na drobną kobietę.

- Mogę, jako niewielkie przekupstwo za mój nie tak ładny wygląd dorzucić pomoc z jakąś inną mapą, z której przerysowaniem lub poprawkami zmieszczę się do 13:30. O 14 zbiórka a przed nią jeszcze łuk przestrzelać chciałem. Zatem, jak gdzie pomóc trza, służę. Jestem po korpusie zwiadu u Wesołków, a w Leśnych zdarzało się mi robić za kartownika, umiejętności mam. To jak, mogę rysować?

Oferował zdecydowanie za wiele, o czym oboje wiedzieli. W wojsku zawsze było mało kartografów, a ci, co umieli rysować nie zawsze umieli czytać. Dlatego mapy, szkice topograficzne czy plany terenów były w cenie. Janosz nie sądził, by udało mu się uzyskać mapę, ale odrys był jak najbardziej do zdobycia po zwykłej prośbie, zwłaszcza że Amanda wiedziała, że on jest z oddziału kapitan Cross. Na pewno miała coś do roboty, na pewno też pomoc by się jej przydała. A komplementy były szczere. Pozostawało czekać na reakcję...

Szarlej 17-05-2007 15:23

Anna
Kobieta usiadła na swoim łóżku. Przyjrzała się nieznajomej. Podeszła do niej, uśmiechnęła się i powiedziała:
-Witam. Nazywam się Anna i jestem medyczką w oddziale rudej jędzy. Długo tu jesteś?
Bardzo ją intrygowała ta kobieta, ciekawiło ją co ona tu robi i czemu jest zmartwiona. Po przywitaniu się usiadła na łóżku i przyglądała się nieznajomej. Jednocześnie ciekawiło ją co robią jej nowi współpracownicy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172