lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Storytelling] Pandemonium-Zacisze (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3323-storytelling-pandemonium-zacisze.html)

Marok 09-06-2007 10:29

Maciej jakby się obudził. "Gdzie ja jestem? Sam nie wiem. Zaraz..." - mózg Macieja "przegrzewał" się z wysiłku.

- Już wiem! - wymsknęło mu się. Spojrzał na wszystkich spłoszony. Zaczął grzebać stopą w ziemi i próbował się zarumienić, udając zawstydzonego.

"Nie ma przebacz. To musi być psychiatryk. Sanitariusze w białych sutannach? Nigdy nie mogłem zapamiętać jak to się nazywa. Ale jak ja tu trafiłem? - pomyślał zanim znów chwyciły go wspomnienia, z których wyszło równanie: Śmierć ukochanej + Misje w agencji + Prześladowania i podsłuchy = Mania prześladowcza.

Las. Ucieczka! Ale choroba za bardzo go zżarła - dopiero teraz zauważył swe mizerne rozmiary. Wcześniej był bardziej umięśniony, wyższy i mniej odrętwiały.

- Hej, a wy lubicie dżem? - przerwał wykład sanitariusza. - Bo ja lubie dżem. Dżem to mój idol. A wiecie jaki pyszny jest dżem. Dżem jest fajny. Jak tak razem z innymi dżemami wypływa z zacisznego słoika nawet jeśli po drodze jest dwóch sa-palców-nitariuszy. Ucieknie nawet jeśli po drodze jest jakiś mur-dłoń. Współpraca dżemu jest cold (czyt. "kuld") - powiedział próbując dać innym ucieczkę do zrozumienia, a wobec sanitariuszy jako zwykły świr.

Labalve 09-06-2007 10:48

Zbliżyłem się do Blackera
-Hej to ciebie wtedy bili? Nie ważne, mam pewien plan- bardzo ryzykowny, ale co mamy do stracenia? Ppowiesz, że chcesz do klopa, mnie też się zachce. Nie będą robić pielgrzymki, więc prawdopodobnie puszczą z nami młodego. Gdy wejdziemy do łazienki powalimy go na ziemię i zabierzemy te trucizny co ma. Damy mu trochę tego świństwa, a gdy go przymuli pójdziemy z nim jakby nigdy nic przed kamerami, a potem damy radę uśpić pozostałych. Co ty na to?- wyszeptałem.

MigdaelETher 09-06-2007 12:14

Nad ranem obudził mnie mój własny krzyk. Zerwałam się z łózka spastyczne łapiąc powietrze. Przerażona wpatrywałam się w bielone ściany.Gdzie ja jestem? dopiero po chwili przypomniałam sobie co się wczoraj wydarzyło.Podniosłam dłonie, chcąc w nich ukryć twarz. Kiedy znalazły się na wysokości moich oczu pobladłam,wróciło wspomnienie, przed chwilą przeżywanego koszmaru. Ciemna gęsta maź oblepiała je szczelnie niczym, lateksowe rękawiczki.

-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-krzyknęłam, przerażona, rzucałam się w kierunku stolika, na którym wczorajszego wieczoru poukładałam skrawki materiału.

