[storytelling] Kult
 

Wydawało by sie że życie na odległym kontynencie Azurei jest sielankowe i bez smutku.Na tym że świecie gdzie magia stykała się z nauką nie było kompromisów. Magowie nienawidzili naukowców a ci drudzy też nie przepadali za magią. Broń palna to był częsty widok lecz nie brakowało tych którzy swą siłę pokładali w żywiołach.
Zaś sam kontynęt podnosił sie po wojnie domowej. Ten bratobójczy bój o dominacje wygrało państwo Kasydri które narzuciło innym swoją kulturę i język. W roku 1950 władza musiała w jakiś sposób opanować narastające sie bójki i bunty. Pierwszym krokiem był zakaz używania magi bojowej na terenie państwa. Gdy to tylko rozzłościło magów pragnęli
opanować sytuację posługując sie nową religią o nazwie Kult Nowego Przymierza czyli fanatyczną sektą mówiącą o tym że władza jest darem bogów i to ona jest jedynym skarbem na ziemi próbowała opanować zło które szerzyło sie na świecie.... Ta religia została narzucona a ci co gorliwie praktykowali ja stali sie fanatykami, sługusami II władzy
Wszystko by sie potoczyło po myśli żadu sie gdyby nie jedno zdarzenie.Ktoś złamał barierę nieświadomości, zobaczył to co nie było przeznaczone dla oczu śmiertelników. Brudne pakty II władzy o których nikt nie widział oprócz chytrych polityków zostały ujawnione. Kto mógł do tego dopuścić?? Może to ktoś z podziemnej organizacji
"Nowy świat"?? Nie.... to wy drodzy gracze.Tak wy byliście świadkami czegoś czego nikt nie podejrzewał.Ten czarny sakrament, krwawe u pieczętowanie paktu.. Wy wszystko widzieliście a ta widza nie wróży nic dobrego... Co zrobicie dalej?? Nie wiem o tym zadecydują gwiazdy ale jedno jest pewne musicie pracować razem żeby dowieść prawdy musicie zbadać tą sektę .. Ludzie muszą sie dowiedzieć się o co naprawdę chodzi...

Władza wie wszystko o tym zajściu. W całym państwie ma szpiegów którzy donoszą o nawet najmniejszych przewinieniach... Zostaliście uznani za zdrajców narodu. Na ścianach miasta można zobaczyć wasze twarze ładnie oprawione w list gończy z sowita nagroda za złapanie was...
Musicie skontaktować sie z siedziba "Nowego Świata" w Tadekulum dość sporym miastem niedaleko waszej pozycji. Tam w karczmie będzie czekać na was członek rebeliantów który wyjaśni co dalej...
A więc przygodę czas zacząć!!

W co ja się wpakowałem. -Powiedział ni z smutkiem lecz trochę wesoło - Chociaż wyrwę się z tej nudnej mon otomi. Chwycił za plecak i schował wszystko co ma cennego i co można sprzedać a także trochę jedzenia. -Choć my szybko do Tadekulum bo na pewno zaraz i oni tu przyjdą. A z tych klejnocików nazbiera się ładna suma.

spodziewałem się tego - całe moje życie prowadziło do tego punktu - niepotrzebnie się oszukiwałem że moę wieść spokojny żywot uczciwie zarabiając i niewadząc nikomu.
Ale nie dostaną mnie tak łatwo, całe życie uciekam, teraz będę walczył!

pakuje cały mój skromny dobytek i udaje się we wskazane miejsce.

-Witaj Kalusie nie jest z tobą przypadkiem nasz przyjaciel?? Nie możemy długo czekać zaraz słonce zerwie szatę nocy, a oczy naszych wrogów znów się otworzą.

- Śpieszmy się Vitaer. Chyba każdy zna drogę a lepiej nie plątać się w większej grupie gdy jest się ściganym>

-Dobrze idźmy Kalusie i to szybko. Może już go mają, a my nie mamy więcej czego tu szukać. -Vitaer wstał i biegiem ruszył do dołu obok bram miasta, przez który można się wymknąć się nie zwracając na siebie uwagi. -Choć Kalusie tędy.

Po niedługim marszu waszym oczom ukazało sie niegdyś piękne Tadekulum. Jednak teraz nie ma ani cząstki dawnego piękna. Teraz po wojnie jest to spora mieścina w której każdy budynek ma znaki wojny a ruiny zabytków są wspomnieniem dawnej chwały.. Plotki głoszą ze w tym mieście nie lubi sie za bardzo władzy.. Nawet kościoły "Nowego Przymierza" zostały zniszczone a kapłani kultu zabici. To idealne miejsce na siedzibę rebeliantów..

-Zobacz dochodzimy. -Powiedział uradowany do Kalusa. Zmęczony marszem lecz uradowany widokiem miasta przyśpieszył kroku i stanął przed bramą oczekując jej otwarcia.

Valior Savalor zobaczył Vitaera i Kalusa przed bramą Tadekulum i uśmiechnął się pod nosem.
Ta jak myślałem. Są przed miastem-pomyślał.
-Witam-rzekł, gdy znalazł się przy bramie, wspierając się na lasce.
-Po drodze natrafiłem na patrol przeklętych żołnierzy, więc musiałem się ukryć i przeczekać. Opuściłem coś?-zapytał z uśmiechem na ustach.

-Nie zbyt wiele. Wpuść nas. -Poczekał aż przyjaciel otworzył bramę i razem ruszyli do karczmy. Po drodze odezwał się do Valiora. -Mogłeś nas ostrzec że ruszysz sam, myśleliśmy że cię pojmali.