lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Storytelling] Pandemonium-Zacisze (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3323-storytelling-pandemonium-zacisze.html)

Kolmyr 15-06-2007 19:38

Do lasu było zdecydowanie za daleko żeby ciągnąć ciężkiego gościa po ziemi. Piotr znalazł przy nim jedynie strzykawkę (rzeczy osobiste trzymali zapewne w szafkach w obawie przed pacjentami). Skrępował sanitariusza i pobiegł do lasu. Wtem w Azylu otworzyły się z hukiem główne drzwi...

Irrlicht 15-06-2007 22:18

Joanna Marszulik #7
 
Plan działa.
Jeszcze tylko parę skurczy żołądka. Beknęła, splunęła. Zacisnęła zęby. Spojrzała w stronę uciekających.
Dlaczego ten wielki jeszcze nie skręcił mu karku? Na co on czeka? Na zaproszenie? Cholera...
Odbiło się jej jeszcze raz. Wstała na nogi, mimo bólu brzucha. Usłyszała trzask drzwi z Asylum. Nie miała czasu spoglądać w stronę otwartych drzwi. Zorientowała się mniej więcej, gdzie poszła ta wariatka do ubikacji i zaczęła biec w tamtą stronę.
Żebym tylko dobiegła, nim będzie za późno...

Labalve 16-06-2007 12:45

Dobiegłem do krawędzi lasu i obejrzałem się za siebię sprawdzając co się dzieje w budynku, nieprzerywając biegu. Biegłe mdalej by schować się gdziś i przemyśleć wszystko co zaszło. "To bez sensu." Kolejny atak rezygnacji. Usiadłem opierając się o drzewo. "Będę walczył ze wszystkimi sanitaruszami i policją przy pomocy gołych pięści? Sam? Po co?" Po głowie obijało mi się niby echo stwierdzenie "To bez sensu". W końcu zaczęłem powtarzać to na głos i schowałem twarz w dłoniach. "Przeklęta moja głupota. Mój kretynizm. Mój durny umysł. Mój zje**ny umysł! Wstałem obróciłem się w stronę Zacisza.
-SRAM NA WAS!!
Usiadłem ponownie.
-Sram na siebię
"Po co dalej żyć? Po co dalej ciągnąć tą żałosną historię?" -Jakiś szaleńczy głos pogłębiał moją rozpacz.
-To mój głos
Stwierdziłem.

MigdaelETher 16-06-2007 15:05

Umyłam dokładnie ręce pod bieżąca woda, przez naciągnięty rękaw piżamy złapałam kurek i zakręciłam kran. Wyszłam przez przeszklone drzwi, sanitariusz oparty o futrynę przywitał mnie zdawkowym "nareszcie". W drodze powrotnej rozmyślałam o moim znalezisku, musiałam komuś o nim powiedzieć, ale komu? Na moja powierniczkę wybrałam szczupłą, brunetkę ,która tak rzeczowo rozmawiała z lekarzem. Było w niej coś dziwnego, zaraz na co ona cierpiała...nie potrafiłam sobie przypomnieć. Mam nadzieję, że na nic poważnego i ze nie była niebezpieczna. Kiedy opuściliśmy mury budynku, zamarłam na chwilę, w koło panował, straszliwy rwetes. Grupa sanitariuszy biegła w kierunku miejsca gdzie została reszta hospitalizowanych. Mój opiekun zaklął szpetnie i ruszył biegiem za pozostałymi. Jego palce wbiły się jak kleszcze w moje przedramię.

-Aaałłłł!!!-zawyłam z bólu, zbyt obszerna piżama skrępowała mi nogi, runęłam jak długa. Zanim upadłam kontem oka dostrzegłam znajomą wychudłą postać, biegnącą w moim kierunku.

Blacker 16-06-2007 15:35

Blacker spojrzał spokojnie, kto wyjdzie z budynku, a następnie (nie odmawiając sobie przyjemności zasadzenia kopniaka w nos leżącemu sanitariuszowi) ruszył w stronę lasu

- Mam nadzieję, że ten las to nie podpucha, choć wątpię. To pewnie odpiero początek, bo niemożliwym by było, żeby ośrodek graniczył bezpośrednio z otwartym terenem. Ale raz kozie śmierć! - przebiegło mu szybko przez myśl i z takim samym tempem, z jakim kiedyś uciekał przed żółtkami teraz rzucił się w stronę lasu

Irrlicht 17-06-2007 14:46

Joanna Marszulik #8
 
Zobaczyła leżącą Łucję i sanitariusza, który był przy niej. Podbiegła do nich i wrzasnęła na sanitariusza:
- Hej, ty! Czy ty widzisz, co się tutaj, do diabła, dzieje!? Zabieraj się do nich, a ja się zajmę nią!
No... Dalej...
W międzyczasie obejrzała się, kto też wychodzi z drzwi Zacisza.