Szybko zrzuciłam piżamę i zaczęłam dokładnie ścierać pokrywającą mnie breje.Po godzinie czułam już dojmujący ból w rękach, ciało piekło mnie od ciągłego szorowania,ale dla mnie ciągle nie było dość czyste. Popadłam w stan katatonii, skulona kołysałam się w przód i w tył. W takim stanie zastała mnie pielęgniarka, która zaprowadziła mnie do łazienki, w jednej chwili znowu pozbyłam się ubrania, nie czułam wstydu, wewnętrzny przymus był silniejszy.Zaczęłam obmywać się w umywalce.Po krótkiej szarpaninie, siostra założyła mi znowu piżamę i odprowadziła do pokoju.Wyszła, a kiedy wróciła miała ze sobą leki i śniadanie, posadziła mnie przy stoliku. Machinalnie zaczęłam grzebać w talerzu, oddzielając, różne składowe śniadania. Mój umysł nie znosił chaosu, wszystko musiało być uporządkowane. Potem przyszedł czas na leki, nie oponowałam. Najpierw posegregowałam pigułki według wielkości, a potem ułożyłam je na podobieństwo rozszczepionego widma monochromatycznego. Pigułkowa tęcza powoli zaczęła znikać ze stolika w miarę przyjmowania przeze mnie kolejnych leków. Przed połudzeniem, wyprowadzono nas do parku okalającego szpital. Po drodze przyglądałam się pozostałym pensjonariuszom.Boże to jacyś wariaci, ja tu w ogóle nie powinnam być!myślałam przerażona, patrząc na wykrzywioną w posępnym grymasie twarz mężczyzny.Kiedy znaleźliśmy się na niewielkim placyku z krzesłami ustawionymi w koło, zapewne dla nas, spojrzałam w kierunku lasu, promienie słońca podświetliły unoszące się w powietrzu drobinki kurzu.Zaczęłam się krztusić. Usiadłam z boku jak najdalej od reszty, na jak najbardziej otwartej przestrzeni.Skąd mam wiedzieć co za zarazki mają na sobie!Lekarz zaczął opowiadać, delikatnie uniosłam dłoń, chcąc mu przerwać i wytłumaczyć zaistniałą w moim przypadku pomyłkę. Jednak zostałam zagłuszona przez współhospitalizowanych. Mój słaby głos utonął w szumie rozmowy. Nagle do moich uszu dobiegł głos mężczyzny, o smutnych oczach, on z całej grupy budził we mnie najwięcej sympatii. Ten o melancholijnym spojrzeniu podszedł do posępnego typa, który mnie przerażał i zaczął mu szeptem klarować, że ma jakiś plan. Przez chwilę wahałam się, ale możliwość wydostania się stąd była tak bardzo kusząca, że przełamałam opory i zblizyłam się do nich.

Kolmyr 09-06-2007 16:58

Ciepły wiaterek dmuchał wam w twarze było niemal przyjemnie... niemal...

Joanna spojrzała na praktykanta siedzącego obok lekarza, plecami do szpitala.

- Proszę pana - szepnęła do niego był to przeciętny szatyn o spokojnym wyrazie twarzy- Jestem szczerze zainteresowana i przerażona moją przypadłością! Czy mógłby mi coś pan więcej o tym powiedzieć? Czy można mnie wyleczyć? Czy jest pan w stanie to zrobić? Pewnie tak, zresztą pan tutaj pracuje, prawda? Osobiście sądzę, że to pomyłka, że mnie tutaj umieszczono... Co trzeba zrobić, żeby wyzdrowieć? Czy może pan to zrobić? spytała niemalże jak normalny człowiek.

Praktykant zmarszczył brwi i zerknął na lekarza który nie zwracając na nic uwagi prowadził dalej swój wykład o "jedności i braterstwie z naturą" (zapewne powtarzał ten tekst już po raz setny szczególnie zwarzywszy na jego stary wiek). Podobnie dwaj sanitariusze stojący od wschodniej strony kręgu krzeseł (między lasem a szpitalem ) zajęcie byli cichą rozmową. Przekonawszy się że lekarz jest zajęty "sobą " praktykant zajrzał do karty Joanny którą jak i karty pozostałych pacjentów trzymał w teczce na kolanach. Robiąc to nie zauważył że upadł mu długopis. Niestety leżał on poza zasięgiem dłoni Joanny. Musiałaby się schylić żeby go dosięgnąć o to wzbudziłoby podejrzenia wszystkich

-Cierpi Pani na rozdwojenie jaźni...-odparł czytając-obawiam się że Pani "drugie ja" skrzywdziło wiele osób... Jedynie długa terapia może Pani pomóc...-powiedział z łagodnym uśmiechem gdy nagle smęcenie lekarza przerwał jeden z pacjentów... drobnej postury typek mówił głośno:

