Ali Baba elfem... A to ci nowina. Fulirel na pewno się nie ucieszy... Ale to dobrze, nigdy nie lubiłem tych długouchych zarozumialców. Ten tutaj widać nie był nadzwyczajnie bystry skoro, widząc z kim ma do czynienia, nie skruszał. Wylkarr usłyszał pytanie, spojrzał się na grajka i z premedytacją pomijając jego wkład w bitwę w postaci piosenki powiedział: Wiedziałem, że ten pajac się do niczego nie przyda. Chodzi tylko z głową w chmurach nawet jak jego towarzysze są w niebezpieczeństwie. Tak! To BYŁ ALi Baba! Po czym zwracając się do Iren: Chodźmy za tym kaleką. Jeszcze przywłaszczy sobie całą zapłatę. Nie czekając na złodziejkę wyszedł. |
Posłuchaj, może i ci zaufamy ale gdzie jest ta wioska? Masz może mapę? Pyta |
- Nie wiem czemu nie poczekaliście na resztę - powiedział Alfred idąc za krasnoludem. - Przecież nie przypadkowo wynajęto chyba całą drużynę. Niziołek nie rozumiał o co chodzi temu krasnoludowi z tą zapłatą, przecież jedyną zapłata było uniewinnienie. Nie było mowy o pieniądzach czy czymś podobnym. - W jaki sposób miał by sobie przywłaszczyć zapłatę. Przecież burmistrz nie mówił o pieniądzach? - Spytał Wylkarra. |
Mieliśmy czekać na Was? Panie Ali Babo, proszę poczekać, za chwile będzie nas tu więcej. Pf. - rzucił Wylkarr przez ramię. Nie było mowy o zapłacie?! A to sknera stara. W każdym razie ten z głową Alego mnie zmylił, bo to on ciągle coś tam przebąkiwał o pieniądzach. W takim razie zapłatę oczywiście od niego wyciśniemy. Zabijanie i narażanie życia dla jakiegoś starca to nie w kaszę dmuchał. A ten dziad na wysokim stanowisku na pewno ma dużo kasy. Popatrzył za siebie w dół. I kto tu mówił, że my jesteśmy drużyną? Pośpiesz się! - dodał. |
Halbert i Justicar - Udajcie się do północnego wyjścia z wioski. Głos nieznajomego usłyszeliście tym razem zza pleców. Jednak kiedy się odwróciliście nikogo nie było. W tym momencie wchodzą do chaty wasi pozostali towarzysze i dostrzegają zwłoki burmistrza. Wylkarr dobiega do was i wściekły krzyczy: - Beze mnie? Jak tak można? Od siebie tylko dodam, że radzę wam posłuchać tego nieznajomego. |
-Odrazu mówię że to nie my go zabiliśmy. No ale z okazji można skorzystać, przeszukajmy dom tego gościa i wyjeżdżajmy jak najszybciej. Justicar przeszukuje dom żeby znaleźć pieniądze i inne kosztowne rzeczy. |
Iren szła za krasnoludem w bezpiecznej odległości, dyskretnie zerkając na amulet. - Co to może znaczyć? - spytała siebie mrucząc pod nosem. Znak na owym amulecie był zastanawiający. "Jakieś dziwne uju muju" - pomyślała, i zaśmiała się. Z tym uśmiechem weszła właśnie za krasnoludem. Widząc trupa na ziemi na początku zaniemówiła "To płatni mordercy czy chodzące nieszczęścia?" - przeszło jej przez myśl, ale szybko doszła do siebie. - A okradliście go już chociaż, czy najpierw stracił życie?! - spytała donośnie przeżuwając coś w ustach. Podeszła do trupa, i opierając ręce o kolona schyliła się, chwilę popatrzyła, a potem ukucnęła i delikatnie acz sprawnie zaczęła szperać w kieszeniach. - Ale prostacko umarł - skwitowała. Spostrzegła nagle, że co poniektórzy dziwnie na nią patrzą. - No coo?! |
Jakież było zdziwienie Alberta, gdy ujrzał martwego burmistrza. Wczoraj kapitan, dziś już dwa trupy. Niedługo ta wieś nie będzie miała mieszkańców. - Widzę, że panowie nie próżnowali - stwierdził patrząc na ciało. - Czy to już koniec na dziś czy jeszcze planujecie zbicie kogoś dzisiejszego dnia? - Spytał retorycznie. - Myślę, że już niedługo nie będziemy mile widziani w tej miejscowości. Może opuścimy ją w szybkim tempie? |
Justicar Wchodzisz na górę i zaczynasz szukać kosztowności. Wszystkie szuflady i skrytki są zamknięte i zabezpieczone pułapkami. Znajdujesz tylko jakiś papier leżący na podłodze. Podnosiz go. Nagle czujesz zimny sztylet przy gardle słyszysz znajomy, spokojny głos: - Nie czas na to. Musicie uciekać szybko albo to będzie wasz koniec. Następnie poczułeś jak sztylet się wycofuje. Kiedy się odwracasz nieznajomego nie ma. Iren Przy burmistrzu nic nie znajdujesz poza listem z magiczną pieczęcią na której widnieje identyczny znak jak na amulecie który znalazłaś przy Ali Babie. Słyszysz pukanie do drzwi. |
Halbert nie odpowiadał na żadne ze zgryźliwych pytań towarzyszy. Kim jest nieznajomy? - Zastanawiał się. Widząc wchodzącego na górę Justicara sam rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś wartościowego. Słysząc pukanie do drzwi obrócił się gwałtownie, wyciągnął miecz i stanął za drzwiami tak, by przy ich otwarciu nie można było go zobaczyć, po czym dał znak Albertowi, by ten otworzył drzwi. A Walkyrrowi kazał odciągnąć zwłoki z widoku. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:09. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0