Kolmyr 17-06-2007 23:25

Lucy obudziła się po ciosie w głowę. rozglądała się dokoła. Krzesła były poprzewracane obok leżał nieprzytomny sanitariusz a pacjenci gdzieś zniknęli (za wyjątkiem Macieja który leżał na ziemi). Spojrzała w stronę szpitala. Dwóch sanitariuszy biegło już w jej stronę choć byli dość daleko ale nie miała chwili do stracenia. Skierowała spojrzenie w kierunku lasu. Centaur oddalał się w gęstwinę...

Blacker i Piotr wbiegli do lasu jednak ten pierwszy zaszedł znacznie dalej nie przerywając biegu. Z bliska las wyglądał znacznie mroczniej i groźniej. Bujne korony drzew rosnących w dużym zagęszczeniu blokowały dostęp dużej części promieni słonecznych panował tu więc półmrok. Za każdym pniem czaił się złowieszczy cień. Dziwne odgłosy ptaków, łamane gałęzie. Narastał w was niepokój.



-Aaałłłł!!!-zawyła z bólu Łucja, zbyt obszerna piżama skrępowała jej nogi, runęła jak długa. Zanim upadła kontem oka dostrzegła znajomą wychudłą postać, biegnącą w jej kierunku.
Joanna zobaczyła leżącą Łucję i sanitariusza, który był przy niej. Podbiegła do nich i wrzasnęła na sanitariusza:
- Hej, ty! Czy ty widzisz, co się tutaj, do diabła, dzieje!? Zabieraj się do nich, a ja się zajmę nią! No... Dalej...
Dwaj pozostali biegli już w kierunku nieprzytomnego towarzysza.
-Chyba Cie pojebało...-odparł po czym wyjął strzykawkę. Pół ampułki dostała Łucja a drugie pół Joanna. Podobnie jak Maciej zapadły w sen. Sanitariusz ruszył w kierunku swych współpracowników zostawiając je na trawie.

Blacker 18-06-2007 14:51

Blacker odruchowo pomacał się przy boku w poszukiwaniu kabury, w której bezpiecznie powinien tkwić pistolet, ale jego ręka napotkała pustkę. Cholera! Jak ma przetrwać bez broni w lesie? Pewnie tutaj jest kilka posterunków żółtków, już teraz mierzących do niego z kałachów.

Nie, nie nie! To nie wietnam! Skup się! Mówię do ciebie! Nie możesz sobie na to pozwolić, nie teraz! Proszę Cię Krzychu, nie daj się pokonać swoim zaburzeniom! Nie teraz, kiedy wolność jest tak blisko! Musisz biec! Tak, jak biegłeś wtedy. Szybciej, niż wtedy!

I wtedy w umyśle Blackera zapłonęła jasna lampa. Zrozumiał, jaki cel ma w życiu. To on zabił swoją rodzinę, ale to przez to, że popadł w obłęd. A ci, którzy mówili piękne słówka, ci, którzy nakłaniali by wyjechać do Wietnamu w obronie sprawiedliwości, a sami grzali tyłki w kraju. To im należy się kara. Najsurowszy wymiar kary. To oni muszą umrzeć. A on, nie kto inny musi tego dokonać. Zabije ich, a potem siebie. Wtedy zemsta będzie pełna.

Krzysztof, czający się w głębi zawodowego żołnierza Blackera, umarł. Wściekłość, bieg w lesie wypaliły w nim wszystko, co zbędne zostawiając tylko rdzeń ze stali.

Musi się z tąd wydostać i zemścić się na tych, którzy go do tego stanu doprowadzili, tych wszystkich zasranych krasomówców. On im pokaże, jak wyglądał Wietnam!

Labalve 18-06-2007 16:16

Siedziałem. Oddech miałem przyspieszony, czułem mocne pulsowanie w żyłach. "Więc tu jestem." Rozejrzałem się po okolicy. "Miejsce które wydawało się azylem jest jeszcze gorsze od udręki w tamtym wariatkowie." Przeszedł mnie dreszcz. "Na dodatek nie ma odwrotu. Umrę. I dobrze. Straciłem wszelką szansę na powrót do normalności, do domu, do rodziny... Do pracy... Do czegokolwiek." Podniosłem się z ziemi otrzepałem spodnie. Podniosłem strzykawkę, której igła wydawała się kusząca. "Odlecieć. Zasnąć i nie zbudzić się nigdy. To byłoby wspaniałe..."
-Kurna, o czym ja myślę. I tak potem wstanę, będę otępiały i tyle.
"Więc zostaje mi siedzieć i czekać aż umrę." Usiadłem i starałem się zasnąć.

Nergala 18-06-2007 20:30

Lucy, Łucja Kruk
 
Czekaj!

krzyknęła w myślach, po czym wstała i pobiegła w stronę centaura.

Może uda ci się mnie z stąd uwolnić?
Nie przerywając ucieczki na spoglądanie w tył z całych sił zmusiła się do szybszego biegu... Może jej się uda...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172