- Hej, a wy lubicie dżem? Bo ja lubię dżem. Dżem to mój idol. A wiecie jaki pyszny jest dżem. Dżem jest fajny. Jak tak razem z innymi dżemami wypływa z zacisznego słoika nawet jeśli po drodze jest dwóch sa-palców-nitariuszy. Ucieknie nawet jeśli po drodze jest jakiś mur-dłoń. Współpraca dżemu jest cold-dla pacjentów wydawało się to jedynie bredzeniem szaleńca... jedynie Blacker mający krótką styczność z szyfrowaniem wiadomości na wojnie zwrócił uwagę na dziwny dobór słów...
"Ucieczka dżemu... Zacisze... tak nazywa się ten cały bajzel..."pomyślał. Jednocześnie Piotr szeptał mu coś do ucha nachylony w jego stronę na swym krześle... w podobnej pozycji siedziała Łucja przysłuchująca się ich rozmowie...

-Zamknij się i słuchaj doktora jeśli nie chcesz trafić do izolatki...-ryknął na Macieja sanitariusz o wrednym spojrzeniu... ,ten sam ,który przywalił wczoraj Blackerowi, zauważył że Piotr rozmawia z Blackerem -Wy też nie gadać bo potraktujemy was podobnie- skończył rozmowę i przypatrywał się im uważnie...

-Dżem tak... na czym to ja skończyłem... A tak natura pozwala nam odkryć swoje wewnętrzne dziecko...-słowotok płynął dalej z ust doktora

Jedynie Lucy wydawała się nieobecna. Wpatrzona w las gdzie przed chwilą ujrzała centaura wspierającego się na kiju i gestem dłoni przyzywając do siebie. Przypomniała sobie ostrzeżenie… Musiała uciekać ale nie miała odwagi w końcu była tylko drobną dziewczyną… sanitariusze z łatwością by ją schwytali.

Irrlicht 09-06-2007 18:39

Joanna Marszulik #5
 
Odwróciła głowę, zaintrygowana przez chwilę wypowiedzią tego drobnego.
No, no... Chyba nie ja jedna myślę tutaj o ucieczce...
Przyglądała się jakiś czas.
Z drugiej strony... To chyba kolejne brednie szaleńca. W końcu jestem w psychiatryku. Tak, z pewnością to brednie.
Upewniła się w myślach co do słuszności swojej spekulacji.
Wszystko zależy od sytuacji - kontynuowała swój krótki wywód w głowie, obserwując parkę rozmawiającą ze sobą.
Zobaczymy - gdy nagle wpadł jej w oko długopis, który upadł na trawę. Po krótkim zastanowieniu schyliła się... Zamierzała go wziąć do ręki...
- Chcę się wyleczyć - ciągnęła szeptem, ignorując atencję reszty. - Wygląda pan na dobrego człowieka... Jestem pewna, że dobrze byłoby, gdyby pan ze mną pracował. Jak pan sądzi? Zaprzyjaźnimy się?
Później zwróciła się do reszty:
- Zwróciłam długopis panu praktykantowi, bo upadł mu - powiedziała niewinnym tonem.

Blacker 09-06-2007 19:31

Blacker wpatrywał się głodnym wzrokiem w długopis, jednocześnie słuchając słów dwóch współpacjentów. Taki długopis, to dobra rzecz... zwłaszcza wbity w szyję. Tak, idealny.

Jednak nie wiedział, jak można dokonać ucieczki, a współpacjent, który mówił do niego o ucieczce został uciszony. Blacker spojrzał na złośliwego sanitariusza, uśmiechnął się i oblizał wargi, wpatrując się w niego złym, głodnym wzrokiem. Nie mogą go wsadzić do izolatki za wzrok, a sanitariusz będzie wiedział, że on nie ma NIC do stracenia.

Fakt! Rodzina nie żyje, przyjaciele też, dom pewnie ktoś przejął. Nie ma nic, więc nic nie ryzykuje. Tak! To jest to! Ta choroba... to chłodna kalkulacja!

Blacker, będąc jeszcze w wojsku, a nawet wcześniej był pełen sprzeczności. Z jednej strony wszystko wolał mieć chłodno wykalkulowane, wypracowane ze szczegółami, a z drugiej potrafił działać pod wpływem impulsu albo przeczucia. To właśnie przez to wśród znajomych często był określany jako ,,Prorok", lub od swoich gwałtownych skłonności po prostu ,,Złem".

A teraz jest tutaj, w psychiatryku. Nawet, jeśli nie jest świrem, to może się jak świr zachowywać bo nic na tym nie straci. Jednak, z drugiej strony po co ma się tutaj kisić? Na wolności mógłby dużo więcej. A tak musi siedzieć tutaj. Musi się stąd wydostać

Umiał świetnie walczyć, a dziadek i młody raczej nie stawialiby oporu. Gdyby tylko mogli się dogadać, mogliby ich ,,zalać masą". Oni byliby bez szans. Tylko potem mur. Ale, do cholery co im mogą zrobić? Dać do izolatki? To się pozgrywa biednego pacjenta, dręczonego napadami i już na wolności.

A długopis tak nęcił, tylko, że najwyraźniej jedna z pacjentek chciała go podnieść. On miał zamiar, szybkim ruchem uprzedzić jej zachowanie i dźgnąć nim w szyję tego wredniejszego sanitariusza

Labalve 10-06-2007 11:32

Zaprzestałem wyjaśniania planu. Myślałem intensywnie: "Dżem... Dżem... Jaki do cholery dżem?" I teraz to mnie uderzyło. Dżem to jest hasło. Odchyliłem się do Macieja i szepnęłem ukradkiem: "Dżem powinien zalać ten zaciszny słoik, by mieć jakiekolwiek szanse."

Marok 10-06-2007 12:58

Maciej usłyszał Piotra. Po chwili myślenia nasunęła mu się myśl: "Ale przecież nie ma tylu ludzi psychicznych, żeby było w szpitalu przepełnienie. Ale może tego nie zrozumiał. Ale słoikiem może być także przestrzeń... Tak jest. Kupą na sanitariuszy!" Odpowiedział:

- Ze słoikiem nie może być problemu. Tylko dżem jest po pleśni lekko wychudły - tu spojrzał wywownie na swoje ręce i nogi. - Ale może temten będzie dobry do zalewania - wskazał na Blackera. Potem usiadł spokojnie i udawał, że piana leci mu z ust i śpi. Czekał, aż sanitariusze zareagują. Jeśli podejdą to mruga do Piotra i udaje drgawki.

MigdaelETher 10-06-2007 16:36

Ostry jak brzytwa głos sanitariusza uciła wszelkie rozmowy. Skuliłam się jeszcze brdziej na fotelu.Na przeciw mnie siediała młoda kobieta, jako jedyna podjęła konstruktywną dyskusję z lekarzem, chyba to ona jest tu najnormalniejsza, albo przynajmniej stara się zachować pozory. Nagle przychodi mi do głowy pewien pomysł. Nieśmiało dotykam reki sanitariusza, patrzę na niego moimi wielkimi oczami.

-Przepraszam- rumienię się.

-Musze do łazienki, czy mógł by pan...- spuszczam skromnie oczy, usta drżą mi leciutko.

Nergala 10-06-2007 20:23

Lucy, Łucja Kruk
 
Przyglądała się centaurowi i próbowała dać mu znak, że nie da rady sama do niego podejść. Zrobiła się smutna i rozejrzała się do około.

Ktoś tam coś mówił, coś o dżemie...

Dżem to fajny zespół...

Doktora wcale nie słuchała. Sama była bardziej połączona z naturą, niż cały personel Zacisza. Zerknęła na centaura. Nadal stał i wołał ją do siebie.

A może tak by ukraść kiedyś jakąś strzykawkę ze środkiem uspokajającym?? Później wbić ją w sanitariusza i uciec do tych wszystkich cudnych istot?? Nie... Sama nie dam rady... Ale to byłby jakiś plan....

Westchnęła i napisała w powietrzu "Czekaj na mnie, dołączę do Ciebie niebawem" tak, aby centaur mógł to przeczytać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:56.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172